Zbigniew Jankowski „Korporacjonizm – władza z nieograniczoną nieodpowiedzialnością”

Korporacyjna globalizacja czy ogólnie korporacjonizm jest najbardziej zawzięcie bronioną w mediach koncepcją polityczną przełomu XX i XXI wieku. Powszechnie znane są złowieszcze, autorytatywne (czy autorytarne) zapewnienia, że „przed globalizacją nie ma odwrotu” i że „dla globalizacji nie ma alternatywy” – świat doczekuje się bowiem „końca historii”. Takie oświadczenia są dość wymownym świadectwem jakości naszej demokracji. Dają również sposobność przyjrzenia się instytucjonalnym mechanizmom powiązań środków masowego przekazu, systemu edukacji i administracji państwa z przedsięwzięciami gigantycznych, autorytarnych struktur prywatnej władzy – interesami korporacji.

Globalny totalitaryzm korporacyjny funkcjonuje od wielu lat pod szyldami: „szczyt światowy G8″, Bank Światowy czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy i stanowi w świadomości płatnych propagandystów ukoronowanie intelektualnej tradycji chrześcijańskiego Zachodu – jest triumfem „jednej prawdziwej wiary”. Nic dziwnego, że w świecie niezależnej kultury powstają takie filmy jak „Orwell przewraca się w grobie” („Orwell Rolls in His Grave”). Absurd współczesnego korporacjonizmu osiągnął takie rozmiary, że w grobie przewraca się już nie tylko George Orwell. Gdyby twórca idei wolnego rynku mógł zobaczyć, w jaki sposób korporacyjni demagodzy ery przemysłowej wykorzystali jego „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów”, miałby powody do salta w grobie.

W swoim dziele wydanym w 1776 r. Adam Smith dowodził, że warunkiem bogacenia się narodów poprzez sprawiedliwe i optymalne wykorzystanie ich potencjałów gospodarczych i zasobów naturalnych jest wolna, nieskrępowana ograniczeniami państwowymi wymiana handlowa. Warunki tej wolności to: wolny przepływ towarów, wolny przepływ kapitału i wolny przepływ siły roboczej. W drugiej połowie XVIII w. największym zagrożeniem dla tej wolności były – w opinii szkockiego filozofa – korporacje, a najpotężniejszą z nich – Kompania Wschodnioindyjska. Posiadała własną, największą na świecie armię, liczącą 250 tysięcy żołnierzy (dwukrotnie większą od armii królewskiej), zarządzała własnymi więzieniami, doprowadziła do upadku najpotężniejsze państwo świata: Indie. Jedna trzecia parlamentu brytyjskiego posiadała jej akcje, a wpływy z jej podatku od herbaty stanowiły 10% rządowych dochodów Korony Brytyjskiej.

„Znamienne, że w Polsce, gdzie politycy, ekonomiści i dziennikarze nieustannie powołują się na Smitha, żadne z jego dzieł nie zostało wznowione po roku 1989, przy czym badania ukazały się ostatnio w roku 1954(!). (…) Centrum Adama Smitha także nie uznało za stosowne zająć się upowszechnieniem prac swego patrona. Wygląda na to, że … lektura prac tego klasyka …mogłaby prowadzić do „wywrotowych” wniosków na temat tego, jak niewiele wspólnego ma neoliberalny kapitalizm z gospodarką rynkową” – błyskotliwie skomentowała Hanna Goworowska-Adamska, w przypisie tłumaczonej przez siebie w 2002 r. książki „Świat po kapitalizmie” Davida Kortena. (1)

Historia korporacji – spółek handlowych czarterowanych przez państwo – ma swe korzenie w średniowiecznej Anglii. Konkurujące ze sobą zrzeszenia kupieckie i rzemieślnicze, nazywane gildiami, przekształcały się stopniowo – w czasach rozwoju handlu międzynarodowego, w wieku XVI i XVII – w struktury, które charakteryzowało tworzenie wspólnego funduszu. Przedsięwzięcia związane z zamorskimi wyprawami łączące przemoc, chciwość i bestialstwo były grabieżczymi wyprawami pirackimi. Największym bohaterem narodowym brytyjskiego piractwa, którego imieniem chrzczono ulice miast Królestwa Brytyjskiego i Stanów Zjednoczonych, był Sir Francis Drake – ikona anglosaskiej przedsiębiorczości w szlacheckim stylu.

Przedsiębiorczość miała jednak wiele aspektów. John Donn, przywódca spółki Kompanii Wirginijskiej, która założeniem miasta Jamestown w Wirginii zapoczątkowała brytyjskie osadnictwo na kontynencie amerykańskim, przyrzekał w 1622 roku, że jego kompania „wymiecie wasze ulice i oczyści domostwa z próżniaczych osób i ich dzieci i da im zatrudnienie”. Chodziło przede wszystkim „o uwolnienie miasta [Londyn] i przedmieść z mrowia niepotrzebnych mieszkańców” będących „stałą przyczyną śmierci i głodu i najbardziej pierwotnych przyczyn plag, jakie dotykają to królestwo” (2). Współcześnie w języku korporacyjnych mediów politykę taką nazwano by „tworzeniem miejsc pracy”.

W XVIII w. poglądy antykorporacyjne były powszechne wśród angielskich, francuskich i amerykańskich intelektualistów oraz wśród klas niższych. Korporacja była synonimem monopolu, wspieranego przez instytucję państwa. Słynna bostońska „herbatka”, preludium do rewolucji amerykańskiej – zatopienie w Zatoce Massachusetts w 1773 r. transportu herbaty, wiezionej na pokładzie statku Dartmouth Kompanii Wschodnioindyjskiej – uwielbiana przez historyków „za swój romantyczny koloryt, który rozjaśniał ich prozę”(3) emanującą narodową dumą, była w istocie czymś, co dziś nazwano by akcją alterglobalistów. W pamiętniku Johna Adamsa – drugiego prezydenta USA – był to mimo wszystko „najwspanialszy protest jaki widziano. Przepełniony godnością, majestatem i pięknem w ostatnim wysiłku patriotów, który tak wielce podziwiam”. Akcję zatopienia ładunku przeprowadzono tak, że „Boston nigdy nie był bardziej spokojny i bezpieczniejszy” – wspominał Adams. (4) Godność w walce z korporacjami jest jednak jakością niedostrzegalną dla współcześnie wykształconej prowaszyngtońskiej inteligencji.

Główną przyczyną rewolucji amerykańskiej, która dała początek Stanom Zjednoczonym Ameryki, była „ekonomiczna rebelia przeciw apodyktycznej korporacji, nie zaś bunt polityczny skierowany przeciw gnębicielskiemu rządowi”, jak wyraziście przedstawił to Ted Nace w publikowanej w 2003 r. pracy Gangi Ameryki. Współczesne korporacje a demokracja.(5) Sam Adams określał brytyjską konstytucję jako „najbardziej perfekcyjny system władzy w społeczeństwie, jaki ograniczona mądrość ludzka zdołała wykreować i wprowadzić w życie dla zachowania wolności i krzewienia szczęścia”.(6)

W pierwszych latach istnienia państwa znaczenie korporacji było niewielkie. W roku 1787 istniało ich w USA zaledwie kilka. Nie funkcjonowały niezależnie. Miały wyraźnie określony statut i zadania: powoływano je do realizacji ściśle określonych celów, jak rozwój infrastruktury gospodarczej, głównie budowy mostów i dróg. Negatywne nastawienie do korporacji, kojarzonej z monopolem, było jednak powszechne. W pierwszych dziesięcioleciach XIX w. było ono „jednym z najwyrazistszych, powtarzających się i eksponowanych tematów popularnej literatury”. I nie tylko. Prokurator Theodor Sedgwick pisał w 1835 r.: „Każde korporacyjne nadanie przeczy bezpośrednio doktrynie o równości prawa, ponieważ umożliwia grupie mężczyzn korzystanie z przywilejów, z których spółka prywatna nigdy nie mogłaby korzystać (…) Każde takie nadanie jest również sprzeczne z fundamentalną zasadą wolnego handlu”. Sam twórca Deklaracji Niepodległości, Thomas Jefferson, pisał: „Wyrażam nadzieję, że zdruzgoczemy w zarodku arystokrację naszych majętnych korporacji, które już ośmielają się rzucać wyzwanie naszemu rządowi na próbę sił i urągać prawu tego kraju”. (7)

Nadzieje Jeffersona i obawy wobec „monied incorporations” przeszły do podziemnej historii zachodnich społeczeństw, a wizja państwa opartego na „instytucjach bankowych i majętnych korporacjach”, „niszczących demokrację i wolność”, gdzie „kilkoro rządzi nad ograbionym i żebrzącym chłopstwem” stała się najczarniejszym scenariuszem historii – nie tylko amerykańskiej ale ogólnoświatowej.

Do połowy XIX w. koncesje korporacyjne wydawane przez władze definiowały działalność gospodarczą przedsięwzięcia, czas jego trwania, obszar działania (w tym zakaz posiadania przez korporację ziemi niezwiązanej z prowadzoną operacją), a nawet wysokość zysku – ograniczenia niewyobrażalne dzisiaj. Udziałowcy jednej korporacji nie mogli być udziałowcami innej. Ograniczona odpowiedzialność – fundamentalny wyróżnik nowoczesnej korporacji – nie był powszechną cechą koncesji wystawianych w USA aż do 1875 r. Tę wykreowaną w sądach formułę prawną korporacji broniono argumentem, że inwestorzy nie mogą być obciążani odpowiedzialnością za długi spółki, czy też niekorzystne dla niej transakcje. Brak odpowiedzialności za przedsięwzięcia gospodarcze był w XX wieku jedną z najbardziej charakterystycznych – choć przemilczanych w mediach – cech światowej ekonomii.

Proces przeobrażeń prawnych korporacji – spółek gospodarczych koncesjonowanych przez państwo – dokonywał się w USA od wojny secesyjnej do końca XIX wieku. Przeobrażenia te zmieniły instytucję kontrolowaną prawem w niezależny twór gospodarczo-prawny, który zaczął dominować nad państwem i nim kierować. Powstanie spółki holdingowej prawo korporacyjne zawdzięcza niezrównanym „talentom” lobbistycznym Toma Scotta, który przedsiębiorstwo Pensylvania Railroad Comapny, przemienił w molocha – gigantyczną, niezależną gospodarczo „siłę tak potężną, że rząd stał się raczej jej poddanym niż panem”. Odtąd kierowanie wieloma korporacjami stało się nową regułą kapitalistycznego pokera. Stanem w którym przeforsowano nowe prawo było New Jersey, gdzie w 1901 r. zarejestrowanych było 71% amerykańskich korporacji, mogących teraz wchodzić w posiadanie akcji każdej innej korporacji w Ameryce. (8)

Ważnym epizodem ustawodawczym było uzyskanie przez korporacje „osobowości prawnej”, w związku z czym, konsekwentnie, ich majątek podlegał ochronie wynikającej z Czternastej Poprawki do Konstytucji. Czternasta Poprawka dopisana do konstytucji – w czasie, gdy energia mięśni niewolników napędzająca dotąd amerykańską gospodarkę, zastępowana była przez węgiel i elektryczność – miała chronić czarnoskórych, jednak „spośród wszystkich rozpraw, jakie toczono w Sądzie Najwyższym w okresie od 1890 do 1910 roku, podczas których odwoływano się do Czternastej Poprawki, dziewiętnaście dotyczyło czarnych mieszkańców Ameryki, a 288 – korporacji”, odnotowuje Howard Zinn w swojej wyjątkowej pod każdym względem „Ludowej historii Stanów Zjednoczonych” (9)

Od początku XX w. działalność korporacyjna nie podlegała już żadnym ograniczeniom czasowym – koncerny uzyskały przywilej nieśmiertelności. Miały też prawo przemieszczać się i zmieniać profil działania (główny atut w globalizacji). Producent tytoniu w USA mógł odtąd sprzedawać buty w Europie.

W 1901 r. – po niecałych 130 latach od zatopienia w Zatoce Massachusetts ładunku handlowego Kompanii Wschodnioindyjskiej – w konserwatywnym dzienniku bankierów Bankers’ Magazine pisano: „Wzrost znaczenia korporacji i spółek zmierza do wzmocnienia sił, których celem jest kontrola mechanizmów władzy i prawa dla obrony własnych interesów. Teoretycznie, wybory decydują o wszystkim; jednak duch politycznej kooperacji, która tworzy się poza strukturą prawa, zmierza do kontrolowania wyborów. Jeśli okazuje się konieczne objęcie kontroli nad rządem – na poziomie federalnym czy stanowym – stowarzyszenia przemysłowe i handlowe mobilizują siły polityczne do realizacji swoich celów. Moc sprawczą posiadają ci, którzy płacą. To oni dostarczają środków, dzięki którym rządy mogą efektywnie działać. (…) Biznesmen, samodzielnie czy też w porozumieniu z innymi, stara się kształtować politykę i rząd w sposób odpowiadający jego interesom. (…) W coraz większym stopniu ustawodawcy i wykonawcze organy rządu zmuszone są dostosowywać się do żądań zorganizowanych przedsiębiorców”. (10)

Fortuny zgromadzone przez monopole tworzyły niewyobrażalne możliwości polityczne. Na dobre i na złe kontrolę nad państwem przejęły prywatne imperia finansowe. John D. Rockefeller i jego Standard Oil Company władał rynkiem energetycznym Ameryki (kontrolując 70% światowego rynku), wydobyciem rud żelaza, miedzi, węgla, transportem morskim i bankowością (Chase Manhattan Bank), Andrew Carnegie – produkcją stali, magnat finansowy John. P. Morgan zarządzał amerykańskimi kolejami, bankami i rynkiem ubezpieczeń, International Harvester wytwarzał 85% sprzętu rolniczego, a AT&T posiadało monopol telefoniczny. Zgodnie z raportem senatu z początku XX w. John P. Morgan zasiadał w ławie nadzorczej 48 korporacji, John D. Rockefeller – w 37.

Korporacje rozrastały się. Potrzebowały wsparcia. Promowały kandydatów politycznych, którzy gotowi byli kooperować. Na arenie politycznej entuzjastycznie oklaskiwano orędzia w rodzaju: „Idź naprzód amerykański przedsiębiorco i zdobywaj rynki świata dla Ameryki; i wiedz, że na skrzydłach twego handlu niesiesz wolność całemu światu i wszystkim jego mieszkańcom” (senator Albert J. Beveridge, 1912 r.)(11) czy mniej romantyczne, choć dużo konkretniejsze wyznania: „W głębokim przekonaniu… z ochotą przystąpię do niemal każdej wojny, gdyż uważam, że temu państwu jest ona potrzebna”, jak oświadczył w liście do przyjaciela – w 1897 r. – przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, Theodore Roosevelt. (12)

Powstawaniu gigantycznych fortun zdobywanych drogą manipulacji prawnych towarzyszył „powszechny na całym świecie wzrost niezadowolenia i społecznego niepokoju”, stwierdził otwarcie w 1912 r. przed członkami zarządu korporacji National City Bank of New York, wiceprezes Joseph T. Talbert. „Z tego względu zdaje się być obowiązkiem każdego, kto ma wpływ na opinię publiczną i ma możliwość ją kształtować, by … kierował nią w ten sposób, aby ślepe i instynktowne impulsy ludzkiej natury nie zniszczyły ekonomicznej organizacji kapitału.” Niezadowolenia społeczne, jak oświadczył w 1909 r. E. K. Hall, wiceprezydent korporacji American Telephon & Telegraph, to „nie tylko poważne niebezpieczeństwo dla własności przedsiębiorstw ale jest to, moim zdaniem, jedyne poważne zagrożenie, przed jakim stoi korporacja”. (13)

Rewolucja w Rosji wznieciła korporacyjną panikę pamiętaną jako Red Scare i przyniosła natychmiastową interwencję zbrojną USA (i państw zachodnich) na terytorium Rosji, za to marsz Mussoliniego na Rzym w 1922 r. zyskał entuzjastyczny poklask w Waszyngtonie. Otto Kahn, pierwszy wspólnik banku Kuhn, Loeb, and Co., wychwalał faszystów za przerwanie „parlamentarnych sporów i marnotrawnej, niewydolnej biurokracji” i zaprowadzenie w Italii „ducha porządku, dyscypliny, ciężkiej pracy, patriotycznego poświęcenia i wiary” pod „rozsądnym i wybitnym przewodnictwem tego wyjątkowego człowieka, Benito Mussolini”. Sędzia Elbert Gary z korporacji United Steel rozważał czy przypadkiem Ameryka „również nie potrzebuje człowieka takiego jak Mussolini”. Amerykańscy dyplomaci w rzymskiej ambasadzie odnotowywali z wielkim uznaniem, że od przewrotu faszystowskiego „nie było pojedynczego strajku w całych Włoszech”. Inwestycje USA po 1922 r. rosły szybciej niż w pozostałych europejskich państwach.(14) Na szczytach władzy entuzjazm był powszechny: kardynał Ratti, późniejszy papież Pius XI, „harmonijna synteza ewangelicznych ideałów” i „jeden z największych papieży Kościoła”, oświadczył z przekonaniem: „Mussolini to cudowny człowiek (…) do niego należy przyszłość”. (15)

Stwierdzenie twórcy faszyzmu, że „faszyzm powinno określać się poprawniej jako korporacjonizm, gdyż polega on na połączeniu władzy państwowej i korporacyjnej” (Mussolini) było przed drugą wojną światową truizmem; po wojnie faszyzm wymagał „historycznego” przedefiniowania, z czasem – dzięki masowej propagandzie – udało się nawet skojarzyć faszyzm z komunizmem, choć wymagało to indoktrynacji na poziomie uniwersyteckim – prości chłopi z Chiapas rozumieją dzisiaj rzeczy lepiej niż absolwenci europejskich uczelni wyższych.

Korporacjonizm czy faszyzm rozumiano jako kolaborację klas stanowiącą alternatywę dla konfliktu klasowego – pisał o tym papież Leon XIII już w 1891 r. w encyklice Rerum Novarum oraz znacznie obszerniej w 1931 r. wspomniany Pius XI w encyklice Quadragesimo anno. Doktryna ta wymagała wykreowania wspólnej dla wszystkich klas społecznych symboliki narodowościowej, kultywowanej w atmosferze absolutnego posłuszeństwa i pracowitości pod przewodnictwem zarządców przemysłu. Była to jedyna alternatywa dla znienawidzonego w kręgach elitarnych oświecenia ze swym złowieszczym, do dziś uporczywie wyśmiewanym i zajadle besztanym hasłem: „wolność, równość, braterstwo”.

Dzięki rozwojowi psychologii i radiofonii w pierwszych dekadach XX w. Ameryka poznała nowe metody rządzenia. Harold Lasswell – jeden z twórców współczesnych nauk politycznych i teorii komunikacji – twierdził, że „przyszłość biznesu związana jest z propagandą”(16) oraz, że współczesny świat stwarza warunki, w których „więcej można zyskać tworząc iluzję niż stosując przymus”(17). Dokonano „rewolucji w praktykach demokratycznych”, pisał mentor amerykańskiego dziennikarstwa i doradca polityczny Walter Lippmann, odkrywając, że opinią publiczną daje się dowolnie manipulować, wykorzystując techniki psychologicznej perswazji, lęki i emocje. Edward Bernays, czerpiąc z odkryć swego wuja Zygmunta Freuda w dziedzinie psychoanalizy, nauczał, że „Świadome i inteligentne manipulowanie zorganizowanymi zwyczajami i poglądami mas społecznych jest znaczącym elementem demokratycznego społeczeństwa. Ci którzy manipulują owym niewidocznym mechanizmem społecznym, stanowią niewidzialny rząd, sprawujący faktyczną władzę w naszym państwie”. (18)

Dwie wojny światowe były wielkimi przedsięwzięciami korporacyjnymi poprzedzonymi mobilizacją mas społecznych na skalę nieznaną dotąd w historii. W 1921 r. Liga Narodów stwierdziła: „Korporacje zbrojeniowe wypiastowały politykę wojenną i nakłoniły swe kraje do prowadzenia polityki wojennej i powiększania zbrojeń. (…) korporacje zbrojeniowe starały się przekupywać funkcjonariuszy rządowych (…) rozpowszechniały fałszywe wiadomości o programach różnych krajów, dotyczących armii i floty, ażeby napędzić wydatki na zbrojenia. Zdobywając kontrolę nad własną i zagraniczną prasą korporacje zbrojeniowe starały się wpływać na opinię publiczną. Korporacje zbrojeniowe organizowały międzynarodowe kręgi przemysłu zbrojeniowego, potęgujące wyścig zbrojeń przez wygrywanie jednego kraju przeciw drugiemu. Organizowano międzynarodowe trusty zbrojeniowe, podwyższające ceny za uzbrojenie”. (19)

Jeden z największych kryminalnych skandali II wojny światowej, który dziś nie interesuje raczej większości historyków, pochłoniętych zbrodnią katyńską czy porozumieniami nieżyjących od ponad pół wieku Stalina z Hitlerem, dotyczy funkcjonujących do dzisiaj i rządzących światowym przemysłem korporacji DuPont, Ford, General Motors, IT&T i wielu innych. W czasie wojny korporacje te wytwarzały w swych niemieckich filiach czołgi, samoloty bombowe, paliwo i gumę dla potrzeb nazistowskiej machiny wojennej. Po wojnie, zamiast procesów o wspieranie armii wroga, IT&T otrzymało od rządu USA odszkodowanie w wysokości 27 milionów dolarów (płacone przez podatników amerykańskich) za zniszczenia obiektów przemysłowych powstałe w wyniku alianckich bombardowań. GM otrzymał 33 miliony dolarów. W zrównanej z ziemią Kolonii mniej narażona na ataki bombowe fabryka Forda, produkująca pojazdy dla niemieckiej armii, służyła cywilnej ludności tego miasta za schron, gdyż amerykańskie obiekty przemysłowe wykreślano na ogół z mapy ataku. Przynajmniej 50 amerykańskich korporacji działało w Niemczech w latach 1933-45. Jeszcze przed wojną New York Times donosił, że Boeing zbroił niemiecką flotę powietrzną w transakcjach przynoszących firmie bajońskie zyski. (20)

Najbardziej ponure przestępstwo korporacyjne, ze wszystkich dokonanych przez amerykańskie koncerny, ujawnił przed kilkoma laty Edwin Black w swojej obszernie udokumentowanej pracy historycznej IBM i holocaust. Od pierwszego do ostatniego dnia hitlerowskiego reżimu korporacja IBM, poprzez swą berlińską filię Dehomag, sprzedawała rządowi Niemiec sprzęt i myśl techniczną umożliwiające przeprowadzanie spisów ludności i organizację logistyczną sztandarowego przedsięwzięcia faszystowskiej dyktatury: „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” czyli holocaustu. Urządzenia sortujące Holleritha – prototypy dzisiejszych maszyn cyfrowych – instalowane były we wszystkich obozach koncentracyjnych, umożliwiały kontrolę transportów kolejowych, stanowiły usprawnienie administracyjnego zarządu nad operacją odszukania, przemieszczenia i wymordowania wielu miliomów ludzi w całej Europie. Prezes IBM, Thomas Watson, uchodzący za najbardziej wpływową postać amerykańskiego biznesu i prawą rękę Franklina Roosevelta otrzymał z rąk Adolfa Hitlera w 1937 r. najwyższe odznaczenie, jakim „honorowano obcokrajowców zasłużonych dla Rzeszy Niemieckiej”. Maszynę sortującą Holleritha – patent korporacji IBM – można dziś oglądać w muzeum U.S. Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie.

Każda nowa generacja procesora Intel Pentium daje okazję do świętowania prawdziwych wartości cywilizacyjnych zachodniej kultury.

Władza zdobyta przez monopole korporacyjne dała początek inicjatywom, które ukształtowały ideologię i politykę XX wieku. Publicznie subwencjonowany system kooperacji korporacyjno-państwowej – wymagający dziś zaangażowania 60 tysięcy korporacyjnych lobbystów, stu na każdego kongresmana pracującego w Waszyngtonie – polega na prywatyzowaniu przedsięwzięć gospodarczych, których ryzyko i koszt ponosi społeczeństwo. „Kiedy w roku 1984 Continental Illinois Bank and Trust stawał przed perspektywą upadku, oczekiwano interwencji rządu, którego odpowiedzią była największa nacjonalizacja w historii Ameryki. (…) Rogera Andersona, dyrektora banku, który dzielnie przywiódł swój bank do ruiny, ukarano nominacją na stanowisko rządowe w Federalnej Radzie Opiniodawczej”, gdzie pieścił stanowisko doradcy, przypomina Noam Chomsky. (21) Na tym właśnie polega wywalczona w sądach koncepcja ograniczonej odpowiedzialności.

Ograniczeniu nie podlega jednak wyłącznie odpowiedzialność ale przede wszystkim koszty. W 1966 r. wiceprezes koncernu General Electric oświadczył otwarcie:  „Nie jest mi wiadome o żadnym wynalazku – choćby elektrycznej maszynki do golenia, czy kuchennej maszynki elektrycznej – który powstałby w jakimkolwiek wielkim laboratorium czy korporacji… Technika gigantów jest prosta: wkroczenie, wykup, i wchłonięcie mniejszych twórców”. (22) Sam Bill Gates – ucieleśnienie amerykańskiego mitu „od pucybuta do milionera” – określił działanie Microsoftu jako „embracing and extending”, czyli „ogarnianie i rozszerzanie” pomysłów innych twórców. Informatyka, tak jak cała nowoczesna technologia, rozwinięta została społecznym kosztem i jest rezultatem rozwoju myśli dokonującego się w ciągu całej historii ludzkości. Obrońcy praw intelektualnej własności starają się tej prostej prawdzie zaprzeczyć, by przysłonić oczywisty fakt, że prawa te służą korporacjom do wykupu i monopolizowania wiedzy i sztuki, a nie stymulowaniu rozwoju, jak głosi oficjalna doktryna teologii korporacyjnej, w myśl której cywilizację zbudowały jednostki wybitne, a „próżniacy i ich potomstwo”, „mrowie niepotrzebnych mieszkańców” Londynu i „pierwotna przyczyna plag, jakie dotykają to królestwo” utrudniali jedynie geniuszom wzbogacać kulturę swoich panów.

Reihnold Niebuhr, guru amerykańskiego establishmentu, utrzymywał, iż „głupota szarego człowieka sprawia, że kieruje się on nie rozumem ale wiarą”, a ta naiwna wiara wymaga tworzenia dla niego „niezbędnych iluzji” i „emocjonalnie przekonywującego superuproszczenia”, czyli kreowania prostych symboli dobra i zła i poprzez zestawianie i kojarzenie z nimi określonych pojęć i zjawisk społecznych kształtowanie opinii publicznej – elementarz współczesnej sztuki public relations i przemysłu reklamowego. (23)

Kiedy przeforsowywany wbrew demokratycznym zasadom, woli i potrzebom społeczeństw USA, Kanady i Meksyku korporacyjny pakt NAFTA wywołał w 1994 r. solidarny opór społeczności regionu Chiapas w Meksyku, w mediach pojawiła się pogłoska, że przywódca rebelii Zapatystów, Subcomandante Marcos, jest homoseksualistą. W odpowiedzi na tę prostacką, propagandową zaczepkę Marcos opublikował oświadczenie, które obiegło świat:

„Marcos jest gayem w San Francisco, czarnym w RPA, Azjatą w Europie, (…) anarchistą w Hiszpanii, Palestyńczykiem w Izraelu, Indianinem Maya na ulicach San Cristobal, członkiem gangu Neza [wielkiego slumsu Mexico City], komunistą w erze post zimnowojennej, artystą bez galerii i portfolio, pacyfistą w Bośni, samotną gospodynią domową w sobotni wieczór w każdym mieście Meksyku, (…), chłopem bez ziemi, robotnikiem bez pracy… Zapatystą w górach południowo-wschodniego Meksyku.

Bo Marcos jest człowiekiem, takim jak większość ludzi świata. Reprezentuje każdą wyzyskiwaną, marginalizowaną i prześladowaną mniejszość, która powstaje i mówi: ‘DOŚĆ'”. (24)

Zbigniew Jankowski

­­­­­­­­­­­­­­­­____________________________________________________

 

Przypisy

 
1 D. C. Korten, Świat po kapitalizmie. Alternatywy dla globalizacji, Stowarzyszenie Obywatel, Łódź 2002, s. 162;

2 T. Nace, Gangi Ameryki. Współczesne korporacje a demokracja, WWL Muza S.A., 2004, s. 55;

3 F. Jennings, The Creation of America. Through Revolution to Empire, Cambridge University Press, 2000, s. 142;

4 R. Raphael, A People’s History of the American Revolution. How Common People Shaped the Fight for Independence, HarperCollins, 2001, s. 23;

5 T. Nace, Gangi Ameryki. Współczesne korporacje a demokracja, s. 71;

6 F. Jennings, The Creation of America. Through Revolution to Empire, s. 195;

7 T. Nace, Gangi Ameryki. Współczesne korporacje a demokracja, s. 77, 81, 83;

8 jak wyżej, s. 102, 111;

9 H. Zinn, People’s History of the United States, HarperCollins, 2003, s. 261;

10 G. Kolko, The Triumph of Conservatism. A Reinterpretation of American History, 1900-1916, Quadrangle Books, Chicago, 1967, s. 162;

11 jak wyżej, s. 196;

12 H. Zinn, People’s History of the United States, s. 296;

13 G. Kolko, The Triumph of Conservatism, s. 178, 179;

14 N. Chomsky, Deterring Democracy, Hill and Wang, 1992, s. 38, 39;

15 K. H. Deschner, Polityka papieska w XX wieku, UREAUS, Gdynia, 1997, s. 240;

16 H. D. Lasswell, The Propagandist Bids For Power, 1939, American Scholar, 8 (Summer), s. 357, czytaj również  A. Carey, Taking the Risk Out of Democracy, University of Illinois Press, 1997, s.147;

17 H. D. Lasswell, Propaganda, 1930-35, „Encyclopedia of the Social Sciences”, Macmillan, New York 1954, s. 523;

18 E. Bernays, Propaganda, IG Publishing, s. 39;

19 K. H. Deschner, Polityka papieska w XX wieku, s. 118;

20 M. Parenti, Democracy for the Few, Thomson Wadsworth, 2002, wyd. VII, s. 119;

21 N. Chomsky, Rok 501. Podbój trwa. Wydawnictwo Naukowe PWN, 1999, s. 103;

22 Cytat z P. Baranan P. Sweezy, Monopoly Capital, New York: „Monthly Review”, 1966, s. 49; czytaj również: M. Parenti, Democracy for the Few, s. 17;

23 N. Chomsky, Deterring Democracy, s. 365;

24 M. Parenti, Against Empire. City Lights Books San Francisco, 1995, s. 209; patrz również ‘Marcos’ w Wikipedia i w google.com: „Marcos is gay in San Francisco”.

20 thoughts on “Zbigniew Jankowski „Korporacjonizm – władza z nieograniczoną nieodpowiedzialnością”

  1. Rok temu (ponad) próbowałem zdobyć „O Bogactwie Narodów”. Po długich poszukiwaniach (w jednej księgarni znalazłem Smitha ale nie Adama w innych nie słyszeli – nawet w działach „ekonomicznych”[1]) udało mi się znaleźć wydanie z 1954 roku. Przedmowa niby była dodatkową atrakcją ale czy nie łatwiej powinno się zdobyć książki z lat 2000-2008?

    Może Instytut Misesa wyda jak będzie miał wolne pieniądze…

    [1] W cudzysłowiu bo więcej tam było książek o marketingu i zarządzaniu niż o ekonomii

  2. Super tekst, świetny! 🙂

    A jaka bibliografia… Zinn, Chomsky, Baran i Sweezy, Kolko

    Ja chcieć więcej słyszeć tego Pana! 😉

  3. O wow! Jestem pod wielkim wrażeniem, naprawdę znakomity tekst!

  4. A ja wróciłem właśnie od chirurga szczękowego. Trzeciego z kolei ale tym razem „zwycięskiego” choć nie należącego do żadnej korporacji ani spółdzielni.
    Choć z lodem na policzku to przeczytałem tekst.
    Jest naprawdę świetny!

    I precz z korporacjami. Niech żyje mała i srednia przedsiębiorczość!

    A Smitha też chętnie był przeczytał. a… nie ma….

    Ciekawe o czym jeszcze napisze imć Jankowski…

    Pozdro,

  5. Między 1989 a 2008 r. dzieło Adama Smitha zostało wydane dwukrotnie:
    1). w 2003 r. ks. 1 przekł. Oswald Einfeld i Stefan Wolff. Warszawa : „De Agostini”;
    2). w 2007 r. całość w 2 częściach przekł. Stefan Wolff i Oswald Einfeld, Zdzisław Sadowski Warszawa : Wydawnictwo Naukowe PWN, 2007;
    Wydanie z 1956 r. jest natomiast łatwo dostępne w bibliotekach uniwersyteckich, sam BUW ma 15 egzemplarzy.
    Nawet w tej chwili można nabyć tą pracę:
    http://ksiegarnia.pwn.pl/6696_pozycja.html
    Papież Pius XI miał pozytywny stosunek do faszystów tylko do 1931 r. w którym napisał encykliki Non bisogno abbiamo i Quadragesimo anno, które są krytykami faszyzmu potępiając statolatria i wzmacniając zasadę pomocniczości.

    Wykazał bowiem, że zniesienie własności prywatnej nie wyjdzie na korzyść warstwy robotniczej, lecz na ostateczną jej zgubę. Mimo to znaleźli się ludzie, którzy – oczywiście bardzo niesłusznie – potwarczo oskarżali Papieża i sam Kościół, że popierał i dotąd popiera stronę warstw posiadających przeciw proletariuszom. Poza tym powstały wśród samych katolików spory o prawdziwą i rzeczywistą myśl Leona XIII. Uważamy zatem, że należy naukę Leona, to jest naukę Kościoła, przed niesłusznymi obronić zarzutami i przed błędnymi zachować tłumaczeniami.

    Że w używaniu własności ludzie uwzględnić winni nie tylko swoją własną korzyść, ale także dobro powszechne, wynika, jak wspomnieliśmy, już z charakteru własności indywidualnego i zarazem społecznego. Określenie zaś tych obowiązków, jeśli okaże się potrzebnym i w prawie przyrodzonym nie jest zawarte, rzeczą jest rządów. Dlatego władza świecka może ze względu na prawdziwą potrzebę dobra ogólnego dokładniejsze w świetle prawa przyrodzonego i Bożego wydać zarządzenia, co posiadającym w używaniu dóbr dozwolono, a czego nie dozwolono. Toteż Leon XIII mądrze ongiś nauczał, że „określenie własności poszczególnych jednostek zostawił Bóg przemyślności ludzi i urządzeniom narodów”: Uczy nas zresztą historia, że jak inne pierwiastki życia społecznego, tak samo i własność prywatna nie jest niezmienną. Sami to oświadczyliśmy swego czasu tymi słowy: „Jakże różne są postacie, w których występuje własność prywatna począwszy od prastarej formy pierwotnych ludów rolniczych, zachowanej gdzieniegdzie do dnia dzisiejszego, aż do form własności w okresie patriarchalnym i tak dalej w przeróżnych postaciach tyranii (pojmując to słowo w znaczeniu klasycznym), następnie poprzez feudalne, monarchiczne własności aż do rozmaitych ich rodzajów czasów nowych!”. Oczywistą jest rzeczą, że państwu nie wolno postępować według swego widzimisię. Przyrodzone bowiem prawo do własności prywatnej i do przekazywania jej w spadku winno zawsze pozostać nietknięte i nienaruszone, ponieważ państwo usunąć go nie może. „Człowiek bowiem starszy jest niźli państwo”, a również społeczność domowa jest logicznie faktycznie wcześniejszą, niż państwo”. Dlatego mądry bardzo Papież oświadczył, że nie wolno państwu wyniszczać majątków prywatnych nadmierną ilością świadczeń i podatków. „Władza państwowa bowiem nie może niszczyć prawa własności prywatnej, bo natura jest jego źródłem, nie wola ludzka; może tylko jego używanie ograniczać i do dobra ogółu dostosowywać”. Państwo zaś, dostrajając własność prywatną do potrzeb ogółu, nie wyświadcza posiedzicielom prywatnym przysługi wrogiej, lecz przyjazną. Tym bowiem sposobem zapobiega skutecznie, aby własność prywatna, której Stwórca natury w swej Opatrzności udzielił jako pomoc życiową, nie doprowadziła do stosunków nieznośnych i sobie tym samym grobu nie wykopała. Nie jest to zniesieniem własności prywatnej, raczej jej obroną, nie jest to podrywaniem mienia, lecz wewnętrznym jego wzmacnianiem.

    Przynależność do związków zawodowych nie jest przymusowa i o tyle tylko taki związek może być nazwany wolnym; składek bowiem związkowych i innych jakichś szczegółowych świadczeń wymaga się od wszystkich zupełnie członków poszczególnego zawodu czy zajęcia, pracodawców i pracobiorców, jako też wszystkich obowiązują umowy taryfowe, zawarte przez prawnie uznane związki zawodowe. Słusznie jednak podkreślono urzędowo, że prawnie uznane związki zawodowe nie wyłączają innych zrzeszeń na podstawie zawodowej, prawem nie uznanych.

    Co jednostka z własnej inicjatywy i własnymi siłami może zdziałać, tego nie wolno wydzierać na rzecz społeczeństwa; podobnie niesprawiedliwością, szkodą społeczną i zakłóceniem ustroju jest zabieranie mniejszym i niższym społecznościom tych zadań, które mogą spełnić, i przekazywanie ich społecznościom większym i wyższym. Każda akcja społeczna z uwagi na cel i ze swej natury ma charakter pomocniczy; winna pomagać członkom organizmu społecznego, a nie niszczyć ich lub wchłaniać.

  6. Nie powinno mylić się korporacji – spółek kapitałowych z korporacjami – przymusowymi zrzeszeniami danej gałęzi gospodarki (jak obecnie w Polsce np. „samorząd” lekarski, adwokacki itp.). Faszyzm był korporacjonizmem w tym drugim znaczeniu słowa „korporacja”.

  7. O stosunku kościoła i papiestwa do faszyzmu pisał obszernie Karlheinz Deschner w „Kryminalnej Historii Chrześcijaństwa”, za co kosciół oskrażył go o blasfemię w procesie, który Deschner wygrał (!!!).

    Państwo watykańskie, w roku 1933, jako pierwsze uznało nazistowską dyktaturę, mimo, iż Adolf Hitler już 30 stycznia 1933 roku zagroził wytępieniem rasy żydowskiej w Europie.

    Na początku roku 1933, kierownictwo Akcji Katolickiej w Niemczech, pozostające wówczas pod przewodem von Pappena, wydało następujące oficjalne oświadczenie:

    ”My, katolicy niemieccy, całą duszą i z pełnym przekonaniem będziemy popierać Adolfa Hitlera i jego Rząd. Jesteśmy pełni podziwu dla jego umiłowania ojczyzny oraz energii i mądrości jako męża stanu. (…) Katolicyzm niemiecki (…) musi czynnie uczestniczyć w budowaniu Trzeciej Rzeszy”.

    Franz von Pappen przyczynił się walnie do zawarcia konkordatu między rządem hitlerowskim a Watykanem. Konkordat ten podpisano 20 lipca 1933 roku. W specjalnym komunikacie podano:

    „Kardynał i sekretarz stanu – Pacelli (późniejszy papież Pius XII) udekorował dziś wicekanclerza von Pappena Wielkim Krzyżem Orderu Piusa (..). W darze od rządu Rzeszy, wicekanclerz von Pappen ofiarował kardynałowi sekretarzowi stanu Madonnę z białej porcelany miśnieńskiej. (…) Na wszystkich podarkach widniała dedykacja: 'Na pamiątkę konkordatu z Rzeszą, 1933′ ”

    Biskup Bornewasser z Trewiru, po dojściu Hitlera do władzy, patetycznym tonem, oznajmił:

    „Z podniesioną głową i energicznym krokiem wkroczyliśmy do nowej Rzeszy i jesteśmy gotowi służyć jej ze wszystkich sił, ciałem i duszą”. („Ecclesiastica”, rocz.13, str.477)

    „My wszyscy dziękujemy Panu Bogu za Jego łaskawość” – pisał organ ratyzbońskiej kurii biskupiej po „zbrodniczym zamachu na życie Führera i kanclerza Rzeszy”. „My wszyscy modlimy się, z głębi naszych serc: Panie, miej zawsze pod Twoją cudowną opieką Führera i cały nasz naród niemiecki! ”

  8. „Nie powinno mylić się korporacji” – zgoda ale wiadomo, że w artykule nie chodzi o samorządy lekarskie ale o „kapitanów” przemysłu, o organizacje przemysłowe, o zrzeszenia przemysłowców, którzy kooperując z machiną państwa współtworzyły życie polityczne, mobilizowały do wojen o surowce i ekonomiczną dominację… to chyba oczywiste

  9. Ogólnie w artykule chodzi o korporacje w rozumieniu takim, w jakim dziś stosuje się to pojęcie np. do General Motors, Exxon, Microsoft czy IMB, to znaczy po prostu spółki kapitałowe (które uzyskiwały przywileje od państwa). W tym kontekście zdanie „Stwierdzenie twórcy faszyzmu, że „faszyzm powinno określać się poprawniej jako korporacjonizm, gdyż polega on na połączeniu władzy państwowej i korporacyjnej” (Mussolini) było przed drugą wojną światową truizmem” sugeruje, że chodzi w nim również o korporacje w tym sensie. Moim zdaniem Mussolini miał tu jednak na myśli korporacje w sensie ustanawianych przez państwo organizacji pracodawców i pracowników obejmujących poszczególne gałęzie gospodarki (doktryna faszyzmu coś takiego przewidywała).

  10. Pewnie tak, masz rację. Jednak rozgraniczanie tych rodzajów korporacji nie jest zasadne, gdyż to były i tak te same środowiska zarządców produkcji przemysłowej, które liczyły na wsparcie państwa – i to jest najważniejsza kwestia: przemysł, i jego organizacja musiał mieć państwowe wsparcie. Oczywiście doktryna sektorów przemysłowych (czyli zrzeszeń firm nazywanych korporacjami) tworzyła rodzaj maski filozoficznej, bo wiadomo, że chodziło o budowę monopoli – w każdym państwie, każdą branżą przemysłu zarządzał monopolista lub organizacje, które o ten monopol walczyły. Dlatego właśnie Mussoliniego i Hitlera tak wielce podziwiali przemysłowcy w całej Europie i Ameryce. Podziwiała ich właściwie cała elita władzy.

  11. To rozróżnienie ma sens, przez korporację można rozumieć:
    Podobne do związków zawodowych organizacje zrzeszające wszystkich przedstawicieli danego zawodu.
    Wielka bardzo wpływowa firma.
    Obie kwestie wiążą się z monopolem, lecz w pierwszym wypadku powstał on przez zmowę pracowników wykwalifikowanych w danym zawodzie i ograniczenie prawa do wykonywania zawodu, a w drugim związkom wielkiego kapitału z politykami czy polityką.

    W trakcie rozmów na temat podpisywania umowy nie obraża się i potępia drugiej strony. Z władzami PRL-u KK też nawiązywał kontakty, a obecnie stara się nawiązać kontakty z Chinami i jednym z gestów dobrej woli wobec Chin było odwołanie wizyty Dalajlamy i nie przyłączenie się do protestów związanych z olimpiadą. Pan czytał Karlheinza Deschnera ja inne książki.
    http://www.poczytaj.pl/65203?sesja=28210411629
    A teraz czytam:
    http://www.rebis.com.pl/rebis/public/books/books.html?co=print&id=K3467
    Zdanie papieża jest powszechnie dostępne:
    http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xi/encykliki/mit_brennender_sorge_14031937.html
    Więcej tu:
    http://www.dziennik.pl/swiat/article19120/Pius_XII_nie_byl_sympatykiem_Hitlera.html
    http://analizy.biz/marek1962/piusxii.htm
    http://analizy.biz/marek1962/piusxii2.htm

  12. „Mroczna, wojenna przeszłość Piusa XII, rzekomego sympatyka Hitlera, to fałszerstwo wyprodukowane w latach 60. przez KGB.” – to przekomiczne. :)))

    Powolywanie sie na radio watykańskie jako źródło wiedzy o historii kościoła, jest posunięciem dosyć ryzykownym, by nie powiedzieć naiwnym. 🙂

    Sugeruje pan, że Karlheinz Deschner, 'wyprodukował’ swoje dokumenty w rumuńskim KGB? :))
    Zadziwiajęce, że proces o zniesławienie, jaki wytoczył mu kościół, o dziwo kościół przegrał, ciekawe z jakich powodów, czyżby nie byli w stanie wykazać że tysiące dokumentów, z jakich korzystał Deschner nie były wykonane przez KGB?

    Polityka Hitlera była tak spójna z polityką kościoła, że aż trudno sobie wyobrazić, że kościół mógłby Hitlera krytykować. Proszę pokazać choćby jeden dokument który o tym by świadczył.

    Proszę pokazać jakikolwiek świadectwo sprzeciwu, jakie wyraził kościół wobec południowoamerykańskich dyktatur faszystowskich, wobec hiszpańskiej czy portugalskiej dyktatury. To komiczne w jak bezradny sposób próbuje sie wybielać dzisiaj kryminalna historie chrześcijaństwa.

    Sam Hitler wyraził to najdobitniej w kwietniu 1933, mówiąc biskupowi Berningowi z Osnabbrück: „Jeśli chodzi o Żydów, to realizuję tę samą politykę, jaką przyjął Kościół katolicki przed 1500 laty”.

    Wyobrażenie, że hitler mógłby zmobilizować społeczeństwo niemieckie do wojny bez pomocy kościoła i bez pomocy elit hierarchii przmysłowej jest absurdalne. Niestety próbuje się to dzisiaj robić insynuując, źe za II wojne światowa odpowiada wypuszczony z wiezienia malarz i jego przyjaciel stalin.

  13. >>W trakcie rozmów na temat podpisywania umowy nie obraża się i potępia drugiej strony<<
    ????????????????????????????????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    Nie rozumiem skąd pomysł aby kościół miał włączać się w jakiekolwiek rozmowy czy to z PRLem czy to z Hitlerem?
    Oczywistym jest że działalność polityczna organizacji religijnej jest naganna. Zwłaszcza gdy prowadzona jest tajnie. I tu powinna się kończyć dyskusja a nie zaczynać. Jeśli organizacja religijna (i każda inna) nie potrafi potępiać struktur przemocy, a jedynie potrafi z nimi kooperować to zasługuje na najwyższe potępienie.

  14. Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości Kowalu!
    Bij pyrlikiem krzepko aż się rozpadnie w proch i w pył konserwatywno-liberalna lipa!

  15. Jest cały zbiór dokumentów w książce: http://poczytaj.pl/65203 i encykliki jak Mit Brennender sorge. Umowy takie są na przykład po to by np. katolicki aptekarz nie musiał sprzedawać środków wczesnoporonnych i antykoncepcyjnych lub by Kościół mógł prowadzić cmentarze.

  16. >Proszę pokazać jakikolwiek świadectwo sprzeciwu, jakie wyraził kościół wobec południowoamerykańskich dyktatur faszystowskich, wobec hiszpańskiej czy portugalskiej dyktatury.

    Proszę wpierw sie deedukowac czym byl faszyzm a nazizm. III Rzesza a Hiszpania Franco czy Portugalia Salazara to zupelnie dwa przeciwstawne sobie swiaty!

  17. Problem artykułu polega na tym, że autor nie definiuje pojęcia „korporacji”, i w rezultacie określa nim co najmniej dwie całkowicie odmienne formy organizacyjne.
    Korporacje w kontekście XIX/XX-wiecznego amerykańskiego kapitalizmu monopolistycznego to przedsiębiorstwa posiadające osobowość prawną, posiadane nie przez konkretnego właściciela, lecz przez rozproszonych udziałowców, cieszące się przywilejem oganiczonej odpowiedzialności finansowej.
    Korporacje w kontekście korporacjonizmu faszystowskiego to nie przedsiębiorstwa, lecz tworzone przez państwo struktury, w których skład wchodzili przedstawiciele pracodawców i pracowników danej branży, a także urzędnicy państwowi, a które zajmowały się organizacją stosunków pracy i arbitrażem między pracownikami a pracodawcami, a także szeroko pojętą działalnością społeczną, jak edukacja, ochrona zdrowia czy rozwój kulturalny zrzeszonych robotników – a więc raczej coś na kształt współczesnej Komisji Trójstronnej połączonej z Funduszem Wczasów Pracowniczych, niż General Motors.
    Kierując się zbieżnością nazw, autor miesza niestety te dwa pojęcia, choć oznaczają one coś zgoła odmiennego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *