Czuję się odrębny. Oddzielony od Ciebie, i od Ciebie, i od Ciebie. Nie odizolowany. Czasem jesteś tak blisko, w takim ścisku ze mną, że aż boli. Czasem jest bosko. Ale dalej jestem odrębny. I nie zmieni tego nic, żadna jednomyślność, braterstwo, równość. To nie jest jak przepaść. Nie czuję się oddalony. Tylko i wyłącznie czuję się odrębny.
To jest uczucie, nie mówię, że tak jest. Dlatego nie zmienisz tego powtarzaniem mi, jak bardzo jestem zależny od innych i związany z innymi. Ja to dobrze wiem, przynajmniej tak sądzę. Ba, ja to czuję. W tej chwili myślę o mojej ukochanej. Jej bicie serca i słowa, i oddechy, to jak pije, czy kocha się ze mną… no całokształt Jej jest jakby wspawany we mnie. Jakby znikła, to część mnie umarłaby boleśnie, wiem, znam to z poprzednich moich miłości. Czyli jak najbardziej z niektórymi ludźmi jestem bardzo silnie związany. Są jakby pożywieniem, wodą, powietrzem.
Ale moje uczucie nie znika z tego powodu. Wiem to wszystko i dalej stoję przed samym sobą, Jaś, który nie jest ani tobą, ani nikim innym, tylko Jasiem. Nie dlatego, że czymkolwiek się od Ciebie różnię. Możesz być jak moja bliźniacza kropla wody i dalej będzie to samo. Uparcie będę czuł się nie Tobą, ale sobą. Możesz z tego się śmiać. Możesz wytykać fałsz takiemu postrzeganiu sprawy. Ok. Ale ja wiem, że moje krzesło jest fajne, że teraz grają w tym kinie bardzo fajny film i nie zamierzam się stąd ruszać. Zaraz wytłumaczę, dlaczego.
Jaś siebie kocha. Bezwstydnie. Tkwił w tej odrębności długo. Bardzo. I jednocześnie przyjmował sobie innych za sterników. Sternicy (często pewnie bezwiednie) wtykali mu mnóstwo myśli i uczuć, często też przesiąkał ich ruchami. I Jaś, pomimo tego, że czuł swoją odrębność, jakoś nie chciał wykorzystać tego, by zmienić sytuację. Do czasu. Bo w pewnym momencie Jaś wreszcie siebie pokochał. Potem wyraźnie zauważył, że cudze myśli robią mu krzywdę. I wszystkie myśli w jego głowie, które mógł, zawłaszczył i przerobił na dobre myśli. A tymi, które nie dają się chwytać tak łatwo, postanowił się nie martwić, albo martwić się mniej. Jak w dobranocce dla buddystów (choć resztą jest raczej kontrbuddyjska…).
Jaś zrobił tak, bo mógł. A mógł, bo gdy te wszystkie rzeczy przykleiły się do niego, to on mógł nimi poruszać. A zanim się nie przykleiły, to poruszali nimi inni.
Gdyby Jaś nie czuł się odrębny, to myślami, uczuciami i ruchami dalej poruszaliby inni. No, a przynajmniej on by tak czuł. A to wystarczy.
To nie wszystko. Mogę myśleć, że robię co chcę albo nie robię niczego. I tak właśnie myślę, tak organizuje sobie życie. Mogę myśleć, że innym pozwalam na to samo, gdy cena nie jest za wysoka. Mogę. W ten sposób przechodzę na politykę. Stoję w polityce gdzie stoję, bo mogłem odbić się od mojej odrębności i miłości do siebie.
Ciąg Dalszy Może Nastąpi….