Politycy na całym świecie dużo ostatnio mówią i piszą o „nieuczciwej reklamie” i „nieuczciwej konkurencji”. Jej przejawami — w teorii — mają być: reklama porównawcza, omijanie ograniczeń reklamy (w którym specjalizują się polskie firmy — na przykład, w omijaniu zakazu reklamowania piwa przez reklamowanie 'piwa bezalkoholowego’ – gratulacje za pomysłowość!), i tym podobne. Reklama, jak wiadomo, dotyczy PRODUKTÓW — nabywanych przez nas, konsumentów, dóbr i usług. Politycy, oczywiście, przedstawiają się jako osoby, które pragną „zwalczać zagrażające konsumentom i producentom ZŁO”, za które uważają nieuczciwą reklamę.
Będąc przeciwnikiem wszelkiej prawdziwej nieuczciwości (takiej jak pomawianie konkurencji; przez kontrast, reklamowanie alkoholu powinno być w pełni legalne, a problemy z omijaniem nieżyciowych przepisów wtedy by się skończyły) pragnę zwrócić uwagę na bardzo niesprawiedliwe traktowanie różnych grup: firm oraz polityków.
Podczas, gdy stosującego „nieuczciwą reklamę” producenta można pozwać do sądu, który zmusi go do wypłaty odszkodowania lub kary, na nieuczciwych polityków „nie ma mocnych”. Po prostu, nie ma na nich rady, gdyż otoczyli się chroniącymi ich murami obronnymi przepisów. W imię pokręconych ideałów, takich jak na przykład „reprezentowanie CAŁEGO NARODU” będą oni wykręcać się od spełniania danych wyborcom obietnic, a żeby uniknąć odpowiedzialności kontraktowej, stosują apartheidowy system „immunitetów”.
W przeciwieństwie do firmy, polityk może dowolnie kłamać w tzw. kampanii (komedii) wyborczej. Jego zmyślaniom, obiecywaniu złotych gór i gruszek na wierzbie, oraz najbardziej nawet obrzydliwemu oczernianiu konkurencji NIE są przeciwstawianie (prawie) żadne środki zaradcze. Niektórzy politycy w dodatku bezczelnie przyznają (PO wyborach) że to, co mówili, głosili, wypisywali to „tylko retoryka wyborcza” i do niczego się, w związku z tym, nie poczuwają, będą „robić swoje”. Oczywiście, ten cały cyrk odbywa się w imię „pluralizmu” i „demokracji”, których w rzeczywistości jest zaprzeczeniem (np. zaprzeczeniem zasady reprezentacji).
Wyraźnie więc widać KTO używa najbardziej nieuczciwej reklamy. Ironią jest, iż ten sam nawołuje do uczciwości w reklamie (ale nie dotyczącej jego). Słynne polskie powiedzenie (zaczerpnięte z Trylogii Henryka Sienkiewicza): „przebrał się diabeł w ornat i ogonem na mszę dzwoni” ma tu idealne zastosowanie- bo dokładnie tak to wygląda — najbardziej nieuczciwi konkurenci, którzy w dodatku nie walczą o konsumenta, tylko o WŁADZĘ, udają osoby kompetentne (i chętne!) do zaprowadzenia porządku i przywrócenia sprawiedliwości i moralności. Dzięki za taki porządek — my, konsumenci i producenci, poradzimy sobie sami. W ostateczności, zły produkt można reklamować lub wyrzucić, a zły polityk posiedzi na stołku przez kilka lat, żyjąc w dodatku na koszt WSZYSTKICH podatników (nie tylko swoich wyborców), ciesząc się odpowiedzialnością ograniczoną do minimum (polityk — spółka z KRAŃCOWO ograniczoną odpowiedzialnością).
NIe twierdzę, ani nie zamierzam twierdzić, jakoby wśród firm komercyjnych nie istniał problem nieuczciwej reklamy, albo, że należy go bagatelizować. Bywa on gdzieniegdzie poważny, zwłaszcza tam, gdzie do gry wchodzą skorumpowane przez takie firmy media. Nieuczciwe dyskredytowanie konkurencji albo nieuczciwe zachwalanie produktu przez „bezstronnego eksperta” albo po prostu przez dziennikarza jest formą OSZUSTWA zarówno wobec konsumentów i wobec innych producentów, i powinno być tępione i ścigane.
Jest to jednak problem DO rozstrzygnięcia na miarę sił rynkowych. Jego pokonanie NIE wymaga tworzenia nowych ustaw, praw, regulacji i innych utrudniających życie bzdetów. Wymaga po prostu uczciwości, przejrzystego prawa cywilnego (i handlowego) i sprawnego systemu sądów (najlepiej prywatnych i arbitrażowych), działania organizacji konsumenckich oraz zrzeszeń biznesu i marketingu, dbających o etyczną, uczciwą reklamę.
A my skupmy się lepiej na POLITYKACH, i ROZLICZAJMY tych nieuczciwych, którzy nie wywiązują się ze swoich obietnic ani nawet nie próbują tego robić. Pokażmy im po pierwsze, że jeśli oni mają nas gdzieś, to i my ich też. Pokażmy, do czego doszła demokracja — do stadium swojego rozkładu i gnicia, spowodowanego przez zbyt rozbudowane funkcje rządu oraz parlamentu. To, co stwierdzam, mówię jako wolnościowiec, NIE demokrata. NIE uważam demokracji za system dobry (ani nawet za najlepszy; wolnościowe państwo- minimum jest ZNACZNIE lepsze), ale póki istnieje, to uważam że trzeba chociaż zmuszać rządzących nim do przestrzegania ustalanych przez nich reguł. Pomijając wszystko inne, powoduje to zmniejszenie ich władzy nad nami — odbiera im tą część władzy, którą mają nielegalnie, bezprawnie, która wynika z łamania przez nich praw i sprawowania „samowładztwa” nad społeczeństwem. Jeśli nam się to uda, to możemy powiedzieć, że istnieją choćby pewne różnice między demokracją a reżimem totalitarnym — i zyskamy WIĘCEJ WOLNOŚCI dla każdej z nas, i ruch wolnościowy uczyni dalsze postępy.
W Imię Wolności !!
Krzysztof „Critto” Sobolewski
(c) Copyright by Krzysztof „Critto” Sobolewski 5.IV.2001
Przedruk, kopiowanie, rozpowszechnianie i dystrybucja dozwolone bez żadnych ograniczeń w dowolnym celu. Modyfikacje dozwolone pod warunkiem ich wyraźnego zaznaczenia w tekście i poinformowania o tym, kto modyfikował, lub napisanie, iż modyfikacja jest anonimowa. W żadnym wypadku podpis autora, tj. wyrazy: Krzysztof „Critto” Sobolewski nie mogą być usunięte ani zmienione
***
Tekst został wcześniej opublikowany na stronie autora http://liberter.webpark.pl/