Problem aborcji – przepraszam za ten truizm – nie jest łatwy. Dlatego nie będę się zajmował skomplikowanymi przypadkami zagrożenia życia matki czy gwałtu. Chciałbym jednak zdecydowanie rozprawić się z nazwijmy to, „feministycznym proabortyzmem”. Embrion i płód traktuje się tutaj jako narośl na ciele kobiety i konsekwentnie, jakiekolwiek zakazy i nakazy są traktowanie jako naruszenie wolności. Ciało kobiety należy tylko do niej i co jest oczywiste, może ona robić z nim co tylko chce. Trudno się z tym nie zgodzić. Cały problem leży w tym, czy (1) połączenie komórki jajowej i plemnika jest rzeczywiście rodzajem narośli (coś jak rak), czy też nie. A jeśli nawet nie, to (2) czy już to coś jest człowiekiem czy jeszcze nie.
Na pierwszy problem medycyna odpowiada jednoznacznie. DNA zawarte w komórce powstałej po zapłodnieniu jest powielane miliony razy. 100-letni staruszek ma w każdej komórce swego ciała dokładnie to samo DNA (o ile nie ma raka), którego „składniki” niosły w sobie plemnik i jajeczko. Zatem jeśli dajemy matce prawo do decydowania o losie tej kupki kwasu dezoksyrybonoukleinowego, to czemu nie pójść dalej i nie pozwolić 120-letniej mamusi naszego staruszka, pozwolić „z pewnym opóźnieniem” zadecydować o losie jej narośli? Zagalopowałem się. Ważne jest, że zygota, płód itd., itp., jest czymś odrębnym od jej nosicielki. Spór przesuwa nam się zatem na nierozstrzygalny grunt pt.: „moment stania się człowiekiem”.
Właśnie, kiedy nowopoczęta narośl staje się człowiekiem? W 2-gim tygodniu ciąży? W 6-tym? A może dopiero, gdy „to-to” nauczy się matematyki? Na fundamentalne w tym miejscu pytanie: „co czyni mnie człowiekiem?” nawet nie usiłuję znaleźć odpowiedzi. Jednak jest sposób na ominięcie tej filozoficznej pułapki. Tok rozumowania jest bardzo prosty, a mimo to budzi respekt. Założenie jest następujące: nie wiemy kiedy płód staje się człowiekiem, więcej, nie wiemy nawet czy to pytanie jest sensowne! A ponieważ tego nie wiemy, to żeby przypadkiem (nienaumyślnie) nie zamordować człowieka, należy objąć ochroną prawną ludzkie DNA od momentu poczęcia. Czy to nie jest oczywiste? Nie wiem czy zygota to już człowiek, ale jak tak, to co? Czy moja niewiedza jest jakimkolwiek usprawiedliwieniem, jeśli mogłem nie zabić? Oczywiste jest, że nie. Ważne są tutaj dwa zastrzeżenia. Niewiedza to nie jest to samo co nieświadomość (chwilowa niepoczytalność). Tutaj mamy do czynienia z sytuacją typu: „nie wiem, ale mam prawo przypuszczać, że…”. I drugie zastrzeżenie, co do słów „mogłem nie zabić”. Jak już podkreślałem na początku, rozważam głównie problemy aborcji na życzenie i pomijam sytuacje, gdy zagrożone jest życie matki. W tego typu sytuacjach można sensownie dowodzić, że się musiało usunąć ciążę.
Powtórzę ten argument jeszcze raz. Ponieważ dokonując aborcji na życzenie możemy przypadkiem zabić człowieka (nie wiemy bowiem, czy nie jest nim już zygota), to dla jego ochrony należy jej zakazać. Jeśli mam rację, a po mojej stronie mam genetykę i zdrowy rozsądek, to pole do dyskusji znacznie nam się zawęża. Wady płodu, zagrożenie życia, gwałt, to jedyne sytuacje nad którymi można się w ogóle zastanawiać.
I na koniec „ciekawostka etyczna”. Jeśli aborcja jest morderstwem i jeśli mamy prawo użyć przemocy w obronie przed nim siebie lub kogoś innego, to osoby strzelające do lekarzy z klinik aborcyjnych, działają w obronie koniecznej płodu. A jeśli tak, to jest to nie tylko rzeczą moralnie słuszną, ale wręcz staje się to naszym moralnym obowiązkiem! Bowiem jeśli wiemy o krzywdzie i możemy jej zapobiec lub przeszkodzić, to powinniśmy to zrobić.
W imię życia i wolności nienarodzonych wysadźcie w powietrze wszystkie kliniki śmierci!
PS. Moją inspiracją była: „Zwięzła encyklopedia konserwatyzmu” Brada Minera, Poznań 1999.
[Lublin, 24 kwietnia 2002]
***
Tekst został wcześniej opublikowany w serwisie Chrześcijańska Strona Wolnościowa
Autor artykułu prowadzi serwis Chrześcijańska Strona Wolnościowa
Pytanie: dlaczego nie wolno zabić dorosłego człowieka? Jak będziemy znali powód, to możemy się zastanawiać czy to samo dotyczy embrionów. Dorośli ludzie mają prawa, bo są „świadomi, racjonalni, zdolni do komunikowania się” (Rothbard). Embrion nie spełnia tych warunków. Prawdopodobnie uważasz, że nie wiadomo czy embrion spełnia te warunki. Ale czemu w takim razie nie rozszerzyć tego na wszystkie istoty żywe? Nie powiedzieć, że tak na prawdę nie wiemy o nich tyle i że w związku z tym nie wolno ich zabijać na wszelki wypadek.
Dlaczego nie rozszerzyc rowniez na istoty martwe? Czy ktos potrafi udowodnic, ze krzeslo nie ma duszy, nie mysli? Moze ma poziomie kwantowym zachodza w nim procesy myslowe;)
Ja to widzę tak:
Jeśli ktoś przypadkiem znajdzie się na terenie czyjejś własności, ma prawo go wyrzucić – ale jeśli ktoś sam go zaprosił i zamknął na 9 miesięcy to nie ma prawa go siłą wyrzucić przed czasem z pominięciem przypadków ekstremalnych. Tak więc jeśli można udowodnić, że matka chciała dziecko, ale po drodze „zmieniła zdanie,” to jest winna zabójstwa. Ale że tego praktycznie nie da się udowodnić, to domniemanie niewinności załatwi nam 99% przypadków.
Może średnio eleganckie rozwiązanie, ale rozwiązuje większość problemów z aborcją.
Takich glupot dawno nie czytalem… strona liberalna i taki artykul??!! wolne zarty…
Tresc…ehh…. bełkot. Co do pseudonaukowych wywodow (ze nie wiemy od jakiego stadium rozwoju zarodek mozemy nazywac zyciem) potwierdzone jest, ze plod dopiero od jakiejs fazy rozwoj odczuwa bol. Wedlug mnie dopiero od tego momentu mozemy nazwac plod istota ludzka.
„Tekst został wcześniej opublikowany w serwisie Chrześcijańska Strona Wolnościowa
Autor artykułu prowadzi serwis Chrześcijańska Strona Wolnościowa”
W trakcie czytania artykulu myslalem sobie: „KTO mogl TAKIE glupoty napisac….” po przeczytaniu tego wszystko sie wyjasnilo… 🙂
Kobieta zaprosiła przyszłe dziecko do swojego łona w chwili gdy współżyła z mężczyzną. W tym wypadku nie jest ważne co myślała. Gość nie mógł tego wiedzieć. Gdy wprowadzacie kogoś na własną posesję nie jest ważne czy chcecie go zabić, ograbić czy ugościć. On ma prawo sądzić że jesteście wobec niego przyjaźnie nastawieni i jeśli się zawiedzie nie będzie to jego wina tylko wasza wina. Dlaczego nie ma usprawiedliwienia dla aborcji. Patrzenie na życie człowieka tylko pod względem świadomość jest niemądre gdyż jak udowodnił Comte nie można udowodnić świadomości za pomocą doświadczeń empirycznych. Jeśli uważam że prawo do życia mają tylko osoby świadome to pewny jestam tylko swojej świadomości i nie wiem czy inni nie są kierowani przez Istotę Wyższą lub zaprogramowani, albo w ich naturze nie leży zachowanie zbieżne z istotami świadomymi. W takim razie mogę zabijać kogo chcę i kiedy chcę. Dlaczego ludzie mają być więc traktowani lepiej i niewolno ich krzywdzić jeśli ich działanie nie krzywdzi nas. To proste, bo wszyscy razem tworzymy Ludzkość. My jesteśmy Ludzkością i sprawy Ludzkości nas dotyczą. My naprawdę wszyscy mamy wspólnych przodków. Proszę sięgnąć do książek początkach Ludzkości. Zanim powstały wszystkie cywilizacje to nie było więcej niż 5 tysięcy ludzi wszyscy wędrowali między Jeziorem Czad, a kotliną Dżungarską. dzisiaj jest 6 miliardów ludzi. Każdy ma dwoje rodziców. Jakie jest prawdopodobieństwo że istnieją ludzie nie spokrewnieni ze sobą, minimalne wręcz żadne. Więc jesteśmy jedną rodziną. Jeśli ktoś jest chrześcijaninem musi się zastanowić nad dwiema kwestiami po pierwsze jeśli człowiek jest obrazem Boga więc krzywdząc człowieka dokonuje się świętokractwa, a po drugie człowiek został wywyższony przez Boga, który stał się człowiekiem w osobie Jezusa Chrystusa. Te wywyższenie rodu ludzkiego stawia nas tak wysoko że ludzkość (nigdy jednostki odsyłam do prac Benedykta XVI / Josepha Ratzingera) może mówić do Boga 'Ojcze Nasz’ (Ojcze Mój mugł mówić tylko Jezus).
„Kobieta zaprosiła przyszłe dziecko do swojego łona w chwili gdy współżyła z mężczyzną. W tym wypadku nie jest ważne co myślała. Gość nie mógł tego wiedzieć. Gdy wprowadzacie kogoś na własną posesję nie jest ważne czy chcecie go zabić, ograbić czy ugościć. On ma prawo sądzić że jesteście wobec niego przyjaźnie nastawieni i jeśli się zawiedzie nie będzie to jego wina tylko wasza wina. Dlaczego nie ma usprawiedliwienia dla aborcji.”
pod warunkiem, że można mówić w wypadku np. dwumiesięcznego płodu o spodziewaniu się czegokolwiek.
Płód nie musi się niczego spodziewać np. zemdlał na ławce w parku i boisz się że dostanie udaru słonego więc zanosisz go do swojego domu.
Oczywiście nie płód tylko gość z porównania.
„Płód nie musi się niczego spodziewać np. zemdlał na ławce w parku i boisz się że dostanie udaru słonego więc zanosisz go do swojego domu.”
nie rozumiesz – jeśli np. wychodzę na spacer w upał, to spodziewam się, że jak zemdleje, to prawdopodobnie mnie nikt nie zabije. gdyby było inaczej i ja bym o tym wiedział (czyli gdybym np. wiedział, że istnieje taka powszechnie przyjęta zasada, że dotkniętych udarem się zabija), to bym nie wyszedł na dwór, gdyby był duży upał.
