Nawiązując trochę do poprzedniego wpisu, tym razem dla zachowania równowagi oberwie się po trosze drugiej stronie.
Prostując jednak i przechodząc płynnie do tematu właściwego, na początek coś co mi poprzednio umknęło. Sprawa wcale nie jest taka prosta że uważam takie zmieszanie konserwatyzmu z wolnością za coś złego. W zasadzie to mi to wisi i powiewa. Tak jak inne systemy wartości których nie podzielam. Sprawa robi się niebezpieczna gdy jedna grupa społeczna zaczyna żądać od drugiej podzielania swoich przekonań. I w zasadzie to mnie najbardziej oburza w tym co piszą konserwatyści. To właśnie to jest komusze myślenie – aby świat był piękny i czarny. Cały. albo czerwony, albo biały. A nawet kolorowy.
Nie akceptuje jednej rzeczy: gdy ktoś próbuje mi narzucić jaki ten świat ma być pomijając moje zdanie. Rzecz jest prosta gdy rozmawiamy o regulacji rynku (no też nie do końca ale prostsza). Gorzej sprawa ma się z sferą światopoglądów.
Pobajdurzę trochę. Jak świat wyglądałby w tych sprawach gdyby państwo nie było pod wpływem jakiejkolwiek opcji politycznej? Jak miałyby działać taki mechanizm i czy państwo jako takie byłoby w nim w ogóle potrzebne pozostawmy na boku.
Otóż naturalnym byłoby że ludzie o podobnym sposobie myślenia tworzyliby swoje zamknięte społeczności. Taki konserwatysta nie miałby ochoty na mieszkanie w jednym budynku z gejem. Gej natomiast z konserwatystą. Dlatego po pewnym czasie powstawałyby zapewne całe osiedla, czy miasta grupujące gejów bądź konserwatystów. Podstawą takiego zachowania byłaby nietolerancja. Gdyby konserwatysta chciał koniecznie mieszkać na osiedlu gejów, w naturalny sposób geje nietolerujący nietolerancji do siebie zmusiliby takiego konserwatystę do zmiany miejsca zamieszkania. I nie musieliby do tego używać siły. Wystarczyłoby nie mówić dzień dobry konserwie. W drugą stronę także by to działało. Gej przecież nie zamieszka na osiedlu gdzie nikt się do niego nie uśmiechnie.
Podobnie rzecz się ma z zatrudnieniem. Jeżeli ktoś miałby ochotę zatrudniać tylko czarnych to przecież w imę tolerancji nie zatrudni białego bo mu wydajność firmy spadnie. I nie ważne czy takie rozumowanie jest racjonalne czy nie. Jego sprawa. Przedsiębiorca ma zarabiać kasę i nikomu nic do tego jaką obrał ku temu drogę a przy tym kogo ma ochotę zatrudniać i czy kieruje się przy tym jakimikolwiek uprzedzeniami.
No tak, ale ktoś powie przecież że nie można żyć w takiej izolacji. I tu jest klu sprawy i pies pogrzebany. Jeżeli będę miał ochotę w takim społeczeństwie żyć to prędzej czy później zauważę że aby nie było nudno a w zasadzie aby przetrwać muszę się otworzyć na innych.
Nigdy nie wszedłbym do czyjegoś domu by piętnować jego sposób myślenia i zmuszać go do przyjęcia mojego. I zawsze będę przeciwnikiem narzucania komukolwiek czegokolwiek.
Tolerancji także.
Dlaczego zatem atakuje i będę atakował wszelkiej maści komuchów, czy będą to homoseksualne czy też konserwatywne itp bojówki? Przecież w zasadzie zgodnie z tym co piszę powinienem im pozwolić głosić to co głoszą. I w zasadzie jest to prawda. Jest jeden szkopuł. Niech sobie to głoszą na swojej ziemi, w swoich domach, wśród osób które podzielają ich poglądy.
Państwo, ktoś tak głupio wymyślił, jest wspólne czyli jako własność wszystkich musi dopuszczać głoszenie wszelakich poglądów. Bez różnicy czy będzie to sodomita czy totalitarysta. I choćby nie wiem jak sprzeczne były te poglądy muszą one mieć możliwość istnienia. Powoduje to masę paradoksów, bo po pierwsze większość takich poglądów wzajemnie się wyklucza. Po drugie i co najgorsze krytykowanie przeze mnie czegokolwiek sprawia iż ja również nie szanuje wspólnej własności i wolności do wyrażania takich czy siakich myśli. I w takiej rzeczywistości gdzie wspólna własność istnieje nie będę mógł tego uniknąć.
Oczywiście tworzenie się takich społeczności może wywoływać niepokój. Bo przecież może powstać osiedle terrorystów którzy będą dybali na wolność i własność innych społeczności. I tu kolejną zaletą takich rozproszonych społeczności jest to że będą one sprzeciwiały się takim zachowaniom gdyż prędzej czy później mogłyby one dosięgnąć ich samych. Im rozproszenie społeczności jest większe tym większa szansa na obronę przed tym czy innym agresorem. Być może w tym obszarze byłoby miejsce dla państwa czyli pilnowania własności każdego obywatela. Pilnowania aby każda społeczność a w niej każdy obywatel, czy to otwarta czy zamknięta miała zapewnioną ochronę przed naruszeniem własności.
Tolerancja to tak naprawdę wielka schizofrenia. Bo tolerancja wcale nie toleruje inności. Nie toleruje nietolerancji co jest samo w sobie sprzeczne. Tolerancja do której nawołuje właściwie cała Europa i współczesne oświecone elity ustanawia kolejne barykady dla ludzi którzy nie chcą się podporządkować. To oręż politycznej poprawności który dawno stracił wszystkie pozytywne cechy swojego znaczenia, o ile kiedykolwiek je posiadał. Świat w którym wszyscy mają myśleć tak samo jest światem totalitarnym, bez jakby się mogłoby na pozór wydawać różnorodności. Tę można otrzymać jedynie dając ludziom wolność i możliwość stanowienia o swojej własności i sobie samym.
I oto był kolejny wpis o niczym.
Patryk Bąkowski
=============================
Tekst został wcześniej opublikowany na blogu Qatrykowe boje
Autor artykułu prowadzi bloga Qatrykowe boje