W polskim dyskursie politycznym popularne stało się rozróżnianie „liberalizmu gospodarczego” od „liberalizmu obyczajowego”. Jest to modne zwłaszcza po prawej stronie sceny politycznej. Wielu ludzi określających się jako konserwatywni liberałowie, konserwatyści czy po prostu prawicowcy uważa się za zwolenników „liberalizmu gospodarczego”, odżegnując się jednocześnie od „liberalizmu obyczajowego”. Ten ostatni nie jest jednoznacznie zdefiniowany, ale przyjrzawszy się różnym wypowiedziom na ten temat można wysnuć wniosek, że pod to pojęcie podpada m. in. (oprócz standardowo przytaczanych przykładów popierania aborcji, eutanazji i małżeństw homoseksualnych) opowiadanie się przeciwko zakazywaniu takich zjawisk jak zażywanie i dystrybucja narkotyków, imprezy w rodzaju „Przystanku Woodstock”, prostytucja i czerpanie z niej korzyści materialnych, rozpowszechnianie pornografii i ogólnie „publiczne zachowania sprzeczne z wartościami konserwatywnymi”, jak to sformułował jeden z dyskutantów na portalu prawica.net.
Łatwo jednak zauważyć, że zakres pojęcia „liberalizm obyczajowy” pokrywa się w dużej mierze z zakresem pojęcia „liberalizm gospodarczy”. Jeżeli zakaże się organizowania imprez takich jak „Przystanek Woodstock”, to będzie to niewątpliwe ograniczenie wolności gospodarczej. Jeżeli zakaże się rozpowszechniania pornografii, podobnie – ktoś, kto będzie chciał zarabiać na filmach, magazynach czy stronach porno, nie będzie mógł tego legalnie robić. Podobnym ograniczeniem jest zapis o tym, że programy radiowe i telewizyjne muszą być zgodne z „wartościami chrześcijańskimi”. Zakaz prowadzenia oficjalnych domów publicznych czy policyjne akcje nękania prostytutek też są naruszeniem wolności gospodarczej. Tak samo zakaz handlu narkotykami innymi niż alkohol i nikotyna czy związane z nim zakazy uprawy bez zezwolenia maku lub konopi. Wreszcie, w oczywisty sposób wolność gospodarczą narusza ściganie reklam uznanych za pornograficzne czy „obrażające uczucia religijne”, jak również „obraźliwych” wypowiedzi prasowych czy książek. Jeżeli w ramach walki z „liberalizmem obyczajowym” zakażemy wydawania gazety programowo drwiącej z „wartości konserwatywnych”, to będzie to ewidentne ograniczenie wolności gospodarczej jej wydawcy oraz ludzi, którzy tę gazetę chcieliby kupować…
Ci z samozwańczych zwolenników „liberalizmu gospodarczego”, którzy chcieliby, w imię walki z „liberalizmem obyczajowym” zakazywać wymienionych rzeczy są w rzeczywistości zwolennikami czegoś, co można nazwać „umiarkowanym liberalizmem gospodarczym w granicach konserwatyzmu obyczajowego”. Czyli – wolność gospodarcza tak, ale tylko dopóki nie narusza konserwatywnego stylu życia. Chłop może uprawiać ziemniaki, ale konopi indyjskich już nie. Sklepikarz może sprzedawać alkohol, ale już nie marihuanę. Promotor muzyczny może organizować koncert disco-polo, ale nie coś w rodzaju „Przystanku Woodstock”, ani koncertu blackmetalowego, gdzie do krzyży przywiązuje się umazanych sztuczną krwią ludzi. Wydawca gazety może ją wydawać, pod warunkiem, że nie będzie tam symbolu sierpa skrzyżowanego z katolickim krzyżem, lub że nie będzie to coś w rodzaju „Hustlera”. Właściciel telewizji może emitować, co chce, pod warunkiem, że będzie to zgodne z „wartościami chrześcijańskimi”. Producent napoju może się reklamować, pod warunkiem, że nie będzie to reklama „obrażająca uczucia religijne”…
Tylko, że to już nie jest liberalizm gospodarczy. To etatyzm, gdzie różne państwowe instytucje i prawa decydują, że mogę sobie wprawdzie kupić to, co z grubsza chcę, ale tylko w kolorze czarnym… czy jaki tam jest kolor konserwatystów.
A gdy takie instytucje i prawa istnieją, to już tylko krok do wykorzystywania ich także przez „postępowców”. Do zakazywania pisemek z dowcipami o Murzynach, „seksistowskich” reklam, symboli religijnych w prywatnych szkołach, palenia tytoniu w prywatnych barach i firmach. Do „umiarkowanego liberalizmu gospodarczego w ramach progresywizmu obyczajowego”.
Co najgorsze, takie praktyki powodują, że w świadomości zarówno tej bardziej konserwatywnej, jak i tej bardziej postępowej części społeczeństwa wykształca się przekonanie, że jedynym strażnikiem „właściwej” obyczajowości, chroniącym przed demoralizującymi ekscesami rynku jest państwo. Utrwala się etatystyczny etos, taki sam, który według niemieckiego teoretyka libertarianizmu Stefana Blankertza stał się jedną z przyczyn narodowego socjalizmu w Niemczech w latach trzydziestych XX w. Zdaniem Blankertza może się mu przeciwstawić tylko rzeczywisty liberalizm, nieokrojony do kwestii ściśle ekonomicznych. Jak napisał on w swoim artykule „Ku wolnościowej teorii faszyzmu”, „oddzielenie wolności gospodarczej od swobód obywatelskich wywołuje wrażenie, że liberalizm nie ma nic wspólnego z codziennym i uczuciowym życiem wspólnoty. (…) Rzekoma ochrona praw własności w kraju, gdzie Żydzi, homoseksualiści, nonkonformiści i wszyscy krytycy rządu są nękani, więzieni i mordowani, jest nic nie warta. Prawa własności nie oparte na fundamentalnej zasadzie samoposiadania, to jest samostanowienia jednostki, nie mogą być uznawane za rzeczywiste prawa własności”.
Oczywiście w Polsce jak dotąd nie morduje się i nie więzi opozycjonistów, Żydów czy homoseksualistów, i coś takiego w przewidywalnej przyszłości nie grozi. Ale można trafić za kratki choćby za posiadanie marihuany, a za „obrazę uczuć religijnych” dostać wyrok w zawieszeniu lub grzywnę. Nie ma nazizmu ani faszyzmu, ale jest etatyzm, który za jakiś czas, przy okazji jakiegoś drastycznego kryzysu welfare state może – przed czym przestrzega Blankertz – przekształcić się w coś podobnego do faszyzmu czy narodowego socjalizmu. A samozwańczy liberałowie gospodarczy, przedkładający ponad ten liberalizm wymuszanie konserwatywnego stylu życia siłą przez państwo, mogą się do tego niechcący przyczynić.
(Powyższy tekst został opublikowany w grudniowym numerze magazynu “idź Pod Prąd”.)
Jacek Sierpiński
grudzień 2007 r.
***
Tekst był wcześniej opublikowany na blogu Jacka Sierpińskiego
Witajcie!
„W polskim dyskursie politycznym popularne stało się rozróżnianie „liberalizmu gospodarczego” od „liberalizmu obyczajowego”. Jest to modne zwłaszcza po prawej stronie sceny politycznej.”
Tak! Zaiste tak!
„Wielu ludzi określających się jako konserwatywni liberałowie, konserwatyści czy po prostu prawicowcy uważa się za zwolenników „liberalizmu gospodarczego”, odżegnując się jednocześnie od „liberalizmu obyczajowego”.”
Ano! Prawda Panie Jacku!
„Ten ostatni nie jest jednoznacznie zdefiniowany, ale przyjrzawszy się różnym wypowiedziom na ten temat można wysnuć wniosek, że pod to pojęcie podpada m. in. (oprócz standardowo przytaczanych przykładów popierania aborcji, eutanazji i małżeństw homoseksualnych) opowiadanie się przeciwko zakazywaniu takich zjawisk jak zażywanie i dystrybucja narkotyków, imprezy w rodzaju „Przystanku Woodstock”, prostytucja i czerpanie z niej korzyści materialnych, rozpowszechnianie pornografii i ogólnie „publiczne zachowania sprzeczne z wartościami konserwatywnymi”, jak to sformułował jeden z dyskutantów na portalu prawica.net.”
Ano właśnie!
Tak jak do dziś nie ma dokładnej definicji pornografii tak tym bardziej nie ma precyzyjnej definicji „obrazy uczuć religijnych” a „jeszcze tym bardziej” nie ma definicji „obrazy dobrych obyczajów”.
Tu można podać za przykład niejakiego Artura Zawiszy walczącego z „szatanami” niemęskich fryzur czy pomalowanych paznokci.
A przecież to gwałci Wolność Gospodarczą. Przez takich jak Zawisza nie zarobi manikiurzystka ani fryzjer.
„Łatwo jednak zauważyć, że zakres pojęcia „liberalizm obyczajowy” pokrywa się w dużej mierze z zakresem pojęcia „liberalizm gospodarczy”. Jeżeli zakaże się organizowania imprez takich jak „Przystanek Woodstock”, to będzie to niewątpliwe ograniczenie wolności gospodarczej. Jeżeli zakaże się rozpowszechniania pornografii, podobnie – ktoś, kto będzie chciał zarabiać na filmach, magazynach czy stronach porno, nie będzie mógł tego legalnie robić. Podobnym ograniczeniem jest zapis o tym, że programy radiowe i telewizyjne muszą być zgodne z „wartościami chrześcijańskimi”. Zakaz prowadzenia oficjalnych domów publicznych czy policyjne akcje nękania prostytutek też są naruszeniem wolności gospodarczej.”
Zgadzam się w całej rozciągłości!
„Czyli – wolność gospodarcza tak, ale tylko dopóki nie narusza konserwatywnego stylu życia. Chłop może uprawiać ziemniaki, ale konopi indyjskich już nie. ”
A ponieważ konlibowie i arystokraci tak bardzo chcą bronić „starych dobrych obyczajów” to Wolność Gospodarcza tegoż chłopa jest gwałcona powielokroć.
Nie dość że zarabia mniej, bo zamiast konopii ( nie tylko tych indyjskich ale wszystkie konopie są teraz be ) musi uprawiać ziemniaki to jeszcze „nie do pomyslenia jest” żeby jego żona nosiła naszyjnik z pereł albo diadem i… tu następuje długi bełkot z Arystotelesa i Prawa Średniowiecznego. I tu zostaje zgwałcona Wolność Gospodarcza wielu osób. I jubilera, i górnika i poławiacza pereł. Są ( pośrednio ) zmuszeni do produkcji mniejszej ilości biżuterii ( i niższych zarobków ) a na dodatek odbiera im się szanse na rozwój i nowe pomysły.
Gdy „jakiś autorytet” wymyśli że kolia czy diadem przystoi tylko szyi Szlacheckiej Blondynki, jubiler nie ma szans na to by opracować modele pasujące na szyję, brunetki, Murzynki czy… bo ja wiem, Azjatki. A gdyby jubiler MÓGŁ to zrobić , przestałby być sługą arystokratów a stał przedsiębiorcą i ARTYSTĄ zawojującym świat, gdyż w warunkach braku „starych dobrych obyczajów” jego rynek zbytu powiększyłby się co najmniej 50-cio krotnie.
Nie bez znaczenia byłoby też zwiększenie poziomu konkurencji w obrębie branży. Opróćz „pudrowanych peruk” do wąskiego światka jubilerów dołączyliby artyści, nonkonformiści i „kucykowe oryginały” a to może być tylko korzystne nie tylko dla cen precjozów ale przede wszystkim dla ich asortymentu.
Że już nie wsponę o tym że „kto to słyszał aby wiejska dziewucha paradowała w jedwabnej kurtce”. I w tym przypadku cały łańcuch pośredników i procudentów ma „zgwałconą Wolność gospodarczą”.
A chłop? Popada w bylejakość. Po co się starać i modernizowac swoje gospodarstwo skoro „niech cham zawsze chamem będzie i w pokorze pole orze”.
„Promotor muzyczny może organizować koncert disco-polo, ale nie coś w rodzaju „Przystanku Woodstock”, ani koncertu blackmetalowego, gdzie do krzyży przywiązuje się umazanych sztuczną krwią ludzi. Wydawca gazety może ją wydawać, pod warunkiem, że nie będzie tam symbolu sierpa skrzyżowanego z katolickim krzyżem, lub że nie będzie to coś w rodzaju „Hustlera”. Właściciel telewizji może emitować, co chce, pod warunkiem, że będzie to zgodne z „wartościami chrześcijańskimi”. Producent napoju może się reklamować, pod warunkiem, że nie będzie to reklama „obrażająca uczucia religijne”…”
Otóż to!
Znam przypadek gdy rodzice uczennicy dostali wyrok w zawiasach za to, że ich córka chodziła z odsłoniętym pępkiem i kolczykiem w tymże pępku.
Oczywiscie…. z paragrafu o Obrazę Uczuć Religijnych.
Tak przy okazji jeszcze o jednym „starym dobrym obyczaju” czyli o tym że nie przystoi by córka szewca chodzila do dobrej prywatnej szkoły.
Taki zabobon nie dośc że gwałci Wolność Gospodarczą nauczyciela i wlaściciela szkoły ( szewc niekoniecznie musi byc biedny ) ale gwałci też samego szewca a nie tylko jego Wolność Gospodarczą.
Jakim prawem KTOŚ ( choćby nawet w imię Boga w Trójcy Jedynego ) ktoś rozporządza się majątkiem szewca i mówi mu jaki ma być jego cel w życiu? Kto powiedział że szewc ma pić i kląć jak szewc? A jeśli chce tyrać w swoim zakładzie po 16 godzin dziennie i mieć taki cel w życiu by jego córka miała lepiej to dlaczego ma się mu się tego onegdaj zabraniało a i teraz ( choć już okrężną drogą ) się zabrania?
„A gdy takie instytucje i prawa istnieją, to już tylko krok do wykorzystywania ich także przez „postępowców”. Do zakazywania pisemek z dowcipami o Murzynach, „seksistowskich” reklam, symboli religijnych w prywatnych szkołach, palenia tytoniu w prywatnych barach i firmach. Do „umiarkowanego liberalizmu gospodarczego w ramach progresywizmu obyczajowego”.”
Tylko w tym przypadku aby Wolność fikcją się nie stała trzeba zachować proporcje.
Bo w praktryce często wygląda tak, że jak się zakazuje dowcipów o Żydach i Murzynach to „podłe lewactwo zaciska rękę na naszych gardłach” a gdy ktoś opublikuje tomik dowcipów o blondynkach czy o Niemcach albo Amerykanach to „mamy do czynienia z ciężką i podłą obelgą, która gardłem winna być karana”.
Gdyby dowcipy o blondynkach były JEDNAKO legalne jak dowcipy o Żydach czy Murzynach to jak dla mnie byloby OK.
A zakaz palenie w prywatnych barach to oczywiście absurd. Nie ma dwóch zdań.
„Co najgorsze, takie praktyki powodują, że w świadomości zarówno tej bardziej konserwatywnej, jak i tej bardziej postępowej części społeczeństwa wykształca się przekonanie, że jedynym strażnikiem „właściwej” obyczajowości, chroniącym przed demoralizującymi ekscesami rynku jest państwo. ”
Tyż prowda!
„Utrwala się etatystyczny etos, taki sam, który według niemieckiego teoretyka libertarianizmu Stefana Blankertza stał się jedną z przyczyn narodowego socjalizmu w Niemczech w latach trzydziestych XX w. Zdaniem Blankertza może się mu przeciwstawić tylko rzeczywisty liberalizm, nieokrojony do kwestii ściśle ekonomicznych.”
A zatem nie bredzę! Dobrze mi się zdawało!
„oddzielenie wolności gospodarczej od swobód obywatelskich wywołuje wrażenie, że liberalizm nie ma nic wspólnego z codziennym i uczuciowym życiem wspólnoty. (…) Rzekoma ochrona praw własności w kraju, gdzie Żydzi, homoseksualiści, nonkonformiści i wszyscy krytycy rządu są nękani, więzieni i mordowani, jest nic nie warta. Prawa własności nie oparte na fundamentalnej zasadzie samoposiadania, to jest samostanowienia jednostki, nie mogą być uznawane za rzeczywiste prawa własności”.
No właśnie. Wolność ale tylko dla tych co urodzili się jako….
Tylko że jak wiecie ja taką „wolność” kręcę :-((
„Oczywiście w Polsce jak dotąd nie morduje się i nie więzi opozycjonistów, Żydów czy homoseksualistów, i coś takiego w przewidywalnej przyszłości nie grozi. Ale można trafić za kratki choćby za posiadanie marihuany, a za „obrazę uczuć religijnych” dostać wyrok w zawieszeniu lub grzywnę.:
Ano… rzekł Pan Panie Jacku!
„Nie ma nazizmu ani faszyzmu, ale jest etatyzm, który za jakiś czas, przy okazji jakiegoś drastycznego kryzysu welfare state może – przed czym przestrzega Blankertz – przekształcić się w coś podobnego do faszyzmu czy narodowego socjalizmu. A samozwańczy liberałowie gospodarczy, przedkładający ponad ten liberalizm wymuszanie konserwatywnego stylu życia siłą przez państwo, mogą się do tego niechcący przyczynić.”
Nowy nazizm w wykonaniu konlibów i niedobitków arystokracji?
A zatem nie tylko ja mam taką upiorną wizję?
„A samozwańczy liberałowie gospodarczy, przedkładający ponad ten liberalizm wymuszanie konserwatywnego stylu życia siłą przez państwo, mogą się do tego niechcący przyczynić.”
Podejrzewam że jest gorzej. Że samozwańczy liberałowie gospodarczy moga się do tego przyczynić „BARDZO chcący” bo taka jest ICH wizja wymarzonego świata.
Na tym już kończę,
Pozdro,
Heh koles podpierdoliles mi temat…zartuje …ale tez ostatnio sobie o ty myslalem i nawet chcialem napisac…doszedlem do podobnych wnioskow jak ty to jest,ze konserwatyzm w naturalny sposob neguje wolnosc gospodarcza…z tym,ze ja bym poszedl troche dalej…podwazyl fundamenty ma,ktorych ci rzekomi gospodarczy liberalowie sie rzekomo opieraja,wykazalbym ze w rzczywistosci ich pglady neguja te idee ,ktora jest dla nich (wedlug nich samych) absolutnie nadrzedna….
To było do mnie p Radosławie czy może do p Jacka Sierpińskiego?
A tak poza tym, dzięki p Jacku za linki 🙂
Prawdziwa tradycja nie wymaga regulacji prawa. A przynajmniej prawa pisanego. Jeśli społecznie nieakceptowane będą pewne zachowanie to samo poczucie wykluczenia ze wspólnoty żyjącej tymi tradycjami będzie chroniło przed ich złamaniem. Dlatego nie rozumiem, na czym polega konserwatywny liberalizm. Przecież prawdziwy konserwatyzm jest wrogiem praw pisanych i ustanawianych w komisjach gabinetach i parlamentach. Konserwatyzm to oddanie władzy rodzinie i społeczeństwu, a nie urzędnikom. Biurokrata jest wytworem racjonalizmu i jego arbitralność proceduralizm są dla konserwatysty czymś śmiesznym i jednocześnie strasznym. Prekursorzy konserwatyzmu byli wrogami regulacji a przez to byli kapitalistami.
Timur – zapewne do autora.
Radku – z całym szacunkiem rozumiem że ogólnie anarchia i w ogóle, ale jakby nie było dresiarzami nie jesteśmy i jakby nie patrzeć wulgaryzmy i pejoratywne określenia skierowane bezpośrednio do konkretnej osoby są wskazane jak kiedyś wypijemy piwo i poczujesz że konkretna osoba kiepsko sie nie czuje w takim klimacie 😀
nio, tyle mojego tatowania.
O właśnie o tym pisałem Qatryku.
Czyli to nie było do mnie Panie Apfelbaum?
To było to samo co napisał Quatryk ale innymi, bardziej „szlacheckimi” słowy?
Rozmowa między panami Quatrykiem i Radosławem. Ilustruje istotę mojej wypowiedzi, choć sam list był komentarzem do:
A). Samego artykułu;
B). Kierunku komentarzy do niego (w tym i pańskiego).
„Prawdziwa tradycja nie wymaga regulacji prawa. ”
Ale powoduje hermetyzację społeczności i powoduje że tradycja i jej interpretacja jest znana tylko „właściwie urodzonym”. A z kolei brak dopływu świeżej krwi powoduje degenerację tej wspólnoty w stopniu wyższym niż byłoby to spowodowane operowaniem dzieci z wadami serca. Wystarczy popatrzeć na Anglików z I połowy ub. stulecia. Polska jest w trochę lepszej sytuacji, aczkolwiek tę bioróżnorodność „zafundowały” nam obce armie i brak środków antykoncepcyjnych.
„Jeśli społecznie nieakceptowane będą pewne zachowanie to samo poczucie wykluczenia ze wspólnoty żyjącej tymi tradycjami będzie chroniło przed ich złamaniem. ”
To nie wyklucza możliwości nadinterpretacji zasad.
„Dlatego nie rozumiem, na czym polega konserwatywny liberalizm.”
Też do końca nie rozumiem. Było wiele definicji i na Wiki i na tym forum ale każda inna.
Pierwsze co mi przychodzi do głowy to konlib jako „filozof-gwałciciel”
Różni się tym od zwykłęgo gwałciciela, że ten zwykły zwykle zostaje złapany a wtedy nie ma „babciu przebacz”. A konlib zawsze się wywinie, bo się wykręci jakimś kazusem, jakimś wyjątkiem z Arystotelesa albo powoła się na prawo własności. Albo ma po prostu możnych krewnych.
„Przecież prawdziwy konserwatyzm jest wrogiem praw pisanych i ustanawianych w komisjach gabinetach i parlamentach.”
Jest, ale w praktyce być wrogiem praw pisanych już nie może.
Z prostego powodu. Średniowiecze tak naprawdę padło na skutek wynalezienia druku.
To dlatego ci co najradykalniejsi arystokraci wysyłając swoje latorośle na wycieczkę do Niemiec polecają im udanie się do Norymbergi i naplucie na pomnik Gutenberga, albowiem od tego gościa wszelkie zło ( i lewactwo ) się zaczęło.
„Konserwatyzm to oddanie władzy rodzinie i społeczeństwu, a nie urzędnikom.”
Ale dziś konlibowie potrzebują urzędników. Potrzebują Państwa aby przy jego pomocy „przywrócić Boski porządek i posprzątać po lewackich rzygowinach” czyli brutalnymi metodami przywrócić feudalizm lub coś na kształt feudalizmu.
„Biurokrata jest wytworem racjonalizmu i jego arbitralność proceduralizm są dla konserwatysty czymś śmiesznym i jednocześnie strasznym. ”
To prawda. Wytwór racjonalizmu. Ale czyż to nie racjonalizm przeciwstawiają „lewackiemu bełkotowi” dzisiejsi konlibowie i konserwatyści?
„Prekursorzy konserwatyzmu byli wrogami regulacji a przez to byli kapitalistami.”
Byli wrogami regulacji ale równocześnie wrogami wyzwolenia chłopów i niewolników.
A zatem byli „kapitalistami państwowymi” choć koło etatyzmu nawet nie leżeli.
Chcieli „kapitalizmu państwowego” poprzez zakonserwowanie XVIII wiecznego porządku społecznego a do tego nie było potrzeba żadnych regulacji.
Nie umiem orzec kto jest mniejszym a kto większym złoczyńcą. Czy bandyta-morderca czy też zwykły bandyta. Zwykłym bandytą zostaje się przez przypadek, gdy ofiara nie stawia zbytnio oporu i nie trzeba jej zabijać.
Ponieważ konserwatyzm to socjalizm dla arystokratów, z tego wnioskuje, że gdyby konserwatystom był potrzebny etatyzm do realizacji swoich celów to Z PEWNOŚCIĄ by go wprowadzili a nawet uprzednio sami wymyślili. Nie wprowadzili, bo nie było wówczas takiej potrzeby.
Wracająć do Gutenberga przyszła mi tak na marginesie też inna refleksja.
Tak jak za mało informacji jest niefajne tak i za dużo też jest niefajne bo powoduje szum informacyjny. Oczywiście szum informacyjny ma też zalety bo utrudnia życie cenzorom.
Tak na marginesie wstawiam piosenkę schyłkowego Kaczmarskiego pt „Postmodernizm”.
Ponoć gość już nie zdążył go osobiście zaśpiewać bo już był po tracheotomii.
Czy fajny? Oceńcie sami.
POSTMODERNIZM
Wszystko wolno , hulaj dusza
Do niczego się nie zmuszaj
Niczym się nie przejmuj za nic
Nie wyznaczaj sobie granic
I nie próbuj nic rozumieć
Nie pochodzi „mieć” od „umieć”
Możesz wierzyć lub nie wierzyć
Nic od tego nie zależy.
Nie wyznaczaj sobie zadań
Kto się nie wspiął ten nie spada
A kto pragnie być na szczycie
Będzie spadał całe życie
Nie stać cię na luksus troski
Jesteś wszakże Dziełem Boskim
No a Boga przecież nie ma
Wiec to tyle na ten temat.
Wszystkie mody wszystkie style
Równie piękne są i tyle
Lub jak chcesz, równie szkaradne
Konsekwencje tego żadne.
Zachwyt tyle wart co wzgarda
Stryczek tyle co kokarda
Prawda tyle co jej brak
Smaku brak tyle co smak
No bo o to w końcu chodzi
By niczego nie dowodzić
Nie wykuwać tarcz utopii
I nie kruszyć o nie kopii
Nie planowac i nie marzyć
Co się zdarzy to się zdarzy
Nie znać dobra ani zla
To jest gra i tylko gra
Kto się wzburza że tak nie jest
niech się wzburza ty się śmiejesz
Nie daj wzburzać się ni wzruszać
Wszystko wolno hulaj dusza…
Wszystko wolno hulaj dusza…
Wszystko wolno hulaj dusza…
Oj… nie wolno rzeczy wielu
Kiedy celem jest brak celu
Zwłaszcza jeśli duszy nie ma
I to wszystko na ten temat.
Tak poza tematem. Jak myślicie Drodzy Forumowicze. Mamy już w Polsce postmodernizm?
????sorry chlopcy…ale ,ze co?chodzi wam o uzycie niecenzuralnego okreslenia(twoje akurat twoje oburzenie Quatryk troche mnie dziwi) czy o co?…jakie „pejoratywne okreslenie”?????
nie lapie o co wam chodzi…moze dlatego ,zem cham…ale jakas tam umiejetnosc spojrzenia na sytuacje przez pryzmat odczuc postronnych mam…
nie no Radku – spoko mi tam nie przeszkadza ino ten koleś jakiś taki właśnie mi się źle kojarzy – bo przeważnie jak ktoś tak do mnie mówił to przeważnie w zdaniu: „koleś, wpierdol chcesz?” 😀
Współcześni potomkowie arystokracji tytułowej nie są prawie nigdy konserwatystami. Najczęściej tymi od republikanizmu kilku od oświeconych monarchii. To, co najwyżej konserwatywni liberaliści czy nacjonaliści czy socjaliści. Konserwatywni, czyli retro, a nie zwolennicy konserwatyzmu. Retro liberaliści chcą króla lub senatu by zarabiać na klienteli. Oni właśnie chcą liberalizmu i racjonalizmu. Dlatego są tylko plutokratami, a jeśli są ubodzy, to gnidami. Prawdziwy konserwatyzm to społeczeństwo organiczne z hierarchią, ale nie bezwzględnie zamkniętą i bez jakichkolwiek urzędów. Nazwanie konserwatyzmu socjalizmem dla arystokratów jest po prostu śmieszne. Ojcowie liberalizmu byli bliżsi socjalizmowi niż jakikolwiek konserwatysta. Konserwatysta chce nie władzy, jako takiej króla i arystokracji, a Tradycji. Średniowiecze nie upadło z powodu druku tylko wielkiej schizmy zachodniej. Był to moment wygrania polityki nad filozofią. Następnie powstały systemy potwierdzające tą wyższość polityka nad filozofem. Filozofów tych nazywa się suwerenistami. Pierwszym był Marsyliusz z Padwy, następnie Niccolo Machiavelli i Thomas Hobbes. Współcześnie Martin Heidegger i jego uczniowie. Pod wpływem myśli suwerenistów powstały monarchie absolutne, rozpoczęła się centralizacja i biurokracja. Fronda niestety upadła i od tej pory król stał się tyranem. Tradycja zaczęła upadać arystokrata stał się na wpół politykiem i urzędnikiem. I choć prawdziwa Tradycja wróci to w innej formie.
Zamian za Jacka poślę Herberta.
Raport z oblężonego miasta
Zbigniew Herbert
Zbyt stary żeby nosić broń i walczyć jak inni –
wyznaczono mi z łaski poślednią rolę kronikarza
zapisuję – nie wiadomo dla kogo – dzieje oblężenia
mam być dokładny lecz nie wiem kiedy zaczął się najazd
przed dwustu laty w grudniu wrześniu może wczoraj o świcie
wszyscy chorują tutaj na zanik poczucia czasu
pozostało nam tylko miejsce przywiązania do miejsca
jeszcze dzierżymy ruiny świątyń widma ogrodów i domów
jeśli stracimy ruiny nie pozostanie nic
piszę tak jak potrafię w rytmie nieskończonych tygodni
poniedziałek: magazyny puste jednostką obiegową stał się szczur
wtorek: burmistrz zamordowany przez niewiadomych sprawców
środa: rozmowy o zawieszeniu broni nieprzyjaciel internował posłów
nie znamy ich miejsca pobytu to znaczy miejsca kaźni
czwartek: po burzliwym zebraniu odrzucono większością głosów
wniosek kupców korzennych o bezwarunkowej kapitulacji
piątek: początek dżumy sobota: popełnił samobójstwo
N.N. niezłomny obrońca niedziela: nie ma wody odparliśmy
szturm przy bramie wschodniej zwanej Bramą Przymierza
wiem monotonne to wszystko nikogo nie zdoła poruszyć
unikam komentarzy emocje trzymam w karbach piszę o faktach
podobno tylko one cenione są na obcych rynkach
ale z niejaką dumą pragnę donieść światu
że wyhodowaliśmy dzięki wojnie nową odmianę dzieci
nasze dzieci nie lubią bajek bawią się w zabijanie
na jawie i we śnie marzą o zupie chlebie i kości
zupełnie jak psy i koty
wieczorem lubię wędrować po rubieżach Miasta
wzdłuż granic naszej niepewnej wolności
patrzę z góry na mrowie wojsk ich światła
słucham hałasu bębnów barbarzyńskich wrzasków
doprawdy niepojęte że Miasto jeszcze się broni
oblężenie trwa długo wrogowie muszą się zmieniać
nic ich nie łączy poza pragnieniem naszej zagłady
Goci Tatarzy Szwedzi hufce Cesarza pułki Przemienienia Pańskiego
kto ich policzy
kolory sztandarów zmieniają się jak las na horyzoncie
od delikatnej ptasiej żółci na wiosnę przez zieleń czerwień do zimowej czerni
tedy wieczorem uwolniony od faktów mogę pomyśleć
o sprawach dawnych dalekich na przykład o naszych
sprzymierzeńcach za morzem wiem współczują szczerze
ślą mąkę worki otuchy tłuszcz i dobre rady
nie wiedzą nawet że nas zdradzili ich ojcowie
nasi byli alianci z czasów drugiej Apokalipsy
synowie są bez winy zasługują na wdzięczność więc jesteśmy wdzięczni
nie przeżyli długiego jak wieczność oblężenia
ci których dotknęło nieszczęście są zawsze samotni
obrońcy Dalajlamy Kurdowie afgańscy górale
teraz kiedy piszę te słowa zwolennicy ugody
zdobyli pewną przewagę nad stronnictwem niezłomnych
zwykłe wahanie nastrojów losy jeszcze się ważą
cmentarze rosną maleje liczba obrońców
ale obrona trwa i będzie trwała do końca
i jeśli Miasto padnie a ocaleje jeden
on będzie niósł Miasto w sobie po drogach wygnania
on będzie Miasto
patrzymy w twarz głodu twarz ognia twarz śmierci
najgorszą ze wszystkich – twarz zdrady
i tylko sny nasze nie zostały upokorzone
Dzięki za Herberta! :-))
Ale odpowiem innym razem bom zmęczony
Tradycja? Ale JAKA tradycja?
Prawdziwa Tradycja. Jej elementy widzimy we wszystkich dawnych cywilizacjach. W wspólnotach plemiennych i rolniczych. Wynika ona z samej ludzkiej natury lub po prostu z praktycyzmu i zdrowego rozsądku. Inne jej elementy pojawią się same wraz z upadkiem uzurpacji.
Prawdziwa Tradycja powiadasz? Tylko widzisz Apfelbaum, ja się urodziłem na wsi i wiem co to znaczy być niewolnikiem Tradycji i Rodziny. Dlatego jak się domyślasz, materiał na konserwatystę ze mnie żaden.
Prawdziwa Tradycja czyli jaka? Bo różne są regiony i różne tradycję.
No to na dobranoc znowu będzie Kaczmarski
Dobre rady Pana Ojca
Słuchaj młody ojca grzecznie
A żyć będziesz pożytecznie.
Stamtąd czekaj szczęśliwości,
Gdzie twych przodków leżą kości.
Nie wyjeżdżaj w obce kraje,
Bo tam szpetne obyczaje.
Nalej ojcu, gardło spłucz,Ucz się na Polaka – ucz.
Bo tam szpetne obyczaje.
One Niemce i Francuzy
Maja pludry i rajtuzy.
Niechrześcijańską miłość głoszą
I na wierzchu jajca noszą.
Pyski w pudrach i w pomadkach,
Wszy w perukach, franca w zadkach.
Wszy w perukach, franca w zadkach.
Nalej ojcu, gardło spłucz,Ucz się na Polaka – ucz.
Wszy w perukach, franca w zadkach.
Cudzoziemskich ksiąg nie czytaj,
Czego nie wiesz – KSIĘDZA PYTAJ.
Ucz się siodła, szabli, dzbana,
A poznają w tobie pana.
Z targowiska nie bierz złota -To żydowska jest robota.
Nalej ojcu, gardło spłucz,
Ucz się na Polaka – ucz.
To żydowska jest robota.
Twoja sprawa – strzec Ojczyzny,
Czyli własnej ojcowizny.
Nie wiesz, gdzie się czai zdrada
-Uczyń zajazd na sąsiada.
Jak już musisz być w stolicy
Patrz co robią politycy.
Na elekcjach dawaj kreskę
Nie za słowa, a za kieskę.
Nalej ojcu, gardło spłucz,Ucz się na Polaka – ucz.
Nie za słowa, a za kieskę.
Bierz od wszystkich z animuszem,
Dawaj na mszę za swą duszę.
Bóg cnotliwie czyta chęci
I zachowa je w pamięci.
Żeń się młodo, dzieci rób
By miał kto o twój dbać grób.
Tu przez wieki twoje dziady
Dały nauk tych przykłady.
Tu przez wieki twoje wnuki
Nie przepomną tej nauki.
Nalej ojcu, gardło spłucz,Ucz się na Polaka – ucz.
Nie przepomną tej nauki.
Taką stoi Polska racją
Na pohybel innym nacjom!
Jacek Kaczmarski
@Apfelbaum
Czy Tradycja (w Twoim rozumieniu) jest równoznaczna z prawem naturalnym?
Dlatego nie rozumiem, na czym polega konserwatywny liberalizm.
Konserwatywny liberał to ktoś, kto uważa, że zasady są niezmienne, w tym – zasady liberalizmu (ujęte przez Alexisa de Tocqueville w łatwą do zrozumienia i obrony triadę Wolność, Własność i Sprawiedliwość). Wolność oznacza, że każdy człowiek ma zagwarantowaną pełną wolność wyboru ale i też pełną odpowiedzialność za konsekwencje swoich poczynań. Umożliwia również pełną swobodę działań gospodarczych (m.in. handel alkoholem, benzyną, narkotykami). Jedyną rzeczą ograniczającą wolność jest zakaz ingerowania w jakikolwiek sposób w wolność innych. Prawo do własności zakazuje jakiejkolwiek ingerencji we własność prywatną obywateli (np. przymusowe składki emerytalne, przymusowe ubezpieczenia, zmuszanie do finansowania bezrobotnych). Nakazuje również pełną prywatyzację, zmniejszenie interwencjonizmu państwa w gospodarke, zmniejszenie podatków (skoro każdy dba o siebie państwo nie musi martwić się o wydatki socjalne) i zniesienie ceł. Sprawiedliwość oznacza (m. in.) sprzeciw wobec dostrzegania i faworyzowania przez państwo grup społecznych (np. górników, białych, feministek, homoseksualistów) w jakikolwiek sposób. Idealną w sensie etycznym realizacją zasad konserwatywnego liberalizmu byłby anarchokapitalizm, ale w praktyce może nie być.
(Neo-)onserwatyzm w moim rozumieniu oznacza liberalizm gospodarczy, ograniczony ideą narzucania jakoś zdefiniowanej moralności przemocą oraz wspieranie (przez państwo) „konserwatywnych wartości” np.: patriotyzmu, rodziny …
@ALL
W polskim dyskursie politycznym popularne stało się rozróżnianie „liberalizmu gospodarczego” od „liberalizmu obyczajowego”.
Zauważyłem raczej utożsamienie „liberalizmu obyczajowego” tzn. braku woli penalizacji pewnych zachowań z relatywizmem etycznym.
Neokonserwatyzm to ludzie niewiedzący czy są imperialistami czy liberalistami. Czyli jest to forma rozdwojenia jaźni. Tymczasem nie powiedział mi pan czy jest pan utopistą czy realistą. Jeśli o pańskie hasło to jest ono wewnętrznie sprzeczne nie można pogodzić totalnej wolności z totalną własnością a tym bardziej z totalną sprawiedliwością. Albo jakaś wartość jest nadrzędna albo nie. Ład prawdziwy nie potrzebuje prawa naturalnego ani innych kodeksów postępowania wystarczy pragnienie cnoty.
Polemika z tekstem Jacka Sierpinskiego http://www.kapitalizm.org/?action=show_article&art_id=3739
@Apfelbaum
Jeśli do mnie odnosiło się pytanie o realizm i utopizm, to w sensie tej definicji chciałbym być realistą.
Hasło „Wolność, Własność, Sprawiedliwość” zostało wymyślone przez de Tocqueville. Oczywiście nawet totalna wolność sama w sobie jest wewnętrznie sprzeczna. Konserwatywny liberalizm (tak jak słusznie zauważyłeś, konserwatywny tu oznacza retro) jest koncepcją polityczną dążącą do połączenia tych społecznych potrzeb.