Rozpoczynam cykl wpisów dotyczący błędów jakie z mojego punktu widzenia zmieniły dobry pomysł Jeanna Monneta i Robera Schumana w wysoce szkodliwą, bardziej przypominającą plan Ribbentropa niż pierwowzór, maszynę urzędniczą sprawującą nadzór nad niemal każdym aspektem naszego życia i zajmującą sie głównie marnowaniem naszego czasu i pieniędzy.
Jako rolnik za najbardziej szkodliwy pomysł i jednocześnie najbardziej kosztowny, nie tylko dla mnie, ale i dla wszystkich mieszkańców WE uważam Wspólną Politykę Rolną.
Zacznę jednak od najbardziej bezsensownego i w najbliższym czasie mającego szansę stać sie najbardziej kosztownym pomysłem, czyli walki euro-urzędników z „Globalnym Ociepleniem”. Walki wspieranej przez rzesze fanatyków i zwykłych cwaniaków.
Najkosztowniejszym i całkowicie pozbawionym sensu orężem w tej walce jest ograniczenie emisji dwutlenku węgla.
Poruszam ten temat na samym początku, dlatego iż jestem przekonany że ta bezsensowna walka przyczyni się do gospodarczego upadku połączonych gospodarek WE, tak jak nadmierne zbrojenia były finalnym ciosem w gospodarkę ZSRR. W obu przypadkach mamy do czynienia z socjalistyczną gospodarką planową, lecz sam socjalizm nie jest warunkiem wystarczającym do upadku, socjalizm prowadzi do degeneracji gospodarki i społeczeństwa, lecz potrzebny jest jeszcze dodatkowy silny bodziec, który ostatecznie wykończy organizm. Socjalizm to AIDS, zbrojenia przeciw „globalnemu ociepleniu” to grypa, która wykończy pozbawiony mechanizmu uzdrawiającego organizm.
International Energy Agency przewiduje że zapotrzebowanie na energię na świecie wzrośnie o 60% do roku 2030, choć często można spotkać się z opiniami że jest to szacunek zaniżony. Jest to zrozumiałe stanowisko jeśli weźmiemy pod uwagę fakt iż ponad
2 miliardy ludzi (czterokrotnie więcej niż zamieszkuje Europę) ma bardzo ograniczony lub nie ma wcale dostępu do energii elektrycznej.
Zatem całkowitą bzdurą jest myślenie o tym jak zmniejszyć emisję CO2, jest to charakterystyczne dla lewicy myślenie o świecie, przyrodzie i gospodarce jako o czymś
statycznym. Wyzwaniem dla ludzi myślących o ochronie środowiska jest znalezienie rozwiązania umożliwiającego wytworzenie tej dodatkowej energii bez znacznego zwiększania ilości emitowanych zanieczyszczeń, nie tylko demonizowanego
przez fanatyków CO2. Człowiek kierujący się rozsądkiem, nie wywoływanym przez zawodowych siewców paniki strachem przed emisją CO2, rozumie że najważniejszą sprawą
nie jest kontrolowanie emisji bez oglądania się na koszty, lecz utrzymanie ilości dwutlenku węgla w rozsądnych granicach. O tym za chwilę.
Zaślepieni koniecznością redukcji emitowanego CO2 fanatycy nie zwracają uwagi że równie ważne a może nawet ważniejsze jest to ile CO2 jest w stanie zaabsorbować planeta. Takie
jednostrone spojrzenie doprowadziło do wprowadzenia dotacji do biopaliw. Odbiło sie to niekorzystnie nie tylko na ekonomii (wzrost cen żywności) ale i na bilansie CO2. W kilka lat pod uprawę roślin przeznaczonych na biopaliwa, wycięto rekordową ilość lasów deszczowych. To jedno posunięcie zniweczyło miliardy euro, dolarów i złotych wydane na ograniczenie emisji CO2.
Wracając do utrzymywania zawartości CO2 w rozsądnych granicach. Nie oznacza to że musimy utrzymać taki procent CO2 w atmosferze, jaki jest dzisiaj, czy był w roku którymś tam, na który powołują się urzędnicy[1] z IPCC ( Intergovernmental Panel on Climate Change). Takie urzędnicze podejście znowu jest charakterystyczne dla statycznego pojmowania świata, ujętego w ustawy i podbitego pieczątką. ( ” Do roku 2020 musimy coś tam zmniejszyć albo zwiększyć o 20%” – a jak zmienimy o 21% to będzie katastrofa!). Zawartość CO2 zmieniała się w historii Ziemi wiele razy i tak naprawdę nie wiadomo jaka jest jedynie słuszna. Mówienie że 320 ppm czy 380 ppm jest jedynie słuszną wartością jest skrajną głupotą, którą może wyprodukować tylko urzędnik, wcześniej prawdopodobni zajmujący się krzywizną banana. W historii planety odnotowane były wartości 10-krotnie większe, przez większość okresu panowania dinozaurów wartość ta przekraczała 1000 ppm[2], zatem przeniesiona w tamte czasy grupa urzędników z IPCC domagała by się zdjęcia wszystkich filtrów z kominów i natychmiastowych wydatków mających na celu wyemitowania dodatkowego CO2.
Najbardziej rozsądną metodą było by ustalenie jaka zawartość CO2 będzie najbardziej korzystna dla Europy i dążenie do niej. Wiadomo że więcej CO2 w atmosferze zwiększa plony, lecz znowu zbyt dużo nie jest korzystne dla organizmów oddychających tlenem,
z tym że szkodliwy zaczyna być dopiero gdzieś od zawartości 1% ( przy 5% zaczynamy odczuwać skutki – Hiperkapnia) ale zawartość w atmosferze to około 0,02 do 0,03%. Znalazłem w sieci wyniki badań dotyczących wzrostu plonów w zależności od zawartości
CO2, nawet w praktyce, posiadacze szklarni regulują nie tylko temperaturą ale i „karmią” roślinki dodatkowym CO2 ( np. dla pomidorów optymalne jest 450 ppm), w takiej atmosferze pracują na świecie dziesiątki tysięcy osób i nie zarejestrowano
negatywnego wpływu. Nawet euro-biurwy nie traktują tego jak warunków szkodliwych a wiadomo że euro-biurwa przyczepi się do wszystkiego.
Jaka jest więc optymalna zawartość CO2 w atmosferze. NIE WIADOMO ! Jakie jest prawdopodobieństwo że poziom forsowany przez IPCC i euro-biurwy z KE jest prawidłowy?
Znikome.Dlaczego zatem rolnictwo i przemysł jest zmuszane do zmniejszania swojej konkurencyjności wobec wolnego świata ? Dlaczego UE wymusza wydawanie miliardów euro by osiągnąć niewiadomo co ? Dlaczego z roku na rok UE zmniejsza limity emisji, powodując wzrost cen nawozów, cementu i energii elektrycznej, by utrzymać poziom CO2, co do którego nawet trudno domniemywać czy jest prawidłowy ?
Jest to tak samo idiotyczne jak stawianie zapory na Wiśle by przez cały rok utrzymać poziom wody z 22 czerwca.
Polityka polegająca na karaniu za emisję CO2 jest kolejną głupotą. Socjalistyczną głupotą, państwa centralnie sterowanego, kierującego się ideologią nie ekonomią.
Konieczność kupowania praw do emisji, ma według pomysłodawców zmusić rynek do opracowania nowych technologii, emitujących mniej CO2. Pytam się z czego mają być finansowane takie badania, skoro koncerny muszą oddać państwu miliardy za możliwość
działania. Takie rozwiązanie powoduje że wprowadzane są jedynie małe poprawki do aktualnych technologii, zamiast rozwijania nowych. Tu każdy wierzący w państwo lewak zaraz zakrzyknie – hola ! Państwo wydaje te pieniądze na rozwój takich technologii.
Częściowo jest to prawdą, to znaczy państwo wydaje te pieniądze. Tyle że granty na badania przyznawane są przez urzędników, według klucza ideologicznego nie według faktycznych możliwości rozwoju. Państwo potrafi wydać miliardy na zupełnie zbędne
badania, tylko dlatego że wniosek jest dobrze lobbowany, najlepiej przez znajomego urzędnika, lub urzędnik może uzyskać jakieś korzyści, pośrednie ( wziątka) lub wsadzić do projektu syna, szwagra itp. Tylko proszę, nie rozśmieszajcie mnie
opowiastkami o procedurach przyznawania, takie bajki proszę opowiadać o 19:00 w TVP1.
Na początku wspomniałem że do 2030 roku przewidywany jest wzrost zapotrzebowania na energię o ponad 60%, do tego trzeba dodać podobny wzrost zapotrzebowania na cement, którego produkcja wiąże się ze sporą emisją dwutlenku węgla. Nie trzeba więc długo myśleć by dojść do wniosku że bez nowych, tanich źródeł energii nie jest możliwe utrzymanie dzisiejszego poziomu emisji CO2.
Nie istnieją żadne alternatywne do spalania ropy i węgla źródła energii, które pokryłyby w 100% dzisiejsze zapotrzebowanie na energię ani ewentualny wzrost zapotrzebowania. Osobno ani łącznie, ani energia jądrowa, fuzja, wiatraki, elektrownie wodne i żadne inne aktualnie dostępne wynalazki[3]. Emisja CO2 MUSI więc wzrosnąć, nawet jeśli euro-biurwy zmuszą nas do mieszkania w szałasach i poruszania się pieszo.
Zatem wydawanie setek miliardów ojro, na próbę zapobiegnięcia czegoś co i tak musi się zdarzyć jest bzdurą. Największą bzdurą jaka opuściła pomieszczenia brukselskiego komitetu centralnego.
No dobrze, powie ktoś, nawet tak mała redukcja może zapobiec pożarciu nas przez globalne ocielenie. Pomijając to że z globalnym ociepleniem jest tak jak z zawartością CO2, nie wiadomo czy zaszkodzi, nie wiadomo też jaka jest jedynie słuszna temperatura,
to na dodatek cały ten hokus-pokus z jego zwalczaniem można sobie spokojnie darować. Oto w 22 numerze Nature z października 2003 [4] na stronie 395 znalazłem informację, że przyłączenie Rosji do protokołu z Kioto zmniejszy globalne cieplenie o uwaga…
0,02 *C ( Bjorn Lomborg) do 0,15*C (IPCC) do roku 2050. Nie znalazłem nic takiego dotyczącego Europy, ale podejrzewam że Europa emituje gdzieś w tych granicach.
Zatem wydamy niezliczone ilości pieniędzy ( od 2013 energia elektryczna możne podrożeć o nawet 100% przez te wygłupy), drastycznie zmniejszymy konkurencyjność gospodarki a jedynym osiągnięciem może być to że w 2050 roku bezrobotny europejczyk będzie cieszył się średnią temperaturą na Ziemi o 0,15*C mniejszą. W dodatku nie wiadomo czy to lepiej.
Uff… czy może być głupszy sposób wydania tych pieniędzy ?
Jan Kowalski
22.06.2008 r.
[1] Piszę urzędnicy, ponieważ już przy pierwszym raporcie udowodnili oni że nie liczą się z opinią naukowców. Pierwotna wersja pierwszego raportu znacznie odbiegała od wersji
finalnej poprawionej przez urzędników, która jednoznacznie stwierdzała to czego spodziewali się politycy inicjujący działanie IPCC. Potem już naukowców dobierano staranie, selekcjonując tych uznających że „słuszną linię ma nasza władza”
[2] Wykres
[3] To czego jest świadom najprostszy chłop „na chłopski rozum” potwierdza cały autobus profesorów pod przewodnictwem Martina Hoffert’a , cytowany przez dwa pociagi wypełnione
profesorami, więc pewnie to prawda.
[4] Niestety hamerykańska wersja papierowa (z przemytu), więc nie podam linka.
***
Tekst był wcześniej opublikowany na blogu autora
Jeśli zimna fuzja się uda to na jakiś czas jedna elektrownia wystarczy na Europę z tego co pamiętam.
heh , zimna fuzja to bardzo problematyczna i kontrowersyjna sprawa ; ja już bardziej liczę na elektrownie na zwykłą fuzję 🙂
A nikt nie pomyślał o reaktorach powielających?
Mamy niewyczerpane niemal żródło energii a jest nim… popiół z węgla kamiennego.
Popiół z wielu górnośląskich złóż zawiera od 5-10 kg toru na tonę.
Dlatego onegdaj za Jaruzela była afera gdy dodawano popiół węglowy do materiałów budowlanych przez co promieniowało deczko.
Tor 232 po wychwyceniu jednego neutronu przemienia się w Uran 233.
Uran od toru oddzielić łatwo bo to 2 różne pierwiastki. Bez porównania łatwiej niż rozdzielać 2 izotopy U 235 od nierozczepialnego U 238.
Tylko że technologię pilnie strzegą Amerykanie.
Bo przy dostępie do U 233 byle kraj Trzeciego Świata będzie mógł mieć własną bombę atomową.
A przecież obawy przed bronią jądrową są moim zdaniem nieuzasadnione.
Bombą się straszy ale się jej nie używa, bo to grozi całkowitym obustronnym zniszczeniem.
Gdyby się udało toby warto było stawiać po skrzynce wódki każdemu chłopu by przypomniał sobie gdzie są zadołowane zapasy popiołu węglowego sprzed lat i sprzed dziesięcioleci.
A jakby było dużo energii jądrowej, to i cement da się produkować przy minimalnej ilości emisji CO2 i benzynę syntetyczną z węgla lejąc na to, że do jej wyprodukowania potrzeba 8 razy więcej energii niż ona sama zawiera. Z wodorem jest niewiele lepiej.
A tak poza tym to nie CO2 jest najgroźniejszym gazem cieplarnianym tylko METAN. Niezliczone stada krów w posiadaniu kowbojów „wyrykują” co dobę 200 milionów metrów sześciennych metanu! Bizony na początku XIX wieku wyrykiwały 5 razy mniej. Wolniej rosły ale miały zdrowszy metabolizm jak na dziekie zwierzęta przystało. Poza tym było ich dużo mniej niż dziś krów.
To na razie tyle,
Pozdro
co do reaktorów powielających , to faktycznie są bardziej wydajne , ale efektem tego jest większa ilość ubocznych odpadów – nie wiem czy była by akceptacja społeczna dla takiego pomysłu
co do paliwa z węgla to nadal jest ono cholernie drogie w produkcji
Czytelniku!
Na odpady radioaktywne najlepsza jest stara kopalnia soli. Mamy trochę takich.
Z akcepracją społeczną faktycznie jest kłopot bo nastraszyło po Czarnobylu.
Ale wystarczy im wmówić, że zamiast promieniować na dzikich wysypiskach śmieci lub w „hasioku” pod chałupą tor wykona pożyteczną pracę. I połączyć projekt energetyczny a akcją oczyszczania kraju z zanieczyszczeń z minionych epok.
Paliwo z węgla?
Czy ja mówiłem że z węgla?
Ono faktycznie jest drogie.
Po pierwsze, węgiel zawiera od cholery siarki a odsiarczanie jest bardzo kosztowne.
Chyba żeby go mielić na pył i przepuszczać przez wielki elektromagnes który wychwyci piryt ( siarczek żelaza ) czyli takie złote blaszki widoczne czasem na bryłkach węgla, który odpowiada za 85% zawartości siarki w węglu. Z pozostałymi 15% jest problem i to spory.
Poza tym potrzeba dużo wodoru a ten w dużych ilościach można otrzymać tylko na drodze elektrolizy. Nawet najlepsze elektrolizery alkaliczne potrzebują 6 KWH na wyprodukowanie 1 metra sześciennego wodoru. Gazogeneratory na gaz wodny są tańsze ale emisja CO2 i siarki będzie wtedy koszmarna.
Ja nie miałem na myśli paliwa z węgla.
Miałem na myśli Biopaliwa II Generacji czyli te wytwarzane z surowca NIEJADALNEGO.
Wyobraż sobie czytelniku przemielone odpady rolnicze ( łęty ziemniaczane, słoma, trawa ect.. ) albo trociny z nowych roślin szybkorosnących ( miscantus czy topola szara w krókim cyklu )
Wielki autoklaw co te trociny rozgotuje w 160 Stopniach pod ciśnieniem aż wybije wszystkie bakterie a na dodatek rozgotuje całość się na papkę.
Potem zadać wyspecjalizowane bakterie Clostridium butyricum sp. które umieją trawić nawet beta-celulozę.
One to przemienią biomasę w kwas masłowy i odrobinę dwutlenku węgla. Wyprodukują przy okazji wodór.
A potem kwas masłowy w postaci soli potasowej poddaje się Elektrolizie Kolbego i … dwa rodniki propylowe łącza się dając… HEKSAN. Który poddany potem izomeryzacji do 2,2 dimetylobutanu lub 2,3 dimetylobutanu co ma liczbę oktanową 104.
Proste?
Tylko hm… Energii na elektrolizę Kolbego idzie że łorety.
I stąd moje sny o reaktorach powielających.
Z tym że heksanowa benzyna to benzyna lekka, więc to wymaga przeróbki silnków spalinowych. Może Turbinka Kowalskiego w nowej aranżacji i z lepszych materiałów?
Albo jak kto woli tradycyjniej, to taką fermentacji biomasy dokonać w środowisku kwaśnym.
Wtedy te same Clostridium butyricum sp. zamiast kwasu masłowego produkują alkohol butylowy, trochę propylowego, acetonu, metanolu i od groma dwutlenku węgla.
Butanol ( alkohol butylowy ) przepuścić nad rozgrzanym bezpostaciowym tlenkiem glinu ( znowu spory wydatek energii acz mniej niż przy elektrolizie Kolbiego ) i cząsteczka butanolu rozpada się na n-buten i wodę.
Część n-butenu uwodornić do n-butanu po czym zmieszać z resztą n-butenu i poddać ALKILOWANIU. Cząsteczka n-butenu połączy się z cząsteczką n-butanu dając OKTAN, który po izomeryzacji staje się już „prawdziwą” benzyną.
Mozna też wstępnie izomeryzować butan i buten.
Po połączeniu cząsteczki izobutanu i izobutenu powstaje w drodze alkilowania 2,2,4 trimetylopentan znany też jako IZOOKTAN. Paliwo wzorocowe o LO=100
Zresztą wariantów alkilowania jest multum i jest to temat rzeka.
Osobny temat rzeka to opracowanie nowych katalizatorów do krakingu katalitycznego kwasów tłuszczowych. Z cząsteczki kwasu erukowego ( rzepak ) powstałby na przykład cetan ( wzorowe paliwo dla Diesli ) trochę propanu albo etylenu i kwas propionowy na przykład.
Mam nadzieję czytelniku że temat Cię zaciekawił
widzę że kolega ma dosyć rozległą wiedzę , co do biopaliw 2 generacji to one też nie rozwiązują problemu , gdyż trzeba te chwasty gdzieś uprawiać – więc będzie taka sam sytuacja jak z obecnymi roślinami hodowanymi na biopaliwa
Fakt! Nie da się oprzeć całej gospodarki na biopaliwach. To tylko częściowe rozwiązanie.Póki co pozostaje jeszcze konstruować lekkie kompozytowe butle na sprężony metan jako żródło napędu do samochodów.
Pewne nadzieje należy tez wiązać z etanem. Na razie jest on domieszką w gazie ziemnym występującym w ilości od 3-30% w zależności od złoża, ale wraz z rozwojem technologii LNG ( gazu skroplonego ) etan jako cięższy od metanu okaże się uciążliwym odpadem, przez co przez jakiś czas będzie kosztować grosze. Etan wrze przy -88 stopniach. pod cisnieniem 60 atmosfer jest płynny już w temperaturze pokojowej a to oznacza lżejsze butle na gaz.
Ciekawym acz kłopotliwym rozwiązaniem jest rozpuszczalność etanu w izopentanie ( 2 metylobutanie ) gdzie rozpuszcza się w koszmarnych ilościach już pod ciśnieniem 8-12 atmosfer zupełnie jak amoniak w wodzie. Czyli do przechowywania etanu przyda się minimalnie przerobiona instalacja LPG czyli ta do propanu-butanu. Kłopotliwość polega na tym, że czas tankowania butli byłby dośc długi a instalacja miałaby konstrukcję podobną do napowietrzacza od akwarium.
A biopaliwa II generacji? Taka topola szara może rosnąć na nieużytkach.
I nie nazywaj jej chwastem! To zupełnie coś innego niż Salix vinimalis czyli wierzba energetyczna, z której jest więcej kłopotów niż pożytku.
To na razie tyle,
chodziło mi o to że tak czy siak rośliny na biopaliwa trzeba gdzieś posadzić
ogólni w sprawie przyczyn globalnego ocieplenia to nie mam jasnego stanowiska , niby są raporty IPCC ale im zarzuca się różne rzeczy , z kolei krytykom też zarzuca sie bycie sponsorowanym przez rożne lobby – i takie ciągłe przerzucanie się , że człowiek już nie wie która strona ma rację 🙁 w końcu za globalne ocieplenie odpowiada człowiek czy nie ??? bo w środowisku szeroko rozumianych wolnorynkowców przeważa raczej sceptycyzm
pytanie jest: nawet jeśli odpowiada to co z tego?
szczerze mówiąc dla zwolennika wolności to i tak nie wiele zmienia – bo ich recepty na ten problem są takie same jak w innych dziedzinach 🙂 ale niestety bardzo mnie niepokoi takie wybiórcze traktowanie nauki wśród wielu tzw. liberałów ( przodują tutaj rożni prawicowcy) , którzy za wszelką cenę próbują zdyskredytować tezy naukowców tylko dlatego to nie przystaje do ich ideologii – ciągle szukają sobie wrogów i spisków bo chyba bez spolaryzowania nie są w stanie funkcjonować , do tego ośmieszają wolnościowe idee bo razi ich niekonsekwencja , w sprawach ekonomicznych powołują sie na naukowe autorytety a w kwestii zmian klimatu wywalają nauke do kosza ; jak można być wiarygodnym skoro np. takim komunistom zarzucają swobodne traktowanie ekonomii a sami robią to samo w innej dziedzinie !!!
też do niedawna wietrzyłem różnorakie spiski w tej sprawie i nie chciałem wierzyć w to że człowiek może być odpowiedzialny za zmiany klimatu , ale pewnego razu zacząłem się nad tym głębiej zastanawiać i zadałem sobie pytanie : ok , człowiek jest odpowiedzialny za efekt cieplarniany , ale co z tego ??? zdałem sobie sprawę jak bardzo uległem ideologicznym pokrzykiwaniom różnych stron i jak bardzo wielu ludzi ulega emocjom w tej kwestii – czy zwolennicy wolności nie mogą powiedzieć tak : ok , zgodnie z obecnym stanem nauki za globalne ocieplenie odpowiada człowiek , ale nie zgadzamy się z proponowanymi narzędziami zaradczymi , uważamy że tylko uwolnienie wolnego rynku może zaradzić spodziewanym zagrożeniom – zatem tnijmy podatki , regulacje i niszczmy inne bariery spowalniające wzrost gospodarczy , gdyż tylko dynamiczna , innowacyjna i wolna gospodarka jest w stanie sprostać wyzwaniom jakie noszą za sobą zmiany klimatu 🙂
z tą nauka to tak do końca nie jest – tak się składa że wiekszość naukowców to tak de facto albo nie ma zdania w tym temacie albo opierając się na faktach jak to wstrętni naukowcy jednak interpretują te wyniki gdzie to człowiek jest winny jako bujdę na resorach – no ale takich sie w telewizorze nie puszcza. Patrz np http://www.korespondent.pl/index.php?x=artykul_r1&id=5253
a co do reszty to zgoda – najgorsze to jest jak ktoś gada o CO2 a nawet nie wie co to jest tak po prawdzie i opiera się na jakiś politycznych dyrdymałach – niezależnie czy z tej czy z tamtej strony.
Ano tak Quatryku!
Kiedyś „radzieccy uczeni odkryli że…” a teraz „najnowsze amerykańskie badania dowodzą że…”.
A kto w to nie wierzy ten jest „Wrogiem Ludu”/”Wrogiem Wolności” ( niepotrzebne skreślić ).
Moim zdaniem prawda leży pośrodku.
Człowiek ma wpływ na klimat ale nie tak duży jak uważa Al Gore i Spółka.
Zwalanie emisji CO2 na wulkany jest po prostu smieszne. Przede wszystkim dlatego, że wybuch na miarę Krakatau zdarza się raz na półtora stulecia.
A nawet jeśli da się udowodnić że wulkany i gejzery emitują 10 razy więcej CO2 niż cała ludzkość to ta „ZALEDWIE” jedna dziesiąca może zrobić różnicę bo ekosystem to istota niezwykle krucha.
Wystarczy dodać ZALEDWIE o jedną dziesiątą cukru MNIEJ do konfitur aby otrzymać nieapetyczny i łatwo pleśniejącą breję.
Wystarczy że zabraknie ZALEDWIE jednej dziesiątej zawartości cukrów prostych w krajance kapusty do kiszenia, a zamiast pysznej kiszonki otrzymujemy BREJĘ zaatakowaną przez Drożdze Mucorowe.
Wystarczy że zabraknie JEDNEGO procenta glukozy w moszczu winnym ( a to już 1/20 a nie 1/10 ) wino nie będzie miało minimalnych 9% alkoholu, przez co wystarczy odrobina powietrza, a całość zamienia się w OCET.
Więc niechaj mi jeden z drugim nie chrzani, że 1/10 NIE robi różnicy bo moje doświadczenie wiejskiego chłopaka i w jednym technologa żywności ( dyplom mam jakby co ) a także pasjonata biologii i chemii mówi co innego.
Ale wiem też że wpływ CO2 na globalne ocieplenie jest niewielki, albowiem jest to gaz cieplarniany o słabym działaniu. Metan ma kilkadziesiąt razy większą moc „cieplarnianą” niż CO2
Ale to jest już płacz nad rozlanym mlekiem.
Trzeba by było wehikułu czasu żeby wytłumaczyć XIX wiecznym nafciarzom, że Gaz Ziemny to nie śmieć ani nie odpad i trzeba go gdzieś gromadzić. Zanim ludzkość doceniła zalety gazu ziemnego, wpuszczono do atmosfery TYSIĄCE KILOMETRÓW SZEŚCIENNYCH tego paliwa. No tak! Zaraz się ktoś oburzy, ze przecież kiedyś gaz ziemny spalało się w „świeczce” ale ten typ spalania powoduje „likwidację” tylko 80 % zawartych w gazie węglowodorów. Pozostałe niespalone wraz z sadzą i alkenami lądują w atmosferze.
No i przydałby się wehikuł czasu coby przywiózł do USA Indian Nowej Generacji uzbrojonych w lasery, by wyrżnąć kowbojów i ich krowy ( emitujące od cholery metanu ) co byłoby tak przy okazji zadowalającą akcją odwetową za wyrżnięcie bizonów.
A tak! Co zrobić…
Te koszmarne ilości metanu już w atmosferę poszły. Oczyszczanie całej atmosfery wymagałoby dofinansowania ze strony superbogatych i filantropijnych Kosmitów.
Dlatego zgadzam się, że cała kampania na rzecz CO2 to polityczne bicie piany.
Ale nie zgadzam się z tym że „CO2 nie istnieje bo nie ma o tym nic w Biblii”. Tak głoszą Amerykanie ( co poniektórzy ) w odpowiedzi na Układ z Kioto.
A tak poza tym to ja wiem co to jest CO2. I do MERYTORYCZNEGO pojedynku na argumenty z zakresu chemii jestem gotów stanąć z każdym.
Co do biopaliw. Te nazwane przez czytelnika „chwasty” mają ogromny przyrost biomasy. Podwyższone stężenie CO2 w atmosferze tylko sprzyja ich wzrostowi.
Nawet gdyby sam Bóg zstąpił z Niebios i ogłosił że efekt cieplarniany to propaganda Szatana i Lewaków, to i tak warto się w to pakować.
Choćby po to, by dysponować technologią alternatywną na wypadek wyczerpania się złóż ropy i węgla.
„Chwasty” gdzieś muszą rosnąć? Prawda. Z tym, że same nieużytki to około 15% powierzchni Polski. Obliczcie ile to hektarów. Nawet zakładając że ponad połowa z nich to obszary poprzemysłowe, bagna, turnie czy wydmy, których w Polsce wcale nie jest tak dużo.
Oczywiście biopaliwami nie powinno zajmowac się Państwo z przyczyn oczywistych.
To na razie tyle,
Szkoda, Timurze, że dopiero teraz to piszesz. Przydałoby mi się do tekstu na temat ochrony środowiska, jaki wymodziłem ze dwa tygodnie temu.
Swoją drogą, chętnie dowiem się, co o tym sądzisz:)
https://liberalis.pl/2008/06/26/filip-paszko-wolnosciowa-ochrona-srodowiska/
ja do wpisu Timura :
a czy sadzenie jednego gatunku roślin przeznaczonych na biopaliwa na tak dużych obszarach nie zagrozi bioróżnorodności ???
A wracając do ogólnych spraw energetyki : czy można sie obyć bez pomocy państwa w sprawach takich jak energetyka jądrowa ??? da się zauważyć że tą dziedziną zajmuje się głównie państwo.
@ czytelnik.
Sadzenie jednego gatunku roślin na dużym obszarze zagraża bioróżnorodności ewidentnie. Ale czy znalazł Pan choć jeden akapit gdzie zachęcałem do monokultury?
Tak poza tym, stanowiska topoli szarej na nieużytkach można poprzedzielać ekotonami z mieszanki brzozy i jarzębiny. Albo i leszczyny o ile warunki pozwalają.
Nie bez kozery dobra byłaby też robinia akacjowa, która choć przyrost biomasy ma nieszczególny to jednak oprócz roli ekotonicznej i rekultywacyjnej daje węgiel drzewny o strukturze idealnej, by przerabiać ją metodą Bergiusa na benzynę.
Poza tym, jak zauważyłeś czytelniku, metod produkcji benzyny syntetycznej jest multum, co tym bardziej NIE sprzyja monokulturze.
Biopaliwa potraktowałem jako UZUPEŁNIAJĄCE żródło paliw płynnych ( gazowych ). Pisałem też o etanie, który biopaliwem przecież nie jest.
„A wracając do ogólnych spraw energetyki : czy można sie obyć bez pomocy państwa w sprawach takich jak energetyka jądrowa ??? da się zauważyć że tą dziedziną zajmuje się głównie państwo.”
Właśnie dlatego że Pewne Superpaństwo się tym zajmuje i rozdaje w tym temacie karty na skalę globalną ( vide Iran ) to nie można się obyć bez pomocy Państwa.
Państwo ( Reagana i Bushów Dwóch ) nie jest dla nas rozwiązaniem. Ono jest dla nas PROBLEMEM!
@ smootnyclown
Filipie. Dopiero od dziś zaczął mi się urlop i szcześliwie pokończyłem ( choć z ozorem na brodzie ) wszystkie projekty jakie miałem skończyć.
Obiecuję pisać więcej jak odpocznę trochę.
To na razie tyle,
Libertariańskie brednie lobbujących na rzecz ruskiej monarchii antyzachodnich lizusów Kremla. A czy nie przyszło Wam do głowy Osiołki, że wzrost CO2 w atmosferze, to bardziej wodniste pomidory, więc i smak o wiele gorszy zarazem ?
etatystyczne brednie lobbujących na rzecz strasburskiej tyranii antywschodnich lizusów Brukseli. a czy nie przyszło ci do głowy, kłapouszku,, że regulacje ilości CO2 w atmosferze to bardziej niewydajna gospodarka, a więc mniej pomidorów, więc i cena o wiele wyższa zarazem?
Won, jeśli tak chcesz pisać.
obecne globalne ocieplenie zależne jest od aktywności słońca, a nie od emisji co2. już większy wpływ na temperaturę ma metan wydzielany przez zwierzęta hodowlane.
Naukowe badania nie wykazały zależności między aktywnością słoneczną a obecnym ociepleniem więc proszę przestać opowiadać bajeczki.