Bardzo mnie bawi gdy dziś co chwila pojawiają się analizy wielkich ekonomistów jaki to kryzys nas czeka. A zapewne jeszcze rok temu ci sami analitycy mówili o tym że czekają nas długie lata mlekiem i miodem płynące.
Zadziwiające jest to jak można strugać mądrale. Co gorsza jeszcze do niedawna wszyscy milczeli. Jak banki centralne grały w ruletkę to to było wg mości analityków bardzo dobre posunięcie.
Gdy dziś okazuje się że ten domek z kart się wali to nagle wszyscy znają przyczyny kryzysu i wieszczą najczarniejsze scenariusze. Nawet największe guru światowej ekonomii, zaciekły obrońca sterowania światową gospodarką mówi że w zasadzie to te banki centralne tak nie do końca są potrzebne i zdrowsze byłoby gdybyśmy opierali się na złocie. W przypadku Alana to chyba coś na zasadzie: Kali robić syf – syf dobry, inni robić syf – syf nie dobry.
To teraz szybkie przypomnienie w telegraficznym skrócie cóż takiego się dzieje (tu ewentualnie to samo ino mądrzej, a o przyczynach i w szerszym ujęciu w artykule „Nadchodzi kolejna lekcja”, który gorąco polecam).
W Hameryce wpadli sobie kilka lat temu na świetny pomysł. Banki udzielały kredytów. Kredyty te stawały się zabezpieczeniem obligacji które wydawał bank. Obligacje kupowały inne banki. Następnie wydawały kolejne obligacje w oparciu o uprzednio zakupione obligacje, dzieląc je na mniejsze części. I ogólnie wszystko byłoby świetnie gdyby nie to że większość kredytów które stanowiły zabezpieczenie to były np kredyt udzielony bezrobotnemu 50 latkowi na zakup domu. Co ciekawsze wszystko byłoby także w porządku (no nie wszystko ale załóżmy) żeby nie to że na rynku obligacje te miały ranking AAA (jakby inaczej – przecież najbezpieczniejsza inwestycja to inwestycja w nieruchomości) przez co wszelkiej maści fundusze emerytalne, powiernicze ładowały w to kupe forsy uważając te instrumenty finansowe za bardzo bezpieczne. No bo co się mogło stać – ktoś nie spłacił kredytu to sprzedawało się jego domek i kasa była. Nikomu jakoś nie przyszło do głowy że jak kilka milionów ludzi nagle przestanie spłacać kredyty to okaże się że domek który wcześniej można było sprzedać jakoś tak za bardzo sprzedany być nie może bo jakoś nie widać popytu. Obligacje okazują się nic nie wartymi papierkami. W ten sposób banki i fundusze które dość sporo zainwestowały w te papierki nagle traciły płynność.
Tu wkraczają nasze ulubione banki centralne i polityka ekonomiczna pewnego mądrali nieobalalna w mainstreamie od dziesięcioleci. Banki komercyjne i fundusze chcąc podtrzymać płynność mogły albo sprzedawać to co miały najcenniejszego z nadzieją że papierki kiedyś nabiorą wartości albo zaciągać kolejne pożyczki. Gdy giganci na rynku zaczynają wyprzedawać swoje aktywa rynek reaguje w dość racjonalny sposób. Paniką. Dlatego banki centralne postanowiły sobie że udzielą pożyczek na korzystnych warunkach bankrutom. Wyobraźcie sobie że macie długów jak cholera, to co posiadacie z każdą chwilą nadaje się coraz bardziej na podpałkę do grilla a ktoś do was przychodzi i mówi: „spoko, tu ja ci daje pożyczkę co byś mógł jakoś przeżyć. I co mi tam będę dobry pożyczka będzie na 0,5% zamiast na 5%.” No to sami powiedzcie odmówilibyście? Problem polega na tym że ta kaska wysysa wartość pieniądza w naszych kieszeniach. Banki centralne zwyczajnie chcąc powstrzymać nieuchronną karę jaka czekała nieodpowiedzialny rynek wyjęły kasę z naszych kieszeni i dały ją bankrutom. Tylko że to jest, jak to mój kolega określił kopanie basenu plastikową łopatką.
W każdym razie – dziś dochodzimy do miejsca gdzie banki i fundusze szybciutko próbują ratować się juz nie tylko dzięki kasie banków centralnych ale zwyczajnie sprzedając to co mogą i na czym mogą jeszcze zarobić. To powoduje oczywiście „korektę” na giełdzie, no i kółko się zamyka. Papierki staja się jeszcze bardziej papierkami.
Co ciekawsze w najbliższym czasie można się spodziewać jak to analitycy będą obwieszczać koniec kryzysu. FED, zgodnie z wcześniej wspomnianą zasadą, postanowił sobie bowiem nie tylko anonimowo dodrukować gotówki bankom (tak abyśmy przypadkiem nie dowiedzieli się kto i jakie ma problemy) ale na dodatek w najbliższym czasie zapewne znów usłyszymy o kolejnym cieciu stóp procentowych. Więc będzie dobrze… A potem juz tylko popioły, zgliszcza, pył i gruz…
W każdym razie proroctwo moje jest takie i obym się mylił. Nawet jak się wszystko spierdoli to i tak wyjdą z tego najsilniejsi a wszyscy stwierdzą że to się powtórzyć nie może i masa przepisów spadnie na nas deszczem. Zamiast deregulacji, zamiast pozostawienia ryzyka inwestycji na inwestorach, a przede wszystkim jak największego scedowania tego ryzyka, tak aby był go świadom, na przeciętnego Kowalskiego chcącego bawić się w spekulowanie, będziemy mieli do czynienia z kolejnymi ustawami i pomysłami jak tu wyregulować rynek, jak ograniczać ryzyko dając gwarancje państwowe wszelkiej maści lichwiarzom.
New Deal II nadchodzi.
Patryk Bąkowski
18 styczeń 2008
Tekst pochodzi z bloga autora Qatrykowe boje
Chciałem jeszcze zauważyć że powyższy tekst napisałem 18 stycznia. Dziś jest pierwszy luty i to co w przedostatnim akapicie stało sie ponieką ciałem. Niby mamy spokój i ktos mógłby powiedzieć że osoby rzucające podobne twierdzenia maja jakąś paranoje. Jest jednak tak że to ukochany FED rzucił, poprzez dwa niezaplanowane cięcia stóp, gdy zobaczył że nadciąga kryzysik kupe gotówki. I dalej posłużę sie cytatem z bloga gekona :
„W konsekwencji (gospodarka odczuje to za kilka miesięcy) potanieją kredyty i zwiększy się podaż pieniądza. I tu pojawia się pierwszy paradoks. Obecny kryzys na rynku finansowym USA jest pochodną załamania na rynku kredytów hipotecznych. A więc kryzys zapoczątkowany ekspansją monetarną ma być pokonany za pomocą… dalszej ekspansji monetarnej. Rozwiązanie staje się problemem?”
Rzecz w tym że FED kombinuje jak może i tu nie ma co przewidywać faktycznie kryzysu – choć szczerze w to wątpie fed może i tak umiejętnie zmanipulować rynkiem że się nie zorientujemy że kryzys nadszedł i przeszedł. Pic polega na tym że zapłaca za to wszystko bidaki…