Nasz system to istna biurokratyczno – związkowa groteska. Na trzech nauczycieli przypada jeden pracownik administracji a utrzymanie związków zawodowych nauczycieli kosztuje nas wszystkich (w samym Krakowie) prawie milion złotych (źródło). Skuteczna, zreformowana edukacja powinna mieć inny kształt niż współczesna postsocjalistyczna hybryda. W interesie nas wszystkich leży zmiana systemowa oraz programowa. O tej drugie już pisałem. Gdy chodzi o reformę systemową trzeba się za nią zabrać nieco inaczej niż postulują to zwolennicy pełnej prywatyzacji szkolnictwa.
Niezależnie od powstającej w bólach edukacji prywatnej głównym problemem jest podstawowa edukacja publiczna i to na niej należy się skupić. Dwa problemy jakimi należy zająć się w pierwszej kolejności to:
1) odbiurakrytyzowanie szkolnictwa i decentralizacja
2) poddanie szkolnictwa elementarnej konkurencyjności
Jak stworzyć szkoły obywatelskie w miejsce biurokratycznych?
Szkoły dziś taśmowo tworzą wyksztauciuchów według odgórnie narzuconego wzoru. Celem reformy będzie zatem scedowanie jak największej ilości decyzji jakie dziś podejmuje biurokracja na ręce rodziców i poszczególnych szkół – a w końcu i samych nauczycieli. W ten sposób uniknie się błędów jakie są nie do uniknięcia na poziomie administracyjnym. Proste do podjęcia decyzje:
- – Uelastycznienie bądź zniesieni programu szkolnego (możliwość prowadzenia programów autorskich przez nauczycieli i doboru lektur).
- – Zwolnienie części pracowników sektora administracyjnego (np. pracownicy kuratorium w Krakowie to ponad 200 osób, liczbę tę można zmniejszyć o dwie trzecie).
- – Umożliwienie uczniom składania papierów do dowolnej liczby szkół (czyli uznanie notarialnych odpisów świadectwa).
- – Ułatwienie prowadzenie dzienników szkolnych i wystawiania ocen z wychowania (likwidacja niepotrzebnych statystyk).
- – Ułatwienie zostawania ucznia drugi rok w tej samej klasie (dziś graniczy z cudem).
- – Umożliwienie przyjęcia do pracy w szkołach osób bez wyższego wykształcenia i innych formalności (oczywiście w wyjątkowych sytuacjach)
- – Co oczywiste: Likwidacja karty nauczyciela (gdyż upośledza karierę zawodową nauczycieli zmuszając ich do zbierania papierków i wypełniania druczków, których nikt nie czyta)
Jak poprawić jakość nauczania?
Współczesny model Polski (z kartą nauczyciela na czele) ma cechę typową socjalizmu: daje grupie przywileje, ale takie które się jej samej podobają. Stąd też protesty.
Trzeba powiedzieć to raz i jednoznacznie – bez wprowadzenia choć elementów konkurencyjności reformy nie mają sensu. Dziś szkoły nie rywalizują o ucznia a są miejscami pracy. Pojęcie rynku edukacyjnego nie istnieje. Co można zrobić:
- – zlikwidować kartę nauczyciela (Gdyż nie spełnia swej roli, nie wiąże wysokości zarobków z jakością pracy, przedwcześnie kończy możliwość awansu zawodowego i daje fatalne warunki pracy stażystom i młodym nauczycielom)
- – zlikwidować przymus rejonizacji (w małych miejscowościach rejonizacja zmienia niewiele, w dużych okręgi szkolne nie stanowią konieczności, gdyż szkół jest multum)
- – zlikwidować odgórne limity przyjęć uczniów (uniemożliwiają rywalizację o ucznia, pozwalają przetrwać najgorszym szkołom)
- – Wprowadzić bon edukacyjny (Pozwala na zachowanie równego dostępu do oświaty i równocześnie na konkurencję. Uświadamia obywatelom ile warta jest edukacja ich dzieci i stawia na odpowiedzialność. W innej wersji bon mógłby być dostępny tylko dla najmniej uposażonych)
Jerzy Lackowski, specjalista od rynku edukacji i oświaty, wieloletni kurator na małopolskę i dyrektor studium pedagogicznego UJ wskazuje system szkolnictwa Nowej Zelandii i Australii za wzór do naśladowania. Największą szansę na uzdrowienia Polskiego publicznego szkolnictwa Doktor Lackowski upatruje w przejmowaniu państwowych szkół przez stowarzyszenia (dopuszcza to Polskie prawo). Sytuacja taka ma obecnie miejsce na wsiach i dotyczy tych szkół, które podlegają likwidacji. Szkoły kierowane przez rodziców mają możliwość zatrudnienia nauczycieli na innych zasadach niż tych określonych w karcie nauczyciela.
J. Lackowski: Od szkoły biurokratów do szkoły obywateli (plik do pobrania w formacie PDF)
J. Lackowski: Prezentacja programu Szkoły Jagiellońskie (plik Powerpoint również do pobrania)
Artykuł został także opublikowany na stronie autora
Jakoś nie wyobrażam sobie możliwości uzależnienie dochodów szkoły od liczby uczniów (jakoś mi się kołacze w głowie że tak już jest – ale nie będę się przy tym upierał) bez jednoczesnego uwolnienia opłat za naukę. Każdy uczeń ma kosztować tyle samo (bon edukacyjny), zatem te lepsze szkoły będą brać po 35 uczniów na klasę by tylko zarobić więcej co odbije się na poziomie nauczania. Jak to się w końcu odbije na poziomie nauczania to dzieci zaczną odpływać do tych już nie tak bardzo gorszych szkół, które za to będą bliżej. Efekt, przeciętny poziom nauczania. Wolałbym już żeby uwolnić opłaty za kształcenie i by dobre szkoły które chcą utrzymać i podnosić poziom robiły to nie zwiększając liczbę uczniów ale np. wprowadzając dodatkowe opłaty (ponad bon oświatowy). Miałoby to też tą zaletę, że pieniądze dobrowolnie wyłożone na edukację byłyby bardziej pilnowane przez rodziców (czy mnie przypadkiem nie naciągają z tym ich wyższym poziomem edukacji?) – bon każdy „dostaje za darmo” a jak wiadomo takich pieniędzy się nie szanuje zbytnio (łatwo przyszło łatwo poszło). W ogóle to bon bym widział jako sytuację przejściową tylko – docelowo wolałbym pełną odpłatność.
Bon może być przejściowy, piszę o realiach a wiemy jak jest. Poza tym proste rozwiązanie: wszystko płatne jest logiczne (i do utrzymania bez bycia posądzonym o herezje) tylko w odniesieniu do szkolnictwa wyższego. Co do niższych poziomów nauczania nie chodzi o powiedzenie że będzie lepiej (może będzie) lecz o opisanie drogi do tego stanu. Właśnie pokazuje pierwsze kroki w tym kierunku.
Zniesienie barier biurokratycznych ma służyć przełamaniu tego jak teraz pracują szkoły: jako
miejsce pracy. Do tego dążą związki i wszystkie biurokratyczne ograniczenia są im bardzo na rękę: mało godzin pracy, rejonizacja, stałość zarobków i zatrudnienia itp. Należy przełamać ten stereotyp gdyż wszystkie te bariery służą jedynie „ochronie” pracowniczych praw darmozjadów ze ZNP i podobnych: a nie służą nikomu ani pracownikom ani nam o uczniach nie wspominając.
Bon można bardzo różnie rozumieć – tu jest jego słabość (lub siła).
Można też wprowadzić bon jako darmowe nauczanie dla słabiej uposażonych całą zaś resztę
obowiązywał by system wolnorynkowy tj. zwykła odpłatność