Studenci na rzecz Demokratycznego Społeczeństwa:
Wprowadzenie
Świt Nowej Lewicy
Wiosną 1968 roku, tysiące studentów w Columbia University w Nowym Yorku wzniosło barykady by walczyć z policją po udanym czterotygodniowym strajku przeciw współodpowiedzialności Uniwersytetu za Wojnę w Wietnamie i rasistowskie programy planistyczne w Harlemie. W tym samym czasie setki tysięcy francuskich robotników i studentów – zająwszy fabryki, szkoły i ulice – niemal obaliło rząd DeGaulle’a. Co warte wzmianki, ta masowa rewolta wyrosła ze sprzeciwu studentów wobec działań pierwszego francuskiego „multiwersytetu” w Nanterre. W Zachodnich Niemczech strajki studenckie i demonstracje tysięcy ludzi kierowano przeciwko ustanowieniu przez rząd „praw wyjątkowych,” nadających mu niemal dyktatorską władzę. W Japonii, we Włoszech i w krajach Skandynawii podobne akcje miały miejsce.
Wyróżnialną więzią spajającą te dramatyczne wydarzenia jest wachlarz radykalnych organizacji studenckich. Te grupy stanowią rdzeń tego, co zwykło się nazywać Nową Lewicą. Choć stały się one widoczne dla szerszych mas dopiero od dwóch czy trzech lat, wiele z tych organizacji powstało w późnych latach 50. i wczesnych 60. Generalnie składają się one ze studentów i bezpartyjnych młodych ludzi w owych krajach zaawansowanego kapitalizmu o wysoce rozwiniętych społeczeństwach technologicznych.
Powojenna gwałtowna przemiana tych gospodarek wywarła podobny efekt na ich systemach wyższego szkolnictwa – vide powstanie „fabryk wiedzy” lub multiwersytetów. W tym okresie, w którym dominującymi problemami społecznymi były dostatek, konsumpcja i dostosowanie, młodzi ludzie wyrażali swój kulturalny ucisk oraz osobistą alienację z coraz to większą intensywnością. Z tej apatii i szarej flanelowej koszuli wyrośli James Dean, Marlon Brando i Wkurzony Młody Człowiek – Generacja Beat. Do tego, po stłamszeniu przez Sowietów w 1956 powstania na Węgrzech, wielu młodych intelektualistów opuściło Europejskie i Amerykańskie partie komunistyczne, obrzydzeni zbrodniami Stalina.
To wszystko, co jasne, był jedynie prąd podziemny, klucz molowy. W świetle reflektorów była Zimna Wojna, Joe McCarthy, cicha generacja odpływająca w ohipotekowane suburbia Ozzie i Harriet, prototypy człowieka tamtych czasów według Carla Oglesby – upartych, wychudzonych kobieciarzy kołyszących biodrami. Choć dziś wielu młodym aktywistom ten obraz może się wydawać obcy, to tu właśnie rozpoczyna się historia Nowej Lewicy. To właśnie te warunki dały początek naszemu ruchowi.
Rozwój SDS
Ugrupowaniem centralnym dla Nowej Lewicy w Stanach Zjednoczonych było Studenci na rzecz Demokratycznego Społeczeństwa, czyli SDS. Jesteśmy młodym, szybko rosnącym ruchem; w naszej konwencji założycielskiej w Port Huron, Michigan w 1961 roku uczestniczyło tylko jakieś sześćdziesiąt osób. Nawet do wczesnego 1965, SDS miało poniżej dwóch i pół tysiąca członków w komórkach na mniej niż czterdziestu campusach. Wraz z Marszem na Waszyngton przeciw Wojnie w Wietnamie 17 kwietnia 1965 jednak, SDS zdobyło sobie szeroki rozgłos. Dziś SDS liczy sobie ponad czterdzieści tysięcy krajowych i lokalnych aktywistów w ponad trzystu komórkach na uniwersytetach w całym kraju.W swoich wczesnych latach, SDS było koalicją liberałów i radykałów pracujących z wielopoziomowej perspektywy nad problemami pokoju i rozbrojenia, praw obywatelskich, biedy i reformy wyższego szkolnictwa. Popieraliśmy kampanie wyborcze Demokratów, a w 1964 wypuściliśmy nawet przypinkę z napisem „Wspólna Droga z LBJ”.
Nasze przykre, a jednocześnie doniosłe, doświadczenia a polityką Amerykańską lat 60. popchnęły nas z dala od naszej początkowej, lewicowo-liberalnej pozycji. Dziś SDS jest masowym radykalnym i anty-imperialistycznym ruchem studenckim. Krytyka kapitalizmu korporacyjnego, jaką konstruujemy przywiodła nas do nawoływania do aktywistycznej i rewolucyjnej polityki Nowej Lewicy.
Gdzie stoimy?
W sprawie Wietnamu i polityki zagranicznej
SDS stanowczo sprzeciwia się niemoralnej, nielegalnej i morderczej wojnie rządu USA przeciw ludności Wietnamu. Popieramy natychmiastowe wycofanie wszelkiego amerykańskiego personelu z tego kraju. Ponadto uważamy politykę USA w sprawie Wietnamu za element globalnej strategii tłumienia rewolucyjnych zmian w azjatyckich, afrykańskich i południowoamerykańskich krajach „Trzeciego Świata.” Widzimy w ucisku i wyzysku na światową skalę tych powstańczych narodów nie tyle rezultat błędnej decyzji w gruncie rzeczy dobrego rządu, co logiczny koniec ekspansji wielkich amerykańskich korporacji i ich poszukiwania większych zysków i strategicznych zasobów. Ten system najtrafniej by nazwać imperializmem i jesteśmy solidarni ze wszystkimi, którzy muszą się zmierzyć z jego naporem. Są oni naszymi braćmi i siostrami, nie wrogami.
W sprawie poboru i wojska
SDS domaga się zniesienia Systemu Służby Selektywnej. Uważamy pobór za rasistowski i niedemokratyczny sposób pozyskania żołnierzy na potrzeby agresji zagranicznej. Do tego, za sprawą systemu „służby zastępczej,” podstawową funkcją przymusu poborowego jest „ukierunkowywanie” żyć milionów młodych ludzi poza Wojskiem w długoterminowe zawody uważane za „niezbędne” przez korporacyjne elity wojskowe, nie wybrane przez nich samych. Nawołujemy i będziemy organizować młodych ludzi, by toczyli wspólną walkę przeciw Poborowi i odmawiali udziału w Służbie Wojskowej. Zamierzamy również przełamać bariery między nami a naszymi braćmi w mundurach. Niektórzy z nas, gdy zagrożeni uwięzieniem lub wydaleniem, będą się organizować w obrębie Sił Wojskowych, nawołując do dezercji i innych form oporu wobec amerykańskiej polityki zagranicznej.
W sprawie ruchu wyzwolenia czarnych
SDS od dawna aktywnie wspiera walkę czarnych Amerykanów o wolność i kontrolę nad własnym losem. Czarni zderzają się z rasizmem i wyzyskiem jako grupa, jako lud. Naprzeciwko tego warunku, w jakim toczą swe codzienne życie, muszą ustanowić swą wspólną, grupową tożsamość i strategię pokonania ucisku. My nie tylko „tolerujemy” powstanie wspólnej świadomości czarnych, my ją wspieramy. Krytykowanie „czarnej siły” jako „rasizmu na odwrót” jest równie jałowe, jak nazywanie Amerykańskiej Wojny o Niepodległość z 1776 „kolonializmem na odwrót.” Poza naszą gotowością, by zmierzyć się ze wszystkimi aspektami zinstytucjonalizowanego rasizmu w Stanach Zjednoczonych, wierzymy, że największą służbę ruchowi czarnych pełnimy przez nasze starania angażowania wyzyskiwanych białych w zmagania i ideały radykalnej polityki.
W sprawie robotniczej
Od samego początku SDS doceniało kluczową rolę, jaką klasa robotnicza musi spełnić w każdym ruchu na rzecz społecznej przemiany. Ostatnio odrzuciliśmy błędny pogląd, że większość Amerykanów należy do „klasy średniej.” Przyporządkowywanie profesjonalnych, usługowych, biurowych i wyszkolonych na uniwersytetach pracowników technicznych do osobnej „klasy,” oddzielonej od robotników przemysłowych służy jedynie oszołomieniu i podzieleniu milionów pracowników i studentów oraz zapobiegnięciu zrozumieniu, że źródło ich wyzysku leży w korporacyjnym kapitalizmie oraz że w ich wspólnym interesie leży zjednoczenie się przeciw uciskowi. W celu wspomożenia rozwoju wspólnoty i radykalnej świadomości całej klasy pracującej popieramy oddolne powstania robotników przeciw ich pracodawcom, Państwu i skorumpowanym przewodniczącym związków zawodowych. Chcemy nie tylko polepszenia płac i warunków pracy naszych braci i sióstr w pracowniach, ale też przekształcenia wszelkich kwestii robotniczych wyrastających z alienacji braku kontroli w ruch przeciwko samemu systemowi kapitalistycznemu.
W sprawie rewolty studentów
SDS postrzega multiwersytety jako fabrykę wiedzy, rodzaj stacji usługowej produkującej wykwalifikowaną siłę roboczą i umysłową na potrzeby rynkowych potrzeb wielkich korporacyjnych, państwowych i wojskowych instytucji. Ani zawartość edukacyjnego procesu, ani cele, na które przeznaczana jest nasza edukacja i zasoby, nie służą zaspokajaniu podstawowych potrzeb społecznych. „Towar wiedzy” (my i owoce naszej pracy) jest raczej kształtowany tak, by służyć marnotrawstwu, społecznemu uciskowi i wojskowej destrukcji. Rozpoznanie tego procesu dało początek naszym zmaganiom, by przekształcić „alienację” studentów w radykalną siłę wykraczającą poza uniwersytet i jednocząca się z zewnętrznymi społecznościami w walce z autorytarnymi administracjami uniwersyteckimi.
Od moralnego niepokoju po radykalną wizję
Nowa Lewica nie służy za wzór kompletności czy spójności analizy i strategii zmiany społecznej. Wśród członków SDS występują przedstawiciele wielu pozycji politycznych: socjaliści, anarchiści, komuniści i humanistyczni liberałowie. Mimo wszystko, współgranie tych idei ze wspólnym oddaniem aktywizmowi zaskutkowało w bogatym i doniosłym wspólnym doświadczeniu politycznym, wyłonionym z toczącej się walki. To właśnie to doświadczenie uważamy za źródło i test prawdy politycznej, nie ten czy tamten katechizm. Choć nie gardzimy pracą analityczną, zawsze postrzegaliśmy ten rdzeń za podstawę naszej siły i autentyczności.
Niezależnie jednak od stopnia zróżnicowania Nowej Lewicy, zawsze kładliśmy nacisk na wspólną jasność naszych wartości. Według naszej wizji, wszystkie prawdziwie rewolucyjne ruchy są od początku do końca i zawsze ruchami na rzecz ludzkiej wolności, niezależnie od formy ich żądań w danym okresie historycznym. Radykalna świadomość Nowej Lewicy powstała wraz ze spostrzeżeniem rozbieżności między faktyczną rzeczywistością naszego codziennego życia a dostępnym potencjałem ludzkiego spełnienia. To napięcie – sprzeczność między tym, co jest, a tym, co może być – z początku bezskutecznie szukało upustu w dążeniu do osobistego zbawienia.
Gdy interesy dominującego porządku odmówiły możliwości realizacji tego potencjału, zrozumieliśmy naszą bezsilność, naszą bezwolność. Ponadto charakter społeczny ucisku, jaki nas więził wskazał na potrzebę kolektywnej walki o wyzwolenie. Odkryliśmy, że nasze najgłębsze nadzieje i potrzeby były aspiracjami dzielonymi przez wielu. To odkrycie doprowadziło do naszego potwierdzenia wspólnego dziedzictwa ze wszystkimi uciskanymi.
Sprzeczność między brutalną i odczłowieczoną rzeczywistością zaawansowanego korporacyjnego kapitalizmu a wyzwoleńczym potencjałem jego technologii i organizacji produkcyjnej nigdy nie była większa niż obecnie. Planowana zbędność i marnotrawstwo rosną wśród wciąż rosnących niedoborów. Fragmentaryczna specjalizacja i bezsensowny wysiłek wciąż się szerzą, podczas gdy cybernetyzacja i automatyzacja przynoszą możliwość całkowitej integracji zawodu, zniesienia alienacji pracy i ogromną ekspansję wolnej, nieskrępowanej kreatywności. Z tego punktu widzenia wszystkie narody świata nigdy nie były tak uciskane. Z drugiej strony potencjał walki o spełnienie człowieczeństwa nigdy nie był tak wielki, jak w tym punkcie historii. Nowa Lewica będzie w centrum tej walki. Stawką jest nasze człowieczeństwo. Dołącz do nas.
_________________________
Tłumaczenie: Jędrzej Kuskowski
na podstawie: Our Struggle Is Just Commencing (SDS, An Introduction)
za: http://www.radicaleducation.org/sds_our_struggle/
Mnie przeraża niezwykle powierzchowne i nieco marksistowskie zarazem traktowanie rzeczywistości przez takie teksty.
Np:
„Od samego początku SDS doceniało kluczową rolę, jaką klasa robotnicza musi spełnić w każdym ruchu na rzecz społecznej przemiany.”
oraz
„Fragmentaryczna specjalizacja i bezsensowny wysiłek wciąż się szerzą, podczas gdy cybernetyzacja i automatyzacja przynoszą możliwość całkowitej integracji zawodu, zniesienia alienacji pracy i ogromną ekspansję wolnej, nieskrępowanej kreatywności.”
Polecam serdecznie w charakterze komentarza:
http://prawica.net/node/4199
czym więcej jest to powierzchowne od przeiętnego tekstu wolnorynoowca? zmienia się tylko kowboj w białym kapeluszu.
Lepiej bym tego nie ujął Panie Janie!
… zmienia się tylko kowboj w białym kapeluszu
Albo Worpress coś nawalił, albo przypadkowo wywaliłem następujący komentarz zamiast go zatwierdzić (ale chyba jednak to pierwsze):
Autor: RadekFF
URL : http://www.rtc.pl/~ff/
Treść komentarza:
Jak rozumiem, drogi Jasiu, dysponujesz przykladowym linkiem do takiego „przeciętnego tekstu” – poproszę.
Rozumiem również Jasiu, że nie jesteś wolnorynkowcem. Słusznie?
Już myślałem, że jestem represjonowaną mniejszością 😉
No właśnie!
„Już myślałem, że jestem represjonowaną mniejszością 😉 ”
I mamy tu przy okazji dowód jak miałka jest myśl konserwatywno-liberalna i jaką „logiką” się posługuje.
Mnie też onegdaj Radek FF nieustająco pomawiał o to, że jestem przeciwnikiem wolnego rynku bo nie kocham USA ( lub kocham za słabo ) i nie kojarzy mi się ono z wolnością.
I za parę innych rzeczy też.
Taka już jest „logika” konserwatywnych liberałow jakże podobna do „logiki” totalitarnych komunistów. Interesują ich tylko PROSTE wytłumaczenia. Nie dociera do nich że życie człowiecze jest dużo bardziej złożone niż konstrukcja cepa.
Da się nie lubić amerykańskich mundurów i równocześnie być wolnorynkowcem.
Można nie lubić Reagana ( za to co zrobił ) i równocześnie być miniarchistą.
Można wreszcie pić coca-colę i używać do pracy w polu jeansów ( bo są praktyczne ) i równocześnie nie lubić USA.
Można też nie lubić arystokracji ( za jej zepsucie chociażby i nazywanie kłamstwa prawdą ) i równocześnie wyznawać wysokie standardy moralne.
Ba! Nawet jest fizycznie wykonalnym lubienie dziewczyn w islamskich chustach przy równoczesnym „niebyciu” terrorystą i islamskim fundamentalistą. ( niektórym bardziej pasowałoby określenie „islamofaszystą” )
Lecz mózg komunisty i konserwatywnego liberała tego nie pojmie. A jeśli nawet zauważy że jego proste myślenie nie działa, to zamiast wyjść z błędu będzie wszędzie tropił imperialistyczne/bolszewickie ( niepotrzebne skreślić ) spiski.
A gdyby bardziej poskrobać konserwatywnego liberała to wyjdzie z niego albo sfrustrowany arystokrata co czasy świetnosci ma już za sobą, albo… neokonserwatysta.
Tu na forum nieraz było pisane że neokoni to byli trockiści.
I to by się zgadzało!
Gdy taki G W Bush czy D Rumsfeld tylko otworzy usta to smierdzi mi totalitaryzmem na kilometr.
Ktoś to zaraz uzna za obelgę bo przecież Bush ciągle mówi o wolności. Ale nie tylko on ciągle mówił o wolności.
…Avanti popolo, alla riscossa
Bandiera rossa, bandiera rossa
Avanti popolo, alla riscossa
Bandiera rossa trionferà
Bandiera rossa la trionferà
Bandiera rossa la trionferà
Bandiera rossa la trionferà
Evviva il comunismo e la libertà
Co tu robi na liberalnym forum fragment komunistycznej piosenki? Ano przypomina że w przeszłości rózni fałszywi prorocy obiecywali WOLNOŚC.
Z tym że komuniści już narozrabiali a neokoni jeszcze nie, lub są dopiero w trakcie narozrabiania.
Poza tym gorąco polecam artykuł Jacka Żakowskiego pt świat jest miękki”.
Pomimo tego że został opublikowany w „niesłusznej” Polityce a nie w „słusznym Wproście” to uważam go za bardzo dobry.
Oto link:
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3354540
A tak poza tym uważam, że wolność jest NIEPODZIELNA.
Nie może istnieć wolność gospodarcza przy równoczesnej tolerancji dla rasizmu ( na przykład ) albo rygorystycznej obyczajowości. W warunkach rygorystycznej obyczajowości „wszyscy są grzesznikami” a zatem na każdego znajdzie się hak. A pokusa by pozbawiać własności „tych niesłusznych lub/i grzesznych” jest bardzo silna. Jak łatwo się domysleć, w takich warunkach Wolność Gospodarcza staje się szybko fikcją i pustym frazesem.
Pozdrawiam serdecznie Drodzy Forumowicze
Och nie przesadzaj Timur, to był tylko żart (wycelowany, fakt, w lewicowców); poza tym na tyle, na ile mamy swoje – często spore – różnice z Radkiem – to jest oczywiste, że zależy mu na wolności (tej realnej) i ludzkim szczęściu.
Zresztą nie możesz powiedzieć, że kon-liby mają tylko „proste odpowiedzi” na wszystko; wiele autorów konserwatywno-liberalnych ma całkiem ciekawe obserwacje. A to, że zdarzają się często ludzie, którzy sprowadzają ten dorobek do kilku pustych haseł – to chyba nie jest zjawisko unikalne wśród kolibów – a gdy oskarżenie pochodzi od libertarianina, brzmi ono tym bardziej dziwnie, bo my akurat mamy niezłą reputację dogmatyzmu i rzucania frazesami.
Mnie też wkurzają ludzie a’la „jestem geniuszem, Uebermenschem i nie jestem jeszcze królem świata tylko dlatego, że ci wredni biedni mnie uciskają swym socjalem i demokracją” ale nie można generalizować, że wszystkie koliby są takimi ludźmi – a Radek już na pewno do nich nie należy.
I nie byłbym taki pewien, że wolność gospodarcza nie może istnieć bez tolerancji – choć oczywiście jestem jak najbardziej za jej szerzeniem. Były już, z tego co mi wiadomo, całkiem wolne gospodarczo miejsca, gdzie panowała jednocześnie rygorystyczna moralność (choćby kolonie amerykańskie).
Radku: to, co mówiłem wcześniej o kolibrach, można też zastosować i względem SDS – to jest *ulotka* – ona nie ma na celu oferować głębokiej analizy czegokolwiek – ma brzmieć radykalnie, hip i na czasie, zarysowując jedynie ogólny kierunek myślenia. A jeśli czegoś nam wolnościowcom brakuje to brzmienia radykalnie, hip i na czasie. A akurat z tymi cytatami, którymi zarzuciłeś się w pewnym stopniu zgadzam – z tym pierwszym może trochę mniej, ale z tym drugim jak najbardziej; i uważam, że są to zagadnienia, którymi jako libertarianie możemy – i powinniśmy – się zajmować, nawet jeśli zalatują marksizmem.
Witam!
„Och nie przesadzaj Timur, to był tylko żart (wycelowany, fakt, w lewicowców); poza tym na tyle, na ile mamy swoje – często spore – różnice z Radkiem – to jest oczywiste, że zależy mu na wolności (tej realnej) i ludzkim szczęściu.”
Skąd Pan to wie Jędrzeju?
Zna może pan pana Radosława realnie czy tylko z forum.
Ja onegdaj go znałem realnie i wiem że zależało mu WYŁĄCZNIE nie Wolności Gospodarczej.
Pan Radek jest ideowy. Ale jak głosi ludowe przysłowie „dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane”.
„Zresztą nie możesz powiedzieć, że kon-liby mają tylko “proste odpowiedzi” na wszystko;”
Bardzo chętnie bym takich poznał ale nigdy nie miałem okazji. Po bliższym poznaniu okazywało się, że to albo kryptonazista, kryptorasista, militarysta albo po prostu człowiek z bardzo bogatej rodziny, który wyzywa od komunistów Zwykłego Człowieka który ma w domu… radziecką lodówkę na przykład.
A mnie buta i arogancja bogaczy wkurza na maksa.
Tak już mam że nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy widzę jak bogacz poucza zwijającego się od bólu zęba nędzarza że jest głupi bo nie idzie do dentysty. Albo opieprza go za ubytki w zębach dając „dobrą radę” aby ten wstawił sobie implanty, za cholerę nie dając sobie wytłumaczyć że to w przypadku tego nędzarza nierealne.
Czy to komunizm? Moim zdaniem nie. To CZŁOWIECZEŃSTWO i empatia! Komunizm zacząłby się od momentu zmuszania tegoż bogacza do finansowania leczenia nędzarza – obcego człowieka. Nikt nie ma obowiazku finansować takiego leczenia ani nie ma prawa obrabowywać w imię Szlachetnego Celu.
Ale z kolei zmuszenie bogacza by zamknął swoją dobrze urodzoną jadaczkę i przestał przysparzać „dobrymi radami” dodatkowych cierpień Ubogiemu Człowiekowi w żadnym wypadku komunizmem nie jest. To akt miłosierdzia ( choć to słowo zawłaszczyli chrześcijanie i nie wypada ateiście go używać ). I od tego na pewno żaden Lenin z grobu nie wstanie.
Ale oczywiscie co poniektórzy wiedzą swoje. I traktują to jako „pogwałcenie wolności słowa”.
„wiele autorów konserwatywno-liberalnych ma całkiem ciekawe obserwacje.”
Na przykład którzy Panie Jędrzeju?
Oczywiscie proszę wziąć poprawkę że ja oceniam całokształt a nie pojedyńczą sensowną myśl bo chwile mądrości zdarzają się nawet małpom, ale małpy od tego nie stają się mędrcami. Dlatego jeśli na tej liście ma się znależć J W Bush albo Janusz Mikke herbu Korwin to z góry dziękuję.
„A to, że zdarzają się często ludzie, którzy sprowadzają ten dorobek do kilku pustych haseł – to chyba nie jest zjawisko unikalne wśród kolibów – a gdy oskarżenie pochodzi od libertarianina, brzmi ono tym bardziej dziwnie, bo my akurat mamy niezłą reputację dogmatyzmu i rzucania frazesami. ”
Ja spotykałem jak dotychczas WYŁĄCZNIE takich ludzi.
Jedyni sensowni libertarianie jakich spotkałem realnie to byli osobnicy których można wg Waszych kryteriów zaliczyć do agorystów.
„Mnie też wkurzają ludzie a’la “jestem geniuszem, Uebermenschem i nie jestem jeszcze królem świata tylko dlatego, że ci wredni biedni mnie uciskają swym socjalem i demokracją” ”
Bardzo ładnie Pan to określił. 🙂
Szczególnie z tymi Ubermanschami.
Ja bym jeszcze do tej galerii dorzucił osobników co pochodząc często z bogatej i partyjniackiej rodziny jeżdzą BMW-icą czy Merolem i wyzywają od złodziei Zwykłych Ludzi któzy jeżdzą autobusami i pociągami. dotowanymi, a wg nich korzystanie z dotacji to współudział w kradzieży.
„ale nie można generalizować, że wszystkie koliby są takimi ludźmi – a Radek już na pewno do nich nie należy.”
Ponawiam pytanie. Czy zna Pan pana Radka realnie?
„I nie byłbym taki pewien, że wolność gospodarcza nie może istnieć bez tolerancji ”
Może istnieć tylko nie jest wtedy Wolnością, tylko jakimś quasi-feudalizmem.
„- choć oczywiście jestem jak najbardziej za jej szerzeniem.”
Uff!! To mi ulżyło. Tylko co Pan rozumie pod pojęciem tolerancji i kogo ta tolerancja miałaby dotyczyć.
„Były już, z tego co mi wiadomo, całkiem wolne gospodarczo miejsca, gdzie panowała jednocześnie rygorystyczna moralność (choćby kolonie amerykańskie).”
I tego nie byłbym taki pewien.
Na tej samej zasadzie możnaby utożsamić Wolność Szlachecką w I RP z Wolnością jako taką.
Kolonie amerykańskie miają na sumieniu czarownice z Salem i nikt mi nie wmówi, że tego nie było i ze to bolszewicka propaganda.
BTW zadenuncjować kogoś za czary i potem przejąć jego majątek ( co było częste w krajach protestanckich ) jest dla mnie równie obrzydliwe ( jeśli nie bardziej ) jak grabieże w imię dowolnej lewicy.
A co do Nowej Lewicy to fakt, że dziś opieranie się na klasie robotniczej jest trochę mało rozsądne. wielki przemysł upada a ludzie częściej niż kiedyś zmieniają zawód i teraz trudno orzec który zawód jest robotniczy a który quasi-inteligencki.
Mnie się też marzy Nowa Lewica, ale trochę inna niż ta opisana.
Mam swój wymarzony ustrój Trzeciej Drogi jako ustrój przejściowy do pełnego liberalizmu.
Gdy mówię Trzecia Droga wszystkim się wydaje, że chodzi o etatyzm i koncesjonizm. Tymczasem łatwiej byłoby to zrozumieć, gdyby przyjać nowe definicje socjalizmu i konserwatywnego liberalizmu.
Socjalizm = wszechwładny bezkarny i stojący ponad prawem Urzędnik
Konserwatywny liberalizm = wszechwładny bezkarny i stojący ponad prawem Bogaty Przedsiębiorca.
Jeden i drugi ustrój jest nieludzki bo czyni ze Zwykłęgo Człowieka bydlę.
Jakoś nie umiem zrozumieć, dlaczego wymuszanie usług seksualnych od pracownicy bedącej w kropce przez Prywatnego Przedsiębiorcę ma być mniej obrzydliwe od takiego samego wymuszania w wykonaniu NA PRZYKŁAD Urzędnika z NFOZ w zamian za przyznanie zgody na operację cięzko chorej matki.
dla mnie oba te przypadki są RÓWNIE odrażające.
Ustrój Trzeciej Drogi to stan równowagi między Urzędnikiem a Przedsiębiorcą. Podstawowym obowiazkiem miniarchistycznego Rządu Trzeciodrogowego byłoby konserwawanie Stanu Równowagi i niedopuszczenie do tego by KTOKOLWIEK uzyskał przewagę, bo wtedy grozi to stoczeniem się w socjalizm ( gdy zwycięży Urzędnik ) albo konserwatywny liberailizm ( gdy zwycięży Bogaty Przedsiębiorca ).
Ustrój Trzeciodrogowy zaowocowałby licznymi organizacjami pozarządowymi i oddolną inicjatywą.
Urzędnik i Prywaciarz spleceni w patowym klinczu nie mieliby czasu ani glowy na gnębienie i przeszkadzanie Zwykłemu Człowiekowi.
Gdy Urzędnik i Prywaciarz programowo źle ze sobą żyją, to ani Urzędnik nie może krzywdzić Prostego Człowieka bo Prywaciarz na każdy błąd Urzędnika czyha, a i Prywaciarzowi trudno byłoby coś załatwić dając kopertę pod stołem NA PRZYKŁAD za uznanie konkuretna za grzesznika albo pedała aby powiększyć jego kosztem swój majątek.
Potem Ustrój ten mógłby się potem przeistoczyć w liberalizm, bo Zwykli Ludzie bedą już wtedy na tyle bogaci i zorganizowani, ze powrót do feudalizmu, socjalizmu, teokratyzmu czy innej formy Powszechnego Zniewolenia będzie bardzo trudny, jeśli nie wręcz niemozliwy.
I to by było na tyle.
Pozdrawiam Szanownych Forumowiczów
Tak na wstępie jeśli pozwoliłem sobie s kimś na zbytnią poufność, to przepraszam. Jakoś już się tak przyzwyczaiłem to mówienia per „Ty” w kontekście forów i innych takich.
>Skąd Pan to wie Jędrzeju?
>Zna może pan pana Radosława realnie czy tylko z forum.
>Ja onegdaj go znałem realnie i wiem że zależało mu
>WYŁĄCZNIE nie Wolności Gospodarczej.
Rzeczywiście nie znam Pana Radosława z reala. Może dałem się ponieść mojej naturalnej wierze w dobrą wolę innych, ale P. Radosław nigdy nie dał mi powodów, bym mógł sądzić, że nie jest osobą, której zależy na wolności. Nawet jeśli kiedyś mu zależało wyłącznie na wolności gospodarczej, może i tak już nie jest? Nie wiem i nie zamierzam zresztą drążyć tego tematu. Jakkolwiek jest, Pańska reakcja wydawała mi się przesadzona i nadal mi się taka wydaje. Ale zostawmy to na boku.
>A mnie buta i arogancja bogaczy wkurza na maksa.
>Tak już mam że nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy widzę
>jak bogacz poucza zwijającego się od bólu zęba nędzarza
>że jest głupi bo nie idzie do dentysty. Albo opieprza go za
>ubytki w zębach dając “dobrą radę” aby ten wstawił
>sobie implanty, za cholerę nie dając sobie wytłumaczyć że
>to w przypadku tego nędzarza nierealne.
>Czy to komunizm? Moim zdaniem nie. To
>CZŁOWIECZEŃSTWO i empatia! Komunizm zacząłby się od
>momentu zmuszania tegoż bogacza do finansowania
>leczenia nędzarza – obcego człowieka. Nikt nie ma
>obowiazku finansować takiego leczenia ani nie ma prawa
>obrabowywać w imię Szlachetnego Celu.
Jak najbardziej się zgadzam, to jest absolutna pogarda dla innego człowieka i jego sytuacji. Tylko że sam zaczynałem jako konserwatywny liberał (bardziej liberał niż konserwatywny, ale jednak) i nie przypominam sobie, bym uważał, że dobroczynność=komunizm ani by ktokolwiek inny uważał coś podobnego. Tutaj pierwszy raz się w ogóle spotkałem z możliwością istnienia takiego poglądu, dlatego Pańska wypowiedź mi się wydała cokolwiek przereagowana.
>Na przykład którzy Panie Jędrzeju?
Na przykład Joe Sobran albo Erik von Kuehnelt-Leddihn (nie ręczę za błędy w tym nazwisku). Sam byłem myślą tych dwóch Panów pozytywnie zaskoczony.
P. Korwina ciężko nazwać specjalnie myślicielem, ale porównywanie go do Busha jr nie jest za bardzo fair. Jak dla mnie jest spora różnica między ko-libami i neokonserwatystami. Cie pierwsi mają jedynie zwyczaj wyznawać tych drugich, bo ci dużo mówią o wolności i takich tam. Ale już chyba bliżej kolibom do paleokonserwatyzmu.
>Może istnieć tylko nie jest wtedy Wolnością, tylko jakimś
>quasi-feudalizmem.
Może i nie byłaby Wolnością, ale jakąś tam wolnością by i była – choć nie wiem, na ile taka chimera mogłaby być stabilna, jakoś ją sobie wyobrażam.
>Uff!! To mi ulżyło. Tylko co Pan rozumie pod pojęciem
>tolerancji i kogo ta tolerancja miałaby dotyczyć.
Bez obaw, nie jestem Hoppeańskim anarcho-monarchistą, który chce wyganiać homoseksualistów z naszych naturalnych utopii 🙂
Rzecz w tym, że choć jestem lewicowym libertarianinem, myślę, że możemy się pokusić o rozszerzenie nota bene tolerancji w obrębie ruchu także do kolibów.
>I tego nie byłbym taki pewien.
>Na tej samej zasadzie możnaby utożsamić Wolność
>Szlachecką w I RP z Wolnością jako taką.
>Kolonie amerykańskie miają na sumieniu czarownice z
>Salem i nikt mi nie wmówi, że tego nie było i ze to
>bolszewicka propaganda.
Salem to nie jedyna społeczność, jaka istniała w koloniach. Nie mogę powiedzieć, bym był wielkim ekspertem, ale np. Pennsylwania łączyła ogromną niechęć do struktur rządowych i dość szeroki zakres wolności z pewnym konformizmem kulturowym – może wśród kwakrów nie był on tak wielki, jak u purytan, ale jednak istniał.
Rzecz w tym, że istnieje pewna różnica między konformizmem społecznym a instytucjonalnym. Co do tego drugiego, zgodzę się, nie ma wolności (także gospodarczej) w jego obecności, ale ten pierwszy może istnieć jak dla mnie w wolnym w jakimś stopniu społeczeństwie – w gruncie rzeczy i tak nie można się go pozbyć, więc możemy jedynie go utrzymywać na niskim poziomie.
>Socjalizm = wszechwładny bezkarny i stojący ponad
>prawem Urzędnik
>Konserwatywny liberalizm = wszechwładny bezkarny i
>stojący ponad prawem Bogaty Przedsiębiorca.
Ja to widzę z troszeczkę innej perspektywy:
Socjalizm = tyle kompletnie różnych i sprzecznych rzeczy, że nie da się jasno zdefiniować; wyróżnię dwa nurty, bo nie wiem, który ma Pan na myśli:
Komunizm (jako odmiana socjalizmu) = totalny chaos, który się z czasem przekształca w korporacjonizm
Socjaldemokracja (jako odmiana socjalizmu) = fasada, jaką korporacjonizm przyjmuje, by przeciwdziałać wzrostowi radykalnych idei
Korporacjonizm=wszechwładny, bezkarny i stojący ponad prawem Bogaty Przedsiębiorca
Konserwatywny liberalizm=abstrakcyjna ideologia, ździebko nierealistyczna, która próbuje obalić korporacjonizm, chcąc pomów Bogatemu Przedsiębiorcy – i nie dostrzega, że te cele są sprzeczne
A więc dopóki ktoś jest konserwatywnym liberałem, jest za zniesieniem (albo przynajmniej ograniczeniem) dominującego systemu ekonomicznego – choć nie do końa zdaje sobie sprawę z efektów, jakie to może przynieść. To dla mnie wystarcza, by ich umieścić po naszej stronie. Z czasem wyjdzie, kto jest za wolnością, a kto za przedsiębiorcą.
>dla mnie oba te przypadki są RÓWNIE odrażające.
Bo oba przypadki SĄ równie odrażające – ale uważam, że na tyle, na ile z czymś takim należy walczyć, priorytetem jest mimo wszystko zniszczenie dominującego systemu ekonomicznego, który pozwala na wyzysk większości przez mniejszość i utrzymuje elity przy władzy. Istnieją w społeczeństwie różne metody zniewolenia – ale zniewolenie państwowe jest tym, które najszybciej się rozwija, jest najbardziej trwałe i z którym najtrudniej walczyć. A główną metodą elit państwowych jest jednak ucisk gospodarczy.
A jeśli chodzi o Pański pomysł Trzeciej Drogi, to nie mogę powiedzieć, bym był wobec niego jakiś strasznie entuzjastyczny – głównie dlatego, że nie wierzę ani w możliwość reformizmu, ani minarchistycznego państwa niekontrolowanego przez Prywaciarzy, a to Pańska teoria zdaje się zakładać – ale to temat na inną rozmowę może.
Pozdrawiam 🙂
Drogi Panie Timurze! Jak obaj wiemy, nasza znajomość realna się zakończyła po tym jak był Pan uprzejmy wmawiać mi ustawicznie jakie mam poglądy na różne tematy.
Moje poglądy na różne tematy są stosunkowo jasno, choć nieco chaotycznie, wyłożóne na stronie www. Jeśli chodzi o wolność niegospodarczą, jestem (fanatycznym) zwolennikiem wolności słowa oraz swobody posiadania i noszenia broni.
Wydaje mi się, że to powinno wystarczyć, jeśli chodzi o nasze osobiste animozje. Pozdrawiam.
Witam!
„Tak na wstępie jeśli pozwoliłem sobie s kimś na zbytnią poufność, to przepraszam. Jakoś już się tak przyzwyczaiłem to mówienia per “Ty” w kontekście forów i innych takich.”
Skoro tak to możemy przejść na „Ty” Jędrzeju.
A ja mam na imię Mirek :-))
„Rzeczywiście nie znam Pana Radosława z reala. Może dałem się ponieść mojej naturalnej wierze w dobrą wolę innych, ale P. Radosław nigdy nie dał mi powodów, bym mógł sądzić, że nie jest osobą, której zależy na wolności. Nawet jeśli kiedyś mu zależało wyłącznie na wolności gospodarczej, może i tak już nie jest?”
Nasza znajomośc z P. Radosławem skończyła się stosunkowo niedawno. Ale to nie jest temat na forum. W każdym razie jedno Ci powiem Jędrzeju. Człowiek nie składa się WYŁĄCZNIE z poglądów politycznych.
„Jak najbardziej się zgadzam, to jest absolutna pogarda dla innego człowieka i jego sytuacji. Tylko że sam zaczynałem jako konserwatywny liberał (bardziej liberał niż konserwatywny, ale jednak) i nie przypominam sobie, bym uważał, że dobroczynność=komunizm ani by ktokolwiek inny uważał coś podobnego. ”
Nie do końca zauważyłeś w czym problem.
Tu nie chodziło o dobroczynność = komunizm tylko
komunizm+pogwałcenie wolności słowa = próba skłonienia do zamknięcia się aroganckiego bogacza by nie potęgować cierpień Ubogiego Człowieka.
Nie miało to NIC wspólnego ze zmuszaniem ani nawet sugerowaniem bogaczowi by leczenie Ubogiego sfinansował.
Ale tak poza tym miło mi było ten akapit przeczytać Jędrzeju. Albo nie pochodzisz z bogatej rodziny albo masz w sobie DUŻO wyobraźni i empatii. W każdym razie miło poznać kogoś takiego.
A co do dobroczynność = komunizm to i tacy liberałowie istnieją. Nawet było coś bąknięte o tych skrajnych liberałach w Wikipedii o ile się nie mylę.
Uważają oni, że dzieci ubogich rodziców zawierają w sobie „gen nieudacznictwa” w związku z czym mają zdychać z głodu by nie płodzić kolejnych pokoleń a ich dożywianie nawet przez PRYWATNE organizacje dobroczynne jest zbrodnią wbrew Bogu i Ojczyźnie bo prowadzi do degeneracji ludzkości.
Spotkałem paru takich w realu niestety.
Nie mam pojęcia też jak się ten odłam liberałow nazywa.
„Na przykład Joe Sobran albo Erik von Kuehnelt-Leddihn (nie ręczę za błędy w tym nazwisku). Sam byłem myślą tych dwóch Panów pozytywnie zaskoczony.”
Napisali coś po polsku? Jakbyś miał jakieś linki byłbym „dźwięczny”.
„P. Korwina ciężko nazwać specjalnie myślicielem, ale porównywanie go do Busha jr nie jest za bardzo fair. Jak dla mnie jest spora różnica między ko-libami i neokonserwatystami. Cie pierwsi mają jedynie zwyczaj wyznawać tych drugich, bo ci dużo mówią o wolności i takich tam. Ale już chyba bliżej kolibom do paleokonserwatyzmu.”
Cielęcy zachwyt do Ameryki JK Mikke mnie osłabia a jego westchnienia żebysmy byli w NAFCIE zamiast w UE rozśmiesza. Jak dla mnie symbolem NAFTY jest Mur Rio Grande i nie wolno powiedzieć parafrazując Reagana „Panie Bush! Niech Pan zburzy ten mur” bo to „komuchowanie” i „bycie wrogiem Wolnosci”.
A ja cieszę się że jesteśmy w UE. Wspólna Polityka Rolna to wprawdzie nie jest to co libertariańskie tygrysy lubią najbardziej, ale moim zdaniem ( z dwojga złego oczywiscie ) jest bez porównania uczciwsza i sprawiedliwsza niż dotowanie rolnictwa w jednym kraju ( mam na mysli USA ) przy równoczesnym zakazie lub/i nie możności dotowania rolnictwa przez pozostałych członków NAFTY. Nie lubię USA między innymi dlatego, że propaguje Wolny Rynek równocześnie uprawiając Wolne Żarty.
Ale to oczywiscie nie znaczy że jestem przeciwko Wolnemu Rynkowi.
„Salem to nie jedyna społeczność, jaka istniała w koloniach. Nie mogę powiedzieć, bym był wielkim ekspertem, ale np. Pennsylwania łączyła ogromną niechęć do struktur rządowych i dość szeroki zakres wolności z pewnym konformizmem kulturowym – może wśród kwakrów nie był on tak wielki, jak u purytan, ale jednak istniał.”
Co do kwakrów się zgadzam. Z tego co wiem, byli oni pragmatyczni i nie dzielili włosa na czworo w stylu „czy lokomotywa jest smokiem piekielnym i tworem Szatana” przez co stali się orędownikami Kolei Żelaznej.
„Rzecz w tym, że istnieje pewna różnica między konformizmem społecznym a instytucjonalnym. Co do tego drugiego, zgodzę się, nie ma wolności (także gospodarczej) w jego obecności, ale ten pierwszy może istnieć jak dla mnie w wolnym w jakimś stopniu społeczeństwie – w gruncie rzeczy i tak nie można się go pozbyć, więc możemy jedynie go utrzymywać na niskim poziomie.”
Oby na jak najniższym!
„Komunizm (jako odmiana socjalizmu) = totalny chaos, który się z czasem przekształca w korporacjonizm”
Nie do końca. No chyba że za Bogatego Przedsiębiorcę uznamy w TEJ wersji korporacjonizmu Tow I Sekretarza, z tym że dla mnie to raczej Urzędnik niż Przedsiębiorca.
„Socjaldemokracja (jako odmiana socjalizmu) = fasada, jaką korporacjonizm przyjmuje, by przeciwdziałać wzrostowi radykalnych idei”
Tu się zgadzam.
A gdzie byś Jędrzeju umieścił teokrację, nazizm oraz nazizm typu iberyjskiego?
„Korporacjonizm=wszechwładny, bezkarny i stojący ponad prawem Bogaty Przedsiębiorca”
Tu się zgadzam.
„Konserwatywny liberalizm=abstrakcyjna ideologia, ździebko nierealistyczna, która próbuje obalić korporacjonizm, chcąc pomów Bogatemu Przedsiębiorcy – i nie dostrzega, że te cele są sprzeczne”
Celne spostrzeżenie Jędrzeju.
Ja bym jeszcze dorzucił… i nie chce dostrzec, że te cele są sprzeczne, a gdy ktoś mu to wytknie, to najpierw sprawdza czy adwersarz nie jest bolszewickim agentem czy innym paskudnym socjalistą. Ponieważ większośc konserwatywnych liberałow to paranoicy co im się nawet ( przysłowiowa ) zawartość miski bliżniego z polityką kojarzy, a przy paranoi z KAŻDEGO da się zrobić komucha.
I jeszcze jedno. Kon libom się wydaje że są logiczni, a tymczasem zamiast logicznych argumentów dysponują jedynie parareligijnym bełkotem.
btw. Komuniści też uważali siebie za Pierwszych Wśród Racjonalistów i pełnymi garściami odwoływali się do mysli Oświeceniowej.
„A więc dopóki ktoś jest konserwatywnym liberałem, jest za zniesieniem (albo przynajmniej ograniczeniem) dominującego systemu ekonomicznego – choć nie do końa zdaje sobie sprawę z efektów, jakie to może przynieść.”
Też celna obserwacja.
„To dla mnie wystarcza, by ich umieścić po naszej stronie. Z czasem wyjdzie, kto jest za wolnością, a kto za przedsiębiorcą.”
… tylko oby nie za późno.
„Bo oba przypadki SĄ równie odrażające – ale uważam, że na tyle, na ile z czymś takim należy walczyć, priorytetem jest mimo wszystko zniszczenie dominującego systemu ekonomicznego, który pozwala na wyzysk większości przez mniejszość i utrzymuje elity przy władzy. ”
ale co innego PRIORYTET a co innego PROGRAMOWE niedostrzeganie Drugiego Aspektu i branie go za „bolszewicką propagandę”.
„Istnieją w społeczeństwie różne metody zniewolenia – ale zniewolenie państwowe jest tym, które najszybciej się rozwija, jest najbardziej trwałe i z którym najtrudniej walczyć. A główną metodą elit państwowych jest jednak ucisk gospodarczy.”
I tu się zgadzam.
„A jeśli chodzi o Pański pomysł Trzeciej Drogi, to nie mogę powiedzieć, bym był wobec niego jakiś strasznie entuzjastyczny – głównie dlatego, że nie wierzę ani w możliwość reformizmu, ani minarchistycznego państwa niekontrolowanego przez Prywaciarzy, a to Pańska teoria zdaje się zakładać – ale to temat na inną rozmowę może.”
Może i mój pomysł jest utopijny ale na pewno nie mniej utopijny niż Reaganowskie „rząd ma wytyczyć cele a potem zejść z drogi by pozwolić działać Ludziom”.
Jeszcze nie słyszałem o rządzie coby NAPRAWDĘ ( a nie na niby ) się usunął z drogi.
Swoją drogą piekną wymysliłeś nazwę.
„kon-libowie”
Prawie jak Talibowie.
I to by się zgadzało.
Kon-libowie są jak fundamentaliści religijni.
Nie tylko są „fundamentalistami rynkowymi”, jak ich określił George Soros ale też często fundamentalistami religijnymi.
I to na dodatek fundamentalistami o ZMIENNEJ drażliwości na „Obrazę Uczuć Religijnych” co czyni ich nieobliczalnymi.
Przy takim Kon-Libie trzeba uważać na każde słowo jak przy stalinowskim aparatczyku. Jeśli ktoś, będąc ateistą w luźnej rozmowie użyje sformułowania NA PRZYKŁAD „na miły Bóg” to już wystarczy żeby mieć kłopoty a na pewno wystarczy by poprzez „teologiczne zboczenie” spuścić dyskusję na boczny tor.
Swoją drogą Jędrzeju. Zauważyłeś że często taki styl dyskusji w wykonaniu kon-libów pozwala im zawsze zwyciężać nawet wtedy gdy KOMPLETNIE nie mają racji?
Na tym kończę i pozdrawiam serdecznie.
Witam!
Nie chciałem pisać tego postu ale niestety jestem zmuszony. :-((
Forum to nie miejsce na to, by wywlekać animozje osobiste.
Doskonale sobie zdaję z tego sprawę.
Jak Pan zauważył, ja tylko zapytałem elegancko Drogiego Jędrzeja czy zna Pana Panie Radosławie z reala. Czy w takim pytaniu jest coś niestosownego?
I zasugerowałem, że jest rzeczą realną że słowa i czyny mogą stać ze sobą w sprzeczności bo ludzie są tylko ludźmi a nie robotami. Skąd Pan wywnioskował, że dotyczy to Pana osoby?
A nie konserwatywnych liberałów jako takich w ogólności?
A tak poza tym, jak Pan zauważył, w moim ostatnim poście do Jędrzeja wątek osobisty został przeze mnie wygaszony. W tym poście który znajduje się bezpośrednio pod Pańskim, a którego nie miałem okazji widzieć, pisząc swój. Może to „wina” moderatora który opóżnia pojawianie się postów na forum. Napisałem, że człowiek nie składa się wyłącznie z poglądów politycznych i tym samym zasugerowałem, że istnieją pozapolityczne powody zakończania znajomosci między ludźmi i wcale tych powodów nie miałem zamiaru upubliczniać.
Odpowiadam na Pana post, bo zostałem przez Pana „wezwany do tablicy” w stopniu po stokroć większym, niż ja Pana wezwałem. Sami przyznacie że Pan JAKO PIERWSZY postawił mojej osobie konkretne zarzuty, czego ja na forum publicznym nigdy nie czynię.
„Drogi Panie Timurze! Jak obaj wiemy, nasza znajomość realna się zakończyła po tym jak był Pan uprzejmy wmawiać mi ustawicznie jakie mam poglądy na różne tematy.”
Nawet jeśli tak było to jednak Pan wmawiał mi poglądy których nie miałem,na podstawie wątłych przesłanek, których tu wywlekał nie będę w proporcjach circa 6:1 z korzyścią dla Pana. Po prostu zbyt wiele odczapnych i mało istotnych szczegółów kojarzy się Panu politycznie.
To że ktoś lubi bliny z kawiorem nie oznacza, że popiera imperialną politykę Rosji albo że jest biegłym znawcą problematyki rosyjskiej a Pan akurat o tym chciał rozmawiać. Oczywiscie te „bliny” to tylko przykład, który nie dotyczy Pana osobiście, niemniej przytoczyłem go jako modelowy przykład pewnego toku rozumowania typowego dla niektórych konserwatywnych liberałów i po części też Pana.
Trudno zrozumieć, że bliny można lubić z powodów estetycznych ( ładnie wyglądają ) oraz z tego powodu, że się ma takie a nie inne kubki smakowe?
A ja wolność rozumiem szerzej niż Pan. Dla mnie wolność to TAKŻE lubić bliny ( albo coklwiek innego ) i NIE MUSIEĆ swojego gustu bronić na poziomie doktora filozofii argumentami grubymi a nie cienkimi. Gust to gust.
Inicjatywa zakończenia znajomości z Panem wyszła ode mnie. Po prostu miałem dość uważania na każde słowo i na to co się może Panu kojarzyć z marsizmem oraz ciągłego udowadniania że nie jestem wielbłądem.
Pragnę, by każdy SAM wybierał co mu się kojarzy z Wolnością nawet jeśli te jego skojarzenia są odczapne i niezgodne z Wielkimi Filozofami. Każdy nasz byt człowieczy jest inny i indywidualny.
„Moje poglądy na różne tematy są stosunkowo jasno, choć nieco chaotycznie, wyłożóne na stronie www.”
Stronę www Freedom Fighter oglądałem. Z niektórymi poglądami się zgadzam ale z niektórymi nie. Ale nie o to chodzi. Chodzi o to, by umieć odrózniać wrogów realnych od urojonych.
Używając terminologii i przenośni kowbojskiej Pan Panie Radku „najpierw strzela a dopiero potem mysli czy ten ustrzelony naprawdę był wrogiem”.
Oczywiscie widzi Pan cudzysłów i zaznaczenie że to przenośnia?
Żeby potem nie było, że pomawiam i „oszczerzam” Pana o to, że Pan kogoś osobiście zastrzelił z Colta.
Bo tak nie jest i nie oskarżam Pana o to.
„Jeśli chodzi o wolność niegospodarczą, jestem (fanatycznym) zwolennikiem wolności słowa oraz swobody posiadania i noszenia broni.”
Aha! A zatem chodziło o niefortunne moje sformuowanie „WYŁĄCZNIE Wolność Gospodarcza”?
No tak! Wolność Słowa i swobody dotyczące broni nie zalicza się do Wolności gospadarczej. Ma Pan rację! A zatem z tej perspektywy nie jest pan zwolennikiem WYŁĄCZNIE Wolności Gospodarczej.
Ale uważam też że WSZELKI FANATYZM jest zły i prowadzi do wypaczeń.
Wolność Słowa w warunkach fanatyzmu łatwo przeistacza się w gwałcenie Wolnosci innych, tak jak w przypadku tego Ubogiego Człowieka co go zęby bolą z postu do Jędrzeja.
Fanatyzm dotyczący swobód posiadania broni prowadzi do militaryzmu i Kultu Silniejszego. Jego przebłyski widać w poście dotyczącym Virginia Tech na Pańskiej stronce.
Oprócz prawa do posiadania broni pojawił się tam MORALNY OBOWIĄZEK jej noszenia. A to już trąca powrotem do feudalizmu i dzieleniem ludzi na kategorie lepsze ( tych co mają broń ) i gorsze ( tych co nie mają broni bo nie mogą lub nie chcą ).
Taka „wolność” stoi też w sprzeczności z Wolnością Wyznania. Na przykłąd Świadkowie Jehowy nie biora broni do ręki ani nawet nie pracują w przemysle zbrojeniowym bo religia im nie pozwala. Czy mają być uznani za „niemoralnych” dlatego że nie chcą nosić broni?
No i pora tez zauważyć że nawet w „wolnych” krajach takich jak USA broń jest raczej droga co czyni MORALNOŚC dostepną tylko dla zamożnych, a to napawa mnie najwyższym obrzydzeniem.
Jestem przeciwny segregowaniu ludzi na lepszych i gorszych.
Tak na marginesie jestem ZA powszechną dostepnością broni, co nie zmienia faktu, że dla mnie osobiście broń jest złem koniecznym zaś tych co pieszczą swoje pistolety jak Ukochaną Dziewczynę i czule do niego przemawiają najchętniej widziałbym w psychiatryku.
Obowiązek noszenie broni ( nie ważne czy moralny czy prawny ) uważam za GRUBĄ przesadę.
Skoro już ruszylismy temat Virginia Tech to nie uważam, by powszechne noszenie broni przez studentów coś zmieniło. Przecież Cho Seung-Hui był desperatem który i tak chciał zginąć z wielkim hukiem. A zatem nie straszna mu była smierć ani Kara Śmierci, która ma niby uczynić świat lepszym. Myślę że gdyby nawet studenci Virginia Tech byli uzbrojeni po zęby to Cho i tak zrobiłby swoje. Tylko że zamiast Glocka przyniósłby w plecaku wiązkę granatów. Albo obwiązałby się dynamitem jak zamachowcy z Al- Kaidy i wysadził się w sali wykładowej. Biorąc pod uwagę konstrukcją auli, wcale nie byłoby mniej ofiar. I tu by nawet najszybciej strzelający kowboj nie pomógł. Poza tym nic tak nie usypia jak powszechne samozadowolenie wynikające z posiadania broni. Usypia wcale nie mniej niż złudzenie że policja nas obroni.
To nie rozbrojenie studentów było powodem tragedii, tylko znieczulica, egoizm i samozadowolenie tak typowe dla społeczeństwa amerykańskiego dobrze i rzeczowo opisane w książce George Sorosa pt „Nowy Okropny Świat”.
Jedynym pozytywnym bohaterem był pewien Żyd pochodzenia rumuńskiego – wykładowca, który blokował drzwi najdłużej jak to było mozliwe i zginął od kuli Cho ale wielu studentów zdążyło przez ten czas uciec przez okno.
To jest dla mnie prawdziwy bohater! Nie był uzbrojony ale uratował co najmniej setkę ludzi.
Gdyby na sali wykładowej wszyscy mieli broń, nie sądzę by ktokolwiek jej użył W PORĘ, gdyż zadziałałby dobrze znany z psychologii mechanizm „rozmytej odpowiedzialności”. Jak w ludowym przysłowiu „gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść”. Albo mechanizm „strzelają ale jeszcze nie do mnie” jakże podobny do „radzieckiego” powiedzonka „przyszło KGB ale nie po mnie tylko po sąsiada”.
„Wydaje mi się, że to powinno wystarczyć, jeśli chodzi o nasze osobiste animozje. Pozdrawiam.”
Ponieważ postawił mnie Pan do tablicy pozwoliłem sobie jednak odpowiedzieć na ten post.
Nie uważam Pana ( dla ustalenia ) za złoczyńcę ani przestępcę ale różny poziom naszej wrażliwości spowodował że na rózne sprawy patrzymy inaczej przez co nie mogliśmy się dogadać. Jedyne co Panu zarzucam ( a co nie jest przestępstwem ) to brak wyobraźni i zbyt łatwe oskarżanie ludzi o ciągoty socjalistyczne co w ustach libertarianina jest niemal obelżywe.
Na tym kończę i mam nadzieję, że nie będę musiał pisać postów na ten osobisty i niestosowny na forum temat.
A jeśli się Pan czuję urażony moim postem Panie Radosławie to na przyszłość proszę nie stosować „ataków wyprzedzających”. To Pan jako pierwszy podał osobiste zarzuty.
Ja się tylko zapytałem Jędrzeja czy zna Pana realnie i nie uważam by pytanie to było niestosowne czy nawet sprzeczne z Ustawą o Ochronie Danych Osobowych na przykład.
A na temat Kon libów faktycznie mam zdanie raczej złe. Fakt! Ale jeśli komuś poglądy inne niż jego własne wydają się obelgą i personalnym atakiem? Na to już nic nie poradzę.
Ale fakt faktem, że niezbyt fortunnie użyłem słowa WYŁĄCZNIE i za to Pana przepraszam, aczkolwiek chyba inaczej rozumiemy słowo WYŁACZNIE. Po prostu nie mam odruchu niewolniczego trzymania sie definicji i taki mój urok.
Takie pytanko do obydwu panów.
Czy te osobiste jazdy są naprawde konieczne? Myslicie że kogoś interesują wasze prywatne animozję?
Myślę, że nie – przepraszam.
Ja też myślę że nie i też przepraszam!
Przepraszam, że tak dużo czasu mi zajęła odpowiedź, ale miałem ręce pełne pracy przez parę dni.
>A co do dobroczynność = komunizm to i tacy liberałowie
>istnieją. Nawet było coś bąknięte o tych skrajnych
>liberałach w Wikipedii o ile się nie mylę.
Brzmi mi to jak coś między obiektywizmem a darwinizmem społecznym
To mi swoją drogą przypomina artykuł w angielskiej Wiki nt. „Pasożytnictwa społecznego” gdzie były rózne tam sobie teorie wyzysku, socjalistyczne głównie, i na koniec sekcja „Libertarianizm”, gdzie widnieje coś takiego: „Libertarianie uważają, że ludzie pobierający zarobki od państwa są pasożytami społecznymi. Ayn Rand mówiła o nich „looters” (łupieżcy) i „moochers” (pijawki)”
Nie ma to może dużo wspólnego z dobroczynnością, ale takie rzeczy naprawdę wnerwiają i przez tego typu ludzi często desygnuje się nas do wariatkowa.
>Napisali coś po polsku? Jakbyś miał jakieś linki byłbym
>“dźwięczny”.
Po polsku jest chyba tylko kilka tłumaczeń Sobrana, a i tych jakoś nie mogę znaleźć; na Korespondencie jest chyba parę, ale najwyraźniej wymagają jakiejś subskrypcji. K-L chyba nie ma nic.
>A ja cieszę się że jesteśmy w UE. Wspólna Polityka Rolna
>to wprawdzie nie jest to co libertariańskie tygrysy lubią
>najbardziej, ale moim zdaniem ( z dwojga złego
>oczywiscie ) jest bez porównania uczciwsza i
>sprawiedliwsza niż dotowanie rolnictwa w jednym kraju (
>mam na mysli USA ) przy równoczesnym zakazie lub/i nie
>możności dotowania rolnictwa przez pozostałych
>członków NAFTY. Nie lubię USA między innymi dlatego, że
>propaguje Wolny Rynek równocześnie uprawiając Wolne
>Żarty.
No niby tak, ale taką „równość w niesprawiedliwości” można łatwo logicznie doprowadzić do totalnego zniewolenia, choć, fakt, unilateralne i natychmiastowe zniesienie wszelkich dopłat rolniczych doprowadziłoby do niemałej katastrofy. Cieżki orzech do zgryzienia.
>Nie do końca. No chyba że za Bogatego Przedsiębiorcę
>uznamy w TEJ wersji korporacjonizmu Tow I Sekretarza, z
>tym że dla mnie to raczej Urzędnik niż Przedsiębiorca.
Miałem raczej na myśli to, że komunizm jest dość niestabilny i w końcu przekształaca się w jakiś system mieszany, który kończy się na korporacjonizmie (jak dzisiejsze resztki ZSRR); co do „form przejściowych” nie mam pojęcia, jak to tak ogónie ująć – w gruncie rzeczy komunizm w praktyce jest dość skomplikowanym systemem, gdzie więce zależy od czynników socjologicznych czy psychologicznych niż od gospodarczych. Pomijając kategorię „totalny chaos” a’la komunizm wojenny czy pola śmierci.
>A gdzie byś Jędrzeju umieścił teokrację, nazizm oraz
>nazizm typu iberyjskiego?
Teokracja w tradycyjnym rozumieniu to raczej prymitywna struktura struktura społeczna, więc wyjaśnianie jej nowoczesnymi terminami jak korporacjonizm nie ma większego sensu. Opiera się ona na pewnych strukturach kulturowych, które dzisiaj są w szczątkowym stanie.
Natomiast nazizm, frankizm itd. to po prostu korporacjonizm bez żadnych fasad, który rozwinął się dzięki fizycznemu wyeliminowaniu zagrożenia ze strony socjalistycznych bądź wolnościowych idei albo dzięki zdyskredytowaniu tychże w jakiś sposób.
A przynajmniej takie jest moje spojrzenie.
>… tylko oby nie za późno.
Z tymi, którzy uważają cokolwiek innego niż ich własny mały półświatek za socjalizm siłą rzeczy bratać się nie możemy, więc już na wstępie odpada najbardziej problematyczny sektor. Ale uważam, że można pokusić się o kultywowanie pewnego rodzaju populistycznej, paleokonserwatywnej, lokalistycznej prawicy. Największy problem jest z pseudofilozoficznymi elitarystami, całymi „świętszy niż Ty” i „motłoch nie chce wolności, bo jest głupi i chciwy, nie to co my Wielcy Oświeceni.” Ci drudzy zdają się stanowić większość na dzisiejszej Polskiej prawicy wolnościowej, a można by spróbować to zmienić.
A co do reszty się plus minus zgadzam 🙂
@kuskowski:
„Konserwatywny liberalizm=abstrakcyjna ideologia, ździebko nierealistyczna, która próbuje obalić korporacjonizm, chcąc pomóc Bogatemu Przedsiębiorcy – i nie dostrzega, że te cele są sprzeczne”
1) nie uważam, że istnieje powód pomagania Bogatemu Przedsiębiorcy, bo w korporacjoniźmie (faszyźmie?) radzi on sobie bardzo dobrze, dużo lepiej niż na przykład mały przedsiębiorca.
2) koncesjonizm-etatystyczny (w naszej rzeczywistości to chyba lepsze określenie) jest podstawą nieszczęść właśnie najzwyczajniejszych i najprostszych ludzi, którzy właśnie szukają rozwiązań w pogłębianiu tego systemu dzięki skuteczności propagandy socjalistycznej („sprawiedliwość, wrazliwosc społeczna” czy ostatnio „Polska solidarna”). Wyżej wspomniany manifest „Nowej Lewicy” w dużej mierze pod tę propagandę też daje się podciągnąć.
3) „motłoch” wlasnie dlatego CHCE wolności, bo jest chciwy. Słowa zaczynające się od „liber-” tak się zdezawuowały, że już mogą znaczyć wszystko i zarazem nic. Partie z Wolnością w nazwie budowały obecnie nam panujący koncesjonizm-etatystyczny.
Też jestem chciwy, i też właśnie dlatego chcę wolności, żeby nie musieć nikomu oddawać zbyt wiele tego, co moje.
I za to, że Pan tak uważa, Panie Radku, chwała Panu. Ale zdaje mi się, że Paskie poglądy podziela pewna tylko część konserwatywnych liberałów.
Nie zgodziłbym się jedynie, że można Nową Lewicę sprowadzić do „socjalistycznej propagandy.” W końcu to Kolko napisał „Triumph of Conservatism,” pokazujące, że podstawy amerykańskiej regulacji rynku leżały w agitacji Wielkiego Biznesu. Podobne tezy, łączące państwo, imperializm i wielki biznes wysuwali inni historycy NL, jak Williams. Jest tutaj ogromny potencjał, a biorąc pod uwagę, jak mało nas jest, nie możemy być zbyt wybredni.
Nie jestem zbyt uparty, jeśli chodzi o przyporządkowywanie swojej osoby do konkretnych klasyfikacji sceny politycznej. W różnych testach robionych „dla kawału” w Internecie jestem raz 100% libertarian (economy & ethics) i czasami właśnie konserwatywnym-liberałem.
Nie sprowadzam „Nowej Lewicy” do „socjalistycznej propagandy”, ale nie potrafię nie dostrzec odwołania do idei walki klas, ras czy pojęcia alienacji pracy. Kontekst historyczny, po uważniejszej lekturze, nakazywałby też zastanowienie się nad inspiracjami, ale postanowiłem tej pracy nie wykonywać. Z przykrością stwierdzam też, że NL nie naruszyła bastionu korporacjonizmu (kompleksu paliwowo-energetycznego powiązanego z wojskiem i polityką), za to zaowocowała polityczną poprawnością.
Jest socjalizm i socjalizm. Jest tyle rodzajów socjalizmu, że mówienie o socjalizmie jako o całości zaciemnia sprawę. Nie zamierzam twierdzić, że NL nie bierze dużo inspiracji z marksizmu i różnych nurtów socjalistycznych – ale marksizm i socjalizm mogą prowadzić do skrajnie różnych wniosków, tak autorytarnych, jak i wolnościowych.
Walka klas, kwestie rasowe i alienacja pracy to problemy, od których nie możemy uciekać tylko dlatego, że socjaliści je zauważyli jako pierwsi (choć walkę klas to akurat francuscy liberałowie wymyślili). Czy walk klas nie jest dziś aktualna? Czy zmagania jednych grup etnicznych z drugimi (Arabowie, Meksykanie, różne ludy kaukaskie i Bóg wie, kto jeszcze) nie są aktualne? Czy ludzie pozamykani w kubiklach i robotnicy pozbawieni kontroli nie są aktualni?
Nowa Lewica to są jak najbardziej socjaliści – ale socjaliści (w dużej części) antyautorytarni, dobrowolni, którzy chcą budować od dołu w górę – którzy chcą zaczynać od społeczności. Z tego powodu, choć zaczynali od Partii Demokratycznej, w końcu się od niej odcięli, i zwrócili się przeciwko progresywistycznej socjaldemokracji z całym swoim radykalizmem. Ja tam wolę takich ludzi od wszystkich wygodnych neoliberałów świata.
A to, że NL nie naruszyła panującego porządku: no cóż, a czy my naruszyliśmy? Za to możnaby powiedzieć, że otworzyliśmy drogę do neoliberalizmu; klasa polityczna zagarnęła sobie zarówno z naszej myśli, jak i z myśli NL to, co jej pasowało i przystosowała do swoich potrzeb.
Zgodnie z moją wiedzą istniał (jako zrealizowany ustrój społeczno-gospodarczy) jedynie socjalizm realny (zwany nie do konca słusznie demokracją ludową lub komunizmem) oraz socjalizm narodowy. W tej chwili mamy do czynienia z realizacją pomysłów socjaldemokratycznych w postaci właśnie etatyzmu-koncesjonistycznego. Jak wieść gminna niesie, najdalej ten proces został posunięty w Szwecji. Słowo socjalizm jest elestyczne, ale chyba nie zupełnie dowolnie.
Aby uzasadnić istnienie klas społecznych, w sensie Marksa (np. klasa robotnicza), jesteśmy zmuszeni uzasadnić wspólnotę interesów między robotnikiem zmechanizowanej piekarni a blacharzem w warsztacie samochodowym. Konflikt izraelsko-palestyński (z drugiej strony) z całą jaskrawością pokazuje bezsensowność nazistowkiej tezy o walce ras (i solidarności wewnątrz).
Alienacja pracy była faktem w XIX wieku. Wraz z postępem technicznym, w sposób stały, staje się ona coraz mniejsza. Podobnie rośnie swoboda wyboru zawodu, miejsca pracy oraz wpływ „najemnika” na wynik przedsięwzięcia.
Jeśli neoliberalizm to „kierunek we współczesnej ekonomii przyjmujący za podstawę funkcjonowania gospodarki wolną grę sił rynkowych, lecz dopuszczający ingerencję państwa w określonym zakresie” (wikipedia) stanowi on w porównaniu z keynessizmem istotne odejście od korporacjonizmu – a więc sukces polityczny.
Przeglądałem komentarze i spotkałem się z pojęciem „socjalizmu budowanego od dołu”. Czym się on rózni od socjalizmu budowanego od góry.
Jeśli miałbym patrzeć na pozytywne skojarzenia, to wyobraziłbym sobie młodych, aktywnych ludzi, którym nie podoba się bieda w związku z czym zakładają dobrowolne organizacje promujące równouprawnienie rasowe i brak dyskryminacji, banki pomocy robotnikom o niskooprocentowanych pożyczkach, protestują przeciwko łamaniu umów o pracę przez pracodawców, przeciwko przywilejom dla korporacji etc. To bardzo optymistyczna i wzruszająca wizja, jednak to co opisałem… nie jest socjalizmem, a hm… społecznictwem?
Jeśli zaś zwracać uwagę na skojarzenia negatywne to widziałbym zwykłych socjalistów odgórnych, chcących zmuszać ludzi aby płacili na innych, zmuszać ich żeby dawali komuś według nich „godne” płace, z tym że modnie się ubierających, cholernie antyestablishmentowych, młodych i opierających się na ekstremalnie populistycznych populistycznych hasłach, no i… ideowych. Nie wiem czy to zaleta. Socjalista-pragmatysta będzie przynajmniej patrzeć na skutki swych działań.
Pierwszą możliwość wykluczyłem , bo socjalizm to system jednoznacznie opierający się na przymusie i nikt nie zmieni tego – ni chu chu. Czyżby więc pozostawała tylko druga możliwość? 🙁