Jeremi Libera “Don’t worry, Mr. Blair!”

Niedawno miałem bardzo ciekawy sen. Przyśnił mi się niejaki Eric Arthur Blair, szerszemu gronu, temu mającemu jakiekolwiek pojęcie o literaturze, znany jako George Orwell. Pan Eryk siedział sobie spokojnie w jakiejś typowo brytyjskiej knajpce i popijając popołudniową Earl Grey wyglądał zza gazety.

Po chwili odłożył filiżankę i ku zdziwieniu wszystkich głośno krzyknął – „A nie mówiłem!”

Po tej ciężkiej nocy długo zastanawiałem się nad sensem tych słów. Szukałem nawet w swoim senniku hasła „Orwell”, ale poszukiwania zakończyły się klęską. Odpowiedź znalazłem z zupełnie niespodziewanej strony – z telewizji. Oglądając kilka dni pod rząd informacje o nowych pomysłach legislacyjnych rządu (lub organizacji „poza”-rzadowych), zrozumiałem, że pan Blair musiał przeczytać jakiś artykuł o współczesnej Polsce. Nie ma się czego obawiać panie Eryku, po prostu rząd ma nas jak zwykle za idiotów.

Ostatnio ktoś zapytał mnie, jakich słów nie znoszę. Mając jeszcze w głowie wystąpienia członków rządu, odpowiedziałem: „Ład” (bo oznacza on tak naprawdę kontrolę), „Patriotyzm” (zwykle chodzi o indoktrynację i upolitycznienie), a najbardziej z wszystkich nienawidzę słowa „Bezpieczeństwo”. Bezpieczeństwem podpierają się zwykle ludzie, dla których pojęcie wolności ma mniej więcej takie znaczenie jak deficyt budżetowy. I jedno i drugie można dowolnie naginać i rozciągać we wszystkie strony. Najgorszym jednak problemem naszych czasów, problemem ery terroryzmu i związanej z tym psychozy, jest poparcie większości ze społeczeństw krajów zachodnich dla takich działań. Ludzie wolą być bezpieczni (choćby to miałaby być kilkuprocentowa poprawa), niż wolni. Odwieczna kwestia mętliku w systemie wartości.

Ale wracając do rządowych i „okołorządowych” idei. One wszystkie tyczą się bezpieczeństwa. Wszystkie też sprowadzają myślącą istotę ludzką do roli zagubionego dziecka, a państwo stawiają jako przykład dobrej niani, która poprowadzi za rączkę, doradzi i przy okazji sprawdzi zeszyty. Na pierwszy ogień poszły, a jakże, dzieci i młodzież. Jak możemy się dowiedzieć – „Projekt ustawy „o ochronie małoletnich przed szkodliwymi treściami prezentowanymi w środkach masowego komunikowania” PiS zapowiadał w lutym. Posłom chodzi o to, żeby dzieciom i młodzieży oszczędzić treści wulgarnych, drastycznych lub obscenicznych, które by mogły „szkodliwie wpłynąć na ich rozwój fizyczny, psychiczny i moralny”. Tu nawet rodzice są uważani za niespełnych rozumu i władzy rodzicielskiej! Teraz to niejakie Centrum Dobrych Mediów (nawet cenzurę można pięknie ochrzcić!), będzie decydować o tym, co pociechy mogą czytać, oglądać i słuchać. Bo nieuświadomiony rodzic kupi dziecku płytę Sex Pistols zamiast Arki Noego i już proces edukacyjny wziął w łeb! Albo nieodpowiedzialny sprzedawca zaprezentuje 12-latkowi film „Gwiezdne Wojny”, a tam krwawa jatka, obcinanie kończyn, niepotrzena przemoc wobec niewinnych szturmowców. Nasz mały bohater pewnie zostanie terrorystą, albo, w najlepszym wypadku – satanistą. Piszę to wszystko po to, aby uświadomić szanownemu czytelnikowi, że to prawni opiekunowie, a nie bezduszni, nie znający młodych ludzi urzędnicy powinni decydować o rozwoju młodszej i starszej dziatwy. Można zadrwić z tego jeszcze bardziej i zaproponować Centrum Dobrego Drugiego Śniadania, które to z kolei będzie kontrolować… O, cholera! Oni już to wymyślili!

O ile dla zamysłu numer jeden można znaleźć pewną dozę tolerancji (wiadomo, chodzi o naszych milusińskich!), to propozycja druga jest szczytem absurdu i pogardy dla inteligencji obywatela. Jak podaje Dziennik: ” 'Tu się nie pali” – tablice informujące o bezwzględnym zakazie palenia pojawią się nie tylko we wszystkich restauracjach, kawiarniach i pubach, ale też w pociągach, zakładach pracy, a nawet na klatkach schodowych. Zakaz dotknie też kierowców”. Jestem pod wrażeniem braku szacunku dla własności prywatnej. Ale czego ja się spodziewałem? Zobaczmy co dalej: „Podróż dla palaczy też będzie prawdziwą udręką. Z pociągów mają zniknąć całkowicie przedziały dla amatorów nikotyny. Właściciele prywatnych samochodów też muszą się mieć na baczności – jeśli będą podróżować z pasażerami, muszą pożegnać się z paleniem w czasie jazdy.” No to wspaniale, pasażer, jako człowiek prawdopodobnie bez umysłu i wolnej woli, będąc jedynie pod rozkazami palących kierowców, nie może decydować o własnym losie. W tym wypadku o tym, czy chce jechać z palaczem, czy nie. Państwo zadecyduje za obywatela. Pamiętaj! Ono zawsze jest mądrzejsze od Ciebie!

W powyższej, „nikotynowej” kwestii jedynym usprawiedliwieniem dla głupoty i absurdu jest to, jakim świństwem jest tytoń. Ale, parafrazując pewne powiedzenie, w prawie do palenia papierosów nie chodzi o palenie papierosów. Nasz ukochany Rząd (z wdzieczności z dużej litery), aby zapewnić będące na szczycie piramidy wartości i na ustach polityków „bezpieczeństwo państwa” chce wprowadzić w życie następujace przepisy, o których pisze Metro: „Organy ścigania mogą wkrótce wiedzieć wszystko o wszystkich – komu wyznaliśmy miłość SMS-em, kogo obgadaliśmy w e-mailu”. Tu robi się już bardzo nieśmiesznie i bardzo, coż za paradoks, niebezpiecznie. Bo prywatność ludzi jest, jeśli zaliczymy je do kategorii „wolność”, zawsze na pierwszym miejscu. Pewnie już teraz policja może czytać naszą korespondencję, za wiele, oprócz przedłużenia okresu archiwizacji, się nie zmieni. Problem jest więc już nie nowy. Takie rozwiązania mają ustrzec uczciwych obywateli przed przestępczością, ale w jakiej roli, jeśli właśnie nie… opryszka stawia samo siebie państwo? Wiemy już kto uchroni nas przed przestępcami, ale kto ochroni nas przed rządem? Musimy liczyć sami na siebie, działać, uświadamiać, tworzyć stowarzyszenia, bo prawa człowieka nie mogą być polityczną kartą przetargową ani czymś, co możemy dowolnie interpretować. Przypominam także stare hasło: wolności masz tyle, ile sobie wywalczysz. A walczyć trzeba co dzień.

Największym paradoksem archiwizowania rozmów i korespondencji jest jednak fakt, że płącą za niego same firmy komunikacyjne, czyli de facto sami klienci! No cóż, za „bezpieczeństwo” trzeba płacić. Mimo tego, co tu opisałem, ani ja, ani pan Eryk, nie przestajemy być optymistami. My tylko ostrzegamy. Bo niedługo zapłacimy za bezpieczeństwo czymś więcej niż pieniędzmi – własną wolnością. Obiecałem co prawda, iż nie będę używał eufemizmów, ale muszę. Drogi rządzie, odczep się!

Jeremi Libera

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *