W ostatnich tygodniach obiegła wszystkie media informacja o kręceniu lodów w Sopocie. Biznesmen nagral prezydenta, prezydent się wypiera, policja starała się zatuszować wszystkie niewygodne fakty… Pitera oburzona, Kurski oburzony.
W zeszłym bodajże roku głośno było o sprawie jakiejś oczyszczalni ścieków w Podlaskiem, czy gdzieś tam, w co zamieszany miał być poseł (wtedy senator) Putra. Pitera oburzona, Kurski oburzony.
Pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz odkryła aferę w warszawskim ratuszu, w którą zamieszany miał być były minister sportu Tomasz L., od siódmego miesiąca w roku, a także obecny prezydent, Lech Kaczyński. Pitera oburzona, Kurski oburzony.
Wcześniej jeszcze inny prezydent ze stołecznego miasta tak się zakręcił, tak się nakręcił, że nie wiedział, w którą stronę się buduje mosty przez rzekę. I zbudował obok. Afer było co nie miara (dość powiedzieć, że Piskorski do tej pory nie potrafi się rozliczyć ze swojego majątku). Pitera oburzona, Kurski oburzony.
Pomijając chronologię wspomnę jeszzce o Krakowie i prezydencie Majchrowskim, który od kilku lat jest mieszany w różne afery. Gwoli przyzwoitości dodam, że nie został o nic oskarżony. Pitera oburzona, Kurski oburzony.
Przypomnijmy sobie jeszcze tylko jedną scenkę, już o trochę innej tematyce. Swego czasu pan Grzegorz „Zniszczę cię” Schetyna zaproponował prezydentowi Dutkiewiczowi, by ten wstąpił do Platformy Obywatelskiej. Gdy ten odmówił, Schetyna warknął…, no, wiadomo, co warknął.
Napisałem a propos Majchrowskiego, że nie postawiono mu żadnych zarzutów (z tego co pamiętam tylko z powodu immunitetu, ale mogę się mylić). Powinienem dodać, że żadnemu z wyżej wymienionych nie postawiono żadnych zarzutów. Nie sposób rozstrzygać o aferze w Sopocie, jakkolwiek stawiam tezę, że i tutaj nie będzie winnych. Nawet, jak postawią jakieś zarzuty, to wyrok skazujący (o ile będzie, w co nie wierzę) będzie czystko kosmetyczny. Piskorskiego już chyba nie ruszą, afera z Białystoku okazała się tylko rozdmuchanym balonem (bo gdyby tak nie było, PO by tego nie odpuściła). Sprawa Majchrowskiego się przedawni, Tomasz L. i prezydent Kaczyński też chyba niczego wielkiego nie zrobili w tej Warszawie, bo też cisza.
nie chodzi mi jednak o to, że nie kończy się u nas rozwiązywania afer. Raczej mam w głowie taką myśl: „na co się oburzacie? Na siebie się oburzacie!”. A chodzi mi o całe to oburzenie na każdą kolejną aferę. nie chcę tutaj poruszać spraw politycznych o wymiarze ogólnokrajowym, a właśnie takie lokalne aferki. Tam, gdzie od nastu lat może rządzić ta sama klika polityczo-biznesowa. Tam, gdzie organy kontroli praktycznie nie istnieją. Tam, gdzie ludzie się znają bezpośrednio. Tam, gdzie takie rzeczy uchodzą na sucho.
Nie ma się co oburzać, że ten to z PO, a ten to z PiS. Nie chodzi ani o przynależność partyjną, ani o personalia. Chodzi o system. O zasadę. A niestety ten system wygląda tak, że nie sposób skutecznie przeciwdziałać. Prezydent miasta, którego kontrolować powinni radni, ma de facto praktycznie nieograniczoną władzę. I nie jest to zależne tylko od tego, czy w Radzie ma większość, czy też nie. System kontroli nie działa. A centrum daleko, nie dosięga do nas wzrokiem. Policja? To prezydent dzieli i rządzi. Media? A kogo to interesuje, przecież i tak ważniejsza jest kolejna kłótnia międz yWenderlichem a Kurskim, czy Niesiołowskim a Suskim. No i jeszcze nowa fryzura Dody. Kto by się interesował jakimiś lodami, co to je pod nosem kręcą… Nie mam żalu do dziennikarzy – robią to, o co chodzi – w jak najlepszy sposób zaspokajać życzenia konsumentów.
Kluczem jest tutaj system. System, który zawsze będzie dążył do nadużyć, do przekrętów. Ale czego oczekiwać, kiedy klika od nastu lat jest ta sama. A jak mają do niej dołączać nowe twarze, skoro prawo skonstruowane jest tak, że jest to praktycznie niemożliwe? W jaki sposób można przekonać dziennikarzy, że warto zainteresować się swoim ogródkiem? Nie da się. Bo to jest właśnie system. Zadaniem systemu jest umożliwić swoim nachapanie się i uniemożliwić tego innym. I tak będzie zawsze, niezależnie od tego kto i pod jakimi hasłami wygra wybory. Po prostu w naturze systemu jest rozrost własnej potęgi, kosztem wolności innych.
Takie miejscowe aferki będą się więc powtarzać. Częśc wyjdzie na jaw, a część nie. A gdy już się coś ujawni, to będziemy zgrywać ostatnich sprawiedliwych, zrobimy 5 głóśnych konferencji prasowych, wyrzucimy aferała i będziemy bardziej uważać na przyszłość. Ale pokażemy, jak leczymy skutki.
A powinniśmy leczyć przyczyny…
Filip Paszko
30.07.2008 r.
***
Tekst został wcześniej opublikowany na blogu autora
Ano … powinniśmy leczyć przyczyny….
>>I tak będzie zawsze, niezależnie od tego kto i pod jakimi hasłami wygra wybory. Po prostu w naturze systemu jest rozrost własnej potęgi, kosztem wolności innych.
Tym systemem jest demokracja. Monarcha nie ma korzyści w zwiększaniu własnej potęgi kosztem wolności innych – bo całą tą potęgę już ma na wyciągnięcie ręki. Dlatego w monarchiach absolutnych podatki były niskie, a wolność osobista większa.
Smutno patrzeć, jak całe pokolenia Polaków pragną powtarzać obłędną drogę demokratyzacji. Korupcja to czasem jedyna możliwość, by coś w obecnym systemie załatwić. Kiedy to „zlikwidujemy”, cóż pozostanie?