Skuteczność polityki, można mierzyć tym jak głośne igrzyska się wywoła. Wpuszczamy chrześcijan na stadion i patrzymy jak się miotają i w panice wykrzykują niestworzone rzeczy. A właściwie nie patrzymy tylko załatwiamy sobie, nie zwracając uwagi tłumu na trybunach który zajęty jest jakże wspaniałą rozrywką, nasze interesiki. Ot polityka – pierdnąć, powiedzieć że to kto inny, sprowokować postronnych do dyskusji kto atmosferę zanieczyścił a samemu w tej wrzawie zająć się wyjmowaniem portfeli z kieszeni rozkrzyczanych osobników.
Od dłuższego czasu przechodzę obojętnie obok takich igrzysk choć czasem się zastanawiam czy dla świętego spokoju lepiej sobie nie pokrzyczeć i przynajmniej być nieświadomym tego że mi ktoś w tym moim rozhisteryzowaniu portfel zajumanił. W każdym razie podobnie podszedłem do sejmowego przedstawienia pt. „Hańba, Zdrada, Targowica” (swoją droga zajebisty toast przy piciu wódki, podobnie jak „Na pohybel!”).
Siedząc tak sobie w kąciku i czekając aż pojawi się ktoś od jumania (bo niestety jak taki ktoś od tego jumania się pojawia to, za cholerę, nawet lejąc na tą całą grandę, ominąć mnie nie chce – ot solidarność społeczna) można zaobserwować dwie rzeczy.
Jedna bardzo prosta – że tych chrześcijan to się wpuszcza specjalnie w te maliny, bynajmniej oni się tam nie pchają (choć oczywiście jest i wielu takich masochistów którzy tylko czekają na okazje aby zostać męczennikiem). W świecie gdzie rzeczywistość to to co w gazecie i telewizorze nie jest to takie oczywiste, oczywiście. No ale jak się chce to można trochę się wysilić i zerknąć kto tam wypycha przyszłe zakąski dla lwów i przede wszystkim obiekt rozrywki dla tłumu. O tym można przeczytać sobie np. u Kataryny.
Druga rzecz która w całym tym zgiełku jest mało słyszalna, bo nawet ci co to bronią chrześcijan jakoś tak raczej skupiają się nad tym aby z trybuny ino popatrzyć jak któryś z nich sprzeda kopa jakiemu lwu, to jest to jakie interesy podczas igrzysk załatwia się na loży honorowej. A załatwia się różne interesy – od zwykłego pragmatycznego „z rączki do rączki” co zdarza się najczęściej, przez załatwianie jakiś spraw rodzinno kastowych, nadawanie sobie przywilejów i przydzielanie obszarów wpływów, po jak mi się zdaje, czasem wykonywanie zwykłej wendety.
Ziobro jakim ministrem był takim był. Całe te jego reformy kodeksów i ogólnie prawa jako takiego były moim zdaniem na tym samym poziomie na jakim poziomie prawnikiem jest on sam. Choć np. te obroże co to mają od przyszłego roku wejść w życie głupie nie są. Ale to już nie kwestia samego prawa a jakiejś racjonalizacji jego egzekutywy. I im dalej w takie menadżeryjne strony w tym ziobrowym ministrowaniu brnąc tym coraz ciekawsze rzeczy.
Ziobro po mojemu do sprawy usuwania z dziedzińca krowich placków zabrał się też w niezbyt umiejętny sposób ale mimo to chwali mu się że w ogóle się za to zabrał. Wydaje mi się że będąc między młotem a kowadłem, nie mogąc pokazać cojones bo by go zaraz prezes szurnął, Ziobro zaczął w tym całym korporacyjnym gównie dłubać łopatką. I być może jest to sposób na jakieś mniejsze mafie – smród się rozchodzi tak że wszyscy czują, kupa rozdłubana a deszcz dokonuje reszty. Natomiast Ziobro wsadzając łopatkę w prawniczo korporacyjne gówno jakoś pominął fakt że to w co wkłada ta swoją łopatkę to wierzchołek dołu kloacznego.
W każdym razie podpadł bardzo bo czyszczenie takich dołów to się powinno odbywać przy pomocy jakiegoś ciężkiego sprzętu z buldożerami które zrównają wszystko wokół włącznie, a nie za pomocą łopatki. No i teraz ci co mieli interes w tym aby nie rozdłubywać tego przyschniętego dołka kloacznego bo wokół niego umościli sobie całkiem przyjemne gniazdka troszkę się zdenerwowali. Jako że odnalazł się Ćwiąkalski sprawiedliwy co to zobowiązał się przysypać dołek odpowiednią mieszanką ziem ustawowych to teraz można by i pomyśleć co tu zrobić co by innym nie przyszło do łba w kloace dłubać. Ot dla przykładu można takiemu Ziobrze nasrać pod wycieraczkę.
Dobra odpuśćmy sobie te niezbyt lotne metafory. Rzecz w tym że Ziobro niebezpiecznie blisko zbliżył się swego czasu do monopolu prawniczego państwa w państwie. I teraz musi za to beknąć. Przypuszczam że jako iż nie zrobił de facto nic nadzwyczajnego co najwyżej poruszył lekko wierzchołkiem korporacyjnej kupy to skończy się na pokrzykiwaniach które maja tylko ciśnienie Ziobrze podnieść.
I tu nie ma się co ekscytować co kto powiedział, co zrobił, jak się rozemocjonował, kto wygra kolejną potyczkę na arenie, kto komu palec w oko wsadził i w jakiej atmosferze się to odbyło. Nie ma co się emocjonować ale ludzie w swej naturze chyba zdecydowanie bardziej wolą emocjonować się takimi rzeczami niż tym że cały czas ktoś im raz że juma portfele, a dwa że i przy okazji jak taki tłumek sobie krzyczy to i kilka osób z tego tłumku zwyczajnie w pupę posunięta bywa.
A to że jedni na drugich pokrzyczą a potem pójdą do Hawełki na kotleta z surówką. Że tam z boku chłopaki dzielą się tym co wcześniej zajumali. Że prawda o świecie skrywa się w ciemnych zakamarkach koloseum a nie na jego arenie. A cóż to jest prawda? – jak to rzekł pewien domorosły filozof.
Patryk Bąkowski
24 lipca 2008
Tekst był pisany w ramach komentarza do aferki z odbieraniem immunitetu Ziobrze. Tak gwoli wyjasnienia co i jak bo juz trochę czasu mineło i mieliśmy sto innych okazji do świętowania kolejnych igrzysk.
„A cóż to jest prawda? – jak to rzekł pewien domorosły filozof.”
Słyszałem też wersję „prawda jest jak dziwka. Nie ważne czy brunetka czy blondynka. Ważne kto ją aktualnie ujeżdża”
Tym co nie rozumieją, tłumaczę, że powiedzonko jest o tym, jak coś, co prawdą się nazywa a jest jedynie wąskim wycinkiem rzeczywistości służy kręceniu prywatnych lodów przez tę czy inną grupę nacisku.