Jaś Skoczowski: “Utopia zwolenników państwa”

Jestem kimś, kogo od biedy można byłoby nazwać anarchistą. Dzięki temu ludzie zarzucają mi dość często, że wierzę w mrzonki. Spora część tych ludzi jest jednocześnie mocno przekonana o skuteczności tworów przymusowych, zwanych państwami. O tradycyjnych propaństwowców się nie martwię – dla nich swoboda ludzka (czyli wolność)zazwyczaj nie jest wartością najwyższą i gwarantującą szczęście, więc najpierw należałoby ich przekonać do samej idei wolnościowej, a następnie dopiero wtajemniczać w podziały wśród jej przedstawicieli. Jednak wśród wolnościowców całkiem liczna jest grupa zwolenników tzw. państwa minimum. I do nich głównie kieruję te słowa. Chciałby w tym tekście zasugerować, że to właśnie ich przekonania często wynikają z wyjątkowo wątpliwego sposobu postrzegania instytucji państwa, a zwłaszcza jego skuteczności.

Czym jest państwo? Realnie grupą posiadającą monopol na inicjację przemocy na danym terenie, czasem także grupą ludzi żyjącą z podatku, z przymusowej i powszechnej opłaty. Czym w swych teoretycznych założeniach? Grupą ludzi posiadającą władzę nad innymi. I są to założenia nieprawdziwe – to przeświadczenie o wielkich możliwość państwa, jeżeli chodzi o kontrolowane manipulowanie człowiekiem jest błędne. Można człowiekiem dość łatwo manipulować, wpływać na jego reakcje. Ale problem tkwi w tym, że ludzkie reakcje na manipulacje i przymus często są odmienne, niż by chcieli tego manipulatorzy i władcy. Uważam, że państwo nie może efektywnie kontrolować ludzi. Owszem – potrafią panowie odbierać nam swobody. Ale często nie potrafią uzyskać takim działaniem wyznaczonych celów. Zawysokie podatki czynią ich poddanych albo ubogimi, albo budzą w nich spryt, który pozwala uniknąć danin, przez co zdziercy nie osiągają celu – nie udaje im się sprawić, by ludzie płacili jeszcze więcej. Próba uzyskania tego samego efektu poprzez państwową kontrolę waluty powoduje albo nadmierną, albo niedostateczną podaż pieniądza na rynek, co w końcu także owocuje biedą i mniejszymi wpływami podatkowymi. Skutkiem zakazów handlu różnymi towarami i prób jego kontrolowania jest powstanie czarnych rynków tych towarów. Przepisy regulujące prowadzenie i zakładanie przedsiębiorstw, stosunki pracy oraz obciążające tą prace dodatkowymi kosztami, są główną przyczyną tzw. szarej strefy też tym kraju. Pobór do wojska daje, przy małej akceptacji tej instytucji, niskie morale poborowych oraz legalną dezercję, polegającą na przypisywaniu sobie prawdziwych i nieprawdziwych dolegliwości, lub prób odsłużenia „obowiązku” w formacjach niemilitarnych. Próby wykształcenia społeczeństwa według jakiś wzorców poprzez przymus szkolny dają taki efekt, że tzw. publiczne szkoły wychowują ludzi często posiadających małą ilość kiepskich informacji, wpajają złe, nieefektywne sposoby myślenia oraz uczą unikania uczciwej pracy. Zakres efektywnej kontroli państwowej jest naprawdę wąski. Jeśli minarchiści stwierdzą w tej chwili, że podane przykłady nieefektywności państwa nie dotyczą państwa wolnosciowego, to chciałby zapytać się ich, czym różnić będą się środki państwa mninimum od środków państwa współczesnego? Czyż nie będą też opierały się na przymusie? Czy sądzicie, że w warunkach mocno ograniczonych kompetencji, bez obecnych narzędzi rząd będzie w stanie w ogóle wpływać efektywniej na ład społeczny niż każda inna grupa jednostek, skoro teraz jego wpływ jest co prawda realny, ale skutki tego wpływu już nieprzewidywalne, pomimo dużo większych nakładów i możliwości dokładniejszej kontroli procesu? A jeśli minarchistyczne państwo nie będziecie mogło zapewnić większej kontroli nad społeczeństwem niż nie-monopoliści, to dlaczego miałoby ono zapewnić skuteczniejszą ochronę słusznych tytułów własności? Bo chyba tym powinna się zajmować instytucja mająca zapewnić sprawiedliwe warunki życia, prawda?

Jak wspomniałem, państwo jest grupą ludzi. Zwykłych, normalnych ludzi. Ten fakt budzi kolejne wątpliwości dotyczące instytucji państwowej – dlaczego mianowicie instytucja ta miałaby lepiej zabezpieczać np. czyjeś bezpieczeństwo od każdej innej grupy ludzi? Ja uważam, że jest wręcz przeciwnie i usługi państwa w zakresie obrony ludzkich swobód mają dużą szansę być usługami niskiej jakości – państwo jest monopolistą, a w dodatku obecnie panowie zapewniają sobie środki do życia i swej działalności nie dostarczaniem tych usług, lecz poprzez przymusowy zabór mienia. To, że monopol na przemoc, którego minarchiści się trzymają (a zdaje się, że tak jest, prawda? Bo właśnie chyba tym jest państwo – organizacją posiadająca monopol na inicjowanie przemocy na danym terenie?), wydaje mi się bardzo szkodliwy, to jedna sprawa. Inną sprawą jest, w jaki sposób monopol ten miałby być utrzymany bez przymusowych opłat? Za co urzędnicy państwa minimum utrzymywaliby ten monopol?
Powróćmy do myśli, według której państwo jest tylko zespołem ludzi: jak w każdym zespole ludzi, tak i wśród przedstawicieli państwa dochodzą pospolite i naturalne egoizmy poszczególnych jednostek. Najważniejsze jest dla człowieka to, czego on chce, co on uważa za pożądane. Jeśli nawet człowiek będzie chciał kierować się troską o czyjeś dobro, jeśli naprawdę będzie chciał tylko satysfakcji swojego klienta, to będzie w stanie zaoferować drugiemu człowiekowi tylko to, co zechce uznać za dobre dla niego. To jasne, że można odgadnąć chęci drugiego człowieka, że może dojść do rezonansu subiektywnych odczuć względem tego, co jest dobre – to dzięki tej możliwości sprzedawcy osiągają zyski. Gdy istnieje swoboda dotycząca świadczenia usług, znaczną część zgłaszających potrzebę ma szansę znaleźć człowieka, który jest w stanie ją zaspokoić. Jednak jeśli jakaś gałąź usług zostanie zmonopolizowana, szansa ta znacznie maleje w tej dziedzinie. A tak właśnie jest w wypadku usług, które oferuje państwo-monopolista.

Zastanawiając się nad różnicami dzielącymi to, czym państwo jest i według mnie być musi, a to czym powinno być według minarchistów, dochodzę do wniosku, że te teoretyczne założenia roli, jaką państwo powinno spełniać według teorii minarchistycznej, są w najwyższym stopniu nierealne, utopijne właśnie. U podstaw teorii minarchistycznej, tak, jak ja ją rozumiem, tkwi założenie, że całkowita swoboda jednostek doprowadzi do narzucania woli jednym przez drugich za pomocą przemocy. Sposobem zapobieżenia temu zjawisku ma być aparat przymusu, chroniący innych przed inicjacją przemocy w sposób skuteczniejszy od jakichkolwiek zrzeszeń tworzonych na zasadzie dobrowolności. Uważam jednak, że istnieją argumenty, które podważają skuteczność takiego aparatu przymusu właśnie w zabezpieczeniu przed inicjacją przemocy. Sądzę też, że część mogła zostać przedstawiona w tym tekście.

Jaś Skoczowski
listopad 2004 r.
http://niepodamswoichdanych.e-blogi.pl/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *