Ludwik R. Papaj ”Kryzys 2008”

Jest to wyraźnie najgorszy problem finansowy od czasu Wielkiego Kryzysu” słyszymy od Josepha Stiglitza „Gospodarka USA stoi w obliczu najgorszego kryzysu finansowego od prawie 80 lat, a obniżki stóp procentowych niewiele pomogą w rozwiązaniu tego problemu” kontynuuje ekonomista. Niewątpliwie gospodarka USA stoi na granicy recesji. Upadek jednego z największych banków inwestycyjnych Bear Stearns może zaowocować drugim „czarnym czwartkiem”.

Czy będzie źle, czy bardzo źle okaże się już niedługo. Może nie czeka nas takie załamanie jakie miał miejsce w latach 30tych, ale takie jaki nastąpiło w latach osiemdziesiątych, kiedy kryzys kas oszednościowo – pożyczkowych kosztował amerykańskich podatników przeszło 350mld. dolarów i spadek PKB o 3,2 procenta – jest bardzo prawdopodobne.

Jeszcze niedawno mówiło się, że dolar często podlega wahaniom oraz, że kolejny miesiąc z rzędu tanieją kredyty hipoteczne denominowane w dolarach. Powodem były systematycznie spadający kurs amerykańskiej waluty, po jakim są spłacane. Sama waga kredytów hipotecznych jest w Stanach dużo większa niż , dajmy na to w Polsce – życie na kredyt przeważa w Ameryce nad chęcią oszczędzania. Polityka amerykańska ostatnich lat gwarantująca pożyczki hipoteczne dla mniejszości, samotnych matek z dziećmi itp., zwiększyła ilość zaciąganych preferencyjnych, bo nie zabezpieczonych pożyczek (subprime morgtages). Właśnie nadmiar nietrafionych inwestycji na rynku kredytów hipotecznych stał się główną przyczyną upadku banku Bear Stearns. Tak się kończy się ryzykowne życie na kredyt – zarówno życie banku jak i egzystencja pożyczkobiorców, którzy mogą stracić hipoteki. Mądrzejsi obywatele w kraju za oceanem zaciskają już pasa, obserwuje się, że konsumpcja spada. PKB od dwóch kwartałów utrzymuje się w granicach zera.

System rezerwy federalnej wiedząc, że bankructwo jednego z czołowych banków grozi istną apokalipsą, w której gospodarkę po kolei dopadnie kryzys na zasadzie efektu domina najpierw wspomógł bank „niewielkim” zastrzykiem 30 miliardów $. W ubiegłą niedzielę została zawarta umowa zakupu rzeczonego banku przez konkurujący JP Morgan za symboliczne 256 milionów $. Rzecz jasna bank będzie musiał spłacić długi poprzednika. Kryzys został zatrzymany – a właściwie odłożony na później, bo nie licząc lepszej reputacji to JP Morgans nie zachowa przecież magicznej neutralności wobec zjawisk rynkowych.

Czarodziej wyciąga pieniądze z cylindra?
Problem tkwi w fakcie, że działania FED nie są skierowane na fundamentalne problemy, które są podstawą załamania w sektorze finansowym. Na nic zda się obniżenie stopy dyskontowej – we wtorek wynosiła ona tylko 2,25. Może mamy się spodziewać, że za dwa tygodnie wyniesie 1% albo w ogóle 0? Na krótką metę można wprowadzić model utopijny, jednak ekspansja kredytowa niczym śmierć z kosą da o sobie znać prędzej czy później i odbierze to co jej należne. Niższa stopa procentowa w FED to tańsze kredyty, to więcej pieniędzy na rynku, to więcej pieniędzy w obiegu, to wyższe ceny – a zatem i większa inflacja. Ostatecznie ta sama inflacja, która daje lepszą sytuację dłużnikom może wręcz spowodować, że stracą hipotekę (chyba, że w ogóle nie mają zabezpieczenia, w co w Ameryce jestem gotowy uwierzyć). Jednak FED zamierza wpompować do globalnego systemu finansowe kolejne pieniądze za pomocą instrumentu zwanego „okresowym mechanizmem pożyczania papierów wartościowych” (Term Securities Lending Facility) zwiększając presję inflacyjną. Łączna kwota tej operacji ma wynieść 200 miliardów dolarów…

Tendencja do obniżania stóp procentowych poniżej poziomu jaki osiągnęłyby na nie zmanipulowanym rynku pożyczkowym napędza ekspansję kredytową, czyli musi zakończyć się ostatecznie kryzysem. Przy znikomych zabezpieczeniach indywidualnych banków system staje się zupełnie uzależniony od banku centralnego. Pytaniem jest zatem czy należy się cieszyć z interwencji FED w gospodarkę i zapobiegnięciu upadkowi Bear Stearns?

Bardzo krytycznie obecną sytuację ocenia The Global Europe Anticipation Bulletin: Kolejny punkt przegięcia w amerykańskich finansach uwidoczni się w załamaniu rzeczywistej gospodarki, jako ostatni stopień socjoekonomicznych pęknięć baniek finansowych i rynku nieruchomości, oraz upadku dolara. Załamanie się amerykańskiej ekonomii będzie oznaczać praktyczne zamrożenie jej mechanizmu wraz z masowymi bankructwami prywatnych i publicznych firm oraz upadkiem sektora usług.

Wymienię akcję na złoto!
To, co robi Fed, świadczy, jak bardzo poważna jest sytuacja w USA i nie byłbym zdziwiony, jeśli w tym tygodniu złoto zdrożeje o kolejne 100 $. – mówił agencji Reuters Wallace Ng, główny makler metali szlachetnych w Fortis Bank w Hongkongu. Faktycznie – w chwili, gdy zbliża się widmo recesji złoto zostaje ponownie dostrzeżone przez inwestorów. Warto zauważyć, że jeszcze parędziesiąt lat temu ekonomiści tacy jak na przykład Ludwig von Mises w ogóle nie wyobrażali sobie, że „złota kotwica” czyli wymienność dolara na złoto zostanie zniesiona, a całe zapasy złota zastąpione zostaną rezerwami gotówkowymi. Może mieli trochę racji…

Ludwik R. Papaj
19.03.2008 r.
***
Tekst zostało wcześniej opublikowane na blogu autora

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *