Jerome Tuccille “Prawica i Lewica: Psychologia Przeciwieństw”

Czym jest prawica? Czym lewica?

Na szybko zmieniającej się Amerykańskiej scenie politycznej podział na lewicę i prawicę coraz bardziej staje się kwestią osobistej psychologii. Mieszanka ideologii przechodzi tak wielkie zmiany, że jest praktycznie niemożliwym przypiąć kandydatowi łatkę na podstawie jego oficjalnych pozycji. Gdy Norman Mailer startował w prawyborach Partii Demokratycznej na stanowisko burmistrza Nowego Jorku w zeszłym roku określił swoją pozycję jako „na prawo i na lewo od całej reszty.” I miał rację. Jego radykalnie decentralistyczny program wyłamywał się ze tradycyjnego standardu liberałowie/konserwatyści. Z pogardą odnosił się do tej tradycji jako do „miękkiego środka amerykańskiej polityki” i zaproponował program najbliższy quasi-anarchistycznej pozycji Paula Goodmana.

Anarchistów, a także tych nazywających się anarchistami, pełno jest po obu stronach politycznego spektrum, od zbieraniny Students for a Democratic Society po odłam Young Americans for Freedom. Timothy Leary, walczący o gubernatorstwo Kalifornii, płynie na platformie wolnorynkowego libertarianizmu i jest nazywany „Radykalnym Lewicowcem”. Ronnie Reagan, od dawna maskotka konserwatywnych przedsiębiorców obiecuje Zachować i Chronić korporacyjno-liberalne status quo, nawet jeśli będzie musiało polecieć parę głów po drodze.

(To ciekawe swoją drogą, za jak wspaniałe pieski ochronne służą konserwatyści liberalnemu systemowi, nieprawdaż?)

Podczas gdy piesek Nixon z coraz większym mozołem pcha prawicę w kierunku totalnej represji, a Prawy Spiro przemierza lądy i morza poddając w wątpliwość odwagę tych, którzy woleliby żyć dalej niż zginąć w Wietnamie, każdy z choćby najmniejszymi sympatiami libertariańskimi chyli się ku lewicy. Tak to prawica jest lewicą a lewica prawicą. Wolny rynek jest po lewej, a socjalizm po prawej. Dobrowolne komuny po lewej, państwowy kapitalizm po prawej.

Wystarcza, by przyprawić o ból głowy.

Ale na dłuższą metę przyczyna, dla której jednostka będzie się identyfikowała z lewicą czy z prawicą leży w – jak już wcześniej wspomniałem – osobistej psychologii. Lewica, zdaje mi się, potrafi wczuć się w losy ludzi z krwi i kości. Nawet ci potworni liberałowie, ostatnimi czasy pogardzani zarówno przez kapitalistów, jak i naćpanych dzieci kwiatów, z początku kierowali się chęcią „pomocy prześladowanym”. To, że wybrali najgorszy możliwy środek do tego – przymus, a nie wolność – jest całkowicie inną sprawą. Troska o bliźnich, jaka była ich pierwszą motywacją była szczera. Teraz są potężni i grubi i używają Reagana, Agnew i im podobnych, by chronić się przed tymi, których nie potrafią przeciągnąć na swoją stronę. To są Nowi Konserwatyści, podczas gdy ci, którzy nazywają się konserwatystami są niczym więcej jak oprychami swych korporacyjno-liberalnych mentorów.

Lewica czuje ludzi z krwi i kości.

Nową Lewicą – radykałami, rewolucjonistami, studentami, którzy zwracają się przeciwko swym socjaldemokratycznym rodzicom – kieruje gniew; są opętani żądzą sprawiedliwości, ponieważ inne istoty ludzkie padają ofiarą rasizmu, bo inni ludzie są uwięzieni w zgniłych slumsach pełnych śmieci i szczurów. Patrzą na niesprawiedliwość wokół nich i płoną żądzą, bo potrafią współczuć ofiarom bezlitosnej i całkowicie nieczułej nadrzędnej struktury, systemu pod kontrolą nienażartych bandytów i ich politycznych marionetek, które będą trzymały się kurczowo władzy dopóki nie zostaną wymazane z rzeczywistości.

Lewica czuje ludzi.

Prawica tymczasem – nawet nasi anarchistyczni przyjaciele dopiero co oddzieleni od YAF – zajmuje się abstrakcjami. Bardziej ich martwi to, że ich wolnorynkowe zasady nie mają szansy działać niż to, że ludzie są uwięzieni w przepełnionych szkołach i gettach. Zdają się być niezdolnymi współczuć cierpiącym i pogardliwie podsumowują tego typu troskę jako niedoinformowany altruizm. W ich poczuciu sprawiedliwości jest miejsce tylko dla nich samych i nie dostrzegają, że nigdy nie będą się cieszyć wolnością osobistą póki wszyscy nie są wolni od niesprawiedliwości. Obiektywistyczny pociąg do wolności nie tyle zmierza ku światu, w którym każdy może przeżyć swoje życie w pokoju, lecz raczej ku światu galtowskich superbohaterów o falujących włosach i „lodowato niebieskich oczach” demonstrujących swą ekonomiczną wyższość nad „pasożytniczymi analfabetami, którzy zaśmiecają rejestry zasiłków.”

Dlatego jest to możliwe, że nasi anarcho-obiektywistyczni przyjaciele w Filadelfii prowadzą demonstracje nawołując do „Uwolnienia Johna Galta,” podczas gdy Bobby Seale walczy o przetrwanie w Chicago.

Dlatego jest to możliwe, że nasi obiektywistyczni przyjaciele z Maryland chcą, bym udowodnił, że Fred Hampton i Mark Clark „nie popełnili ani nie grozili, że popełnią wykroczeń przeciw prawom innych…” – po tym, jak zostali zastrzeleni w swych łóżkach o czwartej nad ranem przez policję w Chicago (ten artykuł jest moją dla nich odpowiedzią).

Dlatego jest to możliwe, że ci sami prawicowi anarchiści nazywają Vietcong „moralnie złymi” “komunistami” pomimo tego, że dziewięćdziesiąt pięć procent nigdy prawdopodobnie nie czytało Karola Marksa i martwi się jedynie o napuchnięte brzuchy wiejskich dzieci.

Jak zrozumieć taką mentalność? Jak można zrozumieć człowieka, który potrafi przejąć się losem nieprawdopodobnej, odczłowieczonej postaci z książki, a nie młodych ofiar porannego policyjnego najazdu na mieszkanie? Jak zrozumieć wyjątkową arogancję towarzyszy „anarchistów”, którzy zadowalają się ustanowieniem osobistej sfery wolności gospodarczej, a reszta społeczeństwa niech idzie do diabła? Jak zrozumieć „libertariańską” organizację, która ma za symbol amerykańskiego dolara (nie bardzo reprezentującego wolnorynkową walutę) albo „anarchistów”, którzy paradują publicznie w gumowych strojach z gigantycznym znakiem dolara na torsach?

Za łatwo by zwalić całą winę na Ayn Rand. Ta przemiła pani nie wykreowała tej specjalnej psycho-mentalności z powietrza; odkryła jedynie nastawienie, które już tam było, wrząc pod pokrywką i wyniosła je na światło dzienne. To, że tak wiele ludzi entuzjastycznie przywitało jej Kult Absolutnego Samozaabsorbowania (by odróżnić go od prawdziwego racjonalnego egoizmu) rzuca dużo światła na kompozycję prawicowej mentalności.

Obiektywiści, pomimo całej ich gadaniny o wolności jednostki i ograniczonym państwie, są niepoprawnymi prawicowcami. Anarcho-Obiektywiści nie stanowią wyjątku, gdyż wciąż służą psychologii wysławiania fikcji i są niezdolni odczuwać świata z krwi i kości, który ich otacza.

Podział filozoficzny między wolnorynkowymi anarchistami i dobrowolnymi komunistami staje się coraz mniej ważny w obliczu walki o uwolnienie dzielnic od zewnętrznej kontroli. Czyste idee dzielenia się wszystkim przez społeczność i całkowicie wolnego rynku są same w sobie ważne jako ideały, jako logiczne wnioski różnych, ale spójnych sposobów rozumowania. Ale najważniejszym czynnikiem w brutalnej walce o przetrwanie, w wojnie o prawo żywych ludzi do decydowania o własnym losie, jest psychologia solidarności. To właśnie umiejętność identyfikowania się z rzeczywistymi ofiarami niesprawiedliwości cementuje więź jednoczącą rewolucjonistów na lewicy, czy zwą się anarchokomunistami, anarchistami wolnorynkowymi, czy po prostu radykałami.

Terminologia przestała mieć znaczenie. Wkraczamy w okres otwartego ucisku. Nasz podstawowy psychologiczny stosunek do innych istot ludzkich zdeterminuje, po której stronie każde z nas stanie.

____________________________

Tłumaczenie: Jędrzej Kuskowski
na podstawie:
Jerome Tuccille, Left and Right: The Psychology of Opposites
The Libertarian Forum, Vol. 2.3, February 1, 1970

One thought on “Jerome Tuccille “Prawica i Lewica: Psychologia Przeciwieństw”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *