Wydarzenia ostatnich dni zmuszają do refleksji nad istotą prawa. Czy jest ono prawdą objawioną, której trzeba przestrzegać bez względu na naszą opinię o poziomie praktyczności i moralności danego przepisu, czy może w pewnych sytuacjach nasz opór wobec stosowania ustaw może być usprawiedliwiony przekonaniami czy sumieniem? A także, patrząc z trochę innej strony: czy czyny popełnione zgodnie z prawem, które jest, powiedzmy, etycznie kontrowersyjne, muszą być uznane za legalne i moralne w innym systemie prawnym?
Do zastanowienia na pewno skłania przypadek prof. Bronisława Geremka, który postanowił nie stosować się do ustawy lustracyjnej (która w momencie pisania tych słów jest warta funta kłaków) i nie składać po raz czwarty oświadczenia lustracyjnego. Oczywiście komentatorzy podzielili się na tych, którzy bronili prawa pana profesora do tego rodzaju obywatelskiego nieposłuszeństwa oraz tych, którzy uznali go za wichrzyciela nie mającego żadnego szacunku do państwa (do czego to dochodzi!), stwierdzając jednocześnie, że prawo powinno być jednakowe dla wszystkich i zawsze należy się do niego stosować.
To dziwne, ale wydaje mi się, iż część krytyków z drugiej grupy mógłbym obrzucić ich własnymi epitetami, w pewnej części byli oni bowiem opozycyjni wobec państwa w czasach poprzedniego ustroju. Mało tego! Łamali prawo przenosząc antypaństwowe ulotki, brali udział w nielegalnych demonstracjach i pisali do zakazanych gazet! Zgroza!
Przykład scharakteryzowanych powyżej publicystów pokazuje, jak bardzo niekonsekwentni potrafią być ludzie w zależności od swojej pozycji. Gdy komunizm upadł i wprowadzono demokrację (czyli osiągnięty został cel), ludzie ci, uważając „demokratyczne państwo prawne” i jego ustawy za świętość i (zdobyty) cel sam w sobie, będą go bronić do ostatniej kropli tuszu w drukarni.
Dla mnie, wolnościowca, nie ma żadnego znaczenia czy zło popełnia jednostka, państwo o ustroju faszystowskim, komunistycznym czy demokratycznym. Jeśli prawo jest niesprawiedliwe, można się do niego nie stosować, a czyn taki uznany być powinien za godny pochwały. Inna sprawa, w jakich warunkach strategia ta sprawdza się w bezpośredniej konfrontacji z aparatem przymusu. Tak czy owak, zgodnie z etyką wolnościową europoseł Geremek zrobił coś dobrego. Inna sprawa, w jakim zrobił to celu, a była to raczej chęć zdenerwowania obecnie rządzących a nie krzyżowania szyków rządowi w ogóle.
Podobny problem, ale jak wcześniej wspomniałem, odnoszący się do zupełnie innej sytuacji dotyczy oceny działania niektórych agentów Urzędu i Służby Bezpieczeństwa. Niektórzy „niezależni prawni eksperci”, traf chce, że najczęściej członkowie SLD, uważają działania esbeków mieszczące się w ramach ówczesnych norm prawnych za jednoznacznie legalne w świetle dzisiejszego prawa.
To chyba kiepski argument, bo zakładający, że prawo stanowione jest zawsze pozytywne i właściwe, bez względu na czyjąś ocenę etyczną. Czy ktoś przy zdrowych zmysłach uznałby zasady III Rzeszy za majace prawo obowiązywać? Dlaczego podobnie nie możemy ocenić ustaw i kodeksów z PRL? Czy w swojej miłości do prawa stanowionego niektórzy nie zapędzają się za daleko i czy nie zapomniamy o tym, że każdy ma swój kodeks w głowie – własne sumienie?
Prawdopodobnie nie miałbym tematu do tego tekstu, gdyby nie pogarda dla pewnych oczywistych norm moralnych, czyli ochrony życia, wolności i własności przy jednoczesnej fetyszyzacji norm ustalanych przez państwo. Nie byłoby tego problemu, gdybyśmy więcej używali swojego sumienia, a wszelkich innych praw używali podobnie do kodeksu piratów – jako luźnych zaleceń i wskazówek.
Jeremi Libera
P.S. Ogromna prośba do wszystkich czytelników. Prosiłbym o wymienienie waszym zdaniem najbardziej niepotrzebnych, głupich i obrzydliwych rzeczy, które robi państwo. Możecie zrobić to w komentarzach lub wysłać mail na chris10@o2.pl. Pomoże mi to bardzo w pracy, którą chciałbym niedługo wykonać. Z góry wszystkim dziękuję!
12 maj 2007 r.
***
Tekst został wcześniej opublikowany na blogu Jeremi Libera odrażający wolnościowiec
Autor artykułu prowadzi bloga Jeremi Libera odrażający wolnościowiec
>P.S. Ogromna prośba do wszystkich czytelników.
>Prosiłbym o wymienienie waszym zdaniem najbardziej
>niepotrzebnych, głupich i obrzydliwych rzeczy, które robi
>państwo. Możecie zrobić to w komentarzach lub wysłać
>mail na chris10@o2.pl. Pomoże mi to bardzo w pracy,
>którą chciałbym niedługo wykonać. Z góry wszystkim
>dziękuję!
No to dorzucę swoje 3 grosze:
1. Wojna. Od wojny się wszystko zaczyna. War is the health of the State itd. Wiadomo.
2. Socjalizacja korporacyjnych kosztów. Czyli wszelkie regulacje, infrastruktura itd. Niedługo (mam nadzieję) skończę artykuł na ten temat, więc stay tuned 🙂
3. Inflacja. Czyli klasyczny odwrotny robinhoodyzm – zabieramy biednym, rozdajemy bogatym, a wszystko w imię „wzrostu gospodarczego.” Tylko kto na nim korzysta…
4. Globalizacja. W sensie realnym, tzn. wszelkie GATTy, WTO, IMFy, NAFTy, „wolny handel” z ogromnymi subsydiami i dumpingiem w krajach 3. świata, z „własnością” intelektualną i długaśnymi traktatami. Bleh
5. Propaganda. Okropna w krajach totalitarnych, naprawdę obrzydliwa w krajach „demokratycznych.” W tych pierwszych fanatyzm i zaślepienie, w drugich „miękki środek,” gdzie nic nie jest ważne i nic nie jest święte.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że naprawdę ciężko mi było ułożyć nawet tak krótką i ogólną listę, bo jest tego po prostu tak dużo, a wszystko jest totalnym bagnem. Mam nadzieję, że do czegoś Ci się przyda! 🙂