Tony Stelik: Bush , Kerry i globalizm

Pomimo wspanialej pogody w ubiegła niedziele spędziłem trzy godziny przed telewizorem oglądając na C-SPAN wypowiedzi Kerry’ego w czasie obecnej kampanii, Busza przed komisja ONZ i Nadera, tez w ramach jego kampanii. Postaram się ująć krotko, wnioski jakie mi się nasunęły  z tych trzech wystąpień. Po pierwsze Kerry nie ma własnej opinii na temat obecnej sytuacji. Z jego wystąpienia nie można wyciągnąć żadnych wniosków co do tego ze miąłby on jakiś program lub propozycje wyjścia z sytuacji w jaka Ameryka się wplątała na świecie a szczególnie w Iraku. Jedyne co wynikało z jego przemówienia, była intencja przekazania problemu ONZ-owi. Kerry wierzy a przynajmniej mówi ze wierzy, iż koalicja krajów musi
koordynować dalej sprawy, zamiast tak jak to się dzieje dotychczas, kiedy Ameryka chce być za wszystko odpowiedzialna. Oczywiście wiemy ze obecnie tez jest koalicja, tyle ze w niej niema Niemiec, Francji i Rosji.

Stąd można by się jedynie domyślać ze dla Kerry’ego żadna koalicja się nie liczy bez tych opozycyjnych do Ameryki państw. Oczywiście rozwiązaniem wszelkich problemów byłaby koalicja pod egida tandemu niemiecko-francuskiego i z aplauzem Rosji. Przewodnictwo całości, oczywiście w rękach Koffe Anan. Kerry bez tych tandemów i aplauzu rosyjskiego nie dostrzega żadnej koalicji. Niestety Amerykanie nie poczuwają się do wspólnoty z reszta świata, do którego Konstytucja Amerykańska również nie przystaje – co oznacza ból głowy demokratów obecnie i tym gorzej dla konstytucji w przyszłości. Ogólnie Demokraci zostali od wielu dziesięcioleci uprowadzeni przez liberalny (czytaj socjalistyczny) odłam partii i obecnie widza es swojej egzystencji w dorównaniu z programami politycznymi i ustawodawstwem, socjalizującej Europie, i innym krajom na świecie gdzie niewiele można spostrzec poza postępującym socjalizmem. Nawet zmiany jakie odbywają się w Chinach i innych do niedawna socjalistycznych według wytycznych marksizmu krajach, nie są odejściem od socjalizmu a jedynie przyjęciem jego nowej odmiany. Kraje trzeciego świata nie reprezentują zazwyczaj swoich unikalnych form socjalizmu – są jedynie odmianami bardziej lub mniej udanej socjalistycznej dyktatury. Wszelkie pomoce dla takich krajów kończą zazwyczaj na prywatnych kontach dyktatorów i ich najwierniejszych popleczników, trafiając jedynie jako niezbędne minimum na
potrzeby rozwoju socjalistycznych aparatów administracyjnych według warunków wymaganych przez ONZ, Międzynarodowy Bank i Międzynarodową Wymianę Walutową. Sprawy polityki zagranicznej (czytaj – przekazania walki z terroryzmem na ręce ONZ) pochłonęły Kerry’ego do tego stopnia (przynajmniej w
omawianym wystąpieniu) ze nie wspomniał on nawet o problemach wewnętrznej gospodarki, wyprowadzania się biznesów, utraty miejsc pracy, czy o innych ulubionych tematach lewicy jak socjalizacja służby medycznej, ubezpieczeń i emerytur. Bush utrzymuje fason i głosi ze wszelkie nowe fakty -okazało się ze Irak nie posiadał ani Broni Masowego Rażenia, ani nie był zaawansowany w badaniach nad bronią atomowa, ani nie był związany z Al Qaida – nie zmieniają nic i powtórzyłby atak jeszcze raz . O ile Kerry jest bezideowym cwaniakiem przyjmującym taka linie jaka mu w danej chwili pasuje, to Bush jest nowo
nawróconym neofitą prezbitarianem. Bush kieruje się względami swojej religii i autentycznie wierzy w swoje wydumane wyobrażenie. Najpierw wierzył ze ludność Iraku będzie witać z otwartymi ramionami oswobodzicieli. Demokracja wybuchnie w Iraku i rozejdzie się fala po wszystkich innych krajach, zaczynając od Syrii i Iranu. Ta wiarę podzielało może 5 osób z administracji Busha – jego bezpośrednie otoczenie, lub może tylko mówili że podzielają. Otoczenie Busha stanowią nowi Republikanie -tak zwani Neo-Coni. Frakcja neocon powstała w latach 60-tych i propaguje globalistyczne interencje
ekonomiczno – wojskowe. Jak się okazało (co Kerry cały czas wytyka) przypuszczalny bieg wydarzeń nie nastąpił. Irak stal się magnesem dla terrorystów, kraje arabskie nie chcą słyszeć o amerykańskim darze demokracji. Jednak Bushowi to nie przeszkadza. Chce kontynuować swoja (może podpowiadana)
linie i szerzyć zbawcza cywilizacje. W swoim przemówieniu do ONZ, Bush nadmienił o wielokrotnych rezolucjach Komisji Bezpieczeństwa i słuchając go można wnosić ze Bush ponczowa się do odpowiedzialności egzekwowania ONZ-etowskich decyzji. Chce być policjantem świata. Ponad to wielomiliardowe dotacje dla krajów trzeciego świata i anulowanie pożyczek przez przeklasyfikowanie
ich na darowizny, które wyasygnował i dodatkowe które proponuje, ukazują ze chce on być nie tylko policjantem ale i opiekunem świata. Zarówno Kerry jak i Bush w sumie mówili o tej samej globalizacji i jedyna różnica miedzy nimi była w zakresie drogi jaka należy dalej postępować. Odmiana przygnębiającego programu, poddawania interesów amerykańskich interesom światowym, było wystąpienie Nadera. W obecnych wyborach Nader (który jest skrajnym komunistą), nie reprezentuje partii zielonych. Kandyduje on jako niezależny. Dziwne ze nikogo innego z trzecich konkurentów C-SPAN nie zdecydował się pokazać. Nader stara się ciągle o dostęp do list wyborczych i jak powiedział w ponad 20 z nich oczekuje werdyktów sadowych. Liczy on obecnie na dostęp do 36 list. Ani słowa w mediach o już nie tylko Libertarianach,
którzy maja zatwierdzony dostęp do 48 list ze sprawami sadowymi toczącymi się w dwu pozostałych stanach (New Hapshire i Oklahoma), i są trzecia pod względem wielkości , zajmowanych stanowisk i wpływów partia, ale nawet o Konstytucjonalistach i Zielonych których dotychczas zawsze kandydatem był
Nader. Nader skoncentrował swoje wystąpienie na ataku obu wiodących partii oraz krytyce Busha i Kerry’ego. Przedstawił nieczyste zagrania kampanii Kerry’ego i zmuszeniu go przez nich do zużywania funduszy na niepotrzebne sady. Wspomniał o kłodach rzucanych jego kampanii i innym trzecim konkurentom. Z wystąpienia Nadera można wysnuć wnioski o sztucznych trudnościach stawianych przez jak określił, „obie dyktatorskie partie”.

Nader jest największym zagrożeniem dla Demokratów i stosują oni rzeczywiście chwyty poniżej pasa, aby uniemożliwić mu zabranie głosów wyborców. Podobnie Republikanie postępują wobec Libertarian. Nader poza oskarżaniem Demokratów o nieuczciwe zagrania, skrytykował ich głownie o nie wystarczająco komunistyczne postawy. Istotnie, Demokraci a Kerry w szczególności w obecnej chwili interesuje się bardziej socjalizmem światowym niż krajowym – co właściwie moim zdaniem zawsze było cecha socjalistów. Mając do wyboru spośród trzech kandydatów: Nader, Kerry i Bush, jak wyniknęło z programów C-SPAN, najlepiej byłoby głosować na Nadera, choć komunista. Jedynie on nie przejawił dotychczas globalistycznych ambicji. I tu nasuwają się pewne wnioski. Otóż nic tak nie umożliwia politykom ograniczania praw jak stan zagrożenia. Ludzi łatwo przestraszyć, szczególnie jeśli media są używane do
szerzenia propagandy. Wielu odda trochę wolności za złudę większego bezpieczeństwa. Niewiele osób analizuje sytuacje, wiec większość jest podatna na sterowanie i urabianie opinii. W stanie zagrożenia lub wojny Amerykanie zawsze tracili swoje wolności i w stanie permanentnego zagrożenia utrata coraz
to innych wolności będzie permanentna. Już przed pamiętnym atakiem 11 września 2001r.
Kongres i Senat lekceważyły Konstytucje. Po ataku jednak, konstytucja staje się jedynie historycznym zapisem, usuwanym z publicznej świadomości. Obserwując poszczególne prawa obywateli coraz bardziej oddalające się we wstecznym lusterku, ciągle gnębienie społeczeństwa coraz to nowymi kolorami kodów zagrożenia, utożsamianie obywateli ze społeczeństwem i krajem, ustanawianie coraz to nowych anty-indywidualistycznych rozporządzeń, można się zastanawiać jakie warunki na świecie mogłyby zakończyć wojnę z terroryzmem. Oczywiste jest ze, jak powiedział Michael Badnarik – kandydat libertariański na prezydenta, „zdecentralizowana agresja musi się spotkać ze zdecentralizowana obrona”. Zwierzenie praw indywidualnych nie ich likwidacja jest recepta na większe bezpieczeństwo. Jednak to co się daje zaobserwować, to odchodzenie od indywidualizmu. Zamiast tego proponowane są angażowania coraz większych obszarów świata w wojnę. I o to właśnie chodzi. Jeśliby cały świat podlegał globalnemu rządowi terroryzm stałby się przeżytkiem. Strąciłby wszelki sens. Otóż Bush prowadzi swoja interwencyjna polityka do zwierzania terroryzmu, popiera Putina w jego zmaganiach o zniewolenie Czeczenów, podczas gdy Kerry proponuje podporządkować sprawy bezpieczeństwa ONZ-owi. Predzej czy pozniej to sie moze stac. Niestety z działań obu dzisiejszych konkurentów wynika wrażenie jakby się one wzajemnie uzupełniały i były częścią realizacji globalnego opiekuńczego rządu. W realizacji tej utopii nieważne są straty życia ludzi, prawa indywidualne są przeszkoda, jaka jest również postawa tych Amerykanów którzy nie są jeszcze
dostatecznie przestraszeni. Co do tych ostatnich, parę dni temu wystąpił na tymże samym programie C-SPAN, były premier Hiszpanii. Pomijając większość jego wystąpienia które było niczym więcej niż peanem pochwalnym dla Busha, zwróciłem uwagę na jego nawoływanie do walki z terroryzmem, który klasyfikował on jako nie tylko faktyczna akcje, ale i potencjalnie możliwa akcje, przeciw nie tylko niewinnym obywatelom ale i (a może przede wszystkim) przeciwko przedstawicielom władzy. Konsekwentnie sugerował ze prywatne milicje obywatelskie w rożnych stanach (podstawa bezpieczeństwa wyszczególniona w zapisach Konstytucji) powinny być zaliczane do terrorystycznych organizacji. Co z zapisem konstytucyjnym który mówi ze jeśli rząd przestaje spełniać służebną, konstytucyjnie określoną funkcje wobec społeczeństwa to nie tylko prawem ale i obowiązkiem (po wyczerpaniu innych możliwych posunięć), jest siłowe usuniecie rządu? Oczywiście w świetle idei światowego rządu taki pomyśl byłby czysta herezja.

Tony Stelik
***
Tekst zostało wcześniej opublikowane w serwisie Liberator

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *