Cholera, wiem, zobowiązałem się do pisania o czymś innym. Z góry przepraszam, że nie o Szwecji, nie o liberalizmie, czy o rejestracji pojazdów w systemie libertariańskim. Naewt miałem zamiar coś wymodzić na ten temat, ale jedna wiadomość mnie poraziła.
Otóż postanowiłem sobie kupić dzisiaj Gazetę Prawną, a w niej znalazłem artykuł pt. Kawa od szefa to przychód pracownika. Co prawda wiedziałem, że nasz fiskus jest dosyć pomysłowy, dosyć nienażarty i takie tam, ale nie sądziłem, że aż tak.
Drugi Mazowiecki Urząd Skarbowy w wydanej interpelacji stwierdził, że gdy pracownikom są przyznawane bony na napoje w postaci kart chipowych, to ich wartość również trzeba opodatkować – jako przychód ze stosunku pracy. W ten oto sposób, gdy – podając wyliczenia z Gazety Prawnej – gdy karta chipowa na darmową kawę w miejscu pracy jest zakodowana na 45 złotych miesięcznie, to jej wartość trzeba dodać do płacy brutto pracownika. W ten sposób będziemy zarabiać więcej. Przynajmniej brutto. Gazeta Prawna postanowiła wyliczyć, jak się to ma do naszych pensji i płaconych podatków. Przy założeniu, że pensja brutto wynosi 3 tys., możemy obliczyć składki na ZUS (471.30 zł – w tym emerytalna: 292.80, rentowa: 105 i chorobowa: 73.50), składki zdrowotne (31.61+195.97=227.50 zł.) i zaliczkę na poczet podatku dochodowego, równą 216 złotych. Po potroąceinu wszystkich tych podatków, wychodzi nam, że pensja netto pracownika wynosi 2085.12 zł. Kwota ta jest dosyć ważna, w porównaniu z poniższymi obliczeniami.
Gdy bowiem do pensji brutto dodamy jeszcze wartość karty chipowej, otrzymamy 3045 zł. I od tej właśnie kwoty odliczamy wszystki należne podatki. Składki ZUSowskie wyniosą teraz 478.37 zł (w tym kolejno: 297.19, 106.58 i 74.60), składki zdrowotne – 231 zł (32.08+198.92), a zaliczka na poczet podatku: 220 złotych. Po odliczeniu wszystkich należności wychodzi nam pensja netto w wysokości – UWAGA! UWAGA! – 2070.63. [Tu wchodzą fanfary].
Jaki jest pierwszy wniosek z powyższych wyliczeń? Ano taki, że zarabiamy mniej. Ale mało tego – zarabiamy mniej, pomimo tego, że fiskus łaskawie podniósł nam pensję brutto o wspomniane już bony, czy karty chipowe. Teraz nic tylko patrzeć, jak inne urzędy skarbowe pójdą tym tropem i również zaczną wprowadzać takie „udogodnienia” – naturalnie z dobrych chęci. Ale co tam, parafrazując pewnego klasyka, fiskus sam się wyżywi.
Innym nasuwającym się wnioskiem jest stwierdzenie, dlaczego jest tak źle. Powód jest prozaiczny – brak ogólnokrajowej interpelacji, dotyczącej rozliczeń z pozapłacowych zysków pracowników. Oczywiście powinno ją wydać ministerstwo finansów, ale… Podobne problemy pojawiają się co jakiś czas i co jakiś czas wywołują falę oburzenia. Wszystkie partie zapowiadają, że zmienią ten system i wprowadzą odgórne interpelacje. Ale jak dotąd nikt się nie odważył. A może nie chciał? Wszak to proste łupienie obywateli bez podnoszenia podatków. Nie mnie to teraz rozważać.
Inny wniosek dotyczy już systemu podatkowego per se. Skoro podatki są wysokie, nie powinniśmy się dziwić, że większość kombinuje, jak tylko może, by jak najwięcej przychodów ukrywać. Czy to poprzez przerzucanie kosztów prywatnych na firmę, czy to poprzez pozapłacowe wynagradzanie pracowników. Chyba każdy to rozumie – oczywiście poza fiskusem, który robi co może, by się nażreć naszym kosztem. Mam jednak pewien pomysł dla pracodawców załamanych tym odkrywczym pomysłem fiskusa. Zamiast dawać kartę chipową pracownikom, wrzucać koszty zakupu automatu i napojów w koszty firmy i zezwalać na darmowe korzystanie z tego przez pracowników. Opłaci się – niemożliwe będzie ustalenie, jaki jest dodatkowy zysk konkretnego pracownika, dzięki czemu nie damy się okradać.
Don’t tread on me! panie fiskus…
Filip Paszko
21 listopad 2007 r.
***
Tekst został wcześniej opublikowany na blogu Ostry, k…a, jak brzytwa
Autor artykułu prowadzi bloga Ostry, k…a, jak brzytwa
Fakt, że w różnych rejonach kraju obowiązywały różne interpretacje był bardzo dobry. Tworzyły się lokalne raje podatkowe, w efekcie łatwiej było zapłacić niższe podatki.