Tomasz Primke “Przede wszystkim – wolny rynek”

Libertarianizm jest filozofią, która wywodzi się z jednego, podstawowego stwierdzenia: jedynym akceptowalnym ograniczeniem dla wolności człowieka jest wolność drugiego człowieka. Jednym słowem: dopuszczalne jest absolutnie wszystko, co tylko nie powoduje naruszenia wolności drugiego człowieka. Jest to bardzo prosty kodeks moralny.

Do pełnego zrozumienia wolności trzeba pojąć, że o żadnej wolności nie może być mowy, jeśli nie przyjmie się zasady poszanowania dla własności prywatnej drugiego człowieka. Zgodnie z tą zasadą w żadnych okolicznościach, pod żadnym pozorem nikogo nie można pozbawić jego własności, nie można nikogo zmusić do określonego dysponowania tą własnością stosując w tym celu przymus fizyczny, jak również zmusić do powstrzymania się od określonego sposobu dysponowania własnością w podobny sposób.

Można by stwierdzić, że przyjęcie zasady poszanowania dla własności prywatnej drugiego człowieka wynika bezpośrednio z podstawowego założenia libertarianizmu i osobiście odnoszę wrażenie, że tak właśnie jest. Innymi słowy: zaakceptowanie faktu, że jedyną akceptowalną granicą dla wolności człowieka jest wolność drugiego człowieka, musi prowadzić do wyciągnięcia wniosku, że konieczne jest również przyjęcie zasady poszanowania dla własności prywatnej drugiego człowieka, gdyż w przeciwnym przypadku, prędzej czy później, skończyłoby się to sytuacją, w której wolność drugiego człowieka zostałaby naruszona poprzez zmuszenie go (bądź zakazanie mu) do określonego dysponowania jego własnością prywatną, wbrew jego woli. To zaś byłoby sprzeczne z ideą libertarianizmu.

Ale mniejsza tutaj o ideę: nie każdy musi być libertarianinem, nie każdy musi przyjmować w życiu ten prosty kodeks moralny, składający się z jednej tylko zasady (z której da się wyprowadzić wszystkie pozostałe), nie każdy musi pojmować wolność w tak szerokim tego słowa znaczeniu, jak czynią to libertarianie. Można mówić o wolności i pragnąć jej nie będąc wcale libertarianinem. Trzeba jednak zrozumieć fakt, że nie można pragnąć wolności i nie uznawać zasady poszanowania dla własności prywatnej drugiego człowieka nie popadając jednocześnie w wewnętrzną sprzeczność takich poglądów. Można więc śmiało uznać, że przyjęcie zasady poszanowania dla własności prywatnej drugiego człowieka jest elementarną zasadą, która cechuje wszystkich ludzi pragnących wolności w jakiejkolwiek jej odmianie.

W poszukiwaniu wspólnego mianownika, łączącego libertarian z ludźmi o odmiennych poglądach, trzeba wyjrzeć poza ogólne pojęcie wolności i zająć się sprawami bardziej szczegółowymi. Innymi słowy – trzeba zawęzić pojęcie wolności do określonych sytuacji.

Nie trzeba być libertarianinem, żeby używać słowa „wolność” w pozytywnym znaczeniu. Jest to słowo proste i piękne, które może posiadać wiele różnych znaczeń. O wolności można mówić w wielu różnych aspektach, są one jednak ze sobą w mniejszym bądź większym stopniu związane, co postaram się wykazać – wykazując tym samym, że nie-libertarianie posługujący się pojęciem wolności mają na myśli jakąś część filozofii libertariańskiej.

Można mówić np. o wolności gospodarczej, która oznacza w praktyce całkowitą swobodę prowadzenia działalności gospodarczej (z jedną tylko naturalną granicą w postaci wolności innych ludzi): brak koncesji na określone rodzaje działalności gospodarczej, brak kontroli działań gospodarczych ze strony urzędników państwowych oraz całkowita swoboda zawierania umów o charakterze gospodarczym (czyli np. brak ograniczeń co do treści umów o pracę).

Można również mówić o wolności wyznania (przejawiająca się w niezmuszaniu kogokolwiek do wyznawania określonej wiary oraz w braku zakazów co do wyznawania danej wiary), wolności światopoglądu (przejawiająca się w nienarzucaniu i niezakazywaniu wyznawania określonych światopoglądów) oraz wolności przynależności do określonego kręgu kulturowego (pod tym pojęciem rozumiem brak ograniczeń i nakazów co do wyboru tego kręgu – np. chrześcijaństwa, czy islamu, cywilizacji Zachodu, czy też Wschodu).

Wszystkie te aspekty wolności mają podstawowe znaczenie dla każdego libertarianina, a w pewnej części również dla ludzi o innych poglądach. Do ich wypełnienia w praktyce niezbędne jest jeszcze prawo, które będzie jednakowo traktować wszystkich ludzi, nie dyskryminując ani nie uprzywilejowując nikogo w społeczeństwie.

Oczywiście wolność można rozumieć również w inny sposób, jednakże odnoszę wrażenie, że każdy inny rodzaj wolności wynika w jakimś stopniu z tych jej odmian, które już wymieniłem – a więc to wśród nich właśnie należy szukać wspólnego mianownika łączącego libertarian i ludzi o innych poglądach.

Weźmy np. taką wolność słowa. Oznacza ona w praktyce swobodę w głoszeniu dowolnych treści (oczywiście z poszanowaniem dla wolności innych ludzi – nie można nikogo zmusić do odbioru jakichkolwiek treści). Zaakceptowanie tej wolności oznacza pozwolenie na głoszenie poglądów np. faszystowskich czy komunistycznych. Nie trzeba się z takimi treściami oczywiście zgadzać – jednak nie można nikomu zabraniać ich głoszenia. Złamanie tej zasady mogłoby bowiem oznaczać, że jutro ktoś zabroni nam głoszenia tych poglądów, z którymi akurat się zgadzamy.

Lecz wolność słowa nie jest żadnym nowym, oddzielnym pojęciem. Wolność ta wynika bezpośrednio z innych rodzajów wolności: z wolności gospodarczej, z wolności wyznania, światopoglądu, przynależności kulturowej. Tylko jeśli zaakceptuje się wolność każdego człowieka w zakresie wyboru wyznania, światopoglądu czy przynależności do kręgu kulturowego, można będzie w pełni zaakceptować ewentualną odmienność jego poglądów. Tylko jeśli zaakceptujemy fakt, że człowiek ten ma prawo do dowolnego dysponowania swoją własnością (w szczególności: swoim własnym ciałem, swoimi środkami przekazu itp.), damy mu również fizyczną możliwość głoszenia dowolnych treści. Zaakceptowanie jego wolności gospodarczej z kolei da mu realną możliwość głoszenia dowolnych poglądów, do czego będą mu potrzebne takie przedmioty i usługi, które bez wolności gospodarczej po prostu nie byłyby dla niego dostępne.

Wolność może oznaczać również swobodę w przyjmowaniu określonej postawy w życiu. Żaden człowiek nie będzie pod tym względem wolny, jeśli nie będzie mógł dobrowolnie zdecydować, czy chce żyć w taki, czy też w inny sposób. Jeden człowiek postanowi, że jest istotą społeczną i będzie żył wśród innych ludzi, starając się maksymalnie z tym środowiskiem zintegrować, ktoś inny może natomiast uznać, że jemu odpowiada całkowita alienacja.

Taki rodzaj wolności też wynika jednak z innych jej aspektów, nie jest więc czymś podstawowym i oddzielnym. Najważniejsza tutaj wydaje się być wolność wyznania, przynależności kulturowej oraz światopoglądu, bez których nie może być możliwości dla zaakceptowania czy tolerancji dla odmienności postawy życiowej drugiego człowieka. Z kolei bez wolności gospodarczej żaden człowiek nie będzie mógł zrealizować w praktyce swego sposobu na życie – bo po prostu nie będzie miał niezbędnych do tego środków, które albo nie zostaną wytworzone przez innych ludzi, albo nie będą mogły być wytworzone przez niego samego.

Czasami mówi się również o wolności obyczajowej, przez co najczęściej rozumie się swobodę dotyczącą wyboru określonych kanonów postępowania w życiu w stosunku do innych ludzi. W tym zakresie można mówić o zawieraniu tzw. „małżeństw” homoseksualnych (jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało), poligamii, czy np. zwyczaju swatania młodych ludzi, zawierania kontraktów małżeńskich, seksu przedmałżeńskiego i pozamałżeńskiego i o innych, podobnych sprawach, będących po prostu pewnymi przyjętymi i akceptowanymi/tolerowanymi (lub nie) zwyczajami życia obyczajowego społeczności ludzkich.

Jednak i ten rodzaj wolności nie jest czymś wyjątkowym sam w sobie. Wywodzi się on bowiem w dosyć bezpośredni sposób z innych rodzajów wolności i jest po prostu ich logiczną konsekwencją. Nie może być żadnej mowy o uznaniu za normę, o akceptacji (braku potępienia) czy też tolerancji (akceptacji pomimo niechętnego stosunku) wobec jakichkolwiek obyczajów innych ludzi, jeśli nie uzna się prawa innych ludzi do wolności wyznania, światopoglądu czy kultywowania własnej kultury. Konieczne jest również uznanie wolności drugiego człowieka w zakresie przyjęcia własnego stylu życia, odmiennego od naszej postawy. Bez uznania tych rodzajów wolności nie może być mowy o fizycznej realizacji wolności obyczajowej, gdyż jakakolwiek podjęta próba zakończy się po prostu aktem przemocy (prześladowaniem) ze strony tych ludzi, którzy takiej wolności nie uznają.

Do wolności obyczajowej niezbędna jest również wolność gospodarcza, gdyż tylko ona może zapewnić realną możliwość stworzenia warunków, w których będzie można z wolności obyczajowej skorzystać. Nawet jeśli nikt nie będzie akceptował np. pary gejów, to zawsze będą oni mogli stworzyć swoją odrębną, własną mini-społeczność, która będzie pokojowo koegzystowała z innymi społecznościami i uczestniczyła w życiu gospodarczym, zapewniając sobie w ten sposób możliwość przetrwania.

Jak widać, wolność niejedno ma imię. W sposób naturalny może się jednak zrodzić pytanie o to, co jest w tym wszystkim najważniejsze, co stanowi sedno sprawy.

Libertarianin nikogo nie będzie zmuszał do przyjęcia libertariańskiego punktu widzenia – to by było sprzeczne z całą tą filozofią. Libertarianie to nie bolszewicy, pragnący wprowadzać komunizm siłą i na siłę „uszczęśliwiać” ludzi zniewolonych przez dany system polityczny, społeczny czy gospodarczy.

Jednakże trzeba sobie to powiedzieć wprost – libertarian jest za mało, aby o własnych siłach mogli osiągnąć swoje cele, czyli stworzyć takie warunki życia, w których mogliby się cieszyć pełną wolnością. Wobec tego nie da się nie zadać jednego pytania: z kim można współpracować, a z kim nie? Gdzie należy wytyczyć granicę, po przekroczeniu której kompromis staje się już niemożliwy – bez zerwania w własnymi ideami?

Odpowiedź na to kluczowe pytanie tkwi właśnie w pytaniu o to, jaki aspekt wolności jest najważniejszy. Osobiście uważam, że najważniejsza jest wolność gospodarcza, a jest tak przynajmniej z dwóch istotnych powodów.

Pierwszy jest taki, że każdy człowiek jest przede wszystkim konsumentem. Gdybyśmy żyli w jakimś cudownym świecie, w którym mielibyśmy wszystkiego w bród i nie musielibyśmy w ogóle pracować, żeby wytworzyć jakieś dobra, prawdopodobnie większość z nas oddałaby się konsumpcji zapominając o produkcji czegokolwiek. Konsumpcja jest więc podstawowym celem w naszym życiu – można powiedzieć, że to chęć konsumpcji motywuje nas do podjęcia jakiejkolwiek produkcji.

Wolność gospodarcza, czyli kapitalistyczny system wolnorynkowy, zapewnia nie tylko najwyższy poziom konsumpcji (pod względem ilościowym), ale również jej najwyższą jakość. Jest to oczywiście wniosek statystyczny zestawiony w porównaniu do analiz, o podobnym charakterze, innych systemów gospodarczych. Przyczyny tego są dosyć oczywiste: w kapitalizmie największy zysk odnosi ten producent, który najlepiej trafi w potrzeby konsumentów, co skłania wszystkich producentów do ostrej walki konkurencyjnej, która prowadzi z kolei do zwiększenia ilości produkowanych dóbr, podwyższenia ich jakości i obniżenia ceny. O ile więc uczciwie pracujemy, zamiast zbijać bąki na zielonej trawie, i chcemy konsumować jak najwięcej i jak najlepiej, to powinniśmy wprowadzić wolny rynek, gdyż właśnie w takim systemie będzie się nam żyło najlepiej.

Drugim powodem są pieniądze, za które można nabyć w zasadzie każdy rodzaj dobra, na którym człowiekowi (z różnych przyczyn) zależy. Jest to wniosek dosyć oczywisty: jeśli człowiek ma odpowiednią ilość pieniędzy, to może sobie pozwolić w zasadzie na dowolny styl życia, gdyż nie jest w zbyt wielkim stopniu uzależniony od innych ludzi. Nie musi dbać o dobrą opinię u swego szefa (o ile takiego w ogóle ma), żeby nie stracić pracy, dostać awans i podwyżkę. Nie musi się przejmować tym, że jego sąsiadowi nie podoba się jego strój – jego sąsiad, właściciel sklepu, chętnie sprzeda mu potrzebne dobra („nasz klient – nasz pan”) niezależnie od tego, jak nasz bogacz będzie się ubierał – i czy to się będzie sąsiadowi-sprzedawcy podobało, czy też nie. Bogaty człowiek może sobie pozwolić na bycie sobą – nie musi się tak bardzo przejmować niechęcią innych ludzi, którzy nie muszą go lubić – ale będą mu świadczyli usługi i sprzedawali dobra za pieniądze.

Bogaty człowiek może sobie pozwolić na propagowanie swoich poglądów, bowiem ma na to środki. Może założyć gazetę, zdecydować się wydawać książki (np. po konkurencyjnych cenach), może się poświęcić propagowaniu swego własnego światopoglądu nie oglądając się na koszty – przecież ma tyle pieniędzy, że egzystencję ma zapewnioną (takie jest moje założenie).

Mając więc pieniądze, można w pełni korzystać z posiadanej wolności. Zaś pieniądze najłatwiej (i w największej ilości) da się zdobyć (w uczciwy sposób) właśnie w warunkach wolnego rynku, swoją własną, ciężką pracą.

Poza tym wprowadzenie wolności gospodarczej od razu implikuje wolność słowa – nie można bowiem nikomu zabronić prowadzenia działalności gospodarczej polegającej np. na wydawaniu gazety propagującej dowolne treści.

Widać więc, że wolność gospodarcza jest niezbędna do osiągnięcia w praktyce wielu innych rodzajów wolności – wolności słowa, wolności obyczajowej, wolności wyboru stylu życia itd.. Dlatego też często zdarza mi się sprowadzać tak wiele tematów do zagadnienia wolności gospodarczej.

Brak wolności gospodarczej jest przy tym odczuwalny zdecydowanie bardziej, niż brak jakiejkolwiek innej wolności. Jeśli na skutek braku wolności gospodarczej (koncesje, przepisy prawa zabraniające nam zawierania dowolnych umów z pracownikami i pracodawcami, utrudnienia w podejmowaniu własnej działalności gospodarczej) człowiek nie może się bogacić, doświadcza raczej problemów natury egzystencjalnej, a nie dyskomfortu wynikającego z braku wolności odnośnie swojej religii, czy określonych zwyczajów. Wynika to z prostego faktu, który można wyrazić w słowach „bliższa koszula ciału”. O wolności wyznania czy wyboru stylu życia może myśleć człowiek o pełnym żołądku – człowiek o pustym żołądku myśli raczej o tym, co zrobić, żeby go napełnić.

Myślę, że wystarczająco już uzasadniłem moją tezę – że wolność gospodarcza jest zdecydowanie najistotniejsza w życiu człowieka. Teraz pora jest wyciągnąć wnioski.

Pierwszy jest taki, że narzekanie na brak wolności słowa w Polsce (np. brak mediów reprezentujących pewne poglądy), na brak wolności obyczajowej, brak równości wobec prawa itd. są narzekaniem na skutki braku wolności gospodarczej. Bez wolnego rynku nikomu nie uda się osiągnąć ani wolności słowa w Polsce, ani żadnej innej wolności.

Drugi jest taki, że warto jest połączyć swoje siły z tymi, którzy również są zwolennikami wolnego rynku. Do wspólnego celu dobrze jest dążyć wspólnie, bo daje to większe szanse na sukces w walce ze wspólnymi przeciwnikami. Dlatego też, będąc libertarianinem z przekonania, nie waham się podjąć współpracy z tymi konserwatystami (lub z koliberałami), którzy również pragną wolnego rynku w Polsce.

Lepiej będzie się spierać np. z konserwatystami w warunkach wolnego rynku o to, jak wielkie powinny być kompetencje państwa (państwo – nocny stróż, państwo – minimum czy w ogóle brak jakiegokolwiek rządu), niż spierać się z różnej maści socjalistami o wysokość becikowego w warunkach gospodarki zniewolonej różnymi koncesjami i podatkami.

Tomasz Primke

10 kwietnia 2006 r.

***

Tekst został wcześniej opublikowany w blogu  A życie mija

Autor artykułu prowadzi bloga A życie mija

One thought on “Tomasz Primke “Przede wszystkim – wolny rynek”

  1. Witajcie Drodzy Forumowicze!

    Bardzo ładny jest ten post, ale widzę tu jednak parę wątpliwości, więc dorzucę swoje 3 grosze.

    „Libertarianizm jest filozofią, która wywodzi się z jednego, podstawowego stwierdzenia: jedynym akceptowalnym ograniczeniem dla wolności człowieka jest wolność drugiego człowieka. Jednym słowem: dopuszczalne jest absolutnie wszystko, co tylko nie powoduje naruszenia wolności drugiego człowieka. Jest to bardzo prosty kodeks „moralny.

    Tu się zgadzam w całej rozciągłości.

    „Libertarianin nikogo nie będzie zmuszał do przyjęcia libertariańskiego punktu widzenia – to by było sprzeczne z całą tą filozofią. Libertarianie to nie bolszewicy, pragnący wprowadzać komunizm siłą i na siłę “uszczęśliwiać” ludzi zniewolonych przez dany system polityczny, społeczny czy gospodarczy.”

    Chciałbym być takim optymistą jak Pan Panie Tomaszu.
    Jednak różnych libertarian już w życiu widziałem a jeszcze więcej takich co się za libertarian uważali.

    „Wolność gospodarcza, czyli kapitalistyczny system wolnorynkowy, zapewnia nie tylko najwyższy poziom konsumpcji (pod względem ilościowym), ale również jej najwyższą jakość. ”

    Co do JAKOŚCI to już nie byłbym taki pewien. Spójrzmy chociaż na słynne „plastikowe” warzywa w supermarketcie.
    Prawdziwa wiejska kura i prawdziwe warzywa są niewiele droższe ale tylko wtajemniczeni wielbiciele takowych wiedzą gdzie ich szukać. Ja wiem ale ubolewam, że istnieje wielu którzy nie znają smaku PRAWDZIWEGO rosołu z kury.
    Oczywiscie nie nawracam nikogo. Zdaje sobie sprawę, że rzeczony rosół nie każdemu smakuje i nie mam zamiaru nikogo nawracać a już tym bardziej NIE na siłę.

    Jest jeszcze zjawisko „adaptacji do tandety”. Wielu „miastowych” tak bardzo przyzwyczaiło się do „supermarketowego plastikowca”, że PRAWDZIWY por czy prawdziwa marchewka wydaje mi się zbyt łykowata i wzdymająca.

    „Jednakże trzeba sobie to powiedzieć wprost – libertarian jest za mało, aby o własnych siłach mogli osiągnąć swoje cele, czyli stworzyć takie warunki życia, w których mogliby się cieszyć pełną wolnością. Wobec tego nie da się nie zadać jednego pytania: z kim można współpracować, a z kim nie? Gdzie należy wytyczyć granicę, po przekroczeniu której kompromis staje się już niemożliwy – bez zerwania w własnymi ideami?”

    A to już temat na dłuższą dyskusję.

    „Odpowiedź na to kluczowe pytanie tkwi właśnie w pytaniu o to, jaki aspekt wolności jest najważniejszy. Osobiście uważam, że najważniejsza jest wolność gospodarcza, a jest tak przynajmniej z dwóch istotnych powodów.”

    A ja się z tym nie zgadzam!
    Moim zdaniem najważniejsza jest RÓWNOŚC wszystkich ludzi wobec PRAWA. A dopiero na drugim miejscu wolność gospodarcza.
    Dlaczego akurat tak?

    Bez równości wobec prawa powstają grupy uprzywilejowane, te „słuszniejsze rasowo” albo po prostu „bliżej ołtarza”. I to jedno już wystarczy, by wprowadzona w międzyczasie Wolność Gospodarcza szybko stała się fikcją.

    Popatrzmy historycznie. Nastała teraz wśród niektórych libertarian moda na wybielanie Średniowiecza.

    Że niby we WCZESNYM średniowieczu chłop miał lepiej niż niejeden miastowy dzisiaj. Działka pańszczyźnianego chłopa liczyła 1 łan albo więcej ( dopiero w Baroku sytuacja zmieniła się radykalnie na GORSZE ).
    Nie było żadnej Agencji Rynku Rolnego, a chłop mógł na wolnym rynku ( częsciowo ograniczonym Cenami Sprawiedliwymi ) sprzedawać swoje nadwyzki. Mógł sprzedać także zagranicznym kupcom, którzy Cen Sprawiedliwych nie traktowali zbyt serio, tak jak nie traktuje się serio ŻADNEJ gospodarczej fikcji.
    A gdy chłop miał szczęście urodzić się chłopem w Prowansji i zamiast zboża uprawiał WINNICĘ jego sytuacja była diametralnie inna niż chłopa z Prowansji.
    Wystarczył jeden „złoty strzał” w winnicy czyli rewelacyjny rocznik wina, by być ustawionym do końca życia.

    Ale co z tego?

    Co było temu chłopu po Wolności Gospodarczej, gdy nie miał WOLNOŚCI OSOBISTEJ?
    Co z tego, że jego miska i spiżarnia była pełna ( zabobony o kaszy i łzach zamiast mięsa to czasy póżnego feudalizmu ) skoro jego żona musiała być „wypróbowana” przez Pana w ramach „prawa pierwszej nocy”?

    Co z tego, że arabski kupiec nie robiłby problemów ze sprzedaniem bogatemu chłopu naszyjnika z pereł skoro pod surowymi karami jego żonie nie wolno go było posiadać ani nosić, gdyz był to przywilej tylko Szlachetnie Urodzonych?

    A zatem sama Wolność Gospodarcza ( lub stan do niej jako tako zbliżony ) to stanowczo za mało by nastała Wolność w innych dziedzinach życia.

    Jeśli zapomnimy o Równości WSZYSTKICH wobec PRAWA, wróci feudalizm, może w innych dekoracjach, ale za to ze wszystkimi jego „urokami”.

    „Wszystkie te aspekty wolności mają podstawowe znaczenie dla każdego libertarianina, a w pewnej części również dla ludzi o innych poglądach. Do ich wypełnienia w praktyce niezbędne jest jeszcze prawo, które będzie jednakowo traktować wszystkich ludzi, nie dyskryminując ani nie uprzywilejowując nikogo w społeczeństwie.”

    A jednak Pan to zauważył. Jednak w odwrotnej kolejności niż ja.

    „Drugim powodem są pieniądze, za które można nabyć w zasadzie każdy rodzaj dobra, na którym człowiekowi (z różnych przyczyn) zależy. Jest to wniosek dosyć oczywisty: jeśli człowiek ma odpowiednią ilość pieniędzy, to może sobie pozwolić w zasadzie na dowolny styl życia, gdyż nie jest w zbyt wielkim stopniu uzależniony od innych ludzi. Nie musi dbać o dobrą opinię u swego szefa (o ile takiego w ogóle ma), żeby nie stracić pracy, dostać awans i podwyżkę. Nie musi się przejmować tym, że jego sąsiadowi nie podoba się jego strój – jego sąsiad, właściciel sklepu, chętnie sprzeda mu potrzebne dobra (”nasz klient – nasz pan”) niezależnie od tego, jak nasz bogacz będzie się ubierał – i czy to się będzie sąsiadowi-sprzedawcy podobało, czy też nie. ”

    Celne spostrzeżenie…

    „Bogaty człowiek może sobie pozwolić na propagowanie swoich poglądów, bowiem ma na to środki. Może założyć gazetę, zdecydować się wydawać książki (np. po konkurencyjnych cenach), może się poświęcić propagowaniu swego własnego światopoglądu nie oglądając się na koszty – przecież ma tyle pieniędzy, że egzystencję ma zapewnioną (takie jest moje założenie).”

    Owszem! Może!
    Ale tylko wtedy, gdy OPRÓCZ Wolności gospodarczej mamy też równość WSZYSTKICH wobec prawa.
    Gdy tej równości zabraknie, zawsze pojawi się pokusa dzielenia wydawnictw na prawomyślne i nieprawomyślne, zaś prawomyślnymi byłyby tylko te, które podobają się Grupie Uprzywilejowanej i będącej „Bliżej ołtarza i tronu”.

    „Widać więc, że wolność gospodarcza jest niezbędna do osiągnięcia w praktyce wielu innych rodzajów wolności – wolności słowa, wolności obyczajowej, wolności wyboru stylu życia itd.. Dlatego też często zdarza mi się sprowadzać tak wiele tematów do zagadnienia wolności gospodarczej.”

    Jedni robią to z rozpędu a inni z PREMEDYTACJĄ.
    Oczywiscie o nic nie posądzam osobiście Pana Panie Tomaszu.

    A że Wolność Gospodarcza jest NIEZBĘDNA w to nie wątpię. Uważam jednak że ONA SAMA to za mało.

    „Brak wolności gospodarczej jest przy tym odczuwalny zdecydowanie bardziej, niż brak jakiejkolwiek innej wolności. Jeśli na skutek braku wolności gospodarczej (koncesje, przepisy prawa zabraniające nam zawierania dowolnych umów z pracownikami i pracodawcami, utrudnienia w podejmowaniu własnej działalności gospodarczej) człowiek nie może się bogacić, doświadcza raczej problemów natury egzystencjalnej, a nie dyskomfortu wynikającego z braku wolności odnośnie swojej religii, czy określonych zwyczajów. ”

    I tu się z Panem nie zgadzam. W warunkach braku Wolności gospodarczej albo po prostu recesji dokuczają człowiekowi braki WSZYSTKICH rodzajów Wolności.
    A może Pan ma inne doświadczenia niż ja.

    „Wynika to z prostego faktu, który można wyrazić w słowach “bliższa koszula ciału”.”

    To tylko częściowo prawda.

    „O wolności wyznania czy wyboru stylu życia może myśleć człowiek o pełnym żołądku – człowiek o pustym żołądku myśli raczej o tym, co zrobić, żeby go napełnić.”

    O Wolności Wyznania da się myśleć także przy PUSTYM żołądku! Zwłąszcza wtedy, gdy się nie dostaje pracy z powodu braku zaświadczenia o bieżmowaniu albo bycia bieżmowanym w wieku „innym niż wszyscy”.
    Doświadczyłem tego na WŁASNEJ skórze, więc wiem o czym mówię.

    „Pierwszy jest taki, że narzekanie na brak wolności słowa w Polsce (np. brak mediów reprezentujących pewne poglądy), na brak wolności obyczajowej, brak równości wobec prawa itd. są narzekaniem na skutki braku wolności gospodarczej. Bez wolnego rynku nikomu nie uda się osiągnąć ani wolności słowa w Polsce, ani żadnej innej wolności.”

    Ano nie uda się. Ale powtarzam jeszcze. Do tego potrzebny jest też Drugi Istotny Element. Już pisałem JAKI.

    „Drugi jest taki, że warto jest połączyć swoje siły z tymi, którzy również są zwolennikami wolnego rynku. Do wspólnego celu dobrze jest dążyć wspólnie, bo daje to większe szanse na sukces w walce ze wspólnymi przeciwnikami. Dlatego też, będąc libertarianinem z przekonania, nie waham się podjąć współpracy z tymi konserwatystami (lub z koliberałami), którzy również pragną wolnego rynku w Polsce.”

    Ano! Warto połączyć siły. Ale trzeba BARDZO patrzeć sojusznikiem na ręce by potem nie okazało się, że pokonaliśmy Diabła Belzebubem.

    „Lepiej będzie się spierać np. z konserwatystami w warunkach wolnego rynku o to, jak wielkie powinny być kompetencje państwa (państwo – nocny stróż, państwo – minimum czy w ogóle brak jakiegokolwiek rządu), niż spierać się z różnej maści socjalistami o wysokość becikowego w warunkach gospodarki zniewolonej różnymi koncesjami i podatkami.”

    Zgadzam się. Ale ja bym podyskutował z nimi TYLKO WTEDY, gdyby oprócz Wolnego Rynku będzie też Równość Wszystkich Ludzi wobec Prawa. I to najlepiej wprowadzona PRZED Wolnym Rynkiem albo równolegle z nim.
    W przeciwnym razie nastanie neofeudalizm a „dyskusja” sprowadzi się do poziomu „Milcz chamie bo w dyby!”

    Na tym już kończę i pozdrawiam Was Drodzy Forumowicze!

    Timur

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *