Macherzy od urabiania opinii publicznej intensywnie kompromitują się publikowanymi sondażami.
Jest raczej oczywiste, że Polacy dość silnie są zakotwiczeni w swych sympatiach (czy też raczej – antypatiach) i obserwowane w postaci skaczących słupków oszalałe migracje elektoratów to kolejny socjotechniczny chwyt.
Proszę pomyśleć: wyniki sondażów różnią się skokowo nie tylko na krótkich odcinkach czasu (co samo w sobie jest śmieszne) ale i „badania” różnych „pracowni” z tego samego czasu różnią się pomiędzy sobą niemal JAKOŚCIOWO.
Wydaje mi się, że kręgosłup manipulacji wygląda mniej-więcej tak: są jakieś rzeczywiste preferencje, które stanowią matrycę w oparciu o którą produkuje się pożądany sondaż do publikacji, czyli w celu wpływania na społeczeństwo.
Sondaż zmanipulowany nie może ostentacyjnie odbiegać od rzeczywistych nastrojów, stanowi raczej odbicie tych nastrojów w krzywym zwierciadle – podkręcenie jednych, schłodzenie innych, zamarkowanie jakiejś tendencji w czasie itd.
Mamy tu pewne sprzężenie zwrotne – są jakieś rzeczywiste preferencje, które stanowią pierwowzór, cięcie-gięcie pierwowzoru daje kolejną matrycę, którą odwraca się o 180 stopni (publikacja sondażu) i która w pewien sposób wpływa zwrotnie na rzeczywistość. Następnie bierzemy odkształconą już nieco rzeczywistość i ponownie tworzymy kolejną fałszywkę, żeby ponownie odkształcić rzeczywistość o kolejnych parę kresek w pożądanym kierunku.
Niekoniecznie manipulacje dokonywane są wprost. Uzyskane wyniki mogą się znacznie różnić w zależności od techniki pozyskania informacji oraz sposobu jej przetwarzania. Warto kiedyś przeanalizować ten ciekawy aspekt demokratycznej fikcji.
Dyrektor Zdzisław Pasionka i obywatel Piszczyk jak zawsze mają pełne ręce roboty 😉 Szkoda, że tak mało ludzi ogląda ciekawe filmy ze zrozumieniem…
Myślę, że w ten sposób próbuje się aktualnie wypchać za drzwi np. korwinistów, czyli trochę niepokornych członków etatystycznej sceny.
Same „skoki poparcia” są też użyteczne o tyle, że „pracownia” po wyborach może wyciągnąć najbardziej pasującą do wyników prognozę (skoro jest tyle różnych…) i zwalić różnicę na „niestabilność” elektoratów. Takie rozbrojenie miny w postaci przedwczesnego porodu różnic. Manipulatorzy doskonalą fach podczas każdej elekcji 🙂
Same sondaże to oczywiście tylko jeden ze składników manipulacyjnego paliwa.
Niezwykle istotne są informacje przekazywane przez media. Szczególnie te informacje pozornie nieistotne, drobne, które w zadziwiająco (NIEZWYKLE zadziwiająco) łatwy sposób kanalizują obywatelskie nastroje.
Całe paliwo musi też mieć odpowiedni silnik – system medialny, który doprowadzi paliwo do ludzkich mózgów rozgrzewając je odpowiednio ukierunkowaną i silną emocją.
Proszę zwrócić uwagę – praktycznie NIE MAMY innego czynnika kształtującego nasze preferencje wyborcze niż zewnętrzna, zatruta informacja. Praktycznie CAŁA zewnętrzna informacja pochodzi z kontrolowanych przez reżim źródeł – nawet niezależny, komentatorski Internet niemal w całości z nich korzysta.
Oczywiście każdy układ napędowy może zawieść, każdy silnik może się zatrzeć. Ludzie informację przetwarzają, porównują, wyłapują sprzeczności, pozyskują ją na własną rękę itd.
Niewiele to znaczy wobec potężnego kombinatu władczo-finansowo-medialnego. Nawet gdy dana informacja pojawi się całkowicie POZA podtrzymywanym przez władzę systemem, to i tak, w porównaniu z siłą informacji systemowych, jej oddziaływanie jest pomijalnie małe.
Takie alternatywne informacje na prywatny użytek nazywam neformacjami – informacjami ignorowanymi przez główny nurt.
Najsilniejszą znaną mi neformacją są rezultaty niezależnych śledztw w sprawie zamachów na WTC.
Na podwórku mojej Gazety Libertariańskiej mam neformację w postaci wywiadu jaki przeprowadziłem z byłym posłem Ryszardem Zającem w sprawie afer węglowych na Śląsku okraszony ślicznym zdjęciem Aleksandra Kwaśniewskiego czule tulącego „Śląską Alexis” na węglowym party w katowickiej restauracji „Czerwona Oberża”. Skala nadużyć węglowych oceniania jest jako gigantyczna, porównywalna z budżetem Polski.
Czy ktoś się tym emocjonuje? Czy czołowy szeryf RP – Jarosław Kaczyński zająknął się na ten temat w debacie z Aleksandrem Kwaśniewskim? (pytam w ciemno bo nie widziałem). Odpowiedź brzmi: neformacjami kombinat władczo-medialny się nie zajmuje.
Dlaczego nie głosuję?
1. Ponieważ NIE WIEM na kogo głosować. To nie chodzi o stałego klienta budki z piwem, który nie potrafi się rozeznać. To JA nie potrafię. Jedyny napój wyborczy to woda z zatrutego źródła.
2. Ponieważ wynik wyborczy zależy od iloczynu władzy, jej pieniędzy, manipulacji i fałszerstw wyborczych – każdym z tych czynników dysponują ONI. Moim zdaniem władza, która nie znajduje się w stanie chaosu może uzyskać DOWOLNY wynik wyborczy. Oni nie naginają wyników wyborów, moim zdaniem oni je USTALAJĄ.
3. Ponieważ głosując pomagam zamienić się normalnemu człowiekowi we władcę czyli naruszam wyznawaną przez siebie zasadę nieagresji.
4. Ponieważ KAŻDY władca tego ode mnie chce i do tego mnie namawia. Jeśli oni tego pragną to jest to dla nich korzystne. Jeśli coś jest dla nich korzystne to to coś pozwala im trwać. Jeśli coś pozwala im trwać a ja nie chcę aby oni trwali to nie mogę tego czegoś robić.
5. Ponieważ cywilizowany człowiek nie możne zrezygnować z elementarnej estetyki. Czy mam się stać częścią rozpolitykowanego, wybierającego, wybieranego, plującego głupotą motłochu który obserwuję z takiej oddali, że nawet nim nie gardzę? Już wolę, żeby cały świat anihilował.
6. Ponieważ państwo to niesterowny moloch, który upadnie. Wybieranie sternika gdy nie ma steru to nierozsądne gospodarowanie czasem.
7. Ponieważ nigdy nie słyszałem aby na drodze wyborów powszechnych doprowadzono do czegokolwiek co uważam za dobre a słyszałem o wielu rzeczach potwornych, które tym sposobem szybko i sprawnie osiągnięto.
8. Ponieważ uważam, że niebezpieczeństwo wyborów bardziej jest związane z ich powszechnością niż z ich wynikiem.
9. Ponieważ sądzę, że każda władza – szaleni mordercy oraz ideowi minarchiści praktycznie nieuchronnie grawituje ku postaci najbardziej prawdopodobnej – racjonalnie zorganizowany, egoistyczny pasożyt, który zabija po cichu i w niezbędnym dla siebie zakresie. Trzeba być oślepionym, żeby tego nie widzieć znając historię.
10. Ponieważ uważam, że aby zwalczyć zło, trzeba podciąć same jego korzenie. Sezonowe podcinanie gałęzi niczego nie zmienia.
Tak w skrócie oceniam ten irracjonalny obrzęd jakim są wybory. Jedyną siłą, która podtrzymuje powszechność tego rytuału jest prastara wiara ludzi w skuteczność czynności magicznych.
Wiara w magię daje poczucie bezpieczeństwa. Nierzadko zgubne.
***
Autor jest redaktorem Gazety Libertariańskiej
Powiem tak: wariatom nikt nie wierzy :> i sobie już dopisz do tego co chcesz:>
„3. Ponieważ głosując pomagam zamienić się normalnemu człowiekowi we władcę czyli naruszam wyznawaną przez siebie zasadę nieagresji.”
A jak nie zagłosujesz to zasada niegresji będzie być może łamana jeszcze bardziej przez bardziej etatystyczną partię. Można przecież zadbać, żeby władca był mniej irytujący, a przy tym prowadzić do upadku państwa w ogóle. Oddanie głosu nic nie kosztuje. Jak mafia pozwoli o decydowaniu ludziom o szefach tejże mafii, to co złego w wybieraniu mniej okrutnych bandziorów? Czy to nie jest bardziej anarchistyczna postawa niż pozwolenie wygrać gorszym kandydatom?
dla Maćka zło znaczy zło – nie ma mniejszego zła, jest tylko zło. Zło, zło, zło.
A UPR, według bukmacherów (ich kursy raczej się nie mylą, bo to by ich za dużo kosztowało), jest na granicy wejścia, chociaż ma trochę większe szanse żeby nie wejść, niż żeby wejść…
Qatryk: „wariatom nikt nie wierzy”
M.: Dopisuję niniejszym – jestem tym rodzajem wariata, któremu zupełnie nie przeszkadza, że ktoś mu nie wierzy, w końcu nie szukam głosów wyborczych 😉
Jeremi: „A jak nie zagłosujesz to zasada niegresji będzie być może łamana jeszcze bardziej przez bardziej etatystyczną partię”
M.: Ale nie przeze mnie, więc zasady nie naruszam. Inna sprawa, że podana przez Ciebie implikacja jest nieprawdziwa 🙂
Jeremi: „Oddanie głosu nic nie kosztuje”
M.: Nie będę głosował nawet jak za głosowanie będą płacić.
Jeremi: „co złego w wybieraniu mniej okrutnych bandziorów? ”
M.: No chyba sporo? Można oczywiście stwierdzić, że mniej niż w wybieraniu bardziej okrutnych. No i oczywiście jest jeszcze możliwość niewybierania żadnych okrutnych bandziorów (jakby ktoś zapomniał 😉 )
Qatryk: „dla Maćka zło znaczy zło – nie ma mniejszego zła, jest tylko zło.”
M.: Gdzieżeś się takiej teorii u mnie dopatrzył? Jeśli coś takiego gdzieś napisałem to chyba uniesiony ferworem dyskusji acz nie powiem, żebym sobie takie coś przypominał…
ConrPL – skoro ustalono, że UPR nie wejdzie albo wejdzie śladowo to tak się pewnie stanie. Bukmacherzy oceniają co najprawdopodobniej będzie niezależnie od tego czy jest to autentyczny, niezmanipulowany vox populi (istnieje w ogóle coś takiego? 🙂 ) czy po najzwyklejsza w świecie robota socjoinżynierów establishmentu.
„Gdzieżeś się takiej teorii u mnie dopatrzył? Jeśli coś takiego gdzieś napisałem to chyba uniesiony ferworem dyskusji acz nie powiem, żebym sobie takie coś przypominał…”
no tak se dla jaj napisałem bo ja nie wiem o co ci chodzi. Tzn że jest coś takiego jak mniejsze zło? czy jak? No nie kumam?
No bo jak jest to mniejsze zło to chyba fajniej jest wybrac mniejsze zło. No chyba że traktujesz to w takich kategoriach: jakby mi ktoś powiedział że mi utnie jaja albo strzeli mi w łeb to dla mnie mniejszym złem byłoby strzelenie mi w łeb, bo jakos życia bez jaj se nie wyobrażam. Więc jeżeli nie pójście na wybory jest dla ciebie na tej zasadzie mniejszym złem to oki. Ale napisz to jakoś kurde wyraźnie. Bo dla mnie to ty piszesz naprawdę jak wariat – tak jakby to że namówisz kilka osób na to że nie pójda na wybory coś zmieniło. Wręcz wydaje mi się jakbyś stawiał sobie za cel wszystkich uprawnionych przekonac do niegłosowanie – i wtedy świat stał się piękny.
Chcesz żeby ludzie byli wolni – ot najprostsza rzecz przekonaj ich do dokonania wyboru – chocby ten wybór był iluzoryczny, ale zawsze jednak jakiś.
Prywatne moje zdanie: głosować na PiS lub PO lub LiD lub PSL lub Samoobronę = większe zło; głosować na UPR = mniejsze zło; nie głosować = dobro.
Co tu jest wielce do kumania?
Nie widzę też żadnych negatywnych konsekwencji spędzenia niedzieli z dala od lokalu wyborczego. Wmawiasz sobie, że to takie straszne. Naprawdę nikt Ci niczego nie utnie 🙂 Taki stres opiera się na jakimś demo-zabobonie.
Nikogo aż tak bardzo nie przekonuję – opisuję tylko swoje poglądy. Czy myślisz, że ma dla mnie większą różnicę czy jakiegoś zakompleksionego knura wybierze 20 czy 60% wyborców?
Trwałe obumarcie wyborczych libacji uważam za zjawisko pozytywne ale ani mi w głowie poświęcać się dla przyspieszenia tego procesu.
Prawdopodobnie pójdę głosować, rzucę pewnie moneta czy iść czy nie ale nie przekreślam tej możliwości – po prostu pewni ludzie przebywający aktualnie na świeczniku ostro mnie wkur*iają. Przy czym nie wierzę w to, że po 21.X będzie „super, ach i och” – liczę, że nie będzie gorzej.
ALE!
@qatryk
„Chcesz żeby ludzie byli wolni – ot najprostsza rzecz przekonaj ich do dokonania wyboru – choćby ten wybór był iluzoryczny, ale zawsze jednak jakiś.” – to są jakieś bzdury, nie ma nic gorszego niż „iluzoryczny wybór” – w takiej sytuacji faktycznie guzik się zmienia a jednocześnie ludzie tracą czujność bo nie widzą, że tak naprawdę nic nie znaczą. (ja chyba za bardzo wierzę w ludzi, nie wiem skąd u mnie ten optymizm, że podejrzewam ludzkość o posiadanie jakiegoś instynktu samozachowawczego…)
Fluxx
„Prawdopodobnie pójdę głosować, rzucę pewnie moneta czy iść czy nie ale nie przekreślam tej możliwości – po prostu pewni ludzie przebywający aktualnie na świeczniku ostro mnie wkur*iają”
Zwróć uwagę na swoją motywację: emocjonalna i negatywna (bardziej głosujesz przeciw niż za) – czyli robisz to, do czego chce Cię zaprogramować establishment. Co ciekawe – niemal nie dowierzasz we wpływ swojego głosu na cokolwiek. Coś jak człowiek, który traci wiarę w magię ale jeszcze „na wszelki wypadek” odczynia uroki 🙂
Maciej Dudek – Niedokładnie się wyraziłem. Miałem na myśli, że cała Liga Prawicy Rzeczypospolitej jest na granicy progu wyborczego (myślałem o zakładach na to, czy wejdzie), więc każdy głos oddany na nią ma wartość nieproporcjonalnie większą, od tej którą ma głos oddany na jakąkolwiek inną partię. Najważniejsze jest więc nie to, czy głosujemy na UPR, czy LPR, ale czy oddajemy głos za tym, by całe trio weszło. Chciałem, żeby wszyscy zdawali sobie z tego sprawę.
Z drugiej strony muszę dodać, że bukmacherzy czasami zdając sobie z tego sprawę oferują nierealistyczne kursy. Dzieje się tak, gdy bardzo dużo osób obstawia jedną możliwość, a nikt nie obstawia drugiej. Chodzi o to, by zrównoważyć zakłady i wypłacić wygrane jednym, z części pieniędzy przegranych przez drugich. Wszak lepszy mniejszy, ale pewny zysk, a trzeba jeszcze wziąć poprawkę na to, że ktoś z obstawiających może wiedzieć więcej od bukmachera. Moja prywatna opinia jednak jest również taka, że LPR jest na granicy wejścia – Sondaż PGB – najlepiej przewidujący dotychczasowe wyniki wyborów wg Centrum im. Adama Smitha daje im 5% poparcia.
@ Maciej Dudek:
„Zwróć uwagę na swoją motywację: emocjonalna i negatywna (bardziej głosujesz przeciw niż za) – czyli robisz to, do czego chce Cię zaprogramować establishment. Co ciekawe – niemal nie dowierzasz we wpływ swojego głosu na cokolwiek. Coś jak człowiek, który traci wiarę w magię ale jeszcze “na wszelki wypadek” odczynia uroki :)”
Tak, moja motywacja jest negatywna ale nie zgodzę sie, ze jest tylko emocjonalna. Nie jest tak, że nie wierzę, że „eee, mój głos i tak nic nie zmieni”. O tym, że plankton polityczny się liczy powie Ci każdy wyborca LPR. Spojrz: 2005 rok, partia ta uzyskała 8% z 40% – coś kolo 790 000 wyborców !!! – a została członkiem koalicji rządowej i to niestety nie na zasadzie pani do towarzystwa ale pani z ambicjami.
Napisałem, że nie wierzę, że będzie lepiej gdyż widzę, że ludzie (coś koło 30%) są impregnowani na argumenty i jak kaczek mówi, że jest cool to oni też twierdzą, że musi być cool. Neobolszewizm się po prostu „narodowi” podoba. Mi nie. A nie ma co udawać, że „panie, no co pan, mnie to co oni robią nie dotyczy”.
Inna sprawa, że nie jestem naiwny, nie mam złudzeń co do tego, że reszta partii i partyjek sprawi, że będziemy mieli raj na ziemi, i to nie tylko podatkowy.
I jeszcze coś:) Widzę sprzeczność w kilku Twoich wypowiedziach: z jednej strony nazywasz głosowanie obrzędem magicznym (czyli z antropologicznego punktu widzenia nie skutecznym z intencjonalnego poziomu) po czym stwierdzasz, że:
„7. Ponieważ nigdy nie słyszałem aby na drodze wyborów powszechnych doprowadzono do czegokolwiek co uważam za dobre a słyszałem o wielu rzeczach potwornych, które tym sposobem szybko i sprawnie osiągnięto.”
oraz
„Prywatne moje zdanie: głosować na PiS lub PO lub LiD lub PSL lub Samoobronę = większe zło; głosować na UPR = mniejsze zło; nie głosować = dobro.”
Więc jednak dopuszczasz istnienie wpływu głosowania na kształt powyborczej rzeczywistości.
głosować na PiS lub PO lub LiD lub PSL lub Samoobronę = zło; głosować na UPR = zło minimum;wystrzelić polityków na księżyc = dobro.
Ale nie głosowanie – owszem nie legitymizujemy władzy ale dajemy PiS PO czy LiD wolną rękę w działaniu a tego chyba nie chcemy – chyba jednak wolimy aby w parlamencie był ktoś kto im maksymalnie nabruździ. I jeśli w tej chwili nie ma innego sposobu na obalenie władzy to chyba najlepiej skorzystać z tego co jest.
ConrPL:
Wydaje mi się, że dopuszczenie śladowej ilości minarchizmu (tak w okolicach progu wyborczego) może być swego rodzaju wentylem bezpieczeństwa. Skanalizuje się umiarkowanych etatystów w kolejnym demo-kołchozie i będzie znów będzie trochę spokoju dla establishmentu. Stara zasada jeszcze z czasów komuny: dajcie im trochę władzy, sk****ą się tak jak my i będzie spokój.
fluxxx:
Owszem, każde działanie rodzi jakieś skutki. Nawet magiczne. Kiedyś wierzono, że przed piorunami chronią dzwony kościelne. Była burza – dzwonnik dzwonił. Oczywiście pioruny niewiele sobie z tego robiły ale jednak jakiś skutek był. Jaki? Według pewnych badań z XVIII wieku w ciągu 33 lat zginęło od pioruna 103 dzwonników.
Po prostu skutek był inny od zamierzonego. Nie ma żadnej sprzeczności 🙂
Dinssss:
Owszem, wszystko zależy jednak od oceny zysków i strat. Ja np. oceniam, że legitymizacja władzy jest jest stratą kolosalną a ewentualne i problematyczne „brużdżenie” jest zyskiem mikroskopijnym (o ile w ogóle nastąpi). Władza to władza – jak ktoś będzie miał wyżerkę darmo to mu rura zmięknie 😉
„Owszem, każde działanie rodzi jakieś skutki. Nawet magiczne. Kiedyś wierzono, że przed piorunami chronią dzwony kościelne. Była burza – dzwonnik dzwonił. Oczywiście pioruny niewiele sobie z tego robiły ale jednak jakiś skutek był. Jaki? Według pewnych badań z XVIII wieku w ciągu 33 lat zginęło od pioruna 103 dzwonników.
Po prostu skutek był inny od zamierzonego. Nie ma żadnej sprzeczności :)”
Jest sprzeczność – w przykładzie z burza i dzwonnikami momencie zrównujesz skutki uboczne ze skutkami zamierzonymi.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że rzeczywistość powyborcza także ma pewną, czasem sporą „bezwładność”, ale ta bezwładność nie zniknie gdy się nie odda głosu a wręcz się jeszcze pogłębi.