Per Bylund: Sposób myślenia wolnego rynku nie znajduje zastosowania

Na świecie, w którym funkcjonuje lewica i prawica, libertarianie powinni znajdować się gdzieś pomiędzy – a jeszcze lepiej – nie powinni należeć ani do jednego, ani do drugiego obozu. Pomimo tego, libertarianie skłaniają się jednak bardziej do politycznej identyfikacji z prawicowcami, niż z obozem lewicy. Jak to się dzieje?

Być może powoduje to powszechne głoszenie poglądów Prawicy o gospodarce wolnorynkowej i o prawie do swobodnego dysponowania własnymi dochodami, do robienia tego, co się chce i co jawi się jako atrakcyjne, podczas gdy entuzjazm Lewicy skłaniający się do regulowania, opodatkowania, zakazywania oraz redystrybucji ciężko zarobionych dochodów powoduje raczej frustrację. Ale równocześnie są to ci sami Prawicowcy, którzy są zwolennikami regulacji określonych zasad moralnych, stylu życia i interakcji socjalnych, opodatkowania i zakazywania – podczas gdy Lewicowcy w strefie życia prywatnego prezentują raczej stanowisko „pozwól czynić” (Laissez-faire). Myślenie żadnego z obozów nie wydaje się być sensownym pod względem politycznym czy moralnym.
Tendencyjnie myślę, iż libertarianie, z powodu trwającego od dziesięcioleci przymierza równowagi bardzo owocnej propagandy lewicowej i jej politycznego wpływu w dwudziestym wieku, „czują”, iż należą do Prawicy. Wielu libertarian, włączając mnie, w wyniku takiego działania, politycznie „wyrosło” z prawicowcami, wielu z nich działało w prawicowych stowarzyszeniach i partiach, co zrodziło poczucie lojalności wobec Prawicy.
Kilku moich przyjaciół z kręgu radykalnych libertarian było kiedyś członkami organizacji „prawicowych” i ciągle jeszcze biorą pod uwagę możliwość wybierania partii konserwatywnych, pomimo, iż w rzeczywistości w programie danej partii bądź prezentowanej przez nią filozofii nie znajdują żadnych wspólnych punktów.
Te wspólne dzieje historyczne Prawicy i libertarian są interesujące, ale wydaje mi się, iż nie wyjaśniają w wystarczający sposób, dlaczego libertarianie uważają, że są „prawicowcami”, a nie „lewicowcami” (pomimo iż w rzeczywistości prawdopodobnie nie powinni należeć do żadnej z tych grup – przynajmniej w sprawach związanych z polityką partyjną). Przyczynami owego przymierza z Prawicą są – tak mi się wydaje – widoczne wspólne cechy w wykorzystywanym przez nich języku, przede wszystkim w zakresie ekonomicznego zrozumienia rynku
Ale owe wspólne cechy są jedynie iluzją,. Tak, „Prawicowcy” mówią o wolnym rynku i konieczności jego deregulacji (ograniczenia interwencjonizmu państwowego) oraz przygotowaniu korzystnych warunków dla silnego i zdrowego przedsiębiorczego społeczeństwa. Mówią o ekonomii gospodarki wolnorynkowej i wykorzystują logikę gospodarki wolnorynkowej, argumentując, iż niskie zarobki i złe warunki pracy nie są żadnym problemem – przecież ostatecznie każdy człowiek dobrowolnie dokonuje wyboru tego rodzaju pracy.
Tak dalece język i argumenty podobne są do tych (o ile nie takie same), jakich używają libertarianie. Słyszałem wielu libertarian, którzy zgadzają się z konserwatystami i innymi politykami prawicy w sprawach gospodarczych – w momencie, kiedy jednoczą się przeciwko „Lewicy”. Również ja twierdzę, że niskie wynagrodzenia i złe warunki pracy nie koniecznie są problematyczne – na wolnym rynku. Wybór słów jest taki sam, ale argumenty są zupełnie inne.
Te drobne słowa, na wolnym rynku, są nadzwyczaj ważne, albowiem bez nich argumentacja ta zawodzi i jest kompletnie błędna i niewłaściwa. Czy naprawdę może być „wolnym wyborem” dokonanie wyboru wyłącznie spośród nudnych prac w gospodarce regulowanej, w której większość możliwości pracy jest niedostępna, a sama praca konieczna jest po to, aby pozyskać monetarne przychody i móc zapłacić podatki? Nie wydaje mi się. Nawet jeżeli samodzielnie dokonuje się wyborów, nie można tego określać mianem dokonania wolnego wyboru, wyboru najmniejszego zła spośród pozostałych opcji, dostępnych w zduszonych ramach warunkowanych środkami przymusu.
Naturalnie sam wybór jest dobrowolny i w takim sensie można przyjąć, iż logika racjonalizmu znajduje zastosowanie. Ale wybór dokonywany jest jednak w takim otoczeniu, gdzie większość możliwości dokonywania wyboru została zlikwidowana w sposób wymuszony, a sam wybierający został ograniczony do dokonania takiego wyboru, jaki on bądź ona, na wolnym rynku dokonać powinni. Jakby zatem powiedziano, jest wolność słowa – ale nie można po prostu mówić o X, Z, Z, lub A, B,C, D, E, F, G, H, I, J i K. To nie jest żadna wolność słowa – mowa jest bowiem uregulowana i to co wybiera się do powiedzenia, zależy w sposób wymuszony od tego, czego powiedzieć nie wolno.
Argumenty gospodarki wolnorynkowej w realnym świecie, w takim jakim on jest, nie znajdują zastosowania. Mogą być wykorzystywane wyłącznie jako argumenty dla przemyślanych funkcji i mechanizmów wolnego rynku. A sam wolny rynek jest wysokim standardem, przy pomocy którego może i powinna być mierzona realna gospodarka – aby wykazać skuteczność i wydolność rynku wewnętrznego oraz jego nieprawidłowości, a także, aby zaoferować doskonałą alternatywę. Nie można jednak mieszać obu tych pojęć; wykorzystywanie logiki wolnorynkowej, aby uzasadnić niskie wynagrodzenia i złe warunki pracy w aktualnej sytuacji gospodarczej jest absolutnie nieprawidłowe.
Sposób myślenia wolnego rynku nie znajduje zastosowania na rynku, który nie jest wolny – myślenie takie jest potężną krytyką aktualnego stanu. Dokładnie tak samo, jak libertarianizm nie pasuje ani do Prawicy, ani do Lewicy, będąc potężną krytyką obu.

Per Bylund
***
Tłumaczenie: Anna Muszkieta – Buszka
na podstawie:
Per Bylund, Denkweise des freien Marktes nicht anwendbar, http://www.perbylund.com/the_library_freemarketthinkingnotapplicable_german.htm

10 thoughts on “Per Bylund: Sposób myślenia wolnego rynku nie znajduje zastosowania

  1. Mi się podoba najbardziej przedstawianie lewicy i prawicy na dwóch końcach podkowy, gdzie libertarianie znajdują się w na środku – z dala od jednych, jak i zdala od drugich:)

  2. „Na świecie, w którym funkcjonuje lewica i prawica, libertarianie powinni znajdować się gdzieś pomiędzy – a jeszcze lepiej – nie powinni należeć ani do jednego, ani do drugiego obozu. ”

    Zgadzam się w całej rozciągłości!

    „Pomimo tego, libertarianie skłaniają się jednak bardziej do politycznej identyfikacji z prawicowcami, niż z obozem lewicy. ”

    Niestety 🙁

    „Być może powoduje to powszechne głoszenie poglądów Prawicy o gospodarce wolnorynkowej i o prawie do swobodnego dysponowania własnymi dochodami, do robienia tego, co się chce i co jawi się jako atrakcyjne, podczas gdy entuzjazm Lewicy skłaniający się do regulowania, opodatkowania, zakazywania oraz redystrybucji ciężko zarobionych dochodów powoduje raczej frustrację.”

    Teraz to się bardziej porąbało.
    Dziś:

    Lewica – podnosi podatki ale stara się by budżet był ( w miarę ) zrównoważony

    Prawica – obniża podatki za to generuje deficyt budżetowy i dodrukowuje pieniądze powodując tym inflację i rozliczne krachy na giełdzie.

    Lewica – próbuje uzasadnić merytorycznie swoje posunięcia używając argumentów MERYTORYCZNYCH raz lepszych raz gorszych, ale prowadzi dialog ze społeczeństwem lub przynajmniej udaje.

    Prawica – Uważa, że ma MONOPOL na racjonalność ale trudno tam znależć jakąkolwiej merytoryczną dyskusję. Jest za to bredzenie o Bogu i straszenie piekłem tych, którzy ośmielą się bąknąć że nie są to argumenty merytoryczne.

    „Ale równocześnie są to ci sami Prawicowcy, którzy są zwolennikami regulacji określonych zasad moralnych, stylu życia i interakcji socjalnych, opodatkowania i zakazywania – podczas gdy Lewicowcy w strefie życia prywatnego prezentują raczej stanowisko „pozwól czynić” (Laissez-faire). ”

    No właśnie. A ten rygoryzm moralny Prawicy to po prostu znany już w Średniowieczu syndrom „reglamentacji seksu”. Powstał on po to, by dostęp do seksu i spełnienia był przywilejem moznych i arystokratów. Jako ludzie spełnieni mieli być przez to bardziej zrównoważeni i racjonalni, przez co ich władzy nie było końca.

    „Myślenie żadnego z obozów nie wydaje się być sensownym pod względem politycznym czy moralnym.”

    Tu się zgadzam.

    „Tendencyjnie myślę, iż libertarianie, z powodu trwającego od dziesięcioleci przymierza równowagi bardzo owocnej propagandy lewicowej i jej politycznego wpływu w dwudziestym wieku, „czują”, iż należą do Prawicy. Wielu libertarian, włączając mnie, w wyniku takiego działania, politycznie „wyrosło” z prawicowcami, wielu z nich działało w prawicowych stowarzyszeniach i partiach, co zrodziło poczucie lojalności wobec Prawicy.”

    Mnie się wydaje, że to jest Sieroctwo Postzimnowojenne.

    Zimna Wojna ostatecznie i niemal na zawsze pogrzebała pojęcie lewicy i prawicy.

    Od tamtego czasu:

    Jestem prawicowcem = Bezwzględne i bezwarunkowe posłuszeństwo Stanom Zjednoczonym połączonym z OBOWIĄZKIEM zachwycania się postaciami takimi jak Reagan, Pinochet, Somoza, Batista czy organizacjami takimi jak Ku Klux Klan. No i jeszcze „ślepe posłuszeństwo estetyczne” czyli obowiązek lubienia hamburgrów, Coca Coli, kowbojków, amerykańskich samochodów itp.

    Jestem lewicowcem = Bezwzględne i bezwarunkowe posłuszeństwo Związkowi Radzieckiemu, połączone z OBOWIĄZKIEM zachwycania się wszystkim co tam jest, usprawiedliwianiu ludobójstwa, obowiazek NIElubienia Coca Coli itp.

    Wynikło to z wasalizacji. Po prostu zarówno Związek Radziecki jak i USA to były supermocarstwa o rozdętych budżetach, więc wszędzie na świecie wygrywały ruchy polityczne FINANSOWANE przez jednych bądź drugich.
    Dostęp do mediów jest bardzo drogi, dlatego małe oddolne kanapowe partyjki nie miały szans się rozwinąć. To się zmienia dopiero teraz w dobie prywatnych telewizji i Internetu.

    „Ale owe wspólne cechy są jedynie iluzją,. Tak, „Prawicowcy” mówią o wolnym rynku i konieczności jego deregulacji (ograniczenia interwencjonizmu państwowego) oraz przygotowaniu korzystnych warunków dla silnego i zdrowego przedsiębiorczego społeczeństwa. Mówią o ekonomii gospodarki wolnorynkowej i wykorzystują logikę gospodarki wolnorynkowej, argumentując, iż niskie zarobki i złe warunki pracy nie są żadnym problemem – przecież ostatecznie każdy człowiek dobrowolnie dokonuje wyboru tego rodzaju pracy.”

    O tak! Ten BRAK EMPATII połączony z OBOWIĄZKIEM BYCIA PSYCHOPATĄ to właśnie bijący po oczach wyznacznik „prawicy” i nie tylko ich ale też niektórych libertarian a zwłaszcza konlibów.

    Co do psychopatów. To nie są koniecznie ci co latają z nożem w zębach i zarzynają dziewczynki i staruszki. Psychopatia to przede wszystkim niezdolność do przeżywania Uczuć Wyższych. Na przykład takich jak współczucie czy empatia.

    Zwróćcie uwagę, że w środowiskach prawicowych i prawackich, każdy kto okaże choć cień współczucia natychniast jest określany mianem bolszewickiego agenta.

    A o „dobrowolnym wybieraniu” źle płatnej pracy nie wspomnę, bo zaraz dopiero by było.

    „Tak dalece język i argumenty podobne są do tych (o ile nie takie same), jakich używają libertarianie. Słyszałem wielu libertarian, którzy zgadzają się z konserwatystami i innymi politykami prawicy w sprawach gospodarczych – w momencie, kiedy jednoczą się przeciwko „Lewicy”. Również ja twierdzę, że niskie wynagrodzenia i złe warunki pracy nie koniecznie są problematyczne – na wolnym rynku. Wybór słów jest taki sam, ale argumenty są zupełnie inne.”

    Może wytłumacz mi Autorze tę inność?

    „Czy naprawdę może być „wolnym wyborem” dokonanie wyboru wyłącznie spośród nudnych prac w gospodarce regulowanej, w której większość możliwości pracy jest niedostępna, a sama praca konieczna jest po to, aby pozyskać monetarne przychody i móc zapłacić podatki? Nie wydaje mi się. Nawet jeżeli samodzielnie dokonuje się wyborów, nie można tego określać mianem dokonania wolnego wyboru, wyboru najmniejszego zła spośród pozostałych opcji, dostępnych w zduszonych ramach warunkowanych środkami przymusu.”

    Tu się zgadzam.

    „Ale wybór dokonywany jest jednak w takim otoczeniu, gdzie większość możliwości dokonywania wyboru została zlikwidowana w sposób wymuszony, a sam wybierający został ograniczony do dokonania takiego wyboru, jaki on bądź ona, na wolnym rynku dokonać powinni.”

    OTÓŻ TO!!!!

    „Jakby zatem powiedziano, jest wolność słowa – ale nie można po prostu mówić o X, Z, Z, lub A, B,C, D, E, F, G, H, I, J i K. To nie jest żadna wolność słowa – mowa jest bowiem uregulowana i to co wybiera się do powiedzenia, zależy w sposób wymuszony od tego, czego powiedzieć nie wolno.”

    Zbyt przeintelektualizowane ale prawdziwe.

    „Argumenty gospodarki wolnorynkowej w realnym świecie, w takim jakim on jest, nie znajdują zastosowania. ”

    Bo współczesny świat NIE JEST wolnorynkowy. Są tylko różne odcienie etatyzmu i korporacjonizmu.

    Argumentów o „wolnym rynku” używają wszelkiej maści cwaniacy pragnący wyrwać kasę podatników. ( Vide ostatni Plan Paulsona ). Jeśli ratowanie banków które POWINNY zbankrutować jest „działaniem na rzecz Wolnego Rynku” to ja chromolę taki „rynek” i nazywajcie mnie bolszewikiem jak inaczej nie potraficie.
    Już z dwojga ZŁEGO wolę UE, która nie ma zamiaru ratować upadających banków, za to planuje zagwarantować KLIENTOM banków które ewentualnie zbankrutują linę ratunkową do kwoty 50 tyś euro.

    Choć zabieranie komukolwiek jest niemoralne, to jednak wg mnie BARDZIEJ niemoralne jest zabieranie biednym by dać bogatym, niż zabieranie bogatym by dać biednym. No bo właściwie dzisiaj TYM różni się „Lewica” od „Prawicy”.

    „Nie można jednak mieszać obu tych pojęć; wykorzystywanie logiki wolnorynkowej, aby uzasadnić niskie wynagrodzenia i złe warunki pracy w aktualnej sytuacji gospodarczej jest absolutnie nieprawidłowe.”

    Tu się zgadzam!

    „Dokładnie tak samo, jak libertarianizm nie pasuje ani do Prawicy, ani do Lewicy, będąc potężną krytyką obu.”

    Tu też się zgadzam.

  3. „za to planuje zagwarantować KLIENTOM banków które ewentualnie zbankrutują linę ratunkową do kwoty 50 tyś euro.”

    Timurze a wiesz co by się stało gdyby musieli wypłacić te wszystkie zagwarantowane depozyty ???
    Hiperinflacja gwarantowana. Oczywiście nie jest także za tym by pomagać bankom , ogólnie jestem przeciw interwencjonizmowi , bo niby jak to pogodzić z libertarianizmem ??? Niezależnie czy to dotyczy wielkich firm czy zwykłych ludzi , inaczej zakrawa to na hipokryzję.

    „Choć zabieranie komukolwiek jest niemoralne, to jednak wg mnie BARDZIEJ niemoralne jest zabieranie biednym by dać bogatym, niż zabieranie bogatym by dać biednym. No bo właściwie dzisiaj TYM różni się “Lewica” od “Prawicy”.

    Ale czy to nie hipokryzja i niekonsekwencja ??? Libertarianie nie powinni być za zniesieniem każdego „zabierania” ???

  4. Czytelniku! Ty chyba CZYTAĆ nie umiesz.

    Przecież napisałem WYRAŹNIE „z dwojga ZŁEGO” oraz „BARDZIEJ niemoralne jest…”
    Jak wy wszyscy przeinaczacie to co napisałem.

  5. “Choć zabieranie komukolwiek jest niemoralne, to jednak wg mnie BARDZIEJ niemoralne jest zabieranie biednym by dać bogatym, niż zabieranie bogatym by dać biednym. No bo właściwie dzisiaj TYM różni się “Lewica” od “Prawicy”.

    Kradzież jest kradzieżą i nie można robić takich rozróżnień, choćby serce mówiło inaczej. Nie można mylić współczucia z głupotą, bo prowadzi to do „kompleksu Robin-Hooda”.

    A co samego artykułu, od dawna uważam, że tradycyjny podział na lewicę i prawicę jest niewystarczający. Podział jednowymiarowy nie jest w stanie ująć pewnych ważnych różnic. Proponowałbym, aby np. konserwatystów uznać za prawicę górną, a liberałów za prawicę dolną (ze względow historycznych). Konlibowie to klasyczna prawica, więc niech będą prawicą środkową. A na lewicy? Powiedzmy, że faszyści to lewica górna, a komuniści to lewica dolna (podział ze względu na poglądy gospodarcze jest IHMO ważniejszy niż podział ze względu na poglądy na hierarchię wartości). Na górze są ci, dla których naród, religia, tradycja są ważniejsze (powiedzmy „idee wyższe”), a na dole ci, dla których wolność osobista jest ważniejsza (choć tu lewica i tak wypada słabiej).

    Więc: Socjaldemokraci to centrolewica dolna, w takim wypadku, a PiS to centroprawica górna, choć z drugiej strony PiS ma tendencje socjalistyczne, ale pal to licho. Natomiast PO to nie dające się sklasyfikować polityczne bagno, rozdzierane przez sprzeczne tendencje, choć z zewnątrz chcą wyglądać na liberałów.

  6. Drogi Abdulu!

    „Kradzież jest kradzieżą i nie można robić takich rozróżnień, choćby serce mówiło inaczej.”

    To prawda! Kradzież jest kradzieżą. A że serce mówi inaczej? Konlibom też mówi inaczej. Oni pogardzają drobnymi złodziejami. A grubymi już nie bardzo. Podziwiają ich za skuteczność.
    Więc odwal się proszę od MOJEGO serca.

    „Nie można mylić współczucia z głupotą, bo prowadzi to do “kompleksu Robin-Hooda”.”

    Kompleks Robin Hooda zaczyna się od CZYNIENIA rabunków a nie od tego z której strony ma się serce. Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że słuchanie Wagnera prowadzi do hitleryzmu i ludobójstwa. Dopiero by konlibowie zawyli z oburzenia gdybym taką tezę wygłosił.

    btw. Odsetek lubiaczy Wagnera wśród libertarian jest przerażająco wysoki.

    „Więc: Socjaldemokraci to centrolewica dolna, w takim wypadku, a PiS to centroprawica górna, choć z drugiej strony PiS ma tendencje socjalistyczne, ale pal to licho. Natomiast PO to nie dające się sklasyfikować polityczne bagno, rozdzierane przez sprzeczne tendencje, choć z zewnątrz chcą wyglądać na liberałów.”

    Konlibowie onegdaj popierali PO. Przynajmniej do momentu jak JKM zaczął na nich najeżdzać.

  7. Drogi Timurze: dlaczego w kazdym swym komentarzu musisz wylewac swoje lzy i kompleksy wobec konlibow? to jest najzwyczajniej w swiecie nudne. daj sobie na wstrzymanie.

  8. Metalurgu! A kto Ci każe czytać moje posty? Poza tym są takie posty gdzie o konlibach nie ma ani słowa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *