Istnieje wiele opowieści o tym, jaką to utopią jest Szwecja: wysokie podatki, liczne regulacje, duża rola polityki, antykapitalizm, egalitariańskie społeczeństwo socjalistyczne, które nie tylko działa – ono rozwija się. Każda z nich jest niczym innym, niż kłamstwem, pomimo to, że jest wielu Szwedów, którzy powiedzą wam jak jest wspaniała – nie chcą dostrzec prawdy, nawet jeżeli widzą ją codziennie.
Ostatnio kolejny mit o szwedzkiej socjalistycznej pierwszorzędności okazał się kompletną nieprawdą: wspaniała jakość szwedzkiej publicznej edukacji. „Wstępne” statystyki dotyczące aktualnego stanu szwedzkiego szkolnictwa publicznego, udostępnione przez Szwedzką Narodową Agencję Edukacji, pokazują trwałą degenerację tzw. Modelu Szwedzkiego – która wręcz wzrasta. Po spędzeniu dziewięciu obowiązkowych lat w szkole, 11,4% szwedzkich dzieci nie spełnia wymogów, by móc iść do szkoły średniej.
Oczywiście, w innych krajach mogłoby to nie być dużym problemem. Ale to jest Szwecja – kraj, gdzie wykształcenie i stopień uniwersytecki jest prawem człowieka. Co więcej, wymagania przy przyjęciu do szkoły średniej są na tak absurdalnie niskim poziomie, że nikt nie powinien być w stanie nie spełnić ich.
Dla początkujących liczą się tylko trzy przedmioty rekrutacyjne: matematyka, szwedzki i angielski. To są przedmioty „centralne”, i trzeba „zdać” wszystkie trzy, by móc iść do szkoły średniej. Można pomyśleć, że nie jest to zbyt trudny wymóg.
Jednak jest to prostsze, niż się wydaje. Szwedzki system szkolnictwa tak naprawdę nie ma ocen – są tylko trzy „oceny”: zdał, zdał z wyróżnieniem oraz zdał z jeszcze większym wyróżnieniem. (Ostatnie przyznaje się niektórym uczniom, ale początkowo było projektowane tak, by nikt nie mógł go zdobyć – oczywiście w imię „równości”.) Tak więc system ocen w szwedzkich szkołach nie pozwala nikomu nie zdać, jest po prostu niemożliwe, by zdobyć coś niższego niż „zdał”.
Jedyny sposób, by nie sprostać wymaganiom, to otrzymać „nie zdał”, które jest ostatnią możliwością dla nauczycieli, którzy naprawdę, naprawdę nie mogą wystawić oceny „zdał”. Jednak „nie zdał” nie jest oceną, nie liczy się, jeżeli je zdobędziesz i zaplanowano je dla uczniów, którzy nigdy nie zadali sobie trudu, by pojawić się (co jest jedyną możliwością, jeżeli chcesz trzymać się z dala od rodziców, nauczycieli, jak również policji, gdyż nie uczęszczanie do szkoły jest przestępstwem).
Problemem ze statystykami, opublikowanymi przez Szwedzką Narodową Agencję Edukacji, nie polega jednak na tym, że część uczniów nie pracuje wystarczająco ciężko i, w związku z tym, nie ma wystarczająco dobrych ocen, by sprostać wymaganiom rekrutacji do szkół średnich. Nie jest to istotne dla tych wymagań – wystarczy dostać jakąkolwiek ocenę. Problemem jest to, że 11,4% młodych ludzi nie jest nawet zdolnych dostać oceny. Właściwie, nie są nawet zdolni otrzymać ocen z jedynie trzech przedmiotów, które się liczą – trzech z dziesięciu w normalnym programie dziewiątej klasy.
A liczą się tylko oceny z ostatniego semestru dziewiątej klasy, więc nawet jeżeli uzyskałeś „nie zdał” w poprzednich semestrach, masz wciąż wolną drogę, jeżeli pojawisz się na ostatni semestr, nawet gdy nic nie będziesz robić…
Można pomyśleć, że da się wybielić tą sytuację, by wyglądała mniej strasznie, niż jest w rzeczywistości. Na przykład, można twierdzić, że szwedzkie szkoły próbują uczyć szwedzką młodzież zbyt zaawansowanych teorii, co powoduje, że dla większości z nich niemożliwością jest złapać sens. Taką próbę podjęły władze i zgaduję, że wielu Szwedów wierzy w to.
Ale poziom trudności w szwedzkich szkołach obniżono do nawet mniej zaawansowanych poziomów – nijak się ma teraz do poziomu nauczania z czasów, gdy sam byłem w dziewiątej klasie (co miało miejsce trochę ponad piętnaście lat temu). Co więcej, pomimo że poziom trudności jest ciągle obniżany, liczba osób nie mogących sprostać wymaganiom wzrasta coraz szybciej: według oficjalnych statystyk z 8,6% w 1997, do 10,5% w 2006 i teraz do 11,4% w 2007 (choć to jedynie „wstępna” liczba).
Problem sięga dużo głębiej, niż ktokolwiek w Szwecji chce przyjąć do wiadomości, i rozszerza się. Są raporty z ostatnich lat o wzrastającym problemie absolwentów szwedzkich szkół średnich nie potrafiących poprawnie czytać lub liczyć. To tylko kwestia czasu, zanim problem ten rozszerzy się na college i uniwersytety.
To co widzimy, jest niczym innym, tylko nieuniknionym problemem socjalizmu państwowego, w którym dzieci państwa opiekuńczego we własnym interesie zachowują się według logiki państwa-opiekunki. Opiekuńcza droga do dobrego życia, nie polega na tym, by osiągnąć je samemu, ale by potrzebować i domagać się go. Pozwól „innym” (kimkolwiek są) odwalić całą robotę.
Ale czy to działa? Jak wkrótce się przekonamy, nie na długo.
————————–
Per Bylund [wyślij mu maila] jest doktorantem ekonomii na Uniwersytecie Missouri-Columbia i założycielem Anarchism.net. Odwiedź jego stronę www.PerBylund.com albo jego bloga, gdzie komentuje ten artykuł.
***
Tłumaczenie: Paweł Witecki
Tekst został wcześniej opublikowany na blogu Personalizm rynkowy
Autor tłumaczenia prowadzi bloga Personalizm rynkowy