Za pięć lat porzucę zabawę pt. anarchizm. Nie ma się co łudzić – jestem studentem filozofii. Pozostaje mi uchwycić pracę na uczelni lub uczyć dzieci. Nie ma w tym nic zdrożnego. Jest coś niestosownego w braniu skradzionych pieniędzy – jako nauczyciel tak właśnie robić będę. Nie da się tego odkupić żadną akcją edukacyjną.
To jest dysząca rzeczywistość, która nie pozwala mi spać.
Wstydzę się i czuje wstręt do samego siebie. Nie wiem, jak się z tego wyślizgnąć i mieć pieniądze na życie. Drodzy czytelnicy, nie potrafię nawet napisać, jak bardzo mało czuje w sobie sił w tej chwili. Jestem małym, trzęsącym się kotkiem, wyrzuconym na zewnątrz. Pada. Nie mogę sobie zaprzeczyć, stwierdzić, że to co piszę, że moje wypociny są dla mnie kłamstwami. Odrzucić moje, może śmieszne i pompatyczne, artykuliki jest czymś, czego nie chcę najbardziej. Dla mnie one są moimi śmiesznymi, małymi, ale próbami złapania tego Czegoś, co się kryje za słowami, za myślami, za sygnałami naszych zmysłów.
Podejrzewam, że poza mną coś jest, i to w jakiś sposób niezależne ode mnie. Mocno podejrzewam, że rzeczywistość ostatecznie wyrażalna jest tylko przez samą siebie. To znaczy że żadne słowo jej nie wyrazi. Jeśli bowiem rzeczywistość wyrażalna jest przez samą siebie tylko i wyłącznie, i jeżeli brać pod uwagę trzecie moje podejrzenie, zgodnie z którym jestem częścią rzeczywistości, to słowa przeze mnie wypowiadane też są tylko jej częściami. Wszystko czego doznajemy, każdy sygnał jest tylko elementem układanki. Nawet prawdziwe zdanie nie jest całą prawdą. Nawet kłamstwo jest prawdziwe.
Żaden pogląd nie jest niczym innym niż maską w takim razie. Kamykiem z wielkiego żwirowiska. Można co najwyżej przypuszczać, że właśnie kamień który się niesie najlepiej w swojej strukturze odzwierciedla strukturę Całej Reszty. Zrozumcie drodzy (nieliczniJ) czytelnicy – mój kamień jest piękny. I choćby przez to piękno chce wierzyć, że prawdziwy.
Trudno jest nieść moje przesądy. Przyjemnie, ale trudno. Nie wiem, jak ich nie upuścić. Ale dopóki mam troszkę siły i odrobinkę odwagi (i sporo bezwstydu), będę głosił to, co moim zdaniem najlepiej sygnalizuje że TAM COŚ JEST! I jest takie, jak mój piękny kawałek. To chyba miłe myśleć, że poza naszą gadaniną, poza naszym mędrkowaniem i gapiowstwem cały czas czai się wspaniałe, pociągające Wszystko?
Nie wyobrażam sobie lepszych warunków do stykanie się z tym wszystkim, niż surowa wolność dla każdego. Wolność od innych, dopóki nie naruszam czyjejś wolności. Wolność tak wielka, by móc bez mordowania i kradzieży otoczyć się murami, pięknymi meblami, usłużnymi ludźmi i masą jedzenia. Wolność, by umrzeć z głodu i samotności.
I teraz widzę, że może odrzucę to, co najdroższe w mojej iluzji. Odrzucam swój kamyk. Proszę, gdyby tak miało być, nie róbcie tak samo jak ja. Zawsze jest nadzieja, że uda się wam ponieść ten kawałek skały dłużej niż mnie. Zresztą, Dobry Wielki Nieistniejący, jeśli dasz, to i ja go poniosę dłużej, niż mi się zdaje teraz. Proszę tych, którzy chcą cieszyć się tym, czym ja jeszcze się cieszę, by cieszyli się tym. I tak kiedyś zostanie nam to odebrane. Nie warto się wahać.
Jaś Skoczowski
luty 2005 r.
==========================
Autor artykułu prowadzi bloga Król Jest Nagi
Wersja I
1. Zrezygnuj ze studiów.
2. Skończ szkołę policealną.
3. Idź do pracy w firmie prywatnej.
4. Jeśli prawo nie ulegnie zmianie, co dwa lata zapisuj się do studium policealnego (płać i nie chodź na zajęcia). Nie wezmą Cię do wojska.
Wersja II
a) Powtórz punkt 1.
b) Powtórz punkt 4.
c) Zajmij się prywatną działalnością gospodarczą. Jeśli masz zamożną rodzinę, poproś o pożyczkę. Jeśli nie, to zrób w całości „Wersję I” i jak uzbierasz kasę, zacznij własną działalność gospodarczą. Możesz też wyjechać np. do Irlandii (później zostać albo wrócić i realizować „Wersję II”).
Nie musisz mieć wyższego wykształecenia. To tylko taki wymyślony przez państwo wyścig szczurów. (Teraz to chyba „pracodawcy” najchętniej zatrudnialiby „studentów” z dwoma fakultetami; za 10 lat z trzema, a za 15 z czterema.)
Na rynku (nawet na wolnym) jest małe zapotrzebowanie na filozofów. Takie studia nadają się na zaspokojenie prywatnych zainteresowań. Są mało praktyczne (ale nie całkowicie. Musiałbyś być tylko bardzo dobrym studentem.)
Wersja III
1. Skończ studia (bądź najlepszy lub bardzo dobry).
2. Jedź do kraju gdzie uniwersytety są prywatne i tam zdobądź pracę. Można np. wyjechać na stypendium. Jak będziesz świetnym studentem, to można się przenieść.
szczerze mówiąc, to to jest stary tekst i nia mam teraz tych problemów. może nie jestem przez to pożyteczniejszy, ale problemy mam inne już :).