W mojej pracy zdecydowałem się podjąć temat środków psychoaktywnych na płaszczyźnie prawa oraz etyki. Ponieważ u podstaw nowej kryminologii Iana Taylora, Paula Waltona i Jocka Younga legło przekonanie, że nauka społeczna musi angażować się po stronie określonych wartości, dlatego też moja praca będzie podchodziła do omawianego problemu z konkretnej perspektywy. Tak kryminologia, jak i etyka nie mogą ograniczać się jedynie do opisywania procesów bo jest to szkodliwe, gdyż pod płaszczykiem pozytywistycznego obiektywizmu nauki zawsze przemycane są pewne założenia natury filozoficznej, religijnej czy metodologicznej. Etyka i kryminologia stanowią nauki normatywne a ich celem jest wyznaczanie i dążenie do pewnych modeli alternatywnego ładu społecznego opozycyjnego do wypełnionej niedorzecznościami prozy życia codziennego. Praca nawiązuje do mojego wcześniejszego artykułu „Przestępstwa bez ofiar” i w dużej mierze traktuje przestępstwa związane z obrotem czy spożyciem narkotyków jako przestępstwa bez ofiar, gdyż ich wypadku trudno określić poszkodowanego.
Historia
Od zarania dziejów we wszystkich kulturach ludzkich dostępne były substancje, które dziś nazywamy psychoaktywnymi. Najstarsze zjawiska, które dziś nazywamy religijnymi nieodłącznie wiązały się z rytuałami prowadzonymi przez szamanów podczas których trans był indukowany zazwyczaj mocnymi środkami halucynogennymi. Na terenach dzisiejszej europy popularny był głównie pity w różnych formach alkohol oraz tytoń.
Najpopularniejszy dziś narkotyk, marihuana ma historię dużo dłuższą niż istnienie państwa w którym żyjemy obecnie. Pierwsze wzmianki o konopiach pochodzą sprzed dziesięciu tysięcy lat – z tego okresu pochodzą pierwsze tkaniny z włókna konopnego. Słowo pochodzenia sumeryjskiego „kanaba”, należy do najstarszych słów gatunku ludzkiego i zostało zapisane już pięć tysięcy lat temu aby na stałe wejść do słownika ludów Indii, Europy i Bliskiego Wschodu. Shen Nung na dwa tysiące lat przed Chrystusem opisuje jako pierwszy medyczne działanie marihuany, zaś już na tysiąc lat przed naszą erą z halucynogennych właściwości rośliny korzystali min. Scytowie. Prorok islamski Mahomet zakazując swemu ludowi spożycia alkoholu jednocześnie zezwala na używanie konopi, co powoduje, że powszechność przetworów z konopi rozprzestrzenia się w rejonie basenu morza śródziemnego i w krajach islamskich. Również w czasach nowożytnych wielu plantatorów, szczególnie w Anglii i w Ameryce było urzędowo zobowiązanych sadzić konopie, które wykorzystywane były w przemyśle (choć nie tylko). Do dziś można znaleźć etykiety win i lekarstw z początku XX wieku w skład których wchodzą narkotyki uważane dziś za twarde jak amfetamina i heroina. Jeden z najpopularniejszych współcześnie napojów – Coca Coli – swoją nazwę zawdzięcza kokainie, która stanowiła jeden ze składników nim została zastąpiona mniej szkodliwą kofeiną.
Podejście prohibicyjne do narkotyków jest podejściem relatywnie nowym. Co ciekawe – powstała nie na skutek szczerej chęci walki z narkomanią lecz przede wszystkim dzięki misjonarskim skłonnościom Amerykanów i ich nietolerancji wobec mniejszości chińskiej, która przywiozła do Stanów zwyczaj palenia opium. Zakazanie w 1878 roku palenia opium było pierwszym wypadkiem regulacji prawnej kwestii narkotyków i wiązało się z nietolerancją wobec rytuałów i zwyczajów mniejszości narodowych. Nie sposób na tym przykładzie nie zauważyć jak wielką rolę w kryminalizacji narkotyków gra etnocentryzm i stawianie powszechnych w pewnej kulturze używek niejako poza podejmowanym problemem. Mowa rzecz jasna o alkoholu, który w medycynie stanowi narkotyk, gdyż ma właściwości psychoaktywne.
Kluczowym argumentem jaki podnosi się dzisiaj przeciwko polityce prohibicji wobec narkotyków jest twierdzenie, iż nie tylko nie jest ona w stanie osiągnąć swych najbardziej podstawowych celów, ale że w ogóle się do nich nawet nie przybliża. Plan maximum– społeczeństwo wolne od narkotyków jest mrzonką niczym utopijny komunizm i nie jest możliwe do zrealizowania. Z powyższą tezą zgadzają się dziś nawet skrajni zwolennicy prohibicji zaś rozbudowana polityka kryminalizacji środków odurzających ani nie zmniejszyła konsumpcji, ani nawet nie była w stanie jej ustabilizować i zapobiec jej wzrostu.
Pomimo coraz większych nakładów pieniężnych na rozpoczętą w latach osiemdziesiątych w USA „wojnę z narkotykami” zjawisko konsumpcji nielegalnych środków psychoaktywnych nie spada lecz (np. w krajach zachodniej Europy) podnosi się. Niewielki wydaje się być także wpływ polityki kryminalnej wobec nielegalnej podaży narkotyków we współczesnych społeczeństwach. Stany Zjednoczone mogą „poszczycić się” narkomanią pod względem rozmiarów i intensywności jednych z największych na świecie, pomimo że właśnie to państwo wydaje na „wojnę z narkotykami” największe sumy zarówno pod wzglądem absolutnym jak i procentowym. Efektywność prohibicji w przejmowaniu i likwidacji nielegalnych substancji wynosi (uśredniając) 10%. Rzeczywiste zakłócenie czarnego rynku mogłoby zostać spowodowane jedynie przez przejmowanie co najmniej 40% podaży. Podstawowy problem ;leży w tym, że prawo karne nie jest instrumentem zdolnym do skutecznego egzekwowania prohibicji.
Innego, ważnego argumentu w dyskusji na temat narkotyków dostarcza sam wolny rynek. Mechanizm wolnego handlu znalazł już prosty i legalny sposób na obejście zakazów i kryminalizacji pewnych substancji. Sposób ten przyszłości z pewnością stanie się bardzo popularny. O ile nie można handlować towarami zawierającymi zabronione związki o tyle wolno sprzedawać ich substytuty. Firmy z branży redukcji strat sprzedają również narkotyki na komercyjnym rynku , w skład których zazwyczaj wchodzi mieszanka wielu odmian orientalnych ziół. Taka polityka pozwala firmom wykorzystać lukę prawną, gdyż w razie delegalizacji którejkolwiek z substancji bądź roślin może ją swobodnie wymienić na substytut.
Szkodliwość substancji odurzających
Nie ma obecnie wątpliwości co do tego, cześć substancji psychoaktywnych stanowi pewne zagrożenie dla zdrowia ludzkiego jeśli jest nadużywana. Dla prawa jako takiego kluczową kwestią jest jednak nie szkodliwość substancji odurzających, gdyż sama szkodliwość i ochrona zdrowia publicznego jest bardzo słabą legitymizacją kary a bezpośredni wpływ użycia narkotyku na wykonanie przestępstwa, tak jak dzieje się to w wypadku wypadków drogowych i spożycia alkoholu przez ich sprawców.
Korelacja przestępstw i używania narkotyków jest obecnie wysoka lecz jest to spowodowane tym, że samo użycie narkotyków zawiera się obecnie w katalogu przestępstw. Oczywiście taka korelacja nic nie tłumaczy. Problem wpływu narkotyków na zachowania przestępcze innego typu jest dość niejasny, co nie znaczy że nie istnieje. Z bezpośrednim wpływem mamy do czynienia w sytuacji w której przyczyną zachowania przestępnego jest spożycie narkotyku, gdyż w stanie trzeźwości nie zostałoby ono popełnione. O ile wpływ narkotyku na konkretny czyn można do pewnego stopnia oszacować o tyle istnieje problem wpływu pośredniego czyli do jakiego stopnia stosowanie narkotyków prowadzi do popełniania innych przestępstw (np. celem zdobycia środków materialnych na zakup używki) oraz długofalowego wpływu korzystania ze środków odurzających. W dużej części refleksji na tematy powyższe często traktuje się narkotyki jako jedną substancję, tak jak np. alkohol podczas gdy wpływ środków psychotropowych na psychikę jest odmienny w zależności od konkretnego narkotyku. Możemy wnioskować, że korelacja przestępstw z użyciem przemocy do używania marihuany będzie negatywna, podczas gdy do środki z gatunku amfetamin pozytywna.
Konsekwencje prohibicji
Dla przeciwników prohibicji podstawowy problem stanowią negatywne konsekwencje uboczne( zwane także wtórnymi) prohibicji. Negatywne konsekwencje należy rozpatrywać na trzech płaszczyznach: na poziomie społeczeństwa jako całości, na poziomie wymiaru sprawiedliwości oraz jako bezpośrednie konsekwencje dla użytkowników zakazanych substancji.
1.Podstawową negatywną konsekwencją społeczną polityki prohibicji jest z pewnością to, że jest ona bardzo kosztowna, zarówno z czysto ekonomicznego punktu widzenia jak i w sensie psychospołecznym. Polityce tej towarzyszy poważnych rozmiarów zjawisko określone mianem efektu obciążającego. Efekt ten wiąże się nie tylko z negatywnymi konsekwencjami społecznymi i indywidualnymi używania narkotyków ale i z kosztami tworzenia i utrzymywania przez całe społeczeństwo szeregu specjalnych instytucji mających na celu zapobieganie, zwalczanie i profilaktykę zachowań dewiacyjnych. Funkcjonowanie agend i instytucji pokrywane jest z kieszeni podatników lecz jeszcze większym kosztem jest ich działalność, która wiąże się bezpośrednio z ingerencją w osobiste życie obywateli. Ten ostatni efekt powszechnej dziś polityki kryminalnej wobec narkotyków należy uznać za największą słabość podejścia prohibicyjnego. Drugą wartą uwagi sprawą jest wysoka taksa kryminalizacyjna stwarzana przez czarny rynek, która w teorii powinna zniechęcać ludzi do produkowania i korzystania z narkotyków. Przyczynia się ona niemniej do czegoś zupełnie odwrotnego, gdyż opłacalność nielegalnego handlu neutralizuje odstraszający wymiar kary. Argumentem popierającym tę tezę jest rozwój mafii jaki nastąpił w XX wieku w okresie prohibicji alkoholowej w USA (1920-1933).
2.Prawu karnemu dotyczącemu narkotyków można przede wszystkim zarzucić brak dostatecznej legitymizacji i uzasadnienia interwencji prawnokarnej w problemy stwarzane przez używanie środków psychoaktywnych. Konsekwencją tego jest zjawisko określone mianem „psucia prawa karnego”. Za przedmiot ochrony przepisów związanych z kryminalizacją narkotyków zazwyczaj uznawane jest zdrowie publiczne, co stanowi pewien problem. Pojęcie dobra prawnego we współczesnym prawie karnym jest wysoce niejasne, ponieważ może nim być w gruncie rzeczy wszystko. W tym sensie prawo karne nie odnosi się do żadnego zasługującego na akceptację dobra prawnego stanowiącego legitymację zagrożenia karą. Druga kontrowersja prawna ustawodawstwa antynarkotykowego dotyczy karalności za samo przygotowanie (np. zakup) do popełnienia przestępstwa (konsumpcji), co wydaje się być nielogiczne jeśli porównamy to z sytuacją otrucia kogoś. Choć morderstwo stanowi bezapelacyjnie cięższe przestępstwo niż konsumpcja najtwardszego nawet narkotyku to samo przygotowanie do popełnienia przestępstwa np. zakup i wwóz trucizny na teren kraju jest legalne podczas gdy w wypadku przestępstw związanych z narkotykami jest już karane. Ciężko nie dostrzec w powszechnym dziś w większości krajów świata ustawodawstwie antynarkotykowym dążenia do osiągnięcia „absolutnej szczelności” kryminalizacji, tak aby każda dająca się pomyśleć czynność dotycząca narkotyków mogła stać się przedmiotem reakcji prawnokarnej. Konsekwencją tej tendencji jest uciekanie się do kryminalizacji uproszczonej i psucie prawa karnego.
3.Ostatnią grupę negatywnych efektów powodowanych przez współczesne ustawodawstwo antynarkotykowe stanowią zdaniem Krzysztofa Krajewskiego te, które bezpośrednio uderzają w użytkowników środków odurzających. Wbrew obiegowej opinii nie wszyscy konsumenci narkotyków a jedynie ich wąska grupa jest narkomanami w medycznym znaczeniu tego słowa. Przeważającą część stanowią użytkownicy eksperymentujący oraz okazjonalni, i właśnie te grupy, pomimo iż nie stanowią ani społecznego zagrożenia, ani osób chorych często stają się celem dla antynarkotykowych instytucji kontroli społecznej. Nawiązując do nurtu naznaczania społecznego w kryminologii możemy powiedzieć, że w takich sytuacjach prawo tworzy przestępczość, którą potem zwalcza. Taka polityka społeczna jest błędna i bardzo kosztowna. Mówiąc o negatywnych konsekwencjach prohibicji dla użytkowników narkotyków nie możemy zapominać o uzależnieniu konsumentów od struktur quasi przestępczych oraz o braku jawności pochodzenia i składu zakupywanych przez nich substancji.
O wielu przedstawionych powyżej negatywnych konsekwencjach prohibicji narkotykowej często się zapomina mówiąc o walce z narkotykami. Do najniebezpieczniejszych efektów do jakich prowadzi konsekwentna walka z narkotykami w dzisiejszym wydaniu trzeba zaliczyć ogromną władzę jaką daje ona państwowym instytucjom, umożliwiając im inwigilację obywateli na różne sposoby i silnie ograniczając wolność osobistą. Prohibicja może zostać także wykorzystana politycznie – nawet niewielka ilość podrzuconych (np. na granicy) narkotyków powoduje ogromne problemy dla tego u kogo zostanie ona znaleziona. Popularna w Stanach Zjednoczonych tendencja do obowiązkowego poddawanie testom na obecność THC w organizmie nawet pracowników prywatnych firm stanowi synonim nieufności i histerii jaka panuje w amerykańskim społeczeństwie. Jeszcze więcej problemów etycznych dotyczy praktykowanej w wielu krajach prowokacji. Podsumowując trudno nie uznać prohibicji za jednoznacznie negatywne zjawisko zarówno dla społeczeństwa jak i dla prawa i wymiaru sprawiedliwości.
Alternatywy wobec prohibicji
Współczesny system walki z przestępczością narkotykową tworzy bezsprzecznie więcej problemów niż ich likwiduje, dlatego alternatywa dla niego jest nieunikniona. Obiegowa opinia często myli pełna legalizację substancji odurzających jako jedyną alternatywę dla polityki prohibicyjnej. Jest to błąd, nawet dzisiejsza Holandia, której liberalne prawo pozwala na istnienie cofee shopów i zakup marihuany nie jest krajem w której zalegalizowano narkotyki – ustawodawstwo dopuszcza jedynie obrót cannabis przy spełnieniu wielu warunków. Przyjrzyjmy się pokrótce sześciu koncepcjom rozwiązania obecnie panującego patu w sferze polityki antynarkotykowej. Propozycje przedstawione są szeregowo od tych, które uważam za najgorsze do tych uznanych za najlepsze.
1.Próba faktycznego zniszczenia narkomanii
Ten model zasadniczo różni się od współczesnego tym, że niestara się jedynie ograniczyć konsumpcji i statusu quo, jak dzieje się obecnie a stara się faktycznie zlikwidować środki psychoaktywne i stworzyć „społeczeństwo wolne od narkotyków”. W podjęciu takiego praktycznie niemożliwego zadania konieczna jest odpowiednia sytuacja międzynarodowa umożliwiająca zniszczenie podaży poprzez zniszczenie największych dostawców substancji narkotycznych min. na terenie Afganistanu i Kolumbii. Taki model polityki kryminalnej z pewnością będzie korzystał z metod prowokacji a jego celem będzie stworzenie w społeczeństwie antynarkotykowego konsensusu nawet na najniższym poziomie społecznym. Nierozwiązywalnym problemem dla represyjnych inkwizytorów prohibicji będą legalne używki – kawa , alkohol, tytoń, które również powinny zostać zakazane jako uzależniające lub wpływające do pewnego stopnia na ludzką psychikę.
2.Państwowa reglamentacja
Ta alternatywa również wiąże się z prawie tak silną polityką represji połączonej z prewencją wobec nielegalnych substancji jak wcześniejszy model lecz udostępnia pod pewnymi (bardzo rygorystycznymi) warunkami legalne korzystanie z substancji narkotycznych. Propozycja R. B. Karela przewiduje, aby jedna instytucja w kraju (może być to firma prywatna) pod bardzo czujną kontrolą miała możliwość sprzedaży pewnych substancji psychoaktywnych. Wszyscy użytkownicy byliby rejestrowani i mieliby ścisły maksymalny miesięczny przydział substancji odurzających. Można również dodać, że prawdopodobnie miejsca przyjmowania narkotyków byłyby wyznaczone ustawowo a użytkownicy monitorowani. Model ten nie rozwiązuje problemu czarnego rynku i nadaje nieuprawnione przywileje konkretnej firmie bądź instytucji państwowej.
3.Legalizacja do celów medycznych
Lecznicze właściwości narkotyków, głównie marihuany są często głoszone przez zwolenników ich legalizacji. Należy pozostać umiarkowanie sceptycznym wobec tych rewelacji biorąc pod uwagę, że dawkowanie w przypadku narkotyków może mieć wpływ na wyniki medyczne . Popularność medyczna narkotyków i większa swoboda w ich przypisywaniu stanowiłaby pewien wytrych dla użytkowników – w szczególności ludzi uzależnionych wobec których podejście represyjne stałoby się rzadkością. Słabością tego modelu jest prawdopodobne zwiększenie się konsumpcji narkotyków w różnych formach – również w formie leków na depresje. Uważam to za poważne zagrożenie, niemniej ogólna koncepcja warta jest uwagi także dlatego, iż jest jedną z bardziej realnych formą przezwyciężenia prohibicji w jej dzisiejszym kształcie.
4.Dekryminalizacja i depenalizacja w obszarze popytu
To podejście również zakłada istnienie prohibicji lecz wiąże się z wycofaniem prawa karnego w stosunku do pewnych czynności wykonywanych przez użytkowników substancji narkotycznych (np. posiadania niewielkich ilości). Za takim modelem walki z narkomanią opowiada się między innymi Krzysztof Krajewski. Za jego zaletę trzeba uznać uniemożliwienie organom śledczym zajmowania się zwykłymi użytkownikami narkotyków w celu podwyższenia wykrywalności i zmusza organy do zajęcia się przestępczością zorganizowaną która to faktycznie powinna być celem ich działań. Zastrzeżenia jakie można wysunąć wobec tej alternatywy prohibicji dotyczą pewnej nieodłącznej dla niej niespójności: z jednej strony narkotyki i ich produkcja są nielegalne, z drugiej zaś można być w ich posiadaniu.
5.Legalizacja cannabis
Za legalizacją cannabis przemawiają jej szczególne właściwości a także stosunkowo duża popularność w większości rozwiniętych krajów. Konopie nie są klasycznymi substancjami uzależniającymi jak tytoń a ich negatywny wpływ na zdrowie jest mniejszy niż alkoholu. Otwarcie rynku na produkty zawierające THC, jeśli konsumenci będą o tym poinformowani, wydaje się być znacznie rozsądniejszym rozwiązaniem niż restrykcje wobec użytkowników tego stosunkowo nieszkodliwego narkotyku. Za pełną legalizacją cannabis przemawiają względy pragmatyczne, gdyż dostępność popularnej ganji zmniejszy ilości heroinistów , pozwoli kontrolować jakość substancji oraz może dostarczyć wpływów do budżetu jeśli zostanie obarczona akcyzą. Ograniczenie kosztów polityki antynarkotykowej nawet jeśli przyjmiemy, że sprzedaż marihuany będzie obarczona regulacjami i restrykcjami zbliżonymi do tych, jakie dziś istnieją wobec alkoholu będzie niewątpliwie wielka. Nie należy popadać w przesadny „huraoptymizm”, gdyż należy być świadomym, że ekstrakty z konopi jakie pojawią się na rynku mogą osiągać takie stężenie THC, że nie będziemy mogli dłużej mówić o ganji jako o używce „pokoju i pojednania”.
6.Poddanie środków psychoaktywnych zasadom wolnego rynku
Ostatnia alternatywa jaką przedstawiam należy do najbardziej spójnych i merytorycznie uzasadnionych, pomimo że jest mało realna w dzisiejszym świecie (przynajmniej tak długo jak nie zajdą pewne zmiany o charakterze systemowym). To podejście zakłada poddanie obrotu substancji psychoaktywnych zwykłym zasadom wolnego rynku z ewentualnym wykluczeniem możliwości oficjalnej reklamy. Oczywiście ciężko przewidzieć efekty pełnej legalizacji dlatego musiałaby ona być wprowadzana w pewnym dłuższym okresie czasu i z dłuższym vacatio legis. Razem z legalizacją instytucje państwowe zarzuciłyby działalność profilaktyczną i politykę redukcję strat dając wolne ręce instytucjom prywatnym w działalności o charakterze prewencyjnym oraz pomocy uzależnionym. Przeprowadzenie takiej reformy oznaczałoby ogromny zwrot dla polityki kryminalne i pozytywną zmianę traktowania instytucji państwowych – bardziej jako koniecznego gwaranta wolności niż nadopiekuńczego strażnika moralności publicznej. Myśle, że poddanie substancji narkotycznych zasadom wolnego rynku stanowi najskuteczniejszą alternatywę dla współczesnej polityki prohibicji gdyż likwiduje w zarodku czarny rynek i fundament dla przestępczości zorganizowanej. Potraktowanie dewiacji związanych z narkotykami jako „przestępstw bez ofiar” domaga się ich depenalizacji w imię wolności jednostek.
Podsumowanie
Przeciwko prohibicji narkotykowej przemawiają bardzo silne argumenty. Niewątpliwie podstawowa wolność każdego człowieka jest zagrożona, gdy w imię walki o zdrowie publiczne organy władzy mają prawo do interwencji w życie każdego z nas i ograniczania wolności z błahego powodu. Niestety wielu ludzi fałszywie przekonanych o ogromnym niebezpieczeństwie jakie grozi społeczeństwu ze strony środków odurzających nieświadomie legitymizuje najdłuższą wojnę w historii – wojnę z narkotykami. W rzeczywistości konsumpcja narkotyków jest domeną świadomego wyboru każdego z nas i prowadzenie szeroko zakrojonych działań w celu minimalizacji konsumpcji przede wszystkim obciąża budżet państw nie dając żadnych wymiernych efektów.
W obecnym kształcie polityki antynarkotykowej państwo bezskutecznie marnuje ogromne środki pieniężne na walkę z toksykomanią. Na szczęście wcale tak nie musi być. Wciąż istnieje możliwość zmiany ustawodawstwa począwszy od półśrodków a kończąc na pełnej legalizacji i zwrócenia możliwości indywidualnego wyboru każdemu z nas. Tylko w sytuacji decyzyjnej przejawia się etyka – gdzie jej nie ma panuje przymus cnoty.
Artykuł został wcześniej opublikowany na stronie autora.
No właśnie!
Ale do konlibów czyli de facto Proamerykańskich Fundamentalistów nigdy to nie dotrze.
Co prawda konlibowie oni w deklaracjach będę się przysięgać, że są przeciwko prohibicji ale jeśli masz przy sobie choć gram konopii i konlib się o tym dowie, strzez się, bo konlib natychmiast doniesie, bo gdyby tego nie zrobił, amerykańsko-anglikańskie diabły wzięłyby go do piekła i to żywcem.
Ich jedyną religią ( niezależnie od skladanych deklaracji ) jest Interes USA.
Artykuł bardzo dobrze opisał Misjonarski Charakter Amerykanów.
A ja jako potomek „dzikich” bardzo chętnie widziałbym tych misjonarzy w kotle gotowanych żywcem, gdyż nie od dziś pewne ludy wiedzą, że nie ma jak Rosół z Misjonarza.
Od dziecka bowiem żywię wstręt do wszelkich osobników co mnie pouczają i chcą „zbawiać moją duszę”. Żeby konlibom nie było smutno, oświadczam, że z tego samego powodu nie lubię komunistów.
Zresztą wiadomo nie od dziś, że USA mają dwoisty stosunek do narkotyków.
Wojna z narkotykami jest im na rękę.
Przecież z czegoś trzeba finansować Służby Specjalne a gdy równocześnie obniża się podatki to.. dochody z narkotyków są jak znalazł.
Na tym oto opiera się Amerykański „Cud” Gospodarczy.
Gdyby narkotyki były legalne, byłyby tanie i mało rentowne jak zsiadłe mleko i kiszone ogórki. Wtedy trzeba byłoby podwyższyć podatki by na CIA starczyło.
Nie od dziś wiadomo, że tam gdzie się pojawia amerykańska armia i CIA tam też pojawia się zorganizowana narkomania, nawet tam gdzie wcześniej jej nie było. Irak jest na to dobitnym przykładem.
A tak poza tym świetny artykuł. Gratuluję.
Timurze drogi,
Piszesz o fundamentalizmie konlibowskim. Zasadniczo jestem w stanie się zgodzić, bo większość strasznie jednostronnie postrzega świat (może to przez UPR?). W każdym bądź razie ilekroć czytam Twoje komentarze to dostrzegam, że też masz pewne zafiksowanie. Oni na punkcie upeerowsko-religijnym, a Ty – na ich.
I to jest przykre, że czepiasz się ich idei jednocześnie nie dostrzegając tego, że popełniasz ten sam błąd.
Nie czepiam się idei smootnyklownie!
Bardzo kocham Wolność!
I ja tylko ubolewam nad tym, że konlibowie próbują nam tę Wolność UKRAŚĆ by wprowadzić Wolność Tylko Dla Swoich czyli feudalizm.
Nie pragnę pogrzebać ruchu libertariańskiego, tylko pragnę żeby konlibowie się od niego odłączyli i zajeli należne im miejsce w LICZNYM gronie „pseudoliberałów oszustów”.
Poza tym na tym forum zbyt mocno dominuje koliberalny punkt widzenia. Bardzo mnie to niepokoi dlatego pisze to co piszę.
Timurze, duzo osob zwraca Ci uwage ze , tak jak napisal Filip, robisz dokladnie to samo co koliberalowie ktorych krytykujesz. Niestety nie docieraja do Ciebie nasze uwagi.
Dlaczego uwazasz ze na Liberalis dominuje koliberalny punkt widzenia?
Timurze, powiedz mi, czy cieszyłbyś się, gdyby każdy termin libertarianizm rozumiał tak, jak chce tego Hoppe? Czy cieszyłbyś się, gdyby hoppe’owski ideał wolnego społeczeństwa był dominującym wśród nielibertarian?
A tak właśnie próbujesz ująć „konlibizm”. Ja rozumiem, że wśród takich znajdzie się JKM, czy Michalkiewicz, czy kto tam jeszcze, ale doprawdy, NIE GENERALIZUJ.
I powiedz mi, gdzie są te konlibowskie punkty widzenia na Liberalisie. Bo powiem szczerze, niezbyt ich tu wiele. Ja również nie lubię konserwatywnego liberalizmu, ale jakoś tego nie wyłapuję. Ty tymczasem w każdym tekście znajdujesz wroga. A jak go nie znajdujesz, to kreujesz.
Si Dieux n’existe pas, il foudra l’inventer – napisał kiedyś Voltaire. Gdy wstawiam zamiast Boga kolibra, śmiało mogę stwierdzić, że to Twoje słowa.
Nie cieszyłbym się gdyby Hoppe zdominował libertarianizm. Zresztą jak wiesz HHH nie trawię.
Może nie ma zbyt dużo tekstów takich gdzie JEDNOZNACZNIE da się to określić jako 100% koliberalne.
Dlatego uważam, że nasze forum jest zdominowane przez konlibów, gdyż króluje tu właściwy dla moznych i arystokratów brak empatii i zakutołbistość.
Zmieniłbym zdanie gdyby pokazał się tu tekst pochwalający PRYWATNĄ charytatywę i organizacje pomocowe na przykład d/s pomocy dzieciom z wadami serca ( na przykład, oczywiście ).
Zgadzam się, że takimi sprawami nie powinno zajmować się Państwo, bo ono tylko nas okrada a środki marnotrawi zaś pomoc jest maksymalnie nieskuteczna, niemniej nitscheańskie dyrytymby i darwinizm społeczny napawa mnie najwyższym obrzydzeniem.
I uważam że w ramach Wolności Słowa mam TAKIE SAMO prawo brzydzić się dyrytymbami tak jak konlib ma prawo takowe dyrytymby pisać ( w ramach tejże Wolności Słowa ).
Nie szukam wroga w każdym tekście. Jeśli konliba nie ma, trzeba go wymyślić?
Przesadzasz clownie. Ale swoją drogą powiedzcie mi moi drodzy, dlaczego nie ciskacie gromami na tych, co wszędzie widzą „dotknięcie Marksa” a czepiacie się Timura który po prostu nie lubi konlibów i ma ku temu powody?
Nie jestem w stanie sobie przypomnieć jakiegoś fragmentu, gdzie na naszym forum króluje konlibryzm. No, może w dyskusji u Krzyśka „Prekarium”, ale na tekst wychwalający średniowiecze pojawiały się dwa, które je obnażały. Pod moim tekstem o I RP nie pojawił się żaden komentarz wyzywający mnie od ignorantów, „bo przecież podatki wynosiły 10%”. nie wiem, może niezbyt dokładnie szukam, ale naprawdę nie ma tutaj zbyt wielu konlibrów.
Oczywiście, że masz takie prawo. Oni mają prawo. I ja mam prawo się czepiać. Więc korzystam z niego:)
No dobrze Clownie!
Może mi się udzieliło rozdrażnienie na skutek operacji,którą przeszedłem tydzeń temu.
Zbyt wielu konlibów tu nie ma ale trochę jest.
Ale nic to. Jest piękna pogoda, więc może sobie pójdę na spacer. 🙂
A tak na marginesie w moim poście konlibowie stanowili wątek marginalny.
Uczepiłem się przede wszystkim USA jeśli zauważyliście.
Timurze, na profilu Liberalis na Myspace.com umiescilismy taka informacje:[quote] [i]Nasza strona jest glównie zorientowana na libertarian i anarchistów rynkowych, ale kazdy wolnosciowy punkt widzenia – od wolnosciowego socjalizmu po konserwatywny liberalizm – jest mile widziany.[/i][/quote]
Jezeli ktos nie chce swoich pogladow wciskac komus przy pomocy panstwa to napewno jego artykuly zostana opublikowane na lamach Liberalis.
Nikomu nie narzucamy na jaki temat powinien pisac teksty. Jesli uwazasz ze zbyt malo jest tekstow pochwalajacych pomoc charytatywna to je poprostu napisz. Osobisci dwa razy proponowalem Ci publikowanie Twoich tekstow na Liberalis…
A ja nie zabraniam konlibom pisać na tym forum! Gdzie jest napisane inaczej?
Ale zauważam, że w ramach Wolności Słowa mam takie samo prawo krytykować konlibów jak konlibowie mają prawo pisać na tym forum. Czy wyraziłem się jasno?
To i tyle na ten temat.
Bez przesady Timur. Wydaje mi sie chwilami że na liberalisie to ja jestem jednym z najbardziej prawicowych userów. Ale jakoś tylko moje znajome lesby (no dobra i jeszcze kumpel neomarxista) nazywają mnie prawicowcem.
Apropo darwinizmu społecznego to właśnie kminie jakiś poważniejszy text związany z tym tematem gdzieś za tydzień będzie na liberalisie.
Znakomity artykuł!! Czyli ja wymyślałem juz dawno odkryte rzeczy. Miło jednak otrzymać takie wsparcie moralne jak na tej stronie.