Jaś Skoczowski “Państwo jako straszak i bajeczka.”

Uważam, że największym problemem z państwem nie jest to, że stanowi monopol przemocy. Ten monopol państwowy jest przecież w zasadzie względny. Emigracja, choćby w ramach UE jest wystarczająco tania, by nie było możliwe jej pominięcie. W wielu krajach egzekucja prawa jest mocno ograniczona, przynajmniej jeśli chodzi o pewne dziedziny (wydaje mi się, mogę się mylić, że taką jest choćby opłacanie podatków w najwyższym progu podatkowym u nas czy sprzedaż narkotyków, ale mogę się mylić). To też jest ważne, nawet ekonomicznie.

 

Jednak ludzie dalej są posłuszni, krzywdząc i siebie i innych. Łącznie z idealistami sprawującymi stanowiska państwowe, bo wierzę, że tacy istnieją.

 

Państwo z mojego punktu widzenia jest problematyczne z innego powodu, nie związanego z nagą przemocą (tylko żeby nie było: ta jest dotkliwa, ta jest ważna i absolutnie nie mam ochoty dostać pałą po potylicy. Nie ma mowy o bagatelizowania krzywdzenia ludzi w tym artykule). Państwo jest problematyczne, bo jest bardzo skutecznym zaspokojeniem lęków ludzkich. Ludzie mogą się nie bać, bo ktoś nad nimi czuwa. I mogą się nie bać i zająć innymi sprawami. Podejrzewam, że doceniają państwo nawet dlatego, że to państwo (dokładnie: t o, bezosobowo) ich ogranicza. I dzięki sami nie muszą tego robić. Znają swoje miejsce w szeregu.

 

Weźmy taki fragment wypowiedzi wygłoszonej przez Kanadyjski Kongres Pracy: We favor a system of public health care that will be universal in application and comprehensive in coverage. We favor a system that will present no economic barrier between the service and those who need it. We are opposed to any provision which will require some people to submit themselves to a means test in order to obtain service. We look to a system of health care that will be regarded as a public service and not as an insurance mechanism.1. Pewni ludzie napisali to, wymagając od innych ludzi, by zrobili im to, do czego nie potrafią skłonić jeszcze innych ludzi. Przecież (jak możecie się drodzy czytelnicy doczytać w linku) to jest prośba o stworzenie systemu państwowego. No. A jako pobożny metodologiczny indywidualista, widzę państwo przede wszystkim jako zespół ludzi. I co należy koniecznie dodać – ten zespół ludzi nie zostaje poddany, w sytuacji, w której zazwyczaj się znajduje, większym rygorom, niż przeciętne przedsiębiorstwo (nie będące zawsze kuźnią cnót, prawda? No, przynajmniej nie w moim pojmowaniu cnoty, ale ja komuch jestem…). Jedyne więc, co pozwalałoby temu zespołowi funkcjonować na korzyść potencjalnych klientów, to wewnętrzna mobilizacja. Nie jestem skłonny do bagatelizowania możliwości motywowania się od wewnątrz, uważam, że jest dopuszczenie takiej możliwości argumentem przeciwko autorytaryzmowi. Jednak wydaje mi się, że bezkrytyczne przyjęcie jego pozwala na teoretyczną akceptację dowolnie autorytarnego reżimu. I sądzę, że akceptacja władzy takiej, jaką jest władza państwowa, jest tożsama z przyjęciem takiej argumentacji. Po prostu rygory nałożone na urzędników wydają mi się za małe. I uważam, że nie zmieni tego żadna demokratyzacja. Twierdzę, że równość siły głosów w systemie demokratycznym (nawet systemie demokracji bezpośredniej i jednogłośnej) jest taka samą fikcją, jak w wypadku rynku (także wolnego) równość siły nabywczej

 

Jak to się dzieje, że ludzie zaczynają myśleć o państwie jako czymś ponadludzkim? Dzięki wyrobionym nawykom. Wyrobionym przez wcześniej zindoktrynowanych rodziców, jak i nauczycieli, często zindoktrynowanych, a często oportunistów. Nawyki te dają w efekcie postawę charakteryzującą się głównie biernym wyczekiwaniem na opiekę i rozkazy królów-filozofów. To jest świetna nisza dla służalczej ideologii.

 

Tutaj muszę przystanąć i podkreślić jedną rzecz: nie wszystkie lęki, jakże przydatne do tworzenia się dość opresywnych struktur, są urojone z mojej perspektywy. Ludzie potrzebują jedzenia, picia, dachu nad głową czy tego, żeby ich ktoś nie bił2 , a przynajmniej mało arbitralnie bił. To, że jedni ludzie nie są skłonni zaspokajać, ze względu na specyficznie pojęty egoizm czy indywidualizm (ja raczej szukałbym źródła w krótkowzroczności i skłonnościach socjopatologicznych), innych ludzi jest świetnym podłożem dla państwa. Gdybyśmy potrafili się dzielić, tak od siebie, nie groziłaby nam tak bardzo duszna atmosfera kontroli i regulacji. Wystarczyłby kontrakt. Bo dopełniony byłby przez współczucie

 

Ciekawą w takim kontekście wydaje się myśl, że to państwowa opieka społeczna może prowadzić do znieczulicy. Gdyby moje gdybania miały były jakoś prawdopodobne, programy socjalne byłyby przejawem ewolucji. O to pewna forma życia zbiorowego, kolonialny organizm, nazywany państwem, zapewniałby sobie przetrwanie poprzez odpowiedni chów organizmów helotycznych.

 

Ostatecznym problemem jakim mogę mieć państwem ja lub Wy, drodzy Czytelnicy, jest nasza głupota, rozumiana jako nieumiejętność osiągania celów i ich stawiania. I w tej kwestii jestem ogromnym optymistą – zarówno odrętwienie wywołane przez państwową edukację, jak i brak wrażliwości na cudze potrzeby da się przezwyciężyć. Jak? Podobnie, jak zostały zamocowane w ludziach – poprzez trening, ćwiczący nawyki. Zarówno i ja, i Wy możemy od dzisiaj inaczej zacząć żyć z ludźmi. Nabrać odwagi i życzliwości, i otwarcia. I tak posłać mem w przestrzeń. No i potem to powtarzać.

Jaś Skoczowski
29 czerwca 2007 r.

1. http://www.counterpunch.org/rosenthal06272007.html

2. nieco wolno myślącym zwolennikom tyle popularnej, co treściowo pustej koncepcji „wolności od” napiszę tak: wolności od głodu, chłodu, ciężkiego pragnienia i przemocy.

***

Autor artykułu prowadzi bloga Król Jest Nagi

One thought on “Jaś Skoczowski “Państwo jako straszak i bajeczka.”

  1. „(nie będące zawsze kuźniami cnót, prawda? No, przynajmniej nie w moim pojmowaniu cnoty, ale ja komuch jestem…)” jest. a powinno być: KUŹNIĄ. gramatyka to normalnie jest… zasadzka kontrrewolucji jest no! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *