Teoria i Historia
Chciałem wykazać, na najbardziej abstrakcyjnym poziomie, że teoria jest niezbędna w prawidłowym interpretowaniu historii. Historia – sekwencja wydarzeń rozwijających się w czasie – jest „ślepa”. Nie odkrywa nic w kwestii przyczyn i skutków. Na przykład, raczej możemy się zgodzić, że Europa feudalna była biedna, Europa monarchiczna była bogatsza, a Europa demokratyczna jest jeszcze bogatsza, albo że dziewiętnastowieczna Ameryka ze swoimi niskimi podatkami i minimum regulacji była biedna, gdy współczesna Ameryka z wysokimi podatkami i szerokimi regulacjami jest bogata. Ale czy Europa była biedna z powodu feudalizmu, a wzbogaciła się z powodu monarchii i demokracji? Czy może Europa wzbogaciła się pomimo monarchii i demokracji? Czy może te zjawiska są zupełnie nie powiązane?
Tak samo, czy współczesna Ameryka jest bogatsza z powodu zwiększonych podatków i regulacji, czy pomimo nich? To znaczy, czy Ameryka prosperowałaby lepiej, gdyby podatki i regulacje pozostały na poziomie dziewiętnastego wieku? Historycy nie potrafią dać odpowiedzi na to pytanie i żadne manipulacje danych statystycznych nie zmienią tego faktu. Każda sekwencja doświadczalnych zdarzeń jest zgodna z dowolną liczbą konkurujących, wzajemnie niezgodnych interpretacji.
Aby podejmować decyzje dotyczące tych niezgodnych interpretacji, potrzebujemy jakiejś teorii. Pod tym pojęciem mam na myśli twierdzenie, którego zasadność nie zależy od dalszych doświadczeń, ale może zostać ustalona a priori. To nie oznacza, że można całkiem obejść się bez doświadczeń w formułowaniu teoretycznego twierdzenia. Mimo tego, że doświadczenie jest konieczne, teoretyczne spostrzeżenia poszerzają i logicznie pogłębiają konkretnie doświadczenia historyczne. Teoretyczne twierdzenia dotyczą koniecznych faktów oraz relacji i, w efekcie, niemożliwości. W ten sposób doświadczenie może ilustrować teorię. Doświadczenie historyczne nie może ani sformułować teorii, ani jej obalić.
Szkoła Austriacka
Polityczne i ekonomiczne teorie, szczególnie te o austriackim rodowodzie, są skarbnicą takich twierdzeń. Na przykład: większa ilość towaru jest bardziej preferowana niż mniejsza ilość takiego samego towaru; produkcja musi poprzedzać konsumpcję; co zostanie skonsumowane teraz, nie będzie mogło być skonsumowane w przyszłości; ceny sztywno ustalone na poziomie niższym niż rynkowe będą prowadzić do stałych niedoborów; bez prywatnej własności w czynnikach produkcji nie ma cen czynników produkcji, a bez cen czynników produkcji niemożliwe jest oszacowanie kosztów; zwiększenie podaży papierowego pieniądza nie zwiększy całkowitego bogactwa społeczeństwa, ale przyczyni się do redystrybucji istniejącego bogactwa; monopol (brak możliwości wejścia na rynek) prowadzi do większych cen i spadku jakości produkcji, w porównaniu do konkurencji; żadna rzecz ani jej część nie może być w wyłącznym posiadaniu więcej niż jednej osoby; demokracja (rządy większości) jest niekompatybilna z prywatną własnością.
Oczywiście teoria nie zastąpi historii, ale bez ścisłego trzymania się teorii, nie do uniknięcia są poważne błędy w interpretacji danych historycznych. Na przykład, znakomity historyk Carroll Quigley twierdzi, że stworzenie systemu częściowych rezerw bankowych było główną przyczyną bezprecedensowego rozwoju bogactwa związanego z Rewolucją Przemysłową, a niezliczone rzesze historyków kojarzyły ekonomiczne problemy socjalizmu sowieckiego z brakiem demokracji.
Z teoretycznego punktu widzenia, trzeba kategorycznie odrzucić takie interpretacje. Zwiększenie podaży papierowego pieniądze nie może doprowadzić do prosperity, ale jedynie do redystrybucji bogactwa. Eksplozja bogactwa podczas Rewolucji Przemysłowej miała miejsce pomimo systemu częściowych rezerw bankowych. Podobnie, ekonomiczne problemy socjalizmu nie pojawiły się z powodu niedostatku demokracji, ale były one powodowane brakiem prywatnej własności środków produkcji. „Otrzymana historia” jest pełna takich chybionych interpretacji. Teoria pozwala nam wyeliminować pewne raporty historyczne jako niemożliwe i niezgodne z naturą rzeczy. Tym samym, pozwala podtrzymywać pewne fakty jako historyczne możliwości, mimo że nie zostały jeszcze zbadane.
Historia Rewizjonistyczna
Co ciekawsze, uzbrojony w elementarne ekonomiczne i polityczne teorie, w swej książce prezentuję rewizjonistyczną rekonstrukcję nowożytnej historii zachodniej cywilizacji: historię powstania państw monarchii absolutnych z pozbawionych struktury państwowej porządków feudalnych, historię przemiany świata zachodniego, rozpoczętej z Rewolucją Francuską i w zasadzie zakończoną z końcem I Wojny Światowej, z państw monarchistycznych w demokratyczne, historię przekształcenia się USA w „uniwersalne imperium”. Pisarze neokonserwatywni tacy jak Francis Fukuyama interpretowali te zmiany jak postęp cywilizacyjny, proklamując, że „Koniec Historii” nadszedł wraz z triumfem zachodniej – amerykańskiej – demokracji i jej globalizacji (tworzenie świata bezpieczniejszego dla demokracji).
Mit Pierwszy
Moja interpretacja teoretyczna jest całkiem odmienna. Ma na celu rozbicie trzech mitów historycznych. Pierwszy i najbardziej podstawowy to mit, że wyłonienie się państw z poprzedniego, pozbawionego państwowości porządku spowodowało następnie ekonomiczny i cywilizacyjny postęp. Tak naprawdę, teoria stwierdza, że każdy postęp musiał wystąpić pomimo – a nie z powodu – powstania instytucji państwa.
Państwo zwykle definiowane jest jako organizacja, która korzysta z przymusowo narzucanego monopolu terytorialnego w zakresie podejmowania decyzji (jurysdykcji) oraz w zakresie opodatkowania. Z definicji każde państwo, niezależnie od jego struktury, jest ekonomicznie i etycznie nieefektywne. Każdy monopol jest „zły” z punktu widzenia konsumentów. Monopol rozumiany jako brak wolnego dostępu do konkretnej gałęzi produkcji: tylko jedna organizacja A może produkować X.
Każdy monopol jest „zły” dla konsumentów, gdyż będąc chronionym przed potencjalnymi nowymi organizacjami w swojej gałęzi produkcji, sprawia, że cena produktu będzie wyższa, a jakość gorsza, niż w sytuacji wolnego wstępu. A monopole z wyłączną mocą podejmowania decyzji są wyjątkowo niedobre. Gdy inni monopoliści produkują gorsze dobra, monopolistyczny sędzia, poza oferowaniem gorszych dóbr, będzie produkował także „zła” [to jest gra słowna: „goods” – dobra, towary, a „bads” – „zła”], gdyż jest on ostatecznym sędzią w każdym sporze i ma także ostatnie słowo w konfliktach, w którym sam jest stroną. W konsekwencji, zamiast zapobiegać albo rozwiązywać spory, monopolista w dziedzinie decyzji sam będzie powodował i prowokował konflikty w celu rozstrzygania ich na swoją korzyść.
Nie tylko, że nikt by nie zaakceptował takich reguł monopolistycznego rozsądzania, ale też nikt nie zgodziłby się, aby ten sędzia jednostronnie określał cenę, którą trzeba mu zapłacić za jego „usługi”. Łatwo przewidzieć, że taki monopolista zużywałby coraz więcej zasobów (wpływów podatkowych), by produkować coraz mniej dóbr, a powodować coraz więcej zła. To nie jest recepta na ochronę, ale na ucisk i wykorzystanie. W ten sposób rezultatem istnienia państwa nie jest pokojowa współpraca i porządek społeczny, ale konflikt, prowokacja, agresja, ucisk, zubożenie, czyli de-cywilizacja. Oto, co, poza innymi sprawami, ilustruje historia państw. Po pierwsze i najważniejsze, jest to historia niezliczonych milionów ofiar państwa.
Mit Drugi
Mit drugi dotyczy historycznych przekształceń absolutnych monarchii w państwa demokratyczne. Nie tylko neokonserwatyści interpretują tę zmianę jako postęp – istnieje niemal uniwersalna zgoda, że demokracja reprezentuje krok naprzód w porównaniu z monarchią, oraz że jest przyczyną postępu ekonomicznego i moralnego. Taka interpretacja jest ciekawa w świetle takich faktów, że demokracja była źródłem każdej formy socjalizmu: (europejskiego) socjalizmu demokratycznego, (amerykańskiego) liberalizmu i neokonserwatyzmu, jak i międzynarodowego (sowieckiego) socjalizmu, (włoskiego) faszyzmu, i narodowego (nazistowskiego) socjalizmu. Co ważniejsze, teoria stoi w sprzeczności z taką interpretacją – choć zarówno monarchie i demokracje są nieefektywne jako państwa, demokracja jest gorsza od monarchii.
Mówiąc teoretycznie, przejście od monarchii do demokracji wymaga, ni mniej, ni więcej, aby dziedziczny „właściciel” monopolu – książę czy król – został zmieniony przez tymczasowych i wymienialnych – „zarządców” monopolu – prezydentów, premierów, ministrów i członków parlamentu. Zarówno królowie i prezydenci będą produkować „zła”, choć król, z powodu, że jest „właścicielem” monopolu, który może sprzedać czy przekazać potomnym, będzie raczej troszczył się o reperkusje swoich działań w ważkich kwestiach. Jako właściciel całego pakietu akcji do „swojego” terytorium, król będzie porównywalnie bardziej zorientowany w przyszłość. W celu zachowania, czy zwiększenia wartość swojej własności, będzie ją eksploatował niezbyt mocno, z pewnym wyrachowaniem. Dla kontrastu, tymczasowy i wymienialny demokratyczny zarządca nie jest właścicielem kraju, ale jak długo pozostaje na urzędzie, ma zezwolenie na wykorzystywanie tego faktu na swoją korzyść. Nie posiada akcji, ale jest prezesem zarządu. To nie eliminuje wyzysku, ale sprawia, że wyzysk jest nastawiony na czas teraźniejszy i niezbyt wyrachowany, to jest działania nie biorą pod uwagę wartości akcji.
Nie jest też zaletą demokracji, że istnieje wolny dostęp do każdego państwowego stanowiska. (W monarchii dostęp ograniczony jest decyzjami króla). Przeciwnie, jedynie konkurencja w produkcji dóbr jest dobra. Konkurencja w produkcji zła nie jest dobra, jest czystym złem. Królowie, którzy otrzymują swoje stanowisko poprzez urodzenie, mogą być nieszkodliwymi dyletantami albo przyzwoitymi ludźmi. (Jeśli trafi się „szaleniec”, zostanie szybko ograniczony, albo, jeśli zajdzie potrzeba, zabity, przez tych krewnych, którym zależy na własności dynastii). Zupełnie przeciwnie, wybór rządowych władców w powszechnych wyborach sprawia, że jest praktycznie niemożliwym, aby nieszkodliwa czy przyzwoita osoba kiedykolwiek dotarła na szczyty. Prezydenci i premierzy docierają na swoje pozycje z powodu swojej efektywności w roli moralnie nieograniczonych demagogów. W ten sposób demokracja zapewnia, że tylko niebezpieczni ludzi dotrą do szczytów rządu.
W szczególności demokracja wydaje się promować zwiększenie socjalnego współczynnika preferowania czasu (orientacja na teraźniejszość) czyli „zdziecinnienia” społeczeństwa. Jej rezultatem jest ciągłe zwiększanie podatków, druk papierowego pieniądza i inflacja, niekończący się zalew ustawodawstwa, i stale rosnący dług publiczny. Tak samo demokracja prowadzi do zmniejszania oszczędności, zwiększania niepewności prawnej, relatywizmu moralnego, bezprawia i przestępczości. Co więcej, demokracja jest narzędziem konfiskaty i redystrybucji bogactwa oraz dochodów. Polega to na ustawowym „zabieraniu” własności od jednych – tych, co mają – i dawani innym – tym, co nie mają. A skoro w założeniu coś cennego podlega redystrybucji – od tych, którzy mają za dużo, do tych, którzy za mało – taka redystrybucja zapewnia, że zachęta, by być coś wartym, czy produkować coś cennego, jest systematycznie ograniczana. Innymi słowy, proporcja niezbyt dobrych ludzi oraz niezbyt dobrych cech, przyzwyczajeń i zestawów zachowań będzie się powiększać, czyniąc życie w społeczeństwie dość nieprzyjemnym.
Na koniec, demokrację opisuje się jako wznosząca radykalną zmianę w sposobie prowadzenia wojny. Z powodu tego, że koszty własnej agresji królowie i prezydenci mogą (za pośrednictwem podatków) przerzucać na innych, będą bardziej niż „normalnie” agresywni i skłonni do wojen. Jednakże motywacja króla do wszczęcia wojny jest typowo oparta na konflikcie o posiadanie/dziedziczenie. Cel jego wojny jest materialny i terytorialny: objęcie kontroli nad jakimś kawałkiem terenu i jego mieszkańcami. I aby osiągnąć ten cel, jest w jego interesie rozróżniać pomiędzy wojownikami (wrogami i celami ataku) a cywilami i ich własnością (aby nie została wciągnięci w wojnę i zniszczeni). Demokracja przemieniła ograniczone wojny królów w wojny totalne. Motywy wojny stały się ideologiczne – demokracja, wolność, cywilizacja, ludzkość. Cele są niematerialne i iluzoryczne: ideologiczna „przemiana” przegranych, poprzedzona przez ich „bezwarunkową” kapitulację (która, gdyż nie można być nigdy pewnym szczerości przemiany, może wymagać masowego mordowania cywili). No i rozróżnienie pomiędzy wojownikami i cywilami staje się niewyraźne i w końcu w demokracji przestaje istnieć, a masowe angażowanie w wojnę – pobór i popularne manifestacje pro-wojenne, jak również „straty cywilne” – stały się częścią strategii wojennej.
Mit trzeci
W końcu trzecim rozbitym mitem jest wiara, że nie ma alternatyw dla zachodnich demokracji socjalnego dobrobytu a la USA. I znów teoria wskazuje coś innego. Po pierwsze, ta wiara jest fałszywa, gdyż nowoczesne państwa socjalnego dobrobytu nie są „stabilnym” systemem ekonomicznym. Są skazane na załamanie się pod swoim pasożytniczym ciężarem, podobnie jak socjalizm w rosyjskim stylu zapadł się dekadę temu. Ale co ważniejsze, istnieje stabilna ekonomicznie alternatywa do demokracji. Proponuję określać tę alternatywę „porządkiem naturalnym.”
W porządku naturalnym każde rzadkie dobro, włączając całą ziemię, jest własnością prywatną, każde przedsiębiorstwo jest finansowane przez dobrowolnie płacących klientów i prywatnych donatorów, a wejście do dowolną gałąź produkcji, włączając w to ochronę własności, rozstrzyganie konfliktów i ochrona pokoju, jest całkowicie swobodne. Znaczna część mojej książki koncentruje się na wyjaśnianiu działania – logiki – naturalnego porządku i wymogów dla przemiany demokracji w naturalny porządek.
W czasach, gdy państwa rozbrajają swoich obywateli, aby móc pewniej ich ograbiać (i tym samym czynią ich bardziej podatnymi na ataki kryminalistów i terrorystów), porządek naturalny charakteryzuje się uzbrojonymi obywatelami. Ta cecha zostaje jeszcze wzmocniona przez firmy ubezpieczeniowe, które odgrywają główną rolę dostarczycieli ochrony i bezpieczeństwa w porządku naturalnym. Ubezpieczyciele będą zachęcać do posiadania broni przez osoby prywatne, oferując zniżki ubezpieczeniowe dla uzbrojonych (i wytrenowanych w używaniu broni) klientów. Ze swej natury ubezpieczyciele są agencjami ochronnymi. Tylko przypadkowe – czyli nie sprowokowane, nie spowodowane samodzielnie – straty podlegają ubezpieczeniu. Agresorzy, czy prowokujący agresję będą pozbawieni ubezpieczenia, a tym samym, będą słabi. Z powodu, że ubezpieczyciele muszą odpowiadać wobec klientów w sytuacji, gdy ci stają się ofiarami, muszę wciąż być zainteresowanie prewencją kryminalnej agresji, odzyskiem utraconej własności i zatrzymaniem tych, którzy są odpowiedzialni za te straty.
Idąc dalej, relacje pomiędzy ubezpieczycielem i klientem reguluje umowa. Zasady gry są obustronnie akceptowane i zapisane. Ubezpieczycie nie może „ustawowo wprowadzić, czy jednostronnie zmienić zapisów kontraktu. W szczególności, jeśli ubezpieczyciel chce przyciągnąć dobrowolnie płacącą klientelę, musi w swych kontraktach zapewnić dającą się przewidzieć ewentualność konfliktów, nie tylko pomiędzy swoimi klientami, ale szczególnie z klientami innych ubezpieczycieli. Jedyna klauzula w wystarczającym stopniu pokrywająca te ostatnie przypadki występuje, gdy ubezpieczyciel zobowiązuje się umową do poddania się niezależnemu arbitrażowi. Jednakże nie każdy arbitraż będzie dobry. Spierające się firmy ubezpieczeniowe muszą zgodzić się na arbitra czy organizację arbitrażową, która w celu akceptacji przez ubezpieczycieli musi produkować werdykty (swego prawnego działania i dogłębnego sądzenia), które zawierają maksymalnie szeroki konsensus moralny, zarówno dla ubezpieczycieli jak i ich klientów. W ten sposób, w przeciwieństwie do warunków państwowych, porządek naturalny charakteryzuje się stabilnym i przewidywalnym prawem i zwiększoną prawną harmonią.
Co więcej, firmy ubezpieczeniowe promują rozwój innego „mechanizmu bezpieczeństwa.” Państwa nie tylko rozbroiły swych obywateli zabierając im broń, ale szczególnie państwa demokratyczne pozbawiły swych obywateli prawa wykluczania, zmuszając ich – poprzez różne programy przeciwko dyskryminacji, politykę multikulturową i akcje afirmatywne – do przymusowej integracji. W porządku naturalnym prawo do wykluczania, będące nieodłącznym składnikiem własności prywatnej, zostaje przywrócone właścicielom tej własności.
W ten sposób, aby obniżyć koszty produkcji bezpieczeństwa i powiększyć jego jakość, porządek naturalny charakteryzuje się zwiększoną dyskryminacją, segregacją, rozdziałem przestrzennym, jednością (spójnością) kulturową, ekskluzywnością i wyłącznością. Dodatkowo także, gdzie państwa podkopały pośredniczące instytucje społeczne (gospodarstwa rodzinne, kościoły, społeczności, kluby i pakty) oraz związane z nimi klasy i warstwy autorytetu, aby zwiększyć swoją władzę w stosunku do równych i izolowanych jednostek, porządek naturalny jest wyraźnie anty-egalitarny: „elitarny”, „hierarchiczny”, „własnościowy”, „patriarchalny” i „autorytarny”, a jego stabilność w głównej mierze zależy od istnienia uświadamiającej to sobie, naturalnej – dobrowolnie uznawanej – arystokracji.
Strategia
Na koniec omawiam pytania i sprawy strategiczne. Jak porządek naturalny może wyłonić się z demokracji? Wyjaśniam rolę idei, intelektualistów, elit i opinii publicznej w legitymizacji i delegitimizacji władzy państwa. W szczególności rozważam rolę secesji – w tym rozprzestrzeniania się niezależnych tworów politycznych – jako ważny krok do osiągnięcia porządku naturalnego, oraz wyjaśniam jak prawidłowo sprywatyzować „społeczną” i „publiczną” własność.
Książka rozrosła się na bazie wykładów, które prezentowałem na rozmaitych konferencjach Instytutu Misesa i CLS w latach 90-tych. Konferencje te, organizowane przez Lew Rockwella, Burta Blumerta i, aż do jego śmieci w 1995 roku, Murray’a Rothbarda, miały za cel rozwijać libertarianizm przez historyczne, socjologiczne i kulturowe odnajdywanie i kotwiczenie abstrakcyjnych teorii libertariańskich, by w ten sposób tworzyć to, co w międzyczasie zaczęto nazywać paleo-libertarianizmem (w przeciwieństwie do lewacko-antykulturowego-libertarianizmu, oraz zimno-ciepło-wojennego „neo”-konserwatyzmu). „Rothbard-Rockwell Report” – prekursor LewRockwell.com, był pierwszym i najświeższym wyrazem i odbiciem tego ruchu intelektualnego. Inni to: „The Costs of War”, „Reassessing the Presidency” i „The Irrepressible Rothbard”. „Demokracja – bóg, który zawiódł” to moja próba zdefiniowania i dania wyrazu ruchowi paleo-libertariańskiemu.
+++
Data publikacji oryginału: 12 Listopada 2001
Hans-Hermann Hoppe to ekonomista szkoły austriackiej, filozof libertariańsko-anarchokapitalistyczny, profesor ekonomii Uniwersytetu Nevady w Las Vegas. „Demokracja – bóg, który zawiódł” to jego piąta książka.
***
Tłumaczenie: Maciej Miąsik
Tekst został wcześniej opublikowany na blogu miasik.net
Autor tłumaczenia prowadzi bloga miasik.net
Dziwne to!
Znowu wnioski że ma rządzić arystokracja.
Ale wywody że demokracja prowadzi do nazizmu jest moim zdaniem tyle warte ile mój wywód że monarchia jest zła bo prowadzi do Rewolucji Francuskiej.
Dlaczego jakoś nikomu nie przychodzi do głowy by Ludwika XVI oskarżać o wszystkie SKUTKI rewolucji francuskiej?
Pozdro
A tak poza tym MONOPOL jest zawsze złem. ZAWSZE!
Bez względu na to, czy monopolista jest prywatny czy państwowy.
Dlatego jestem przeciwko monarchii.
Dlatego nikt mi nie wmówi, że rząd prywatny jest lepszy od demokracji.
Demokracja ma swoje wady.
Ale wierzę, że ozdrowieje gdy nastanie bioróżnorodność nie tylko w obrębie państw ale przede wszystkim w obrębie kasty bogaczy i klasy średniej. Dlatego „lansuję” modę na małżeństwa międzyklasowe i przede wszystkim międzyrasowe.
Gdyby nie miażdząca przewaga liczebna Rosjan nad Tatarami to ci ostatni po zdemontowaniu monarchii staliby się superzdrową demokracją. Wierzę w to.
Tradycje pasterskie i kupieckie byłyby doskonałą szczepionką na pomysły typu „komunizm” zaś kultywowane od pokoleń małżeństwa międzyrasowe ( często to były branki to fakt ) spowodowały, że żaden nazizm by się tam nie narodził, bo o jakiejkolwiek Czystości Rasy nie mogłoby być nawet mowy a to doskonała szczepionka na nazizm.
A zatem dzisiejsze kłopoty demokracji wynikają z tego, że przed wiekami istniała hegemonia Białej Rasy.
Choć dziś społeczeństwa Zachodu są bardzo kolorowe, to jednak wśród kasty bogaczy wciąż dominuje Biała Rasa.
Z niewielką domieszką Japończyków.
Dopóki się to nie zmieni, walka z rasizmem będzie ciągle pozorna i będzie przyjmowała postać kolejnych fal „political correctiones” czyli fikcji i zamiatania śmieci pod dywan.
Nie chcę wyrzynać Białych, ale nie widzę nic złego w nawoływaniu „kupuj u Murzyna/Żyda/Araba/Azjaty” bo tylko tak sprawisz, by Twoje dzieci nie były skazane na monopole i na to, by wszędzie rządziła jedna i ta sama banda od jachtów i turniejów rycerskich.
Demokracja jest „ustrojem małej amplitudy” zupełnie jak mój ukochany bioróżnorodny las mieszany.
Choć przyrost biomasy w takim lesie jest niespecjalnie wysoki to faktem jest, że gdy rok jest szczególnie urodzajny to przyrost biomasy wzgledem przeciętnego roku jest nieduży, ale za to nieduży jest SPADEK produkcji biomasy gdy rok jest kijowy.
Tak samo jest z demokracją. Dobry rząd demokratyczny niewiele poprawi ale za to zły rząd demokratyczny niewiele zepsuje. Wolność osobista ( która za monarchii była przywilejem nielicznych ) to też skarb którego za żadną cenę oddać nam NIE WOLNO nawet komuś kto powołuje się na Boga.
Oto dlatego kocham demokrację. Ustrój rozlazły w którym „nawet katastrofa udać się nie może”.
I ustrój który ozdrowieje, gdy bioróżnorodność od góry do dołu ( ze szczególnym uwzglednieniem góry ) stanie się faktem.
Pozdro,
a teraz to już popłynąłeś drogi Timurze… popłynąłeś w bezkres oceanu…
jak sie otrząsnę żem cie stracił z pola widzenia to z wieczora może podejme się akcji ratunkowej…
Co rozumiesz pod pojęciem „akcji ratunkowej” Quatryku?
Bo co pod tym pojęciem rozumieją komuniści i konlibowie to wiem aż za dobrze.
Ale Ty Quatryku konlibem nie jesteś.
Przecież w demokracji też nie ma wolności. Wystarczy rzut okiem do polskiej konstytucji.
no po prostu chciałem powiedzieć że jak będę miał czas to sobie z tobą podyskutuje bo się kompletnie nie zgadzam z tym co napisałeś:>
No monopol jest złem. Ale skąd wniosek, że demokracja jest innym monopolem niż monarchia? To, że monopoliści się zmieniają stwarzając fikcję, że panują z woli społeczeństwa tak naprawdę niewiele zmienia. Sam monopol (władza) jest złem.
Chyba, że chodzi ci o monopol w sprawowaniu władzy i wolałbyś, żeby w obrębie tej władzy była konkurencja. Autor jednak wychodzi z anarchokapitalistycznego założenia, że tak sprawowana władza nie może przez działania pozytywne czynić dobra, a jedynie zło. A konkurencja w produkcji zła nie jest dobrem. Jest czystym złem 🙂 Złem, którego każdy chce użyć na swoją korzyść, bo ma taką możliwość.
Przede wszystkim uważam, że najlepiej byłoby gdyby władza była zdecentralizowana. To co mówisz o Tatarach nie byłoby demokracją a raczej daleko posuniętą decentralizacją. Demokracja sprawdza się w przypadku, kiedy decydują wybory poszczególnych jednostek wchodzących w skład społeczności a nie przedstawicieli czy partii na które głosują obywatele obszaru, który z daną społecznością ma niewiele ma wspólnego.
Bo gdyb ywładza była przekazana jakimś supermalym wspólnotom, na przykład poszczególnym dzielnicom to wierzę, że zrezygnowaliby oni z rożnych glupich pomysłów i zbieraliby się tylko w nadzwyczajnych wypadkach.
Natomiast jeżeli władza jest już scentralizowana to przy demokracji „władza ludu” jest jedynie pustym słowem! Dlatego lepiej żeby był jeden władca nie reprezentujący sprzecznych interesów występujących przeciwko sobie grup.
Poza tym dlaczego wolność osobista za monarchii byla przywilejem nielicznych? Autor stawia za przykład późne monarchie takie jak Austro-Węgry. Śmiem twierdzić, że tam wolność osobista była większa niż we współczesnych demokracjach europejskich, które kontrolują niemal WSZYSTKO.
Po przeczytaniu całej „Demokracja-Bóg, który zawiódł” (polecam – świetna książka!) zostałem wielkim fanem demokracji jeśli tylko uzna się za niezbywalne prawo do secesji. Reszta jest detalem …
Timurku drogi, popatrz sobie co się dzieje w tej Europie, która robi się bardziej „kolorowa”. Ulepszanie demokracji przez „mieszane rasowo małżeństwa” to jakiś obłęd – zwłaszcza, jeśli ma to mieć wymiar instytucjonalny i postać jakiejś mody. Przecież nie jest tajemnicą, iż tylko biały człowiek posiada wystarczający iloraz inteligencji i woli mocy, by podtrzymać i rozwijać cywilizację zachodnią, a bezmyślne mieszanie ras oznacza równanie w dół – biologiczny socjalizm – i utratę tego, co najcenniejsze w naturze – specjalizacji. Zresztą nawet 100% wymieszanie ras na danym obszarze nie wyeliminuje zjawiska tzw. rasizmu czy ksenofobii, gdyż społeczności zawsze mają tendencję do izolowania się i wykształcania odrębności.
Akurat w książce Hoppego jest poruszona kwestia integracji międzyrasowej – i taka może zaistnieć bezkonfliktowo tylko na bazie wolnego handlu i braku państwowego przymusu integracji/wykluczenia. Kupcy, biznesmeni, handlowcy – a więc arystokracja ekonomiczna, będą preferować mieszane małżeństwa, a dobór partnera przez nich będzie opierał się na jak najlepszych cechach psychogenetycznych, więc nie nastąpi degradacja materiału biologicznego w ich potomstwie. Tymczasem mieszkańcy wiosek, małych miejscowości, nie będą integrować się z innymi rasami, lecz między sobą (w obrębie najbliższej genetycznie populacji), eliminując groźbę zniszczenia unikalnego tworu natury, jakim jest wyspecjalizowana biała odmiana.
A gdzie ja napisałem że integracja międzyrasowa ma powstąc pod egidą Państwa?
A biologiczny socjalizm już był w imię Czystości Rasy.
Nie uważam żeby Mulat z zasady miał mniej inteligencji i woli by być obywatelem cywilizacji.
„Akurat w książce Hoppego jest poruszona kwestia integracji międzyrasowej – i taka może zaistnieć bezkonfliktowo tylko na bazie wolnego handlu i braku państwowego przymusu integracji/wykluczenia.”
No i sam widzisz. Przy braku państwowego przymusu integracji/WYKLUCZENIA. Zwłąszcza wykluczenia z powoływaniem się na Prawa Boskie i na Cywilizację.
„Kupcy, biznesmeni, handlowcy – a więc arystokracja ekonomiczna, będą preferować mieszane małżeństwa, a dobór partnera przez nich będzie opierał się na jak najlepszych cechach psychogenetycznych, więc nie nastąpi degradacja materiału biologicznego w ich potomstwie.”
A ja bym chciał by do tego dołączyły wolne zawody i klasa średnia.
„Tymczasem mieszkańcy wiosek, małych miejscowości, nie będą integrować się z innymi rasami, lecz między sobą (w obrębie najbliższej genetycznie populacji), eliminując groźbę zniszczenia unikalnego tworu natury, jakim jest wyspecjalizowana biała odmiana.”
I bycie czystym Aryjczykiem stanie się passe. Bycie blondynką będzie świadczyło o przynależności do niższych sfer.
A tak poza tym uważam, że całość trzeba oprzeć na dwóch filarach. Oprócz nieskrępowanego mieszania ras powinna być też WOLNOŚĆ.
Wolnośc w warunkach rasizmu jest parodią wolności i jakimś neofeudalizmem.
Bioróżnorodność bez Wolności prowadzi do socjalizmu albo etatyzmu.
Pozdro,
Panie Timur, w jaki sposób będzie likwidowany monopol!!!
Skoro monopol jest tak zły, to anarchokapitalizm też. Gdyż tworzy monopol drogowy na wyjście z posesji. Jeśli pańska działka jest enklawą w innej jest to monopol nad monopole!!! Monopol na dystrybucje gazu, wody i prądu też zostaje. Rozumiałbym, gdyby pan twierdził, że państwo jest najgorszym monopolistą (w co osobiście nie wierzę), ale monopol sam w sobie jest akceptowalny. W innym wypadku musi pan w swojej utopi urząd antymonopolistyczny mający bardzo szerokie uprawnienia łącznie z nakazem podziału i sprzedaży firmy. Tylko taka agresja na własność prywatną mogłaby powstrzymać formowanie się monopoli. Jednak urząd taki musiałby pobierać zapłatę od ludzi, gdyż jego usługi nie są korzystne dla monopolisty, lecz dla klientów. Dlatego jestem za monokracją z prawami kardynalnymi, których złamanie delegalizuje władzę!!!