Krzysztof “Critto” Sobolewski: Mur Amerykański — wspomnienie Muru Berlińskiego

Osoby, które urodziły się po 1989 mogą tego już nie pamiętać, ja, jako urodzony w 1977 pamiętam. Od lat sześćdziesiątych, do roku 1989 jedno z największych i najpiękniejszych miast Europy — Berlin (obecna stolicia Republiki Federalnej Niemiec), było na dwie części ohydnym, betonowym murem. Po każdej stronie tego muru żyli ludzie, oddzieleni od swoich rodzin. Ulice, a nawet domy przecięte były w pół.

Skąd się to wzięło, poza tym, że ze zwycięstwa Sowietów w II Wojnie Światowej? Gdzie leży podłoże takiego koszmarnego absurdu ? Istnieje taka spaczona, sztuczna i sprzeczna z naturą ludzką idea, nazywająca się „GRANICA”. Stanowi ona sztuczną linię, która dzieli Istoty Ludzkie na „obywateli” (bądź „poddanych”) różnych państw, narzucających swoją wolę na terytorium, którą ona określa. Idea standardowej granicy opiera się na STRACHU; na psychologicznym strachu przed jej przekraczaniem, na podziale na „swoich” oraz „obcych”, na ciężkich karach za jej „nielegalne” przekraczanie (w Polsce — 2 lub 3 lata więzienia za to „przestępstwo” bez choćby jednej ofiary), oraz ewentualnie na uzbrojonych strażnikach, którzy mogą Cię zastrzelić, jeśli przekroczysz tą Linię Absurdu niezgodnie z „prawem” i nie zatrzymasz się na ich wezwanie (nie podporządkujesz się ich tyranii).

Mur, dzielący jakiś teren na dwa państwa, jest po prostu materializacją i ekstremalizacją idei GRANICY; polega na przeniesieniu bądź co bądź abstrakcyjnej konstrukcji, opartej na przepisach oraz psychologii lęku, do świata fizycznego. Tak, jak można nielegalnie przekroczyć „zwykłą” granicę, tak muru — zwłaszcza zakończonego z góry drutem kolczastym — nie przekroczy się łatwo, no chyba, że tak, jak Niemcy w 1989, zburzy się go.

Tak właśnie uczynili ludzie, mieszkańcy obu części Berlina, ogarnięci rewolucyjną euforią odzyskiwanej WOLNOŚCI. Mur, który przez 30 lat dzielił Berlin na dwie części, został zburzony w ciągu jednej nocy, a ludzie znów mogli swobodnie się przemieszczać.

Choć, jak to zapowiedział Kaczmarski („a mury runą, runą, runą(…)”) WSZYSTKIE mury w Europie runęły, w innej części świata — nie tak znowu dalekiej, istnieje inny mur. Jest znacznie dłuższy niż mur berliński. Nie znajduje się w centrum miasta. Stoi na pięknej ziemi amerykańskiej, i rozdziela od siebie DWA państwa (i ludzi mieszkających na terenach przez nie okupowanych) — Stany Zjednoczone Ameryki (USA) oraz Stany Zjednoczone Meksyku (USM).

Choć mury dzieli od siebie i czas, i przestrzeń, ich zadanie jest dokładnie takie same — oddzielanie od siebie ludzi i wzmacnianie władzy państw. Intencje twórców są podobne, choć ciutkę różne — rządzący w NRD totalitarni kacykowie z Honeckerem na czele usiłowali uniemożliwić swoim poddanym swobodną podróż na zachód (bo wiedzieli, że już ich nie odzyskają do swoich niewolniczych faktorii socjalizmu), zaś odpowiedzialni za nakazanie budowy muru amerykańskiego politycy USA pragnęli czegoś innego — uniemożliwienia Meksykanom przedostania się do „ojczyzny wolnych”, która niegdyś rzeczywiście była „ojczyzną wolnych” i, co więcej, słynęła z otwartości dla imigrantów („give me your tired, your poor, your huddled masses yearning to breathe free”, czyli „dajcie mi swoich zmęczonych, biednych, wasze stłoczone masy pragnące oddychać swobodnie” — taki napis znajduje się na cokole Statui Wolności, pomnika świadczącego o prehistorii USA i niemającego NIC wspólnego z ich stanem dzisiejszym), bez których w ogóle by nie powstała.

Istnienie któregokolwiek z tych murów to policzek wymierzony wolności, to potwarz dla każdej Istoty Ludzkiej, której WOLNOŚĆ jest nieodłączną i niezbywalną cechą. Istnienie muru na ziemi amerykańskiej jest jeszcze bardziej podłe — w Europie zawsze istniały sztuczne podziały, Ameryka zaś od początku była nastawiona na otwartość i wolność dla każdego.

Oba mury są objawem dziś potępianej, ale przy okazji — gorliwie praktykowanej KSENOFOBII. Dopóki istnieje którykolwiek z nich, prawdziwa wolność NIE będzie możliwa.

Mur Berliński zburzyła, rękami Berlińczyków, sama WOLNOŚĆ. 10 lat od tamtego wydarzenia, świętowaliśmy to nawet w Polsce (choć mieliśmy i swoje święta zwycięstwa nad komunistyczną niewolą). I teraz, ta sama wolność, która zmiotła z powierzchni ziemi szpetną ścianę zasłaniającą Bramę Brandenburską, zmiecie również mur amerykański — równie szpetną ścianę, która dzieli kontynent amerykański na dwie części i tak samo jak ściana w Berlinie krzywdzi i zniewala Istoty Ludzkie.

W Imię Wolności !!

Krzysztof „Critto” Sobolewski

(c) Copyright by Krzysztof „Critto” Sobolewski 2.II.2001

Przedruk, kopiowanie, rozpowszechnianie i dystrybucja dozwolone bez żadnych ograniczeń w dowolnym celu. Modyfikacje dozwolone pod warunkiem ich wyraźnego zaznaczenia w tekście i poinformowania o tym, kto modyfikował, lub napisanie, iż modyfikacja jest anonimowa. W żadnym wypadku podpis autora, tj. wyrazy: Krzysztof „Critto” Sobolewski nie mogą być usunięte ani zmienione.

6 thoughts on “Krzysztof “Critto” Sobolewski: Mur Amerykański — wspomnienie Muru Berlińskiego

  1. Wreszcie ktoś głośno odważył się powiedzieć coś o Murze RioGrandyjskim. Brawo Critto!
    A swoją drogą. Ciekawe czemu media milczą na temat tego muru jak w temacie Katynia za komuny?

    Pozdro

  2. Chciałbym tylko wrzucić dwa cytaty HHH z „Demokracja – bóg …”. On tam przedstawia pogląd, że póki państwo ponosi wydatki socjalne ma prawo i obowiązek kontrolować liczbę „klientów”.

    Cytat1:
    „Zgodnie z tym poglądem, Stany Zjednoczone i Szwajcaria powinny najpierw powrócić do całkowicie wolnego handlu, zlikwidować wszystkie finansowane z podatków programy socjalne i dopiero wówczas otworzyć swoje granice dla wszystkich chętnych. W międzyczasie jednak, póki funkcjonuje państwo opiekuńcze, imigrację można dopuścić jedynie pod warunkiem wykluczenia imigrantów z możliwości pobierania świadczeń socjalnych.”

    Cytat2:
    „Koszty opieki społecznej wzrosłyby drastycznie, a przeciążona gospodarka zaczęłaby się chwiać i upadłaby, w miarę jak topniałyby zasoby kapitału nagromadzonego w przeszłości i odziedziczonego po naszych przodkach. Cywilizacja zniknęłaby z Ameryki, tak jak niegdyś zniknęła z Grecji i Rzymu.”

  3. Hoppe jest totalnym hipokrytą. Najpierw zwiał do USA, a gdy sie tam już zasiedział chce zamknąc droge wszystkim tym którzy chcą pójsc w jego ślady

  4. @ kapron

    Zgadzam się z Tobą.
    Co prawda Hoppe jest zaliczany do anarchokapitalistów to jednak zachowuje się jak typowy polski konlib.

    Sam to sobie bryluje po USA a potem zdobywszy pozycję dzieli ludzi na lepszych i gorszych.
    Tak jak polscy konlibowie co korzystając z rodzinnych przywilejów po USA swobodnie brylują równoczesnie bijąc brawo gdy znowu wysiuda się Polaków z loterii wizowej i na dodatek entuzjastycznie nawołują by jeszcze jeszcze i jeszcze temu „polactwu” dokopywac. Bo to przecie podludzie. No nie?
    Zauważyłeś taką postawę Drogi Kapronie?

    A co do socjalu. Ludzie powinni być sobie równi. Albo WSZYSCY mają korzystać z socjalu albo NIKT. Czyli zlikwidować socjal.
    Wszelkie dzielenie ludzi na kategorie prędzej czy pózniej doprowadzi do zwyrodnienia systemu bez względu na to w imię jakiej ideologii i jakiego Boga ten system powstanie.

    Pozdro,

  5. @kapron
    Hoppe byłby hipokrytą, gdyby głosił takie poglądy i kiedykolwiek korzystał z socjalu w USA.

    HHH uważa, że każdy na świecie ma prawo zaprosić każdego innego człowieka na świecie do swojej posesji i państwu nie wolno w to ingerować. Państwo amerykańskie przyjęło politykę „zapraszania” wg. różnych kluczy (rasowych, narodowościowych, parytetów) nie pytając nikogo z podatników czy chce gościć takich ludzi na swojej posesji. Do tego państwowe drogi zapewniają łatwy dostęp przybyszom pod same drzwi domów. Wg. niego to jest przymusowa integracja.

  6. Wobec tego czemu Hoppe wciąż siedzi w USA? Czy raczył zapytac wszystkich tamtejszych podatników czy może pracowac, życ w stanach?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *