W ramach prasówki natknąłem się na artykuł na temat tego jaki jestem aspołeczny i nieludzki wyniszczając nie tylko sam siebie ale szkodząc również współobywatelom. Chodzi oczywiście o śmiertelny nałóg jakim jest palenie.
Pozwolę sobie odnieść się do kilku tez Pana Onkologa które zawarł w swoim polemicznym do artykułu „Dymek swobód obywatelskich” Łukasza Warzechy artykule “Granice wolności dla dymu papierosowego”.
“Dym tytoniowy zawiera ponad 4000 substancji chemicznych, w tym ponad 50 związków rakotwórczych, a także wiele substancji uczulających, powodujących m.in. kaszel, ból głowy, podrażnienie oczu, nudności, problemy z oddychaniem itp. Liczne międzynarodowe badania potwierdzają, że tzw. bierne palenie jest jedną z głównych przyczyn przedwczesnej umieralności. Według szacunków UE liczba śmiertelnych ofiar tego narażenia w Polsce to około 9 tys. osób rocznie.
To więcej niż łączna liczba ofiar wypadków drogowych, wypadków w pracy, zabójstw i samobójstw.”
No i co z tego się spytam? Czy te dane czynią z palaczy jakieś większe zagrożenie cywilizacyjne niż zastępcy idiotów spacerujących ulicami byle tylko komuś wsadzić kosę pod żebra?
Czy dobrowolne niszczenie organizmu jest czymś gorszym od tego gdy ktoś z premedytacją ingeruje i niszczy ten organizm wbrew woli tego organizmu?
“Bierne palenie zwiększa ryzyko zachorowania na raka płuca u osób niepalących o 20 – 30 proc., zaś na choroby serca o 25 – 30 proc. U dzieci zwiększa ono ryzyko zakażeń dróg oddechowych, nawracających chorób ucha, ataków astmy i nagłej śmierci łóżeczkowej. Wdychanie dymu tytoniowego przez kobiety w ciąży zwiększa ryzyko poronienia i zmniejsza masę urodzeniową noworodka.”
Ostatni moja matka opowiadała mi jak to było kiedy miałem przyjść na ten padół łez. Otóż pewna pani doktór powiedziała jej że jeżeli pali to niech ograniczy ale nie koniecznie rzuca bo może to być taki wstrząs dla organizmu że bardziej mi zaszkodzi niż pomoże. Zatem moja mama podpalała sobie co pozwoliło mi przyjść na świat w pełni sił a i wagę z tego co wiem też miałem dość solidną. W każdym razie – aby palić biernie trzeba przebywać wśród palaczy – czy to oznacza że przebywanie wśród palaczy nie jest czymś na co niepalący decyduje się samodzielnie? Czy bandy wstrętnych palaczy biegają wściekle i szukają niepalących po to tylko aby osaczyć takiego zdrowego, nie uzależnionego osobnika i uczynić z niego biernego palacza stojąc wokół biedaka i dmuchając mu dymem papierosowym prosto w twarz?
“Wprowadzanie zakazów palenia w kolejnych państwach całego świata wpisuje się w inne działania służące ochronie zdrowia i życia ludzi, podobnie jak egzekwowanie przepisów drogowych czy zwalczanie przestępczości. Łukasz Warzecha uważa, że prywatne lokale gastronomiczne lub rozrywkowe nie są przestrzenią publiczną i ich właściciele powinni mieć pełną swobodę wyboru.
Otóż publiczny charakter przestrzeni (w odróżnieniu od przestrzeni prywatnej, np. mieszkania) nie zależy od tego, kto jest jej właścicielem. Gdyby było inaczej, w prywatnych instytucjach o charakterze publicznym nie istniałyby żadne regulacje, choćby w zakresie porządku sanitarnego czy przepisów przeciwpożarowych.”
Tu dochodzimy do jądra dzisiejszego postrzegania świata. Nie jest tak abyśmy mogli założyć sobie np knajpę w ruderze która grozi zawaleniem choć to nasza rudera i każdego przed wejściem poinformujemy że grozi ona zawaleniem. Nie. Jesteśmy nieobliczalnymi, infantylnymi osobnikami którzy nie mogą brać pełni odpowiedzialności za swe czyny. Ktoś musi wskazać nam drogę, co robić, jak robić abyśmy przypadkiem nie jebneli łbem o kant stołu albo nie wsadzili widelca w gniazdko elektryczne. Pan Onkolog uważa że jemu to prawo przysługuje. Prawo do wyznaczania nam tego co jest dla nas dobre a co złe. Prawo do dyktowania tego z jakimi ludźmi mamy się zadawać. Prawo do wyznaczania nam gdzie są granice naszej własności i korzystania z owoców naszej pracy.
Abstrahując już od tego. Pewnie że zgodzę się co do tego ostatniego akapitu – skoro można nam wytyczyć ile gaśnic musimy mieć w prywatnej instytucji to czemu nie można by zabronić tam palenia. Tylko to nie problem w tym co należy zakazać a na co zezwolić. Problem jest właśnie w definiowaniu przestrzeni publicznej jako miejsca, być może i mającego swojego prywatnego właściciela ale gdzie obyczaje narzucane są odgórnie a co gorsze ich nie przestrzeganie grozi czymś więcej aniżeli tylko wyrzucenie naszej osoby poza te przestrzeń. Tu ulegamy paranoi, gdy decyzję o tym kogo wpuszczamy na nasz teren, niezależnie w jakim celu, podejmuje za nas ktoś w typie Pana Onkologa a wszyscy temu przyklaskują.
“Postulowane przez publicystę mechanizmy samoregulacji (czyli kontynuacja obecnego stanu) są nieskuteczne. Doświadczenia wskazują bowiem, że wszystkie rozwiązania, które opierały się na „pogodzeniu” palących i niepalących, w tym dowolność w wyznaczaniu przestrzeni wolnych od dymu tytoniowego, nie przyniosły żadnych efektów lub bardzo ograniczone”
Nie wiem na jakim świecie Pan Onkolog żyje ale wydaje mi się że samoregulacja działa bardzo świetnie. Rzadko spotyka się restauracje gdzie można jarać.
Tymczasem w państwach gdzie zabroniono palenia w wszelkich lokalach okazuje się że np. takie pubu na potęgę zaczęły bankrutować. Oczywiście dla Pana Onkologa to żaden argument a i pewnie znajdzie on odpowiednie badania które wskażą iż pubów zaczęło przybywać.
Co więcej konsekwencji tego Pan Onkolog nie musi widzieć – przecież za bardzo teoretyczne i nie udokumentowane jest że przez bankructwo takich pubów, spadają zarobki wielu osób przez co np. zamiast jeść świeże pomidorki i ogórki ci ludzie przerzucają się np na wątpliwej jakości konserwy które powodują znacznie większe zniszczenie w ich organizmach i statystycznie wychodzi nam… no nie wiadomo co, bo przecież tego nikt nie zbada bo to zbyt skomplikowane. A takich ciągów przyczynowo skutkowych jest zapewne tysiące w zależności od specyfiki i indywidualnych przypadków osób których to w sposób bezpośredni bądź pośredni dotyka.
“Podstawowa zasada liberalizmu mówi, że wolność wyboru oznacza równocześnie odpowiedzialność za nieszkodzenie innym. Obecny stan prawny w Polsce nie spełnia tego wymogu.”
“Chcącemu nie dzieje się krzywda.” Jeżeli ktoś chce oddychać świeżym powietrzem nie wchodzi do lokalu gdzie wie że nie obowiązuje zakaz palenia. Tyle. Zatem to wolność wyboru palacza zostanie ograniczona gdy zostanie on pozbawiony, trzymając się nawet i definicji przestrzeni publicznej Pana Onkologa, przestrzeni publicznej w której palić można.
“Ograniczenie palenia tytoniu w miejscach publicznych przynosi efekty. W ramach projektu CHOICE realizowanego pod auspicjami Światowej Organizacji Zdrowia wykazano, że jest ono drugą co do skuteczności – po podwyżkach podatków od wyrobów tytoniowych – formą interwencji zmniejszającą zachorowalność i umieralność związaną z używaniem tytoniu. Dane z krajów, które wprowadziły takie zakazy, wskazują na natychmiastowe korzyści.”
Ja postuluje zakaz kupowania pojazdów mechanicznych i obowiązek korzystania jedynie z transportu publicznego. To ograniczy śmiertelność wypadków na drogach.
Co więcej dodatkowo uważam że nie powinno pozwolić się aby każdy żarł to co chce. Przecież obżarstwo, zła dieta jest prawdopodobnie równie ważką przyczyną chorób i zachorowań co tytoń. Należy zatem wprowadzić nakaz konsumowania tego co wyznaczy państwowy dietetyk i spożywania tego w specjalnie do tego przygotowanych państwowych stołówkach.
Ponadto uważam że powinno się znieść coś takiego jak stanowiska szefa w firmie. Niewątpliwie jest tak że taki szef jest przyczyną wielu sytuacji stresowych w życiu pracowników. Jak wiemy stres jest również jednym z głównych powodów zawałów i zapewne przyczynia się w znacznym stopniu do uszczuplania naszej populacji.
Według Warzechy ograniczenia nie będą w Polsce przestrzegane. Argument ten podnoszono także w innych krajach, a jednak nowe prawo jest tam przestrzegane w ponad 90 proc. i cieszy się dużym poparciem społecznym, również wśród palących. Przepisy te nie są bowiem egzekwowane przez stróżów porządku, dbają o to głównie sami zainteresowani, czyli społeczeństwo. To, że nie pali się w Polsce np. w kinach czy teatrach, wynika przecież wyłącznie z powszechnej akceptacji przyjętych ograniczeń.
Nie wiem jak to jest, czy jest specjalna ustawa która zakazuje palenia w kinach lub teatrach. Jeżeli tak to dość ciekawe i paranoja współczesnego świata sięga dalej niż się spodziewałem. Przypuszczam jednak że takowej nie ma. Dlaczego zatem spontaniczność społeczeństwa w egzekwowaniu tego zwyczaju ma być w tym przypadku szanowane (i jest wręcz cecha pozytywną) natomiast w innych przypadkach można ten zwyczaj społeczny zlać ciepłym moczem (i ocenić jako coś negatywnego)?
Kończąc. Tak jak napisałem – spór ten nie polega na tym co i kto komu szkodzi. Spór zasadza się w tym czy państwo ma prawo do wyznaczania tego w jaki sposób możemy rozporządzać naszą własnością. Przestrzeń publiczna jest tylko wygodnym wytłumaczeniem tego aby móc zawęzić nasza wolność oraz nasze prawa własności i dysponowania nią wedle naszego uznania.
A jaranie to tylko jeden z elementów. Wojna toczy się na wielu frontach.
Polega to na tym że raz przeciwstawi się jedną grupę drugiej, przedstawi ją jako zło wcielone. Nie znasz dnia ani godziny drogi czytelniku gdy okaże się że stojąc dziś po stronie „dobra” nagle okaże się że znalazłeś się w grupie złej. Nie miej wtedy do nikogo pretensji że ktoś chce cię pozbawić twojego wydawać by się mogło niezbywalnego prawa.
Bo przecież jutro obudzimy się w nowym wspaniałym świecie….
Patryk Bąkowski
22 lipiec 2008
Bardzo dobry tekst i w 100% sie zgadzam. Ale im nie chodzi o nasze zdrowie (moze kilku pozytecznym idiotom) ale o nasze pieniazki.
Tez o tym pisalem swego czasu. Zapraszam: freedom-fighter.blog.onet.pl
Nie do końca się zgadzam. Ja również uważam postrzeganie prywatnych barów, restauracji, instytucji jako sfery publicznej za skandaliczne. Wiadomo, iż sferą publiczną są tereny należące do Państwa, w szczególności ulice, place, drogi, urzędy, etc.
I POPIERAM wprowadzenie zakazu palenia na ulicy na terenie zabudowanym, albo chcociaż w śródmieściu i centrum. Uważam, że moja wolność jest gwałcona, kiedy mija mnie palacz w zatłoczonym miejscu (tak, że nie mogę go wyminąć – a zresztą jak to wygląda, że niepalący muszą szerokim łukiem wymijać palących!) i muszę wdychać dym papierosowy.
To dlatego, że mam prawo do wolności OD wdychania czyjegoś dymu papierosowego – tak samo, jak mam prawo do wolności OD srania mi na głowę – gdyż g…o to też coś, co ludzie z siebie wydalają!
Oczywiście, powtarzam, właściciel baru sam ustala reguły. Cały czas mówię o ulicy, placach, etc.
Kara za palenie w miejscu publicznym na terenie zabudowanym nie powinna być wysoka. Jeśli palacz stoi na uboczu, to wystarczy nawet zwykłe upomnienie. W najgorszym razie kara DO 50 PLN.
Przypominam, że zasada wolności brzmi tak: wolność polega na możliwości czynienia wszystkiego, co nie krzywdzi drugiego człowieka/narusza tego prawa u innego człowieka. Wdychanie dymu papierosowego stanowi dla mnie krzywdę, a często nie mogę tego uniknąć, kiedy idę przez centrum miasta. Dlatego jestem za zakazem.
No tak w zasadzie będąc konsekwentnym powinno sie równiez zakazać poruszania sie samochodami po miescie – spaliny zdaje sie truja bardziej niz dym z tytoniu. Podobnie powinno sie nakazać ludziom myć codziennie bo jak to może tak być że wsiadam do autobusu i ktoś mi smierdzi ograniczając moją wolnośc do oddychania pachnącym powietrzem.
Przy ilosci trujacych substancji, ktore codziennie musze wdychac (wbrew mej woli) dym papierosowy wogole mi nie przeszkadza. Szczegolnie ze moge palacza ominac szerszym lukiem.
qatryku – zachęcam do rzucenia palenia, nawet jeżeli zostanie ono zabronione w pabach i restauracjach. Akcyza na tytoń, to znaczne źródło wpływów do budżetu – nie pamiętam czy 6% PKB, czy 6% wpływów, przemycane papierosy często szkodzą znacznie intensywniej. Nadto palenie jest pewną formą niewolnictwa, uleganiu pracy naukowców z firm produkujących tytoń utrudniających rzucenie możliwie skutecznie, manipulujących poziomem wchłanianej nikotyny, wolnej nikotyny, budową filtra i dodawaniem specjalnych dodatków przyśpieszających i wzmacniających uzależnienie, manipulujących w pewnym stopniu naszą psychiką. Proces ten postępuje… Działania państwa przeciwko paleniu są pozorne – firmy tytoniowe klasyfikowane są na całym świecie jako producenci żywności, dzięki czemu nie podlegają praktycznie żadnej kontroli (niekoniecznie jest to złe, ale w sytuacji takiego kontrastu z produkcją leków o czymś świadczy). Zachęcam do zapoznania się tematem z tej strony.
Jeżeli chodzi o palenie w mieście i samochody – ze składu paliwa eliminuje się ołów. Dym papierosowy szkodzi części populacji szczególnie, powodując m. in. bóle głowy – zawiera tak wiele różnych substancji, że istnieją spore szanse, że któraś z nich jest dla kogoś drażniąca (podobno alergizująco działają wyłącznie białka, substancje chemiczne działają drażniąco). Jest to również podawanie okolicznym ludziom narkotyku w niewielkich dawkach wbrew ich woli, również tym, którzy rzucili palenie. Słyszałem o jakiś badaniach, które mówią, że dzieci wdychające dym tytoniowy szybciej popadają później w uzależnienie, ale nie wiem, czy wyeliminowano uczenie się wzorców zachowań. W restauracjach powinni oczywiście decydować właściciele.
„Według Warzechy ograniczenia nie będą w Polsce przestrzegane. Argument ten podnoszono także w innych krajach, a jednak nowe prawo jest tam przestrzegane w ponad 90 proc. i cieszy się dużym poparciem społecznym, również wśród palących. Przepisy te nie są bowiem egzekwowane przez stróżów porządku, dbają o to głównie sami zainteresowani, czyli społeczeństwo. To, że nie pali się w Polsce np. w kinach czy teatrach, wynika przecież wyłącznie z powszechnej akceptacji przyjętych ograniczeń.”
W Polsce wystąpił ostatnio taki efekt w sprawie tarczy antyrakietowej – po ostatecznym zatwierdzeniu jej budowy poparcie dla niej natychmiast znacznie wzrosło. Udało się już przekonać motłoch, że prawo ustanawiane i decyzje podejmowane przez mądrzejszych od niego polityków (a tak naprawdę lobbystów stojących za nimi) są słuszne, udało się wmówić masą, że to co nielegalne jest złe, a to co legalne dobre i nieszkodliwe. Coraz częściej zresztą jest to wykorzystywane jako argument – skoro coś jest nie jest takie szkodliwe, to dlaczego jest nielegalne? Albo ostrzej – proszę być ostrożnym w wypowiedziach – tego nie wolno chwalić, to nosi znamiona namawiania do czynu karalnego. Takie wypowiedzi słyszy się w każdej dziedzinie – od aborcji do narkotyków.
Drogi Conr PL
„Jeżeli chodzi o palenie w mieście i samochody – ze składu paliwa eliminuje się ołów.”
Został już całkowicie wyeliminowany w 2004 roku. Został już tylko w samochodach KJS i Formuły 1 oraz w paliwach lotniczych.
W imię ekologii zastąpiono jeden syf, drugim groźniejszym. Czteroetyloołów był TYLKO trujący a powstałe związki ołowiu mało mobilne. Zamiast nich jest reforming i węglowodory aromatyczne w benzynie. Nie tylko trujące ale jeszcze rakotwórcze. No i dużo lotniejsze niż ołów.
A jak będę rzucał palenie, to chyba tylko dla Ukochanej. Bo wtedy warto.
corn – ale tu nie chodzi czy cos jest syfem czy nie. Chodzi o wybór ja uwielbiam ten syf – heroina np mi nie odpowiada i jej nie lubie. No i co z tego?
Co więcej nie wiem jak to jest – nie chce sie sprzeczać ale buduje sie taki obraz narkomana że on zaraz lata ze strzykawą i chce cie aidsem zarazic byle by wyłudzic kase na działke – znałem kilku narkusów którzy wąchają w piaskowej mogile kwiatki od dołu dziś, i nigdy nie słyszałem aby robili takie rzeczy. Są ludzie i ludziska, jeden bedzie latał ze strzykawą inny będzie niepozornie żebrał, jeden zostanie politykiem inny na staraść z swą miłoscia bedzie chadzał po śmietnikach i zbierał złom bo wstyd mu będzie komukolwiek powiedziec że państwo (skurwysyn) go oszukało.
W kazdym razie ja sobie zdaje sprawę że sie niszczę – tak samo jak zdaje sobie sprawę z tego gdy wypijam kolejne pół litra gołdy, czy zamiast sie przejśc wioze dupe samochodem. Ale to mój wybór – wiem jakie sa konsekwencje.
I o te konsekwencje tak najbardziej się rozchodzi – bo wolnośc polega na tym że ponosisz je za kazdym razem dokonując pewnych wyborów. W naszym świecie konsekwencje bierze na siebie państwo i to jest najbardziej kurewską rzeczą w tym calym systemie.
Odpowiedzialność za wiele szkodliwych rzeczy nie ponosisz bezpośrednio ty jako winowajca, ale państwo które nie potrafi znaleźć złotego środka, kiedy redefinuje zamiar z czynem i czyn z zamiarem. I tyle.
„A jak będę rzucał palenie, to chyba tylko dla Ukochanej. Bo wtedy warto.”
nie warto 😀
Pozwól Quatryku że to jednak ja zadecyduję czy warto.
Pozwól Timurze że jednak będę wydawał takie sądy, a co zadecydujesz to nie za bardzo mnie interesuje:D
wyszlo szydlo z worka 😛
ale że co?
Quatryku! A gdzie ja napisałem że to TY masz rzucać palenie dla Ukochanej? A może ja myslałem o sobie i o swojej? Nie mogę?
qatryku,
W pełni i w całości się zgadzam z Twoją wypowiedzią. To prawda, że państwo manipuluje obrazem narkomana, a naprawdę są różni narkomani. Niektórzy trudni do odróżnienia od nienarkomanów, a większość z tych, którzy pakują sobie w żyłę zanieczyszczony narkotyk i żyje na dworcu jest do tego zmuszona przez ceny narkotyków, z których większość stanowi podatek (a co innego, jeżeli to w skutek działań państwa ceny są tak wysokie jak są)
Zgadzam się, że Wolność, to w znacznym stopniu właśnie prawo do niszczenia sobie życia. Do rzucenia palenia zachęcałem Cię w ramach offtopu, zaznaczyłem nawet „…zachęcam do rzucenia palenia, nawet jeżeli zostanie ono zabronione w pabach i restauracjach. „;) Po prostu sam paląc czułbym się w pewnym sensie niewolny (bardziej niż korzystając z niektórych nielegalnych „narkotyków”, jak nieuzależniające LSD, czy nawet takich, przy których tak się nie manipuluje, by były bardziej niebezpieczne), a cenię również Wolność z szerszego punktu widzenia niż libertariański.
Timurze,
moim zdaniem qatryk, chciał Ci po prostu zademonstrować swoją Wolność do wyrażania opinii. Stwierdził jedynie, że się nie zgadza z tą Twoją wartością, nie uważał, że musisz posłuchać się jego rady. Trochę tak jak San Keller wyrażał swoje poglądy w sprawie osób mieszkających na zamkniętych osiedlach. I jak robił to też Artur Stępkowski w sprawie San Keller’a, co już nie spotkało się z Twoim zrozumieniem;)