Paweł Witecki “Moja wizja anarchii”

1. Nie lubię słowa anarchia. Jest nacechowane zbyt negatywnie. Większości ludziom przywodzi na myśl takie skojarzenia jak: chaos, nieład, bezprawie, a może nawet: wojna domowa. Oczywiście żaden rozsądny człowiek nie podpisałby się pod taką wizją społeczeństwa. I prawdopodobnie żaden anarchista do czegoś takiego nie dąży. Zawsze poszukuje się jakiejś zasady porządkującej, która zastąpiłaby państwo. Klasyczni socjalistyczni anarchiści takiej zasady – dość niekonsekwentnie dla swojej antypaństwowości – szukali w uspołecznieniu własności prywatnej. Możnaby powiedzieć, iż anarchokapitaliści widzą ją w rynku. Byłoby to jednak nadmierne uproszczenie. Rynek jest jedynie częścią większej całości, którą zwykle nazywa się ładem naturalnym lub ładem spontanicznym (katalaksją).

2. Na ład naturalny mogą składać się wszystkie instytucje i formy działania „wyprodukowane” przez wolne społeczeństwo. Obok rynku na czoło wysuwa się tu wszelkiego rodzaju aktywność społeczna. Instytucje samopomocowe, charytatywne, hobbystyczne, ekologiczne czy obronne mieściłyby się właśnie w tej grupie. Dalej mamy prawo naturalne i spontaniczne (warto przypomnieć iż dopiero pozytywizm w pełni przyniósł dzisiejszą wizję prawa, jako czegoś stanowionego przez władzę; wcześniej władca po prostu „odkrywał” istniejące już prawo, które wykształcało się samoistnie w skutek codziennej działalności ludzi). Wreszcie struktury religijne i rodzinne.

3. Wyżej wymienione instytucje tworzyłyby tkankę społeczną w formie swoistej sieci. Byłyby od siebie niezależne, dobrowolne, wzajemnie nakładające się na siebie. Co szczególnie istotne konkurowałyby ze sobą, niwelując negatywny monopolistyczny efekt, którym obciążona jest działalność państwa.

4. Jednocześnie owe instytucje w znacznym stopniu wypełniałyby dotychczasowe funkcje państwa. Zapewnianiem bezpieczeństwa zajęłyby się same jednostki (np. zabezpieczanie własnych domów), rynek (firmy ubezpieczeniowe i ochroniarskie) i organizacje społeczne (patrole obywatelskie). Również system prawny tworzony byłby przez instytucje rynkowe, religijne i społeczne, o czym już pisałem przy innej okazji. Ochroną zdrowia zajmowałyby się rodziny, prywatne kliniki, organizacje charytatywne i religijne lazarety. Edukacją – rodziny, szkoły prywatne, społeczne, parafialne i – bo czemu nie – na przykład pracownicze.

5. Naprzeciw części społeczeństwa o dużo bardziej kolektywnym nastawieniu wyszedłby zapewne ruch kibuców, komun i klasztorów, gdzie możnaby na własne życzenie zrezygnować z pewnej dozy wolności i własności w zamian za bezpieczeństwo socjalne lub inną pożądaną wartość. Jednocześnie to rozwiązanie nie uderzałoby w jednostki o nastawieniu indywidualistycznym – nikt nie narzucałby im z góry przymusowego kolektywizmu. W ten sposób indywidualiści i kolektywiści mogliby współżyć w jednym społeczeństwie bez popadania ze sobą w konflikt.

6. Kończąc dodam jedynie, iż wyżej opisana wizja została zainspirowana pismami Davida Mitrany’ego, Hedleya Bulla i Francisa Fukuyamy, których skądinąd trudno posądzać o anarchizm.

____________________
Tekst został opublikowany 5. lutego 2007 roku na blogu Konserwatywny blog anarcho-kapitalistyczny

Autor artykułu prowadzi bloga Konserwatywny blog anarcho-kapitalistyczny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *