Noblista austriacki, Friedrich von Hayek napisał kiedyś to, co wszyscy intuicyjnie czują od lat, że do polityki idą przeważnie jednostki najsłabsze intelektualnie. Kolejnego dowodu słuszności słów Hayeka dostarczyli właśnie politycy francuscy. Chodzi o zakaz wydany przez rząd w Paryżu, zabraniający w dniu 2 sierpnia 2008 podróżowania z dziećmi do lat 17 środkami transportu publicznego; dozwolone są tylko przejazdy lokalne, nie dalej niż do sąsiedniego departamentu.
Ograniczenie zakazu do podróży lokalnych jest przykładem ryzykownej tolerancji, a ściślej ignorancji. Z danych policyjnych, tak w USA, jak i we Francji, Wielkiej Brytanii, a także w Polsce i w kilkunastu innych krajach wynika, że gros (od 55 do 75 procent) najcięższych w skutkach wypadków drogowych ma miejsce w promieniu 1,5 – 2 km od domu ofiary. To są te wszystkie wyjazdy po sól, benzynę, czy piwo.
Nie ma też wątpliwości, że pod nieobecność (jeszcze) zakazu podróżowania dzieci w ogóle, prohibicja wobec poruszania się środkami komunikacji publicznej, które są od środków komunikacji prywatnej i bezpieczniejsze, i tańsze, i najbardziej efektywne jak chodzi o wolumen przewiezionych osób w stosunku do ilości zajmowanego miejsca, wywoła na drogach jeszcze bardziej wzmożonych ruch, przyczyniając się do większej ilości wypadków. Wszak dzieci, którym nie wolno podróżować środkami komunikacji publicznej 2 sierpnia, będą przewożone albo środkami komunikacji indywidualnej 2 sierpnia, albo środkami komunikacji publicznej i indywidualnej w inne dni.
Jakikolwiek zakaz ma sens tylko wtedy, gdy rząd w ogóle zakaże wywozu dzieci do lat siedemnastu na wakacje poza granice departamentu, w którym mieszkają. Jednakże byłoby to kompletnym absurdem i próbą naruszenia konstytucyjnych praw tamtejszych obywateli. W grę wchodzi co prawda dobrowolna rezygnacja Francuzów z wakacji, ale trudno w coś takiego uwierzyć. Skoro od lat – mimo ogromnych korków, kosztów i niewygody – wybierają oni wakacje w pierwszych dniach sierpnia, trudno sądzić, że pod wpływem odgórnej „sugestii” zrezygnują z sierpniowego wypoczynku.
W takiej sytuacji zakaz doprowadzi też do zmiany nasilenia ruchu drogowego w poszczególne dni sierpnia. Bo ilość dzieci wyjeżdżających na wakacje najprawdopodobniej się nie zmieni. I tak, dzieci, które rodzice czy inni opiekunowie zamierzali wysłać na wakacje 2 sierpnia będą musiały pojechać na nie najprawdopodobniej 3 sierpnia, gdyż każda inna data spowoduje niekorzystne skrócenie wakacji. Jeśli nawet część rodziców zdecyduje się wyjechać na wakacje 1 sierpnia (piątek), to i tak ruch tego dnia będzie znacznie większy niż byłby pod nieobecność zakazu, co gorsza, skupi się on na godzinach wieczornych, kiedy warunki jazdy są znacznie trudniejsze niż w ciągu dnia. Ergo, doprowadzi najprawdopodobniej do wzrostu liczby wypadków.
Mniejsze natężenie ruchu, bo ten motyw przyświecał politykom wprowadzającym zakaz poruszania się 2 sierpnia nie oznacza wcale, że będzie wtedy mniej wypadków. Rozładowanie natężenia, które w okresie szczytowym zwalnia tempo jazdy do ślimaczego spowoduje szybszą jazdę, a ta – jak wiadomo z innych statystyk – jest jedną z głównych przyczyn wypadków drogowych. Jest to tym pewniejsze, że zakaz przewiezienia kilkuset tysięcy dzieci w soboty (i przewiezienie ich w niedzielę) wywoła kumulację przewozów dzieci dnia 3 sierpnia, co – przy mniejszym normalnie ruchu w niedzielę – może wywołać 3 sierpnia nową falę wypadków drogowych, o sile porównywalnej z tą, jaka zmobilizowała polityków do wydania zakazu podróżowania dzieci w dniu 2 sierpnia.
Wypadków przy wyjazdach wakacyjnych będzie w tym roku najprawdopodobniej tyle samo, co byłoby ich w pierwszy dzień sierpniowego weekendu pod nieobecność zakazu.
Nie wiemy jaka jest odporność polityków na krzywdę dzieci, mogę się tylko domyślać, że w przyszłym roku mogą także zakazać dzieciom podróżowania w pierwszą niedzielę sierpnia. Zresztą data nie jest jedynym powodem dużej liczby wypadków. Wpływ na to mają warunki pogodowe, sytuacja psycho – motoryczna kierowcy, kondycja samochodów etc., a te podlegają fluktuacjom niezależnym od zarządzeń. Bezwzględna ilość wypadków nie świadczy też o ich nasileniu. Rok temu, w pierwszy weekend sierpnia miało we Francji miejsce o 12 procent więcej wypadków niż w inne dni roku, ale ruch na drogach był wyższy tego dnia aż o 30 procent.
Konkludując, zakaz przewożenia dzieci środkami drogowej komunikacji publicznej – jak to bywa z zakazami opartymi na dobrych chęciach polityków – spowoduje najprawdopodobniej skutki odwrotne do oczekiwanych. Można się spodziewać, że nowy rekord ilości wypadków padnie tym razem w pierwszą niedzielę, a nie sobotę sierpnia. Może to wywołać kolejny zakaz, tym razem przewożenia dzieci w pierwszą niedzielę sierpnia. Później przyjdzie kolej na poniedziałek, wtorek, środę i w ten sposób po kilku latach możemy dojść do całkowitego zakazu transportu dzieci w sierpniu i całkiem słusznie. Kto to widział, żeby dzieci w sierpniu podróżowały po drogach Francji?!
W najlepszym przypadku zakaz zepsuje krew obywatelom, skróci lub zniweczy ich plany wakacyjne, choć akurat w tej sprawie francuscy politycy i obywatele są siebie warci. Trudno wręcz uwierzyć, że dla rozładowania natężenia ruchu samochodowego w czasie wyjazdów na wakacje potrzebny jest tam administracyjny zakaz. A gdzie roztropność? A gdzie rachunek ekonomiczny? Jazda na wakacje skumulowane w jednym miejscu i terminie jest przecież wolniejsza, bardziej uciążliwa, a więc i kosztowniejsza. Drożej kosztują same wakacje, począwszy od miejsc noclegowych w kurortach, wyżywienia, na zabawa i innych rozrywkach kończąc. Czy nie warto więc rozważyć jakiejś alternatywy?
W normalnych warunkach terminami wakacji powinien rządzić rynek, a nie politycy. Pod warunkiem, że po wszystkich regulacjach terminu wakacji szkolnych, terminu wyjazdu na wakacje, urlopów taty i mamy pozostanie jeszcze miejsce dla rynku.
P. S. O tym, że Hayek ma rację świadczą podobne zakazy wydane w Hiszpanii i Szwajcarii. Epidemia głupoty rozszerza się bez względu na szerokość i długość geograficzną.
Jan M Fijor
02.08.2008 r.
Wszelkie kopiowanie i wykorzystanie w celach publicystycznych dozwolone za każdorazową zgodą autora oraz za podaniem źródła
***
Tekst był wcześniej opublikowany na stronie autora
Nie panie Fijor, nie zgadzam się z: „Jakikolwiek zakaz ma sens tylko wtedy, gdy rząd w ogóle zakaże wywozu dzieci do lat siedemnastu na wakacje poza granice departamentu, w którym mieszkają.”
Komunikacja publiczna ma to do siebie, że ma ustalony grafik jazdy. I nie adoptuje się on do aktualnego zapotrzebowania na daną usługę, więc jedyne co pan by w ten sposób uzyskał to puste autobusy/tramwaje/metro dzielnie walczące z globalnym ociepleniem.
Samego pomysłu nie będę komentował, jest to „oczywista oczywistość”.
mysle, ze autor nie mowil w tym miejscu powaznie, najzwyczajniej drwil sobie z etatystycznych pomyslow sprowadzajac je do absurdu ;]