Kiedyś wszystko było całkiem proste. W znacznej większości domów ojciec rządził twardą ręką, a pod jego nieobecność o ład i porządek dbała małżonka. Dzieciaki poddanej ostrej dyscyplinie zarówno w szkole jak i domu uczyły się dzielnie o patriotyzmie, literaturze i innych mniej ważnych kwestiach. Wszystko było jakże sielankowe, póki do bram raju nie zawitały feministki, pacyfiści, geje, ateiści i wydawcy „różowych” pisemek. Ostatecznie całe zamieszanie zostało przywalone niczym walcem przez popularny internet, w którym zasadniczo nie ma barier moralnych. Barier nie ma ale można je stworzyć…
Sam jeszcze pamiętam jak w podstawówce popularne były pamiętniki. Co druga istotka płci żeńskiej pisała w nich… w zasadzie nie wiem co pisała i mnie to nie interesuje. Ale pisała – to jest pewne. Pamiętniki były mniej lub bardziej intymne. Oczywiście rodzice zaglądali do nich czasami, ale zazwyczaj robili to w szczególnych sytuacjach, otóż np. wtedy gdy pamiętnik „przypadkowo” został otwarty na jakiejś stronie lub leżał na wierzchu. Część rodziców szanowała to prawo dziecka to własności i nikt (z wyjątkiem problemów jak depresja dziecka i podobnych nieciekawych sytuacji ) nie szperał w pieleszach aby wytargać gdzieś spod łóżka zakurzoną książeczkę i spytać się jej: „pamiętniczku powiedz mi prawdę o mej córeczce.”
Obecnie mamy natomiast blogi. Zakłada je większość dzieciaków. Tematyka jakiej dotyczą bywa rozmaita, jednak nie trzeba się długo zastanawiać, aby domyślić się o czym zazwyczaj piszą piętnastolatki. To że młodzież jest uświadamiana coraz wcześniej jest dla mnie osobiście indyferentne moralnie. Niemniej problem wszechobecnego internetu zmobilizował wielu rodziców, którzy pragną kontrolować dostęp dzieci do niego.
Zwykła blokada stron jest jednak jedynie pierwszym krokiem. Krokiem można rzecz – rozsądnym, szczególnie jak chodzi o naprawdę małe pociechy. Możliwe jest jednak coś więcej. Część programów pozwala zapisywać wszystkie słowa jakie dany użytkownik wpisuje na klawiaturze i robi printscreeny co określony odstęp czasu. Umożliwia to oczywiście kontrolę wszystkich korespondencji e-mailowych, czy tych z komunikatorów internetowych. Program taki jak MySpy może być używany do szpiegowania nie tylko dzieci ale i innych użytkowników komputera np. małżonka. Nie dziwi zatem, że keylogger którym się posługuje jest wykrywany przez programy antywirusowe. Programik w sam raz dla zazdrośników i rodziców cenzorów –mimo to min. Harlan Coben popiera ideę szpiegowanie dzieci.
Wydaje się, że rodzina powinna być zbudowana na wzajemnym zaufaniu. Zaufanie to pewne porozumienie zakładające autonomię podmiotów. Nie mówimy tutaj a absolutnej niezależności – wiadomo, że sama prośba, aby dziecko nie wchodziło na pewne strony nic nie wskóra. Pytanie jednak leży gdzieś indziej – na ile represja albo trzymanie dziecka pod kloszem (albo jedno i drugie zarazem) jest dobre dla relacji wewnątrz rodziny. Jako rodzice oczywiście możemy stosować dowolną politykę represji i zakazów. Czy jednak utrzymywanie hierarchii na siłę nie stanowi czasem kroku w tył? To do czego powinniśmy dążyć zdaje się być związane z bliską relacją z młodym człowiekiem, a relacja szpiegowania (podglądactwa) taką nie jest. Jest raczej przykładem zrywania więzi i nie wiedzy odnośnie tego, co zrobić.
Wydaje mi się, że większość woli mieć możliwość szczerze porozmawiać ze swoim dzieckiem, nawet ujawniając pewne swoje słabości czy błędy młodości, niż samego tylko posłuchu podszytego strachem. Może wtedy dowie się czegoś ciekawego – może jednego z tych sekretów które zazwyczaj dzieciaki kryją przed światem. Zdaje sobie sprawę, że i tak za plecami będę nazywany kiedyś „starym” ale chciałbym, żeby mój syn mówiąc to miał dystans do określenia, wiedział, że w rzeczywistości jego ojciec jest kimś kogo naprawdę szanuje i kto też kiedyś był młody. I aby nie mówił, że mieszka w domu wstydliwych, upierdliwych i zacofanych dinozaurów.
Ludwik R. Papaj
04.04.2008 r.
***
Tekst zostało wcześniej opublikowane na blogu autora