natomiast spłodzone dziecko w brzuchu matki, w drugim miesiącu swojego życia prawdopodobnie nie może się niczego spodziewać. jeśli więc zabije się je, to nie zawiedzie się jego oczekiwań, bo ono nie ma oczekiwań prawdopodobnie. nawet, jeśli jest w pełni świadome siebie (w co można wątpić, bo dzieci chyba test lustra przechodzą dopiero w pewnym momencie po urodzinach. czy może się mylę?), to zwyczajnie nie może znać stanu w którym się znajduje, bo skąd? nie zna nawet języka w którym dałoby mu się to przekazać, nikt mu nie przekazuje tego, co się dzieje, w żadnym języku, nie ma materiału empirycznego do przedstawienia sobie sprawy. myślę więc, że porównanie do gościa w domu, albo faceta, który dostał udaru jest chybione w znacznej mierze. zwyczajnie to nie całkiem to samo. i jest to nie to samo w w sprawie elementarnej – zabicie świadomego człowieka, gdy ten nie jest świadomy zagrożenia jest względem niego arbitralne, nie daje mu szans na żadne przystosowanie się do sytuacji. a zabicie płodu bez tej świadomości prawdopodobnie nie prowadzi do tego samego, tylko czegoś bardzo odmiennego.
nie znaczy to raczej, że aborcja jest usprawiedliwiona – mam spore opory wobec zabijania niewinnych żywch istot (co nie przeszkadza mi w byciu hipokrytą jedzącym mięso 🙂 ). tylko, że to mnie nie przekonuje i, jeżeli sie nie mylę, potrafię sensownie uzasadnić, dlaczego.
nie rozumiesz – jeśli np. wychodzę na spacer w upał, to spodziewam się, że jak zemdleje, to prawdopodobnie mnie nikt nie zabije. gdyby było inaczej i ja bym o tym wiedział (czyli gdybym np. wiedział, że istnieje taka powszechnie przyjęta zasada, że dotkniętych udarem się zabija), to bym nie wyszedł na dwór, gdyby był duży upał.
Nie ma znaczenia czy w taj chwili jesteś świadomy czy nie czy byłeś wcześniej świedomy ważne jest że prawdopodobnie w przyszłości będziasz świadomy i że należysz do gatunku ludzkiego.
Przypuśćmy że w upał zawsze mdlejesz i grozi ci udar muzgu. Nieświadomie ożeniłeś się z morderczynią. Rano podała tobie śniadanie i zjadłeś je, bo darzyłeś ją bezgranicznym zaufaniem. W posiłku były leki nasenne. A żona-morderczyni zaniosła ciebie na ławkę w parku. Jesteś więc całkowicie nieświadom swojej sytuacji. Nagle jakiś człowiek wprowadza ciebię na swoją posesję i po godzinie zabija. Według twoich standartów nie zrobił nic złego.
Test lustra nie spełnia norm metodologicznych. I nie ma sposobu, by udowodniś świadomość drugiej jednostki. Zanim dziecko nauczy się korzystać z oczu mija miesiąc. A nawet u osób nie widzących przez wiele lat muszą dwa dni minąć nim się znowu nauczą z nich korzystać mimo że mają już struktury ze to odpowiedzialne wpełni uksztautowane. Małpy nie znające luster potrzebują na naukę nawet do trzech dni (mówię o szympansach innym małpą człekokształtnym zajmuje to dłużej, wydaje się że dotyczy to również delfinów ale są nadal wątpilwości).
„Nie ma znaczenia czy w taj chwili jesteś świadomy czy nie czy byłeś wcześniej świedomy ważne jest że prawdopodobnie w przyszłości będziasz świadomy i że należysz do gatunku ludzkiego.”
dla Ciebie. nie dla mnie. przynależność gatunkowa nie musi być mieć dla mnie żadnego znaczenia i myślę, że poświęciłbym niektórych ludzi dla mojego psa. tak samo niektórych ludzi dla moich bliskich. taki już jestem.
tak samo nie wzrusza mnie to, czy ktoś może być świadomy kiedyś. pośrednio interesuje mnie, czy jest świadomy w danym momencie. i nie potrzebuje niezbitych dowodów na to, że ktoś jest świadomy.
„Przypuśćmy że w upał zawsze mdlejesz i grozi ci udar muzgu. Nieświadomie ożeniłeś się z morderczynią. Rano podała tobie śniadanie i zjadłeś je, bo darzyłeś ją bezgranicznym zaufaniem. W posiłku były leki nasenne. A żona-morderczyni zaniosła ciebie na ławkę w parku. Jesteś więc całkowicie nieświadom swojej sytuacji. Nagle jakiś człowiek wprowadza ciebię na swoją posesję i po godzinie zabija. Według twoich standartów nie zrobił nic złego.”
nie podałem moich standardów, więc nie do końca możesz wiedzieć, co jest z nimi zgodne :).
i to nie jest ta sama sytuacja. w związki małżeńskie wchodzą ludzie, co do których zasadne jest przypuszczenie, że podejmują decyzję. to nie czyni tej sytuacji mniej lub bardziej dopuszczalną. po prostu czyni ją inną niż sytuację płodu który ma być zabity – on decyzji na pewno nie podjął (raczej „na pewno” przecież dusza mogła wybrać moment poczęcia, a co! 🙂 ). płód nie wybiera, ja tak. płód nie może być oszukany, ja tak. tylko o to mi chodzi. nie o to, czy tak można.
ciekawe co piszesz z tym testem lustra (nie wiedziałem, że jest tak z tymi oczami), ale to nie jest tylko kwestia umiejętności korzystania z oczu, jeśli dobrze to rozumiem. nie jest istotne czy widzisz w ogóle, tylko, czy potrafisz wyróżnić z różnych barwnych plam plamę którą uważasz za swoje odbicie, czy siebie.
nie podałem moich standardów, więc nie do końca możesz wiedzieć, co jest z nimi zgodne :).
z twoich wypowiedzi powyżej wynika że standartem jest świadomość jeśli nie to nie rozumię krytyki. Osoby nieświadome można zabijać a świadomych nie. To wynika z tego co piszesz.
Czyn który opisałem nie ma na celu osądzenie żony, ale osoby wprowadzającej na posesję. Człowiek o którym mówię nie miał wpływu na to że znalazł się na ławcę i nie miał świadomości, że jest na nią wprowadzany i to samo dotyczyło posesji. Jednak jeśli zbije tego człowieka na własnej posesji to nie zabije intruza. Tak samo płód nie jest intruzem.
Apfelbaum, nie piszę, czy coś można, czy nie. piszę co najwyżej o tym, jakie są różnice między płodem, a kimś urodzonym w tym wypadku. i jest taka, że płód nie może się zastanowić i podjąć decyzji, a dorosły człowiek może. też nie zawsze (może w sumie twój przykład podpada pod wyjątek. w każdym razie nie widzę żadnego sensownego sposobu sprawdzenia, czy tak jest, czy nie)). ale może. nie wyciągam z tego żadnych normatywnych wniosków. stwierdzam tylko, że zabicie gościa to, w pewnym istotnym sensie, nie to samo co zabicie płodu. uzasadnienie zakazu zabijania gościa może być takie, że nie można zabić kogoś, kto się tego nie spodziewa. a tak zakazu zabijania płodów nie da sie uzasadnić, bo płód zwyczajnie nie ma prawdopodobnie takich oczekiwań.
i jeszcze raz piszę – ja nie oceniam, ani nie podaje żądnych norm dotyczących takich sytuacji. tylko stwierdzam, że są inne.
Oczywiście, że się zgadzam z Panem. Zmieniając założenia zmienia się prawa i definicje. Po prostu nie uważam kwesti świadomości za powód oddzielający istoty, które mogą być zabite od tych które nie mogą aby to pokazać przedstawiłem przykład gdzie osoba nie może być w jakikolwiek świadoma co niezmienia że nie wolno jej zabić.
daj spokój z tym panem, ja Cię tak nie nazywam, mnie tez tak nie nazywaj. i spoko.