Filip Paszko: I Rzeczpospolita – wolnościowy raj?

Przeczytałem kilka dni temu u LUDzika[1] sprawozdanie ze spotkania klubu Austriackiej Szkoły Ekonomii w Krakowie. Pan Piotr Koc, prelegent, miał podczas spotkania stwierdzić, że I Rzeczpospolita powinna być rajem dla wolnościowców. Niezmiernie zaciekawiło mnie to twierdzenie, postanowiłem więc przyjrzeć się kilku wybranym aspektom I RP i skonfrontować to z moimi poglądami. Nie ukrywam, że ten tekst nie będzie stanowił całościowego i kompleksowego ujęcia podstaw społeczno-gospodarczych I Rzeczpospolitej, a jedynie jej wybrane aspekty. Gdyby ktoś chciał dowiedzieć się więcej na ten temat, może zajrzeć do prac, wymienionych w dalszej części tej notki.

Zanim jednak przejdziemy do sedna interesujących nas spraw, pokusimy się o zdefiniowanie I Rzeczpospolitej i jakąś periodyzację. Uogólniając, możemy stwierdzić, że pod nazwą I RP rozumiemy państwo polskie, obejmujące ziemie Korony Królestwa Polskiego wraz z Wielkim Księstwem Litewskim. Ramy czasowe, w których powinniśmy się obracać możemy określić jako połowa XV wieku, do 1795 roku. Gdybyśmy chcieli określić te granice w inny sposób, możemy uznać, że daty graniczne wyznaczają ukształtowanie się ustroju demokracji szlacheckiej i III rozbiór Polski (choć tutaj możemy wyróżnić aż 3 daty), co wiązało się ze zniknięciem kraju z map europejskich.

Historia Polski nie rozpoczęła się jednak w XV wieku; nie był to też punkt przełomowy w stosunkach społeczno-gospodarczych w kraju. Cofnijmy się więc kilka setek lat i omówmy wybrane aspekty z wcześniejszego etapu rozwoju kraju.

System feudalny, obowiązujący w całej Europie, można zdefiniować na kilka sposobów. Z jednej strony był to system, gdzie charakterystyczną więzią ludzką była zależność od bliskiego zwierzchnika[2]. Podobne wnioski wysuwa J. Le Goff[3], twierdząc, że w ścisłym znaczeniu terminu, feudalizm to związki lenniczo-wasalskie. Gdy jednak rozszerzyć tę definicję, możemy terminem feudalizm określić całokształt instytucji, stanowiących obowiązki posłuszeństwa i służby ze strony człowieka wolnego, zwanego wasalem, w stosunku do innego człowieka wolnego, zwanego seniorem, oraz obowiązki opieki i pomocy ze strony seniora, wobec wasala. W zamian za przysięgę wierności (fidelitas) wasal otrzymywał od seniora dziedziczne posiadanie lenna[4]. Nie zapominajmy jednak, że feudalizm to przede wszystkim system społeczny, gospodarczy i polityczny, […] w którym klasa wyspecjalizowanych wojowników – panów, rycerzy – […] przez hierarchię zależności panuje nad masą chłopską, która uprawia ziemię i żywi tamtych[5]. System taki w czystej postaci – nawet w Europie Zachodniej – nie przetrwał zbyt długi. Władcy nader często stosowali praktyki, mające na celu zwiększenie władzy panów feudalnych (więc i swoją), kosztem ludności wiejskiej i chłopów. I tak społeczeństwo chłopskie można było podzielić na dwie kategorie: wolnych i poddanych. Niewolnictwo, jakie znamy ze Starożytności, zanikło już w IX wieku. Z drugiej strony status ludzi wolnych – drobnych posiadaczy i dzierżawców – którzy istnieli również w cesarstwie rzymskim, został właściwie zrównany ze statusem ludności poddanej. Naprawdę wolni chłopi – czyli tacy, którzy mieli prawo przenoszenia się z jednej wsi do drugiej, nabywania ziemi i dowolnego nią dysponowania oraz prawo zawierania małżeństw bez przyzwolenia seniora feudalnego – w średniowieczu byli rzadkością. Jednocześnie władza seniora była ograniczana. Poddani nie byli własnością swych panów, ale adscripti glebae, czyli przypisani do ziemi[6]. Jak wykażemy w dalszej części pracy, taka sytuacja miała też miejsce na ziemiach polskich. Ponieważ feudalizm w Europie Zachodniej wykształcił się jeszcze przed powstaniem państwa polskiego, możemy wysnuć wniosek, że przyszedł on do nas z Zachodu.

Władca i jego władza

Przede wszystkim musimy przypomnieć, że w Polsce nie doszło do ukształtowania hierarchii lennej, na wzór zachodu. Władca natomiast przejął od mniejszych wspólnot terytorialnych i plemiennych zwierzchnią własność całej ziemi, jako regale ziemne (i tak jest do tej pory: państwo, czyli władza jest ostatecznym właścicielem każdego skrawka terenu w obrębie swojej jurysdykcji). Dopiero władca przekazywał ziemię Kościołowi oraz możnym. Na nich pracowała ludność rolnicza, obciążona stałymi daninami i licznymi powinnościami oraz ludność służebna (do której wliczała się każda nadwyżka siły roboczej, wykorzystana do prac rzemieślniczych i innych)[7]. Do końca XI wieku na ziemiach polskich państwo zorganizowało system gospodarczy (włącznie z systemem fiskalnym) na zasadzie patrymonialnej. Ziemia należała do władcy; wolni chłopi byli uznawani za poddanych państwa i pełnili wobec niego usługi w postaci pańszczyzny, danin, podwód, stróży i innych, temu podobnych. Uznanie systemu patrymonialnego było jedną z przyczyn, które wpływały na słabe wykształcenie rolnictwa pod względem produkcyjności, czy innowacyjności. Dopiero rozwój immunitetów doprowadził do wykształcenia się typowo feudalnej warstwy właścicieli ziemskich, dbających o swoje gospodarstwa.

Immunitety nie spowodowały jednak całkowitego wyzbycia się władzy przez władcę. Dalej miał uprawnienia sądownicze, prawo do poboru danin, możliwość żądania rozmaitych posług, czy posiadania armii. Z tego prawa książęcego wynikały rozmaite regalia (wyłącznie zastrzeżone dziedziny, stanowiące system monarszych monopoli). Najczęstszym przykładem są regalia ziemskie (państwo, jako ogół ziemi w określonych granicach było patrimonium piastowskim). Do innych regaliów, można zaliczyć prawo budowy grodów, regale targowe, karczmy (tylko władca może je budować i czerpać z nich dochody). Znamy jeszcze regalia górnicze, związane z wydobyciem rud, metali, czy kamieni szlachetnych oraz ich sprzedaży. Ponadto tylko władca mógł organizować polowania (regale łowieckie). Naruszenie regala łowieckiego, tzn. zabicie zwierzyny bez zgody władcy, było niedozwolone nawet w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia[8]. Tylko władca mógł też uprawiać rybołówstwo z pomocą wielkich sieci, czy jazów (tam), eksploatować lasy, hodować pszczoły (!), czy ustanawiać cła. Monarcha miał też wyłączne prawo bicia własnej monety i nakazywania przymusowego używania jej w życiu codziennym. Co ciekawe, w latach 1076-1079 Bolesław Szczodry rozpoczął proceder psucia monety i zabronił posługiwania się starą monetą. Regala mennicze przestały obowiązywać dopiero w XIII wieku.

Wspomnijmy jeszcze o daninach w monarchii wczesnopiastowskiej. Do najważniejszych danin możemy zaliczyć narzaz (uiszczany w zwierzętach domowych) i daninę zbożową (poradlne, powołowe, podymne). Ważne były jeszcze podwody (dostarczenie władcy niezbędnych środków transportowych, jak konie, etc) i stacje (obowiązek nieodpłatnej gościny księcia, w skład której wchodziło zakwaterowanie i wyżywienie)[9]. Część z tych uprawnień została pod koniec XII wieku przeniesiona na panów feudalnych i możnych, przez co władza centralna została ograniczona. Dodatkowo władca miał prawo do przejęcia wszelkich dóbr ruchomych po zmarłych biskupach (ius spolli). Prawo to zostało ograniczone dopiero przez Kazimierza II Sprawiedliwego w 1180 roku (przyczyną była chęć zapewnienia sobie poparcia kleru w trudnej sytuacji politycznej kraju; nie zmienia to faktu, że prawo to dalej było wykorzystywane, o czym świadczy ponowne jego zniesienie w 1210 roku).

Widzimy więc, że władza piastowska była niezmiernie rozbudowana i dotyczyła wszystkich dochodowych dziedzin w średniowieczu. Co prawda pod koniec XII wieku nastąpił pewien regres, związany z postanowieniami testamentu Bolesława Krzywoustego, jednak po ponownym zjednoczeniu kraju i władza została scentralizowana. Wspomnijmy tutaj działania Kazimierza III Wielkiego, który ujednolicił system celny, wprowadził stały podatek poradlny (nakładany na wszystkie kategorie dóbr; odpowiednik VATu?), czy ustanowienie nowych urzędów, mających na celu czuwanie nad dochodami królewskimi (wielkorządca, żupnik…). Król Kazimierz dołożył też swoją cegiełkę (jakże wymownie to brzmi, w myśl znanego przysłowia) w reglamentowanie działalności gospodarczej: określono dziedziny życia gospodarczego, które wykonywane być mogły tylko za zgodą króla, a tym samym po uiszczeniu odpowiednich opłat[10]. Ogólnie rzecz ujmując – ostatni król dynastii piastowskiej niezmiernie zcentralizował władzę.

Immunitety

Immunitety spowodowały daleko idące zmiany w strukturze agrarnej Polski. Pierwsze immunitety nadano dopiero w XII wieku (1180 rok). Możemy wyróżnić dwa rodzaje tego typu nadań. Immunitet skarbowy (ekonomiczny) polegał na całkowitym zwolnieniu ludności zamieszkałej w majątkach feudałów duchownych, lub świeckich, które zostały objęte tym przywilejem, od określonych danin i posług na rzecz panującego księcia. Pierwotnie przywileje te były wydawane tylko w odniesieniu do określonej ziemi, dopiero w późniejszych latach wprowadzono immunitety skarbowe generalne, odnoszące się do całości majątku poszczególnych feudałów. Drugim rodzajem tego przywileju był immunitet sądowy. Ograniczał on, lub całkowicie wyłączał, sądownictwo urzędników książęcych, a także samego księcia, nad poddanymi osiadłymi w immunizowanych dobrach. W jurysdykcji władcy było jednak rozpatrywanie i osądzanie przestępstw kryminalnych, za które czekały wysokie wyroki (w tym kara śmierci). W początkowym okresie istnienia immunitetów służyły one głównie decentralizacji władzy. Na dynamiczny rozwój immunitetów wpływ miało rozbicie dzielnicowe, które spowodowało wzrost roli możnowładztwa. To z kolei wynikało z nadań ziemskich, mających zapewnić poparcie dla władcy, przekształcania beneficjów we własność dziedziczną w obrębie rodu, i innych. Z biegiem lat liczba nadawanych immunitetów rosła w zastraszającym tempie. Do głównych przyczyn tego stanu rzeczy możemy zaliczyć dążenia feudałów do rozszerzenia swojej władzy nad chłopami, czy osłabienie władzy książąt dzielnicowych, ulegających żądaniom możnych. W 1215 roku nadano Kościołowi pełny immunitet sądowy, w 1228 z kolei zwolniono ludność dóbr kościelnych z ciężarów prawa książęcego, zatwierdzono przywileje rycerstwa i zobowiązano księcia do zasięgania rady biskupów i możnych przy wprowadzaniu nowych praw[11]. Wszystkie te przywileje potwierdził w 1291 roku Wacław II w Lutomyślu.

Ogólnie rzecz ujmując, rozwój immunitetów przyczynił się do niwelacji różnic w ludności chłopskiej i wprowadził jedną kategorię chłopów, zależnych od pana feudalnego. Potwierdza to Janusz Skodlarski, twierdząc, że w miarę upływu czasu chłopi dzięki immunitetom popadali w coraz większą zależność od feudałów i stawali się w ten sposób ich poddanymi. Immunitety były ukoronowaniem długotrwałych przemian społeczno-gospodarczych, prowadzących stopniowo do ujednolicenia statusu licznych kategorii bezpośrednich producentów rolnych i podporządkowania ich władzy pana[12]. Z kolei rozwój poddaństwa wpłynął w sposób niebagatelny na zwiększenie ciężarów dworskich ludności wiejskiej. Początkowo daniny były uiszczane głównie w bydle, nierogaciźnie i drobiu. Jednak rozwój rolnictwa (dwupolówka, trójpolówka, wykorzystanie koni, etc…) spowodował zmianę charakteru danin. Ściągano je więc w zbożu, takim jak pszenica, żyto, czy owies. Niejako obok renty feudalnej występował czynsz pieniężny, dziesięcina, świadczenia na rzecz państwa (stan), powinności transportowo-komunikacyjne, czy pańszczyzna (obowiązek odrobienia określonej liczby dni w roku na ziemi pana feudalnego). Cały ten system był, w porównaniu z Europą Zachodnią, kompletnie niewydajny i przestarzały[13]. Powodowało to taką sytuację, że produkcja była nastawiona na zaspokajanie potrzeb lokalnych.

Nie należy stąd jednak wyciągać wniosku, że gospodarka towarowo-pieniężna i wymiana handlowa nie miały miejsca – jest to po prostu kwestia skali. Postęp w rozwoju rolnictwa, który poprzedzał wzrost demograficzny, doprowadził do zwiększenia nadwyżek żywnościowych. Te nadwyżki zbóż (głównie żyto, pszenica i owies[14]) pobierano w formie różnych danin i kierowano na targ (stąd nazwa „zboża targowe”). Również nadwyżki produkcji rzemieślniczej były pobierane i trafiały na handel. Widać więc, że każde udoskonalenie produkcji, które wiązało się ze wzrostem produkcyjności od razu trafiało na handel. Małe zyski z tego czerpał jednak chłop – wszystkie nadwyżki były, jak byśmy to powiedzieli dzisiaj, opodatkowane i stanowiły czysty zysk pana feudalnego, który mógł nimi handlować. Zwiększenie się ilości produktów przeznaczonych na rynek wiązało się głównie z rozwojem danin[15].

Osadnictwo

W XIII i XIV wieku w Polsce możliwy jest do zaobserwowania rozwój osadnictwa. Można wyróżnić dwa typy osadnictwa: na prawie polskim i na prawie niemieckim. Osadnictwo na prawie polskim odbywało się według zasad wykształconych zwyczajowo. Jego siłą napędową był żywiołowy ruch ludności chłopskiej (wolnych chłopów) – tzw. „gości”. Panowie z reguły zawierali ustną umowę z osadnikiem, lub całą grupą (czasami przenosili prawo wolnych gości również na ludność niewolną i własnych poddanych). Osadnikom na prawie polskim z reguły oferowany były następujące warunki: racjonalizację świadczeń (czynsz w naturze, lub pieniądzu określany był co do wysokości i terminu uiszczania[16]), prawo wychodu (możliwość opuszczenia wsi po spełnieniu określonych warunków) i unormowanie praw do ziemi na zasadzie własności podległej (zasiedlona ziemia należała do pana, chłop ją dzierżawił dożywotnio, a następnie dziedziczyły jego dzieci).

Z kolei istotą prawa niemieckiego było ustanowienie stałych czynszów (głównie w formie renty pieniężnej)[17]. By jakaś wieś mogła być ulokowana na prawie niemieckim, monarcha musiał wydać na to zezwolenie w formie przywileju. Najczęściej wiązało się to z nadaniem immunitetu (zarówno skarbowego, jak i sądowego) dla właściciela ziemi i zrzeczeniem się przez panującego niektórych regaliów na danym terenie. Następnie pan feudalny zawierał umowę z organizatorem wsi (tzw. zasiedźcą), co wiązało się ze sporządzeniem dokumentu lokacyjnego, określającego organizację wsi. Ten akt stanowił podstawę do wyłączenia mieszkańców wsi spod mocy prawa pospolitego i nadania im prawa niemieckiego, a także uwalniał wieś od sądownictwa i ciężarów na rzecz władcy (miast tego ustalane były obowiązki wobec pana feudalnego). Istniało kilka stałych warunków osadnictwa, do których zaliczyć możemy: prawo własności podległej w stosunku do nadziału (chłopi otrzymywali równą część ziemi, a zasiedźca jej większą część), wspomniany już wcześniej czynsz, prawo wychodu, czy okres wolnizny (okres od 2 do 24 lat, którym osadnicy byli zwolnienie ze świadczeń na rzecz pana[18]). Podobne wyglądała sprawa lokacji miast. Tutaj jednak możemy wyróżnić dla typy, na których się wzorowano: typ magdeburski i lubecki (w zależności od położenia miasta). Warto jednak dodać, że by zostać uznanym pełnoprawnym obywatelem miasta (a prawa takie przysługiwały tylko patrycjatowi i pospólstwu), należało okazać świadectwo wolnego i prawego urodzenia, czy wnieść określone opłaty. Jednak posiadanie praw w jednym mieście nie wiązało się z pełnoprawnym życiem w innych miastach: każde miasto oddzielnie nadawało obywatelstwo i rządziło się własnymi prawami.

Rozwój osadnictwa na prawie niemieckim zainicjował przemiany w strukturze społeczno-gospodarczej Polski. Przede wszystkim chłop miał prawo dysponować swoimi nadwyżkami (w tym miał prawo do sprzedaży w mieście). Lokacje legły też u podstaw wykształcenia się stanu mieszczańskiego i chłopskiego. Nie mniejszą rolę odegrało przeniesienie na polski grunt bardziej zaawansowanych technik uprawy roli.

Rozwój miast przyczynił się też do wzrostu znaczenia rzemieślników i handlu towarami wyższego rzędu. Rzemieślnicy miejscy organizowali cechy, które regulowały zbiorowe nabywanie surowca, reglamentowały produkcję i zbyt, nadzorowały jakość wyrobów i ustalały stałe, monopolistyczne ceny. Działania te pozwoliły przyswajać część renty feudalnej; produkty te były bowiem sprzedawane chłopom. Również kupcy łączyli się w organizacje, zwane gildiami. W niejednym mieście gildie porozumiały się z cechami i wspólnie tworzyły „front”, niekorzystnie służący konsumentom. Doprowadziło to do wielu buntów (m.in. we Wrocławiu i Gdańsku).

Średniowieczna polityka handlowa również nie była wykorzystywana w najlepszy sposób. Władca dysponował tutaj różnymi instrumentami ingerencji, by wymienić choćby prawo składu, przymus drogowy, czy cła i myta. Prawo składu polegało na tym, że przez konkretne miasto nie wolno było przewozić towaru, bez wystawienia go na sprzedaż miejscowym kupcom. Prawo to było nieodłącznie związane z istnieniem przymusu drogowego, czyli używania ściśle oznaczonych dróg, na których znajdowały się liczne komory celne[19]. Taryfy celne nie były taryfami ogólnymi, tzn. odnoszącymi się do całej ziemi pana feudalnego, tylko opłatami dla poszczególnych odcinków drogi. Cła pobierano początkowo w naturze, ale od XIV wieku uiszczano je głównie w pieniądzu.

Dodać tutaj wypada, że wartość bitego przez władze pieniądza stale ulegała deprecjacji. Kazimierz III Wielki bił półgroszki o masie 1,75 gram srebra. Jednak w 1400 roku ich masa spadła do 1,58 gram, by w 1440 roku osiągnąć stan 0,86 g. Widzimy więc, że przez 70 lat siła nabywcza pieniądza spadła niemalże dwukrotnie. To nie był koniec spadków – w połowie XVI wieku zawartość srebra w groszu ustabilizowała się na poziomie ok. 40% wartości z 1456 roku. Nie ma więc co się dziwić, że w Polsce pojawiły się monety złote, takie jak dukaty i floreny. Znaczący spadek wartości królewskiej waluty doprowadził do tego, że podczas wojen husyckich, dukat stał się w Polsce najbardziej poszukiwaną i cenioną monetą.

Stany społeczne

Ważnym elementem polski XV i XVI-wiecznej był podział na stany społeczne. On to legł u podstaw istnienia pierwszej Rzeczpospolitej. Warto więc zatrzymać się na chwilkę przy opisie poszczególnych stanów i o skutkach, jakie ten podział zrodził. Stan społeczny jest to grupa społeczna, różniąca się od innych grup wykonywanym zawodem, faktycznym położeniem w społeczeństwie oraz przede wszystkim odmiennym stanowiskiem prawnym. Genezy stanów społecznych możemy doszukiwać się już w końcu XII wieku, ale główny ich rozwój i konsolidacja, przypadają na wiek XIII i XIV. Do wykształcenia się stanów doprowadziło uzyskanie przez dane grupy odrębnych stanowisk prawnych. Do głównych grup możemy zaliczyć szlachtę, mieszczan i duchowieństwo. Chłopów nie zaliczamy do żadnej grupy, a to ze względu na jakikolwiek brak przywilejów.

Każdy stan posiadał własne przywileje i rządził się własnymi prawami; miał też własne prawa polityczne. Nierówność przywilejów i sprzeczność interesów poszczególnych stanów była częstym źródłem antagonizmów nie tylko między stanami, ale nawet w ich łonie (np. konflikty wyższej i niższej szlachty, patrycjatu i pospólstwa wśród mieszczan). Stan duchowny powstał wskutek przywilejów, nadawanych przez władcę, lokacja na prawie niemieckim stanowiła podwaliny pod rozwój mieszczaństwa, a immunitety dla posiadaczy ziemskich i możnowładców doprowadziły do wykształcenia się stale zwiększającej wpływy, szlachty.

Gdy rządziła dynastia piastowska rozwój przywilejów był niejako hamowany przez trwałość władzy książęcej. Jednak już okres unii polsko-węgierskiej, po śmierci ostatniego z Piastów, wpłynął na znaczne umocnienie się stanów, których pozycja była znacznie silniejsza w stosunku do obcego władztwa. Koniec XIV wieku doprowadził też do zamykania się stanów. O przynależności do danego stanu decydowało przede wszystkim urodzenie. Istniała jednak możliwość przejścia do innego stanu w drodze indywidualnego przywileju (nobilitacja, uzyskanie obywatelstwa miejskiego).

Rozwój przywilejów szlacheckich spowodował, że tylko stan szlachecki uzyskał: prawo do elekcji króla, prawo do wybierania posłów na sejmiki i sejm walny, prawo do sprawowania urzędów i godności państwowych oraz kościelnych, nietykalność osobistą i majątkową, ulgi podatkowe i celne, obciążenie chłopów pańszczyzną, jurysdykcję nad poddanymi i ograniczenie ich wolności. O części z tych przywilejów będziemy szerzej mówić niżej[20].

Przywileje stanowe

Określenie „przywileje stanowe” możemy stosować do aktów prawnych, wydawanych przez króla, mocą których stan (szlachecki) uzyskiwał szczególne uprawnienia polityczne, gospodarcze, czy sądowo-administracyjne. Możemy wyróżnić przywileje ziemskie (prowincjonalne; obejmujące szlachtę jednej prowincji, lub ziemi, no. W Borzykowie z 1210, Wolborzu z 1215, Cieni z 1228, czy Lutomyśle z 1291) i przywileje generalne, nadawane szlachcie całego kraju.

Pierwszy interesujący nas przywilej pochodzi z 1355 roku[21] z Budy. Szlachta uzyskała wtedy obietnicę niepopierania nadzwyczajnych podatków ponad normę zwyczajową i nieskorzystania z prawa stacji na szlacheckich ziemiach. Poza tym król zobowiązał się do wynagradzania strat poniesionych przez szlachtę w wyprawach wojennych poza granicami kraju[22]. Niecałe dwadzieścia lat później – w 1374 roku – w Koszycach Ludwik Węgierski zrealizował swoje obietnice. Zwolnił szlachtę z podatków na rzecz państwa (jedyny podatek nałożony na szlachtę to poradlny, ale obniżony z 12 do 2 groszy od łanu kmiecego) i z obowiązku budowy i reparacji zamków warownych. Sam zobowiązał się do wykupu szlachcica z niewoli, jeśli w nią popadł w trakcie wyprawy zagranicznej[23].

Akt wydany w Piotrkowie w 1388 roku przez Jagiełłę stanowił niejako potwierdzenie przywilejów koszyckich. Dodatkowo król zobowiązał się do wykupu szlachcica, kiedy ten dostał się do niewoli w czasie wojny na terytorium Polski[24]. Rozdzielono też urząd starosty i sędziego ziemskiego (potwierdzenie tego prawa nastąpiło w 1422 roku). Pod Czerwińskiem w 1422 roku szlachta wymogła na Jagielle postanowienie, dotyczące nietykalności majątkowej szlachty bez prawomocnego wyroku sądowego i potwierdzenie zasady incompatibilitas[25]. Dodatkowo król zobowiązał się, że nie będzie bił monety bez zgody baronów i prałatów Królestwa.

Już w rok później na zjeździe walnym Królestwa w Warcie król zatwierdził Statut, który umocnił gospodarczą pozycję szlachty. Według bowiem zwyczajów ustalonych w dobie osadnictwa, organizatorem życia gospodarczego na wsi był sołtys, posiadający liczne przywileje i zobowiązania. Statut warecki przewidywał, że jeśli sołtys byłby „nieużyteczny, lub krnąbrny”, mógł zostać usunięty poprzez wykipienie sołectwa. Dodatkowo Statut ustanawiał pierwsze ograniczenia, dotyczące wychodźstwa ze wsi do miast i dawał szlachcie przywileje w transporcie (potwierdzone później przez Kazimierza IV Jagiellończyka). Ponadto szlachta wymusiła na królu wprowadzenie przez wojewodów sztywnych cen na produkty rzemieślnicze (znaczący cios, wymierzony w miasta).

W 1425 roku w Brześciu Kujawskim szlachta doprowadziła do ogłoszenia zasady Niemnem captivabimus nisi jure victum[26]. Przywilej ten ostatecznie nadano w Jedlni w 1430 roku. Co jednak ciekawe, zasada ta nie obejmowała szlachcica złapanego na gorącym uczynku kradzieży, lub „zbrodni publicznej” (podpalenie, rozmyślne mężobójstwo, porwanie kobiety, łupienie wsi, rozbój) oraz takiego, który nie chciał złożyć przepisanej kaucji[27]. Przywilej ten na mocy ustawy o miastach (z 1791 roku) został rozszerzony na mieszczan. W 1433 roku król ponowił przyrzeczenia jedlińskie i zagwarantował szlachcie, że tylko jej przedstawiciel może zostać dostojnikiem kościelnym.

Dopiero od roku 1454 możemy mówić o I Rzeczpospolitej. Wtedy też Kazimierz IV wydał nowe przywileje szlacheckie. Pewne ustępstwa szlachta wymusiła w Cerkwicy, by potem dopilnować ich ustalenia w Nieszawie. Statuty te sankcjonowały istniejące już swobody szlacheckie. Dodatkowo kasztelanowie zostali pozbawieni uprawnień karno-sądowych nad niektórymi kategoriami szlachty, starano się też ograniczyć zbiegostwo chłopów (o czym będzie jeszcze poniżej).

W 1496 roku Jan I Olbracht wydał w Piotrkowie kolejne przywileje. W ich wyniku znacznie pogorszyła się sytuacja chłopów, mieszczan i Żydów. Mieszczan pozbawiono prawa nabywania i posiadania dóbr ziemskich poza miastem, co stało się wyłączną domeną szlachty. Wprowadzono taksę wojewidzińską w miastach. Zagwarantowane zostało, że tylko jeden przedstawiciel rodziny chłopskiej mógł zmienić swój przyrodzony zawód. Zwalniał szlachtę ze wszelkich ceł za towary sprowadzane na własny użytek. Bezcłowe też zostały towary „wytwarzane” przez szlachtę. Stan szlachecki został też jako jedyny dopuszczony do wyższych godności kościelnych, czy katedr uniwersyteckich (z małymi wyjątkami na rzecz plebsu). Znacznie ograniczono też wychodźstwo chłopów ze wsi. Odtąd tylko jeden chłop rocznie mógł opuścić daną wieś. Sytuacja jeszcze bardziej została zaostrzona w 1501 roku. Wtedy to w Mielniku władca zagwarantował szlachcie, że od niej zależy, czy ten jeden chłop będzie mógł opuścić wieś. Doprowadziło to do sytuacji, gdzie szlachta dysponowała praktycznie darmową siłą roboczą.

Ostatnim niezmiernie interesującym nas aktem jest wydana przez sejm radomski ustawa, zwana konstytucją nihil novi. Prawo ustanowione za panowania Aleksandra Jagiellończyka stanowiło, że jakiekolwiek nowe postanowienia prawne muszą być ustalone za zgodą trzech równorzędnych stanów sejmujących[28]. Sprawa jest o tyle ciekawa, że celem wprowadzenia tejże ustawy było wymuszanie konsensusu wszystkich stanów sejmujących, tzn. za zgodą wszystkich, mających wpływ na stosowanie prawa. Widzimy więc, że sławetne liberum veto stanowiło niejako wypaczenie idei[29]. Z biegiem czasu zrywanie sejmów stało się tradycyjnym zachowaniem. Od wygaśnięcia dynastii Jagiellonów do rozbiorów zerwano 53 sejmy[30]. Często pomijane są inne aspekty ustaw z Radomia. Szlachta przeprowadziła tam też reformę sądownictwa, która dawała jej prawo do wyboru sędziów. Doprowadziło to w konsekwencji do zgarnięcia dla swojego stanu zarówno władzy ustawodawczej, jak i wykonawczej. Skutki takiej praktyki były opłakane, co ujawniła jednak dopiero przyszłość.

Folwark Szlachecki

Mianem folwarku pańszczyźnianego określamy wyodrębniony gospodarczo obszar ziemi, stanowiący gospodarkę własną pana i uprawiany bezpośrednio na jego rzecz przez poddanych chłopów. W XVI wieku przeciętny folwark liczył między 60, a 80 ha pól uprawnych oraz łąki, lasy, lub nieużytki. W początkowym okresie dużą rolę odgrywali pracownicy najemni. W późniejszych latach folwark funkcjonował dzięki chłopom pańszczyźnianym. Spowodowało to wzrost zależności osobistej chłopa, od feudała. Można więc mówić o wtórnym poddaństwie chłopów (choć teza to kontrowersyjna, bowiem pan feudalny niezmiennie posiadał instrumenty, utrzymujące władztwo nad chłopem).

Do przyczyn powstawania gospodarki folwarczno-pańszczyźnianej możemy zaliczyć chroniczną inflację (szlachta pobierała stały czynsz, którego realna wartość malała wraz ze spadkiem siły nabywczej pieniądza), wzrost zapotrzebowania na produkty rolne w Europie Zachodniej (pierwsze produkcje nastawione na eksport!), rewolucję cen, czy otwarcie nowych szlaków handlowych (np. przez Gdańsk). Pod uprawę brano najczęściej tereny dawnej rezerwy pańskiej czasów przed-lokalizacyjnych wsi. Można też było powiększyć areał poprzez wykup sołectwa, czy rugowania chłopów.

Na rozwój gospodarki folwarczno-pańszczyźnianej wpłynęło ustawodawstwo. Począwszy od przywilejów wareckich, piotrkowskich, a kończąc na zrzeczeniu się przez króla jurysdykcji w stosunku do chłopów w dobrach prywatnych (1518), czy konstytucji sejmu toruńskiego, kiedy to ustalono minimalny wymiar pańszczyzny w wysokości 1 dnia w tygodniu z łanu. Jednak wraz z rozwojem folwarków, rósł wymiar zależności chłopa. Już w połowie XVI wieku pańszczyzna wynosiła 3 dni z 1 łanu, w połowie XVII wieku – między 4 a 5 dni, by dojść nawet do 10 dni z łanu pod koniec XVIII wieku. Mniejsze gospodarstwa były obciążone nieproporcjonalnie dużą liczbą dni pańszczyzny w stosunku do większych gospodarstw. Ogólnie rzecz ujmując, w latach 1551-1580 chłopi pańszczyźniani uprawiali 63% ziemi szlachty[31]. Gospodarka folwarczna przynosiła wymierne dochody wielkim właścicielom ziemskim. Folwarki przynosiły ponad 40% dochodów. Na drugi miejscu były czynsze i daniny, pobierane ze wsi, przynoszące ponad ¼ dochodów. Mniej więcej tyle samo właściciele ziemscy zarabiali w miastach. W XVI wieku z 1 łanu gruntu folwarcznego osiągano ok. 45 złotych polskich rocznie, natomiast w gospodarstwie chłopskim: ok. 25 złotych.

Pogłębiała się również sprzeczność między poziomem dochodów szlachty, a jej potrzebami. Próby przezwyciężenia tej sprzeczności doprowadziły do rozwinięcia poddaństwa i pańszczyzny oraz zmniejszeniem produkcji na zbyt. W ciągu XVII wieku obciążenia chłopskie wzrosły kilkakrotnie. Doprowadziło to do obniżenia się stopy życiowej chłopów, czyli pauperyzacji ludności wiejskiej. W konsekwencji doszło do nasilenia się antagonizmów między panami, a poddanymi. Nie dochodziło do form regularnych walk; najczęstszą postacią buntu był opór chłopstwa i zbiegostwo . W pierwszej połowie XVIII wieku zanotowano ponad 450 wypadków zbiegostwa. W XVIII wieku na pierwszy plan wysunęła się odmowa pełnienia powinności wobec pana. W starostwie łosickim na Podlasiu w 1701 roku tylko w ciągu 6 miesięcy poddani z 2 wsi nie wypełnili 5175 dni pańszczyzny oraz wstrzymali daniny na ok. 3000 złp.[32] Mnożyły się więc przepisy, dotyczące zbiegostwa, jednak ich skutek był przeciwny do zamierzonego: wraz ze wzrostem osobistej zależności chłopa, rosło jego niezadowolenie i dochodziło do coraz ostrzejszych oznak buntu.

Na załączonych wykresach widać, jak zmieniała się struktura dochodów na przełomie 200 lat. Widać nieznaczny spadek dochodów spowodowanych świadczeniami poddanych, znacznie wzrosły natomiast dochody z produkcji[33] piwa i gorzałki. Z kolei spadek dochodów spowodowanych świadczeniami poddanych może być spowodowany spadkiem realnej wartości pieniądza, co było nadrabiane zyskami z handlu. Spadek dochodów z produkcji roślinno-hodowlanej wynika z utraty przez Rzeczpospolitą pozycji głównego dostawcy zboża do Europy Zachodniej.

Innym źródłem dochodów szlachty były interesy miejskie. Ustalone przez wojewodów ceny uwzględniały głównie interes szlachty, tymczasem rzemieślnicy i kupcy borykali się z coraz większymi trudnościami. Panowie feudalni decydowali o sprawach miejskich i nakładali coraz to nowe podatki, domagali się różnorodnych świadczeń i usług.

Cały zresztą system podatkowy ówczesnej Polski ulegał licznym przemianom. W początkach XVI wieku podatek gruntowy (poradlne) wynosił 12 gr. z łanu (dla szlachty były to dwa grosze), od 1563 roku wysokość podatku to 10 gr./łan, ale dodatkowo 10 groszy z dziesięciny. W 1578 roku zmieniono wysokość danin na 15 gr./łan i 15 groszy z dziesięciny. Stosunkowo nowszym podatkiem, obciążającym wieś chłopską był tzw. pobór (stanowił wielokrotność podatku łanowego i był najczęściej uchwalany w podwójnej wysokości – dupla -, lub potrójnej: trypla), płacony przez kmieci, zagrodników, chałupników, młynarzy i komorników wiejskich. Jego wysokość wahała się w zależności od przynależności społecznej. I tak początkowo stawka kmieca wynosiła 12 groszy z łanu, by wkrótce wynieść ich 20, ale z możliwością odliczenia sobie 10 gr. z dziesięciny (de facto przerzuceniu połowy podatku na Kościół). Już w 1578 roku podniesiono ten podatek do 30 groszy (pozostaje nam zgadywać, ile z tego to był spadek siły nabywczej pieniądza.

Na miasta nałożony był podatek, zwany szosem. Jego wysokość była uzależniona od wartości majątku mieszczanina. Nominalnie było to 2% majątku, aczkolwiek nie jesteśmy w stanie obliczyć jego realnego ciężaru z powodu nieścisłości w definicji majątku. Duże wpływy przynosiło czopowe. Był to podatek od produkcji napojów alkoholowych i ich sprzedaży. Podatek ten dawał spore wpływy, co było spowodowane powszechnością konsumpcji alkoholu (głównie piwa, które stanowiło dominujący napój wszystkich warstw społecznych). W 1629 roku wprowadzono akcyzę na niektóre towary, która z czasem zaczęła pełnić funkcję podatku obrotowego. Dodatkowo Żydzi, którzy w XVI wieku praktycznie zmonopolizowali handel płacili podatek zwany pogłównym żydowskim.

Nie były to wszystkie podatki. Wystarczy dodać jeszcze zyski z ceł i tym podobne, zarezerwowane tylko dla władcy. Możemy więc z całą powagą stwierdzić, że dochody państwowe stanowiły marny procent dochodów podatkowych szlachty i magnaterii.

Gdybyśmy sprowadzili dochody skarbu państwa do waluty angielskiej, okazałoby się, że wynoszą one (pod koniec XVIII wieku) tylko jednego szylinga. W porównaniu z podatkami w innych krajach europejskich może się to wydawać mało. Gdy jednak przyjrzymy się zarówno wartości w srebrze walut, a także prześledzimy rozwój gospodarek tychże państw, okazuje się, że realne opodatkowanie w Polsce nie odbiegało zasadniczo od zachodnich stawek. Sprowadzając waluty do srebra, możemy stwierdzić, że jeden polski złoty był odpowiednikiem 3 gram w kruszcu, podczas, gdy jeden funt angielski – 100 gram. Gdy podzielimy funt na 20 szylingów, czyli zgodnie z jego podziałem, okaże się, ze jeden szyling można było wymienić na 5 gram czystego srebra. Dopiero teraz możemy analizować strukturę podatków w wybranych państwach. Podczas, gdy Anglik pod koniec XVIII wieku musiał oddawać 1,5 funta, Polak oddawał mniej więcej tyle samo złotych. Nie sposób jednak porównywać tychże kwot, z powodu braku danych, dotyczących zarobków, czy poziomu życia. Z dużym prawdopodobieństwem możemy jednak zakładać, że ludzie w Anglii mieli nieporównywalnie lepsze warunki bytowe, niż społeczność w Polsce. Ogólnie przyjmuje się, że od końca XVII wieku, do 1801 roku dochód narodowy w Wielkiej Brytanii wzrósł ponad czterokrotnie[34]. Nie możemy przy tym zapomnieć, że gros danin, nałożonych na polskich chłopów, czy mieszczan nie trafiało do skarbu państwa, a do szlachty i możnych. Wszystko to musi wpływać na naszą ocenę fiskalizmu ówczesnej Rzeczpospolitej.

Ustawodawstwo

Za panowania Jagiellonów wprowadzone zostało w Polsce prawo wybitnie antychłopskie i antymieszczańskie. Nie wiemy, w jakiej mierze było to celem panującej dynastii, a w jakiej – rosnącej pozycji szlachty. Wzrost znaczenia szlachty w życiu gospodarczym i politycznym kraju wiązał się z jej dążeniem do ograniczenia roli innych stanów. Na rękę szlachcie szli kolejni panujący królowie, musieli bowiem uzyskać jej poparcie.

Do głównych ustaw o zabarwieniu antychłopskim możemy zaliczyć przywilej warecki z 1423 roku (regulował przepisy opuszczenia wsi przez kmieci, dawał szlachcicowi prawo do wykupu ziemi sołtysa), piotrkowski II (ograniczał wychodźstwo chłopów do miast, czy opuszczania ziemi, przez włościa), których dopełnieniem był przywilej mielnicki z 1501 roku (wielokrotnie później potwierdzany). W 1518 roku władca zrzekł się swojej jurysdykcji nad chłopami (chłopi w zasadzie całkowicie zostali uzależnieni od łaski pana), a w 1520 roku pańszczyznę uznano za obowiązek we wszystkich wsiach.

Na ustawodawstwo antymieszczańskie składały się statuty nieszawskie z 1454 roku (symboliczny początek I Rzeczpospolitej), kiedy to sprawy o zabicie, lub zranienie szlachcica miały podlegać pod szlacheckie sądy ziemskie. Innym przykładem jest ustawa sejmowa z Korczyna (1456), kiedy to odebrano miastom prawo głosu w sprawie nakładanych na nie podatków. Z kolei przywilej piotrkowski z 1496 roku pozbawił mieszczan prawa do posiadania dóbr ziemskich poza miastem (w 1543 roku nakazano mieszczanom sprzedać posiadane przez nich ziemie). Wprowadzono też taksy wojewódzkie (ustalenie cen na towary miejskie przez wojewodów przy udziale starostów), zwolniono szlachtę z ceł i wprowadzono monopol szlachty na sprawowanie wyższych godności kościelnych. Z kolei w 1565 roku zakazano kupcom wyjazdu z Polski, co znacznie ułatwiło opanowanie handlu wwozowego i wywozowego przez szlachtę. Miasta nigdy też nie uzyskały przedstawicielstwa w sejmie.

Oligarchia magnacka

Od czasów szerokiego poznania Władysława Sicińskiego możemy mówić o oligarchii magnackiej w Polsce. Kilka rodów faktycznie sprawowało władze w kraju. Wiązało się to ze złym funkcjonowaniem sejmu, samowolą szlachecką, czy zniszczeniami wojennymi. Wskutek rozwoju oligarchii, Polska przestała odgrywać samodzielną rolę w polityce europejskiej. Nastąpił rozkład aparatu państwowego (co w obecnej sytuacji nie mogło zaowocować niczym dobrym), a stan gospodarki był fatalny. Potęga magnatów rosła wraz ze wzrostem ich zamożności (spowodowanym głownie ubożeniem reszty społeczeństwa). Wielkie rody „bezprawnie” dziedziczyły urzędy, przyznawane jedynie dożywotnio. Magnaci bali się wzmocnienia roli innych ośrodków władzy, w związku z czym jakiekolwiek reformy okazały się nierealne.

Nie możemy przy tym zapomnieć o szerzącej się korupcji (która była powszechna już w XVI wieku. Przypomnijmy sobie pewną sytuację. Otóż, kiedy Bona Sforza zarzuciła Andrzejowi Zebrzydowskiemu, że kupił swoje biskupstwo, ten zareplikował najspokojniej, jak potrafił: „bo przedajne było”.[35] Sam Jan Zamoyski, wzór cnót dla potomnych, nie stronił od przyjmowania łapówek. Z kolei w jednym z diariuszy sejmowych z początku XVIII stulecia czytamy, że gdy jakiś konkretny wniosek nie przeszedł na posiedzeniu naszego parlamentu, podpity i rozżalony wnioskodawca wszedł na ławę poselską i z oburzeniem zawołał: „A któryż to skurwysyn dostał ode mnie za mało?”[36].

Podsumowując

Wiele miejsca poświęciłem opisowi struktury społeczno-gospodarczej państwa piastowskiego, a więc jeszcze sprzed terminologii I Rzeczpospolitej. Zrobiłem to jednak umyślnie, zwracając uwagę, że znaczna część z niej przetrwała nawet do czasów rozbiorów. W świetle opisanych przeze mnie faktów nie wypada odmówić racji Stanisławowi Staszicowi, twierdzącemu, że „z samych Panów zguba Polaków”. Cóż, nie wnikając w historyczne oceny polityki przedrozbiorowej. Nie zajmowałem się przeanalizowaniem ustaw sejmu czteroletniego, ani też samą Konstytucją 3-majową. Nie wynika to raczej z mojej ignorancji w tej kwestii, a z poglądu, że Polak zawsze jest mądry po szkodzie. Zresztą, sama konstytucja pozostawia wiele do życzenia. Co by nie było, mogła ona co najwyżej odwlec w czasie ostateczny upadek samowoli I Rzeczpospolitej. I ostatnie zdanie, odnoszące się już do tezy pana Dariusza Koca, przedstawionej we wstępie: jeżeli omówiony przeze mnie system powinien być rajem dla wolnościowców, to niestety, ale nasze pociągi jadą w przeciwnych kierunkach.

Filip Paszko.



[1] http://liberalisalon.salon24.pl/70469,index.html
[2] M. Bloch, Społeczeństwo feudalne, Warszawa, 2002, str. 16.[3] J. Le Goff, Kultura średniowiecznej Europy, Warszawa, 1994, str. 435.[4] Ibidem

[5] Ibidem

[6] R. Cameron, L. Neal, Historia gospodarcza świata. Od Paleolitu do czasów najnowszych, Warszawa, 2004, str. 57 i nast.

[7] J. Skodlarski, Zarys historii gospodarczej Polski, Warszawa-Łódź, 2000, str. 27.

[8] Kronika Wincentego Kadłubka, za: M. Przybył, Mieszko III Stary, Poznań, 2002, str. 29 i nast.

[9] J. Bardach, B. Leśnodorski, M. Pietrzak, Historia ustroju i prawa polskiego, Warszawa, 1993, str. 70 i nast.

[10] H. Samsonowicz, Historia Polski do roku 1795, Warszawa, 1985, str. 84.

[11] M. Chmaj, W. Sokół, J. Wrona, Historia dla kandydatów na studia prawnicze, administracyjne, politologiczne, historyczne i socjologiczne, Bydgoszcz-Warszawa-Lublin 2004, str. 38

[12] J. Skodlarski, Zarys …, str. 32.

[13] Jak twierdzą Cameron i Neal, podczas gdy w Europie Zachodniej wysokość głównych zbóż do wielkości zasiewów był 4-5:1, w niektórych regionach Europy Wschodniej: 2-3:1 pod koniec Średniowiecza. Zdarzało się jednak (jak na przykład w Niderlandach), że ten stosunek był wyższy, niż 10:1. W Polsce w XV wieku z kolei stosunek wynosił ok. 3:1 (por. R. Cameron, L. Neal, Historia …, str. 118 i nast.).

[14] Żyto było stosunkowo najrzadziej uprawiane, a to w związku z małym zapotrzebowaniem na nie. Z drugiej strony uprawa była dosyć droga. To z kolei powodowało, że konie były w rolnictwie rzadko wykorzystywane, gdyż były droższe do utrzymania, od wołów (konie pożywiały się żytem, woły owsem). Dodatkowo konie trzeba było podkuwać, gdyż ich racice były mniej odporne, niż wołów. Zaletą koni była jednak większa wydajność, aczkolwiek przy zbilansowaniu zysków i strat rachunek wychodził zbliżony do zera. W związku z tym konie były wykorzystywane głównie w wielkich posiadłościach ziemskich i w gospodarce nastawionej na handel.

[15] J. Skodlarski, Zarys …, str. 37.

[16] Podobne zdanie na ten temat ma J. Skodlarski: Istotą prawa polskiego było zastąpienie różnorodnych świadczeń ściśle określoną rentą w naturze (rzadziej w pieniądzu) proporcjonalnie do posiadanego areału ziemi, przy zachowaniu niewielkich świadczeń odrobkowych. (por. J. Skodlarski, Zarys…, str. 37).

[17] Najczęściej w XIII wieku występował czynsz w wysokości ¼ grzywny (1 grzywna polska = 4 wiardunki = 24 skojce = 240 denarów = 480 oboli) i 12 miar trzech zbóż (żyto, pszenica, owies) rocznie. W wieku XIV renta wynosiła już 9 skojców, by w wieku XV osiągnąć niebywałą wysokość nawet 35 skojców. Oczywiście musimy tutaj brać pod uwagę spadek wartości pieniądza.

[18] M. Chmaj, W Sokół i J. Wrona okres wolnizny przypisują tylko do lokacji na prawie niemieckim (por. M. Chmaj, W. Sokół, J. Wrona, Historia…, str. 42 i nast.). Innego zdania jest J. Skodlarski, twierdząc, że również na prawie polskim „goście” osadzani na ziemiach dotychczas nie uprawianych otrzymywali na kilka pierwszych lat zwolnienie od ciężarów na rzecz pana, zwane najczęściej wolnizną. (por. J. Skodlarski, Zarys…, str. 42).

System wolnizny doprowadził do tak absurdalnych sytuacji, że nierzadko w XV i XVI wieku całe wsie były wyludniane i przenoszone na nowe tereny, gdzie okres wolnizny liczony był od początku.

[19] Prawo to niezmiernie szkodziło gospodarczej integracji całego kraju. Inną sprawą jest mnogość dróg (budowanych przez panów feudalnych, a nie władzę centralną), co wiązało się z konkurencją w pobieraniu opłat za przejazdy. Znaczenia tej konkurencji jednak nie należy jednak przeceniać, a to głównie poprzez mnogość ceł (ustanawianych przez władzę zwierzchnią) i przymus drogowy.

[20] M. Chmaj, W. Sokół, J. Wrona, Historia…, str. 62

[21] W zasadzie był to nie tyle przywilej, ile obietnica nadania go; wydany przez Ludwika z rodu Andegawenów w momencie choroby Kazimierza III.

[22] Przypomnijmy, że wojny wywołane przez króla nie były jedynymi działaniami zbrojnymi; jeszcze podczas dymitriad na początku XVII wieku pierwsze wyprawy to były inicjatywy rodów przygranicznych, a król został w nie wmieszamy dopiero w 1609 roku.

[23] Nie były to jedyne z zobowiązań króla. Szlachta zastrzegła też, że starostwa mają być przyznawane tylko Polakom (pięknie współgra to z późniejszym zastrzeżeniem szlachty, że tylko możny może piastować to stanowisko).

[24] Por. M. Chmaj, W. Sokół, J. Wrona, Historia…, str. 74. Inny pogląd na tę kwestię ma Henryk Samsonowicz, twierdząc, że przywilej piotrkowski gwarantował szlachcicowi, że król wykupi go z niewoli, jeśli się do niej dostał podczas wyprawy poza granice kraju [podkreślenie moje – F.P.]. (por. H. Samsonowicz, Historia Polski…, str. 98).

[25] Zastosowana tu została – tylko w obrębie stanu szlacheckiego – rozdzielność władzy administracyjnej i sądowniczej (oskarżenie i wyrok w jednym ręku), podkreślająca wyjątkową pozycję szlachty.

[26] (łac.) „nikogo nie uwięzimy, chyba, że prawnie zostanie zasądzony” (lub „nikogo nie uwięzimy, bez osądzenia sądu”).

[27] Por. Historia Polski, Warszawa, 2007, t. 1, str. 204 (książka z Biblioteki Gazety Wyborczej)

[28] Pełny tekst ustawy (w XVI wieku każdą ustawę zwano konstytucją) brzmiał tak:

Ponieważ prawa ogólne i ustawy publiczne dotyczą nie pojedynczego człowieka, ale ogółu narodu, przeto na tym walnym sejmie radomskim wraz ze wszystkimi królestwa naszego prałatami, radami i posłami ziemskimi za słuszne i sprawiedliwe uznaliśmy, jakoż postanowiliśmy, iż odtąd na potomne czasy nic nowego (nihil novi) stanowionym być nie ma przez nas i naszych następców, bez wspólnego zezwolenia senatorów i posłów ziemskich, coby było z ujmą i ku uciążeniu Rzeczypospolitej, oraz ze szkodą i krzywdą czyjąkolwiek, tudzież zmierzało ku zmianie prawa ogólnego i wolności publicznej.

[29] Powszechnie uważa się, że jako pierwszy sejm zerwał Władysław Siciński w 1652 roku. Mylne jest jednak takie twierdzenie – Siciński jedynie nie zgodził się na wydłużenie obrad ponad normatywny czas 6 tygodni. Swoimi słowami: sisto activitatem (łac. wstrzymuję czynność) doprowadził do zaistnienia precedensu. Początkowo potraktowano tę wypowiedź jako egzotyczny wybryk i kolejne województwa deklarowały zgodę na prolongatę. Wtedy niespodziewanie posłowie z Mazowsza odmówili zgody na dalsze obrady, zasłaniając się brakiem jednomyślności izby, którą naruszył protest Sicińskiego. Mimo usilnych namów króla sejm został zerwany. Jednak ta sytuacja nie była typowym zerwaniem posiedzenia: Siciński nie zgodził się jedynie na dłuższy czas trwania obrad. Za pierwsze „pełnoprawne” zerwanie sejmu należy uznać działanie posła kijowskiego, Adama Olizara, z 1669 roku. Z kolei w 1688 roku zerwano sejm jeszcze przed wybraniem marszałka, prowadzącego obrady, a więc jeszcze przed ukonstytuowaniem sejmu.

[30] Za M. Chmaj, W. Sokół, J. Wrona, Historia…, str. 119. Inne dane przytacza Paweł Jasienica, twierdząc, że w XVII i XVIII wieku sejm zerwano 73 razy (por. P. Jasienica, Polska anarchia, Kraków, 1988).

[31] Por. J. Skodlarski, Zarys…, str. 73.

[32] Por. J. Skodlarski, Zarys…, str. 77. Istniała jeszcze dodatkowa robocizna, zwana powabą, która nie była wliczana do pańszczyzny. Było to świadczenie na wezwanie dworu i wynosiło ok.. 5-10 dni w roku. Co ciekawe, przetrwała ona do XIX wieku.

[33] Nieodłącznie z produkcją wiązała się propinacja (to dochody z propinacji przedstawia tabela). Propinacja było to wyłączne prawo pana gruntowego do produkcji i sprzedaży trunków chłopom w obrębie jego dóbr, a także obowiązek kupowania przez włościan określonych ilości alkoholu w pańskiej karczmie. Niewątpliwie swój wpływ na to miała utrata pozycji monopolisty w produkcji zbóż.

[34] Por. E. Rostworowski, Historia powszechna. XVIII wiek, Warszawa, 2006, str. 100

[35] Por. J. Tazbir, Polska. Na zakrętach dziejów, Warszawa, 1997, str. 40.

[36] Ibidem, str. 41.

15 thoughts on “Filip Paszko: I Rzeczpospolita – wolnościowy raj?

  1. Na blogu nie będzie go napewno. Na austriakach może za kilka dni. Ale raczej podlinkuję tylko, bo bardziej zależy mi na tym, żeby coraz więcej osób Liberalis odwiedzało:)

  2. Jak uważasz. Ta na razie zrobię mały edit mojego wpisu na blogu żeby był odnośnik do tego textu.
    BTW: ile ci czasu zajęła lektura materiału do artykułu?

  3. No tak, odniosę się do tego, z czym się nie zgadzam. 🙂 As usual:
    1. Czy ziemia należała do władcy? Poniekąd tak, ale też nie zawsze, nawet w okresie patrymonialnym. Za Kazimierza Odnowiciela regale ziemskie było prawem (twardym) czy zwyczajem (miękkim)? Oczywiście, KO objął władzę dzięki pewnym grupom społecznym – bez ich poparcia jego wysiłki spełzłyby na niczym, nie pomogłoby mu nawet wsparcie Henryka III. Zatem to elity były dysponentami władzy oraz, w jakiś sposób, ziemi. To czy regale ziemskie miało przełożenie na rzeczywistość zależało tylko od siły monarchy i jego osobowości – jeśli władca miał silną osobowość i potrafił egzekwować prawo, regale jak najbardziej można było zauważyć; jeśli jednak jego pozycja była słaba, nic nie stało na przeszkodzie, żeby skończył jak Mieszko II.

    2. A propos monety. Trochę to przesada. Podstawową formą wymiany w średniowieczu i długo później był barter; chłop nie posiadał takiego majątku, żeby posługiwać się monetą królewską. Zwykle wyglądało to tak, że chłop przyjeżdżał do miasta ze świniakiem, wymieniał go na zboże i wracał. Moneta była w znacznej mierze używana w handlu międzynarodowym (srebro i złoto jako akceptowalna w całej Europie „waluta”), w handlu wewnętrznym znacznie rzadziej.

    3. Nie zgodzę się również ze stwierdzeniem, iż „pod koniec XII wieku nastąpił pewien regres” w rozbudowie władzy. Warto pamiętać, że średniowiecze jest epoką decentralizacji – w czasach na przykład Bolesława Krzywoustego władza monarchy sięgała tam, gdzie monarcha przebywał; idzie za tym mały aparat urzędniczy, mniejszy wyzysk, ucisk i mniejsza kontrola poddanych. Wbrew pozorom, według mnie, rozbicie dzielnicowe przyczyniło się do centralizacji – zauważmy, że dzielnica stała się udzielnym państwem z własnym aparatem urzędniczym i władcą. Jak za BK mieliśmy, powiedzmy, na Śląsku 2 urzędników, tak 150 lat później pojawiło się ich multum – urzędy ziemskie przekształciły się w dworskie, każdy władca chciał mieć swój własny aparat urzędniczy, co prowadziło do znacznie dalej idącej kontroli poddanych. To przełożyło się na niski wzrost gospodarczy w tamtym okresie.

    4. Dlaczego od Sicińskiego? Co on ma wspólnego z powstaniem oligarchii? Zresztą, legenda Sicińskiego niezbyt opiera się na faktach – Władek tylko nie pozwolił na prolongatę obrad Sejmu (liberum veto po raz pierwszy w 1669). Nie istnieją poza tym dowody na jego podporządkowanie magnatom. Zwykło się przyjmować, że oligarchia magnacka występuje od rokoszu Mikołaja Zebrzydowskiego (1606-07) i ta data wydaje się najbliższa prawdy.

    5. Literówki:
    ius spolli ->ius spolii
    Niemnem captivabimus nisi jure victum -> Neminem captivabimus nisi iure victum
    wojewidzińską -> wojewodzińską

    Tak szerze mówiąc, to tak długi wstęp jest zbędny, zakłóca on jedynie odbiór pracy (proporcje nie takie: wyszło, że wstęp to około 60%, a rozwinięcie z zakończeniem 40%).
    Wcale tak dużo tego nie przetrwało, a warto byłoby bardziej skoncentrować się na tym, jak to faktycznie w tej I RP było, bo jest o czym pisać. Tu tego jest trochę za mało jak dla mnie – za dużo ogólników, za mało szczegółów, głównie tych dotyczących prawodawstwa, bo to ono tak naprawdę kształtowało stosunki społeczne (nie odwrotnie). Jak będę w domciu to czegoś poszukam. Oczywiście wnioski dobre, praca też ogólnie jest ok.

  4. >Krzysiek

    Hm… cieszę się, że nie wyłapałeś wszystkich literówek:P
    Co do Kazimierza Odnowiciela. Twierdzisz, że to elity były dysponentami władzy i ziemi, ponieważ to dzięki nim Kazio objął władzę. To mam pytanie, czy aby teraz to my nie jesteśmy dysponentami władzy i ziemi, bo bez nas rządzący też tej władzy by nie mieli? W pewnym sensie pewnie tak, ale nie jestem pewien, czy można na tej podstawie wysnuwać wniosek, że to nie król był ostatecznym właścicielem.

    Nie wiem, do czego pijesz, twierdząc, że monety były używane głównie przez elity, czy jak ich tam nazwać, a nie przez zwykłego chłopa. Chodzi o te różne daniny w pieniądzu? Czy o to, że uburza mnie „psucie” władczej monety? Czy o to, że najbardziej porządane były dukaty, o w miarę stabilnej masie? Wydaje mi się, że to, czy chłop z nimi obcował, czy nie, jest kwestią drugorzędną. Zjawisko takie, jak psucie pieniądza, czy pobieranie podaktów pieniężnych miało miejsce i tylko o zasygnalizowanie tego mi chodziło.

    Twierdzisz, że rozbicie dzielnicowe przyniosło rozbudowę władzy. Pewnie w dłuższej perspektywie tak było. Mi jednak chodziło o to, że to wtedy formowały się rody rycerskie, integrujące feudałów. Istniały różne granice celne, myta, cła, które utrudniały rozwój handlu. Brak było jednego ośrodka władzy (i tutaj jest główna teza moich słów: brak jednego centralnego ośrodka spowodował, że nie następował dalszy wzrost władzy zwierzchniej). Przyznaję, że troszkę to podchodzi pod Nock’a. W każdym razie chodziło mi tylko o to, że brak było de facto jednego władcy, który poszerzałby swoje panowanie.

    Dlaczego Siciński? Nie czuję się specem od historii, więc posłużę się książką. Przytaczana w tekscie książka Chmaja, Sokoła i Wrony, str. 100
    „Okres Rzeczpospolitej Szlacheckiej możemy podzielić na trzy podokresy:
    a) demokracji szlacheckiej – 1454-1652
    b) oligarchii magnackiej – 1652-1764
    c) początków monarchii konstytucyjnej – 1764-1792”
    I strona 118
    „Okres oligarchii magnackej liczy się od pierwszego zerwania sejmu przez pojedynczego posła (Władysław Siciński [obaj zgadzamy się, że to nieprawda – F.P.] w 1652) do reform przyjętych na sejmie konwokacyjnym w 1764 r. W tym czasie przemożny wpływ na politykę Rzeczypospolitej miała grupa najbogatszych rodów możnowładczych, spośród której wywodzili się niemal wszyscy urzędnicy centralni”.
    Chociaż faktycznie, od 1605 roku to magnaci rosną w siłę…

    I na koniec: nie czuję się znawcą historii przedrozbiorowej (dużo bardziej wolę II RP). W tekstach, które czytałem, nie natknąłem się na wzmianki o odwoływaniu niektórych praw, czy przywilejów sprzed I Rzeczpospolitej. Tylko kilka z przywilejów został cofniętych – przynajmniej wedle mojej wiedzy. Ale jeśli masz coś na ten temat, to chętnie się dowiem. Zresztą ten przydługi wstęp w moim przekonaniu był potrzebny: przywileje, immunitety, władza królewska… chyba warto było to omówić. Chyba:)
    A no i to w końcu Ty jesteś prawnik, nie ja. Nie wiem, jakie to były stosunki prawne. Nie mam zresztą żadnej książki na ten temat (możesz dać namiar, jak jakąś znasz). Zresztą, po przeprowadzce, kiedy większość z mojej małej biblioteki została w domu u rodziców, to w ogóle mało mam książek. Dlatego tak uboga bibliografia. Zresztą, nie chciałem tutaj zbytnio się rozdrabniać, a właśnie skupić na takich sprawach – wydawałoby się podstawowych – o których rzadko się wspomina. Jak ktoś chce więcej, to się zainteresuje i sam poszpera:)

  5. 🙂
    Wyłapałem tylko te, które w moim przekonaniu wpływały na zrozumienie tesktu. 🙂

    Wiesz, jak dla mnie to my jesteśmy równi średniowiecznym chłopom, a te elity – dysponenci władzy – to lobbyści, wielki biznes itd. Bez elit nie ma władzy, bez władzy nie ma elit. Szaraczki jak my (czy chłopi dawno temu) nie mają tu nic do gadania. Same as ever.

    Nie no, pewnie że władcy psuli monetę, ale nie było to zjawisko jakoś szczególnie ważne, dlatego tak wyraźne zaznaczenie tego w tekscie trochę mi nie podpasowało.

    A propos rozbicia: tak, tylko że tych ośrodków było parędziesiąt zamiast jednego. A jeśli ośrodków władzy jest więcej, to i więcej urzędników, więcej regulacji. Nie jest tak jak pisze Hoppe, że mniejsze ośrodki władzy wykazują mniejsze skłonności do etatyzacji. Przeciwnie – im większe terytorium państwa, tym trudniej objąć je wzrokiem. Co zresztą idealnie potwierdza się przy rozbiciach dzielnicowych, również gdzie indziej, nie tylko w Polsce.

    No ok, ale dlaczego 1652? Bo nie odpowiedziałeś na to pytanie. W tym roku nie miało miejsca aż tak straszne wydarzenie, jak zwykło się przyjmować.

    Wiesz, jakby być tak bardzo skrupulatnym, to trzeba by się odwoływać do Egiptu faraonów lub do Sumerów, bo a nuż coś z nich ściągnęliśmy, coś jest podobne lub po prostu fajnie wygląda. A nie o to chodzi w pracy. Jej temat jest ograniczeniem, narzuca pewne więzy, a ich przełamanie jest po prostu zejściem z tematu w bezgraniczne i nieogarnione odmęty wyobraźni. 😉 Przywileje – ok, ale co z resztą? No, w Bardachu o I RP jest około 100 stron i można naprawdę sporo z nich wypisać.

  6. Nie będę się kłócił, bo coś czuję, że mam na to zbyt małą wiedzę. A ten Bardach, to chyba jest powszechna, czyż nie?

    Swoją drogą, nie rozumiem, dlaczego tak wielu libertarian uważa historię Polski za z lekka anarchistyczną, czy ogólniej – libertariańską. Że wspomnę tylko Boaza, który we wstępie do polskiego wydania „Libertarianizmu” twierdzi, że Idee rządu ograniczonego zapisami konstytucji i indywidualnej wolności mają w Polsce długą i piękną tradycję. Albo Hoppego, który z kolei uważa, że Polska była niegdyś narodem na wskroś arystokratycznym [co dla Hoppego jest zaletą – sc] […] Zamiast jednak wskrzesić swą pełną chwały wolnościową przeszłość [podkreślenie moje – sc]…. I tak dalej, i tak dalej…
    No nie wiem, może się czepiam, ale mnie to jakby trochę razi..

  7. Bardach, Leśnoroski, Pietrzak, Historia Ustroju i Prawa Polskiego. Zawsze w skrócie mówi się po prostu „Bardach”. 🙂 Do powszechnej jest Sczaniecki.

    No tak, masz rację, trochę to dziwne, ale „prawicowi” libertarianie tak już mają. 😉 Oczywiście żartuję. 🙂 Wynika to po prostu z chęci zaczarowania rzeczywistości przez wpływanie na myślenie ludzi – swoją drogą ciekawy sposób przeprowadzania swego rodzaju „inżynierii”. 🙂

  8. MYSLĘ, ŻE RZECZPOSPOLITA (nie mylić z państwem powstałym w 1918)
    nie ma się czego wstydzić jeśli chodzi o „wolności”
    wystarczy wspomnieć
    nihil novi
    liberum veto

    natomiast problemem jest to
    że RZECZPOSPOLITA to szlachta
    potem długo nic
    długo nic
    długo nic
    i
    nic więcej
    ———————-
    na razie daleko nam nawet do „wolności szlacheckiej”

    jesteśmy pańszczyźnianymi chłopami
    ktrych mozna okradac na wszelkie sposoby
    z użyciem komorników policji i wojska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *