Olgierd A. Sroczyński ”Bazar Europa”

Genialny ekonomista austriacki Ludwig von Mises określał rynek jako demokrację konsumentów, „gdzie każdy pens daje prawo głosu”. Twierdzenie to możemy również – a wręcz musimy – odwrócić, powtarzając za Platonem charakterystykę demokracji jako „bazaru ustrojów”, na którym demokrata wybiera sobie aktualnie pasujący mu styl życia, imając się jednocześnie wszystkiego i będąc w efekcie nikim.

Smutna rzeczywistość jest więc taka, że wyższą sprzedażą na tym obskurnym bazarze jest ta idea, której sprzedawca krzyczy głośniej niż pozostali i oferuje najniższe ceny, a nie ten, który oferuje najlepszą jakość. Co najważniejsze, każdemu postawiono stragan bez jego wiedzy i zgody, zmuszając do udziału w zabawie na którą nie ma najmniejszej ochoty. Wcześniej krzyczeć nie musiał, ponieważ renomę przekazywano z pokolenia na pokolenie, nie czując potrzeby wyjścia na targowisko a niejednokrotnie brzydząc się jego atmosferą.

Najbardziej wzniosłe i szlachetne idee zostały więc przymusem ustawione obok tych najniższych i najpodlejszych, a że jakość tych pierwszych pociągała za sobą wyższą cenę, to wpuszczony na plac handlowy lud rzucił się na promocyjne ceny idei konkurencyjnych, stopniowo pogrążając producentów markowych towarów w bankructwie.

Regulaminem targowiska ogłoszono zasadę wolności słowa, to znaczy prawo niemal każdego do jak najgłośniejszego zachwalania swoich towarów. Niemal, ponieważ co jakiś czas zdarzały się rozboje i kradzieże, które co prawda nie pogłębiały panującego na bazarze – pardon le mot – burdelu, ale budziły sprzeciw coraz bardziej wpływowych sprzedawców idei lewicowych. (Chociaż krążyły plotki że to wszystko ich sprawka, prowokacja mająca na celu pozbywanie się konkurencji, to i tak przecież nikt by tego głośno nie powiedział).

Jednak ta kwestia przestała być w pewnym momencie główną bolączką oligarchów. Oto okazało się, że spychani początkowo na skraj placu sprzedawcy artykułów tradycyjnych zaczęli w pewnym momencie akceptować reguły zatęchłego targowiska i – chcąc nie chcąc – zaczynali krzyczeć coraz głośniej, nie odnosząc co prawda większych sukcesów, ale mimo wszystko stopniowo powracając do świadomości klientów targowiska. Reklama powoli zaczynała działać.

Oligarchowie naradzając się ustalili, że bieg wypadków może spowodować utratę klientów, na co bez wątpienia nie mogli sobie pozwolić. Trzeba ogłosić, że mamy do czynienia z nieuczciwą konkurencją – powiedział Francisco Miñarro, jeden ze sprzedawców pawilonu ateistycznego. – Zapatero zgodzi się na pewno. – dodał szybko, mając na myśli kierownika hiszpańskiej części placu.

Ale z ich strony była już taka próba – zauważył sprzedawca sklepu z częściami do roweru o wdzięcznej nazwie „Tęcza”. – Co chwila oskarżają mnie o wciskanie ludziom dodatkowych pedałów na siłę. Zebrani spojrzeli po sobie porozumiewawczo. Całe kierownictwo targowiska było na ich utrzymaniu, więc kierownicy poszczególnych części placu również nie powinni mieć oporów.

Lud przecież i tak wszystko kupi – od tego w końcu jest.

Olgierd A. Sroczyński
26.05.2008
***
Tekst został wcześniej opublikowane na blogu autora

6 thoughts on “Olgierd A. Sroczyński ”Bazar Europa”

  1. „charakterystykę demokracji jako “bazaru ustrojów”, na którym demokrata wybiera sobie aktualnie pasujący mu styl życia, imając się jednocześnie wszystkiego i będąc w efekcie nikim”

    Nic nie rozumiem.
    Jeśli jest demokracja, to nie ma „bazaru ustrojów”. Jest określony, narzucony ustrój – demokracja. Bazar dotyczy tylko przywódców, i jest to mocno koncesjonowany bazar.
    „Bazar ustrojów” to nie demokracja, ale to, co Hoppe nazywa ładem naturalnym, Gabiś uporządkowaną anarchią, Molinari wolnym rządem (monarchią bez monopolu i republiką bez komunizmu), David Friedman anarchokapitalizmem, a Stephenson przedstawił w „Zamieci” i „Dziamentowym wieku”.
    Możliwość wyboru stylu życia to nie „bazar ustrojów”, ale „bazar stylów życia”. Inaczej – wolny rynek stylów życia, wolny rynek idei. Coś takiego jest możliwe w każdym ustroju, nie tylko w demokracji. Z drugiej strony, możliwa jest demokracja bez możliwości wyboru stylu życia, albo z bardzo ograniczonym takim wyborem. Więc to, że można sobie wybrać aktualnie pasujący styl życia nie ma nic wspólnego z demokracją, natomiast wszystko z wolnym rynkiem.
    To, że ktoś wybiera sobie aktualnie pasujący styl życia, nie oznacza, że ima się jednocześnie wszystkiego. Ima się tylko tego, co wybrał. Imanie się jednocześnie wszystkiego jest niemożliwe.
    To, że ktoś wybiera sobie aktualnie pasujący styl życia nie oznacza, że jest w efekcie nikim. Jest jednostką realizującą się w sposób, w jaki jej najbardziej pasuje. Odwrotnie, jeśli ktoś nie może wybrać sobie stylu życia, to oznacza, że jest „nikim” w sensie takim, że nie jest w stanie wyrazić siebie takiego, jakim naprawdę jest. W komuniźmie, gdzie obowiązuje jeden narzucony styl życia człowiek jest praktycznie nikim (jednostka – zerem). Patrz np. „Hymn” Ayn Rand.

  2. Mam pytanie – czy czytał Pan „Państwo” Platona?

    Każda koncepcja ustrojowa posiada założenie o antropologii – jaką wizję człowieka założymy, taki będziemy postulowali ustrój i odwrotnie. Dlatego główne dzieło polityczne Platona jest poświęcone niemal w całości edukacji. Styl życia to jednocześnie koncepcja ustrojowa, nie ma bowiem w klasycznej – czy jak kto woli, konserwatywnej – teorii politycznej rozdziału na sferę państwową i prywatną we współczesnym, liberalnym sensie: obie stanowią całość, a ściślej jedna wynika z drugiej.

    Dlatego właśnie demokracja jest według Platona „bazarem ustrojów”. Demokrata „raz się upija i upaja muzyką fletów to znów pije tylko wodę i odchudza się. To znów zapala się do gimnastyki a bywa że w ogóle nic nie robi i o nic nie dba, a potem zajmuje się filozofią”. Jednym słowem burdel nie jest kwestią sfery publicznej, tylko samej duszy ludzkiej.

  3. Ale masz z tym jakiś problem? Ja tam uważam burdel w mojej duszy za wartośc samą w sobie i nie koniecznie mam ochote aby mi ktoś ten burdel porządkował.
    A rzecz polega tak naprawdę na tym że każdy chce porządkować ten burdel po swojemu – aktualnie wygrywają ci którzy ci się nie podobają ale dla mnie to nie ma różnicy czy to będą oni czy ty bo każdy rości sobie prawo do podporządkowywania sobie tego burdelu w mojej duszy.

  4. Do tego co napisałem wyżej trzeba podchodzić dwuwarstwowo – po pierwsze jak do wypowiedzi człowieka studiującego historię idei, niezależnej od przekonań (w tym wypadku pretensje należy mieć ewentualnie do Platona, który jednak nie za bardzo się nimi przejmie), po drugie jako – czego nie wykluczam – moją ocenę moralną, do której mam pełne prawo.

  5. Prawdę mówiąc nie przypominałem sobie tego ustępu w „Państwie” – sięgnąłem do dostępnego w Internecie angielskiego tłumaczenia:
    http://www.ellopos.net/elpenor/greek-texts/ancient-greece/plato/plato-politeia-4.asp?pg=63
    i wydaje mi się, że w tym fragmencie Platonowi chodzi raczej o to, że (wg niego) w demokracji każdy może „założyć sobie państwo” jakie chce, spośród dostępnych ofert („ustrojów” w sensie panujących praw) – w sensie takim, że może zagłosować za jedną z wielu propozycji praw, a może i przedstawić swoją (jak wiadomo w Atenach była demokracja bezpośrednia i każdy mógł zaproponować uchwalenie dowolnego prawa). Nietrudno dostrzec, że jest to wizerunek demokracji zupełnie karykaturalny, jako że nikt przecież nie ma gwarancji, że akurat jego pomysł przejdzie – a jeśli przejdzie pomysł jednego, to z konieczności nie przejdzie już sprzeczny z nim pomysł drugiego. Ale wizja demokracji w „Państwie” jest cała karykaturalna, w końcu Platon bardzo nie lubił tego ustroju.
    A co do wybierania stylow życia – to nazywanie typu człowieka, który poddaje się chwilowym zachciankom „demokratą” jest nadużyciem. Przecież monarcha czy arystokrata też może taki być. A nawet jak nie jest, to nie musi mu to przeszkadzać u innych. Czy niemożliwa jest monarchia, w której ludzie by się tak zachowywali? I wcale przy tym nie byli demokratami?

  6. To, że w demokracji można głosować za czym się chce jest oczywiste i jest to tylko pochodna głównego problemu rozważanego przez Platona. Porządek polityczny państwa jest odbiciem porządku duszy, więc nieuporządkowana dusza daje demokrację.

    Jeżeli mam na Pańskie pytanie odpowiadać za Platona, to odpowiem tak – monarcha i arystokrata nie może ulegać chwilowym pobudkom, choć też nie jest pewne jak monarchę i arystokratę będziemy w tym momencie rozumieli. Jeżeli przyjmiemy, że chodzi tutaj o najwyższą warstwę, tj. filozofów, to odpowiedź jest oczywista – ponieważ król i arystokracja przeszli przez odpowiedni system kształcenia, kierują się wyłącznie rozumem. U Platona nie jest bowiem sprawa na tyle kłopotliwa jak w niektórych teoriach arystokratycznych, gdzie odpowiedniego ducha dziedziczyło się wraz z urodzeniem – w „Państwie” nawet córka rzemieślnika może zostać filozofem (nie – filozofką, nie ulegajmy kretyńskim modom językowym).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *