Fascynuje mnie to jak ludzie się postrzegają. Kogokolwiek by nie posłuchać, to w mniej czy bardziej wysublimowany sposób, każdy stwierdza że w przeważającej większości ludzie to idioci. Co gorsza u większości ludzi wyczuć można wrogość, która tłumaczona jest tym że człowiek z natury jest zły.
Strasznie mi się to nie podoba. Sam jednak często nazywam ludzi idiotami. Trudno takiego Ikonowicza nie nazwać ignorantem i idiotą. I to nie jest takie straszne w sumie, bo pan Ikonowicz zapewne też nazwie mnie idiotą. Ale co innego jest gdy rzucimy w siebie mięsem ale przy okazji będziemy prowadzić merytoryczną dyskusje. Oczywiście dyskusja jak to dyskusja. Pozornie wydawać by się mogło że ma polegać na wymianie poglądów i przekonaniu drugiej strony. Wydaje mi się jednak że dyskusja raczej polega na utwierdzaniu się w swoich przekonaniach i odnajdowaniu kolejnych argumentów na rzecz naszych idei. To że czasem ktoś podkopie nam taki dołek że nie będziemy mogli z niego wyleźć dostarcza jedynie rumieńców dyskusji. Jest ryzyko – jest zabawa:>
Rzeczą najgorszą jest jednak pejoratywne traktowanie oponenta. Słysząc na wszelkie argumenty odpowiedz “jesteś idiota” cokolwiek trudno jest dyskusje kontynuować. Ponadto na taki argument, jedyną słuszną odpowiedzią jest “a ty jesteś idiota”.
Niezależnie od tego na jakim poziomie prowadzi się dyskusje, zastanawia mnie zawsze skąd bierze się taka postawa. Skąd ta myśl że jesteśmy we wszystkim mądrzejsi od innych i wcale nie musimy tego udowadniać.
Taka dziwna postawa która ocenia wszystkich gorzej od nas samych, nie dopuszczając do siebie myśli o tym że możemy być w błędzie. I nie ma tu znaczenia czy nasz dialog z druga osoba jest dialogiem wulgarnym, pełnym zawistnych słów czy salonową rozmową na poziomie którego nie powstydziliby się najwięksi puryści.
I mam jakieś dziwne wrażenie że taka reakcja jest jedynie konsekwencja niepewności. Jak pies się boi to szczeka. Niezależnie czy ma racje czy nie. Tak chyba po trosze jest i z ludźmi. Gdy nie są pewni swoich postaw, gdy maja wątpliwości co do swoich argumentów, a co gorsza gdy zdają sobie sprawę z jaka łatwością te argumenty można podważyć, sądzą że postawa mentorska ich uratuje. Tylko kurde my ludźmi jesteśmy a nie psami. Nie po to mamy buzie żeby szczekać.
Druga i o wiele ważniejsza, a przede wszystkim o wiele bardziej zagadkowa postawa to ocenianie natury człowieka i osądzanie jej jako złej. Kurde jakby ludzie byli z natury źli to byśmy chyba juz dawno się powybijali. Są ludzie źli i dobrzy. Tu nie ma najmniejszej wątpliwości. Ale jakie mamy prawo oceniać wszystkich na podstawie wątpliwych doświadczeń? Oceniając ludzi robimy to zawsze w jakimś kontekście. Np. obowiązującego prawa. Dlaczego zatem wykształciło się w nas to przemożne uczucie że człowiek z natury jest zły? Mam jakieś takie dziwne wrażenie że lata życia w systemie prawnym którego po prostu nie da rady nie łamać, wykształciło w nas poczucie winy, a psychologia wyparcia powoduje że wszelkie zachowania wbrew prawu przypisujemy innym. Ja przekraczam prędkość bo trudno jej nie przekroczyć na trzypasmowej, pustej drodze. Ale ci idioci co to pędzą przez dwupasmówki zabijając ludzi to muszą być źli ludzie. Dużo by wymieniać takich przykładów.
W konsekwencji, dzięki temu że prawo przyjmujemy jako jakiś absolut, no bo w końcu od jego przestrzegania w dużej mierze zależy nasze życie (złamanie prawa podobno prowadzić powinno do kary), to to co racjonalne zaczynamy oceniać jako złe. I to jest „klu”: ludzie są z natury nie źli ale racjonalni.
Dlatego może czasem gdy juz kogoś nazwiemy idiotą to najpierw przemyślmy argumenty które niepodważalnie udowodnią idiotyzm przeciwnika.
Dlatego też zanim nazwiemy kogoś złym z jakiegoś powodu, to zastanówmy się najpierw jak byśmy postąpili na jego miejscu.
Może wtedy by nam się wszystkim jakoś tak milej żyło, choć przecież w zasadzie to nic by się nie zmieniło. Idioci pozostaliby i tak idiotami:>
Patryk Bąkowski
2 maja 2007
***
Tekst został wcześniej opublikowany na blogu Qatrykowe boje
Autor artykułu prowadzi bloga Qatrykowe boje