Czyli czemu nie marnować swojego życia.
Przyznaję, że jeszcze jakiś czas temu sam byłem zwolennikiem aktywizmu. Głosować na UPR, wspierać JKM’a, głosować w sondażach, przekonywać innych itp. itd. A to da nam wolność.
Tak naprawdę nie da nam to wolności. Te wszystkie rzeczy są, na dobrą sprawę, ucieczką od prawdziwego poszukiwania wolności. Przypomina to nieco bieganie w kółko i rozpowiadanie, że wszyscy razem wejdziemy na górę. Problem w tym, że takie działanie nie przybliża nas ani trochę do wejścia na szczyt. Zamiast marnować swoją energię na przekonywanie innych, że szczyt jest piękny i wspaniały, trzeba po prostu na niego wejść.
Pomijam tu praktyczny brak możliwości zyskania wolności na drodze politycznej. Pomijam również, że aktywizm wypala. Traci się na tym mnóstwo czasu i energii, a efektem jest zwykle rezygnacja przy okazji pierwszej porażki politycznej. Później przychodzi żal, gniew, zgorzkniałość, pretensje do siebie lub innych, czyli szukanie kozła ofiarnego itp. itd.
Inna sprawa zadziwia jeszcze bardziej: wiara w polityków.
Polityk to osoba rządna władzy, kontroli i prestiżu wiążącego się z zajmowanym określonego stanowiskiem. Wyjątki w rodzaju Rona Paul’a pomijamy bo, po pierwsze, są tak rzadkie jak bliźniaki syjamskie, a po drugie większość z tych wyjątków nie przeszła przez szczeble władzy, a zatem ciężko jest stwierdzić ich rzeczywistą wyjątkowość.
Czy możemy wobec tego uznać, że ktoś kto dąży do władzy nad innymi jest dobrym człowiekiem? Oczywiście, że nie. Dobrzy ludzie nie chcą władzy nad innymi. Dobrzy ludzie nie dążą do przywileju używania przemocy w interakcji z innymi. Jaką osobowość musi mieć ktoś kto szuka brutalnej kontroli nad innymi ludźmi?
Politycy jako klasa, jako gatunek, jako zjadliwe zjawisko są mistrzami manipulacji. Aby manipulacja była skuteczna, poszukują czegoś czego ludzie chcą, a cokolwiek by to nie było znajdą to. Kiedy już to znajdą, zamachają nam tym przed nosem jak psu. Skacz po wolność! Skacz po wolny rynek! Hop! Hop do urny! Potem zaś, w zadziwiający sposób nigdy nie otrzymujemy tego czego chcieliśmy. Tak samo jak z KLD tak teraz będzie z PO. Sytuacja jest niemal identyczna z naszym dobrym znajomym Ronaldem Reaganem. „Rząd jest problemem, nie rozwiązaniem” mawiał, wolny rynek był jego hasłem. Jedyną lekcją jaką amerykańska klasa polityczna wyniosła z Reagana było to, że:
Deficyt się nie liczy!
To z kolei oznaczało, że dług publiczny, okradanie jeszcze nienarodzonych, stał się stałym elementem budżetu niemal każdego państwa w modelu „zachodniej demokracji”. Reagan przebił ostatnią barierę, ostatnią ostoję fiskalnej odpowiedzialności. Tak politycy działają, wywąchują nasze pragnienia by użyć ich do własnych potrzeb, nawet nie jak psy, jak hieny. Pokusa wykorzystania polityki do osiągnięcia wolności przypomina kuszenie przez diabła, to diabeł zaoferuje ci coś za nic.
Libertarianie, klasyczni liberałowie etc, próbują użyć państwa do osiągnięcia wolności od ponad 200 lat i za każdym razem próba kończy się klęską. Jeśli ktoś nie potrafi dostrzec tego schematu to znaczy, że celowo go unika. Jest to zrozumiałe, ale na pewno nie racjonalne.
Kolejnym aspektem aktywizmu jest konieczność głosowania. Głosowanie by doprowadzić „naszego gościa” na szczyt, a wtedy on da nam wolność. Skąd jednak pomysł by akceptować założenie, że nasza wolność należy do kogoś? Skąd pomysł, że ktoś może nam dać coś co do niego nie należy?
Głosowanie jest nie tylko akceptowaniem tej niedorzecznej tezy. Głosowanie jest, fundamentalnie zniewalaniem samego siebie. Jest to jedna z tych rzeczy, których nie trzeba robić by legitymizować państwo, a wciąż tylu ludzi to robi. Przypomina to kolejny podatek nakładany na samego siebie. Jest to zniewalanie się poprzez uleganie iluzji, że głosowanie coś znaczy.
Głosowanie to błaganie. Czy tak zachowuje się wolny człowiek? Pada na kolana przed brutalną, odrażającą organizacją i błaga o wolność? Wiara w to, że taki system może zadziałać tylko podtrzymuje zniewolenie. Kto jest w sejmie, kto jest w pałacu prezydenckim, to nie ma żadnego znaczenia, ktokolwiek by to nie był, nie zmieni natury przemocy, przymusu i bezwzględnego zniewolenia.
Dlatego jeśli kiedykolwiek spotkamy się z politykiem czy to z UPR, czy to z PO, czy z PiS czy z jakiejkolwiek innej partii, nie pokazujmy żadnych potrzeb. O nic ich nie prośmy bo polityk nigdy tej prośby nie spełni, a nawet gdyby chciał to jak ma nam dać coś czego nie ma?
Polityka nie da nam wolności. Ten system nic nie daje, ten system potrafi tylko zabierać, a wiara w zmianę jego natury przez oddany głos jest niczym innym jak wiarą w zmianę orbity Księżyca przez patrzenie na niego. My możemy sami dać sobie wolność, wolność nie bierze się z góry, wolność uzyskujemy wyzwalając siebie spod iluzji, a następnie wyzwalając innych. Nie mówimy o wolności, żyjemy jak wolni ludzie tak, że spojrzenie na nas i powiedzenie „to są niewolnicy, którzy potrzebują rządu” będzie w najwyższym stopniu niedorzeczne.
Pierwszą rzeczą jaką należy zrobić jest wyzbyć się iluzji, że uda nam się kontrolować państwo, tego wielkiego, brutalnego, posiadającego miliardy złotych Lewiatana. Jesteśmy zbyt cenni, wyjątkowi i wspaniali by marnować swoje życie na politykę.
Za ilość nietrafionych metafor przepraszam ;).
Rafał Modzelewski
19.04.2008 r.
***
Tekst ukazał się wcześniej na blogu autora
Tu chyba jakaś pomyłka zaszła. Winno być: Autor Stefan Molyneux, Tłumaczenie Rafał Modzelewski.
?
I? Jakieś cytaty może? Czy to tylko takie zdanie rzucone w eter, bez dowodu na poparcie?
Wystarczy, iż:
1)okiem rzucisz na ww podcast
2)ponownie przeczytasz artykuł
Chyba, że mam to przeżuć za Cię i dodatkowo przyprawić solą i pieprzem. Chciałem tylko zwrócić uwagę na dość rzucające się w oczy podobieństwo tych wypowiedzi. Wsjo.
Ja jakoś go nie zauważyłem. Tekstów poruszających tematykę niegłosowania jest całkiem sporo, więc jeśli już coś to widzę podobieństwo tego arta do nich, a nie do Stefana, który mówi zdeczka coś innego. Ale to wynika przecież z przyjęcia tego tematu. Chętnie wysłucham też dowodów na poparcie Twojej tezy.
Cóż mogę napisać – zgadzam się z tezami i cieszę się, że demokratyczna iluzja blaknie coraz ładniej. A co do Molyneux to chyba nie pisał o UPR? 😉 Ja tam chcę, żeby tekstów takich jak ten było jak najwięcej. Argumenty można powtarzać bo są oczywiste.