Rozważmy tu sytuację i perspektywy ogólnie pojętego ruchu wolnościowego w Polsce. Na początek zaznaczmy jeszcze, że warunkiem powodzenia partii w jej drodze po władze (bo kto jeszcze wierzy w Pinocheta na białym koniu?) jest spełnienie tych kilku niezbędnych wymagań: silna struktura partyjna, potężne zasoby finansowe, przychylność bądź chociaż neutralność mediów i ogólnie pojętego establishmentu oraz pewna popularność idei przez nią głoszonych. Zacznijmy rozważać te warunki sine qua non począwszy od ostatniego.
(Nie)popularność wolności
W Polsce liberalizm nigdy nie cieszył się znaczącą popularnością. W okresie, w którym idee wolnościowe rodziły się i umacniały, społeczeństwo pogrążało się w marazmie i abnegacji, co przerwało dopiero oświecenie stanisławowskie (też nie mające wiele wspólnego z liberalizmem) oraz rozbiory. Następnie przez 123 lata najważniejszymi zagadnieniami były takie bytu urojone jak „Naród” czy „klasy pracujące” – myślenie kolektywistyczne zatriumfowało całkowicie i w okresie ugruntowywania się liberalizmu czy to w USA czy w UK, w naszym kraju prym wiodły idee pozaekonomiczne (narodowowyzwoleńcze, quasi-religijne <Chrystus narodów> czy religijne). Podczas II Rzeczypospolitej liberałów było mniej niż członków KPP a na pewno odgrywali mniejsza rolę – endecja, partie socjalistyczne mniej lub bardziej a w końcu autorytaryzm Piłsudskiego doprowadziły do okrzepnięcia państwa. Pierwszy plan gospodarczy był przecież autorstwa Kwiatkowskiego. O wpływie półwiecza rządów sowieckich nie trzeba nikomu przypominać. Koniec końców, po tylu dekadach walki między socjalizmem pobożnym, socjalizmem narodowym a socjalizmem bezbożnym, na progu III Rzeczypospolitej powstała malutka partyjka założona przez Stefana Kisielewskiego oraz Janusza Korwina-Mikke – pierwsza od lat i jedyna formacja wolnościowa.
Lecz cóż to oznacza? Ano to, że „zwykli ludzie” ustosunkowując się do rzeczywistości biorą za punkt odniesienia PRL (często z nostalgią) a „inteligencja” próbuje odbudowywać swój status wzorując się albo na Zachodzie (gdzie wpływy ’68 wciąż są bardzo silne) albo na II Rzeczypospolitej właśnie. Znamienne jest to, że w dyskursie politycznym (o ile można tak nazwać wieczną pyskówkę w mediach) pewne kwestie w ogóle się nie pojawiają, bo są nie do pomyślenia. Nie istnieje w umyśle Polaka taki twór jak płatna podstawówka czy płatny szpital – one są „darmowe i bezpłatne”. Jeśli w ogóle mowa o wolności, to chadekom kojarzy się z wolnością do postępowania dobrze, lewicy z wolnością do ( i tu: samochodu, mieszkania itd), konserwatystom z wolnością do wypełniania obowiązku wobec Tradycji/Ojczyzny/niepotrzebne skreślić. Samo pojęcie wolności, kluczowe przecież dla libertarian, jest całkowicie niezrozumiałe dla przeważającej części społeczeństwa.
Propagujmy!
Tylko jak? By propaganda się powiodła, należy mieć media, pieniądze i przemyślaną taktykę. W porównaniu do mainstreamowych mediów „propaganda” liberałów jest wręcz śmieszna – z jednej strony moloch codziennie wypluwający setki stron reportaży, felietonów i artykułów o wykluczonych i pozbawionych prawa do godnego życia, o bezrobotnych, o nie wspieraniu sportowców przez budżet, o biednych pielęgniarkach i nauczycielach, o korzyściach z Unii płynacych – a z drugiej strony sporadyczne akcje przeprowadzane przez paręnaście osób (Koliber), odezwy i memoranda w internecie (UPR), bicie internetowej piany na forach i portalach dyskusyjnych, czasem jakieś ulotki, spotkania. Oczywiście, przyczyną tego jest brak dostępu do mediów i z tej przyczyny wolnościowcom pozostaje internet, ewentualnie NajwyższyCzas! Jednak owocuje to wirtualnością całego ruchu – istnieje tylko w internecie. Tylko w formie 010101 – w rzeczywistości spotkać go prawie nie sposób.
Jak to zmienić? Odpowiedź może być brutalna – nie da się. Owszem, można rozważać możliwość skaptowania pana Waltera czy Solorza do obozu wolności (ale czym przekupić?) ale jest to bardziej political fiction niż realna możliwość działania. Telewizja czy radio to są miliony złotych – nawet wielkie partie, takie jak PO czy PiS nie mają „swoich” mediów, tylko sympatyzujące z nimi; a poniekąd sympatyzują wszystkie, bo wszystkie tolerują interwencjonizm, naruszanie własności i traktowanie dorosłych ludzi jak dzieci. Nawet gdyby pieniądze były, to brakuje kadry – nawet gdyby były pieniądze i kadra, to pozostaje kwestia koncesji. Powiedzmy sobie szczerze – żadnej z wpływowych dziś osób lub grup „trzymających władzę” wolność nie jest w żaden sposób przydatna. Jeśli w ogóle sporadycznie pojawia się w ustach polityków, to takich szczerych wolnościowców jak nasz obecny premier. Jesteśmy sami pośród socjaldemokratów.
„Wałęsa! Dawaj moje sto milionów!”
Kwestia finansowa ściśle łączy się z negatywną cechą już „nawróconych” na liberalizm, o której zaraz wspomnę. Teraz starczy powiedzieć, że cały ruch wolnościowy można wycenić na jakiś milion czy dwa złotych* – tyle są warte zarejestrowane domeny, koszulki, gadżety, składki członkowskie i nieruchomości oraz ruchomości stowarzyszeń oraz partii wolnościowcych. W porównaniu do parudziesięciu milionów którymi dysponują inne partie co roku to niewiele. A przypominam, że inne partie nie muszą redefiniować pewnych terminów, zmieniać dyskursu politycznego a ich członkowie nie muszą latać z Rothbardem do każdego i nawracać, bo każdy niemal ma zakorzenione głęboko w mózgu, że SIĘ NALEŻY. Szkoła SIĘ NALEŻY, szpital SIĘ NALEŻY i zasiłek SIĘ NALEŻY. Wolność jest dla ludzi dojrzałych – odpowiedzialność, konsekwencje i ciężka praca. O ile łatwiej jest być socjaldemokratą.
We, the people..
Co do samych wolnościowców, to można ich określić jako kawiarnianych filozofów. Przyjdzie taki na kawę, nadgryzie ciasteczko, objaśni Rothbarda w świetle laborystycznej teorii wartości, podeprze się Hayekiem, nadgryzie, zaatakuje Misesa, przełknie ciastko, siorbnie resztę kawusi i rzuci na odchodne błyskotliwym cytatem anty-demokratycznym z Hoppego. Tak jest – lubimy gadać. Gadanie, pisanie, czytanie – nic nie kosztuje i nic nie znaczy. Oczywiście, dzięki temu „nasi ludzie” są prawdopodobnie najlepiej wykształconym, oczytanym i elokwentnym elektoratem. Lecz musimy pamiętać o Lepperze – burak, cham i prostak a dzięki SPRAWNEJ partii oraz odrobinie populizmu i socjotechniki wdrapał się na stołek wicepremiera. Kulturą osobistą i wykształceniem można zdobyć punkty w kawiarni czy na salonach – w polityce liczy się skuteczność. A ta, jeśli o nas chodzi, jest mizerna. O wynikach wyborczych UPR nie będe wspominał, każdy wie, jak to wygląda. Pewną nadzieję dają młode organizacje, takie jak SM UPR czy Koliber. Jednak im też grozi stetryczenie a la Unia Polityki, która już ani realną ani polityczną nie jest.
Wyraźnie istnieje potrzeba nowej formy – struktury, która potrafiłaby wykorzystać potencjał tkwiący w nas. Bo, mimo wszystkich wymienionych wad, potencjał jest spory. W perspektywie 10-15 lat możliwe jest przekształcenie – starzy odejdą z polityki, trafią do niej młodzi, za pan brat z internetem, z językami, przedsiębiorczy, aktywni, jednym słowem: my. My będziemy wybierać z naszego pokolenia nowych polityków. Skuteczne lobbowanie na rzecz uznania wolności jako czegoś tredny nie jest niemożliwe – jest tylko bardzo trudne.
Podsumowując, sytuację wolnościowców można określić metaforycznie jako jajko. Robieni w jajo przez polityków, obrzucani zgniłym jajem przez s-demokratów, jesteśmy pełni możliwości (jako to jajo). Od naszej zdolności do samoorganizacji i zjednoczenia zależy, czy to jajko się stłucze i miast dać efekt jakikolwiek zacznie lekko śmierdzieć kompromisami, czy też wykluje się z niego to, do czego dążymy –
na razie słabe i niezdarne ale mogące wzrastać pisklę wolności.
Rafał Lorent
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie
niekomercyjne-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.
* Szacunki własne autora.
Nie zgadzam się z treścią tego artykułu : jak zwykle winą za niepowodzenia wielu wolnościowców probuje zrzucić na społeczeństwo ( lub bydło – przyjmując retorykę Korwina ). Nie zgadzam się także z tym ze Polakom jest obojętne marnotrawienie przez państwo ich pieniędzy , w ogóle robienie z naszych rodaków fanów socjalizmu. Zamiast poszukać winy u siebie to wielu konliberałów probuje zwalić wszystko na tych wstrętnych polaków którzy nie chcą przyjmować ich światłych tez , które dla nich są oczywistą oczywistością natomiast dla przeciętnych ludzi już nie.
Nie wystarczy rzucić kilkoma hasełkami i czekać aż naród się oświeci , trzeba działać !!! Poraża mnie ta polityczna nie zaradność polskich konlibów : tyle frazesów o wolnym rynku , o etosie przedsiębiorczości i pracy , tylu tam przedsiębiorców a cholera jedna nie potrafią nawet skutecznie wypromować swojego „towaru” czyli partii . Jak to jest , przecież z wyborami jest jak ze sprzedawaniem dóbr konsumentom , trzeba znać marketing i inne sposoby wypromowania swojego dobra, a taka UPR która mieni się najmądrzejszą , najlepszą partią ( kompleks UW ??? ) robi takie błędy i popełnia takie gafy ze szkoda gadać . No po prostu trudno mi to zrozumieć. Ideowo liberalni , a jak co do czego to zachowują sie jak rasowe obiboki.
Kolega pisze ze trzeba mieć dużo kasy , ale przecież taka Partia Libertariańska w USA była przez jakiś czas wspierana przez jakiegoś milionera ale i tak jej to nie pomogło ( Ogólnie to zachowanie tej partii nieodłącznie kojarzy mi się z nieudacznictwem politycznym UPR , sami strzelają sobie samobóje , np. ich kandydat na prezydenta ). A taki Lepper czy Kaczyński zbudowali swoje partie bez pomocy wielkiego biznesu. Pisze także ze trzeba mieć przychylności mediów i establishmentu ale czy taka Samoobrona lub PIS ( vide rok 2001 ) miały takowe względy ??? Z pierwszej partii wyśmiewano się co nie miara , a drugą zupełnie pomijano. Zresztą na niechęci elit tez można ugrać sobie poparcie. Co do idei to tutaj zwolennicy wolności mogą się niezłe wykazać : któż nie chce płacić niższych podatków , decydować o sobie , kupować po niższych cenach i lepszej jakości ??? Komu nie marzy sie zlikwidowanie inflacji , dotacji dla rożnych grup interesu ??? Takie przykłady można jeszcze mnożyć. Poza orężem merytorycznym mamy jeszcze coś czego nie mają nasi oponenci , mamy oręż moralny !!! I to też powinno się wykorzystywać. Niestety konlibowe zamiast pokazywać i promować przede wszystkim tą stronę szeroko pojętego liberalizmu to promują jakiś darwinizm społeczny plus zamordyzm ( Negatywny PR nie jest zły , ale przy ukierunkowaniu go na przeciwnika a nie na siebie !!! ). No i jeszcze dochodzi w naszym kraju zideologizowanie srodowisk liberalnych , ze tak powiem : zprawaczenia. Miesza się doktryny wolnościowe z prawicowymi fobiami wychodzi papka polityczna do przełknięcia chyba tylko dla staruszków z Radia Maryja ( bo dla młodych którzy są bardziej otwarci na nowe idee już nie ). Na koniec podam swoją wersję wymagań potrzebnych dla zaistnienia wolnościowej partii : po pierwsze trzeba właściwych ludzi na właściwym miejscu ,po drugie potrzebny jest charyzmatyczny lider , po trzecie musi zaistnieć zdarzenie polityczno-ekonomiczne na którym nowa partia się uniesie , po czwarte dobry PR , i o chyba tyle.
Jeśli chodzi o libertarianizm to on przecież nie tyle postuluje jakąś wolność (co rzeczywiście może różnie się kojarzyć) tylko postuluje własność tj, pełne używanie swojej własności póki nie narusza własności innych. Wszystkie wolności gospodarcze i osobiste sprowadza do praw własności. I na tym trzeba się oprzeć
Ja tam sie zgadzam calkowicie i mysle ze autor ma racje bo to w koncu od nas zalezy jak wyjdzie nam z wolnoscia a nie od innych prawda?? to my m usimuy sie zorganizowac jak nalezy
Jestem jak najbardziej za organizacją i konsolidacją libertarian – proponowałbym zacząć od nieformalnych, lokalnych spotkać (w końcu po to powstała lista libertarian na wiki). Jednak nie chciałbym, żeby to była partia, raczej coś w rodzaju luźnego stowarzyszenia.
Strasznie stary problem ..
O jakimkolwiek wpływie normalnymi kanałami zapomnieć należy – nawet w „kupie” środki finansowe jakimi mógłby „ruch” dysponować są znikome w porównaniu z aparatem państwowym- w końcu po to ten system pomyślano by „uprzywilejowani” byli niezagrożeni „normalnymi” kanałami.
Więc co robić? Działać na sposób NRA – czyli zostać grupą nacisku, zbierając haki na działaczy tudzież haki na ludzi mających haki, oraz wykorzystywać medialną inercję – bo nie jest do końca tak że media idą za jakąś „party line” – one potrzebują sensacji, a odnoszą się do „normalności” czyli prl-owsko-jenteligenckiej mentalności ludzi. Tym sposobem tylko kilka „ważnych” spraw rocznie jest ręcznie sterowanych, resztę załatwiają użyteczni idioci.
No i kwestia strategii- nie można pokonać systemu walcząc według jego zasad. Na zmianę pokoleń też bym nie liczył – albo wchodzi deprawacja przez system albo to z założenia są „ciepłe kluchy” które znają tylko gotowe odpowiedzi z TVN-u , bez głębszej refleksji, z celem w życiu w postaci posiadania BMW …
Trzeba zrobić konkurs na Liberplan (czyli biznesplan wprowadzenia Liberalizmu w Polsce). 🙂
>Nie zgadzam się z treścią tego artykułu : jak zwykle winą za niepowodzenia wielu wolnościowców probuje zrzucić na >społeczeństwo ( lub bydło – przyjmując retorykę Korwina ).
Nie zrzucam winy na społeczeństwo, podkreślam tylko, że jest dalekie od wyznawanych przez nas wartości.
>Nie zgadzam się także z tym ze Polakom jest obojętne marnotrawienie przez państwo ich pieniędzy , w ogóle
>robienie z naszych rodaków fanów socjalizmu. Zamiast poszukać winy u siebie to wielu konliberałów probuje zwalić
>wszystko na tych wstrętnych polaków którzy nie chcą przyjmować ich światłych tez , które dla nich są oczywistą
>oczywistością natomiast dla przeciętnych ludzi już nie.
Ani konlib ani „wstrętni polacy” – przeciętny Polak nie cierpi biurokracji ale zgodnie z teorią kosztu uzyskania informacji nie zna się na polityce i poprzestaje na głosowaniu na takie PO bo jest trendy.
>Nie wystarczy rzucić kilkoma hasełkami i czekać aż naród się oświeci , trzeba działać !!! Poraża mnie ta polityczna nie
>zaradność polskich konlibów : tyle frazesów o wolnym rynku , o etosie przedsiębiorczości i pracy , tylu tam
>przedsiębiorców a cholera jedna nie potrafią nawet skutecznie wypromować swojego “towaru” czyli partii . Jak to jest
>przecież z wyborami jest jak ze sprzedawaniem dóbr konsumentom , trzeba znać marketing i inne sposoby
>wypromowania swojego dobra, a taka UPR która mieni się najmądrzejszą , najlepszą partią ( kompleks UW ??? ) robi
>takie błędy i popełnia takie gafy ze szkoda gadać . No po prostu trudno mi to zrozumieć. Ideowo liberalni , a jak co
>do czego to zachowują sie jak rasowe obiboki.
Ponieważ odpowiadam tylko za siebie, nie odniosę się do krytyki działań UPR, którą uważam skądinąd za skamielinę polityczną.
>Kolega pisze ze trzeba mieć dużo kasy , ale przecież taka Partia Libertariańska w USA była przez jakiś czas wspierana
>przez jakiegoś milionera ale i tak jej to nie pomogło ( Ogólnie to zachowanie tej partii nieodłącznie kojarzy mi się z
>nieudacznictwem politycznym UPR , sami strzelają sobie samobóje , np. ich kandydat na prezydenta ). A taki Lepper
>czy Kaczyński zbudowali swoje partie bez pomocy wielkiego biznesu.
Bez pieniędzy to można sobie raz do roku palić PITy ale na działalność partyjną pieniądze są potrzebne i tak się składa, że i Lepper i Kaczyński zaczęli odnosić sukcesy dopiero od momentu, w którym zajęli się finansami. Proponuje poczytać trochę i zaznajomić się bliżej z historią polityczną III RP.
>Pisze także ze trzeba mieć przychylności mediów i establishmentu ale czy taka Samoobrona lub PIS ( vide rok 2001 )
>miały takowe względy ??? Z pierwszej partii wyśmiewano się co nie miara , a drugą zupełnie pomijano. Zresztą na
>niechęci elit tez można ugrać sobie poparcie.
Gdyby z UPR wyśmiewano się codziennie w głównym wydaniu wiadomości, to dawno byłaby w Sejmie.
>Poza orężem merytorycznym mamy jeszcze coś czego nie mają nasi oponenci , mamy oręż moralny !!! I to też >powinno się wykorzystywać.
Tu się zgadzamy.
>Niestety konlibowe zamiast pokazywać i promować przede wszystkim tą stronę szeroko pojętego liberalizmu to
>promują jakiś darwinizm społeczny plus zamordyzm ( Negatywny PR nie jest zły , ale przy ukierunkowaniu go na
>przeciwnika a nie na siebie !!! ). No i jeszcze dochodzi w naszym kraju zideologizowanie srodowisk liberalnych , ze
>tak powiem : zprawaczenia. Miesza się doktryny wolnościowe z prawicowymi fobiami wychodzi papka polityczna do
>przełknięcia chyba tylko dla staruszków z Radia Maryja ( bo dla młodych którzy są bardziej otwarci na nowe idee już
>nie ).
Mi też nie podoba się ani pan Michalkiewicz ani znaczna część prawackiej gadaniny w ustach JKMa, więc tu też się zgodzę.
>Na koniec podam swoją wersję wymagań potrzebnych dla zaistnienia wolnościowej partii : po pierwsze trzeba
>właściwych ludzi na właściwym miejscu ,po drugie potrzebny jest charyzmatyczny lider , po trzecie musi zaistnieć
>zdarzenie polityczno-ekonomiczne na którym nowa partia się uniesie , po czwarte dobry PR , i o chyba tyle.
Pierwsze jest tak ogólne że się nie odniosę, trzecie i czwarte oczywiste a co do trzeciego – czekamy na fiasko UE/Euro 2012 czy załamania ZUSu. Ale nie czekamy zwarci i gotowi tylko rozproszeni po całym kraju.
Konsolidacja! To jest najważniejsze dla wolnościowców! Musimy stworzyć jeden, wspólny front!
I tego najbardziej nam brakuje.
„Konsolidacja! To jest najważniejsze dla wolnościowców! Musimy stworzyć jeden, wspólny front!”
Tylko dlaczego akurat pod przewodnictwem konlibów?
A konlibowie są tak zakutołbiści, że słowo „kompromis” np z „miniarchistami bezbożnymi” czy też z „anarchokapitalistami niemonarchistycznymi” jest dla nich równoznaczne ze ZDRADĄ!
Czemu konlibami? Autor chyba nie jest konlibem, to zresztą widać po jego poprzednich artykułach. Zreszta wszystko jedno, kto miałby iść na przedzie – ważne, żeby ten front był.
Oj nie wszystko jedno ziomu!
Przepraszam bardzo, gdzie powiedziałem, że jestem konlibem? Albo że chce, żeby kolibry były „na czele”?
spoko te konliby co to z lodówki wyglądają to taki Timurowy fetysz 😀
No ta 😀
A nawet gdybym był konlibem, cóż z tego? I tak jakaś forma organizacji wszechwolnościowej (stowarzyszenie, partia) musiałoby z założenia polegać na szerokim porozumieniu wszystkich na prawo (albo na wolno, bo jeszcze się Timur obruszy) od Friedmana.
Spokojnie Quatryku!
Ostatnio w lodówce widuję ałycze i czeremchy które własnoręcznie nazbierałem w lesie. Nie napisałem że Autor to konlib tylko odniosłem się do postu kolegi,który konlibowe akcenty zauważył.
A tak wogóle zaczął się week-end i idę sobie na grzyby. Po dzisiejszym deszczu powinien być wysyp maślaków. A jak nie będzie zawsze na otarcie łez zostają ałycze i czeremcha.
Tak więc widzisz Quatryku mam dużo innych i przyjemniejszych obsesji niż konlibowie 🙂
Drogi Autorze!
Skąd skojarzenia z konlibami? W artykule pełno było zachwytów nad Najwyższym Czasem i partyjką Kisielewskiego i JKM-a. Próbowałem kiedyś czytać Najwyższy Czas, ale uznałem,że najwyższy czas przestać tracić pieniądze. Opowiastki o królach są warte dla mnie tyle ile wiejskie plotki o gosposi sypiającej z proboszczem.
Mówisz „na prawo od Friedmana”?
Zauważam jednak zadziwiającą niekonsekwencję.
Z jednej strony gromi się „głupie bydło o mózgach przenicowanych przez merdia”, że przecież pojęcie lewicy i prawicy to archaizm nieaktualny od zakończenia I WŚ a potem w dyskusji pojęć „na lewo” i „na prawo” się używa.
A organizacja wszechwolnościowa byłaby OK. Jednak ja bym ją widział bez konlibów. A dlaczego? Pisałem już wielokrotnie. Poza tym jest rzeczą wysoce zastanawiającą, że nie widziałem jeszcze konliba, któryby się z arystokracji NIE wywodził.
Mój postulat propagandowy.
Skoro już uznaliśmy że lewica-prawica to nieaktualne od czasów I WŚ, to KONSEKWENTNIE tych pojęć nie używajmy. Żeby potem nie było pretensji, że ludzie to bydło co się na polityce nie zna. A jak ma się znać skoro nawet od Waszych słyszy wewnętrznie sprzeczny bełkot?
Co do nostalgii za PRL. Wiem, że jak ktoś się urodził w pałacu to chce mu się wyć, gdy nostalgików słucha. Ale zwróć uwagę w jakich warunkach żyła prawie połowa ludności w II RP. Dla nich socjalizm i PRL był wybawieniem. ( Że dla reszty narodu już nie bardzo to inna sprawa ) Gdy upadł, ci ludzie znowu wrócili do skrajnej nędzy tyle że dziś już w nowych dekoracjach. Nie tęsknię za PRL ale też nie mam odruchu sięgania po pistolet, gdy ktoś z rozrzewnieniem wspomina wczasy FWP bo tylko wtedy miał prawdziwe wakacje.
Tu użyję argumentu TRZEBA ZROZUMIEĆ.
Tego samego argumentu, którego na potęgę używają konlibowie i tyle że w odniesieniu paranoicznego milionera czy rasisty z Południa USA.
Wy uważacie że tylko bogaczy TRZEBA ZROZUMIEC, ja uważam, że biedaków też.
Zaś jęczenie że większość Polaków nie wyobraża sobie płatnej podstawówki to dla mnie jeremiada paniczyka z bogatego domu, który za cholerę nie potrafi zrozumieć, jak wogóle można się cieszyć ze starego malucha, choć przecież Bentley czy choćby Citroen Xsara jest o tyle lepszy i wygodniejszy.
No i przez to paniczykostwo nasi Wolnościowcy mają NIEWYOBRAŻALNY talent do psucia ludziom radości życia, do której to radości mają prawo i biedni i bogaci.
Zresztą dziś maluchy są dostępne w cenie roweru, przez to coś co za PRL było szczytem marzeń, teraz staje się realne. Wielu ludzi ( błędnie klasyfikowanych przez Waszych jako bydło i PRL-nostalgicy ) po prostu odreagowuje głodny czas miniony i robi to tak na ile go stać.
Sami powiedzcie co lepsze. Zapracować UCZCIWIE na starego malucha, czy też KRAŚĆ aby mieć jacht i BMW-icę by móc mieć wspólne tematy z bogatym i wymagającym konlibem, który to konlib nie tylko przecież polityką żyje ale też koniecznie musi pogadać NA ŻADANYM PRZEZ NIEGO POZIOMIE o awionice tego czy innego typu samolotu.
Jeszcze inną rzeczą jest PARANOJA trapiąca polskich Wolnościowców. Czyli obsesja szukania agentów SB, byłych członków ZSMP czy wreszcie Żydów. A tak się składa, że zwykli ludzie nie lubią paranoi, więc nie dziwota że nie lubią też Was.
Timur ty umiesz czytać? Jakie zachwyty? 😀 nie wiem jak autor ale nikt tu sie chyba nie zachwyca ani Nczasem ani JKMem i jego kolezką z Radia maryja. Co do prawicy/lewicy to masz racje bo w tej chwili takiego podzialu rzeczywiscie nie ma ale na kgoog ty najezdzasz?? Ja czytam te strone od dawna i zandego „konliba”” nie widze i mysle ze wiekszosc z nas bardziej interesuje legalizacja gandzi albo obnizka podatkow (akcyza na piwo!!1 😀 ) niz jakies zydostwo albo masonstwo. no i nie was tylko nas bo ty chyba tez jestes wolnosciowcem, co??
Ano jestem wolnościowcem, aczkolwiek bezbożnym, antyarystokratycznym a legalizacja nie tylko gandzi ale też innych „nieprzepisowych” produktów interesuje mnie jak najbardziej. Takoż szeroko rozumiane paliwa i opały w tym też agorystyczne które oby agorystycznymi a po prostu alternatywnymi w przyszłości były.
Ale chyba masz rację. Był tu jeden wpływowy konlib ale zacichł od prawie roku.
Timurze,
napisałeś coś takiego:
„nie tylko gandzi ale też innych “nieprzepisowych” produktów interesuje mnie jak najbardziej. Takoż szeroko rozumiane paliwa i opały w tym też agorystyczne które oby agorystycznymi a po prostu alternatywnymi w przyszłości były.”
To ja Ci powiem, że… błądzisz. Rzecz nie w tym, żeby legalizować marichuanę i inne temu podobne, a by depenalizować i delegalizować. Gdy to zalegalizujemy, państwo otrzyma strumień dochodów z cła, VATów i czego tam jeszcze. A rzecz właśnie w tym, żeby ODBIERAĆ państwu jego dochody:)
I nie jestem agorystą:)
Hmm. A w sumie to po co naprawiać ten system? lepiej zbudować „równoległy” .. Państwo Podziemne już było, skreślamy „Państwo”. Konsolidacja i owszem, ale na zasadach handlu z pominięciem „ścieżek strzeżonych przez Państwo” oraz roztoczeniem parasola doradczego/prawnego nad wolnościowymi interesami (no i zbieraniem haków na obecny estabilishment). „Wolność sp.z o.o” czy jakoś 🙂 Bawiąc się w politykę na warunkach przeciwnika nic się nie ugra.
No właśnie SaICO!
I właśnie Filipie.
Bawiąc się w politykę po Reaganowsku pozostawia się po sobie więcej urzędników i regulacji prawnych niż było przedtem. No i zamiast wolnościowcem zostaje się sługusem wielkich korporacji.
tworzenie nowej partii politycznej jest skazane na kleske, ale jezeli naprawde chcecie cos zmienic, to z pewnoscia trzeba stworzyc jakas organizacje,ktora laczylaby w sobie zarowno konserwatywnych liberalow, jak i libertarian wszelakiej masci (z wyjatkiem randystow/obiektywistow,ktorzy za bardzo pra w strone neoliberalizm, o ile takowi w Polsce wystepuja). zamiast klocic sie o pierdoly, trzeba polaczyc sily. cel: lepsza Polska, kapitalizm, wolnosc gospodarcza, niskie podatki.. do anarchii ludzie nie dorosli i prawdopodobnie nigdy nie dorosna, z wolnoscia trzeba ich oswajac, najpierw powoli, dyskretnie, ale stanowczo prywatyzujac i liberalizujac, az nikt sie spostrzeze i dojdzie do tzw. panstwa minimum.. a potem moze przyjdzie czas na prywatyzacje wojska i policji.. ale to sa cele dalekosiezne, ktorych za jednej kadencji, czy jednej dyktatury, bo i tego nie mozna wykluczyc, sie nie da zrobic.
innym waznym problemem jest uklad, tak, U K L A D.. agentura, kapitalisci, zwykla mafia.. oraz wielu innych beneficjentow obecnego rezymu, systemu.. nie dopuszcza do wladzy nikogo spoza siebie, na demokracje nie ma co liczyc, bo to marionetka w ich rekach,
nie sugeruje, ze to jest jedno celowe i zaplanowane dzialanie, raczej wiele dzialan, ktore sie na siebie nakladaja prawie jednoczesnie, nie rzadzi GTW (Grupa Trzymujaca Wladze), raczej kilkanascie grup
na koniec chcialem wyrazic swoje poparcie dla tej zacnej inicjatywy, bardzo chetnie przylaczylbym sie do organizacji niekoniecznie politycznej, ale tez nie tylko filozoficzno-kawiarnianej, najlepiej nie powiazanej z establishmentem jak niestety sie stalo z Kolibrem
„randystow/obiektywistow,ktorzy za bardzo pra w strone neoliberalizm”
taaaak;>
Rand była o niebo bardziej wolnościowa, niż niejeden konlib, więc radzę uważać z takimi tezami. rozumiem, że dużo sobie poczytałeś tego, co tam na gronie Satanicus wymodził, ale zauważ, że tam rozmawialiśmy o SZCZEGÓŁACH, bo za taki właśnie uznaję prześlizgnięcie się po korporacjach, a nie o generaliach libertariańskich. Zresztą z myśli konlibowskiej (a jest w ogóle jakaś taka?) nie da się dojść do anarchizmu, natomiast z myśli obiektywistycznej wśród anarchistów mamy choćby Tannehillów z ich genialną książką…
Nie, nie chodzi o partię, przynajmniej niekoniecznie – ważne jest, żeby istniało COŚ, jakaś struktura czy organizacja dla WSZYSTKICH wolnościowców. I nie ma to być struktura wirtualna, bo w necie to można sobie popisać/poczytać ale jeśli o propagowanie idei chodzi, to większą siłę rażenia ma jedna „akcja” w newralgicznym miejscu (pod pałacem prezydenta, Sejmem, ratuszem itp).
Libertarianie wszystkich krajów, łączcie się! 😉
Widmo anarchizmu wisi nad Europą:P
Też mazy mi sie takie zjednoczenie, ale już widać stękajacych, kogo w nim nie chcą widziec. Tymczasem nie możemy zapominać, w jakich warunkach działąmy. Nie interesuje nas „zgniły kompromis”, ale interesuje nas z cała pewnościa powstanie wielkiego ruchu, który widzi „Wolność” w aspekcie negatywnym i nienawidzi państwa. Tego nam trzeba. Ja (a- kapitalista) nienawidzę panstwa, konliby nienawidzą państwa, Ayn Rand nienawidziła państwa, czy potrzebne nam coś więcej? Chcemy bawic sie w kanapowe gierki, czy wreszcie zacząć osiagać sukcesy i obcinać kolejne macki znienawidzonemu potworowi?
Nie do końca się zgodzę. Jednak dostrzegam różnicę między nienawidzeniem państwa w myśli anarchistycznej, a tolerowaniem państwa_w_mojej_wersji, co czynią konliby i co robiła Rand.
Co do stękania, to ma ono swoje uzasadnienie. Sęk tym, że każdy potrzebuje Wolności do czegoś innego i w tym że Wolność niejedno ma imię.
Zwróć uwagę na taki aspekt, gdyby nagle zaczęły rządzić konliby-religijni proamerykaniści.
Wyobraż sobie że wprowadziłyby obowiązek oddawania czci sztandarowi konfederacji i obowiazek noszenia kowbojskich kapeluszy.
Ci co to lubią nie zauważyliby zniewolenia ( gdyby równocześnie panowała względna wolność gospodarcza ), a dla tych, którym jest to obce, byłoby to straszliwym zniewoleniem.
Rozumiecie o co mi chodzi?
Myślę, że zarówno anarchokapitaliści, obiektywiści, minarchiści i konserwatywni liberałowie dogadali by się w stopniu, który umożliwiałby współpracę. Oczywiście: konliby chcą państwa obejmującego n dziedzin, minarchiści i obiektywiści n-x a akapy n=o ale najmniejszym wspólnym mianownikiem jest pewna postawa, którą można określić jako min:
• nie dla akcyzy
• nie dla dochodowego
• nie dla TVP, Poczty, PKP itd
• nie dla rozdętego Sejmu
I tak dalej i tak dalej. Naprawdę łączy nas więcej, niż dzieli.
Timur – jaka flaga konfederacji? Piłeś, nie pisz 😀
Pozwolę się odnieść do sugestii Czytelnika, że dobrze byłoby pozyskać dla sprawy Solorza. Wyobraźmy sobie, że tak się dzieje. Co by to dało? W sensie zmiany programu w Polsacie raczej niewiele. Gdyby coś próbował kombinować, odebraliby mu koncesję. Co więcej, czy np. puszczanie wypowiedzi i debat libertariańskich przyczyniłoby się do wzrostu oglądalności? Nie jestem pewien. Nie każdy interesuje się polityką. A z tych, którzy się nią interesują, nie każdy skupia się na ideologii i jej prawidłowości, a wielu tylko na tym, żeby mieć z tej zabawy jakieś korzyści finansowe. To plasuje libertarian na samym szczycie hierarchii dążeń społecznych. Tylko, że ten szczyt nie ma połączenia z dołem. Nie potrafilibyśmy stworzyć libertariańskiej telewizji skupiającej zainteresowanie różnorodnej widowni. A na pewno ja bym nie potrafił.
Chodzi mi o to, że aby system społeczny trwał sam z siebie, musi być podtrzymywany przez jakieś wzorce kulturowe. Co więcej, jeśli kultura idzie w inną stronę niż system, to może ten system próbować obalić…
A co do UPR, to w takim jednym dość niepoważnym miejscu ktoś opublikował o niej całkiem sensowny tekst:
http://angorka.com.pl/pon/artykul.php?i=398
Autorze!
„Timur – jaka flaga konfederacji? Piłeś, nie pisz ”
Jestem trzeźwy jak prosiaczek. Mam indiański łeb więc nie pijam.
Jeszcze nie spotkałem w życiu konliba któryby nie lubił Południowców, nie bronił ręcami i nogami obyczaju OBOWIĄZKU kłaniania się Sztandarowi Konfederacji, i uważał zarazem wynik Wojny Secesyjnej za STRASZLIWĄ ZBRODNIĘ, bo Południowcom odebrano ŚWIĘTĄ WŁASNOŚĆ czyli… niewolników.
Jednocześnie nie zauważa, że Uzbrojona Ameryka to … efekt Wojny Secesyjnej. Na pobojowiskach zostało tyle broni, że byle kowboj mógł sobie kupić coś za 5-10 USD.
Cena broni na rynkach wtórnych była tak niska że pobankrutowali prawie wszyscy producenci broni, chyba tylko Colt, Smith&Wesson i Winchester się uchowali.
Jefferson miał niewolników i pisał, że broń to zęby wolności dla chłopów albo coś w ten deseń.
I jak każdy Paniczyk z Dobrego Domu nie wiedział co pisze.
W jego czasach przemysł był w powijakach, broń produkowano metodami manufakturowymi. Były to głównie muszkiety i pistolety i karabiny skałkowe, arcydzieła sztuki rusznikarskiej.
Były tak drogie, że nawet zapodatkowane na śmierć Prusy nie mogły sobie pozwolić na armię większą niż 150 tys bo… zwyczajnie nie starczało kasy i wydolności manufaktur.
Gdzieżby chłopa w tamtych czasach było stać na broń!?
Współpraca o której piszesz Autorze byłaby możliwa wtedy, gdyby konlibowie wyzbyli się choć cześciowo paranoi. Mam po prostu dosyć udowadniania że nie jestem wiełbłądem z tego powodu że mam w chałupie radziecką lodówkę czy coś tam jeszcze.
To oprócz ozdrowienia atmosfery da dodatkowy efekt. Że Ruch Libertariański będzie powszechniejszy nieograniczony wyłącznie do bogaczy i potomków bogaczy, których stać nawet na to by nawet srajtaśma w kiblu była Made in USA, ( by nie drażnić konlibów ).
„Myślę, że zarówno anarchokapitaliści, obiektywiści, minarchiści i konserwatywni liberałowie dogadali by się w stopniu, który umożliwiałby współpracę. Oczywiście: konliby chcą państwa obejmującego n dziedzin, minarchiści i obiektywiści n-x a akapy n=o ale najmniejszym wspólnym mianownikiem jest pewna postawa, którą można określić jako min:
• nie dla akcyzy
• nie dla dochodowego
• nie dla TVP, Poczty, PKP itd
• nie dla rozdętego Sejmu
I tak dalej i tak dalej. Naprawdę łączy nas więcej, niż dzieli.”
A jak kolega chce połączyć rożne spojrzenia na ekonomię konlibow i libertarian ??? Bo między szkołami ekonomicznymi za którymi stoją te grupy maja zupełnie odmienne poglądy np. na system monetarny ??? albo stosunek do dotowania korporacji ??? Mi tam się wydaje ze ekonomiczną podstawą ruchu wolnościowego powinien być dorobek szkoły austriackiej , bo neoliberałowie spod znaku Friedmana i jemu podobnych tylko się kompromitują.
Systemu walutowego i tak w Polsce się nie zmieni przez długi czas, więc to naprawdę nieistotne w tym momencie. A czy podstawą powinna być szkoła austriacka czy nie – to jest do uzgodnienia między zainteresowanymi. Możliwość organizacji jakiegoś Zjazdu Wszechwolnościowego jest w każdym razie realna.