Granice państwowe to urojone linie na mapie. Ludzie są gotowi są zabijać i ginąć za to, żeby nadal je sobie wyobrażać. Wiem, że w tej kwestii wielu się ze mną nie zgadza. Nie mam zamiaru się o to kłócić, tylko wyjaśnić, co na ten temat uważam i dlaczego. Słyszałem – przynajmniej tak mi się zdaje – wszystkie argumenty przeciwne mojemu zdaniu, ale brzmią one pusto.
Nie mówię o wyznaczonych przez przyrodę granicach fizycznych, takich jak rzeki czy pasma górskie albo o różnych obszarach, jak pustynie lub lasy. One mogą w znaczący sposób wpływać na potrzeby żyjących tam ludzi. Trudności związane z istnieniem naturalnych granic można rozwiązać przez współpracę, kompromis i wymianę handlową.
Mówię o naniesionych na mapę kreskach, które brutalnie przecinają naturalne obszary i lekceważą naturalne granice. O kreskach, które mogą przymuszać dwie różne kultury do integracji albo rozdzielać jedną kulturę. O kreskach, które nie biorą pod uwagę rzeczywistości, w której ludzie mają różne potrzeby i cele – po to, żeby zjednoczyć pod jedną władzą osoby, które mogłyby wybrać tworzenie swoich własnych kultur. To ignorowanie podstawowego prawa do zrzeszania się.
Sądzę, że granice państwowe szkodzą wolności. Dlaczego istnieją? Dlatego, że nasze przepisy są lepsze niż przepisy obowiązujące po drugiej stronie granicy? To nie może być powód, jako że każdy niemal bez wyjątku przepis w jakimkolwiek państwie to absolutny nonsens.
Czy granice państwowe istnieją dlatego, że „nasza flaga” jest lepsza od „ich flagi”? Nasze barwy są dostojniejsze, a wzór sztandaru inspirowany mocą z nieba? To głupi powód, żeby wyrzekać się wolności.
Czy granice państwowe istnieją dlatego, że „tamci ludzie” stoją niżej od „nas” pod względem genetycznym? Może wskaźnik ich inteligencji jest naprawdę niski i z trudem są w stanie oddychać bez niczyjej pomocy… a może są zbyt bystrzy i poczulibyśmy się głupio, gdyby do nas przyjechali?
Czy granice państwowe istnieją dlatego, że ich kultura jest godna pogardy? „Przecież zachowują się jak zwierzęta i zjadają dzieci swoich wrogów”. „Wiesz, mnożą się jak króliki i zjeżdżają chmarami na prowincję, niszcząc wszystko na swojej drodze – jak szarańcza”. „Nasza kultura nie zdoła przetrwać, jeśli narazimy ją na kontakt z ich kulturą”. Jeżeli jakaś kultura nie umie przetrwać kontaktu z inną kulturą, prawdopodobnie nie warto jej ratować.
Czy granice państwowe istnieją dlatego, że ich bóg i jego wyznawcy są źli? Jeśli tak się sprawy mają, czy twój dobry bóg nie powinien dać rady obronić cię przed „tamtymi” – niezależnie od tego, czy kreski znajdą się na mapie, czy nie? Wyznawcy tego samego boga nigdy między sobą nie walczą, prawda? Czy da się wytłumaczyć narażanie się na śmierć, jeśli napastnik wyznaje tego samego boga, co ty?
Czy granice państwowe istnieją po to, żeby terroryści nie przeniknęli do naszych miast i nas nie pozabijali? Gdyby rząd nie pomagał terrorystom poprzez rozbrajanie społeczeństwa, nie istniałoby żadne realne zagrożenie.
Czy granice państwowe są wartościowe dlatego, że „nasz” rząd jest godny szacunku i sprawiedliwy, a „ich” rząd to ludobójcza tyrania? Po Waco (mordowanie ludzi ze względu na ich wyznanie religijne), po Ruby Ridge (mordowanie ludzi, „bo broń była o jedną ósmą cala »zbyt krótka«), po przypadku Wayne’a Finchera (porwanie pokojowo nastawionego człowieka za korzystanie z prawa do posiadania broni – wyraźnie chronionego przez Kartę Praw [Stanów Zjednoczonych]), po przypadku małżeństwa Brownów (porwanie rodziny za to, że chciała nadal posiadać swoje własne pieniądze i dom), po obozach internowania dla Amerykanów japońskiego pochodzenia w trakcie drugiej wojny światowej (porywanie ludzie ze względu na ich rasę), po Wojnie z Niektórymi Narkotykami (porywanie i mordowanie ludzi, ponieważ zdecydowali się wchłonąć pewne substancje chemiczne) i podobnych wydarzeniach – zbyt wielu, żeby o wszystkich wspominać – mam wątpliwości, czy można mówić o „naszej” wyższości moralnej.
Nie, moim zdaniem jedyny sens „granic państwowych” polega na umożliwieniu rządowi prowadzenia kontroli. Granice pozwalają rządom nadzorować wszystkich ludzi żyjących wewnątrz ograniczonego kreskami obszaru. Dostarczają rządom pretekstu do wysyłania ludzi na śmierć w walce przeciw ludziom po drugiej stronie linii. Rządy potrzebują „tamtych”, aby zjednoczyć ludzi w obawie przed nimi – granice to umożliwiają. Zmuszanie ludzi do uzyskiwania pozwolenia na przechodzenie przez te kreski pozwala rządom więzić tych, którym zezwolono na przekroczenie linii, zbierać o nich informacje, a nawet fizycznie ich przeszukiwać. Granice to znakomite psychologiczne narzędzie służące do kontrolowania ludzi. Najzwyczajniej w świecie nie kupuję tej propagandy.
***
Tłumaczenie: Łukasz Kowalski
na podstawie:
Kent McManigal, National Borders, http://kentmcmanigal.blogspot.com/2008/11/national-borders.html
National Borders opublikowano na blogu Kenta McManigala Kent’s „Hooligan Libertarian” Blog 9 listopada 2007 r.
Tekst został wcześniej opublikowany na blogu Łukasza Kowalskiego