Stefan Molyneux “Społeczeństwo bezpaństwowe – badanie możliwości”

Jeżeli dwudziesty wiek dowiódł czegokolwiek, to tego, że niewątpliwie największym zagrożeniem dla życia ludzkiego są zbiry na usługach scentralizowanego państwa politycznego. Zniszczyli oni ponad 170 milionów istnień ludzkich w trakcie najkrwawszej w odnotowanych dziejach orgii przemocy. Według jakichkolwiek racjonalnych standardów współczesne Państwa są ostatnimi i największymi spośród pozostałych przy życiu agresorami – a zagrożenie z ich strony nie zmniejszyło się wraz z końcem komunizmu i faszyzmu. Wszystkie zachodnie demokracje stoją obecnie w obliczu coraz szybszej eskalacji władzy państwowej i scentralizowanej kontroli nad gospodarką i życiem obywateli. W niemal wszystkich zachodnich demokracjach państwo decyduje:
– o tym, gdzie dzieci chodzą do szkoły i jak są uczone;
– o stopach procentowych kredytów;
– o wartości waluty;
– o tym, w jaki sposób wolno zatrudniać i zwalniać pracowników;
– o tym, na co przeznacza się ponad 50% czasu i pieniędzy obywateli;
– o tym, kto jest lekarzem obywatela;
– o tym, jakie procedury medyczne mogą być świadczone – i kiedy;
– o tym, kiedy iść na wojnę;
– o tym, kto może mieszkać w danym kraju;
…żeby wspomnieć tylko o kilku kwestiach.

Większość tych niewiarygodnych naruszeń wolności osobistej nastąpiło w ciągu ostatnich dziewięćdziesięciu lat – od momentu wprowadzenia podatku dochodowego. Ludzie – niezdolni do stawienia oporu wobec nieustannie rosnącej siły Państwa – zaakceptowali te naruszenia. Ale mimo to – chociaż większości ludzi zaserwowano niekończącą się propaństwową propagandę w rządowych szkołach – szykuje się bunt. Agresja państwa jest obecnie tak daleko posunięta, że w praktyce wstrzymała rozwój społeczeństwa, które obecnie stoi na krawędzi przepaści Dzieci są słabo wykształcone, młodzi ludzie niezdolni do rozwoju, małżeństwa z dziećmi pogrążają się coraz bardziej w długach, a ludzie starsi przekonują się, że państwowe systemy medyczne upadają pod ciężarem ich zwiększających się potrzeb – a dług państwowy wciąż rośnie.

Początek dwudziestego pierwszego wieku oznacza zatem koniec pewnej ery, upadek mitologii porównywalny z upadkiem faszyzmu, komunizmu, monarchii i politycznego chrześcijaństwa. Do pomysłu, że państwo jest w stanie rozwiązywać problemy społeczne, podchodzi się obecnie z wielkim sceptycyzmem, który zapowiada nadchodzącą zmianę. Gdy tylko zaczyna się patrzeć na Państwo ze sceptycyzmem, Państwo upada – bo nie umie robić nic poza wzmacnianiem swojej władzy, a więc może przetrwać wyłącznie dzięki propagandzie, która opiera się na ślepej wierze.

Mimo że większość ludzi odnosi się przychylnie do koncepcji zmniejszenia wielkości i władzy państwa, z wyraźną niechęcią podchodzi do pomysłu, aby pozbyć się go zupełnie. Używając medycznej metafory: jeżeli Państwo to rak, ludzie wolą leczyć go tak, aby tymczasowo złagodzić objawy choroby – zamiast zniszczyć go całkowicie.

To się nigdy nie uda. Historia poucza nas głównie o tym, że Państwa to pasożyty, które rozwijają się aż do momentu zniszczenia żywicieli. Państwo używa przemocy, aby osiągnąć swoje cele – i nie istnieje racjonalny powód do zakończenia tej eskalacji przemocy. Państwa rosną aż do momentu zniszczenia cywilizowanej współpracy – przez zniszczenie pieniądza, kontraktów, uczciwości, rodziny i samodzielności. Metafora z rakiem jest jak najbardziej na miejscu. Ludzie, którzy myślą, że Państwo da się jakoś ograniczyć, nie przyjmują do wiadomości faktu, że nie udało się to nigdy w historii żadnego Państwa.

Nawet rzadkie przypadki ograniczenia władzy Państwa są tylko tymczasowe. Stany Zjednoczone założono w oparciu o zasadę ograniczonego rządu. Trochę więcej niż sto lat zajęło Państwu złamanie zasad Konstytucji, wprowadzenie podatku dochodowego, przejęcie kontroli nad podażą pieniądza i systemem edukacyjnym oraz rozpoczęcie zgubnego procesu rozrastania się władzy. Nie ma w historii ani jednego przykładu Państwa, które udało się na stałe ograniczyć. W przypadku protestu przeciw podatkom albo buntu obywatelskiego Państwo ogranicza się, ustala, gdzie popełniło błąd i od nowa planuje swoją ekspansję. Albo wywołuje wojnę, która ucisza wszystkich protestujących – poza najbardziej radykalnymi.

Biorąc pod uwagę te dobrze znane fakty historyczne – dlaczego ludzie wciąż wierzą, że tak krwiożerczego drapieżnika da się ujarzmić? Bez wątpienia dlatego, że uważają powolną śmierć w uścisku rozrastającego się Państwa za coś lepszego niż szybką śmierć społeczeństwa pozbawionego Państwa.

Dlaczego zatem większość ludzi sądzi, że społeczeństwo rozpadnie się bez opartej na przymusie monopolistycznej agencji społecznej u swoich podstaw? Jest wiele odpowiedzi na to pytanie, ale zazwyczaj obracają się one wokół trzech głównych punktów:
– rozwiązywania sporów;
– usług zbiorowych;
i zanieczyszczeń.

Rozwiązywanie sporów

Fakt, że ludzie nadal żywią przekonanie, iż potrzebujemy Państwa do rozwiązywania konfliktów, jest zadziwiający. Współczesne sądy są niedostępne dla nikogo za wyjątkiem najbogatszych i najcierpliwszych, a używa się ich przede wszystkim do ochrony potentatów przed konkurencją albo krytyką. Z doświadczenia niżej podpisanego wynika, że zaangażowanie sądu do rozwiązania sporu z pewnym maklerem kosztowałoby ponad ćwierć miliona dolarów i zajęłoby od pięciu do dziesięciu lat – tymczasem prywatny mediator rozwiązał sporną kwestię w przeciągu paru miesięcy za niewielką opłatą. Jeśli chodzi o kwestie związane z rozpadem małżeństwa, korzystanie z usług prywatnych mediatorów jest na porządku dziennym. Pary składają skargi, którymi zajmuje się mrowie specjalistów w zakresie rozwiązywania konfliktów. Ci specjaliści pojawili się jak grzyby po deszczu, aby wypełnić pustkę pozostałą po absurdalnie niewydolnym czasowo, drogim i niekompetentnym systemie sądów państwowych.

Zatem pogląd, że potrzebujemy Państwa do rozwiązywania sporów, jest oczywiście fałszywy – [państwowy] aparat sądowniczy jest niedostępny dla znacznej większości ludzi, którzy rozstrzygają swoje spory samodzielnie albo poprzez uzgodnionych mediatorów.

Jak wolny rynek może poradzić sobie z kwestią rozwiązywania konfliktów? Poza światem zorganizowanej przestępczości bardzo niewielu ludzi przepada za zbrojnymi konfrontacjami i zazwyczaj woli oddelegować do tego zadania innych, aby zajęli się tym za nich. Przypuśćmy, że popyt na takich przedstawicieli skutkuje powstaniem Prywatnych Agencji Arbitrażowych [Dispute Resolution Organizations (DROs) – dosłownie: Organizacje do Rozwiązywania Sporów], które zobowiązują się rozstrzygać konflikty w imieniu swoich klientów.

A zatem, jeśli Bob zatrudnia Stana, obaj podpisują dokument określający, na arbitraż której z Prywatnych Agencji obydwaj się zgadzają w przypadku konfliktu. Jeżeli w mają w jakiejś sprawie odmienne zdanie i nie są w stanie samodzielnie rozwiązać sporu, zwracają się ze swoją sprawą do PAA i godzą na podporządkowanie jej rozstrzygnięciu.

Jak dotąd wszystko idzie świetnie. Co jednak zrobić, kiedy Stan postanowi, że nie chce podporządkować się decyzji PAA? No cóż, pojawia się kilka możliwości.

Po pierwsze, kiedy Stan podpisywał umowę z PAA, prawdopodobnie zgodził się na konfiskatę swojego mienia, gdyby nie podporządkował się decyzji Agencji [1]. Zatem PAA ma absolutne prawo odebrać Stanowi jego własność – jeśli trzeba, z użyciem siły – aby opłacić reprezentowanie go w sporze.

W tym momencie ludzie zazwyczaj wyrzucają ramiona w górę i odrzucają koncepcję Prywatnych Agencji Arbitrażowych, twierdząc, że w przeciągu kilku dni społeczeństwo pogrążyłoby się w wojnie domowej.

Każdy zdaje sobie oczywiście sprawę, że wojna domowa to niedobra sytuacja. Wydaje się więc prawdopodobne, że PAA rozważyłyby rozwiązania inne niż walka zbrojna.

Jakie byłyby te możliwości? Aktualny przykład: małe długi, o zwrot których nie opłaca się ubiegać na drodze sądowej, są regularnie spłacane – dlaczego? Bo grupa firm prowadzi ranking wiarygodności kredytowej, a niewygody związane z obniżoną oceną wiarygodności dłużnika są zazwyczaj większe niż niewygody związane ze spłaceniem drobnego zobowiązania. Małe długi są zazwyczaj regulowane w ten sposób – bez uciekania się do przemocy. To jedna z możliwości, aby wywoływać pożądane zachowanie bez wyciągania broni i wyważania drzwi wejściowych.

Pomyślmy przez chwilę na ogromną złożonością współczesnego życia gospodarczego. Większość ludzi wiąże się dziesiątkami umów – od pożyczek samochodowych i kredytów hipotecznych po kontrakty z dostawcami usług telefonii komórkowej, członkostwo w klubie fitness, umowy dotyczące spółdzielczych mieszkań własnościowych i tak dalej. Aby prosperować na wolnym rynku, człowiek musi przestrzegać zawartych umów. Dobra reputacja wynikająca z uczciwego postępowania to podstawa sukcesu gospodarczego. Niewiele Prywatnych Agencji będzie chciało reprezentować człowieka, który regularnie nie wywiązuje się z umów albo współpracuje z ludźmi trudnymi i pieniaczami [2]. (Na przykład niżej podpisany zdecydował się nie podejmować z pewnym człowiekiem współpracy, bo potencjalny partner ujawnił, że dwóch poprzednich wspólników pozwał do sądu.)

Zatem jeśli Stan odmówi podporządkowania się decyzji PAA, Agencja musi zrobić bardzo niewiele, aby go ukarać. Wszystko, co musi zrobić, to poinformować o jego nieposłuszeństwie lokalną firmę prowadzącą ranking wiarygodności [contract rating – dosłownie: ranking kontraktowy], która wprowadzi go do rejestru osób naruszających kontrakty. W dodatku Agencja Stana prawdopodobnie zerwie z nim umowę albo znacznie podwyższy płacone przez niego stawki.

A zatem z ekonomicznego punktu widzenia Stan właśnie strzelił sobie w stopę. Powszechnie wiadomo o nim, że jest człowiekiem, który odrzuca legalne orzeczenia PAA, które wcześniej zobowiązał się respektować. Co się stanie, gdy będzie się ubiegał o nową posadę? Jeśli zrezygnuje z zatrudniania się u kogoś, założy własną firmę i będzie chciał wziąć coś w dzierżawę? Albo kiedy spróbuje zatrudnić pierwszego pracownika? Albo wynająć samochód? Kupić bilet lotniczy? Zawrzeć kontrakt z pierwszym klientem? W niemal każdej sytuacji Stanowi o wiele bardziej opłaca się podporządkować decyzji Agencji Arbitrażowej. Niezależnie od tego, ile musi zapłacić, wychodzi to o wiele taniej niż napotykanie barier wynikających z braku dostępu do PAA albo z byciem notowanym za odrzucanie legalnych orzeczeń.

Ale weźmy przykład skrajny, aby przekonać się, czy teoria jest prawdziwa. Zbadajmy najgorszy scenariusz. Wyobraźmy sobie, że pracodawca Stana to zły człowiek, który przekupuje PAA, aby wydała korzystny dla niego wyrok, Agencja zaś nakłada na Stana absurdalnie wysoką grzywnę – powiedzmy, milion dolarów.

Po pierwsze: to tak oczywisty do przewidzenia problem, że Prywatne Agencje, aby zdobyć jakichkolwiek klientów, musiałyby zająć się nim na samym początku. Proces apelacyjny prowadzony przez inną Agencję musiałby stanowić część kontraktu. Ponadto PAA dokładnie badałyby swoich własnych pracowników w poszukiwaniu dochodów niewiadomego pochodzenia. I, oczywiście, jeżeli którykolwiek mediator z ramienia PAA prowadziłby postępowanie nieuczciwie, otrzymałby pewnie najniższą pozycję w rankingu wiarygodności na całej Ziemi, straciłby pracę i musiał zapłacić odszkodowanie. Straciłby wszystko i zostałby ekonomicznym pariasem.

Rozpatrzmy jednakże najbardziej ekstremalny przykład. Zdarzyło się najgorsze i Stan został przez skorumpowaną Agencję ukarany grzywną w wysokości miliona dolarów. Stan ma trzy rozwiązania. Może zdecydować, że nie zapłaci grzywny, zrezygnuje z usług jakiejkolwiek PAA i będzie pracował za gotówkę bez zawierania kontraktów [na piśmie]. Innymi słowy, stanie się częścią szarej strefy. Godny wielkiego szacunku wybór – jeżeli potraktowano Stana niesprawiedliwie.

Jeśli Stan jest inteligentny i choć trochę przedsiębiorczy, zauważy, że panująca we wspomnianej PAA korupcja to dla niego pierwszorzędna okazja, aby założyć swoją, konkurencyjną Agencję. W proponowanych przez siebie kontraktach umieści odpowiednie klauzule, które dadzą gwarancję, że to, co zdarzyło się jemu, nigdy nie przydarzy się nikomu, kto skorzysta z usług jego nowej PAA [3].

Trzecia możliwość, jaką ma Stan, to odwołać się do agencji prowadzącej ranking wiarygodności. Takie agencje muszą działać tak precyzyjnie, jak tylko to możliwe – próbują bowiem oszacować realne ryzyko. Jeżeli sądzą, że Agencja wydała niesprawiedliwy wyrok na niekorzyść Stana, przesuną tę Agencję na niższą pozycję w rankingu wiarygodności, a Stanowi przywrócą wyższą.

Jest zatem niewyobrażalne, aby trzeba było stosować przemoc do egzekwowania wyroków dotyczących naruszenia kontraktu (poza najbardziej rażącymi przypadkami) – bo na dłuższą metę wszystkie strony zyskują najwięcej poprzez uczciwe działanie. To rozwiązuje kwestię szybkiego pogrążenia się w wojnie domowej.

Istnieją jednak dwa inne problemy, które trzeba rozwiązać, zanim teoria dotycząca Prywatnych Agencji Arbitrażowych stanie się naprawdę niepodważalna.

Pierwsza kwestia dotyczy wzajemności – albo geografii. Co się dzieje, jeżeli Bob zawarł kontrakt z Jeffem, a Jeff przeprowadza się w nowe miejsce, w którym nie działa ich wspólna PAA? Znów – jest to tak oczywisty problem, że zostałby rozwiązany przez każdą kompetentną Agencję. Ludzie, którzy podróżują, wolą telefony komórkowe z jak największym zasięgiem – a więc firmy telefonii komórkowej opracowały system wzajemnych umów, które regulują wysokość opłat pobieranych od konkurencji. Ranking wiarygodności kredytowej jest dostępny w każdym miejscu na świecie. Tak samo dostępny będzie ranking wiarygodności kontraktowej. Osoba łamiąca umowę nie będzie miała gdzie się ukryć, chyba że postanowi zupełnie „zniknąć z radarów” – co niekorzystnie odbiłoby się na jej sytuacji ekonomicznej.

Drugi problem to obawa, że jakaś Agencja osiągnie taki rozmiar i pozycję, że w pewnej chwili przyjmie cechy i własności nowego Państwa.

To zabobonny lęk. Nie znamy żadnego historycznego przykładu zastąpienia Państwa politycznego przez prywatną firmę. To prawda, że firmy regularnie korzystają z państwowej przemocy do egzekwowania restrykcji handlowych, wysokich ceł, ochrony karteli i innych merkantylistycznych sztuczek – świadczy to o zwiększonym zagrożeniu ze strony Państwa, a nie o nieuniknionym przekształcaniu się firm w Państwa. Wszystkie Państwa niszczą społeczeństwo. Żadna firma nie zniszczyła nigdy społeczeństwa bez pomocy Państwa. Zatem obawy, że prywatna firma przeobrazi się w Państwo, nie da się uzasadnić na gruncie faktów, doświadczenia, logiki ani historii.

Jeżeli społeczeństwo zaczyna się obawiać pewnej Prywatnej Agencji Arbitrażowej, może przestać z nią współpracować, co spowoduje jej upadek. Jeżeli PAA po upadku przekształci się z grupy sekretarek, statystyków, księgowych i prawników w bezwzględną milicję krajową, której uda się przejąć kontrolę nad społeczeństwem – a to dość mało prawdopodobne! – wtedy Państwo zostanie ludziom narzucone. Są jednak dwa problemy związane z tym wielce niewiarygodnym scenariuszem-straszakiem. Po pierwsze: skoro jakakolwiek PAA może przejąć kontrolę nad społeczeństwem i uczynić się nowym Państwem, dlaczego tylko PAA? Dlaczego nie Rotary Club? Dlaczego nie związek zawodowy? Dlaczego nie Mafia? YMCA [Young Men’s Christian Association – Związek Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej]? SPCA [Society for the Prevention of Cruelty to Animals – Stowarzyszenie Przeciwdziałania Okrucieństwu wobec Zwierząt]? Czy społeczeństwo powinno zatem zakazać istnienia wszelkich grup liczących ponad stu członków? Nie byłoby to ani logiczne, ani możliwe – a więc społeczeństwo musi liczyć się z ryzykiem brutalnego zamachu stanu w wykonaniu grupy księgowych ninja tak samo, jak każdej innej grupy.

I wreszcie: jeżeli społeczeństwo tak bardzo boi się, że jedna grupa przejmie monopol na władzę polityczną, co mówi nam to o istniejących państwach? One mają monopol na władzę polityczną. Jeżeli PAA nigdy nie powinna zdobyć tego rodzaju władzy, dlaczego istniejące Państwa miałyby wciąż ją dzierżyć?

Usługi zbiorowe

Wśród powodów, dla których Państwo musi istnieć, wymienia się także drogi, kanalizację, wodę, elektryczność i tak dalej. Kwestia tego, jak można by prywatnie opłacać drogi pozostaje tak nieprzeniknioną tajemnicą, że większość ludzi woli poprzeć Państwo – i tym sposobem uczynić pewnym ostateczne i całkowite zniszczenie społeczeństwa obywatelskiego – niż przyznać, że te problemy mogą być do rozwiązania. Istnieje wiele sposobów płacenia za drogi, takich jak wnoszenie opłat elektronicznie lub gotówką przy bramce, opłaty na podstawie wskazań GPS, drogi utrzymywane przez firmy [do których siedzib prowadzą], przez organizacje społeczne i tak dalej. A jeśli żadne z tych rozwiązań nie zadziała? Wtedy na rynku pojawią się osobiste pojazdy latające!

Zarzut, że firma może doprowadzić dokądś rury, a następnie zażądać od miejscowej społeczności wygórowanych cen za dostarczanie wody, można odeprzeć z równą łatwością, co poprzedni. Ciężarówka może dostarczać wodę w butelkach, społeczność może zainwestować w wieżę ciśnień, konkurencyjna firma może położyć swoje rury i tak dalej.

Żaden z tych zarzutów nie dotyka głównej przesłanki za istnieniem Państwa. Są to uzasadnienia ex post facto, tworzone, aby uniknąć potrzeby krytycznej analizy albo, broń Boże, działania politycznego. Argumentowanie, że dobrowolne, wolnorynkowe monopole są złe – a jedyny sposób ich zwalczania polega na ustanowieniu przymusowych monopoli – jest oczywiście idiotyczne. Skoro dobrowolne monopole są złe – jak mogą być lepsze monopole przymusowe?

Ten argument nie wytrzymuje krytyki ze względu na niezliczone przykłady wolnorynkowych rozwiązań zagadnienia „kosztów dostawy” – więc ludzie muszą gdzie indziej szukać usprawiedliwienia dla dalszego istnienia Państwa.

Zanieczyszczenia

To prawdopodobnie największy problem, z którym muszą zmierzyć się teoretycy wolnego rynku. Warto poświęcić trochę czasu, aby nakreślić najgorszy możliwy scenariusz i zobaczyć, jak mógłby zostać rozwiązany w systemie woluntarystycznym. Istotne jest, aby najpierw rozwiać mit o tym, że obecnie Państwo skutecznie radzi sobie z zanieczyszczeniami. Po pierwsze: najbardziej zanieczyszczone zasoby na świecie należą do Państwa, ponieważ pracownicy państwowi nie odnoszą osobistych korzyści z utrzymywania wartości własności państwowej (patrz: zniszczenie kanadyjskiego przemysłu dorszowego przez jawne kupowanie głosów). Po drugie: udzielanie praw do korzystania z zasobów minerałów, drewna i do odwiertów jest celowo nastawione na łapówkarstwo i korupcję. Państwa rzadko sprzedają ziemię – częściej prawo do korzystania z zasobów. Firma drzewna nie może kupić od Państwa zalesionego terenu, lecz jedynie prawo do wycinania drzew. W ten sposób Państwo zyskuje odnawialne źródło dochodów, a ponadto może przymuszać firmy drzewne do zalesiania. To, oczywiście, zachęca do łapówkarstwa i tworzenia firm-krzaków, które prowadzą wycinkę do gołej ziemi, ale znikają, kiedy nadchodzi czas na sadzenie nowych drzew. Wystawienie państwowej ziemi na aukcję na wolnym rynku z łatwością rozwiązuje ten problem. Firma, która zalesiałaby teren, miałaby największe długoterminowe zyski i byłaby w stanie zaoferować za ziemię najwyższą cenę.

Trzeba też pamiętać o tym, że – jeśli chodzi o zanieczyszczenie powietrza – to rządy stworzyły ten problem. W dziewiętnastowiecznej Anglii, kiedy kominy zakładów przemysłowych wypuściły dym w kierunku sadów hodowców jabłek, sadownicy pozwali właścicieli fabryk do sądu, powołując się na obecną w prawie zwyczajowym tradycję odszkodowania za zniszczenie własności. Naturalnie, kapitaliści pierwsi dostali się do sądów państwowych, mieli więcej pieniędzy na łapówki, zatrudniali więcej głosujących robotników i dostarczali więcej pieniędzy w podatkach niż farmerzy – więc sąd odrzucił roszczenia farmerów. Sędzia argumentował, że „dobro wspólne”, reprezentowane przez fabryki, ma pierwszeństwo przed „prywatną potrzebą” rolników. Wolny rynek nie zawiódł przy rozwiązywaniu kwestii zanieczyszczenia powietrza – panująca w Państwie korupcja przemocą mu w tym przeszkodziła.

A zatem Państwo nie jest żadnym przyjacielem środowiska – ale jak zatroszczyłby się o nie wolny rynek? Jeden z często podawanych skrajnych przykładów dotyczy skupiska domów, nad które wiatr przynosi dymy z nowej fabryki, która dniem i nocą pracuje nad tym, aby pokryć je sadzą.

Gdy człowiek kupuje dom, czy nie jest dla niego ważne upewnienie się, że nie będzie narażony na cudze zanieczyszczenia? Ludzka potrzeba czystego i bezpiecznego środowiska jest tak silna, że stanowi dla przedsiębiorczych kapitalistów jasne zaproszenie, aby wylewali z siebie siódme poty, wymyślając, jak je zapewnić.

Szczęśliwie, ponieważ powiedzieliśmy już o Prywatnych Agencjach Arbitrażowych i ich roli na wolnym rynku, kwestię zanieczyszczenia powietrza można rozwiązać dość łatwo.

Jeżeli wspomniana grupa właścicieli domów obawia się zanieczyszczeń, pierwszym, co zrobią, będzie wykupienie ubezpieczenia od zanieczyszczeń, które jest naturalną odpowiedzią na sytuację, w której kosztów nie da się przewidzieć, ale konsekwencje są poważne. Powiedzmy, że właściciel domu imieniem Achmed wykupuje ubezpieczenie, które gwarantuje mu wypłatę dwóch milionów dolarów, jeżeli powietrze wokół jego domu zostanie zanieczyszczone w opisany sposób [4]. Innymi słowy – tak długo, jak powietrze Achmeda pozostaje czyste, tak długo firma ubezpieczeniowa zarabia.

Pewnego dnia działka, znad której powietrze przemieszcza się nad dom Achmeda, zostaje wystawiona na sprzedaż. Naturalnie, firma ubezpieczeniowa Achmeda byłaby tym bardzo zainteresowana i obserwowałaby proces sprzedaży. Jeśli nabywcą działki jest jakaś prywatna szkoła, nie ma problemu (zakładając, że Achmed nie wykupił dodatkowo ubezpieczenia od zanieczyszczenia hałasem!). Jeżeli jednak firma ubezpieczeniowa dowie się, że kupnem działki zainteresowany jest należący do Sally Zakład Produkcji Trującej Farby, z dużym prawdopodobieństwem natychmiast weźmie się do roboty, podejmując jedno z poniższych działań:
– sama kupi tę ziemię, a następnie sprzeda ją komuś, kto nie produkuje zanieczyszczeń;
– uzyska od Sally gwarancje, że jej firma nie będzie powodować zanieczyszczeń;
– zapłaci Sally za podpisanie kontraktu o niezanieczyszczaniu.

Jeżeli jednak ktoś w firmie ubezpieczeniowej przegapi sprawę, a Sally kupi ziemię i umieści tam wytwarzającą zanieczyszczenia fabrykę – co wtedy?

No cóż, wtedy firma ubezpieczeniowa jest winna Achmedowi dwa miliony dolarów (zakładając, że tylko Achmed wykupił ubezpieczenie od zanieczyszczeń). Zatem firma ubezpieczeniowa może sobie pozwolić na zapłacenie Sally do dwóch milionów dolarów za redukcję zanieczyszczeń i wciąż wyjść na swoje. Ta zapłata może przybrać różne formy: od instalacji urządzeń kontrolujących poziom zanieczyszczeń przez wykup całego zakładu po subwencję za produkowanie poniżej maksymalnych możliwości fabryki i tak dalej.

Jeżeli dwa miliony dolarów nie starczą na rozwiązanie problemu, wtedy firma ubezpieczeniowa wypłaca te pieniądze Achmedowi, który kupuje sobie nowy dom w niezanieczyszczonej okolicy. Ten scenariusz jest jednak bardzo mało prawdopodobny. Małe szanse, żeby firma ubezpieczała od zanieczyszczenia powietrza tylko jedną osobę w całej okolicy – prawdopodobnie nie byłoby tej osoby na to stać!

A więc tak wygląda sytuacja z perspektywy firmy ubezpieczającej od zanieczyszczenia powietrza. A jak wygląda z perspektywy należącego do Sally Zakładu Produkcji Trującej Farby? Ona też musi być ubezpieczona przez PAA, aby kupować ziemię, pożyczać pieniądze i zatrudniać pracowników. Jak PAA patrzy na jej tendencję do zanieczyszczania?

Zanieczyszczenie powoduje pozwy o odszkodowanie od Sally, jest bowiem z definicji działaniem niszczącym – wyrządza szkody ludziom i własności. Zatem PAA Sally patrzyłaby niechętnym okiem na wytwarzane przez nią zanieczyszczenia, ponieważ to Agencja musiałaby odpowiadać za jakiekolwiek zniszczenia własności spowodowane przez fabrykę. W rzeczywistości z dużym prawdopodobieństwem PAA odmówiłaby Sally ubezpieczenia od konieczności wypłaty odszkodowania – chyba że Sally byłaby w stanie udowodnić, że zdoła zarządzać fabryką bez niszczenia własności należącej do osób mieszkających wokół niej. A bez dostępu do PAA byłoby Sally niezmiernie trudno założyć fabrykę, pożyczać pieniądze, zatrudniać pracowników i tak dalej.

Ważne, aby pamiętać, że Prywatne Agencje Arbitrażowe – tak jak firmy telefonii komórkowej i dostawcy internetu – prosperują tylko wtedy, kiedy współpracują. PAA Sally zarabia tylko wtedy, jeśli Sally nie powoduje zanieczyszczeń. Ubezpieczyciel Achmeda zarabia tylko wtedy, jeśli Sally nie powoduje zanieczyszczeń. Zatem obydwie firmy łączy wspólny cel, który promuje współpracę.

Wreszcie, nawet jeśli Achmed nie jest ubezpieczony od zanieczyszczenia powietrza, może skorzystać z usług Prywatnej Agencji Arbitrażowej – swojej i / lub Sally – aby uzyskać odszkodowanie za zniszczenie swojej własności spowodowane przez zanieczyszczenia Sally. Zarówno PAA Sally, jak i PAA Achmeda miałyby umowy o wzajemności – ponieważ Achmed chce być chroniony przed [szkodliwymi] działaniami Sally, a Sally chce być chroniona przed [szkodliwymi] działaniami Achmeda. Ze względu na chęć wzajemnego zabezpieczenia, obydwoje wybraliby Prywatne Agencje oferujące najszersze umowy o wzajemności.

W ten sposób na prawdziwie wolnym rynku wiele agencji pracuje na różnych poziomach przeciw zanieczyszczeniom. Ubezpieczyciel Achmeda będzie aktywnie monitorował otoczenie jego własności w poszukiwaniu osób zanieczyszczających, które mógłby ubiec. Sally nie będzie mogła zbudować swojej fabryki farb bez wykazania, że nie będzie powodować zanieczyszczeń. Prywatne Agencje Arbitrażowe – niezależne albo zawierające umowy o wzajemności – rozstrzygną jakiekolwiek spory dotyczące zniszczenia własności spowodowanego przez zanieczyszczenia Sally.

Są też inne korzyści z rozwiązania problemów, które w obecnym systemie są niemal nie do rozwikłania. Wyobraźmy sobie, że kominy Sally są tak wysokie, że zanieczyszczone przez nie powietrze przelatuje nad domem Achmeda i osiada nad domem Reginalda, położonym w odległości stu mil od fabryki Sally. Reginald składa w swojej PAA skargę, że jego własność jest niszczona. Agencja analizuje zawartość powietrza i kierunki wiatru, następnie ustala źródło zanieczyszczeń i rozwiązuje konflikt wspólnie z PAA Sally. Jeżeli kwestia zanieczyszczenia powietrza jest szczególnie skomplikowana, PAA Reginalda umieści w kominach fabryki Sally związki chemiczne i prześledzi ich trasę, aby przekonać się, gdzie osiądą. Tę metodę można wykorzystać w sytuacji, kiedy pewna liczba różnych zakładów może przyczyniać się do zanieczyszczenia.

Problem zanieczyszczania powietrza w innym kraju może wydawać się trudny, ale łatwo go rozwiązać. To oczywiste, że na przykład Kanadyjczyk mieszkający przy granicy ze Stanami Zjednoczonymi nie wybierze PAA, która odmawia ubezpieczania od zanieczyszczenia powietrza pochodzącego z USA [5]. Zatem PAA Kanadyjczyka będzie miała zawarte umowy o wzajemności z PAA po drugiej stronie granicy. Jeżeli PAA ze Stanów odmówią zawarcia umów o wzajemności z kanadyjskimi PAA – niewyobrażalne, jako że zanieczyszczenia mogą przemieszczać się w obie strony – kanadyjska Agencja otworzy po prostu swoją amerykańską filię i zacznie z nimi konkurować.

Różnica między rządami a międzynarodowymi PAA polega na tym, że Prywatne Agencje rzeczywiście zyskują na współpracy, a rządy nie. Na przykład rząd jakiegoś stanu USA położonego w granicy z Kanadą ma małą motywację, aby obciążać kosztami zanieczyszczeń lokalne fabryki, o ile zanieczyszczenia przemieszczają się zwykle na północ. W przypadku PAA byłoby zupełnie inaczej.

Wreszcie, jeszcze jedną przewagę Prywatnych Agencji możemy nazwać „Korzyścią Scrabble” [‘Scrabble-Challenge Benefit’]. W scrabble osoba kwestionująca ułożone przez innego gracza słowo traci kolejkę, jeżeli okaże się, że było ono poprawne. Biorąc pod uwagę koszty rozstrzygania sporów, PAA byłyby bardzo ostrożne i upewniłyby się, że osoby wnoszące fałszywe oskarżenia poniosą konsekwencje swojego postępowania – w postaci podwyższonych składek ubezpieczeniowych, obniżenia rankingu wiarygodności i konieczności pokrycia kosztów całego sporu. To znacznie zmniejszyłoby liczbę błahych procesów – z wielką korzyścią dla wszystkich.

Idea, że społeczeństwo może przetrwać jedynie bez scentralizowanego Państwa, to najważniejsza lekcja, jaką mogą dać nam potworne lata dwudziestego wieku. Wybór, przed którym stajemy, to nie wybór między wolnym rynkiem a Państwem, ale między życiem a śmiercią. Jakiekolwiek ryzyko wiąże się z rozwiązaniem Państwa, nie może się wcale równać z pewnym zniszczeniem, wynikającym z jego nieuniknionej eskalacji. Tak jak chory na raka pacjent stojący w obliczu nieuniknionego zgonu, musimy otworzyć nasze umysły i sięgnąć po najbardziej obiecujący lek – a nie czekać, aż będzie za późno.

_______

PRZYPISY

[1] Aby uniknąć komplikacji, załóżmy, że nie dochodzi do apelacji – w tym przypadku, trzeba przyznać, mało prawdopodobnej.

[2] Dokładniej: PAA z chęcią podejmą współpracę z takimi ludźmi – tak jak firmy oferujące ubezpieczenia samochodowe ubezpieczą nawet fatalnych kierowców – ale będzie ich to kosztowało bardzo dużo.

[3] Z tego też powodu istniejące Agencje będą czujnie wykorzeniały korupcję. Skorumpowanie wpływa na powstawanie konkurencji szybciej niż jakikolwiek inny czynnik.

[4] Naturalnie, firma ubezpieczeniowa musiałaby uporać się z kwestią tego, że dla sąsiada Achmeda jest taniej, kiedy to Achmed wykupi ubezpieczenie. Firma mogłaby sobie z tym poradzić, oferując niższe stawki za ubezpieczenie grupowe i tak dalej.

[5] Oczywiście, pojęcie „państw” może się już wtedy wydawać nieco anachroniczne…

_______

Tłumaczenie: Łukasz Kowalski
na podstawie:
Stefan Molyneux, The Stateless Society: An Examination of Alternatives, http://freedomain.blogspot.com/2004/12/stateless-society-examination-of.html

The Stateless Society: An Examination of Alternatives opublikowano na stronie http://www.freedomain.blogspot.com/ 29 grudnia 2004 r.

Tłumaczenie pochodzi z bloga autora tłumaczenia Luke7777777.blogspot.com

5 thoughts on “Stefan Molyneux “Społeczeństwo bezpaństwowe – badanie możliwości”

  1. Hm, bardzo ładnie i bardzo ja się cieszę, że na stronach pojawiają się co rusz nowe artykuły, ale co wiele z nich zmienia, wydaje mi się, że tworzymy Towarzysze xD sp. w. a. czyt. spółkę wzajemnej adoracji 🙁
    ps. mam nadzieję się mylić…

  2. Cóż, na strony dotyczące jakichś filozofii politycznych (oprócz związanych z ciągle pojawiającymi się w TV partiami) zazwyczaj wchodzą tylko ich zwolennicy oraz ci, którzy coś o nich usłyszeli i chcą się przekonać o co chodzi. A że w przypadku libertarianizmu obie liczby nie są wielkie to nie ma co się dziwić.

  3. Staramy się wywoływać jakieś dyskusje albo publikować nieco heterodoksyjne teksty (jak np. CrimethIncowcy pioniżej). No ale nie możemy publikować rewolucyjnego tekstu, który zmienia wszystkim światopoglądy co tydzień.

    Zresztą co narzekać, wziąć wstać z tyłka i organizować się, jak np. my w Warszawie 😉

  4. Zdarzały się przypadki, że prywatne firmy działały na szkodę obywateli, początkowo bez pomocy państwa. Choćby koncerny tytoniowe…
    Jeżeli firma przekształci się w państwo, to wracamy do punktu wyjścia, nic nie straciliśmy. Jeżeli tak się nie stanie, to jesteśmt do przodu.

  5. @ConrPL
    „Jeżeli firma przekształci się w państwo, to wracamy do punktu wyjścia, nic nie straciliśmy. Jeżeli tak się nie stanie, to jesteśmt do przodu.”

    W tym rozumowaniu tkwi ukryte przeświadczenie, że wszystkie państwa są tak samo złe. To jednak dosyć ewidentna nieprawda tzn. są złe, ale niektóre gorsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *