OxO d’OVIS “Polsko moja najdroższa”

Nie będzie o patriotyzmie, a przynajmniej nie o takim promowanym przez władzę, w którym niedozbrojone pospólstwo rusza w walkę o interesy panujących elit. W ostatecznym rozrachunku skutkiem takiej polityki jest to, że elity uciekają i tworzą rząd emigracyjny, a lud ponosi koszty.
Będzie trochę o patriotyzmie prostym, czysto ludzkim, powiedziałbym nawet zwierzęcym. O patriotyzmie, który każe wspólnocie bronić swoich terenów i dbać o dobrą jakość życia całego społeczeństwa, w dobrze pojętym interesie każdej jednostki. No i jak wskazuje tytuł – będzie o drożyźnie.

Na razie wojny z bliskimi sąsiadami nam nie grożą, przynajmniej jeśli wierzyć polemologii. Polemologia to nauka, która jako główną przyczynę wojen, wskazuje (i pokazuje to używając twardych danych) nadmierny przyrost ludności. W Niemczech, Rosji, na Białorusi przyrost jest niewielki, a Czesi czy Słowacy wolą pić browary niż klepać sąsiadów w imię Stwórcy lub Cesarza. Na wojnę z krajami, które obecnie okupujemy wraz z jankesami, przyjdzie pewnie jeszcze trochę poczekać, więc mamy tutaj trochę luzu. No, moglibyśmy sami zaatakować, ale kim, skoro zwykle wykorzystywane mięso armatnie, czyli młodzież, woli płacić podatki Królowej, czy brać udział w świętach kraju, którego hymn zaczyna się od słów „Żołnierzami jesteśmy” (Amhrán na bhFiann ).

Skoro oddaliłem na razie wojnę to przejdę do drugiego elementu – jakości życia.

Najdroższa – rzecz o Sile Nabywczej.

Siła Nabywcza to ulubiony termin francuskich debat społecznych i kampanii wyborczych. Jeżeli zdarzy Ci się słuchać polityka znad Sekwany, to na 99% usłyszysz te magiczne sformułowanie „pouvoir d’achat”. O co żabojadom chodzi? O to, że niby pracują, niby im za to płacą, a jakoś ciężko z tego wyżyć. Coś ci to przypomina? Jeżeli nie, to zapytaj przodków, którzy pamiętają hardcorową komunę (do ’89).

W tamtych czasach ludzie mieli pewną pracę i pewną płacę, ale żeby kupić coś ponad chleb i mleko trzeba było zaangażować się w wymianę barterową i wymieniać się dobrami na zasadach towarzyskich.W praktyce wyglądało to tak: – powiedzmy mając wujka w fabryce pralek, namawiamy go do wyniesienia jakiejś niezbędnej części do naprawy pralki cioci Twojej dziewczyny, natomiast owa ciocia dostarcza Ci za to deficytowej szynki, której potrzebujesz na święta. Skomplikowane?
Tak to działało w czasach prehistorycznych, dopóki nie wynaleziono pieniądza. Tak to działa też obecnie w krajach, gdzie władza eksperymentuje z socjalizmem . Czy na Białorusi da się obecnie wyżyć z pensji? A jednak ludzie tam jakoś żyją.

Wydaje mi się, że SN powinna stać się podstawą dyskusji (i działań na Boga!) w Polsce.
SN to nie zwykła cena produktu ale raczej ilość jednostek danego dobra, którą możesz kupić za daną ilość jednostek czasu pracy (choć ogólnie przyjęte definicje mówią to raczej o jednostkach pieniędzy, ale to trochę mylące – z drugiej strony trzeba wziąć pod uwagę efektywność pracy, ale… itd., itp. – nie jesteśmy na wykładzie :)).

Mamy w Polsce, biorąc pod uwagę Siłę Nabywczą przeciętnego Polaka, najdroższy prąd, najdroższą benzynę, najdroższe usługi telekomunikacyjne, najdroższe koleje, ubrania, mieszkania, artykuły spożywcze etc. w całej Europie. Jeżeli przesadzam to niewiele. Skąd to się bierze i jak z tym skończyć? Przyczyna jest prosta – mało ludzi pracuje efektywnie, a dużo z tej pracy korzysta. Mówiąc krótko, prawdziwą pracę w sensie ekonomicznym wykonują ludzie w firmach działających na jako tako wolnym rynku, czyli tam gdzie produkowane jest to co inni ludzie chcą kupić i możliwa jest gra popytu, podaży i cen. To stąd bierze się wzrost gospodarczy.
Praca pozorna, a przynajmniej niemożliwa do wyceny rynkowej, jest tam gdzie rządzi Państwo monopolizujujące zezwolenia na działalność lub występujące jako pracodawca.

Czy praca w tych sektorach przynosi jakąś wartość? Nie wiadomo. Osobiście cieszyłbym się, gdyby nie przynosiła strat. W taki sposób „pracują” miliony ludzi. Nie twierdzę, że nie tracą sił czy nerwów, ale robią to bez ekonomicznego pożytku dla całości społeczeństwa. Wynagradzani są prawdziwymi pieniędzmi, za jakie mogą kupić realne dobra wytworzone przez innych ludzi. Co warta jest praca kogoś wydającego zezwolenia na jazdę samochodem, pracę fryzjera, czy obrót alkoholem? Czy ci ludzie ponoszą jakąś odpowiedzialność za to, że fryzjer zatnie mnie brudną brzytwą, przejedzie mnie pijany młodzik, czy wytwórca wódki wypuści zbyt kacogenny wyrób? Żadnej. Więc po co to wszystko? Czy mogę być spokojny o swoją przyszłość ubezpieczając się w ZUS, o zdrowie, lecząc się w NFZ , o wykształcenie dzieci posyłając je do urzędu zwanego dla niepoznaki szkołą? Głupie pytania, prawda? Ale nie mam większego wyboru, bo siła nabywcza, którą dysponuję nie pozwala mi na korzystanie z usług sektora prywatnego . Z obowiązku dodam, że SN partyjniaków raczej im ten wybór umożliwia. No, ale sami wybraliśmy sobie Partyjniaków, którzy zgotowali nam ten los.

Z drugiej strony nie jest tak źle ze standardem naszego życia, mogliśmy żyć 100 lat wcześniej harując i cierpiąc głód, mogliśmy urodzić się w Afryce. Zwykle mamy co jeść i nie umieramy z zimna. To już coś. Ale jeśli może być lepiej i to bez ponoszenia znacznych kosztów, likwidując tylko stworzone przez nas samych bariery, to dlaczego do tego nie dążyć?

Zostać Partyjniakiem czy uciekać?

Nie trzeba koniecznie zapisywać się do Partii (jakiejkolwiek mainstreamowej), żeby poprawić sobie jakość życia; wystarczy być w pobliżu kręgów towarzyskich pasących się na wspólnym dobru, czyli blisko władzy, jednostek budżetowych czy biznesów zależnych od widzimisię ustawodawców (czytaj siły nacisku lobbystów). To w przeważającej mierze wystarczy. Jeśli masz oczy otwarte, to wiesz o co chodzi. Dla wielu ludzi nie jest to opcja, bo albo są źle urodzeni, albo nie chcą pić wódki z byle kim, żeby wkupić się w łaski.

Druga możliwość na znośne życie to emigracja. Dobre wyjście dla rozsądnych ludzi z talentem i bez zobowiązań. Ceny w Londynie są takie jak w Polsce. Płace – wiadomo.

Trzecie to biznes – też najlepiej mieć wzorce w rodzinie lub wśród znajomych, żeby pierwszy biznes nie okazał się ostateczną klapą. To zabawa dla odpornych. Za którymś razem, gdy szybko sie uczysz, możesz na tym wygrać. Są też i tacy, którym udaje się od razu. Zdarza się – czapki z głów.

Czwarte – wyjście dla jednostek, które szybko wyeliminuje dobór naturalny. Walczyć o Lepsze Państwo w nadziei, że w końcu się uda. I tutaj, albo delikwent umrze pod MOPSem, albo przeewoluuje w Partyjniaka lub będzie działać w tworze zwanym przeze mnie Partią Publicystyczną, czyli…

Partia Publicystyczna

Aby przyjemnie żyć z głoszenia poglądów, należy udając działalność polityczną, publikować i wykładać sprzedając wydawnictwa i czas prelekcji. W ten sposób zapewniamy sobie jednocześnie bezpłatny czas w mediach (kampanie wyborcze) i grono zwolenników kupujących w kółko te same tezy podane w coraz to innej formie. Taka działalność nikomu nie szkodzi, nie powoduje strachu i działań odwetowych u potężnej konkurencji politycznej, a żyć jakoś daje. A nawet lepiej. Partia Publicystyczna pozwala skanalizować zwolenników danych tez, namierzyć tych komentujących co nieco w necie, a nawet w przypadku podejrzenia, że planują przewrót zbrojny, dyskretnie sprawdzić czy zbytnio nie interesują się bronią palną lub terrorystycznymi e-bookami.
Są też dobre strony takich partii.Niektórym ludziom dzięki nim trochę się przejaśnia pod czaszką.

Przepisem na dobrą, nieszkodliwą partię publicystyczną jest głoszenie w 95% zdroworozsądkowych tez, z logiczną argumentacją, okraszając je takimi perełkami, jak twierdzenie, że powinniśmy powrócić do systemu politycznego opartego na rządach Wielkiego Szamana. Powoduje to jednocześnie efekt przyciągania do ciekawej treści, a zarazem skutkuje bliskim zera poparciem. I wszyscy są zadowoleni.
No, prawie wszyscy. Oprócz kilku maniaków, którzy uważają, że krajem powinno rządzić się lepiej.

CDU – Cwaniaki Dojące Umiarkowanie

CDU (nie mylić z niemiecką partią) to mój ideał rządów. Nie jestem libertarianinem, ale liberałem opowiadającym się za silnym Państwem. Nie za produktem typu Państwo totalitarne – ideał socjalistów wpatrzonych w Piłsudskiego. Zależy mi na Ojczyźnie silnej siłą wolnych obywateli. Ci idealni obywatele to tacy, którzy potrafią zadbać o siebie na wolnym rynku i mają w domu broń, aby każdemu kto najedzie ich terytorium nie było za łatwo się panoszyć.

CDU to elity potrafiące niskim kosztem sprawnie zarządzać Państwem, odpalając sobie za to sowitą działkę, żeby im sie chciało i żeby nie rozpraszali się biznesem. To ludzie, którzy w czasach spokoju pozwalają rządzić się obywatelom, a w czasach kataklizmów organizują ich do wspólnego wysiłku. CDU to nieliczne, sprytne ale odpowiedzialne i idealistyczne elity. Bogate cwaniaki z zasadami i jajami 🙂
Rządy CDU to zaprzeczenie obecnych rządów, czyli próby korumpowania większości rozdawnictwem publicznych pieniędzy, kłamliwymi obietnicami, aby tylko dostać głosy wyborcze.
Tylko CDU pozwolą ludziom pracy utrzymać korzystną Siłę Nabywczą.

Kto ma wymyślić i wprowadzić taki system? Elity oczywiście. Ale nie ci zwykle nazywani elitami, czyli ludzie uprawiający „naukę” za kasę z budżetu Państwa. Nie ci piszący po gazetach, sponsorowanych przez reklamy międzynarodowych koncernów. Nie działacze z Wiejskiej.

Kto? Można ich nazwać z europejska Homo Superior, z amerykańska Self-Made Man. Po prostu niezdegenerowane elity. Po cichu, bez propagandy szukania winnego, która prowadzi do masowych zbrodni jak nazizm czy komunizm, mogą zmienić nasz kraj. I całą Europę.

Być może to właśnie ty…

Pozdrawiam,
OxO d’OVIS
28 lipca 2007 r.

PS. To ostatni artykuł na tematy polityczno-społeczne, który napisałem. Niewiele tego było, ale może kilka osób przypadkiem natchnąłem. Dla idei wolności swoje zrobiłem, więcej pisaniny nie będzie. Niemniej publicystyka wolnościowa jest ważna, kto ma czas i talent niech pisze. I przy okazji robi swoje. W końcu uda się coś zmienić.

3 thoughts on “OxO d’OVIS “Polsko moja najdroższa”

  1. CDU powiadasz Panie OxO d’OVIS?

    Ha! Tylko skąd takie niezdegenerowane elity brać?
    Przynajmniej skąd je brać w Polsce?
    Kto w Polsce obecnie jest w miarę bogaty lub jest synem bogacza?

    – syn UB-ka albo partyjniaka?
    ODPADA!
    Tu nie chodzi już o obrzydzenie do w/w instytucji, tylko o to, że 99% tychże potomków to osobnicy o dresiarskiej mentalności.

    – niedobity arystokrata?
    ODPADA!
    I nie chodzi o to, że nie lubię arystokracji ( choć prawdą jest że nie lubię ) ale o to, że są to zwykle osobnicy dyszący zemstą za czasy komuny i „upokorzenia” z tamtych lat i pragnący powrotu do Średniowiecza i to pragnący daleko bardziej niż ich przedwojenni konserwatywni przodkowie.
    Czemu „upokorzenia” napisałem w cudzysłowie? Albowiem znając dobrze realia PRL-u wiem, że nawet gdy się arystokracji pozabierało pałace, to oni dorabiali sobie lekcjami gry na pianinie czy tłumaczeniami z francuskiego. Choć prawdą jest, że za PRL-u raczej nie mogli liczyć na stałą pracę, to prawdą jest także że te lekcje gry na pianinie zapewniały im standard życia daleko wyższy niż mieli „beneficjenci” realsocu czyli robotnicy i chłopi.
    Oczywiscie nie popieram tego co zrobili komuniści po wojnie z arystokratami, co nie zmienia faktu, że zauważam wyraźnie, że szlachecka „martyrologia” z czasów PRL jest mocno ale to bardzo mocno naciągana. Przynajmniej „martyrologia” tych co przeżyli a teraz domagają się ekstra przywilejów. Tym co zginęli w Katyniu i innych stalinowskich kazamatach ( wcale o tym nie zapominam! ) po II WŚ oczywiscie szacunek.

    – Syn PRL-owskiego prywaciarza?
    Też odpada. Tu jest trochę lepiej niż w przypadku dzieci UB-ków niemniej i tak 90% z nich przejawia postawę dresiarską lub przynajmniej buracką.

    Współczesna emigracja zarobkowa do UK i Irlandii?
    Z nimi wiązałbym największe nadzieje.
    Ale obawiam się, że realną siłą zaczną być za jakieś 10-15 lat. To nie nastraja zbyt optymistycznie ale.. jednak daje nadzieję na przyszłość.

    To na razie tyle.

    Pozdro.

  2. „Współczesna emigracja zarobkowa do UK i Irlandii?”
    Ano, Ci na pewno pomogą bo zobaczyli że można żyć bez przegiętej biurokracji itd. Poza tym liczę że gdzieś w Polsce ukrywa sie kilku gości typu Marta Laara (wiem, wiem, prawie ikona liberalnej popkultury 🙂 , ale dobry przykład).

    Poza tym jest sporo światłych ludzi, którzy robią swoje nie angażując się w politykę, ale jak ich etatyści kiedyś za bardzo przycisną to może ich ruszy i zaczną działać.

    Pozdrawiam,

  3. Witajcie Drodzy Forumowicze!

    Szanowny OxO d’OVIS.

    Fajne jest to co piszesz, niemniej jednak po dłuższym przemysleniu coraz bardziej zamiast samego CDU odpowiadałaby mi koalicja CDU – CSU

    Czyli Cwaniacy Dojący Umiarkowanie + Cwaniacy Szajbnięci Umiarkowanie.

    Odsetek wszalakich ideowych świrów w szeregach libertariańskich jest przerażający, zaś w szeregach konserwatywnych liberałów sięga niemal 100 procent.

    Co nam po wolności gospodarczej, gdy rządzić będą świry któym nawet nakarmienie swojej kobiety pochodzenia plebejskiego kawiorem czy zupą krabową podaną na porządnej porcelanie kojarzy się z socjalizmem.
    Oczywiscie nie mam na mysli karmienie tejże kobiety na koszt podatnika dla ustalenia uwagi.

    Pozdro,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *