Zamiast dyskutować i negocjować nad wysokością pensji celników, rząd powinien czym prędzej cła zlikwidować. Nota bene protestujący celnicy powinni zostać zwolnieni z pracy w trybie dyscyplinarnym, zdegradowani, pozbawieni prawa do emerytur i nagród, natomiast przedsiębiorcy, który ponieśli z powodu strajku straty powinni wziąć tych pierwszych do sądu. Pracownicy celni to służba paramilitarna, ciesząca się przywilejami porównywalnymi do innych grup pracowników mundurowych, takich jak policji, wojsko etc. Tacy ludzie nie mają prawa do strajku. Jeśli uważają, że zarabiają za mało, niech zmienią pracę. Sięgnięcie po szantaż strajkowy to brutalna napaść na społeczeństwo i zagrożenie jego interesów.
Niewiele jest zjawisk czy ustaw, które przynosiłyby gospodarce, a ściślej, obywatelom więcej szkody niż cła. Celnicy to najbardziej pasożytnicza grupa społeczna. Nie tylko nie wytwarzają żadnego majątku, ale go na dodatek niszczą. Są tym bardziej niebezpieczne, że w świadomości społecznej (ukłon wobec państwowej edukacji) traktuje się cła i służbę celną, jako dobrodziejstwo. Tymczasem jest to źle pomyślany podatek, którego nie da się nawet w przybliżeniu wyliczyć. Wbrew prawdom obiegowym cła płacimy wszyscy, zarówno ci, którzy są cleni, jak i ich klienci. Jest to więc najbardziej niesprawiedliwy podatek, bo – w przeciwieństwie chociażby do podatku dochodowego – nie są z niego zwolnieni nawet ci, którzy nie osiągają dochodu. Nie dość tego, zapłaconego cła (podatku) nie można odliczyć od dochodu do opodatkowania. Płacimy więc i cło, i podatek od tego cła.
Koszty poboru cła są bliskie wolumenowi konfiskowanych z jego tytułu środków. O ile jednak pozostałe podatki skonstruowane są tak, aby ograniczać wolumen ich pobierania, a w szczególnych sytuacjach prowadzić nawet do ich zaniku, o tyle cło ma na celu maksymalizację konfiskaty. Normalna procedura podatkowa składa się ze strony poszkodowanej (płatnika) i beneficjanta (obywatela korzystającego ewentualnie z wpływów podatkowych), o tyle cło karze wszystkich. Ma ono także fatalne skutki dla wymiany handlowej, jednego z najpożyteczniejszych sektorów gospodarki. Cło czyni wymianę handlową mniej opłacalną, niszcząc jej podstawową zasadę, jaką jest korzyść obu stron transakcji – kupującego i sprzedającego. Dlatego m.in. w skali całej gospodarki cła przynoszą nam stratę netto. Wpływają także hamująco na rozwój gospodarczy.
I tak, cło przywozowe podnosi rynkową cenę produktów importowanych, co ogranicza popyt na towary krajowe, a cło wywozowe podnosi koszt sprzedaży produktów krajowych, co obniża ich konkurencyjność zagranicą. W ten sposób, cła są ponadto mechanizmem represji i to zarówno w skali kraju, jak i międzynarodowej. Skutkiem buntu celników będzie niewątpliwie spadek tranzytu towarów przez Polskę, a kto wie, czy nie groźniejsze reperkusje prawne i dyplomatyczne. Cła są szkodliwym gospodarczo, politycznie i moralnie mechanizmem protekcjonistycznym, polegającym na sterowanej ustawowo (politycznie) redystrybucji dochodu narodowego poprzez przywileje i kary celne. Jeśli nie wiecie o czym mówię, przypomnijcie sobie specjalne, doraźne zniżki celne dla importerów zbóż. Jest to mechanizm tym groźniejszym, że niesie ze sobą patologię. Cła prowokują bowiem do przemytu i do korupcji. Nie bez kozery o zarobkach celników i przemytników krążą legendy.
Cła nie mają najdrobniejszego uzasadnienia gospodarczego czy społecznego. Są jednym wielkim złem nie służącym nikomu, nawet rządowi. Anglicy zrozumieli to już 300 lat temu, Amerykanie (z niewielkimi wyjątkami) sto lat później. Europa Zachodnia stała się potęgą dzięki likwidacji ceł, zaczęła mieć kłopoty, odkąd je ponownie wprowadziła. Cła zmniejszaj nawet na Kubie i Białorusi. Jedyną grupą zainteresowaną cłami są celnicy oraz słabo zorientowani ekonomicznie politycy, którym wydaje się, że dzięki cłom łagodzą deficyt budżetowy. Tak jednak nie jest i mamy właśnie okazję, żeby jednym i drugim to wyperswadować.
Jeśli chodzi o ochronę granic przed kontrabandą narkotyczną czy militarną, celników mogą przejąć służby graniczne, policja, wojsko, ABW i wiele innych służb, które ostatnio się nudzą lub weryfikują. Przykładem dla rządu niech będzie zdecydowanie Ronalda Reagana, gdy w 1981 roku, kiedy w podobny sposób, jak nam dziś celnicy, zaczęli dokuczać obywatelom kontrolerzy lotniczy, prezydent strajkujących kontrolerów zwolnił z dnia na dzień (nie były to nawet służby mundurowe). Nie dość, że amerykańskie lotnictwo ma się odtąd znacznie lepiej, to i zwykłym ludziom się poprawiło; latają bezpieczniej, taniej i wygodniej.
Jan M Fijor
2008-01-27
Tekst był wcześniej opublikowany na stronie Jana M. Fijora
Grupą najbardziej zainteresowaną cłami są producenci – towarów oclonych (nie tych materiałów z których produkują).