Mateusz Machaj „Argentyńska naiwność”

Dziesięć lat temu Argentyna przeprowadziła skuteczną reformę walutową, która zakończyła epokę hiperinflacji, kłopotów budżetowych, tworząc doskonałe podstawy pod wysoki wzrost gospodarczy i stabilny rozwój. Przywiązano peso do dolara na zasadach currency board – liczba pieniądza w obiegu musi mieć swój odpowiednik w rezerwach dewizowych, więc każda jednostka krajowej waluty jest zabezpieczona dolarową „kotwicą”.

System jest wzorowany na starym sprawdzonym standardzie złota, w którym państwo nie może emitować więcej pieniądza niż wynosi ilość kruszcu. Kiedy zrezygnowano ze standardu złota, otworzyły się drzwi do płynnych kursów walutowych i swobody drukowania pieniądza (przez niektóre kraje wykorzystywane aż nadto). Wtedy również sięgnięto po nowe metody walki z inflacją; banki centralne zaczęły ingerować w działalność banków komercyjnych, ustalać stopę procentową i wymuszać rezerwy obowiązkowe, co musiało się odbić na ich działalności finansowej. Ze wzrostem cen walczono (Polska i UE robią to dalej) spowalniając szybkość obiegu pieniądza zamiast walczyć o utrzymywanie jego podaży na rozsądnym poziomie. Taki proceder odbywa się pod płaszczykiem bezpieczeństwa, co jest czystą manipulacją mającą na celu większy interwencjonizm na rynku finansowym.

W 1991 prezydent Menem wprowadził nowy system walutowy, który funkcjonuje znacznie lepiej niż system płynnych kursów walutowych, co można sprawdzić w statystykach ostatnich pięćdziesięciu lat. Wzorem jest Hong Kong, który najmniej boleśnie odczuł niedawny azjatycki atak spekulantów. Inaczej było z Malezją, która nie stosuje currency board, a w dodatku bank centralny rzucił się do ratowania krajowej waluty, co oczywiście skończyło się jeszcze większą porażką (zresztą to stara „reguła przekory”, według której pomoc państwa w 95% kończy się efektami odwrotnymi do zamierzonych).

Dla niektórych te przykłady wydają się egzotyczne, ale żeby przekonać się o skuteczności rozwiązań kursów stałych (stałych – nie sztywnych) wystarczy zajrzeć do naszych sąsiadów – Litwy i Estonii, które z powodzeniem ten pomysł przeszczepiły na własny grunt. Zwalczyły inflację szybciej, skuteczniej, bez posądzania o blokowanie rozwoju i zwiększanie bezrobocia (o co dzisiaj się bezpodstawnie oskarża Radę Polityki Pieniężnej).

Jednak Argentyna nie stosuje się do ortodoksyjnych zasad (nie wnikania w politykę monetarną), ponieważ istnieje u niej bank centralny, który steruje działalnością banków komercyjnych, co jest sprzeczne z ideą currency board. W dodatku nie trzyma się reżymowych przepisów; część rezerw ma w aktywach i łagodnie podchodzi do emisji papierów wartościowych. To wszystko kusi spekulantów łakomie patrzących na peso, które lada moment może zostać zdewaluowane. Dowodem na to są różnice między stopą procentową w dolarach a stopą procentową w peso, chociaż stosunek tych walut wynosi 1:1. Gdyby Argentyna trzymała się żelaznych reguł, to ta różnica by nie istniała. Ponieważ władze udowodniły, że nie potrafią stosować się do regulaminu, powinny zamienić walutę krajową na obcą czyli przeprowadzić dolaryzację. Tak postąpiła Panama (i postępuje ponad 20 innych krajów na świecie), natychmiast pozbyła się spekulantów i jest dzisiaj odporniejsza na kryzysy. Alternatywne rozwiązanie – dewaluacja waluty – doprowadzi do dalszego zubożenia społeczeństwa, zachwiania stabilności finansowej funduszy i banków, które zaczną bankrutować. Nie mówiąc już o wzroście zadłużenia zagranicznego sięgającego niebotycznych rozmiarów.

Socjaliści twierdzą, że przykład tego kraju, to dowód na kompromitację kapitalizmu, co stoi ewidentnie w sprzeczności z prawdą. Gdyby władze pozostawiły w swoich rękach niewydolne państwowe molochy i nie przywiązały waluty do dolara, to dzisiaj ten jeden z bogatszych południowoamerykańskich krajów byłby w znacznie gorszej sytuacji, gdyż państwowe przedsiębiorstwa jeszcze bardziej rozsadzałyby obecny budżet, do którego pozornego zrównoważenia ratowano by się prasą drukarską. Do fatalnej sytuacji dołączyłaby kilkusetprocentowa inflacja.

Gdzie w takim razie Argentyna popełniła zasadnicze błędy? Odpowiedź jest prosta – prezydent uwierzył w to, że zaprzestanie drukowania pieniądza i prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych doprowadzą do prosperity. Popełniono przy tym zasadnicze błędy – na przykład w czasie prywatyzacji sektora telekomunikacyjnego podzielono kraj na strefę południową i północną. W jednej z nich siedmioletni okres monopolu (później przedłużony o trzy lata) otrzymała France Telekom, a w drugim hiszpańska Telefonica. Przypomina to wzorowanie się na polskim sposobie likwidacji państwowego monopolu, co nie oznacza likwidacji, a zamianę na monopol prywatny. W parze z tym powinna iść deregulacja, z której zrezygnowano, a która jest przecież fundamentem wolnorynkowych reform. Analogiczne błędy popełniono przy prywatyzacji sektora energetycznego i wodnego.

Podczas przeprowadzania zmian zapomniano o sile napędowej gospodarki – sektorze małych i średnich przedsiębiorstw. Zamiast tego Argentyna bez przerwy pożyczała pieniądze, od czasu do czasu kończące się jałmużną od Międzynarodowego Funduszy Walutowego. Przez cały okres od pamiętnych kroków podjętych w 1991, nieustannie królowała biurokracja wraz z nieuniknioną korupcją, mocno osłabione były rządy prawa (co widać w sondażach opinii publicznej, która nie darzy sądownictwa zbyt wielkim zaufaniem). Do tego dochodzi sztywne prawo pracy, ciągle rosnące obciążenia podatkowe wraz z hulającymi wydatkami finansów publicznych czyli standardowe problemy z jakimi stykamy się w Polsce. Argentyna skopiowała hongkongski system walutowy, ale zapomniała o skopiowaniu całego systemu gospodarczego, który opiera się na szerokim obszarze wolności ekonomicznej prowadzącej do bogactwa i rozwoju. Jestem zaskoczony tym, że niektórzy ekonomiści rozważają tylko i wyłącznie problem organizacji porządku monetarnego, tak jakby o sile gospodarki jakiegoś państwa decydowała tylko waluta, a nie kodeks pracy, wysokość obciążeń fiskalnych, stopień regulacji i gąszcz przepisów, wśród których muszą się poruszać przedsiębiorcy. Przypomina mi to polską dyskusję na temat Rady Polityki Pieniężnej, która to dyskusja odwraca uwagę od rzeczywistych przyczyn obecnej krytycznej sytuacji. Zresztą w ogóle polska sytuacja pod wieloma względami przypomina mi argentyńskie problemy – mam jednak nadzieję, że to tylko złudzenie.

Mateusz Machaj

Artykuł pierwotnie opublikowany na stronie www.kapitalizm.republika.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *