Bartłomiej Kozłowski: O karze śmierci w Polsce i gdzie indziej

Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski. Wyrok zostanie wykonany”. Dźwięk słów prokuratora sprawił, że dwudziestodziewięcioletni Stanisław Cz*. dosłownie zamarł, sparaliżowany ze strachu. Spytany o to, jakie jest jego ostatnie życzenie, poprosił o zapalenie papierosa.

Kiedy pierwszy szok minął, Stanisław Cz. zaczął walczyć o życie. Więzienni „klawisze” musieli się z nim porządnie siłować, bowiem zdesperowany skazaniec nie tylko wył i bluźnił, ale szarpał się, kopał i gryzł. W starciu z kilkoma (a może nawet kilkunastoma) silnymi mężczyznami nie miał jednak żadnych szans. Tym bardziej, że ci ostatni skuli mu z tyłu ręce kajdankami i ciągnęli go niczym worek ziemniaków.

Do końca życia Stanisławowi Cz. zostały sekundy. Kat – ubrany w czarny garnitur, białą koszulę, czarny krawat, białe skarpetki, czarne lakierki, białe rękawiczki i (być może) czarną maskę na twarzy – założył mu pętlę na szyję – tak, aby jej węzeł znajdował się za jego lewym uchem. Drugi – tak samo ustrojony kat – w ciągu kilku sekund naciągnął kołowrotkiem linę, a następnie nacisnął dźwignię zapadni. Stanisław Cz. runął w głęboką na ok. pół metra (być może głębszą) studnię.

Szarpnięcie, które nastąpiło w momencie, gdy pełne wyprostowanie sznura powstrzymało spadanie ciała, było tak silne, że zerwało mu rdzeń kręgowy. Serce Stanisława Cz. wciąż jednak pracowało. Całe jego ciało drgało w mimowolnych skurczach. Trwało to ze dwadzieścia sekund, potem drgawki ustały. Zebrani w celi prokurator, naczelnik aresztu śledczego, lekarz, asystujący w egzekucji strażnicy więzienni oraz (tych akurat być nie musiało) ksiądz i adwokat w milczeniu patrzyli na jego agonię.

Po dwudziestu minutach, przez które zwłoki Stanisława Cz. zgodnie z zarządzeniem dyrektora Centralnego Zarządu Zakładów Karnych wisiały na sznurze, lekarz więzienny stwierdził zgon. Ciało denata zdjęto z pętli i w więziennym ubraniu złożono w przygotowanej jeszcze za jego życia trumnie. Kat, zgodnie z niepisaną tradycją, zdjął białe rękawiczki i wrzucił je do trumny, na piersi swojej ofiary.

Tak, jeśli wierzyć Jerzemu Andrzejczakowi – autorowi wydanej w latach 90-tych książki „Spowiedź polskiego kata” – wyglądała ostatnia egzekucja w Polsce. Obyła się ona w czwartek 21 kwietnia 1988 r. o godzinie 17.30 w Areszcie Śledczym przy ulicy Montelupich w Krakowie. Człowiekiem, który zawisł na szubienicy, był dwudziestodziewięcioletni Stanisław Cz., skazany na karę śmierci za brutalne zabójstwo kobiety i usiłowanie zabicia jej córek.

Jak pisze Andrzejczak, opętany seksualną obsesją Stanisław Cz. odwiózł swą spodziewającą się dziecka żonę do szpitala, a następnie odwiedził znajomą – czterdziestokilkuletnią nauczycielkę. Po wywabieniu jej z mieszkania wywiózł ją do lasu i tam brutalnie zgwałcił. Gdy kobieta zaczęła uciekać, dogonił ją i 27 razy uderzył w głowę samochodowym kluczem. Następnie wsiadł w auto i wrócił do jej mieszkania, by zabić jej dwie córki, które widziały, jak wychodził z domu z ich matką. Do kolejnego morderstwa na szczęście nie doszło, gdyż dziewczynki zdołały w porę uciec. Swego nowonarodzonego dziecka Stanisław Cz. już nie zobaczył. Tak w każdym razie można przeczytać w książce Andrzejczaka. I – jeśli wierzyć Andrzejczakowi – kat, jak zawsze przy takich okazjach, samotnie poszedł do restauracji wypić dużą wódkę, a później wsiadł do swego służbowego „Poloneza” i wrócił do Warszawy.

Zapewne nikt nie przypuszczał

Stracenie Stanisława Cz. nie było w swoim czasie jakimś szczególnie głośnym wydarzeniem. Zamieszczona na wewnętrznych stronach kilku gazet krótka informacja Polskiej Agencji Prasowej o tym, że został skazany za morderstwo, gwałt i podwójne usiłowanie morderstwa – a także, że Rada Państwa nie skorzystała wobec niego z prawa łaski – to było wszystko, co na ten temat miały do powiedzenia ówczesne polskie media.

Pewnie nikt z tych, którzy dowiedzieli się o jego egzekucji, lub brali w niej udział, nie przypuszczał, że było to ostatnie takie wydarzenie w historii Polski. Historia tak się jednak potoczyła, że mimo iż wyroki śmierci były później okazjonalnie wydawane (ostatni, wydany przez Sąd Wojewódzki w Elblągu na 33-letniego Zbigniewa B. za morderstwo dwóch kobiet zapadł w lutym 1996 r.), kat nigdy już nie spełnił swojej powinności.

Część wyroków śmierci została zamieniona na karę 25 lat więzienia w drodze amnestii z grudnia 1989 r., późniejsze „kaesy” zostały uchylone przez sądy apelacyjne i odesłane do ponownego rozpatrzenia przez sądy I instancji. Prezydenci Wojciech Jaruzelski, Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski nigdy nie musieli decydować o tym, czy darować życie skazanemu na śmierć mordercy, czy też odmówić skorzystania z prawa łaski i zgodzić się na egzekucję. Wreszcie, uchwalony w czerwcu 1997 r. nowy kodeks karny – który wszedł w życie 1 września 1998 r. – w sposób ostateczny usunął karę śmierci z polskiego systemu prawnego. Cele śmierci w polskich więzieniach zostały albo zamurowane, albo zamienione na magazyny lub jeszcze inne pomieszczenia. Zawód kata nieodwołalnie odszedł w Polsce do historii.

Rząd przeciwko Europejskiemu Dniu Przeciwko Karze Śmierci

A przynajmniej wydaje się, że odszedł. Choć (w momencie pisania tego artykułu) od ostatniej egzekucji minęło już przeszło 19 lat, to temat p.t. „wieszać, czy nie wieszać?” wciąż w Polsce powraca. Ostatnio powrócił w związku z inicjatywą Unii Europejskiej w sprawie ustanowienia Europejskiego Dnia przeciwko Karze Śmierci, którą to inicjatywę Polska – jako jedyne państwo członkowskie tej organizacji – skutecznie zablokowała (mogła to zrobić, gdyż w tej kwestii potrzebna była jednomyślność).

Po fiasku Europejskiego Dnia przeciwko Karze Śmierci jako idei unijnej pomysł ten przejęła Rada Europy, która uchwaliła, że dzień ten będzie obchodzony 10 października. Rząd polski od tej uchwały zdecydowanie jednak się odciął. „Polska traktuje przyjęte decyzje za nieważne i niebyłe, a ich polityczne i prawne konsekwencje obciążają tych, którzy za tymi decyzjami głosowali” – napisała szefowa MSZ Anna Fotyga w rządowym oświadczeniu. Tak więc oficjalnych obchodów Europejskiego Dnia przeciwko Karze Śmierci w Polsce nie było. Dzień ten był jednak uroczyście obchodzony przez niektóre organizacje pozarządowe. Helsińska Fundacja Praw Człowieka zbierała pod siedzibą przedstawicielstwa Unii Europejskiej w Warszawie podpisy w kwestii zniesienia kary śmierci w krajach poza Unią Europejską. Członkowie polskiej Amnesty International zbierali w Łodzi i w Lublinie podpisy pod petycją na rzecz przyjęcia przez ONZ ogólnoświatowego moratorium na wykonywanie kary śmierci. Stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita i Ruch na rzecz Demokracji zorganizowały pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie protest przeciw stanowisku polskiego rządu w sprawie ustanowienia Europejskiego Dnia przeciwko Karze Śmierci. Jedno z haseł tego protestu głosiło: „Polski rząd łaknie krwi. My mówimy nie”.

Polacy za wieszaniem?

Sprzeciwiając się idei ustanowienia Europejskiego Dnia przeciwko Karze Śmierci polski rząd liczył zapewne na to, że uda mu się w ten sposób zdobyć dodatkowe głosy w wyznaczonych na 21 października przyspieszonych wyborach parlamentarnych. Polacy – jak wskazywały do niedawna wszelkie badania opinii społecznej – w dużej większości są zwolennikami istnienia i stosowania kary śmierci wobec (jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych) morderców. Ale… we wrześniu 2007 r. w „Rzeczypospolitej” opublikowany został sondaż GfK Polonia, w którym spośród 500 respondentów, którym zadano pytania „czy jest Pan/Pani za przywróceniem kary śmierci?” 29% odpowiedziało „zdecydowanie nie” 23% „raczej nie” 22% „raczej tak” 24% „zdecydowanie tak” i 2 % „nie wiem, trudno powiedzieć”. Jak widać 52 % pytanych opowiedziało się przeciwko karze śmierci – w tym 29 % w sposób zdecydowany.

Oczywiście, kwestia implikacji tego sondażu w skali makro-społecznej jest rzeczą dyskusyjną. Niektórzy eksperci od badań opinii publicznej uznali, że wynik wspomnianego sondażu jest wyrazem tego, że opinia społeczeństwa w kwestii kary śmierci naprawdę zaczyna się zmieniać – upodabniając się do tej, jaka przeważa w społeczeństwach „starych” państw Unii Europejskiej. Inni z kolei podeszli do jego wyników sceptycznie, uważając, że sondaż ten został przeprowadzony na zbyt małej grupie respondentów. Jaki naprawdę jest stosunek Polaków do kary śmierci i czy stosunek ten się zmienia – pokażą zapewne kolejne badania.

O karze śmierci, argumentach za i przeciw niej można by rozprawiać bardzo długo. Z drugiej jednak strony, trudno byłoby na jej temat powiedzieć coś istotnie nowego: argumenty zarówno zwolenników jak i przeciwników tej kary znane są od bardzo dawna i w gruncie rzeczy nie zmieniają się od pokoleń, jeśli nie od wieków.

Zamiast więc debatować na temat tego, czy kara śmierci może być uzasadniona z etycznego punktu widzenia, czy odstrasza – lub też nie odstrasza – od popełniania zbrodni, wskażmy pewne ciekawostki, które – można się założyć – są nieznane w większości zarówno zwolennikom, jak i przeciwnikom prawa państwa do zabijania ludzi majestacie prawa.

Kara śmierci za nieróbstwo

Nie trzeba być znawcą historii, by wiedzieć, że w dawnych czasach pozbawianiem życia w majestacie prawa szafowano naprawdę hojnie. Najbardziej skrajnym tego przykładem było ustawodawstwo Drakona – ateńskiego prawodawcy z VII wieku p.n.e., które przewidywało karę śmierci jako jedyny rodzaj kary za wszelkie wymienione w nim przestępstwa – z taką m.in. „zbrodnią” jak nieróbstwo włącznie.

Wiemy też chyba o tym, że kilkaset lat temu śmiercią – i to w sposób okrutny (spalenie na stosie, łamanie kołem, wbicie na pal, ćwiartowanie, rozerwanie końmi) karano m.in. za takie sprawy, jak bluźnierstwo, herezja, odstępstwo od wiary, uprawianie czarów, seks pozamałżeński czy homoseksualizm – czyli za czyny w ogóle nie uznawane obecnie za przestępstwa. Karę śmierci stosowano też za przestępstwa pospolite, takie jak choćby kradzież. Jeszcze w pierwszych dziesięcioleciach XIX w. komuś, kto ukradł przedmiot o wartości powyżej 5 szylingów ze sklepu, groziła w Anglii szubienica.

(Kiedyś) naprawdę kara główna

Liczba egzekucji w niektórych krajach była niegdyś olbrzymia. Np. w liczącym ok. 100 000 mieszkańców niemieckim Księstwie Ansbach między rokiem 1575 a 1603 stracono 474 osoby. Choć może się to komuś wydawać, że to niewiele, to wystarczy dokonać ekstrapolacji, by obliczyć, że gdyby kara śmierci była z podobną częstotliwością stosowana w dzisiejszej, liczącej ok. 38 milionów mieszkańców Polsce, to w każdym roku odbywałoby się ok. 6211 egzekucji. – znacznie więcej, niż w nadzwyczaj szafujących karą śmierci – i liczących poza tym ok. 1, 2 mld ludności – Chinach.

Drakońskie prawa

Jeszcze w czasach całkiem nie tak zamierzchłych kara śmierci była przewidziana i niekiedy nawet stosowana za wiele czynów, za które obecnie nie byliby skłonni dopuszczać tej kary jej najwięksi zwolennicy (mówimy tu oczywiście o zwolennikach kary śmierci w Polsce i generalnie w państwach tzw. Zachodnich – nie w Chinach, Korei Północnej czy Iranie). Niezwykle szerokie było zwłaszcza ujęcie kary śmierci w ustawodawstwie odnoszącym się do stanów zagrożenia państwa. Jak pisze Marek Zubik (zob. Monika Mitera & Marek Zubik „Kara śmierci w świetle współczesnych systemów prawnych”) uchwalona w dniu 23 maja 1924 r. Ustawa o Powszechnym Obowiązku Wojskowym przewidywała, że na obszarze obowiązywania stanu wojennego kara śmierci musi być wymierzana za każde przestępstwo, za które w postępowaniu zwyczajnym można było orzec karę wyższą, niż rok więzienia. Tylko w wyjątkowych przypadkach – gdy zachodziły nadzwyczajne okoliczności łagodzące – sąd mógł skazać sprawcę takiego przestępstwa na dożywocie. Tak więc w przedwojennym ustawodawstwie stanu wojennego kara śmierci groziła za 145 przestępstw i to w formie kary bezwzględnie oznaczonej.

W czasach stosunkowo niedawnych, bo w okresie stanu wojennego w Polsce, kara śmierci mogła być wymierzona w postępowaniu doraźnym za 86 rodzajów przestępstw – np. takie, jak publiczne wyszydzanie ustroju państwa. Jak doskonale wiadomo, z możliwości orzekania kary śmierci za takie przestępstwa wówczas nie skorzystano – i pewnie nie miano nawet takiego zamiaru – ale warto wspomnieć o tym, że potencjalnie istniała taka możliwość.

Chiny i Iran

W obecnych czasach wciąż są na świecie kraje, gdzie egzekucje są zjawiskiem codziennym. Największą ich liczbę wykonuje się w Chinach: według danych Amnesty International w roku 2004 w kraju tym skazano na karę śmierci 4015 osób, z których 2468 stracono; przypuszcza się przy tym, że prawdziwa liczba egzekucji może być znacznie wyższa. Chiński kodeks karny przewiduje karę śmierci za takie przestępstwa, jak hazard, rozpowszechnianie pornografii, spekulację, kradzież mienia państwowego, przemyt, fałszowanie pieniędzy, kradzież lub rozpowszechnianie dokumentów państwowych w Internecie, niepłacenie podatku VAT, kradzież krowy czy zabicie tygrysa. Jednak państwem, które wykonuje najwięcej egzekucji w stosunku do liczby swojej ludności jest Iran – w roku 2006 stracono tam 182 osoby.

Historia i tradycja stosowania kary śmierci jest – co tu dużo mówić – niezwykle bogata. Jednak historia niestosowania tej kary i odstępowania od niej jest również całkiem imponująca.

Tendencje abolicjonistyczne

Kary śmierci była nieznana niektórym dawnym ustawodawstwom. Nie przewidywała jej (ani też kar okaleczających ) tzw. Ruska Prawda – spisany w okresie panowania Jarosława Mądrego (978 – 1054) zbiór praw Rusi Kijowskiej, obowiązujący – z późniejszymi uzupełnieniami – do momentu wydania ogólnorosyjskiego zbioru praw przez Iwana III w roku 1498.

W Europie Zachodniej pierwsze zaniechało stosowania kary śmierci San Marino: ostatnia egzekucja miała tam miejsce w roku 1468 (całkowite usunięcie kary śmierci z prawodawstwa nastąpiło w tym kraju w roku 1865). W niektórych krajach europejskich ostatnie egzekucje odbyły się znacznie później – lecz również bardzo dawno temu: w Księstwie Lichtenstein w roku 1785, w Islandii w 1830 i w Monaco w roku 1847.

Okresem szczególnego nasilenia tendencji abolicjonistycznych była druga połowa XIX w. Karę śmierci zniesiono wówczas w Toskanii (1853 r.), Grecji (1862 r.), Kolumbii (1863 r.), Rumunii (1864 r.), San Marino (1864 r.), Wenezueli (1864 r.), Portugalii (1867 r.), Holandii (1870 r.), Kostaryce (1880 r.), Brazylii (1891 r.), Nikaragui (1893 r.) Włoszech (1889 r.), amerykańskich stanach Michigan ( tam już w 1846 r.), Rhode Island (1852 r.), Wisconsin (1853 r.), Minnesota, Dakota Północna i Południowa, Kansas (1907 r.), a także w niektórych kantonach Szwajcarii – w Neuchâtel w roku1854 ,w Zürichu – w 1869 ., w Genewie i Tessin – w 1871., a w Bazylei-Mieście – w roku 1872.

Zadecydował jeden głos

Również w Polsce niewiele brakowało do tego, by kara śmierci została zniesiona jeszcze w okresie przedwojennym: Komisja Kodyfikacyjna pracująca nad projektem Kodeksu Karnego (który został uchwalony 11 lipca 1932 r. jako rozporządzenie prezydenta RP) umieściła ją w nim przewagą jednego głosu. Czynnikiem, który – jak się zdaje – zadecydował o utrzymaniu kary śmierci był nacisk opinii publicznej. Tak więc kara śmierci istniała w polskim ustawodawstwie przez cały okres II Rzeczypospolitej, a kat (wiadomo o nim, że miał na nazwisko Maciejewski – jak w piosence ulicznej Stnisława Grzesiuka) miał ręce pełne roboty.

Warto przeczytać

Okresem największego nasilenia stosowania kary śmierci Polsce (pomijając nie mające nic wspólnego ze sprawiedliwością wymierzanie przez władze niemieckie w okresie okupacji) były lata 1945 – 1953. Zainteresowanych tym, za co groziła wówczas kara śmierci odsyłam do artykułu o Włodzimierzu Ostapowiczu – sędzim, który przypuszczalnie wydał największą liczbę wyroków śmierci w historii Polski. Dodam przy tym, że w zawartej w tym tekście „wyliczance” przestępstw zagrożonych najwyższym wymiarem kary nie uwzględniłem przestępstw typowo wojennych i wojskowych, ujętych w Kodeksie Karnym Wojska Polskiego z 23 września 1944 r. Jako ciekawostkę wspomnę tylko, że art. 162 tego kodeksu przewidywał karę śmierci (i to jako jedyny możliwy rodzaj kary) dla dowódcy ginącego okrętu wojennego lub samolotu, który opuszcza go bez wypełnienia do końca swoich obowiązków służbowych, jak również dla członków załogi takiego okrętu lub samolotu opuszczających go bez wyraźnego rozkazu dowódcy. Już sam tylko ten przepis daje wyobrażenie o tym, jak drakońskim prawem był ów kodeks.

Kara śmierci w kodeksie karnym z 1969 r.

1 stycznia 1970 r. – tj. w momencie wejścia w życie uchwalonego 19 kwietnia 1969 r. kodeksu karnego horrendalna poprzednio liczba przestępstw zagrożonych karą śmierci w Polsce uległa poważnemu zmniejszeniu. Niemniej jednak, liczba ta pozostała całkiem spora. Według kodeksu karnego z 1969 r. karą śmierci zagrożone były:

* Zdrada Ojczyzny (art. 122 k.k. – definiowana jako branie udziału przez polskiego obywatela w działalności obcego państwa lub zagranicznej organizacji mającej na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części terytorium, obalenie przemocą ustroju lub osłabienie mocy obronnej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, albo działanie przez obywatela polskiego na rzecz obcego wywiadu, o ile godziło ono w podstawy bezpieczeństwa lub obronności PRL)
* Podjęcie w porozumieniu z innymi osobami działalności zmierzającej do pozbawienia państwa polskiego niepodległości, oderwania części terytorium, obalenia przemocą ustroju lub osłabienia jego mocy obronnej (art. 123)
* Branie udziału w obcym wywiadzie lub udzielanie mu wiadomości (art. 124)
* Dokonanie „w celu wrogim Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej” gwałtownego zamachu na życie funkcjonariusza publicznego lub działacza politycznego, (art. 126)
* Działanie w celu osłabienia władzy ludowej, wywołania zaburzeń lub nastrojów powszechnego niezadowolenia albo poważnych zakłóceń w funkcjonowaniu gospodarki narodowej mające postać: 1) niszczenia, uszkadzania lub czynienia niezdatnymi do użytku zakładów lub urządzeń albo innego mienia o poważnym znaczeniu dla Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej; 2) Uniemożliwienia lub utrudnienia prawidłowego funkcjonowania zakładów, urządzeń albo instytucji o poważnym znaczeniu dla PRL (art. 127)
* Kierowanie działalnością przestępczą mającą na celu zagarnięcie mienia społecznego wielkiej wartości lub organizowanie takiej działalności (art. 134)
* Umyślne zabójstwo (art. 148 §1)
* Rozbój, którego sprawca posługuje się bronią palną lub innym niebezpiecznym narzędziem albo działa wspólnie z osobą, która taką bronią lub takim narzędziem się posługuje (art. 210).

W części wojskowej kodeks karny przewidywał karę śmierci dla żołnierza, który w sytuacji bojowej nie wykonuje lub odmawia wykonania rozkazu, albo wykonuje rozkaz niezgodnie z jego treścią (art. 310).

Karę śmierci przewidywały też ustawy inne, niż kodeks karny. Przewidywał ją – i to jako jedyny możliwy wymiar kary – art. 1 Dekretu z dnia 31 sierpnia 1944 r. o wymiarze kary dla faszystowsko–hitlerowskich zbrodniarzy, winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego (za branie w czasie II wojny światowej udziału w dokonywaniu zabójstw osób spośród ludności cywilnej albo osób wojskowych lub jeńców wojennych). Według ustawy z dnia 21 listopada 1967 r. o Powszechnym Obowiązku Obronnym PRL karę śmierci można było dostać m.in. za:

* Przyjęcie bez zgodny właściwego organu obowiązków w obcym wojsku lub obcej organizacji wojskowej w czasie mobilizacji lub wojny (art. 237.2)
* Przyjęcie, wbrew zakazom prawa międzynarodowego obowiązków w wojskowej służbie najemnej w czasie wojny (art. 238.1)
* Prowadzenie, wbrew przepisom ustawy lub zakazom prawa międzynarodowego zaciągu obywateli polskich lub cudzoziemców przebywających na terytorium PRL do służby wojskowej w obcym wojsku, obcej organizacji wojskowej lub zakazanej przez prawo międzynarodowe wojskowej służby najemnej, albo opłacanie, organizowanie, szkolenie lub wykorzystywanie takiej służby – jeśli działalność taka miała miejsce w czasie mobilizacji lub wojny (art. 238.2)
* Niezgłoszenie się – w celu dłuższego lub trwałego uchylenia się od służby wojskowej – przez powołanego do takiej służby do wojska w czasie wojny

Warto też wspomnieć, że karą śmierci – zgodnie z przepisami części ogólnej kodeksu karnego – zagrożone były: sprawstwo kierownicze, podżeganie i pomocnictwo do wszystkich wspomnianych powyżej przestępstw.

W zasadzie dla najgorszych morderców (choć nie zawsze)

W praktyce po przełomie politycznym w październiku 1956 r. karę śmierci stosowano prawie wyłącznie wobec morderców, szczególnie seryjnych i sprawców zabójstw zbiorowych, a także tych, którzy dokonali zbrodni w sposób szczególnie okrutny. Od tej reguły były jednak wyjątki: w roku 1965 powieszono – po procesie przeprowadzonym w trybie doraźnym – Stanisława Wawrzeckiego, dyrektora Miejskiego Handlu Mięsem Warszawa Praga, głównego oskarżonego w sprawie tzw. afery mięsnej. Wyrok śmierci zapadł też w podobnej sprawie, zwanej aferą skórzaną (przed Sądem Wojewódzkim w Kielcach), lecz w tym przypadku skazanego uratowało od szubienicy ułaskawienie go przez Radę Państwa.

Skazani zaocznie

Ponadto, w okresie stanu wojennego lub wkrótce po jego zniesieniu na karę śmierci za Zdradę Ojczyzny skazano w trybie zaocznym byłego pułkownika sztabu generalnego WP Ryszarda Kuklińskiego, a także ambasadorów PRL w Japonii – Zdzisława Rurarza i w USA – Romualda Spasowskiego Wyroki te nie zostały oczywiście wykonane, a płk Kukliński został całkowicie zrehabilitowany i oczyszczony z zarzutów.

Jak to naprawdę wyglądało?

O stosowaniu kary śmierci w Polsce po 1956 r. wiemy bez porównania więcej, niż o wymierzaniu tej kary w czasach stalinowskich.Jeśli chodzi o ten wcześniejszy okres, to nie wiadomo nawet, ile osób zostało wówczas straconych (minimalną liczbę zabitych wówczas w majestacie „ludowego” prawa szacuje się na 2000, maksymalne szacunki sięgają pięciu, a nawet sześciu tysięcy).

Odnośnie czasów po 1956 r. wiadomo, ile było wyroków śmierci(*), kto został stracony i za jaką zbrodnię. Mimo to, praktykę stosowania kary śmierci w tym okresie otacza wciąż wiele tajemnic. Przede wszystkim – niewiele wiadomo na temat tego, co naprawdę działo się podczas egzekucji. Sporządzane przy okazji każdego wieszania czy rozstrzeliwania (kara śmierci przez rozstrzelanie przewidziana była dla żołnierzy) protokoły do dziś pozostają „tajne, specjalnego znaczenia”. Z informacji, które odpowiednio dociekliwym ludziom udało się wydobyć od wtajemniczonych w te sprawy wynika jednak, że dla ludzi, którzy byli świadkami egzekucji, udział w tych wydarzeniach był zazwyczaj wyjątkowo szokującym przeżyciem.

Stanisław Podemski w swojej książce „Pitawal PRL-u” przytacza dwie wypowiedzi – strażnika więziennego i byłego pracownika więziennej gazety:

„Byłem pięć razy przy tym. Upłynęły dziesięciolecia, a mi się śnią nadal ci ludzie. Dlaczego, niech pan powie?”

„Byłem raz tego świadkiem. Żałuję. Upiłem się po tym i powiedziałem sobie: nigdy więcej”.

Ostatnie życzenie: spotkanie z Jaruzelskim

Wyobrażenie o okrucieństwie wykonywania kary śmierci daje końcowa scena z „Krótkiego filmu o zabijaniu” Krzysztofa Kieślowskiego. Z drugiej jednak strony wiadomo o tym, że nie wszystkie egzekucje wyglądały tak, jak na tym filmie. Niejaki Tadeusz Wencel, gdy na początku 1983 r. wieszano go w Poznaniu za uduszenie kolegi z celi więzienia we Wronkach – gdzie odsiadywał karę 25 lat pozbawiania wolności za wcześniejsze zabójstwo – przy zakładaniu stryczka spokojnym głosem zapytał kata: „ile dostanie pan za moją bezcenną głowę?”, a wcześniej – spytany o to, jakie jest jego ostatnie życzenie – zażądał… spotkania w ważnych sprawach państwowych z I sekretarzem KC PZPR gen. Wojciechem Jaruzelskim (skończyło się na napisaniu do niego listu).

Gdzieś w latach 70-tych zdarzyło się ponoć, że jakiś git-człowiek w momencie, gdy prokurator zaczął odczytywać wyrok, przerwał mu i powiedział: „niech pan przestanie pierdolić, a wy chłopaki, róbcie swoje”.

Od ostatniej egzekucji w Polsce niedługo minie dwadzieścia lat. Dla najmłodszego pokolenia czasy, w których stosowano w naszym kraju karę śmierci, są zapewne odległą przeszłością. Wiadomo jednak doskonale, że nie brakuje u nas ludzi, którzy marzą o tym, by kara śmierci została w Polsce przywrócona i była wykonywana.

Czy istnieje korelacja między stosowaniem kary śmierci, a liczbą morderstw?

`Pytanie tylko, co byśmy na tym zyskali? Czy groźba kary śmierci uratowałaby jakąś liczbę ludzi przed morderstwami które – załóżmy dla dobra argumentacji – zostałyby popełnione wówczas, gdyby ich sprawcom nie groził stryczek? Jakkolwiek odpowiedzi na tak postawione pytanie nie da się udzielić ze stuprocentową pewnością, światło na tę kwestię rzucają dane zgromadzone w największym (i właściwie jedynym) kraju zachodnim, w którym nadal zabija się morderców w majestacie prawa, tj. w USA. Co z owych danych wynika? Ano, m.in. to, że o ile przeciętna liczba morderstw na 100 000 mieszkańców w roku 2006 w tych stanach, w których istnieje kara śmierci wynosiła 5.3, to w stanach bez kary śmierci wynosiła ona 2.9. Stanem z największą liczbą zabójstw na 100 000 mieszkańców –12.4, – była Louisiana, w której od roku 1976 wykonano 27 egzekucji. Szczególnie szafujący karą śmierci Teksas – w którym od 1976 r. wykonano 405 egzekucji – ze swym wskaźnikiem 6.2 morderstw na 100 000 mieszkańców w ciągu roku znajdował się powyżej ogólnoamerykańskiej średniej, wynoszącej 5.3 morderstw na 100 000 mieszkańców rocznie. Natomiast w Północnej Dakocie, gdzie kary śmierci nie ma, liczba morderstw przypadających na 100 000 mieszkańców w ciągu roku wynosiła 1.1 – najmniej w całych Stanach Zjednoczonych.

Warto też zwrócić uwagę, że pewne badania wskazują na to, że wykonywanie kary śmierci może wręcz stanowić czynnik popychający niektórych – niezrównoważonych zapewne psychicznie osobników – do popełniania zabójstw. I tak np. w stanie Nowy Jork w latach 1907-1963 – kiedy to stan ten stosował karę śmierci częściej od jakiegokolwiek innego stanu – w ciągu miesiąca po każdej egzekucji zdarzały się przeciętnie dwa morderstwa więcej, niż w innych okresach (informacje za Death Penalty Information Center).

Tak więc tezę, że kara śmierci stanowi czynnik odstraszający od popełniania morderstw można spokojnie odłożyć między bajki. Tak czy owak, dyskusja na ten temat jest kwestią czysto akademicką, gdyż nawet zwolennicy kary śmierci – wśród których jest choćby obecny prezydent RP Lech Kaczyński – przyznają, że warunków do przywrócenia tej kary w Polsce nie ma i nie robią nic w tym kierunku, by ją faktycznie przywrócić.

Zabijanie ludzi w majestacie prawa odeszło w Polsce do historii. Miejmy nadzieję, że na zawsze.

Osobnym problemem związanym ze stosowaniem kary śmierci w Polsce jest kwestia tego, ilu ludzi skazanych na tą karę w rzeczywistości było niewinnych. Na temat ten trudno jest mi się wypowiadać, wspomnę więc tylko, że uznawany za największego mordercę powojennej Polski Zdzisław Marchwicki według wszelkiego prawdopodobieństwa nie popełnił zarzucanych mu zbrodni.
_______
* O wspomnianym Stanisławie Cz. wiadomo obecnie, że nazywał się on Stanisław Czabański, a także, że wyrok w jego sprawie zapadł w Sądzie Wojewódzkim w Tarnowie, na terenie którego to miasta dokonał on wspomnianej tu zbrodni.

(*) Liczba wykonanych wyroków śmierci w Polsce w latach 1960 – 1988

* 1960 – 16
* 1961 – 5
* 1962 – 6
* 1963 – 4
* 1964 – 10
* 1965 – 5
* 1966 – 8
* 1967 – 7
* 1968 – 8
* 1969 – 7
* 1970 – 10
* 1971 – 9
* 1972 – 6
* 1973 – 27
* 1974 – 7
* 1975 – 10
* 1976 – 16
* 1977 – 13
* 1978 – 12
* 1979 – 12
* 1980 – 4
* 1981 – 6
* 1982 – 2
* 1983 – 8
* 1984 – 9
* 1985 – 10
* 1986 – 10
* 1987 – 6
* 1988 – 1

####
Tekst był opublikowany wcześniej na stronie Bartłomieja Kozłowskiego

29 thoughts on “Bartłomiej Kozłowski: O karze śmierci w Polsce i gdzie indziej

  1. Witaj Bartłomieju!

    Super artykuł! 🙂
    Tak przy okazji pytanie. Czy parasz się astrofizyką, czy może to przypadkowa zbieżność imienia i nazwiska?

  2. Nie param się astrofizyką – w każdym razie zawodowo – ale się nią (w jakimś stopniu) interesuję. To chyba dziedziczne, bo jako astrofizyk pracował mój ojciec (obecnie zajmuje się trochę czym innym. Osobiście napisałem kilka testów na tematy z dziedziny astronomii i astrofizyki, są one umieszczone na portalu Polska.pl . Z bardziej IMHO udanych polecam: o Proximie Centauri i w ogóle tzw. czerwonych karłach http://wiadomosci.polska.pl/kalendarz/kalendarium/article.htm?id=255829 , o supernowej w Wielkim Obłoku Magellana http://wiadomosci.polska.pl/kalendarz/kalendarium/article.htm?id=260442 , o błysku promieniowania gamma w gwiazdozbiorze Wolarza http://wiadomosci.polska.pl/kalendarz/kalendarium/article.htm?id=322739 i najjaśniejszej znanej gwieździe http://wiadomosci.polska.pl/kalendarz/kalendarium/article.htm?id=289395

  3. O wartości liczbowe i stosunek kary śmierci do liczby morderstw popełnionych lub zaniechanych można się spierać ad mortem usrandum, bo każdy ośrodek i grupa badawcza to inne dane. Natomiast co powiesz na argumenty zawarte tutaj: http://tiny.pl/sgtf ?

  4. „””Wiemy też chyba o tym, że kilkaset lat temu śmiercią – i to w sposób okrutny (spalenie na stosie, łamanie kołem, wbicie na pal, ćwiartowanie, rozerwanie końmi) karano m.in. za takie sprawy, herezja, odstępstwo od wiary, uprawianie czarów, „””

    Nieprawda.

  5. Mój ojciec tez parał się astrofizyką. Z jakiego miasta jesteś Bartku?

    A Metalurg znowu zaprzecza oczywistym faktom?

  6. Z Warszawy. Co do argumentów przedstawionych przez Rafała to sporo ich jest, a nie bardzo mam w tej chwili czas na pisanie jakichś eleboratów. Być może odpowiem na nie później.

  7. Ja też z Warszawy. 🙂
    Jak znajdę chwilę też się wypowiem o karze śmierci. Ja akurat jestem przeciwnikiem.

  8. „Zamiast więc debatować na temat tego, czy kara śmierci może być uzasadniona z etycznego punktu widzenia”

    Cóż, moim zdaniem to dość fundamentalna sprawa, zwłaszcza w świetle tego, że podsumowująca „ciekawostka” brzmiała tak:

    „Zabijanie ludzi w majestacie prawa odeszło w Polsce do historii. Miejmy nadzieję, że na zawsze.”

  9. Nie widzę szczególnej różnicy między karą śmierci, a innymi karami. Bardziej jest istotne czy procesy były sprawiedliwe czy z góry był ustalony wynik procesu.

  10. Chciałem zauważyć, że dane podawane na temat odstraszania są tendencyjne. Nie można porównywać różnych stanów, bo istnieją tysiące czynników które mogą wpływać na liczbę morderstw. Tymczasem jeżeli się przeanalizuje dane za pomocą matematycznych modeli, ZAWSZE wychodzi, że kara śmierci odstrasza. Różnice tylko są w tym, ile średnio niewinnych życ ratuje jedna wykonana kara śmierci. Zawsze wychodzi co najmniej 3-4 niewinne życia ratowane przez jedną karę śmierci.

  11. Różnice pomiędzy poszczególnymi stanami mogą wynikać z wielu różnych powodów (poziom bezrobocia, wykształcenie, zasobność obywateli, rozwarstwienie społeczne, skuteczność policji, rodzaj zabudowy, gęstość zaludnienia, itd.) i na pewno decydującym czynnikiem nie jest to czy w danym stanie jest kara śmierci czy jej nie ma.
    Nie można rozpatrywać jednego czynnika bez wzięcia pod uwagę innych. Przykładowo prowadzono kiedyś badania nad wpływem pornografii na liczbę gwałtów. Okazywało się, że w regionach gdzie pornografia jest bardziej rozpowszechniona gwałtów jest więcej, po dokładnej analizie danych okazało się, że jednocześnie regionach tych mieszka najwięcej młodych mężczyzn i prawdopodbnie to była przyczyna zwiększonej liczby gwałtów – korzystanie z pornografii było tylko skutkiem. Tak samo może być z karą śmierci, wykonuje się ją częściej tam gdzie jest większa liczba morderstw.

  12. Ciekawy temat…

    Moja opinia w tej sprawie jest następująca: jeżeli uznamy, ze sąd (prywatny, czy państwowy, wszystko mi jedno) nie ma prawa pozbawic mnie życia w majestacie prawa, to i nie ma prawa mnie również zamknąc. No bo czym to się różni ? Nie może w ramach kary za winę pozbawic mnie życia, ale ma mnie prawo pozbawic wolności ?
    Jeżeli zaś przyjmiemy, że aparat przymusu może wymierzyc mi sprawiedliwą karę za kradzież czy pobicie, to może i również za morderstwo. A sprawiedliwa kara za morderstwo jest tylko jedna: krov za krov.

  13. wszystkim przeciwnikom kary smierci trzeba zyczyc by ich zony i dzieci zostaly zgwalcone, zabite i zbeszczeszczone, a ich domy zostale spalone – chcialbym wtedy posluchac ich opinii na temat karania przestepcow 🙂

  14. Każdemu zwolennikowi kary śmierci należy życzyć, by skazano go na śmierć. Ciekawe, czy gdy w ostatniej sekundzie egzekucja zostanie odwołana, ich opinia o karze śmierci będzie taka sama.
    Heh… największym problemem zwolenników kary śmierci jest to, że jakoś nigdy nie biorą pod uwagę, że debatowanie o karze śmierci to nie jakieś tam abstrakcje, udowadnianie racji o sprawiedliwości, dochodzenie do prawdy, ale w praktyce nawoływanie do zabijania niewinnych ludzi.
    Bo chyba nikt nie sądzi, że sami winowajcy siedzą w więzieniach?

  15. O tak, przecież zabijanie „niewinnych ludzi” to czysta przyjemność i niezła rozrywka! JAWOL MEIN FUHRER BUTTERS GENIUSZ!

  16. KILL, KILL, KILL… BUAHAHAHAHAHAHAHA…HAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!

    „największym problemem zwolenników kary śmierci jest to, że jakoś nigdy nie biorą pod uwagę, że debatowanie o karze śmierci to nie jakieś tam abstrakcje, udowadnianie racji o sprawiedliwości, dochodzenie do prawdy, ale w praktyce nawoływanie do zabijania niewinnych ludzi.”

    Waszym najwiekszym mankamentem i bledem w rozumowaniu jest to, iz negujac ks negujecie takze samo karanie w ogole, choc mozecie sobie z tego nie zdawac sprawy, to logicznymi wnioskami wysnutymi z waszych argumentow, jest wlasnie uniemozliwienie i odmoralnienie wszelkich kar. I na dodatek obiektywizacja waszych subiektywnych opinii, bo niby czemu ks jest gorsza od izolacji? Kto tak powiedzial? Dla jednego moze byc gorsza, dla innego to moze byc czysta przyjemnosc, a w karaniu chodzi o zadoscuczynienie. Jesli ofiara uwaza, ze zabojca powinien zginac, to powinien. Jesli woli tylko grzywne, to grzywne.

  17. Waszym najwiekszym mankamentem i bledem w rozumowaniu jest to, iz negujac ks negujecie takze samo karanie w ogole, choc mozecie sobie z tego nie zdawac sprawy, to logicznymi wnioskami wysnutymi z waszych argumentow, jest wlasnie uniemozliwienie i odmoralnienie wszelkich kar

    O logice to ty się lepiej nie wypowiadaj, bo gołym okiem widać, żeś z nią mocno na bakier. Idąc twoim tokiem rozumowania musiałbym uznać za prawdziwą implikację, że – przykładowo – z powszechnego potępienia ruchania przez dorosłych małych dzieci przez wynika, że seks w ogóle uważany jest za zuo. A to przeca kretynizm do kwadratu i żeby to stwierdzić, nie trzeba nawet zaglądać ludziom do sypialni…

    Innymi słowy, mogę być przeciwko karze śmierci, równolegle uznając cały wachlarz innych kar, od grzywny na publicznej chłoście skończywszy. Większość przeciwników kary śmierci również nie ma z tym problemu. Na szczęście, w przeciwieństwie do ciebie nie wszyscy „myślą” jak automaty.

    Dla jednego moze byc gorsza, dla innego to moze byc czysta przyjemnosc, a w karaniu chodzi o zadoscuczynienie. Jesli ofiara uwaza, ze zabojca powinien zginac, to powinien. Jesli woli tylko grzywne, to grzywne.

    Gwoli ścisłości, tekst (i komentarz buttersa, jak sądzę) nie odnosi się do oddolnie zorganizowanej sprawiedliwości naprawczej, tylko do kary śmierci w systemie państwowego wymiaru sprawiedliwości, z urzędnikami jako głównymi decydentami. I w tym kontekście należałoby, myślę, umieścić sprzeciw buttersa. Czytanie ze zrozumieniem się kłania.

  18. „Gwoli ścisłości, tekst (i komentarz buttersa, jak sądzę) nie odnosi się do oddolnie zorganizowanej sprawiedliwości naprawczej, tylko do kary śmierci w systemie państwowego wymiaru sprawiedliwości, z urzędnikami jako głównymi decydentami. I w tym kontekście należałoby, myślę, umieścić sprzeciw buttersa. Czytanie ze zrozumieniem się kłania.”

    W systemie prywatnego wymiaru sprawiedliwości, zeby ktos skrzywdził kogos mi bliskiego to bym sam karę delikwentowi wymierzyl. Wiadomo jaką.

    W systemie państwowego monopolu na karanie przestępców owej kary nie wymierzę, bo wtedy to JA zostanę sprowadzony do roli bandyty i resztę życia będę oglądał zza krat a ów morderca zostanie ofiarą.

    I w czym kara śmierci jest niby gorsza od dozywotniego więzienia ? Zna ktoś z Was kogoś kto poznal pudło od środka ? Ja znam paru takowych i byłem przerażony tym co od nich usłyszałem.

    Jestem przeciwny posyłaniu ludzi do więzienia. Resocjalizacja to jakiś żart. Często jest tak, że idzie do pudła człowiek mlody, głupi, żeby odsiedzieć za przestępstwo które było raczej wynikiem głupoty a nie zła…A wychodzi bandyta ze skrzywioną psychiką i przezyciami, których bym największym wrogom nie życzył.

    Podstawą kary powinna być praca na rzecz ofiary. Gdyby zapierdalał w ciężkich warunkach jakiś czas to by wpłynęło na niego resocjalizacyjnie i byłoby to jakieś zadośćuczynienie.

    Co do morderców, nie mam wątpliwosci- nie respektuje prawa do zycia kogos, kto nie respektuje prawa do zycia innych.

  19. „Jesli ofiara uwaza, ze zabojca powinien zginac, to powinien. Jesli woli tylko grzywne, to grzywne.”

    W zasadzie pisałbym się na to. Tyle, że nie ofiara a rodzina/bliscy ofiary, bo ofiary juz nie ma ;). Igrałeś z cudzym życiem- teraz ktoś poigra z Twoim. Nie ma tu urzedasa szafujacego wyrokami śmierci, bliscy ofiary tu o tym decydują.

  20. @umiarkowany libertarianin

    I w czym kara śmierci jest niby gorsza od dozywotniego więzienia ?

    Nie chodzi o to, co jest lepsze lub gorsze, tylko o samo funkcjonowanie państwowego monopolu sądowniczego. Dla mnie to po prostu zbyt niewydolna i skłonna do pomyłek lub celowych zaniedbań instytucja, żebym zgodził się, aby decydowała o czyimś życiu lub śmierci. Jedna sprawa Mumii Abu Jamala w zupełności mi wystarczy, choć to przecież nie jedyny kontrowersyjny przypadek. Przypominam, że siedmiu anarchistów z Haymarket zawisło, według wszelkiego prawdopodobieństwa, za niewinność.

    Zna ktoś z Was kogoś kto poznal pudło od środka ? Ja znam paru takowych i byłem przerażony tym co od nich usłyszałem.

    Polskie zakłady penitencjarne to nie jest bajka, tu się zgodzę. Ale już tego samego nie można powiedzieć o więzieniach np. w Szwecji i Norwegii.

    Btw, generalnie również jestem przeciwnikiem instytucji więzienia. Ale kara śmierci to nie jest sposób na reformę systemu penitencjarnego, a przynajmniej nie w wolnościowym duchu. To tylko i wyłącznie przekazanie państwu dodatkowej władzy, w wyjątkowo niebezpiecznym wydaniu.

  21. Jest w tym coś dziwnego, że już z trudem przychodzi mi potępianie zabójstwa w afekcie. To znaczy, jakoś nie potrafiłbym karać człowieka, który zabił gwałciciela jego córki. Jest to więc jakaś kwestia otwarta i jednak w pewnym wymiarze indywidualna, wymykająca się sztywnemu umiejscowieniu. Bo z drugiej strony, uważam, że taki człowiek powinien się powstrzymać, ale… co ja tam, kurwa, wiem. To znaczy, siedzę sobie na krzesełku, piszę na laptopie i jak mam niby zrozumieć motywy takich ludzi?

    Sprzeciw był wyrażany wobec państwowej kary śmierci, jak najbardziej. I też tylko do tego się odnosił. Będąc za karą śmierci, mówiąc o tym głośno, przyczyniasz się do ustanowienia kary śmierci nie w jakiejś libertariańskiej abstrakcji, ale w prawdziwym życiu – w systemie państwowym.
    Więzienie to też nic fajnego, zgadzam się. I też się zgadzam, że raczej model resocjalizacyjny w rodzaju odpracowania czegoś na rzecz ofiary jest najlepszy. Tylko i tu musi być zachowany pogląd, że więźniowi należą się prawa, że nie przestaje być człowiekiem. Jeśli nawet nie mamy do nich współczucia, to powinno tak być ze względu na pewien procent niewinnie skazanych (a to znowu nie takie małe liczby). Tak czy inaczej, trzymanie się tu jakiejś gotowej odpowiedzi uważam za przejaw głupoty.

  22. znacznie lepszą była by możliwość jakiejś formy zadośćuczynienia rodzinie,
    jeśli nie ma, to ten który narusza wolność odoby drugiej musi się liczyć z tym że jego wlność zostnie naruszona, a jeśli ktoś ocbiera życia że jego życie

    ps.
    wielu by wolało własnoręcznie rozwalić śmieciucha który narusza cudze terytorium, następnie gwałci i zabija -ale nie ma takiej wolności, [patr zakaz posiadania broni palnej… ]

  23. Zwolennikom kary śmierci – bądźcie konsekwentni w swoich założeniach:
    Kara śmierci może być traktowana jako 1) odwet; 2) kara cielesna; 3) kara prewencyjna. W pierwszym przypadku dochodzimy do wniosku, że odwet jako taki jest uprawniony, a obowiązkiem systemu prawnego jest dokonywanie odwetu. Konsekwencją takiego założenia jest stosowanie zasady „oko za oko”, a więc np. przyzwolenie na łamanie żeber sprawcom pobić, palenie domów piromanom-podpalaczom, czy przerwanie rdzenia kręgowego sprawcy wypadku, który spowodował czyjeś kalectwo (autentyczna propozycja sądu w Arabii Saudyjskiej). Czy zatem funkcją wymiaru sprawiedliwości powinno być przyzwalanie na odwet – pozostawiam czytelnikom. I polecam tym, którym podobają się metody postępowania mafii. W drugim przypadku przyjmujemy założenie, że państwo ma prawo do stosowania kar cielesnych. Jego konsekwencją jest przyzwolenie na inne kary cielesne, stosowane w rozmaitych przypadkach: np. karę chłosty za zdradę małżeńską, czy obcięcie dłoni za kradzież. Zwolennikom takich rozwiązań polecam wycieczkę do Iranu. W trzecim przypadku zakładamy, że stosowanie kar prewencyjnych jest zasadne. Zatem nie powinniśmy się wzdrygać na myśl o karaniu za potencjalne przestępstwa, np. ukaranie pedofila fizyczną kastracją za to, że kiedyś może zgwałcić dziecko, albo fałszerza pieniędzy połamaniem palców. Wielbicielom kar prewencyjnych polecam zapoznanie się z najbardziej znanymi książkami Orwella.

  24. Kara śmierci – w „pewnych na 100% przypadkach – TAK” – jednak kto będzie takie coś badał? Załóżmy jest w takiej Rosji kara śmierci i kto np. robi śledztwo w sprawie morderstwa na jakiejś Syberii czy miejscach gdzie nie ma szerokiego wglądu prasy itp.? W takich przypadkach może być dużo przekłamań i skazani mogą być niewinni.
    Ludzie czesto zainteresowani są praktyką samej śmierci, chcą bawić się w Boga; ba nawet chca znać swoją date śmierci tak jak na stronach typu: http://poznajdate.com/gadasa.html
    Jednak Bogiem, stwórca nikt z nas nie będzie. Społeczeństwo jednak musi mieć jakieś mechanizmy obronne przed pewnymi mordercami- takimi na 1000%!

  25. Nigdy nie przyznam racji osobie, która chce dać prawo debilnemu urzędniczynie do decydowania o cudzym życiu – nawet wielokrotnego zbrodniarza. To nie państwo jest poszkodowane przez działania przestępcy, ale dana osoba.
    Ale zawsze będę za tymi, którzy uważają obronę własną, czyli zabicie przestępcę wówczas, kiedy popełnia przestępstwo (podkreślam, kiedy popełnia przestępstwo, a nie już po nim), kiedy przestępca narusza zdrowie, własność itp., obrońcy swych praw.
    Jestem za swobodnym dostępem do broni – każdego rodzaju, bym mógł bronić się też przed przestępcami pokroju policji, czy sędziów, prokuratorów i innych jawnych, znanych powszechnie zbrodniarzy, którzy mają się dobrze i żyją na nasz koszt.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *