Igor Belczewski “PoRussowych słów kilka”

Aaron Russo w swoim filmie ‘America: Freedom to Fascism’ poruszył bardzo ciekawy temat. To, że istnienie państwa nieodłącznie wiąże się z istnieniem stanowionego przezeń ‘prawa’ nie powinno być dla nikogo żadną niespodzianką. W demokracji owo ‘prawo’ znalazło nawet swój osobny ‘kąt’ za sprawą istnienia władzy ustawodawczej, z definicji zajmującej się jego stanowieniem. Większość osób ten nienaturalny proceder uważa za całkowicie naturalny, co można im jeszcze wybaczyć. Wystarczy przeczytać ‘Prawo’ Bastiata albo samemu przez chwilę pomyśleć, żeby zauważyć fakt, iż prawa się nie stanowi – ono po prostu istnieje, istniało i jeszcze przez jakiś czas istnieć będzie. Zaprzeczyć temu to tak jakby mówić, że zasady dynamiki działają od momentu odkrycia ich przez Newtona.

 

W filmie Russo mamy pokazane, w jaki sposób IRS (amerykańska skarbówka) dopuszcza się pogwałcenia prawa stanowionego przez państwo, którego jest organem. IRS bezprawnie, wbrew Konstytucji USA, ściąga z Amerykanów podatek dochodowy. Oczywiście można powiedzieć, że nawet gdyby robił to „prawnie”, czyli zgodnie z prawem stanowionym przez rząd federalny, byłoby to pogwałcenie prawa własności, w prostej linii wychodzącego z koncepcji samoposiadania. Jednakże w tym wypadku mamy do czynienia z nieprzestrzeganiem ‘prawa’ ustanowionego przez sam rząd. Casus Eda Browna, czy też Karla Hessa, pokazuje w jaki sposób IRS postępuje z ludźmi, którzy ośmielą się ten fakt zauważyć i, co gorsza, zadać kłopotliwe pytanie: „dlaczego?”. IRS takich pytań bardzo nie lubi, dlatego musi odpowiednio na nie reagować. Pobudka o 5 rano dźwiękiem wysadzanych drzwi wejściowych gwarantowana. Potem śniadanie z miłymi panami z IRSu w rynsztunku bojowym, celującymi do nas ze wspaniałych rządowych karabinów no i po tak miłym początku dnia można iść do pracy, w pocie czoła gromadzić dochody, które miłosierny rząd potem i tak odbierze, bo jeszcze wpadłoby komuś do łba, że należą do niego a stąd prosta droga do schizofrenii bezobjawowej i leczenia w rządowym szpitalu za pieniądze podatników.

 

Dobra, dojść biadolenia, pora na konkrety. Zastanawia mnie jedno: skoro rząd nie przestrzega prawa, które sam stanowi to niby dlaczego ludzie mają również go przestrzegać? Pomińmy fakt, że tak jest wygodniej, bo nie pójdą do więzienia, nie oberwie się im po kieszeni i będą żyli długo(?) i szczęśliwie(?). Ale za cholerę nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego w takim razie własna wygoda i strach przed konsekwencjami z postępowania w zgodzie z samym sobą sprawia, że są oni w stanie krytykować innych, którzy prostą drogą nie kroczą i nie dają sobie dmuchać w przysłowiową kaszę. To jest chyba główny problem: gdyby świat opierał się na racjonalnym działaniu a prawda miała więcej orędowników niż przeciwników wszystko byłoby prostsze. Może przede wszystkim nie trzeba byłoby się bać, że jakaś skarbówka albo inne badziewie wyśle na nas swoich żołnierzyków, gdy ośmielimy się zauważyć, że tak naprawdę całą tą tzw. umowę społeczną mamy w głębokim poważaniu tak samo jak fakt, że nie wymaga podpisu. Psychologia demokratycznego tłumu wymaga jednakże, żeby zachowywać się tak jak inni wokoło i zbytnio się nie wybijać. Dlatego wszyscy jak jeden mąż płacą podatki i dobrze im z tym. A niech płacą! Jak chcą to ich wybór! Tylko, dlaczego nie pozwolą tym, którzy nie chcą tego robić dokonać własnego? Zwłaszcza, że do grupy, która ‘nie chce’ należą zwykle ci, którzy rozumieją, że nikt oprócz nich samych nie ma prawa do ich własności. I chociaż zdanie, że ‘w życiu dwie rzeczy są pewne: śmierć i podatki’ na chwilę obecną wydaje się nie do obalenia to nie znaczy, że mamy się na taki stan godzić (oczywiście mam na myśli niegodzenie się na tą drugą rzecz). Dlatego chwała wszystkim, którzy idą na bakier z wszelkim przymusem i jego organami. Może dzięki takim ludziom ktoś nakręci kiedyś film pod tytułem ‘Fascism to Freedom’ i nie będzie to fantasy tylko film dokumentalny, ewentualnie fabularny na 'faktach autentycznych’. Może…

Igor Belczewski

23 sierpnia 2007 r.

 

***

Tekst został wcześniej opublikowany na blogu Libertarianizm i Szkoła Austriacka

Autor artykułu prowadzi bloga Libertarianizm i Szkoła Austriacka

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *