Stefan Molyneux ”Pokochać państwo: Lewiatan i optymizm”

W Kanadzie niedługo oddamy nasze dzieci państwu. Państwowe żłobki zostaną nam narzucone i teraz nawet potrzeby noworodków nie ochronią naszych obywateli przed powrotem do podatkowych galer. Kolejna klika uzwiązkowionych, państwowych pijawek przyssie się do tego ciała mając nadzieję na niekończąca się ucztę.

Mam mieszane uczucia na ten temat. Jestem pełen wątpliwości bo jak każdy optymista odrzucam historyczne lekcje. W przypadku każdej historycznej cywilizacji państwo rozrastało się tak, że w końcu pochłaniało społeczeństwo, które je żywiło. Jest to żelazna zasada bez wyjątków, ale wciąż mam nadzieję, że w jakiś sposób nasze państwo złagodnieje, ustabilizuje się i pozwoli nam przeżyć nasze, tylko częściowych niewolnicze życia. Oczywiście tak się nie stanie. Jak wszystkie uzależnienia, irracjonalność i przemoc są naturalnie niestabilne i nieuchronnie rozprzestrzeniają się do momentu samozniszczenia. Prawdziwy nałogowiec musi sięgnąć dna by mieć choćby nikłą szansę na uwolnienie się od nałogu. Tymczasem nie ma większego nałogowca niż państwo. Nieuniknione jest więc to, że siła państwa będzie rosnąć aż zniszczy samą siebie. Sądzić inaczej, to tak jakby myśleć, że alkoholik rzuci picie w momencie gdy jest pijany lub, że hazardzista wyjdzie z kasyna w trakcie kolejnej wygranej. Jest to nie do pomyślenia!

Jak więc wygląda moje zdanie na temat rozrostu siły państwa? Suma summarum zaakceptowałem, że zostałem zmuszony do „poślubienia” nałogowca i przeżywanie szoku i przerażenia za każdym razem gdy mój „małżonek” zachowuje się nieracjonalnie, byłoby samo w sobie nieracjonalne. Gdy pewien mężczyzna całe życie pije, być zgorszonym za każdym razem gdy sięga po butelkę to ponieść klęskę poprzez brak uczenia się na błędach. Jedynym wyjściem jest wzięcie „rozwodu” i pozbycie się państwa całkowicie. Gdy naszym małżonkiem jest beznadziejny przypadek narkomana, jedynym wyjściem jakie mamy jest ułatwianie wszystkich jego autodestrukcyjnych nawyków do momentu, aż przestanie być problemem. Naturalnie, jest to ryzykowne, ale to jedyna opcja. Kobieta, która chce się pozbyć męża alkoholika, upija go w zimowa noc i daje mi kluczyki do samochodu.

Idź do lekarza rodzinnego. Nie marnuj dużo jego czasu, ponarzekaj na bycie zmęczonym lub na leki sen, wejdź i wyjdź, a jemu pozwól wystawić rachunek państwu. Zaufaj mi, będzie szczęśliwy mogąc to zrobić.

Nie wspieraj fundacji charytatywnych. Jeśli chcesz pomóc biednym daj pieniądze odpowiedniemu organowi państwowemu. Odegrasz swoją rolę łamiąc kręgosłup państwu co jest najlepszą rzeczą jaką możesz zrobić dla biednych.

Popieraj dziwaczne prawa. Prawo do poślubienia strusia. Prawo kawalera do wspólnego rozliczania się ze swoją prawą ręką. Prawo do urządzeniu parady na Missisipi. Nie żałuj sobie! Niech politycy przeprowadzają badania, zatrudniają analityków, forsują wydatki.

Wspieraj Amerykańskie inwazje. Tak wie, ciężko to przełknąć, ale pomyślcie tylko. Dziesiątki tysięcy Irakijczyków zginęło i wciąż ginie w wyniku Amerykańskiej inwazji. Tyle, że ponad pół miliona zmarło wskutek pokojowych sankcji lat dziewięćdziesiątych. Widzicie? Mniej Irakijczyków ginie obecnie niż przed amerykańską agresją.[Artykuł został napisany nim prawdziwe rozmiary Irackiego ludobójstwa wyszły na jaw- uwaga tłumacza] Do tego ONZ nie daje miliardów dolarów Saddamowi za darmo, także wszystkim lepiej się wiedzie… no może poza Saddamem.

Wspieraj żołnierzy. Żołnierze są kosztowni w utrzymaniu, im więcej żołnierzy tym szybciej państwo upadnie i szybciej świat będzie wolny.

Zostań przedsiębiorcą, twórz miejsca pracy. Im więcej ludzi będzie płacić podatki, tym więcej pieniędzy państwo będzie sądziło, że posiada i szybciej ulegnie zniszczeniu.

Kupuj nieruchomości. Ziemia, przepływ pieniędzy, podatki, więcej mówić nie trzeba.

Prowadź i pij, ale nie jednocześnie. Akcyza: lej benzynę na pożar.

Wspieraj zagraniczną pomoc. Dzięki miliardom wydanych dolarów Afryka jest kompletną ruiną. Dawajmy więcej, więcej darmowych leków na AISD, więcej darmowego jedzenia, więcej pieniędzy dla dyktatorów, niech będą uzbrojeni po zęby. Jedyną szansą jaką mają ludzie w biednych krajach jest upadek bogatych krajów i zaprzestanie finansowania bandytów, trzymających ich pod butem.

Więcej pieniędzy dla artystów. Państwo musi wspierać artystów bo nie większego i bardziej namacalnego przykładu marnotrawstwa. Samo marnowanie pieniędzy nie wystarcza, nie jest dostatecznie jaskrawe, Jest zbyt abstrakcyjne. Potrzebujemy więcej rzeźb wykonanych z odchodów, więcej krów przepiłowanych na pół, więcej krzyży ociekających moczem, to jest dopiero obrazowe. Nie będziemy też mieli czego żałować gdy państwo już upadnie.

Popieraj psucie pieniądza. Co, nie przełkniesz dwucyfrowej inflacji by zniszczyć Lewiatana? Gdzie Twoje umiłowanie wolności? Napisz do lokalnego parlamentarzysty domagając się więcej deficytu budżetowego. Domagaj się dodruku pieniędzy, domagaj się sztucznie niskich stóp procentowych. Inflacja wzrośnie i dług publiczny złamie kark bestii. Wyobraź sobie jak wieziesz taczkę pieniędzy by kupić bochenek chleba. Łatwo przyszło, łatwo poszło.

Żyj wiecznie. Emerytury, długotrwałe leczenie, nikła szansa na opodatkowanie. Nie bądź zdrowy, ale też nie umieraj, balansuj na krawędzi, bądź wymagający. Widzicie? Nawet starsi ludzie mają swoją rolę do odegrania.

Wspieraj regulacje handlowe i dotacje. Im więcej władzy będzie posiadać państwo tym bardziej zostanie zdeprawowane przez pijawki chcące wyssać ostatnia kroplę krwi ze wszystkich produktywnych ludzi w swoim zasięgu. Rolnicy, oczywiście, potrzebują pieniędzy, sami rozumiecie jest coś takiego ja pogoda i w ogóle… Przemysł hutniczy? Cła, dotacje. Utrzymujmy państwo i korporacje blisko, a gdy brutalne państwo upadnie, pociągnie za sobą wszystkie pasożytnicze korporacje. My zaś będziemy mogli zająć się czymś naprawdę pożytecznym.

To tylko kilka moich propozycji na rozwiązanie „problemu” rozrostu siły państwa. Każdy z nich jest dla mnie bardzo pomocny. Teraz, zamiast denerwować się za każdym razem gdy siła państwa rośnie, robie wszystko co mogę by mu pomóc. Z gruzów autodestrukcji, wyjdziemy wolni. To chyba wszyscy gotowi są poprzeć. Dlatego, jeśli ktoś spyta Cię co sadzisz o jakimś nowym rządowym projekcie, wychwalaj ów projekt pod niebiosa, każdy aspekt nagródź owacją na stojąco. Państwo jest uzależnione od swojego apetytu i tylko jeśli będziemy karmić je aż pęknie, zakończymy jego egzystencję i będziemy wolni.

Stefan Molyneux
***
Tłumaczenie – Rafał Modzelewski na podstawie:
Stefan Molyneux ”Loving the State: Leviathan and Optimism”

5 thoughts on “Stefan Molyneux ”Pokochać państwo: Lewiatan i optymizm”

  1. Nie do końca się zgadzam. Logika poprawna ale:
    1. IMHO porównanie z Żoną/Mężem zupełnie nie trafione. Z żoną mogę wziąść rozwód. Są lekarze od nałogów. Ślubowałem pozatym jej wierność. Państwo narzuca ten związek. Nie tylko nie chcę się leczyć ale nie ma lekarzy od tego schorzenia. Nie ślubowałem mu wierności (nie pod przymusem, nie jako dziecko etc. – inaczej mówiąc 'gdzie jest mój podpis na umowie społecznej’ [1])
    2. „Libertarianizm w gruncie rzeczy jest pragnieniem sprawiedliwości.” A to powoduje większą niesprawiedliwość/niewolnictwo etc. Skoro „cel nie uświęca środków” to IMHO jest to niemoralne.

    [1] Przypomina to (luźno) licencę w pudełku z oprogramowaniem „otwarcie pudełka jest równoważne z zaakceptowaniem licencji”.

  2. Maciej, wiesz co to jest sarkazm? :>

    >1. IMHO porównanie z Żoną/Mężem zupełnie nie trafione. Z żoną mogę wziąść rozwód. Są lekarze od nałogów. Ślubowałem pozatym jej wierność. Państwo narzuca ten związek. Nie tylko nie chcę się leczyć ale nie ma lekarzy od tego schorzenia. Nie ślubowałem mu wierności (nie pod przymusem, nie jako dziecko etc. – inaczej mówiąc ‘gdzie jest mój podpis na umowie społecznej’ [1])

    roznica jest inna. panstwo to grupa ludzi, zona, ktora jest uzalezniona od hazardu badz alkoholu moze latwiej wyjsc z nalogu, bo jest konkretna jednostka ludzka, na ktora mamy wplyw etc. etc.
    PS:
    tekst jest swietny!
    🙂

    oby wiecej takich.

  3. Witam, cieszę się, ze tekst Stefana się podoba, zauważyłem właśnie wersję „na piśmie”, która zawiera więcej tekstu niż ta „w mowie”. Mój błąd, że przeoczyłem, wkrótce pojawi sie wersja uzupełniona.
    pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *