Artur Stępkowski “O biednych wytwórniach płytowych i złych fanach muzyki”

Wytwórnie płytowe są okradane. I to potwornie, przez tysiące ludzi. Nie, nikt nie wynosi płyt z magazynów. Nikt też nie włamuje się na konta wytwórni i nie przelewa pieniędzy na Kajmany. Ta „kradzież” polega na tym, że ściąga się muzykę z sieci. Biedne wytwórnie strasznie na tym cierpią. W jednej chwili mają piosenkę, a w drugiej już ktoś ją kradnie i piosenka znika… Nie, chwileczkę, nie znika. Dalej jest na płycie. To jaka to kradzież?

Jeżeli spodziewacie sie po tym wstępie tekstu o własności intelektualnej (sic!), to niestety muszę Was rozczarować. Nie chcę wyważać otwartych drzwi. Dużo lepiej ode mnie zrobił to już Mateusz Machaj w artykule „O własności intelektualnej”. Poglądy wyrażone w tym tekście niemalże dokładnie odzwierciedlają moje własne. Ogólnie rzecz biorąc „własność intelektualna” nie ma nic wspólnego z własnością i jest wyłącznie monopolem.

Mój wpis chcę poświęcić opisaniu „trudnej” sytuacji producentów płyt i pokazaniu, że 45 złotych, to wcale nie jest „ludzka cena”.

Ile kosztuje wyprodukowanie płyty? 30 złotych? 25? Rzućmy okiem ile by to kosztowało nikomu nieznany zespół, jeżeli by chciał wydać swoje piosenki.

Na początek oczywiście zespół musi mieć materiał. Pomijam w tym momencie koszt czasu, który artyści spędzili tworząc tekst i muzykę. Z gotowymi utworami idą na poszukiwanie studia nagrań. W końcu znajdują takowe i dostają wyliczenie:

Ilość sesji nagraniowych: 16 (jesteśmy optymistami i zakładamy, że jedna piosenka, to jedna sesja)
Koszt jednej sesji: 240 PLN
Wypożyczenie perkusji na sesję: 100 PLN
Mix utworu w wysokiej jakości: 400 PLN / utwór
Koszt nagrania całego materiału: 11 840 PLN

Nasi muzycy mają już nagrany materiał i teraz chcieliby uzyskać pachnące nowością, profesjonalne płyty CD, żeby móc rozdawać znajomym i oczywiście sprzedawać na koncertach. Nogi niosą ich więc do najbliższej firmy nagraniowej. Tam dostają poniższy kosztorys:

Ilość płyt: 5000
Tłoczenie płyt z nadrukiem czterokolorowym: 1,30 PLN / płytę
Pudełka wraz z książeczkami (16 stron, full kolor, śliski papier): 2,40 PLN / płytę
Koszt wytworzenia profesjonalnie wydanych płyt: 18500 PLN

Zobaczmy ile zapłacił nasz zespół:
Nagranie: 11840 PLN
Wydanie płyt: 18500 PLN
Razem: 30340 PLN
Koszt jednej płyty: 6,07 PLN

Troszkę ponad 6 złotych. OK, ja rozumiem, że dochodzą różne koszty: grafika, obsługa całej produkcji, marketing, sprzedaż. Ale chyba nikt nie powie, że wynoszą one więcej niż 10 złotych od płyty. Dodatkowo pamiętajmy, że dużym wytwórniom łatwiej negocjować ceny produkcji muzycznej i wytłaczania płyt. Jeżeli człowieka z ulicy kosztowałoby to 6 złotych, to ile płacą giganci na tym rynku?

Ktoś spyta, a gdzie zysk artysty? Spokojnie, zaraz do tego dojdę. Oczywiście płyta jest rodzajem promocji artysty, ale nikomu nie bronię zarabiać w sposób jaki uzna za stosowny, pod warunkiem, że nie ogranicza czyjejś wolności. Dochody artystów ze sprzedaży płyt są tajemnicą handlową, ale przyjmuje się, że gwiazdy dostają w granicach 3 złotych od płyty.

Załóżmy więc, że cały, calusieńki koszt produkcji płyty, razem z promocją, sprzedażą, zyskiem artysty, to w granicach 25 złotych. To i tak suma zawyżona, bo artyści zarabiają na płytach sprzedawanych za 15 złotych, a nawet mniej (decyduje nakład).

25 złotych… Hmmmm… Jeżeli 45 PLN, to jest „ludzka cena”, to 25 musi być ceną… nie wiem… zwierzęcą?

Ciekawe co się dzieje z tą różnicą? 20 złotych razy 5000 płyt, to daje w sumie 100 tys. PLN. Mnożąc to razy kilkuset wykonawców otrzymujemy ładny kawałek grosza. Ale jest to przecież tylko niewielkie zadośćuczynienie jakie dostają biedne, „okradane” wytwórnie płytowe.

***

Tekst ten dosyć długo leżał w szufladzie. Do jego zamieszczenia zdopingowała mnie dzisiejszy artykuł z wypowiedzią Tymona Tymańskiego. Artysta ten chce udostępnić wszystkie swoje utwory za darmo w sieci. Uważa też, że „Polskie płyty powinny kosztować maksymalnie 15-20 złotych.”. I jeszcze jedna wypowiedź: „Udostępnienie tych plików [z muzyką] za darmo jest uczciwsze niż pieprzenie o piractwie”. Trudno się z nim nie zgodzić.

 

Artur Stępkowski

===================

 

Tekst został wcześniej opublikowany na blogu Zapiski Wolnościowego Antyklerykała

Autor artykułu prowadzi bloga Zapiski Wolnościowego Antyklerykała

8 thoughts on “Artur Stępkowski “O biednych wytwórniach płytowych i złych fanach muzyki”

  1. Podobno libertarianie nie są zwolennikami laborystycznej teorii wartości. A pan tu piękny wykładzik prosto od laborystów gratuluję konsekwencji.

  2. wydaje mi się że wogóle nie znasz tematu, albo mało go znasz. Wytwórnie sprzedają płyty sklepom za max kilkanaście złotych, reszta to marża dystrybutora i sklepu.

    Pomijam już to że 5000 płyt to w Polsce nawet dosyć znany zespół nie sprzeda.

  3. Rozsmiesza mnie takie zagladanie ludziom do kieszeni…. 🙂
    Jak rowniez mentalnosc – za drogie to ukradne… Twierdzisz ze nic im nie znika… Ale tez nie pojawia sie kasa na koncie. Porownywanie internetu do realnego zycia jest ciezkie, no ale jak tak bardzo wszyscy sie czepiaja tego ze nic wytworniom nie ubywa…
    To co powiedzialbys na taka sytuacja – zalozmy abstrakcyjnie ze masz fajny samochod – i ktos kogo nie stac na niego sobie go „pozycza” bez twojej wiedzy i zgody gdy spisz, a zanim sie obudzisz przyprowadza ci z powrotem, i znowu pozycza i znowu oddaje. W sumie tobie nic nie znika, ale czy na prawde bys sie z tym godzil? 🙂
    Albo przyklad internetowy – skopiuje sobie wszystkie posty z twojego bloga przy odrobinie znajomosci SEO i cierpliwosci bylbym w stanie sprawic ze twoj blog zostanie uznany za duplicate content i praktycznie zniknie z wynikow wyszukiwan… stracisz czytelnikow itd. Ale przeciez nic ci nie zabiore…

    A cena wydaje mi sie jest tylko wymowka… Itunes/amazon? Za grosze mozna calkiem legalne mp3 kupic. No ale i tak za drogo… No i wtedy nie mozna sciagnac 10000000 mp3, tylko czy tego wszystkiego sie slucha??

    Dziwie sie ze cos takiego pojawia sie na blogu libertana… Takie podejscie jest iscie komunistyczne. Jezeli ktos nagra plyte i chce to niech ja rozdaje za darmo (jest troche takich ludzi), czy nawet doplaca zeby ludzie jej sluchali.
    Jezeli natomiast ktos decyduje sie ja sprzedawac za tyle i tyle to jest jego SWIETE PRAWO, a ty mozesz conajwyzej NIE KUPOWAC.

    Co do cen jeszcze nie wiem czy umyslnie czy nie, ale pomijasz cala mase kosztow… napominasz o grafiku, owszem jemu trzeba zaplacic ale za 100zl (czy jakies drobne) zadna profesjonalna firma nie wyoutsorcinguje jakiegos gimnazjalisty zeby okladke plyty zrobil 🙂 Do tego dochodza ZUS’y pracownikow, koszty jakiegos biura, (zakladamy ze studio wynajmowane). Tez zalozyles bardzo wygodnie, ze „gladko pojdzie z nagrywaniem” a chyba zdajesz sobie sprawe ze to nie jest takie proste i czasem sie nagrywa na prawde wielokrotnie.
    Do tego koszty dystrybucji dochodza… Do tego 22% VAT (TAK – prawie 1/4 ceny koncowej plyty sie oddaje panstwu….), i pewnie milion innych pierdolek ktore w kazdej firmie trzeba skalkulowac i zaplacic a pozniej wliczyc w koszt plyty). O promocji w ogole nie piszesz, a to jest nie maly wydatek. Zwlaszcza w przypadku mniej znanych piosenkarzy…

  4. @gemini, Apfelbaum – A Panom gratuluje prostolinijności w szufladkowaniu ludzi po ich jednym poglądzie.

    Oczywiście że przedmówca trochę uogólnił sprawę i zapomniał o niektórych kosztach, ale trzeba pamiętać że można też uniknąć innych kosztów (lub je zmniejszyć) które tu zostały wymienione.

    Oczywiście kategorycznym błędem było niewspomnienie o Vacie który jest tak wysoki… W końcu płyta to towar „luksusowy”

    Z racji że powoli dorastam do legalności pozwolę sobie naprostować kilka spraw.
    Otóż największym problemem nie jest cena jaką płacimy (choć też często zawyżona) tylko to ile z tego dostaje sam artysta. Przykład hipotetyczny kupujemy obraz – np. Mona Lisę. Płacimy za nią dajmy na to 40.000.000 pln. To czy sensowne będzie jak 35 „baniek” z tej kwoty dostała by osoba która dostarczyła farbę i płótno?

    Po za tym o kiepskim stanie polskiej sceny muzycznej świadczy fakt że próg złotej płyty został obniżony do 5000 płyt.
    Jest to na pewno spowodowane w jakimś stopniu przez internet. Jednak jeżeli muzyka którą otrzymujemy jest naprawdę dobra to prędzej czy później krążek też kupimy.

    Jako ciekawy przykład wspomnę o artyście o pseudonimie Małpa – otóż sprzedał on 1000 płyt w ciągu 11 dni. Mimo iż jego piosenki można legalnie pobrać z internetu.

    Proszę z tego wyciągnąć wnioski.

    Taka ciekawostka Wydanie płyty zrobionej wręcz profesjonalnie (co prawda w tak zwanym digipacku) to koszt poniżej 15zł . To jest absolutny fakt znany mi z 2 przypadków z którymi spotkałem się osobiście.

    Trzeba też przyznać że kupowanie „sztuki” bo jakby nie patrzeć muzyka nadal jest sztuką jest dosyć trudne. Choćby ze względu na to że można ją łatwo powielić ze 100% jakością „oryginału” co już trudniej otrzymać w przypadku innych sztuk.
    Ciekawą postawą w tym wypadku przybrał zespół Coldplay albo Radiohead – który wydał płytę w cenie co łaska. Jest to bardzo dobre, niestety nie na polską mentalność – ponieważ dużo ludzi by kupiło tą płytę za grosze tylko dlatego żeby ją mieć. Może kiedyś dorośniemy do takich akcji tak żeby „wilk był syty i owca cała”.

    W moim życiu spotkałem sie raz z płytą która faktycznie była warta swojej wysokiej ceny to album Californiacation – RHCP. To jedyna płyta za którą zapłaciłem ponad 70zł i uważam że Artyści z tego zespołu są warci każdej wydanej złotówki.

    Uważam że wydanie w Polsce płyty powyżej 30zł jest absolutną fanaberią autora i jest nikomu niepotrzebne. No chyba, że chce się bardziej nachapać. A jak nie potrafi się zmieścić w tych kosztach to należy się zaopatrzyć w księgowego…

    CDN

  5. Wydaje mi się, że to powoli przestaje być problemem (przynajmniej jeżeli chodzi o muzykę).

    Sprawa podstawowa: chce sprzedawać po tyle a tyle? Proszę bardzo – jego prawo.
    Nie stać Cię na kupno? Trochę dziwne – jeżeli Cię stać na internet i ściąganie – ale niech Ci będzie.

    Jeżeli jednak masz dostęp do internetu to skorzystaj z:

    – YouTube
    – Last.fm
    – radia internetowego

    Możesz się nasłuchać do woli.

    A jak Ci się jednak coś tak spodoba, że będziesz chciał kupić mp3’ke to na prawdę nie jest to problemem. Weźmy taką Metallikę tak zawzięcie walczącą z Napsterem. Najbardziej popularna ich piosenka to „Nothing else matters” (#1 w liczbie odtworzeń lub ściągnięć) kosztuje jakieś 5.5zł (kupowana osobno!). W porównaniu z miesięczną opłatą za internet to chyba nie jest tak strasznie dużo? Cały album kosztuje coś około 38zł a w sklepach ceny zaczynały się od 70zł.

  6. Autor tematu po pierwsze:
    1) nie zna się totalnie na rynku / kosztach / branży
    2) nie ujął tematu całościowo
    3) prezentuje niski poziom moralny, typowe bycie 'polaczkiem’.

    Juz tlumacze. Na wstepie powiem, że jestem czlonkiem kapeli i tak, nagrywalem, wydawalem, sprzedaje.

    Po pierwsze, żeby nagrac płytę, piosenkę, kawałek, muzycy spędzają setki godzin w domu, salach prób, koncertach, kształcąc swoje umiejętności, a nagrane 'dzieło’ jest efektem jej pracy, stąd juz nie można marginalizować tego do kosztu płyty/nagrania.

    A koszta się ciągle pietrzą. Graficy, projekty, edycje, miksy, poprawki.

    Jesli autor chce to dzielo sprzedac, ma do tego prawo. Liczba posrednikow jest ogromna i kazdy odcina swoj kupon, dlatego cena płyty jest jaka jest. Idac Twoim, autorze, tokiem myślenia, koszt wyprodukowania płyty głównej to < 1 $, wiec co teraz ?

    tak naprawdę PRZESŁANIEM Twojego artykułu jest zachęcanie do sciagania, bo 'zle wytwórnie, artysci i sklepy' sciagaja haracz od biednych Polaków.

    I przez takich ludzi i te zaściankowe myslenie, artysta w praktyce (oprocz gornej polki) nie zarabia na plytach, tylko na wystepach live i tam sobie odbija, wstep po 20-30 pln albo i wiecej…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *