Patryk Bąkowski: W cieniu kszysza

Od paru dni jedyne o czym słyszę to jakaś wojna o krzyż. Jakoś mało mnie interesuje co stoi przed pałacem namiestnikowskim. W sumie to dość dobre miejsce na symbol drugiej władzy która mnie brzydzi. Nie symbol religii ale właśnie jakieś opętańczej ideologii która trawi umysły ludzi tak jak władza świecka dzieli i pęta.

Nie kumam tego. Strasznie nie kumam jak na własne życzenie można wstępować w szeregi jakieś “armii” której to, bądź to sam pan bóg z nieba, bądź to “zdrowy rozsądek”, “wyższość intelektualna” czy jak to się tam nazywa w “armii” laickiej, nakazuje bić się czy to fizycznie czy jedynie werbalnie o te dwa kawałki drewna.

Co do cholery zmienia w życiu takiego poczciwca który wystawał na Krakowskim Przedmieściu od nie wiadomo jakiego czasu to czy ten krzyż tam stać będzie czy nie? Co zmienia w życiu poczciwca który od tygodnia wstawia na blogi, facebook’a czy w inne miejsca w sieci humoreski o tym jak to mohery walczą o deski, fakt czy ten krzyż będzie tam stał czy nie?

Nic. A kto walczy o nic ten trąba.

Tu nie chodzi o prawdę bo nie tak o prawdę się walczy. Nie chodzi o sprawiedliwość ani jakiekolwiek tego typu bzdury. Te bzdury można realizować i sam po wielokroć staje w obronie mniejszych czy większych bzdur w które wierze i z całego serca mam nadzieję że w rezultacie ich realizacji każdemu “żyłoby sie lepiej”.

Tu chodzi jedynie o władzę – i nie władze tych wszystkich poczciwców a władzę tego czy innego kapłana mądrości oświeconych którym tłumy zawierzyły swe dusze.

Świat mnie zachwyca. Ludzie naprawdę potrafią być wspaniali. Ale tłum – tłum zawsze mnie przerażał. Najgorszym wydaniem tłumu jest nie ten stojący tam w tym skwarze i broniący jedynej rzeczy jaka mu pozostaje, czyli chorej dumy. Najgorszy jest tłum mentalnej jednomyślności. Tłum poczciwców ślepo wierzących w zdefiniowanego wspólnie wroga. I być może w dużej mierze definicja ta odnosi się też do tego tłumu zgromadzonego przy zbitych deskach, nie przeczę. Tyle że dla mnie to są jedynie ofiary tego drugiego tłumu siedzącego wygodnie w swych przytulnych mieszkankach na kredyt i klepiącego w koło Macieju jakie to mohery zacofane, że ciemnogród i takie tam.

Takie dwie strony jednego medalu, dwie siły które same siebie nawzajem tworzą.

Czyli wszystko po staremu – od zarania dziejów igrzyska muszą być. Człowiek nie przechodzi żadnego oświecenia. Stoimy w tym samym miejscu w którym stał jaskiniowiec.

Sami oddajemy swój los w ręce jakiś palantów i jeszcze merdamy ogonem jak nas za uchem pogłaszczą, zupełnie zapominając o kolejnych kopach które uprzednio zarobiliśmy.

Mistrzostwo świata. Telewizora nie mam od prawie roku, ale przypuszczam że głównym tematem w wszelakich wiadomościach jest od kilku dni krzyż. O tym że władza postanowiła zrobić wszystkim “dobrze” i podnieść VAT o 1p. % pewnie było kilka wzmianek.

Ale luzik przecież fajniej poekscytować się drewnem i za nie się bić niż za te parę stówek które nam po raz kolejny wyjmą z kieszeni.

Patryk Bąkowski
03.08.2010
***
Tekst był wcześniej opublikowany na blogu autora

6 thoughts on “Patryk Bąkowski: W cieniu kszysza

  1. Yep, odnoszę dokładnie takie samo wrażenie. Różniące się jedynie samonasuwającą się myślą, że ludzie nie są w stanie zrezygnować ze sfery publicznej, bo jest ona nieocenionym źródłem rozrywki właśnie i jak nic innego w stanie jest generować owe igrzyska o których pisze qatryk.

    Zdaje się, że rozrywka jest ludziom dużo bardziej potrzebna, niż jakaś tam wolność.

  2. @FatBantha
    Masz rację, że rozrywka jest ludziom dużo bardziej potrzebna, niż jakaś tam wolność.
    Ale chyba jeszcze bardziej jest im potrzebne poczucie sensu i celu.
    Społeczeństwo konsumpcyjne daje tak płytkie cele (rzeczy, rzeczy, rzeczy…więcej, wiecej więcej), że wiele wrażliwych jednostek ulega pierwszej z brzegu idei, której mogą ślepo zaufać.
    Można to nazwać za Frommem 'ucieczką do wolności’, można też nazwać 'głodem ducha’.
    Pewnie jest to po troszę jedno i drugie zarazem.

    Porażka środowisk wolnościowców polega na tym, że nie udało się nam na szeroką skalę i na dłuższy czas przekonać większej grupy ludzi, że 'Wolność, Równość, Braterstwo’ to nie tylko slogan, ale sposób i cel życia. Gdyby sie nam udało, to zamiast stać z bałwochwalczym przedmiotem krzyżopodobnym (bo to nie jest na prawdę chrześcijański Krzyż – ten jest symbolem miłosci i pojednania, a miłosci i pojednania na Krak.Przedm. nie uświadczysz), tłumy zajełyby się organizowaniem pomocy dla powodzian.

  3. I dzięki Bogu. Dosyć już ludzie wycierpieli przez utopistów z hasłami „wolności, równości, braterstwa”.
    Btw, Patryku, zdajesz sobie sprawę z popełnienia fundamentalnego błędu ortograficznego w tytule? :>

  4. SzLZ, a może to Ty nosiłeś ten transparent „Zostawcie kżyża mjastu!” po Warszawie, i teraz wypominasz qatrykowi błąd ortograficzny?

    😛 😉

    A gdy idzie o temat, to Tusk pewnie krzyży zabroni, bo są niebezpieczne, o:

    gs24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100817/SZCZECIN/28962916

  5. no cóż wygląda na to że potrzeby ludzkie mają charakter subiektywny
    i czasami trudno nam zrozumieć motywy działania innych ludzi

  6. Nie zbliżałem się do pałacu namiestnikowskiego nawet o kilometr (nawet nie było mi po drodze). 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *