Jeremi Libera: Utylitaryzm i inkwizycja, czyli jak ugryźć Wilka

Okazuje się, że jednak ktoś czyta wpisy na moim blogu. Świadczyć może o tym polemika z moim ostatnim tekstem autorstwa Wulfa . Zarzuca mi on w nim przesadny optymizm i, tak mi się przynajmniej wydaje, oszołomstwo.

Z podlinkowanego tekstu i mojej znajomości z jego autorem wynika pewna oryginalna koncepcja polityki, którą postaram się choćby pobieżnie przeanalizować. Zakłada ona dwie płaszczyzny walki:

– płaszczyzna długofalowa (libertarianizm, społeczeństwo bezpaństwowe [?])

– płaszczyzna krótkofalowa (centrolewica, socjaldemokracja)

Wiem, z czego wynika część „długodystansowa” – ze szczerej wiary w potęgę ludzkiego umysłu i wolny rynek, ale skąd biorą się ciągoty w stronę państwa opiekuńczego?

Ich przyczyny doszukiwałbym się w utylitarystycznym podejściu do wartości. Nie bez przyczyny ulubionym, według mojej wiedzy, autorem Wulfa jest David Friedman – człowiek, który jako jeden z niewielu libertarian swoje poglądy uwiarygadnia utylitarystycznymi argumentami. Autor polemiki stara się przekazać, że skoro największą wagę ma jak największe szczęście jak największej ilości ludzi, to aby zamortyzować społeczne koszty reform należy wprowadzić przejściowy stan powszechnej „socjalnej” szczęśliwości a potem… potem to się pomyśli.

Nie tędy droga. Powtarzam już po raz setny, że wolność nie jest kwestią polityczną, to sprawa moralności. gdyby ktoś ukradł mi cukierki to z utylitarnego punktu widzenia zrobił dobrze (trochę koloryzuję, ale widzę tu taką właśnie sprzeczność), bo ja, człowiek nie mający żadnych problemów ekonomicznych, wiele nie stracę, a jakiś biedak się naje słodkości i poziom szczęśliwości wzrośnie. Oceniam źle działalność oficjeli nie ze względu na efektywność ich pracy, tylko jej niemoralność. Właśnie dlatego nigdy nie będę prosił ich o pomoc socjalną dla „ofiar” reform. Libertarianizm jest dobry nie dlatego, że jest najbardziej praktyczną i humanitarną formą społeczeństwa, jest dobry, bo jest przede wszystkim etyczny.

Nie rozumiem także, jak miałaby według mojego polemisty wyglądać transformacja do stanu idelnego, ostatecznego punktu jego długofalowego planu. Zamiast ustawicznie dążyć do wolności, nawet jeśli miałaby ona być wprowadzana stopniowo i powoli, woli on iść w zupełnie innym kierunku – ku państwu opiekuńczemu. Wciąż powtarzany jest argument o „odrzuconych przez system” jako przykład zbyt dużego kosztu zmian. Gdzie logika? Jeśli każda reforma powoduje ofiary (a tak na pewno jest), to w jaki sposób, jeśli nie poprzez reformy , mamy dojść do ideału społeczeństwa dobrowolnego? Wulf pisze także o pracy u podstaw, edukacji zwykłych ludzi, manifestacjach i budowie niezależnego od rządu społeczeństwa obywatelskiego. Jak możemy jednak oczekiwać jego powstania i funkcjonowania, gdy wciąż będziemy prosić ten sam rząd, w opozycji do którego tworzymy własną społeczność, o zasiłki, subsydia i wszelką dostępną pomoc? Popieram postulaty solidaryzmu i powstania stowarzyszenia i cieszę się, że obaj w równej mierze bylibyśmy skłonni tę inicjatywę poprzeć. Wystarczy to zrobić.

Jest jednak rzecz, co do której się z Wilkiem zgadzam. Rewolucja i wprowadzanie gwałtownych zmian, nawet w wolnościowym celu, jest zagrożeniem dla wolności. Nawet nie dlatego, że to wolnościowa strona może użyć przemocy, to raczej opozycja roszczeniowo nastawionej grupy obywateli wobec wolnorynkowych zmian może być jej przyczyną. Bałbym się odrodzenia idei komunistycznych i faszystowskich jako reakcji na wolnościowy porządek rzeczy wprowadzony dosłownie at hoc. Dlatego właśnie przewiduję trochę bardziej miękką drogę niż wielu libertarian, po stronie których niesłusznie stawia mnie Wulf. Postaram się opisać ją przy najbliższej okazji. Warto jednak wiedzieć, że nie jest moim zamiarem wpadnięcie do sejmu i krzyknięcie : „Nikt nie spodziewa się libertariańskiej inkwizycji!” Nic z zaskoczenia, bo zaskoczenie jest przyjacielem totalitarnej reakcji.

Dlaczego to wszystko piszę? Bo naprawdę szczerze wierzę, że moje argumenty spowodują u Ciebie chociażby intelektualny i moralny opór wobec państwa, w każdym czasie i przestrzeni, bez względu na ogólną sytuację. Bo w odróżnieniu od wielu ludzi, którzy chcą dobrze, Ty wiesz, gdzie to „dobrze” można znaleźć, tylko wiary trochę brak.

Pozdrawiam i liczę na ewentualną odezwę 🙂 !

Jeremi Libera

30 marca 2007 r.

***

Tekst został wcześniej opublikowany na blogu Jeremi Libera odrażający wolnościowiec

Autor artykułu jest współzałożycielem serwisu Liberalis oraz prowadzi bloga Jeremi Libera odrażający wolnościowiec

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *