Patryk Bąkowski “евро”

Jestem rozdarty. Po pierwsze ze wszystkich sportów uznaje w zasadzie tylko seks. Piłkę nożną jak i resztę sportów zespołowych, uważam za sport typowo gejowski. Cóż bardziej gejowskiego niż ociekające potem ciała 22 gości. To zresztą podobnie jak z wojnami. Nie ma nic bardziej gejowskiego. Po prostu jedni chłopcy bawią się z innymi. I tylko świadome wtłaczanie do swego ego pod pozorem jakiegoś honoru i wartości tych pięknych haseł uzasadniających wojny wypiera podświadomy zachwyt superego nad męskością tych zabaw, a co za tym idzie zachwyt nad własną płcią. Przecież najbardziej męskim sportem winien być seks i zdobywanie niewieścich serc.
Wiem że przesadzam, wiem że okazywanie siły i męskości na polu walki w sumie tak naprawdę jest tym samym co robi lew w stadzie czy inne szympansy. Pokazanie że się ma fajne DNA, które pozwoli przetrwać. Tylko jakoś tak większość facetów nie zauważa że już dawno zeszliśmy z drzewa i co innego się winno liczyć. No ale póki kobiety też tego nie dostrzegają to mamy małe szanse na społeczeństwo artystów i naukowców.
Ale nie o tym miało być.
Druga sprawa. Już bardziej na poważnie – aspekt ekonomiczny. Ogólnie rzecz biorąc po prostu nas nie stać. Ale o tym wszyscy słyszeli. Dużo sceptycznych głosów rozbrzmiało w Internecie. Choćby dzięki miasik.net mogłem przeczytać “Pyrrusowe zwycięstwo” Krzysztofa Pochmary, albo ciekawy tekst na Oto Polska “Euro 2012 – czy damy rade?”.
I trudno mi nie przyznać tym zdaniom racji. Z czysto wolnościowego podejścia taka impreza jeżeli by się opłacała byłaby robiona przez prywatne firmy. Ludzie potrzebują igrzysk, ludzie wydadzą pieniądze aby obejrzeć igrzyska. Ale prywatne igrzyska mają zdrowy cel – zarobić pieniądze a pieniądze na igrzyskach można zarobić tylko wtedy gdy ludzie mają na chleb. Państwo, zależność tę odwróciło a właściwie poprzekręcało ją maksymalnie jak się da, co stało się genezą znanego przysłowia o igrzyskach i chlebie. Jak dopominasz się chleba to państwo ci zorganizuje rozrywkę cobyś zapomniał o głodzie. (Tu dyskretnie wracamy do początku wpisu i potwierdzamy fakt że jednak wielu ludzi przez wieki rozwoju cywilizacji mimo wszystko z drzewa nie zlazło i jakieś takie mam czarne myśli że do jej końca nie zlezie).
W każdym razie rzecz przypomina, bo przecież historia lubi kołem się toczyć a przysłowie o uczeniu się na błędach ma to do siebie że ino jest zawsze ignorowane, historie stadionu XX lecia. Pod płaszczykiem CCCP PRL miał XXlecia, IV RP będzie miała narodowy pod płaszczykiem UE.
Nie ma się co oszukiwać, znowu zostaniemy okradzeni i zapewne dość szybko się o tym przekonamy gdy okaże się że a to akcyza na to i owo wrośnie szybciej niż miała, że pojawi się jakaś kolejna propozycja nie do odrzucenia typu obowiązkowe ubezpieczenie od utraty małżowiny usznej.
Trzecia sprawa. Entuzjazm. Że o jej, jak to pięknie będzie, że nastąpi skok cywilizacyjny, że w końcu europa zobaczy że my też europa, że udowodnimy itd. Normalnie jak widziałem w telewizorze te wszystkie uszczęśliwione mordki to wypatrywałem kiedy w końcu nogawką któremu co wypadnie, bo nie wierzę że przy takiej ekstazie to zwieracze nie popuszczały. Że tak weźmiemy się do roboty, nikt nie będzie cwaniakował, normalnie cały naród bvdvje stolice… przeprasza… stadiony, autostrady, lotniska, metro.
I w zasadzie, podchodząc zdroworozsądkowo to wiem że to kompletnie sprawa nieopłacalna, w żaden sposób się nie kalkuluje i przysporzy więcej problemów niż to warte. Ten entuzjazm też za bardzo mi się nie udziela, że niby staniemy się jewropą, że wykonamy skok czy coś. Nic z tych rzeczy. Skok cywilizacyjny dokonuje się przez zmianę mentalności społeczeństwa, a nie przez budowanie autostrad na których nie jeden cwaniak zbije fortunę.
Jednak właśnie w tym dostrzegam pozytyw. Polacy mają niesamowitą skłonność do jednoczenia się w sytuacjach kryzysowych. Ponadto polskie piekiełko ma prawo istnienia tylko wtedy gdy reszta świata ma nas w dupie. Gdy świat na nas skupia uwagę przeważnie wychodzimy na całkiem rozgarniętych i zaradnych ludzi. Niby obowiązuje “zastaw się a postaw się” ale też niesamowita jedność i inicjatywa obywatelska, i przewyższająca żydowską żyłka do interesów.
Nigdy nie byliśmy w takiej sytuacji że możemy to zrobić będąc autonomicznym bytem. I dlatego w tym upatruje szanse na to że dokonamy tego trwałego i faktycznego skoku cywilizacyjnego. Że utrwali się w nas to że współpraca daje lepsze owoce niż zawiść. Że sukces jednego może być też naszym sukcesem.
Oczywiście możemy to spieprzyć co jest bardzo prawdopodobne. Oczywiście spieprzymy to gdy do wszystkiego będzie się wtrącał rząd. A ten obraz chęci wpływu i władzy nad imprezą przejawia się już dziś i z każdym dniem zdaje się coraz bardziej krystalizować.
Ale mimo wszystko jestem optymistą. A najbardziej przekonuje mnie że skoro już kradną mi pieniądze to niech przynajmniej w końcu zgodnie z uzasadnieniem kradzieży widzę że coś z tego będę miał. Że zrabowana mi kasa nie zniknie w tej machinie urzędniczo-mafijnej, a przynajmniej na coś co będzie przez kilka lat ładnie wyglądało.
A z czysto egoistycznego punktu, jakom warszawiak przynajmniej będę miał przez kilkanaście lat po jewro logistyczny spokój, bo jak pobudują i rozkopią co mają rozkopać to później już za bardzo czego rozkopywać nie będą mieli.
Jasne że wolałbym żeby to wyglądało jak należy. Żeby wszystko działo się we właściwym porządku i zgodnie z tym co napisałem w drugim akapicie. No ale to takie same marzenia jak to że zamiast stadionu narodowego stanie porządne centrum naukowe (swoją drogą ciekaw jestem jak to będzie z CN Kopernik – czy okaże się że pieniądze muszą iść na stadion a Kopernik se poczeka, czy ktoś jednak stwierdzi że fajnie by było na to jewro mieć i takie centrum).

Patryk Bąkowski

* * *

Tekst został wcześniej opublikowany na blogu Qatrykowe boje

Autor artykułu prowadzi bloga Qatrykowe boje

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *