Stefan Molyneux „Zapobieganie tragedii – wolnorynkowa analiza aborcji”

Aborcja jest zawsze tragedią i jednym z najsmutniejszych zdarzeń na tym świecie. Rządowe „rozwiązania” też są zawsze katastrofalne, więc trudno zrozumieć, jak połączenie tragedii z katastrofą może przynieść dobre rozwiązanie. Mieszanie arszeniku z rtęcią nie rozwiązuje problemu trucizny – a łączenie opartej na przemocy nieskuteczności Państwa z tragedią aborcji nie rozwiązuje kwestii planowania rodziny.

Wszyscy, którzy chcieliby zmniejszenia liczby aborcji – z pewnością racjonalne i wrażliwe osoby – muszą przyznać, że upoważnienie rządu do walki z aborcją daje mu także upoważnienie do promowania aborcji. Rząd korzysta obecnie z tego upoważnienia w paskudny sposób. Najlepsza metoda na zmniejszenie liczby aborcji to wycofanie państwowych subwencji i zezwolenie na to, aby osoby angażujące się w ryzykowne zachowania seksualne ponosiły ich ekonomiczne i społeczne konsekwencje.

Zredukowanie przypadków aborcji nie jest bardzo skomplikowane. Aborcji dotyczą te same prawa podaży i popytu, co każdej innej dziedziny ludzkiego działania. Krótko mówiąc: każde działanie, które jest subsydiowane, stanie się częstsze, a każde działanie, które jest opodatkowane, stanie się rzadsze. Liczba aborcji spadnie tylko wtedy, kiedy przestanie ona być dotowana – i kiedy odpowiedzialne planowanie rodziny nie będzie opodatkowane.

Aborcja zdarza się bardzo rzadko w stabilnym małżeństwie i zazwyczaj dokonuje się jej tylko w ekstremalnych warunkach finansowych lub medycznych. Przytłaczająca większość aborcji dotyczy kobiet niezamężnych albo kobiet niestałych związkach. Szczególnie w ciągu ostatnich pięćdziesięciu paru lat, seksualność została na siłę oddzielona od małżeństwa i prokreacji. To absolutnie przewidywalna – choć absolutnie okropna – konsekwencja, biorąc pod uwagę rolę Państwa w niszczeniu stabilnych struktur rodzinnych.

Subsydiowanie aborcji

Ogólnie rzecz biorąc, każdy program, który subsydiuje zachodzenie w ciążę przy braku stabilnej struktury rodzinnej, będzie też zachęcał do aborcji. W szczególności państwowe dotacje, które zachęcają do poszukiwania przyjemności seksualnej przy braku cnoty czystości, stabilności finansowej (lub przynajmniej perspektyw) i osobistej odpowiedzialności, przyczynią się do zwiększenia liczby aborcji. Kiedy finansowe i społeczne konsekwencje zajścia w ciążę są minimalizowane przez państwowe programy, nieuchronnie zwiększy się liczba ryzykownych zachowań seksualnych – a rezultatem będzie zwiększona liczba zarówno ciąż, jak i aborcji.

Regulowanie lub łagodzenie finansowych konsekwencji niechcianych ciąż bezpośrednio zmienia decyzje kobiet dotyczące zachowań seksualnych i partnerów. Urodzenie dziecka z nieprawego łoża jest jedną z najbardziej kosztownych decyzji, jaką kobieta może podjąć – wstrzymać rozwój naukowy, emocjonalny i karierę zawodową. Fizyczna niemożność wykonywania pracy zarobkowej i jednoczesnego troszczenia się o niemowlę wpędza większość młodych niezamężnych matek w uzależnienie, wyczerpanie i nędzę. „Obciążenie” dzieckiem zmniejsza szanse niezamężnej kobiety na poznanie przyzwoitego mężczyzny i dobre małżeństwo. Taka kobieta ma do zaoferowania dziecko i znaczne wydatki. Prawdopodobnie jest też niezbyt gospodarna. W dodatku trudno umawiać się na randki, kiedy trzeba karmić piersią. Z tych i wielu innych powodów niezamężne matki często wiążą się z niestałymi, niewiarygodnymi mężczyznami, żeby po prostu mieć jakiegoś faceta pod bokiem. Nieuchronnie wzrastają szanse na urodzenie kolejnego dziecka – niestety, bez analogicznego wzrostu stabilności związku.

Dlatego właśnie w przeszłości społeczeństwo poświęcało sporo wysiłku na to, aby kobiety nie zachodziły w ciążę przed zawarciem małżeństwa. Olbrzymie koszty finansowe spowodowane narodzinami dziecka poza związkiem spadały zwykle na rodziców; zatem to rodzice starali się ze wszystkich sił, aby zapobiec takiej katastrofie. Ta potrzeba, właściwa wszystkim rodzicom, była powszechnie przyjęta w społeczeństwie i stworzyła niemal nieprzeniknioną sieć przyzwoitek. (Społeczny samokontrola oparta na indywidualnej inicjatywie to jedyny sposób, w jaki kiedykolwiek udawało się – i uda – rozwiązać problemy społeczne w sposób zapewniający wystarczającą stabilność.)

Utrzymywanie dziecka od narodzin do osiemnastego roku życia kosztuje w obecnym systemie około 250.000 dolarów. Na wolnym rynku, gdzie działa w pełni sprywatyzowana i wspierana dobrowolnymi datkami edukacja, opieka zdrowotna, budownictwo mieszkaniowe i tak dalej, ten koszt zwiększyłby się. (Do wszystkich przerażonych tą perspektywą: pamiętajcie, że przestałoby istnieć jakiekolwiek opodatkowanie i państwowe regulacje.)

Kiedy wkracza państwo opiekuńcze, wszystko się zmienia. Jeśli młoda kobieta zachodzi w ciążę poza małżeństwem, może całkiem nieźle żyć. Nigdy nie będzie bogata – prawdopodobnie nawet nie będzie należeć do klasy średniej – ale przetrwa, korzystając z wybranych spośród setek dotacji, którymi państwo zasila matki w trudnej sytuacji materialnej.

Państwowe zasiłki, państwowy system opieki zdrowotnej, dodatki na dziecko, kupony na jedzenie – samotna matka może polegać na pomocy Państwa jeszcze w wielu innych dziedzinach. Kiedy jej dziecko podrośnie, Państwo zapłaci za jego edukację. Potrzeba wziąć autobus? Na to też jest dotacja. Podrzucić dziecko do biblioteki? Dotacja. Opieka nad dzieckiem też jest dotowana – i mieszkanie (poprzez kontrolę czynszu albo rządowe budownictwo mieszkaniowe). Trzeba iść do dentysty? Nie ma problemu – dotacje pokryją większość rachunków, a może nawet wszystkie. Ilość pieniędzy i środków dostarczana niezamężnym matkom przez Państwo jest dosłownie oszałamiająca. A kiedy matka się zestarzeje? Nie ma się czym martwić, jeżeli nie była w stanie oszczędzić zbyt dużo – zatroszczy się o nią Państwowa Ubezpieczalnia!

Ponieważ zajście w ciążę nie jest już „kwestią życia i śmierci”, młoda kobieta ma dużo mniejszą motywację, żeby zachować cnotę do chwili, kiedy spotka właściwego mężczyznę. Nie będzie miała raju pod względem finansowym, ale spokojnie da sobie radę – i uniknie ciężkiej pracy w niewdzięcznym zawodzie. Jeżeli masz w perspektywie dziesięciolecia harówki zanim zaczniesz jakąś przyzwoitą karierę, „Plan B jak Berbeć” może się wydawać całkiem atrakcyjny!

Poprzez system dotacji Państwo zwodzi młode kobiety, zachęcając do szkodliwych dla nich decyzji i spychając w świat uzależnienia i niebezpiecznego stylu życia. Jeżeli te kobiety mają córki, będą one dorastały w świecie pełnym niestałych mężczyzn, bez miłości i przewodnictwa oddanego ojca. Jakie są szanse, że te dziewczyny będą odpowiedzialnie kierowały swoim życiem płciowym? Nie zerowe, oczywiście, ale niezbyt wielkie.

W ten sposób stwarza się sytuację, w której wzrasta liczba aborcji. Przeprowadzenie niepotrzebnej aborcji to jeden z najbardziej odrażających przykładów preferowania zysków krótkoterminowych od długoterminowych. Subsydiowanie tego błędu to nie najlepsza metoda zachęcania do rozsądniejszego postępowania.

Opodatkowanie planowania rodziny

Bardzo trudno podejmować dobre decyzje, kiedy wszyscy wokół podejmują złe. Albo się dostosowujesz i pakujesz w bagno, albo odwracasz, wywołując społeczny ostracyzm, a bardzo często otwartą wrogość. Kiedy liczba nieplanowanych ciąż (do których zachęca państwowy system subsydiów) osiąga pewien pułap, stają się one normą, czymś, „czego nie należy krytykować”. Młode kobiety, aby nie stracić przyjaciół i nie zostać skrytykowane jako „te lepsze”, często decydują, że ryzykowne zachowania seksualne są cool. Niezbyt wiele kobiet potrafi się oprzeć tej kombinacji „akceptacji społecznej” i wspomnianych bodźców finansowych.

A jakie inne możliwości mają te młode kobiety, które zdecydują się postępować moralnie i unikać ryzykownych zachowań? Co się im proponuje? Płace minimalne, wspierane przez państwo monopole, przeregulowanie, zabójcze podatki, ogłupiające programy szkoleniowe i tysiące innych czynników politycznych, które praktycznie do zera zredukowały szanse na znalezienie pracy przez osoby biedne i niewykwalifikowane. Pracy brakuje, podatki są wysokie, właściwie nie da się robić kariery. Szkoły państwowe nie potrafią nauczyć ubogiej młodzieży niczego pożytecznego, więc studia też chyba nie wchodzą w rachubę. Można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że produktywny i dobry styl życia jest niszczony w stopniu odwrotnie proporcjonalnym do tego, w jakim zachęca się do nieodpowiedzialności i dążenia do natychmiastowej satysfakcji.

Dotychczas mówiliśmy wyłącznie o kobietach – a co z mężczyznami? Jak wpłynęły na ich zachowanie zasadnicze zmiany wartości społecznych? W miarę jak słabną negatywne konsekwencje rozwiązłości, mężczyźni przyzwyczajają się do krótkotrwałych związków z płcią piękną. Im więcej kobiet decyduje się na ryzykowne zachowania seksualne, tym bardziej obniża się wśród mężczyzn wartość wykształcenia, prawości i ciężkiej pracy. Miejsce zdewaluowanych cnót męskich zajmują antywartości. Kobiety wybierają „ostrych” facetów albo facetów, którzy mają dużo forsy, albo członków gangów, którzy cieszą się statusem „drapieżników”. Cały ekosystem seksualnej atrakcyjności i zapewniania stabilności finansowej zostaje odwrócony do góry nogami. Mężczyźni uważani niegdyś za przegranych stają się zwycięzcami – i na odwrót.

Kobieta, która szuka „porządnego” mężczyzny dostrzega wyraźny niedobór takich ideałów. Jeżeli wybierze takiego ekscentryka zamiast niewiarygodnego podrywacza, mogą ją spotkać szyderstwa rówieśniczek. „Porządnych mężczyzn” spotyka się coraz rzadziej – a w dodatku są obiektem drwin. Kobiecy wdzięk, którym niegdyś zdobywało się wierność mężczyzny, staje się dziś magnesem dla płytkich i niestałych niedojrzałych mężczyzn, szukających kolejnych osób do „zaliczenia”.

Kwestie takie jak aborcja, są tak złożone, że nie da się ich rozwiązać bez odniesienia do zmiennego systemu nagradzania i karania, stworzoneego przez rozrastające się i brutalizujące Państwo. Tak jak w przypadku innych problemów społecznych, rozwiązanie musi opierać się na zasadzie dobrowolności i brać pod uwagę finansowe, społeczne i moralne realia biologii i ekonomii.

***

Tłumaczenie: Łukasz Kowalski

na podstawie:
Stefan Molyneux, Preventing Tragedy – A Free Market Analysis of Abortion, http://freedomain.blogspot.com/2006/02/preventing-tragedy-free-market.html

Tekst został wcześniej opublikowany na blogu Luke7777777.blogspot.com

Autor tłumaczenia prowadzi bloga Luke7777777.blogspot.com

10 thoughts on “Stefan Molyneux „Zapobieganie tragedii – wolnorynkowa analiza aborcji”

  1. No, przyznaję, że dawno tak bzdurnego tekstu nie czytałam. Mogę go tylko porównać z wypowiedziami obecnie „czołowych polityków”. Nie wiem kim jest autor, Stefan Molyneux, ale powinien jak najszybciej porozumieć się z psychiatrą. Dla swojego własnego dobra i dla dobra społeczeństwa, w którym żyje.

    Autor sugeruje, że współczesne kobiety są niemoralne, w życiu kierują się tylko modą, generalnie – że jesteśmy kompletnymi idiotkami. Co w dodatku negatywnie wpływa na mężczyzn.
    Ale jest jeszcze światełko w tunelu – państwo może tak pognębić finansowo niezamężne młode matki, że zniechęci do ryzykownych zachowań seksualnych kilka następnych pokoleń. W ten sposób spadnie liczba ciąż i liczba aborcji. No rewelacja.

    Autorowi należy się honorowe członkostwo w LPR.

  2. Witajcie Drodzy Forumowicze!

    Może honorowe członkostwo LPR się nie należy autorowi, gdyż w tekście tym pojawiła się refleksja ( niedopuszczalna w LPR ) że karaniem za aborcję niewiele się wskóra.

    Ale podejrzewam, że tekst ten napisał ktoś z BARDZO bogatej rodziny co go nigdy problemy Zwykłego Człowieka nie dotyczyły. A w takich przypadkach zwykle psychiatra nie pomoże.

    Tak się składa, że problem samotnych matek istniał od zawsze. Tylko kiedyś samotne matki były wyklęte a teraz nie dlatego stały się widoczne. No i los bekartów jest obecnie bez porównania lepszy niż onegdaj.

    Na wsi i 100 i 200 lat temu też było sporo samotnych matek które miały dzieci i to każde z innym. Oczywiście najłatwiej jest powiedzieć z wyżyn swojego Dobrego Urodzenia że takie kobiety są niemoralne. Potomkiem takiej „niemoralnej kobiety” jest jeden z moich wujków.
    Takie zachowania kobiet wynikały z tego, że były to panny bez posagu. Nikt nie chciał się z nimi żenić. Dziś są to kobiety bez perspektyw. Ktoś kogo stać na najdroższe dziwki w najdroższych burdelach albo będący superprzystojnym blondynem ( a o jedno lub drugie podejrzewam autora ) nie zrozumie jak bardzo TAKA kobieta pragnie miłości i krzyny zainteresowania. Tylko z perspektywny swojej wysokourodzoności będzie grzmiał, że sama sobie winna, że nie wyprostowała sobie NA PRZYKŁAD zębów u dobrego dentysty. Kobieta ZAWSZE szuka porządnego meżczyzny ( poza nielicznym odsetkiem kobiet skrajnie zdegenerowanych ) ale nie każda może takiego znależć. Jeśli pochodzi z biednej rodziny żaden „porządny” jej nie zechce, bo nie potrafi zrozumieć jak można nie umieć władać szczypcami do spożywania homarów oraz nie rozróżniać roczników wina czy szampana.

    Autor słabo rozumie kobiety. Podejrzewam że całe życie służące i kochanki mówiły mu zawsze to co CHCIAŁ usłyszeć. Albo przedawkował Św Augustyna i innych Doktorów Kościoła. A skoro się mocno wierzy w to, że wszystkie kobiety pochodzą od jednej matki k… to nie dziwota, że potem WYŁĄCZNIE na takie się trafia. No i ma takie przemyslenia

    Jeśli taka kobieta z nizin znajdzie „porządnego” to otoczenie szydzi bo zazdrości. To proste.

    A w to, że radykalne cięcia wydatków socjalnych na samotne matki spowodują spadek liczby „ryzykownych zachowań seksualnych” jest wiarą tak samo naiwną jak wiara zzetchaenizowanego ojca, że jak będzie lał pasem córkę dostatecznie długo to stanie się od tego pobożna jak Św Teresa co najmniej.

    Jeśli się zrobi radykalne cięcia budżetowe na samotne matki to wtedy automatycznie wzrośnie liczba aborcji.

    Dlatego nie lubię arystokratów i konserwatywnych liberałów. Wydaje im się, że są logiczni a tymczasem jak małym dzieciom wydaje im się, że można równocześnie zjeść ciastko i miec ciastko.
    A tu nie ma tak!

    Zlikwidować socjal na samotne matki? Ależ proszę bardzo, tylko potem proszę mi nie płakać, że wzrasta liczba aborcji i nie grzmieć że „Szatani sprawili” że jest niski przyrost naturalny.

    A jeśli już koniecznie pragniecie wysokiego przyrostu naturalnego moi Drodzy Możni Konlibowie, to zaciśnijcie zęby i zachowajcie socjal na samotne matki. I przestańcie gadać o niemoralności. Popatrzcie już nawet Niemcy przestali marudzić na kolor skóry ICH przyrostu naturalnego i nauczyli się cieszyć, że JAKIKOLWIEK przyrost naturalny ma miejsce. A że w niemieckich przedszkolach ponad połowa dzieci to Turcy? No cóż! Skoro sami wymyslacie zasady, że ten lepszy kto intensywniej prokreuje na chwałę Pana to uderzcie się we WŁASNĄ pierś! Chcielibyscie by wasze blondwłose kochanki były zawsze piekne i nie zeszpecone poporodowymi rozstepami? Proszę bardzo! Tylko nie grzmijcie wtedy na inne kobiety że nie chcą rodzić bo nie mają za co wychować dziecka. A jeśli już urodzą, to są potępiane przez Waszych za bycie „beneficjentem państwowego rabunku”.

    Jakże słodko jest narzucać innym Święte Zasady gdy samemu na skutek wysokiej pozycji społecznej nie musi się ich przestrzegać.

    To na razie tyle.

  3. Hej,
    Tak się składa, że znam plus minus życiorys Molyneux i mogę powiedzieć tyle, że nie pochodzi on z bogatej rodziny, nawet gdyby pochodził to nie miałoby to znaczenia, bo jest z nią skłócony od dość dawna i NIE JEST w żadnym wypadku konserwatystą, konserwatywnym liberałem ani konserwatywno-czymkolwiek.

    I wiem też, że nie należy do ludzi, którzy ignorują potrzeby innych ludzi. Dlatego, Elenoir i Timurze, myślę raczej, że to z jego strony uczciwy błąd w poszukiwaniu prawdy niż 'Ja, Gromowładny, Oświadczam Wszem i Wobec’.
    Wiem też, że jego niezby optymistyczne doświadczenia z kobietami generalnie potwierdzają schemat, który Molyneux chce tu przedstawić, więc nie należy się dziwić, że ma taką a nie inną opinię na ten temat. Nie wiem, czy ma rację, czy nie, nie chcę go bronić, po prostu rozumiem, czemu mógłby tak myśleć i chcę, byście także zrozumieli.

    @Timur
    Wierzę, że to, co napisałeś jest prawdą. Ale masz niemiły zwyczaj szukania heretyków tam, gdzie ich nie ma. Molyneux NIENAWIDZI religii prawie tak bardzo jak Państwa (z wielorakich powodów). Tak więc nie jest oni ani kolibem, ani człowiekiem religijnym (więc LPR także odpada) ani arystokratą.

    „Podejrzewam że całe życie służące i kochanki mówiły mu zawsze to co CHCIAŁ usłyszeć.”
    WTF? Serio, nie przesadzasz trochę? Molyneux akurat raczej był wykorzystywany przez kobiety niż vice versa, a teraz ma żonę i nie traktuje jej jak służącą.

    Nie mówię, że zgadzam się z tym tekstem, po prostu mam ogromny szacunek do autora i wiem, że pisał tego z poczucia wyniosłości ani niczego takiego. Są po prostu powody wynikające z jego różnych niezbyt przyjemnych doświadczeń, dla których uważa, jak uważa i najwyraźniej jest w błędzie. Gdybyście mu to na spokojnie wyjaśnili, z pewnością by to przemyślał. Ale nie szukajcie w nim Bóg wie czego, bo nie znajdziecie.

    Cheers 🙂

  4. > i NIE JEST w żadnym wypadku konserwatystą, konserwatywnym liberałem ani konserwatywno-czymkolwiek.

    Ha, a to ci zagwostka! 🙂
    Być może jest nawet libertarianinem ale po prostu poprawnie odczytuje rzeczywistość więc wie, że tzw. aborcja to zwykłe morderstwo. Abstrahując od tekstu.

  5. Witajcie Drodzy Forumowicze!

    @ Jędrzej Kuskowski

    „Hej,
    Tak się składa, że znam plus minus życiorys Molyneux i mogę powiedzieć tyle, że nie pochodzi on z bogatej rodziny, nawet gdyby pochodził to nie miałoby to znaczenia, bo jest z nią skłócony od dość dawna”

    Pojęcie bogatej rodziny i biednej rodziny jest mocno wzgledne. Znałem kiedyś bogaczy co szlochali jak bobry uważając się za nędzarzy, bo ich majątek jest kilka tysięcy razy mniejszy niż majątek Billa Gatesa. I znam też takich co znaleźli pracę za 3000 zł /mc i uważają się za krezusów bo przyszły dla nich czasy dobrobytu o jakim wcześniej nawet nie marzyli. Ja też ostatnio czuje się jak krezus bo w związku ze strajkami lekarzy musiałem zrobić kupę badań prywatnie i choć sporo zabuliłem to jeszcze mam kasę na koncie.

    Poza tym bogata/biedna rodzina determinuje całe życie i poglądy nawet jak sie z nią zerwie. Zwróćmy uwagę że nawet w komunie hippisów jest kolosalna róznica i dystans między hippisami – zbuntowanymi dziećmi milionerów i tymi co wybrali styl hippisowski bo byli nędzarzami a w komunie przynajmniej mają nadzieję, że mimo to będą traktowani w tej społeczności jak ludzie.

    A tak poza tym zauważ Drogi Jędrzeju, że napisałem „PODEJRZEWAM że autor jest z bogatej rodziny” a to NIE to samo co „autor NA PEWNO jest z bogatej rodziny”

    ” NIE JEST w żadnym wypadku konserwatystą, konserwatywnym liberałem ani konserwatywno-czymkolwiek.”

    Jeśli mówisz Jędrzeju że nie jest, to widocznie nie jest!
    Aczkolwiek zawsze uważałem że choć poglądów się nie dziedziczy, to jadnak zawsze troszkę się dziedziczy styl rozumowania i odruchy.

    Abstrahując ( zaznaczam wyraźnie!!! ) od osoby Pana Stefana zauważyłem, że wiele osób będących libertarianami a pochodzących z nomenklaturowych lub wosjkowych rodzin ma ciągoty w kierunku narzucania swoich poglądów na siłę. Stąd mój pozornie wewnętrznie sprzeczny zbitek słowny „liberalizm totalitarny”.

    „I wiem też, że nie należy do ludzi, którzy ignorują potrzeby innych ludzi. ”

    To miło jeśli tak jest! :-)))

    „Dlatego, Elenoir i Timurze, myślę raczej, że to z jego strony uczciwy błąd w poszukiwaniu prawdy niż ‘Ja, Gromowładny, Oświadczam Wszem i Wobec’.”

    OK Jędrzeju.

    „Wiem też, że jego niezby optymistyczne doświadczenia z kobietami generalnie potwierdzają schemat, który Molyneux chce tu przedstawić, więc nie należy się dziwić, że ma taką a nie inną opinię na ten temat. ”

    Moje osobiste doświadczenia z kobietami też nie były za różowe. Moja pierwsza miłość – wiejska dziewczyna została niemal siłą wydana za mąż za bogatego buraka z Jackowa w Chicago zupełnie jak w wiktoriańskim romansidle, a ja nie miałem szansy na mieszkanie ani na to, by utrzymać ją by mogła nie zemrzeć z głodu sprzeciwiając się rodzinie. Ale mimo to, choć miałem żal do niej i bardziej do siebie to nie wyrobiłem sobie poglądu na temat kobiet na modłę Św Augustyna.
    Parę innych związków też się sypnęło z powodu braku samodzielnego mieszkania lub dobrej roboty.

    Ba! Ja nawet umiem nie potępiać „nieodpowiedzialnych” kobiet które łącza się z gangsterami jak to opisał Stefan Molyneux w swoim poście.
    Nie pochwalam tych kobiet ale ich nie potepiam. Nie potepiam bo rozumiem, że są takie środowiska gdzie dzięki związkowi z takim facetem moga być zaspokojone takie „nienasycone kobiece fochy i kaprysy” jak pełna lodówka i żołądek, nowe i niewykoślawione buty, niepołatana sukienka i namiastka szacunku jakim jest dobre traktowanie takiej kobiety w sklepie, bo kupuje ZA GOTÓWKĘ a nie na zeszyt. No i niewytykanie palcami przez wiejską społeczność, bo kto by smiał zadzierać z gangsterem. Nawet ksiądz takiej nie wyklina z ambony bo się boi. No i masa innych „niewyobrażalnych luksusów”.
    Pracowałem przez rok jako nauczyciel w wiejskiej szkole z młodzieżą post-PGR-owską więc wiem o czym mówię.

    A kiedy słyszę „przecież trzeba zrozumieć” to zwykle się wkurzam. Bo zwykle się okazuje, że „trzeba zrozumieć” biednego milionera któremu samochód nie pasuje do spinek? A kto zrozumie MNIE? Czy ja nie mam prawa do zrozumienia?
    Ale oczywiscie cały czas abstrahuję od osoby Pana Stefana!

    „Nie wiem, czy ma rację, czy nie, nie chcę go bronić, po prostu rozumiem, czemu mógłby tak myśleć i chcę, byście także zrozumieli.”

    OK

    „Wierzę, że to, co napisałeś jest prawdą. ”

    Dzięki!

    „Ale masz niemiły zwyczaj szukania heretyków tam, gdzie ich nie ma.”

    Heretyków??? Palenie na stosie to nie ja! Prędzej to JA czuje się jak heretyk w gronie libertarian. Ja pomstuję na konlibów DLATEGO, że jestem zaniepokojony tym, ze ruch libertariański głównie przez NICH jest zdominowany.

    „Molyneux NIENAWIDZI religii prawie tak bardzo jak Państwa (z wielorakich powodów). ”

    W tekście tym tego nie widać.

    „Tak więc nie jest oni ani kolibem, ani człowiekiem religijnym (więc LPR także odpada) ani arystokratą.”

    Chyba nieuwaznie czytałeś mój post Jędrzeju. Ja przecież NIE zakwalifikowałem Pana Stefana do LPR i już W PIERWSZYM ZDANIU swojego postu napisałem dlaczego NIE LPR. Zauważyłeś Drogi Jędrzeju?

    „WTF? Serio, nie przesadzasz trochę? Molyneux akurat raczej był wykorzystywany przez kobiety niż vice versa, a teraz ma żonę i nie traktuje jej jak służącą.”

    Jego tekst w formie i treści trącał trochę stylem myślenia authoritarians. A co oznacza skrót WTF?

    „Są po prostu powody wynikające z jego różnych niezbyt przyjemnych doświadczeń, dla których uważa, jak uważa i najwyraźniej jest w błędzie.”

    Wszystko to być może….

    „Gdybyście mu to na spokojnie wyjaśnili, z pewnością by to przemyślał.”

    Żeby mu to na spokojnie wyjaśnić musiałbym więcej o tym Panu wiedzieć, a to niemożliwe, bo na forach raczej nie wolno poruszać wątków osobistych. No chyba że na priv.

    „Ale nie szukajcie w nim Bóg wie czego, bo nie znajdziecie.”

    Oby tak było Jędrzeju! :-))

    Pozdrawiam Was Drodzy Forumowicze!

  6. Witam 🙂

    @ Timur:
    Z pierwszym punktem się zgodzę, rzeczywiście bogactwo jest względne. O jakim bogactwie mówimy w przypadku Molyneux nie wiem. Wiem, że teraz dobrze zarabia, wcześniej zarabiał znacznie gorzej.

    >Poza tym bogata/biedna rodzina determinuje całe życie
    >poglądy nawet jak sie z nią zerwie. Zwróćmy uwagę że
    >nawet w komunie hippisów jest kolosalna róznica i
    >dystans między hippisami – zbuntowanymi dziećmi
    >milionerów i tymi co wybrali styl hippisowski bo byli
    >nędzarzami a w komunie przynajmniej mają nadzieję, że
    >mimo to będą traktowani w tej społeczności jak ludzie.

    Ciekawy punkt widzenia.

    >Abstrahując ( zaznaczam wyraźnie!!! ) od osoby Pana
    >Stefana zauważyłem, że wiele osób będących
    >libertarianami a pochodzących z nomenklaturowych lub
    >wosjkowych rodzin ma ciągoty w kierunku narzucania
    >swoich poglądów na siłę. Stąd mój pozornie wewnętrznie
    >sprzeczny zbitek słowny “liberalizm totalitarny”.

    Tjaaa… weźmy za mordę i wprowadźmy liberalizm. Czemu jest tyle takiego myślenia u nas? W USA stężenie takowych zdaje się być mikroskopijne w porównaniu z Polską (patrz Marek! Chwalę USA! 😉 ).

    >Moja pierwsza miłość – wiejska dziewczyna została niemal
    >siłą wydana za mąż za bogatego buraka z Jackowa w
    >Chicago zupełnie jak w wiktoriańskim romansidle, a ja nie
    >miałem szansy na mieszkanie ani na to, by utrzymać ją by
    >mogła nie zemrzeć z głodu sprzeciwiając się rodzinie.

    Smutna historia 🙁 To ciekawe, jak mogłoby się potoczyć życie wileu ludzi gdyby mogli żyć normalnie, bez tego całego syfu dookoła.

    >Ale mimo to, choć miałem żal do niej i bardziej do siebie to
    >nie wyrobiłem sobie poglądu na temat kobiet na modłę
    >Św Augustyna.

    Tylko że życie Molyneux zdaje się być przepełnione kobietami żywcem ze św. Augustyna wyjętymi – w tym jego matka.

    >A kiedy słyszę “przecież trzeba zrozumieć” to zwykle się
    >wkurzam. Bo zwykle się okazuje, że “trzeba zrozumieć”
    >biednego milionera któremu samochód nie pasuje do
    >spinek? A kto zrozumie MNIE? Czy ja nie mam prawa do
    >zrozumienia?

    Niestety libertarianie mają zwyczaj stawania w obronie milionerów, zupełnie ignorując całą resztę społeczeństwa (czasem coś przebąkując o „klasie średniej”). I to nie tylko w Polsce – wystarczy spojrzeć na mises.org. Każdy atak na bogatych albo obrona biednych i już jest się socjalistą i Bóg wie czym jeszcze. Tak czy inaczej Molyneux nie jest milionerem i nigdy nie był.

    >Heretyków??? Palenie na stosie to nie ja! Prędzej to JA
    >czuje się jak heretyk w gronie libertarian. Ja pomstuję na
    >konlibów DLATEGO, że jestem zaniepokojony tym, ze ruch
    >libertariański głównie przez NICH jest zdominowany.

    Przepraszam, jeśli Cię uraziłem. Miałem na myśli to, że wszędzie szukasz kolibów. Rozumiem, że pewnie masz powody, by to robić. Widzisz, jaka ciekawa równoległość? Ty szukasz wszędzie kolibów, Molyneux szuka wszędzie rozpasania moralnego. Co wypływa z Waszych osobistych doświadczeń.

    >Chyba nieuwaznie czytałeś mój post Jędrzeju. Ja przecież
    >NIE zakwalifikowałem Pana Stefana do LPR i już W
    >PIERWSZYM ZDANIU swojego postu napisałem dlaczego
    >NIE LPR. Zauważyłeś Drogi Jędrzeju?

    Przeczytałem Twój post dość dokładnie 🙂 To akurat było adresowane do Elenoir, trochę niezręcznie to ująłem.

    >Jego tekst w formie i treści trącał trochę stylem myślenia
    >authoritarians.
    Akurat tak się składa, że Molyneux oprócz współprowadzenia firmy, robienia podcastów, pisania artykułów, pisania na swoich forach bawi się także w porady psychologiczne (jego żona jest psychologiem). I w zakresie związków mężczyzna/kobieta częto podkreśla, że nie można utrzymywać związku z kimś, kto wykorzystuje drugą stronę itd. na różny sposób (także psychologiczny) i uważa, że jeśli którakolwiek strona zyskuje nad drugą jakąś władzę i nie da się tego rozwiązać racjonalnym wyznaczeniem odpowiednich reguł, to znaczy że należy oszczędzić związkowi cierpień i przerwać go natychmiast.
    To nie jest może nic strasznie odkrywczego, ale to mi nie wygląda na porady moralnego konserwatysty.

    Można Molyneux zarzucić, że czasem stawia zasadę nieagresji jako zbyt absolutną, choć nie bardziej niż niektórzy inni libertarianie – i na pewno nie opłakuje biednych arystokratów, którym Państwo zabiera 70% dochodów. Nie jest na pewno żadnym konserwatystą, ani w zakresie poglądów politycznych, ani osobistych. To prawda, że można odnieść takie wrażenie z tego tekstu, ale myślę, że wiem o nim tyle, by móc z czystym sumieniem powiedzieć, że tak nie jest.

  7. >>“Molyneux NIENAWIDZI religii prawie tak bardzo jak
    >>Państwa (z wielorakich powodów). ”
    >
    >W tekście tym tego nie widać.

    Ale z pewnością nie widać też, że ma cokolwiek z religią wspólnego.
    W całej rozciągłości zgadzam się z tekstem, nie jest specjalnie odkrywczy ale ja mam problem ze znalezieniem tego typu tekstów nawet na konserwatywnych sajtach.
    Moich konserwatywno-liberalnych poglądów nie trzymaj się min. podejście do takich spraw, jak aborcja. Z jednej strony wiem, ze to morderstwo i nie podoba mi się, by państwo na to pozwalało z drugiej jednak widzę, że zakaz nie przyniesie absolutnie żadnej edukacyjnej roli, a to uważam za niepoważne z kolei.

    Moim zdaniem błędnie odczytujecie tekst ponieważ traktujecie go (tak też jest napisany, więc w zasadzie nie można określić, co dokładnie autor miał na myśli, przyznaję) jak uniwersalne i ostateczne rozwiązanie problemu.
    Z pewnością to, co zaproponował autor, nie jest takim rozwiązaniem i nie wierzę, by on sam za takie go uważał. Zawsze jest ktoś, kto wyrywa się schematowi, to oczywiste. Jednak nie można nie zauważyć, że po krótce i z pewnymi uproszczeniami przedstawił różnice między czasami obecnymi a tymi sprzed 100-150 lat. I nie rozumiem skąd wniosek, że autor mało wie o kobietach.

    > Kobieta ZAWSZE szuka porządnego meżczyzny ( poza nielicznym odsetkiem kobiet skrajnie zdegenerowanych ) ale nie każda może takiego znależć.

    To było prawdziwe jakieś 100 lat temu, no może nawet 50, uważam. Ale nie współcześnie, za duży odsetek młodych kobiety wychowanych w socjalizmie, przez rodziców wychowanych w socjalizmie, otoczonych socjalizmem i całym ścierwem z tym związanym, degenerującym człowieka z osobna i rozbijającym więzi. Te kobiety są zwyczajnie głupie, i nawet jeśli chcą tego, o czym piszesz, to nie potrafią tego odkryć i raczej nigdy już nie będą potrafiły. Musiałyby trafić na mądrego faceta, który z kolei nie będzie miał ochoty spędzać czasu z takim pustakiem, i koło się zamyka. Oczywiście, upraszczam nieco.

  8. Cóż, w życiorys autora nie wnikam, nie interesuje mnie to. Podtrzymuję jednak swoje zdanie, że o kobietach to on za wiele nie wie. Może i jego żona jest psychologiem, może i on sam się tym zajmuje, ale z tego tekstu wynika, że kobiety (np, może oprócz żony) uważa za takie laboratoryjne myszki, którymi można doskonale pokierować za pomocą odpowiednich bodźców lub ich braku. I tak: zasiłki spowodują upadek moralności młodych kobiet i nasilenie aborcji, likwidacja pomocy socjalnej będzie natomiast miała efekt odwrotny. Przecież na nas działają tylko bodźce finansowe…

  9. > Przecież na nas działają tylko bodźce finansowe…

    Jeśli piszesz to z punktu widzenia socjalistki – to z pewnością tak właśnie jest. Jaki inne bodźce mogą działać na socjalistów?

  10. Witajcie!

    Sorki że tak późno ale oprócz pisania postów mam jeszcze kupę innych rzeczy do roboty.

    @ Jędrzej Kuskowski

    „Z pierwszym punktem się zgodzę, rzeczywiście bogactwo jest względne. O jakim bogactwie mówimy w przypadku Molyneux nie wiem. Wiem, że teraz dobrze zarabia, wcześniej zarabiał znacznie gorzej.”

    Jak w czeskiej piosence dla dzieci „co je vela co je malo?”

    „Ciekawy punkt widzenia.”

    Bo oparty na osobistych obserwacjach.

    „Stąd mój pozornie wewnętrznie
    >sprzeczny zbitek słowny “liberalizm totalitarny”.

    Tjaaa… weźmy za mordę i wprowadźmy liberalizm. Czemu jest tyle takiego myślenia u nas? ”

    A to jeszcze nic takiego!

    Bywa jeszcze „ciekawiej”

    – jak śmiałeś się szczęśliwie zakochać w czasach PRL!
    – jak możesz używać żarówki i jednocześnie NIE modlić się do Edisona!
    – jak śmiesz krytykować USA i jednocześnie używać komputera!
    – jak możesz nie lubić Niemców i równocześnie zażywać aspirynę!
    – jak mogłeś nie wiedzieć, że silnik Czajki pochodził z lat 30-tych bo przeklęci socjaliści nie umieli niczego sami wymyslić.
    – jak może ciebie nie boleć socjalizm! ( a z socjalizmem takiemu gostkowi potrafi się kojarzyć WSZYSTKO prócz Średniowiecza i ewentualnie jeszcze żeglarstwa )
    – jak śmiesz lubić kukurydzę i równocześnie nie popierac wojny w Iraku!

    A zatem nie tylko pragnienie Dyktatury Libertariatu ale na dodatek zamęczanie wszystkich dokoła swoimi obsesjami i paranojami, w czym rzeczeni goście dorównują STALINOWCOM!
    Hitlerowcy już byli mniej dogmatyczni i konsekwentni. Co nie znaczy oczywiscie że hitlerowców mam zamiar wychwalać.

    „Smutna historia 🙁 To ciekawe, jak mogłoby się potoczyć życie wileu ludzi gdyby mogli żyć normalnie, bez tego całego syfu dookoła.”

    Ano ciekawe. Choć w tym przypadku nałożyły się na siebie 2 syfy. Syf postfeudalny czyli tradycja wydawania córki za mąż na siłę ( tak na marginesie matka tej dziewczyny jako mała dziewczynka załapała się jeszcze na całowanie dłoni Pana Dziedzica w 1944 roku ), no i oczywiscie syf socjalistyczny, czyli niemożność zdobycia samodzielnego mieszkania i podstaw egzystencji no chyba się się ukradło albo odziedziczyło. No ale dość wątków osobistych.

    „Tylko że życie Molyneux zdaje się być przepełnione kobietami żywcem ze św. Augustyna wyjętymi – w tym jego matka.”

    Współczuję…
    Aczkolwiek z tego co wiem Św Augustyn uważał tylko jedną kobietę. Własną matkę. Która w pokorze znosiła razy swego męża a jego ojca, zresztą poganina.

    „Niestety libertarianie mają zwyczaj stawania w obronie milionerów, zupełnie ignorując całą resztę społeczeństwa (czasem coś przebąkując o “klasie średniej”). ”

    No właśnie!
    I piętnując System nie zauważają, że ci milionerzy których tak chołubią często gęsto są Beneficjentami Systemu.
    Nie uważam, że wszyscy bogacze to złodzieje co mi usiłuje imputować Quatryk niemniej jednak uważam że coś jest w słynnym aforyźmie Konfucjusza:

    – w kraju dobrze rządzonym wstyd być biednym
    – w kraju źle rządzonym HAŃBĄ jest być bogatym

    No i nie zauważają ( lub zauważają za mało ) klasę średnią.
    I to samo mówi za siebie niestety.

    „I to nie tylko w Polsce – wystarczy spojrzeć na mises.org. Każdy atak na bogatych albo obrona biednych i już jest się socjalistą i Bóg wie czym jeszcze. Tak czy inaczej Molyneux nie jest milionerem i nigdy nie był.”

    Nawet nie atak tylko najzwykleją krytykę czy sugestię. Zresztą sam widzisz Jędrzeju co się w ostatnich dniach dzieje na tym forum.

    „Tak czy inaczej Molyneux nie jest milionerem i nigdy nie był.”

    aha

    „Przepraszam, jeśli Cię uraziłem. Miałem na myśli to, że wszędzie szukasz kolibów. Rozumiem, że pewnie masz powody, by to robić. Widzisz, jaka ciekawa równoległość? Ty szukasz wszędzie kolibów, Molyneux szuka wszędzie rozpasania moralnego. Co wypływa z Waszych osobistych doświadczeń.”

    Ja wyczuwam i bogaczy i kolibrów po arogancji.
    Choć oczywiscie nie tylko bogacze są aroganccy.
    Często też biedacy jeśli się odbili od dna i uderzyła im woda sodowa.
    Wystarczy sobie przypomnieć ekranowy soczysty okrzyk „z drogi chamie” w wykonaniu Romana Wilhelmiego obsadzonego w roli Nikodema Dyzmy.

    „Akurat tak się składa, że Molyneux oprócz współprowadzenia firmy, robienia podcastów, pisania artykułów, pisania na swoich forach bawi się także w porady psychologiczne (jego żona jest psychologiem). I w zakresie związków mężczyzna/kobieta częto podkreśla, że nie można utrzymywać związku z kimś, kto wykorzystuje drugą stronę itd. na różny sposób (także psychologiczny) i uważa, że jeśli którakolwiek strona zyskuje nad drugą jakąś władzę i nie da się tego rozwiązać racjonalnym wyznaczeniem odpowiednich reguł, to znaczy że należy oszczędzić związkowi cierpień i przerwać go natychmiast.
    To nie jest może nic strasznie odkrywczego, ale to mi nie wygląda na porady moralnego konserwatysty.”

    aha! Rozumiem

    „Można Molyneux zarzucić, że czasem stawia zasadę nieagresji jako zbyt absolutną, choć nie bardziej niż niektórzy inni libertarianie – i na pewno nie opłakuje biednych arystokratów, którym Państwo zabiera 70% dochodów. ”

    Tym bardziej, że te 70 proc zabierane arystokratom to zwykle bujda. Podatki płacą przede wszystkim Zwykli Obywatele a arystokraci zawsze się wywiną. Uderzająca jest przy tym hipokryzja i dwulicowość.
    Arystokrata nie widzi nic złego w uciekaniu od podatków a równoczesnie uważa za przestępcę kogoś kto z braku innego wyjścia pracuje na czarno i też nie płaci podatków.

    Jak dla mnie pracujący na czarno nie jest przęstępcą ( z moralnego punktu widzenia bo z prawnego niestety jest ) tylko jest Ofiarą Systemu.
    Z pewnością pracowałby legalnie gdyby mógł.

    @ Przemek Piórkowski.

    „Ale z pewnością nie widać też, że ma cokolwiek z religią wspólnego.”

    Dlatego NIE zakwalifikowałem tego Pana do LPR

    „I nie rozumiem skąd wniosek, że autor mało wie o kobietach.”

    Jeśli ktoś je chleb ze śmietnika to wcale nie znaczy że to lubi. Może KONIECZNOŚC go do tego zmusiła.

    Gdy kobieta ( która przecież pragnie miłości ) nie ma szans na normalne zamążpójscie to często pakuje się w podejrzanie związki i to wcale nie znaczy, że takie związki jej się podobają.

    Słyszał Pan porzekadło „lepszy rydz niż nic”?

    „To było prawdziwe jakieś 100 lat temu, no może nawet 50, uważam. ”

    Hm! A ja dzisiaj spotykam mnóśtwo takich „niedzisiejszych” kobiet.
    skąd te Pana obserwacje? Z blokowisk Ursynowa?
    Tylko jeśli z tamtąd to proszę przyjąć do wiadomości, że to są niestety slumsy. A w slumsach OD ZAWSZE istniał rozpad więzi rodzinnych i „nieodpowiedzialne zachowania seskualne”. Tak się działo w slumsach XIX wiecznych i tak się dzieje w slumsach dnia dziesiejszego.

    „Ale nie współcześnie, za duży odsetek młodych kobiety wychowanych w socjalizmie, przez rodziców wychowanych w socjalizmie, otoczonych socjalizmem i całym ścierwem z tym związanym, degenerującym człowieka z osobna i rozbijającym więzi. Te kobiety są zwyczajnie głupie, i nawet jeśli chcą tego, o czym piszesz, to nie potrafią tego odkryć i raczej nigdy już nie będą potrafiły.”

    Socjalizm jest paskudny i demoralizujący. Nie zaprzeczam! Ale wkurza mnie zwalanie całej winy na socjalizm.
    Za chwilę usłyszę że sraczka będąca nastepstwem zjedzenia niemytych czereśni to tez robota socjalistów.

    Ja uważam że NIE TYLKO socjalizm demoralizuje.

    „Musiałyby trafić na mądrego faceta, który z kolei nie będzie miał ochoty spędzać czasu z takim pustakiem, i koło się zamyka. Oczywiście, upraszczam nieco.”

    Wystarczy że trafiłaby na faceta, który nie ządałby na dzień dobry biegłości w szczypcach do spożywania homarów i rozrózniania roczników szampana. Czyli na kogoś z klasy średniej nie zapatrzonego jak cielę w malowane wrota w Wyższe Sfery ( bo jeszcze go okrzykną socjalistą ).
    Ja najlepsze lata swojego życia spędziłem u boku wiejskiej dziewczyny. Wykształcenie miała nieszczególne ale na pewno nie była żadnym „pustakiem”. Swoim ciepłem i empatią mogłaby SPOKOJNIE obdzielić 10 innych kobiet.

    Czy będzie herezją jeśli stwierdzę że „pustaki” trafiają się także w Wyższych Sferach? Czy może okreslenie „pustak” jest zarezerwowane tylko dla plebejuszy?

    „Oczywiście, upraszczam nieco.”

    BARDZO Pan upraszcza niestety.

    Pozdrawiam Was Drodzy Forumowicze!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *